Danielle Steel - Jej książęca wysokość.pdf
(
1370 KB
)
Pobierz
Steel Danielle - Jej ksiazeca wysokosc.rtf
Steel Danielle
Jej KsiąŜęca Wysokość
(H.R.H.)
PrzełoŜyły Alicja Skarbińska-Zielińska, Alicja Marcinkowska, Agata Kowalczyk
Moim ukochanym dzieciom,
Beatrix, Trevorowi, Toddowi, Nickowi, Samancie
Victorii, Vanessie, Maxxowi, śarze,
z gorącymi podziękowaniami i wyrazami miłości
za to, Ŝe jesteście tak wspaniałymi ludźmi,
z głęboką wdzięcznością za to, jacy jesteście dobrzy dla mnie,
jacy kochający i jak szczodrze obdarzacie mnie
swoim sercem i czasem.
Oby wasze losy biegły beztrosko i pomyślnie,
obyście odnaleźli radość, spokój i miłość
i oby spełniło się wam wszystko, o czym marzycie.
śyczę wam samych happy endów, wszelkich „długo i szczęśliwie”,
Ŝyczę wam przyjaciół, towarzyszy i małŜonków,
którzy będą was cenić niczym największy skarb,
będą was otaczać czułością, miłością i szacunkiem,
i dzieci tak wyjątkowych i cudownych jak wy sami.
Takie dzieci jak wy to największe błogosławieństwo.
Z najszczerszą miłością
Mama
Rozdział 1
Christianna stała w oknie swojej sypialni i patrzyła na zbocze wzgórza skąpane w ulewnym
deszczu. Obserwowała duŜego białego psa, ze zmierzwioną sierścią, zmokniętego jak kura, który
ochoczo kopał w błocie. Od czasu do czasu spoglądał na nią i merdał ogonem, po czym wracał do
kopania. Tego owczarka pirenejskiego ojciec podarował jej osiem lat temu. Wabił się Charles i pod
wieloma względami był jej najlepszym przyjacielem. Roześmiała się, patrząc, jak pognał za królikiem,
który zrobił szybki unik i zniknął. Charles zaszczekał rozczarowany i znów radośnie zaczął taplać się
w błocie, rozglądając się za czymś innym, za czym moŜna by pobiec. Bawił się doskonale, tak jak
Christianna, kiedy patrzyła na jego harce. Ostatnie dni lata wciąŜ były ciepłe. Wróciła do Vaduz w
czerwcu, po czterech latach college’u w Berkeley. Powrót był dla niej niemałym szokiem i jak na
razie najlepszą stroną pobytu w domu był właśnie Charles. Poza kuzynami w Anglii i Niemczech, i
znajomymi w całej Europie, miała tylko jego. śyła samotnie, w izolacji; zawsze tak było. I nie
spodziewała się, Ŝe zobaczy jeszcze przyjaciół z Berkeley.
Kiedy pies pognał w stronę stajni i zniknął jej z oczu, wybiegła z pokoju, Ŝeby się do niego
przyłączyć. Po drodze złapała nieprzemakalną kurtkę do końskiej jazdy i kalosze, w których czyściła
boks swojego konia, i zbiegła po schodach dla słuŜby zadowolona, Ŝe nikt jej nie zauwaŜył. Po chwili
była juŜ na zewnątrz i, ślizgając się w błocie, biegła za psem. Zawołała go; przybiegł takim pędem, Ŝe
o mało jej nie przewrócił. Machał ogonem, chlapał wodą i oparł o nią zabłoconą łapę, a gdy schyliła
się, Ŝeby go pogłaskać, podniósł łeb i polizał ją po twarzy. Roześmiała się, a pies znów pognał przed
siebie. Razem pobiegli konną ścieŜką; dziś i tak było za mokro na przejaŜdŜkę.
Kiedy pies zbaczał z drogi, wołała go; za kaŜdym razem wracał po chwili wahania. Zwykle
był karny, ale dziś biegał jak szalony i szczekał podniecony deszczem. Christianna bawiła się
równie dobrze. Po godzinie, trochę zadyszana, zatrzymała się wreszcie. Pies, zziajany, przystanął
przy niej. Ruszyła z powrotem na skróty i po pół godzinie wrócili w miejsce, z którego
wyruszyli. Oboje – pies i pani – byli zachwyceni spacerem i oboje byli tak samo zabłoceni i
rozczochrani. Długie jasne włosy kleiły się Christiannie do głowy, twarz miała mokrą, rzęsy
pozlepiane. Nigdy się nie malowała, chyba Ŝe spodziewała się, Ŝe będzie fotografowana. Miała
na sobie dŜinsy, które przywiozła z Berkeley – były pamiątką po utraconym Ŝyciu. Wspominała z
rozczuleniem kaŜdą chwilę z tych czterech lat spędzonych na Uniwersytecie Kalifornijskim.
Walczyła jak lwica, Ŝeby móc tam pojechać. Jej brat studiował w Oksfordzie, a dla niej ojciec
wybrał Sorbonę. Christianna upierała się jednak przy college’u w Stanach i ojciec, choć
niechętnie, w końcu ustąpił. Pobyt z daleka od domu oznaczał dla niej wolność; upajała się tam
kaŜdym dniem, a o powrocie w czerwcu, kiedy odbierze dyplom, myślała z niechęcią. W
Berkeley zawarła przyjaźnie, za którymi teraz tęskniła – były częścią innego Ŝycia, którego tak
bardzo jej teraz brakowało. Przyjechała do domu, by podjąć swoje obowiązki i robić to, czego od
niej oczekiwano – wziąć na swoje barki brzemię, które stawało się lŜejsze tylko w chwilach
takich jak ta, kiedy mogła pobiegać po lesie z psem. Bo poza tym, od dnia powrotu, czuła się jak
w więzieniu, jak ktoś skazany na doŜywocie. I nie mogła nikomu o tym powiedzieć, by nie wyjść
na niewdzięczną za to wszystko, co miała. Ojciec był dla niej bardzo dobry. Odkąd wróciła ze
Stanów, bardziej wyczuwał, niŜ dostrzegał jej smutek, ale nie mógł nic poradzić. Oboje wiedzieli
doskonale, Ŝe jej dzieciństwo i wolność, jaką cieszyła się w Kalifornii, minęły bezpowrotnie.
Kiedy dotarli do końca ścieŜki, Charles spojrzał na swoją panią, jakby chciał spytać, czy
naprawdę muszą juŜ wracać.
– Wiem
–
powiedziała cicho Christianna, głaszcząc go. – Ja teŜ nie chcę wracać. – Deszcz
łagodnie obmywał jej twarz; nie przeszkadzało jej, Ŝe jest zupełnie mokra, Ŝe z jej jasnych
włosów kapie woda. Nieprzemakalna kurtka dobrze ją chroniła. Spojrzała na swoje zabłocone
kalosze i na psa, który najwyraźniej teŜ nie miał nic przeciwko temu, Ŝeby moknąć. Roześmiała się;
trudno było uwierzyć, Ŝe brązowoszary od błota pies tak naprawdę jest biały.
Potrzebowała wysiłku fizycznego tak jak on. Charles spojrzał jej w oczy i zamerdał ogonem; w
końcu bardziej godnym krokiem szli do domu. Christianna miała nadzieję, Ŝe uda jej się przemknąć
tylnym wejściem, ale przemycić Charlesa w tak opłakanym stanie było o wiele trudniej. Nie mogła
zabrać go na górę tak brudnego; musiała przejść przez kuchnię. Rozpaczliwie potrzebował kąpieli po
tym błotnym spacerze.
Cichutko nacisnęła klamkę drzwi kuchennych z nadzieją, Ŝe nikt jej nie zauwaŜy, ale gdy tyko
je otworzyła, wielki zabłocony pies wskoczył do środka i rozszczekał się radośnie. To by było na
tyle, jeśli chodzi o dyskrecję. Christianna uśmiechnęła się i spojrzała przepraszająco na znajome
twarze. Ludzie pracujący u ojca zawsze byli dla niej mili; czasami Ŝałowała, Ŝe nie moŜe juŜ
posiedzieć sobie z nimi, ciesząc się ich towarzystwem i przyjazną atmosferą, jak wtedy gdy była
mała. Ale te czasy teŜ juŜ minęły. SłuŜba nie traktowała jej juŜ tak jak wtedy, kiedy ona i Friedrich
byli dziećmi. W te wakacje Christianna skończyła dwadzieścia trzy lata. Friedrich był o dziesięć lat
starszy, przez najbliŜsze pół roku miał podróŜować po Azji.
Charles wciąŜ szczekał i energicznie otrząsał się z wody; ochlapał błotem wszystkich dokoła.
Christianna na próŜno usiłowała go uspokoić.
– Bardzo przepraszam – powiedziała. Tilda, kucharka, wytarła twarz fartuchem, pokręciła
głową i dobrodusznie uśmiechnęła się do dziewczyny, którą znała od urodzenia. Skinęła na
chłopaka, który podszedł szybko, Ŝeby zabrać psa. – Okropnie się ubrudził. – Christianna uśmiechnęła
się, Ŝałując, Ŝe nie moŜe sama wykąpać Charlesa. Lubiła to robić, ale było mało prawdopodobne, Ŝeby
jej pozwolono. Charles zaskomlał Ŝałośnie w drodze do drzwi. – Chętnie go wykąpię... – zaczęła, ale
psa juŜ nie było.
– CóŜ znowu, proszę pani. – Tilda, zmarszczyła brwi. Czystym ręcznikiem wytarła twarz
Christianny. Kiedyś kucharka zbeształaby ją i powiedziała, Ŝe wygląda gorzej niŜ jej pies. – Czy zje
pani obiad? – Christianna nawet o tym nie pomyślała. Pokręciła głową. – Pani ojciec jest jeszcze w
jadalni. Dopiero skończył zupę. Mogę podać coś dla pani. – Christianna zawahała się, ale w końcu
skinęła głową.
Nie widziała się z ojcem cały dzień, a zawsze cieszyły ją te spokojne chwile, które mogli spędzić
razem, kiedy nie pracował i miał kilka minut dla siebie. Nie zdarzało się to często. Zwykle otaczali go
urzędnicy państwowi i wiecznie spieszył się na jakieś spotkanie. Samotny posiłek, a tym bardziej
posiłek z córką, był dla niego prawdziwym świętem. A i ona ceniła sobie czas spędzony z ojcem. Tylko
dla niego wróciła bez protestu z Berkeley. Nie miała wyboru, choć wolałaby pójść na studia
magisterskie, byle tylko zostać w Stanach. Ale nie ośmieliła się o to prosić. Wiedziała, Ŝe odpowiedź
brzmiałaby „nie”. Ojciec potrzebował jej w domu. I wiedziała, Ŝe musi być podwójnie
odpowiedzialna, bo jej brat nie ma pojęcia, co to odpowiedzialność. Gdyby Friedrich zechciał wziąć
na siebie choćby własne obowiązki, zdjąłby część cięŜaru z jej barków. Ale na to nie było nadziei.
Zostawiła kurtkę na wieszaku przy kuchennych drzwiach i zdjęła kalosze. Były mniejsze niŜ inne
stojące tam pary butów. Miała maleńkie stopy i sama była drobna, niemal filigranowa. Brat często
Ŝartował, Ŝe w butach na płaskim obcasie wygląda jak mała dziewczynka, zwłaszcza z długimi jasnymi
włosami, które teraz zwisały jej na plecach jak mokre strąki. Miała drobne, delikatne dłonie, doskonałą
figurę – zupełnie nie dziecięcą, choć bardzo szczupłą, moŜe nawet zbyt szczupłą. Jej twarz była jak
kamea; mówiono, Ŝe jest bardzo podobna do matki i tylko trochę do ojca, po którym odziedziczyła
jasną karnację. I ojciec, i brat byli wysocy. Matka Christianny była drobna jak córka. Zmarła, kiedy
Christianna miała pięć lat, a Friedrich piętnaście. Ojciec nie oŜenił się po raz dragi. Christianna pełniła
obowiązki pani domu i ostatnio nieraz występowała u boku ojca na waŜnych kolacjach czy
przyjęciach. Tego od niej oczekiwano i choć nie lubiła tej roli, wypełniała z miłością – dla niego.
Zawsze byli sobie bliscy. Ojciec zdawał sobie sprawę, jak trudno jest jej dorastać bez matki i mimo
licznych obowiązków starał się być dla niej i ojcem, i matką, choć nie zawsze było łatwe zadanie.
Christianna wbiegła po schodach dla słuŜby, w dŜinsach, swetrze i skarpetkach. Trochę
zadyszana wpadła do pokoju kredensowego, skinęła głową lokajom i wśliznęła się do jadalni. Ojciec
siedział sam przy wielkim stole; w okularach, z powaŜną miną ślęczał nad stertą dokumentów. Nie
usłyszał, Ŝe weszła. Gdy w milczeniu usiadła na krześle obok niego, uniósł głowę i się uśmiechnął.
Widok córki zawsze sprawiał mu przyjemność.
– Co zrobiłaś, Cricky? – Nazywał ją tak, odkąd była małą dziewczynką. Pogłaskał ją po głowie,
gdy pochyliła się, Ŝeby go pocałować, i zauwaŜył mokre włosy. – Wychodziłaś na deszcz. Jeździłaś
konno w taką pogodę? – Martwił się o nią bardziej niŜ o Freddy’ego. Christianna zawsze była tak
delikatna, wydawała się taka krucha. Po śmierci Ŝony, która zmarła na raka osiemnaście lat temu,
traktował córkę jak bezcenny skarb podarowany im w chwili jej narodzin. Była tak podobna do matki.
W dniu ślubu jego zmarła Ŝona miała dokładnie tyle lat, co Christianna teraz. Była Francuzką, w jej
Ŝyłach płynęła krew ksiąŜąt Orleanu i Burbonów – królewskich rodów, które władały Francją przed
rewolucją francuską. Christianna była potomkinią królów po kądzieli i po mieczu. Przodkowie ojca
byli Niemcami, choć miał teŜ kuzynów w Anglii. Jego ojczystym językiem był niemiecki, lecz z
matką Christianny rozmawiał zawsze po francusku, a ona mówiła równieŜ po francusku z dziećmi.
Gdy umarła, nadal mówili w domu w tym języku przez wzgląd na jej pamięć. We francuskim
Christianna czuła się najswobodniej, choć znała teŜ niemiecki, włoski, hiszpański i angielski. Jej
angielski poprawił się podczas lat spędzonych w Kalifornii i teraz mówiła płynnie.
Plik z chomika:
soniusia0
Inne pliki z tego folderu:
Danielle Steel - Jej książęca wysokość.pdf
(1370 KB)
Danielle Steel - Lustrzane odbicie.pdf
(1378 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin