Odcinek 71
-No, więc jak będzie, zrobicie to dla mnie?- Zapytał błagalnym głosem patrząc na dwie zszokowane nastolatki patrzące na niego jak na wariata
-Nie- odpowiedziała bez namysłu brunetka
-Mati co ty bredzisz, ja mam zamiar mu pomóc- protestowała blondynka
-Nie pomożemy mu. Pomożemy wam- powiedziała radośnie spoglądając na załamanego słowem „nie” chłopaka.
-Ale mnie wystraszyłaś, nie rób tego więcej, jesteście mi potrzebne, bez was o ja sobie mogę… a właściwie to bez was to ja nic nie mogę- powiedział załamany.
-I bardzo dobrze, bo nie wiem czy wiesz, ale faceci są po to żeby być uzależnionymi od swoich dam.
-Ależ ja bardzo chętnie się uzależnię od mojej damy, tylko mi pomóżcie!
-Ta to my już pójdziemy, mamy sporo pracy- blondynka ciągnęła koleżankę do wyjścia
-A i jeszcze jedno, to tajemnica!
- A czy my wyglądamy na Javiera żeby nas uświadamiać w podstawowych sprawach?
-No właściwie nie.
-A no właśnie, to my już uciekamy, jeden dzień to strasznie mało czasu, długa noc przed nami.
Dziewczyny chciały opuścić dom niezauważone, ale było to trudne zwarzywszy na to ze Any czatowała na nie w salonie alby dowiedzieć się co planuje Martin i czemu ona jeszcze o tym nie wie.
-My już musimy iść- krzyknęły z przedpokoju i czym szybciej biegły w stronę drzwi
-Zaraz a wy gdzie? Co on wam mówił, tylko pamiętajcie ze jesteśmy przyjaciółkami!
-Bredził coś o urodzinach Javiera, ale my i tak mamy własny pomysł na tą imprezę, lecimy pa Kochana.
Gdy były już na chodniku odetchnęły z ulgą.
-O matko!- przeraziła się blondynka
-Co? Nie mów że zostawiłaś coś w środku? Ja nie wracam, przecież wiesz ze nie umiem jej okłamywać.
-Nie o to chodzi! A jak Javier wygada się że urodziny ma w lutym?
-No fakt, jemu powierzyć tajemnice to lepiej od razu podać wiadomość do ogólnych informacji.
-Lepiej zadzwońmy do Alexa, niech go zaknebluje.
Gdy chłopak skończył rozmawiać przez telefon jego oczy trudno było porównać do czegokolwiek, ani do pięciozłotówki ani do niczego innego, z przerażenia one były gigantyczne. Zapytacie pewnie, dlaczego był przerażony, przecież uciszanie przyjaciela to dla niego dzień powszedni, ale miła się, czego bać! Ana i Javier rozmawiali właśnie o wymarzonym prezencie urodzinowym chłopaka. Gdy już osobnik siedzący obok dziewczyny miał z wielkim uśmiechem na twarzy powiadomić ja, że urodzin się 29 lutego, do pokoju wszedł Martin.
-To jest moja szansa- pomyślał Alex i zaczął zwijać się z bólu
-O matko on chyba rodzi- wrzeszczał jak opętany Javier
-Alex co ci jest- pytał przerażony Martin
-Chłopiec czy dziewczynka?- to oczywiście było pytanie zadane przez Jakiego
-To ob..- nie dokończył ponieważ przerwał mu kolega
-Słyszeliście oboje, będą bliźniaki- powiedział szczęśliwy
-Obiad kretynie! Chłopaki wyjdźmy na dwór, może mi się lepiej zrobi.
-To dobry pomysł- powiedział Gomez biorąc chłopaka pod rękę
-To znaczy że nie będzie dzieci- pytał sam siebie Javier człapiąc za chłopakami
Gdy panowie wyszli na świeże powietrze ich przyjaciel doznał cudownego ozdrowienia.
-Stary co ty wyprawiasz?- pytał zdziwiony sytuacją Martin
-No jakby to powiedzieć… pomyślmy… ja tak już wiem. Ratuje twoje sprawy!
-Co ty bredzisz, ta kaczka ci zaszkodziła chyba, masz gorączkę!
-Nie mam żadnej gorączki a o tym czymś to nawet mi nie wspominaj, ja nie wiem jak ja przeżyje z moim aniołkiem resztę życia jak ona tak koszmarnie gotuje, będę musiał całe życie mieszkać z mamusią- powiedział podłamany
-Oj nie przejmuj się, może takich umiejętności nabywa się z wiekiem i dojrzałością a po paru latach dzisiejszy posiłek będzie tylko miłym wspomnieniem.
-Wspomnienie? Miłym? Z wiekiem? Stary to raczej tobie zaszkodził ten węgiel.
-Sory denerwuje się jutrem, no, ale może naprawdę takie umiejętności przychodzą z wiekiem.
-Ta jasne a matka twojej dziewczyny jest ego najlepszym dowodem- powiedział z wyczuwalna ironią.
-To tak, więc zostaje ci tylko mieszkanie do końca życia z mamusia albo zmień sobie dziewczynę.
-WIESZ CHYBA MASZ RACJĘ! Ale dosyć o mnie, wyciągnąłem was z domu żeby Javier nie wydał nas.
-Ej przecież byłem grzeczny, chciałem ja tylko uświadomić, że jeszcze za wcześnie żeby kupowała mi prezent urodzinowy, czy to zbrodnia?
-Właśnie czy to zbrodnia?- spytał Martin przytulając plączącego kolegę który nadal nie doszedł do siebie po traumatyczne informacji że Alex jednak nie robi i nie zostanie wujkiem.
-Martin robisz się coraz głupszy, to przez bliskie kontakty z tym osobnikiem- tu wskazał palcem, na Jakiego który właśnie wycierał nosem o nowa bluzkę Gomeza
-Nic nie rozumiem!
-To może i lepiej, myślenie obaj zostawcie mi, a wy się zajmijcie czymś niegroźnym, co nie spowoduje katastrofy nawet jeśli wspólnymi siłami to spieprzycie. Proponuje żebyście poszli do domu i zasnęli, w śnie jesteście nie szkodliwi.
-To wykluczone, mam masę spraw do załatwienia, sam wiesz, że dziewczyny pokłócą się o kolor lub fason i wyjdzie na to ze i tak sami będziemy musieli wszystko zrobić- denerwował się Martin
-No racja, one podejdą do tego emocjonalnie, mam nadzieje, że się nie pobiją o długość. Ale ty Javier lepiej idź spać
-O nie, ja też chce pomóc.
-Wiedziałem, że nie może być zbyt pięknie- mruknął pod nosem Alex. Dobra Martin dam mu jakiś czasochłonne zajęcie, które nie zniszczy całości.
-Spoko, będę go miał na oku, dobra każdy wie co ma robić, spotykamy się wszyscy o 20 u mnie, tylko postarajcie się, liczę na was.
sylwia2805