Szalenstwa-Panny-Kici.pdf

(577 KB) Pobierz
1
885715950.004.png
J. Mal
S ZALEŃSTWA P ANNY K ICI
Czyli z życia pewnej białej kotki
Tom Pierwszy
2012
2
© Copyright by J. Mal
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części
niniejszej publikacji jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej
publicznego udostępniania w Internecie oraz odsprzedaży zgodnie z Regulaminem
Wydaje.pl.
opracowanie graficzne | J. Mal
strona domowa| Zajrzyj tutaj
Szaleństwa Panny Kici
J. Mal
Wydanie I
Rok 2012
3
885715950.005.png 885715950.006.png 885715950.007.png 885715950.001.png 885715950.002.png 885715950.003.png
Szaleństwa Panny Kici
czyli z życia pewnej białej kotki
Miauu! Mam na imię Smerfetka i jestem niesforną, białą kotką o oliwkowo-szarych
oczkach. Nie chcę się chwalić, ale podobno jestem śliczna. Wiodę spokojne, kocie
życie w jednym z bloków ludzkiego osiedla. Moja rodzina, u której mieszkam, składa
się: z Asioni (która mnie uwielbia), z jej mamy (która mnie uwielbia) i z taty (który też
mnie uwielbia, choć nie chce się do tego przyznać). Od pewnego czasu nabrałam
ochoty, żeby spisać wszystko to, co mi się przydarzyło. Kiedy moi właściciele już
śpią, wychodzę potajemnie z koszyka i szepcę na ucho śpiącej Asioni moje sekrety.
Później, gdy się budzi, spisuje je. Tak powstały „Szaleństwa Panny Kici” . „Czas
zabawy rozpoczęty! Idzie pani z gazetą w dłoni i szaloną kicię goni” - oto zapowiedź
małego co nieco z mojego krótkiego życia. A wszystko zaczęło się od… ale co wam
będę opowiadać. Przeczytajcie sami!
26. sierpnia 2004 r.
Na początku, odkąd pamiętam, było cieplutko, milutko i przyjemnie. Dzieliłam
brzuszek mojej kociej mamy z trojgiem pozostałych kociąt. Czasami przepychaliśmy
się nawzajem, gdyż w naszym małym mieszkanku było trochę ciasno. Popychana
przez moje kochane rodzeństwo leżałam skulona w kacie, intensywnie ssąc jakąś
miękką rurkę, z której leciało coś ciepłego. Pewnego, pięknego… mrm.. nawet nie
wiem czego…w każdy razie nagle coś się zaczęło kotłować. Znowu zostałam
ściśnięta, tylko o wiele mocniej. Wtedy usłyszałam ciche, jakby z oddali piszczenie.
Potem jeszcze następne i następne. W końcu sama zostałam wypchnięta z mojego
ciepłego mieszkanka na zimne i nieprzyjemne miejsce. Zaraz coś mokrego i
szorstkiego zaczęło mnie pracowicie lizać. To była mama. Poznałam ją od razu.
Głośne piski należały do moich kocich współlokatorów brzuszka. Nagle zalała mnie
fala dziwnych dźwięków, tak różnych od tych, z którymi do tej pory miałam styczność.
Nic nie widziałam, polegać tylko mogłam na zmysłu słuchu i dotyku. Taki właśnie był
początek życia Panny Kici.
4
31. sierpnia 2004 r.
Na pokładzie bez zmian. Od czasu mojego ostatniego zapisku, prawie przez cały
czas leżałam koło brzuszka mamy i co chwilę popijałam, pochodzący z niego, ciepły
płyn. Jak na kogoś, kto został w szczególnie niemiły sposób wypchnięty z miejsca,
które do tej pory zastępowało mu cały świat, czułam się dość dobrze. Nadal nie udało
mi się rozszyfrować, do kogo należą poszczególne głosy. Muszę się nad tym głębiej
zastanowić w przerwie obiadowej (nie mylić z porą obiadową!). Znając apetyt i
„potencjał rozpychawczy” mojego kochanego rodzeństwa, okazja do dostania działki
nieprędko się powtórzy.
5. września 2004 r.
Dzisiaj wydarzyło się coś dziwnego. Tak, dziwnego, a zarazem nowego w moim
życiu. Już drugi raz, odkąd pamiętam, wzięto mnie od mojej mamy. Nasza pani
(udało mi się ją rozpoznać po głosie, którego zdążyłam się nauczyć) zniosła mnie i
moje rodzeństwo na dół. Tam czekały już trzy zupełnie obce osoby. Głos jednej z
nich wydawał mi się znajomy, tak chyba należał do pani, która była kiedyś u nas w
odwiedzinach. Pozostałe dwa trudno było rozpoznać. Wydarzenia, które teraz opiszę
pamiętam jakby za mgłą. Ktoś zachwycał się nad nami, ktoś inny brał nas na ręce
(no tego już za wiele!). Chciałam wyrazić swoje oburzenie względem takiego
zachowania, ale zdołałam wydać z siebie tylko cichy pisk. Najwyraźniej
poskutkowało, gdyż głosy umilkły, ja zostałam z powrotem położona do koszyka.
Wszystko wróciło do normy.
16. września
16 września . Tego właśnie dnia po raz pierwszy w życiu ujrzałam świat. Nieco
wcześniej udawało mi się rozchylać lekko powieki, a dzisiaj otworzyłam je szeroko.
Pierwsze co zobaczyłam po tym doniosłym zdarzeniu to kocyk w kratkę oraz
kłębowisko biało-szarego futra, które okazało się należeć do mojego rodzeństwa.
Znajdowaliśmy się w niedużym pomieszczeniu. Zdobiły je wielkie pudła, w których
można się pysznie bawić w chowanego. Nawet nie zdążyłam dobrze się rozejrzeć, a
już zjawiła się nasza mama- biała dystyngowana kotka o zielonych oczach. Zaraz
zaczęła nas pracowicie lizać. Nie minęło dobre pół godziny, a do pokoju weszła jakaś
pani. Jej głowę zdobiły rurki poprzyczepiane do czegoś, co jej jeszcze z futra
pozostało. Spojrzała prosto, w moje i rodzeństwa, szeroko otwarte oczy. Musiały ją
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin