Miss Arizona 21.pdf

(189 KB) Pobierz
Microsoft Word - Miss Arizona 21
A UTOR : D OMIOLE ã HTTP :// CHOMIKUJ . PL / DOMIOLE
232889710.001.png
Rozdział 21
Wychodząc z sali Edwarda w piątek, myślałam o tym, w co się wpakowałam.
Cały tydzień, dzień w dzień, wszystko wyglądało tak samo. Rutyna, w którą
wpadłam zaczynała mnie przeraŜać.
Zawsze wstawałam rano i szłam na zajęcia. Po nich kierowałam się od razu do
Edwarda, skąd zawsze wychodziłam przed zakończeniem dnia. Nie wiem, czy
chciałam udowodnić sobie, Ŝe mogę to robić, czy moŜe chciałam pokazać to
Jake’owi, ale robiłam to zawsze, przekonując samą siebie, Ŝe tak jest lepiej.
Nie jestem pewna, czy chciałam, Ŝeby moje Ŝycie tak wyglądało.
Poczułam, Ŝe ktoś łapie mnie za rękę, jednocześnie wybudzając z moich myśli i
odwróciłam się, napotykając wzrok Alice. Mimowolnie się uśmiechnęłam,
patrząc na jej radosną sylwetkę i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie
widziałam jej przez cały tydzień.
Hej – powiedziałam radosnym tonem, ściskając ją i słysząc jej zdziwiony
chichot. Sama byłam trochę zaskoczona. To w końcu nie ja byłam tą, która
rzuca się na ludzi, gdy tylko ma okazję. Jednak wtedy nie bardzo mnie to
obchodziło.
Bella! – wykrzyknęła uradowana i mogłabym przysiąść, Ŝe usłyszałam
westchnienie ulgi.
Puściłam ją, wycofując się nieco i wpatrując się w nią wyczekująco.
Co się stało, Al? – zapytałam.
Gdzie byłaś cały tydzień? – odezwała się, ignorując zupełnie moje pytanie. –
Musimy się przygotować.
Zanim zdąŜyłam zareagować, Alice ciągnęła mnie w stronę wind i po chwili
jechałyśmy juŜ na moje piętro.
Na co? – zapytałam.
~ 2 ~
232889710.002.png
Jak to na co? – zapytała, lekko zirytowana. Uniosłam na nią brwi, starając
sobie przypomnieć, czy był to jakiś waŜny dzień, ale w końcu potrząsnęłam
głową w geście poraŜki.
PoŜegnalna impreza! – wykrzyknęła, podskakując lekko.
WciąŜ wpatrywałam się w nią, nie wiedząc o co chodzi.
PoŜegnalna impreza?
PoŜegnalna impreza? – zapytałam, a Alice zaczęła entuzjastycznie kiwać
głową.
Nie mogę uwierzyć, Ŝe zapomniałaś! – zawołała, gdy drzwi windy się
otworzyły i wyciągnęła mnie za zewnątrz. Zrównałam się z nią, chcąc słyszeć,
co mówi. –Wszyscy tam będą!
Alice spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
Bella, dosłownie wszyscy – powiedziała, akcentując ostatni wyraz, a ja
spojrzałam na nią, unosząc brwi i zastanawiając się, o co jej chodzi.
Kogo w ogóle Ŝegnamy? – zapytałam, ignorując jej dziwną wypowiedź i
otwierając drzwi mojego pokoju. Alice od razu weszła do środka, wpychając
mnie ze sobą i zamykając drzwi.
W niedzielę odpadnie dwadzieścia pięć kandydatek – powiedziała spokojnie. –
A poniewaŜ nikt nie wie jeszcze, które odpadną, Ŝegnamy wszystkich.
Zaśmiałam się lekko i pokręciłam głową z niedowierzaniem, opadając na łóŜko.
Jestem pewna, Ŝe to nie będziemy my – odezwała się znowu Al. – Ale tak czy
inaczej, będzie świetna zabawa!
Uśmiechnęłam się do niej, patrząc jak buszuje w mojej szafie. Cieszyłam się na
noc, spędzoną w towarzystwie jej i Rose. Naprawdę był to dobry sposób, by
przerwać tą bezsensowną rutynę, w którą się wplątałam i zapomnieć o
zbliŜających się eliminacjach.
Przygotowywania do wieczoru zajęły Alice duŜo czasu. Siedziałyśmy w moim
pokoju, rozmawiając swobodnie, gdy Al zakręcała moje włosy na lokówkę lub
próbowała namówić mnie na zbytnio krótką sukienkę. Wywracałam tylko na nią
~ 3 ~
oczami, ale tak naprawdę cieszyłam się, mogąc znów z nią być. Nie zdawałam
sobie sprawy z tego, jak bardzo mi jej brakowało.
Gdzie jest Rose? – zapytałam, gdy byłyśmy juŜ gotowe do wyjścia, a Rosalie
wciąŜ nie było.
DojeŜdŜa sama – powiedziała Alice. – Musiała wyjść na miasto, a ja nie
mogłam zostawić cię samej.
Uśmiechnęłam się do niej i wyszłyśmy na korytarz, pokonując tą samą drogę, co
pół dnia temu i kierując się do garaŜu. Jasper, na szczęście, stał tam, gdzie
zwykle i znowu się uśmiechnęłam, widząc jego zdziwione spojrzenie.
Alice podbiegła do niego, rzucając mu się na szyję i całując go mocno, a ja
stanęłam, wpatrując się w nich z uniesionymi brwiami. Zaniemówiłam,
obserwując jak chochlik odrywa się od mojego przyjaciela, by zaśmiać się
dźwięcznie i spojrzeć znowu na mnie.
Jak duŜo mnie ominęło? – zapytałam ze śmiechem, podchodząc do Jaspera i
całując go w policzek.
Nie duŜo – zachichotała Alice, wskakując na tylne siedzenie.
Więc dlaczego nie widziałem cię cały tydzień? – zapytał Jazz z
wszystkowiedzącym uśmieszkiem.
Wiesz dlaczego – szepnęłam. – Opowiem ci później.
Jazz zaśmiał się, otwierając mi drzwi, a ja wsiadłam na siedzenie obok Alice,
która juŜ zaczęła opowiadać o tym, jak to się stało, Ŝe ona i Jasper w końcu są
razem.
Droga do klubu była stosunkowo krótka, ale Alice nie przestała mówić nawet na
chwilę. Gdy zajechaliśmy pod klub, chciała wciągnąć Jaspera do środka, ale on
odmówił. Znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, Ŝe nie czułby się tam
komfortowo i rozumiałam go. Uśmiechnęłam do niego jeszcze raz, zanim
obydwie weszłyśmy do klubu.
W środku było ciemno, kolorowe światła odbijały się od ścian i sylwetek
bawiących się ludzi, gdy przemierzałyśmy szerokość pomieszczenia, by
przedostać się do baru. Alice zamawiała nam drinki, gdy ja zaczęłam rozglądać
~ 4 ~
się dookoła, napotykając wiele znajomych twarzy, ale nigdzie nie widziałam
Rosalie.
Kątem oka zauwaŜyłam ognistorude włosy i zerknęłam w tamtym kierunku
jeszcze raz, spostrzegając Victorię, tańczącą na środku parkietu. Poruszała się w
swojej perfekcyjnie dobranej sukience, która idealnie podkreślała jej walory.
Patrząc na nią, nie dziwiłam się, dlaczego została Miss. Była piękna, pełna
wdzięku, gracji i w pełni zasługiwała na tytuł.
Zerknęłam na chwilę na jej partnera, chcąc rozpoznać szczęśliwca, który z nią
tańczył i mignęła mi przed oczami brązoworuda czupryna. Moje oczy
automatycznie się rozszerzyły, gdy spoglądałam na Edwarda tańczącego przy
niej. Wpatrywałam się w jego idealne ciało, by po chwili znów przenieść wzrok
na Victorię. Przez chwilę przeskakiwałam spojrzeniem między nimi, aŜ w końcu
zamknęłam oczy i odwróciłam się w stronę Alice, która znowu patrzyła na mnie
podejrzliwie.
Co znowu? – zapytałam zirytowana, wywracając oczami.
Wkrótce się dowiesz – odparła z uśmiechem, wyciągając w moją stronę
szklankę z niebieskim płynem.
Nie idę! – powiedziałem stanowczo, wpatrując się w niebieskie oczy kobiety,
stojącej przede mną.
Oczywiście, Ŝe idziesz – powiedziała, śmiejąc się głośno. – Wszyscy tam będą.
Wywróciłem oczami na jej argument. Czy to, Ŝe będą tam wszyscy naprawdę
było sensownym powodem?
Nie mam kogo Ŝegnać – odparłem swobodnie. – Będę bardziej niŜ
zadowolony, gdy połowa z nich wróci do domu.
Teraz to Victoria wywróciła oczami, uderzając mnie lekko w ramię.
JeŜeli nie dla nich, chodź dla mnie – powiedziała.
~ 5 ~
232889710.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin