Moje samookreślenie się w zawodzie nauczyciela.doc

(71 KB) Pobierz
Moje samookreślenie się w zawodzie nauczyciela (motywacja podjęcia tej pracy, potencjał, jakim dysponuję, co mogę z siebie dać, jakie zadania sobie wyznaczam w tym zawodzie, do czego chcę prowadzić swych wychowanków, jaką mam wizję absolwenta, w jaki spo

Zawód nauczyciela wybrałem przypadkiem. Nie wierzyłem i nie wierzę w deklaracje typu: „jestem nauczycielem z powołania, zawód nauczyciela to moje powołanie itp.” Za dużo w nich, moim zdaniem, patosu, zadęcia i dobrego samopoczucia. Szczerze gratuluję tym wszystkim, którzy w wieku osiemnastu lat mają wizję i pomysł na własne życie. Ja nie miałem, i być może dlatego zbieg życiowych okoliczności sprawił (po zdaniu matury
i rezygnacji ze studiów na politologii), że w 1978 roku podjąłem naukę w Studium Wychowania Przedszkolnego w Kętach.                                                                                                                 Bardzo szybko okazało się, że podobnie, jak w Liceum Ogólnokształcącym
im St. Wyspiańskiego, tak i w tej szkole spotkałem kilku wspaniałych pedagogów. Ich wyjątkowość polegała głównie na tym, że w polskiej rzeczywistości lat siedemdziesiątych potrafili swoją postawą i zachowaniem kontynuować najlepsze tradycje tego zawodu, o jakich do tej pory mogłem co najwyżej czytać na kartach szkolnych lektur. Na wykładach, ćwiczeniach, spotkałem się nie tylko z bardzo dobrym przygotowaniem metodycznym tych nauczycieli, ale również z ich wiedzą daleko wykraczającą poza wykładane przedmioty
i otwartości na pozalekcyjne kontakty. Serdeczny, życzliwy, a jednocześnie wymagający stosunek do nas słuchaczy sprawił, że w ciągu tych dwóch lat nauki, mogłem zdobyć kompendium wiedzy teoretycznie niezbędnej do pracy w przedszkolu.                                                         Z perspektywy minionych lat, myślę, że być może ważniejsze okazały się jednak nieco inne aspekty ich pracy. Przy różnych okazjach (zawodowych i osobistych), wracając myślą
do tamtych lat, uświadomiłem sobie, że zasadniczym przesłaniem kierowanym do nas
w Studium była dewiza, którą Tadeusz Kotarbiński określił mianem DOBREJ ROBOTY.
W tamtych czasach, ówczesne władze PRL – u, próbowały to przesłanie zdewaluować
i sprowadzić do kolejnego, nic nie znaczącego sloganu. W skali kraju, bez wątpienia osiągnęły sukces, jednak głęboki, humanistyczny sens myśli profesora Kotarbińskiego,
w przypadku środowiska pedagogów przygotowujących mnie do zawodu sprawił, że mogłem dzięki nim podjąć próbę stawania się nauczycielem.

              Jedną z podstawowych zasad, jaką stopniowo odkrywałem ucząc się zawodu była zasada powinności względem dziecka i samego siebie. Jej istota sprowadzała i nadal sprowadza się do rzeczywistych, konkretnych działań, by każdy dzień pobytu dziecka w przedszkolu był dla niego przygodą, a dla nauczyciela poszukiwaniem i źródłem autentycznej satysfakcji. Myślę, że nie ma dla nauczyciela w przedszkolu gorszej sytuacji (za wyjątkiem, gdy dziecko płacze ze strachu lub bólu) jak ta, gdy mówi – „Proszę pana ja się nudzę”. Można oczywiście za wieloma autorytetami i ekspertami powtarzać, i przepisywać regułki,
definicje, opisy, i spekulacje bardziej lub mniej wiarygodnie, charakteryzujące sytuacje dziecka w wieku przedszkolnym, ale gdy odrzuci się tą pokusę, to cytowane stwierdzenie staję się swoistym pedagogicznym memento.

              Być może są nauczyciele, którzy od samego początku swojej pracy, konsekwentnie
i z pozytywnym skutkiem dokonują autoanalizy swoich zawodowych poczynań. W moim przypadku, tak nie było. Szczególnie w początkowym okresie, tak naprawdę byłem niemal przerażony i skutecznie szukałem pomocy, i rady szczególnie u jednej doświadczonej koleżanki. Bardzo szybko przekonałem się, że co innego jest znajomość teoretycznych założeń, bardzo dobre oceny w indeksie, a nawet wzorowo napisany konspekt zajęć, niż codzienna przedszkolna praktyka, bezlitośnie wymuszająca na nauczycielu efektywne działania w wymiarze np. 9 – ciu godzin wobec 30 – stu wychowanków. Jak swoista mantra wracało pytanie, co robić, by nie tylko opanować tą „gromadkę” pytań, życzeń, bardzo często sprzecznych i popadających w konflikt komunikatów, ale dać im i sobie satysfakcjonujące odpowiedzi w postaci skutecznych działań. Ta naszkicowana przedszkolna rzeczywistość, która towarzyszyła mi na początku pracy zawodowej, wymusiła we mnie intuicyjnego szukania w sobie czegoś, co można określić mianem potencjału.                                                                       W miarę szybko okazało się, że wcześniej podejmowane przeze mnie próby działań teatralnych w szkole średniej, mogą być i stawały się źródłem coraz lepszego,
i sprawniejszego pedagogicznego działania. Przystępując do pracy miałem naprawdę dobre przygotowanie metodyczne, brakowało mi jednak czegoś co sprawiło by, że na co dzień potrafiłbym skutecznie uwolnić się od ciążącej presji zrealizowania obowiązujących treści programowych, które szczególnie w tamtych czasach traktowane były, jako swoista biblia socjalistycznego nauczyciela. Szczegółowo planując tok działań edukacyjnych odkryłem
w sobie umiejętność improwizowania, wprowadzania działań artystycznych, dzięki czemu coraz skuteczniej udawało mi się uciekać od schematyzmu, rutyny, a przede wszystkim sprawiać, że moja praca i pobyt moich wychowanków zamieniał się w swoistą przygodę.               Na własny użytek „odkryłem”, że praca w przedszkolu sama w sobie, oprócz aspektu opiekuńczego, zapewnienia dziecku bezpieczeństwa w sferze fizycznej, emocjonalnej
i poznawczej, ma w sobie imamentnie wpisany pewien rys teatralizacji, i tylko od samego nauczyciela zależy czy będzie on rozwinięty, skutecznie modyfikowany, dając dziecku możliwość polisensorycznego – wielozmysłowego sposobu poznawania otaczającej rzeczywistości. To o czym piszę, oczywiście w najmniejszym stopniu nie powodowało,
że nadal szczegółowo i bardzo starannie planowałem działania edukacyjne, przywiązywałem wagę do właściwego toku metodycznego, na bieżąco wracałem do metodycznych opracowań i sugestii starszych koleżanek, jednak w coraz większym stopniu moim działaniom towarzyszyła swoboda, chęć szukania, improwizowania oraz podejmowania ryzyka. Nic
w moim przekonaniu nie sprzyja takim działaniom, jak teatr, a właściwie zabawa w teatr
z dziećmi w przedszkolu. Odkrywałem więc w sobie stopniowo predyspozycje, które być może na wyrost można nazwać reżyserskimi – artystycznymi. Teatr – czy w przypadku dzieci przedszkolnych zabawa w teatr, jest dla mnie formą spotkania – porozumienia i tworzenia nowych estetyczno – intelektualno – emocjonalnych jakości. Można starać się je osiągnąć tylko i wyłącznie na drodze ciągłych poszukiwań, i wzajemnego porozumienia.                             Kolejną predyspozycją, jaką stopniowo w sobie odkryłem, a w zasadzie wypracowałem, to umiejętność sprawnego komunikowania się z dzieckiem. Oczywiście uwarunkowana jest ona oprócz kompetencji językowych potrzebą, obdarzania dziecka, jak pięknie to określa pani prof. M. Łopatkowa - PEDAGOGIKĄ MIŁOŚCI. Nie wiem, jak
u innych nauczycieli, ale we mnie, ten proces dokonywał się stopniowo przybierając coraz bardziej świadomy i refleksyjny charakter, i mam nadzieję, że po trzydziestu trzech latach pracy zawodowej ciągle ma miejsce. W moim przekonaniu, działalność nauczyciela
w stosunku do dziecka w przedszkolu i poza nim, musi opierać się na autentycznej życzliwości, spolegliwości, i poszanowaniu godności dziecka. Dlatego w trakcie swojej pracy coraz bardziej świadomie staram się ich przestrzegać i realizować.

              Z tymi podstawowymi założeniami nierozerwalnie związane jest poczucie odpowiedzialności za dzieci, samego siebie oraz przyjęte i realizowane zadania. Zanim jednak nauczyciel określi swoje powinności wobec innych, powinien czuć się zobowiązany
do określenia powinności wobec siebie. Jasna i szczera musi być odpowiedź na pytania: Dlaczego jestem nauczycielem?, Co lubię w tym zawodzie?, Co daje mi najwięcej satysfakcji?, Czy dzieci są dla mnie„pełnymi ludźmi w małej skali”, jak dla doktora Janusza Korczaka, czy są tylko„zadatkiem na człowieka”?. Odpowiedzialny nauczyciel – moim zdaniem – musi angażować się w problemy swoich wychowanków. Jeśli dotyczą one niepowodzeń edukacyjnych, to szukanie ich ewentualnych przyczyn nauczyciel powinien zacząć od samego siebie. Pedagog, opiekun, wychowawca, nauczyciel zmuszony jest
do ciągłych poszukiwań, do dokonywania wyboru, podejmowania decyzji, za które odpowiada nie tylko przed władzami oświatowymi, rodzicami i dziećmi, ale także przed swoim własnym sumieniem.

Sądzę, że przed dziećmi nie należy niczego udawać, ukrywać. Mówienie prawdy, jest jedną z najistotniejszych zasad w zawodzie nauczyciela. Uczciwy nauczyciel, potrafi przyznać się, że czegoś nie wie lub popełnił błąd, że zajęcia z jego winy były nie udane lub zbyt pochopnie ocenił określoną sytuację czy zdarzenie. Takie odważne gesty stawiają nauczyciela po tej samej stronie, co wychowankowie, w gronie tych, którzy muszą się jeszcze czegoś nauczyć. W mojej pedagogicznej praktyce wielokrotnie zdarzyło mi się tak uczynić
i sądzę, że m.in. przez to stałem się w opinii dzieci bardziej„ludzki” i naturalny. Dążąc
do zachowania uczciwości wobec moich wychowanków starałem się być również sprawiedliwy, dbać o to, by konflikty rozpatrywane były z różnych punktów widzenia,
a wykroczeń nie pozostawiać bez komentarza.                                                                                    Moim zdaniem, utraconego zaufania nie da się tak łatwo odbudować, dlatego karygodnym jest zdradzanie przez nauczyciela powierzonych mu tajemnic, niedotrzymywanie obietnic, robienie złudnych nadziei. Warto wziąć to pod rozwagę, zanim się dziecku coś przyrzeknie. Wychowanek zawsze powinien czuć się bezpiecznie w pobliżu swojego wychowawcy i być przekonany, że u niego znajdzie wsparcie w trudnych sytuacjach oraz nigdy nie zostanie odesłany bez udzielania mu pomocy, że zostanie wysłuchany, nigdy nie będzie zdradzony, wyśmiany, że może bezwzględnie na nim polegać. Dziecko powinno czuć,
że jego opiekun jest godny zaufania, jest reprezentantem jego potrzeb i praw.

Rodzice oddając dzieci pod opiekę nauczyciela są przekonani, że przekazują
je w dobre ręce. Wierzą, że wychowawcy otoczą je ciepłem, stworzą wokół nich atmosferę wyrozumiałości, tolerancji, cierpliwości i empatii, że wszystkie dzieci będą traktować sprawiedliwie, i z szacunkiem. Ufają, że dziecku nikt nie wyrządzi krzywdy, że nie będzie
do niczego zmuszane oraz bez ograniczeń będzie mogło zaspokajać swe podstawowe potrzeby, że nikt nie będzie je wykorzystywał. Mają też nadzieję, spotkać w osobie nauczyciela fachowego doradcę, który zawsze życzliwie będzie z nimi współpracował dla dobra ich dzieci. Uważam, że rodzice mają prawo do błędów wychowawczych, a ich dzieci – prawo do niepowodzeń. Dlatego powinnością pedagoga jest nie krytyka, ale wsparcie
m.in. poprzez okazanie szacunku, zainteresowania i wysłuchania nurtujących ich problemów, celem doradzenia, jak mają je rozwiązywać. W rozmowie z rodzicami, nauczyciel powinien stworzyć odpowiedni klimat, w którym będą czuli się bezpiecznie i będą przekonani,
że powierzone nauczycielowi sprawy pozostaną tajemnicą.                                                                       Podstawowym warunkiem spełnienia oczekiwań rodziców jest uznanie podmiotowości dziecka, na które składa się poszanowanie jego godności, jako jednostki ludzkiej, przyznanie mu prawa do wolności słowa, wyznania, do uszanowania jego systemu wartości, do sprawiedliwego traktowania i oceniania. W mojej opinii, dobrze przygotowany do swego zawodu nauczyciel powinien być „spolegliwym” wychowawcą, życzliwym dzieciom partnerem. Poprzez osobistą kulturę, wrażliwość i takt, w delikatny sposób umie budzić, i wspierać ich autokreacyjne potrzeby, który konsekwentnie stymuluje samodzielne próby pokonywania trudności, podejmowania decyzji, i uświadamia, że za własne decyzje,
i działania, samemu należy ponosić konsekwencje. Wspieranie swoich podopiecznych w ich wielostronnym rozwoju uważam za podstawowe swoje zadanie. Opieram je przede wszystkim na wspomagającym towarzyszeniu dziecku, na współbyciu z wychowankiem, na pełnieniu roli przyjaznego obserwatora, który w razie konieczności może służyć radą, pomocą
i rzeczywistymi, opiekuńczo – edukacyjnymi działaniami.

              Sądzę również, że nauczyciel musi mieć w sobie samodyscyplinę, przejawiającą się opanowaniem. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach opiekun musi zachować tzw.„ zimną krew”, nie może dać się ponieść emocjom, zwłaszcza negatywnym, musi umieć panować nad wybuchami złości, nie może pozwolić sobie na tzw. „humory” i karanie wychowanków tylko, dlatego, że ma zły nastrój. Pod żadnym pozorem, nawet w sytuacji największego stresu nauczyciel nie może dopuścić się użycia fizycznej lub psychicznej przemocy wobec wychowanka.

              Skuteczne zdobywanie kompetencji wiem i umiem” przez dzieci w wieku przedszkolnym, jest możliwe głównie poprzez rozwój twórczych możliwości, przede wszystkim w trakcie zabaw, będących podstawową i najważniejszą formą dziecięcej aktywności. Zabawa, jak żadna inna forma aktywności pozwala dziecku w przedszkolu „odczytywać” każdą nową sytuację, odkrywać rzeczy, zjawiska, a także poznawać samych siebie, swoich rówieśników i dorosłych. Naturalna potrzeba wyrażania siebie w różnych formach ekspresji: werbalnej, muzycznej, ruchowej, plastycznej, sprawia, że zabawa jest dla dziecka rzeczywistością: wyjątkową, aktywizującą jego spontaniczną kreatywność i dającą możliwości rozwoju wrodzonych zdolności – z uwzględnieniem zróżnicowania ich potencjałów.                                                                                                                                                           Swoją rolę upatruję w towarzyszeniu i animowaniu działań inspirujących dziecko
w doborze zabaw, treści, i form aktywności. Taka postawa, moim zdaniem, umożliwia wychowankowi wyrażanie stosunku do świata, pozwala ujawnianiać zdolności
do przedefiniowania funkcji przedmiotów, oderwania pola percepcji od pola znaczeniowego oraz tworzenia czynnościowych metafor. Moje inspirujące działania w dotychczasowej pracy zmierzają do takiego organizowania rzeczywistości przedszkolnej, by każdy z wychowanków miał możliwość tworzenia unikatowych wartości w życiu swoim i swoich bliskich, znajdował radość odkrywania innych ludzi, nowych zjawisk, i przedmiotów, a w konsekwencji stawał się wrażliwym, i głębokim odbiorcą natury, i sztuki. W mojej ocenie można to osiągnąć jedynie poprzez dobór i stosowanie odpowiednich metod. Dlatego oprócz metod: przykładu, obserwacji, słownych, organizacji środowiska, w swojej dotychczasowej pracy preferuję metody czynnościowe wykorzystujące w naturalny sposób twórczą ekspresję ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin