55[1].pdf

(240 KB) Pobierz
Microsoft Word - 55.doc
ISSN 1505-0890
OPOKA
W KRAJU 55(76)
Kórnik grudzień 2005
Wydawnictwo seryjne, ukazujące się w nieregularnych odstępach czasu
pod redakcją Macieja Giertycha
Adres: ul. Parkowa 19/8, 62-035 Kórnik
Gloria in excelsis Deo et in terra pax hominibus bonae voluntatis. Z okazji Świąt
Narodzenia Pańskiego i zbliżającego się Nowego Roku składam wszystkim
czytelnikom Opoki w Kraju jak najlepsze życzenia pomyślności w życiu osobistym
i łaski wsparcia Nowonarodzonego we wszelkich działaniach na niwie społecznej,
zawodowej i prywatnej.
Rząd Marcinkiewicza
Zdarzyła się rzecz, której nikt nie przewidywał. Powstał rząd prawicowy.
Zwycięstwo prawicy w wyborach nie było dla mnie niespodzianką. Jest oczywiste, że
Polacy mają dosyć rządów liberałów i niewiele się od nich różniących
postkomunistów. Ostatnie 16 lat to konsekwencja nieszczęsnych dla Polski decyzji
„Okrągłego Stołu”. Ten tak radośnie reklamowany kompromis był w rzeczywistości
zabezpieczeniem trwania PRL-owskiej nomenklatury przy głównych elementach
władzy. Kontroluje nadal służby specjalne, wymiar sprawiedliwości, media i majątek
państwowy, którego prywatyzacja stała się dlań źródłem nielegalnych dochodów.
Jedynie w sferze polityki był kompromis polegający na wymiennym oddawaniu
władzy, a to liberałom, a to postkomunistom. Zanosiło się na to, że będziemy mieli
dalszy ciąg tego samego scenariusza. Zapowiadana koalicja PO-PiS miała być w
rzeczywistości powtórką z AWS-u. PiS miał dostarczyć prawicowy elektorat, a PO
miało rządzić, czyli miało być tak, jak w rządzie Buzka, w którym ZChN dał się
podporządkować Unii Wolności. Taka perspektywa była nie do zaakceptowania przez
środowiska narodowe i stąd Liga Polskich Rodzin przygotowywała się do roli
opozycji.
Stało się jednak inaczej. Wyraźnie wygrała opcja narodowo-katolicka. Możemy
żałować, że to nie LPR okazał się głównym reprezentantem tej opcji, ale z faktu jej
zwycięstwa musimy się cieszyć. W ramach kampanii wyborczej PiS zdecydowanie
przesunął się na prawo, by zgarnąć elektorat prawicowy. Sukces tej operacji zaskoczył
wszystkich, nawet jej autorów. PiS wygrał wybory do Sejmu, Senatu i prezydenturę.
Platforma Obywatelska została zredukowana do roli słabszego partnera. Nie była w
stanie pogodzić się, że najważniejsze resorty nie jej przypadną. Pamiętamy, jaką rolę
1
116946964.001.png
w AWS odgrywali tacy działacze UW jak Geremek (min. spraw zagranicznych),
Balcerowicz (min. finansów), Onyszkiewicz (min. obrony narodowej), Kułakowski
(główny negocjator z Unią Europejską) itd. Otóż ten scenariusz był już nie do
powtórzenia. Do ostatka PiS próbowało zmontować koalicję z PO, ale na zasadzie
podrzędności PO wobec PiS. Na to zgody środowisk liberalnych nie było i to mimo
tego, że PiS starał się poobsadzać kluczowe stanowiska osobami, które w zamierzeniu
PiS-u miału podobać się PO. Te osoby to Stefan Meller były ambasador we Francji z
nominacji Geremka, Radosław Sikorski kiedyś wiceminister przy Geremku, Teresa
Lubińska działaczka Unii Wolności, pisująca do Gazety Wyborczej , Ludwik Dorn
kiedyś związany z KOR-em, prof. Zbigniew Religa, w wyborach popierający PO i
Donalda Tuska, a na dodatek deklarujący, że nie wierzy w życie pozagrobowe,
Grażyna Gęsicka reprezentująca PO w negocjacjach koalicyjnych, Andrzej Mikosz,
dyrektor międzynarodowej kancelarii prawnej, Janusz Kaczmarek członek Rotary
Club Gdynia itd. Nic to nie pomogło. PO nie godziła się na inną rolę, niż rozdającego
karty.
Nie mogąc liczyć na poparcie PO dla swego rządu, premier Marcinkiewicz
podjął rozmowy z innymi partiami zasiadającymi w nowym Sejmie: z Samoobroną,
LPR i PSL. Dla nas sprawa była prosta. Wiele z nominacji ministerialnych nam się nie
podoba, ale rząd może liczyć na nasze poparcie, póki będzie się trzymał programu
narodowo-katolickiego, którym PiS afiszował się w kampanii wyborczej. Na pewno
dla Polski będzie lepiej, gdy rząd będzie realizował program bliski naszego, a nie
program liberałów. Mimo więc tego, że rząd był układany pod sojusz z PO, jest
nadzieja, że to jednak program premiera Marcinkiewicza i PiS-u będzie realizowany, a
nie program PO. Gdy będzie próbował ponownie zbliżać się do PO, spotka się ze
sprzeciwem LPR. Już sprawa prywatyzacji elektrowni „Dolna Odra” była tego
sygnałem.
łośną się stała sprawa „becikowego”, postulatu LPR w zamian za poparcie
rządu Marcinkiewicza. Dlaczego to dla nas takie ważne? Otóż w swoim programie
prorodzinnym PiS obiecywał wydłużenie urlopów macierzyńskich, zaliczenie ich do
czasu pracy przy wyliczaniu emerytury, ulgi podatkowe dla wielodzietnych itd. To jest
wszystko pomoc dla matek pracujących zarobkowo. Tymczasem chodzi nam o taką
pomoc rodzinie, która objęłaby również kobiety żyjące na wsi, kobiety bezrobotne, a
także te, które świadomie zrezygnowały z pracy zarobkowej na rzecz prowadzenia
domu. To te właśnie kobiety mają więcej dzieci i to do nich głównie adresowana jest
pomoc w postaci zasiłku poporodowego. Wycofywanie się z obietnic w sprawie
becikowego, też jest sygnałem dla nas, że z postulatami LPR rząd liczyć się nie
będzie. Nasze poparcie może wnet się skończyć.
Co to jest program narodowo-katolicki?
Bracia Kaczyńscy wywodzą się z nurtu określanego jako piłsudczykowski,
sanacyjny czy niepodległościowy. Uważają Piłsudskiego za „najwybitniejszego
polskiego męża stanu XX wieku”. Skąd więc nadzieje, że ich władza w Polsce będzie
polegała na realizowaniu programu narodowo-katolickiego, tradycyjnie wiązanego z
endecją, czyli z formacją najsilniej Piłsudskiemu przeciwną? Nadzieja pochodzi z
2
tego, że dostali poparcie narodowo-katolickiego elektoratu i nie chcąc go stracić, będą
musieli pod ten elektorat ustawiać realizowany program. Postawmy sprawę jasno.
Jeżeli zdradzą ten elektorat, to wylądują jak AWS na śmietniku historii. Wygląda na
to, że mają tego świadomość. Mogą albo ten program realizować, albo
podporządkować się liberałom. Tertium non datur . Na to, by podporządkowali sobie
liberałów zgody nie było i nie będzie. Czy to oznacza, że podporządkowali sobie
narodowców? Też nie. Pożyczyli od narodowców program i potrzebują ich poparcia,
by go realizować. To poparcie będzie, ale tylko dopóty, dopóki będą go realizować.
Można by zapytać, co się kryje pod pojęciem „program narodowo-katolicki”.
Dziś to sformułowanie stało się modne z okazji powstania rządu Marcinkiewicza, ale
przecież nie dla wszystkich jest jasne, o co chodzi. Zacząć trzeba od wyjaśnienia, że
nie jest to kwestia takiej, czy innej lustracji, jakiejś formy ściągania podatków, jakiejś
reformy administracji, jakiejś prywatyzacji czy nacjonalizacji, wspierania dużych czy
małych przedsiębiorstw itd. To są wszystko szczegóły, o których można i trzeba
dyskutować, ale istotą nie jest przyjęte rozwiązanie tylko cel, któremu ono ma służyć.
Wychodzić trzeba z myślenia rodzinnego. Naród to wielka rodzina. W rodzinie
trzeba równocześnie myśleć o wszystkich i o wszystkim. O dzieciach, o małżonkach, o
rodzeństwie, o dziadkach..., o bycie materialnym, o wykształceniu, o zdrowiu, o
pobożności, o higienie, o manierach. Na wszystko musi starczyć czasu, sił i środków.
Posiadane siły, środki i czas tak trzeba dzielić, żeby o niczym i nikim nie zapomnieć,
roztropnie, sprawiedliwie, sumiennie, po gospodarsku. W każdej normalnej rodzinie
jakoś sobie z tym wszystkim dajemy radę. Tak samo w Narodzie. O wszystkich
Polakach i o wszystkich polskich sprawach trzeba myśleć równocześnie. Oznacza to
ciągłe weryfikowanie i aktualizowanie programu, stosownie do zaistniałej sytuacji, do
konkretnych pojawiających się potrzeb.
W programie narodowo-katolickim podmiotem wszelkich rozważań musi być
cały Naród, jego dobro, dzisiaj i w przyszłości. A więc nie chodzi o interes jakiejś
warstwy społecznej, jakiejś dzielnicy, orientacji politycznej czy grupy zawodowej, ale
o interes wszystkich Polaków, zarówno tych, żyjących w kraju jak i tych, rozsianych
po całym świecie. Rząd, który koncentruje się na wybiórczym załatwianiu interesów
tylko części Narodu, zantagonizuje sobie pozostałe. Przy każdej decyzji widzieć trzeba
interesy różnych środowisk, przewidując jednocześnie: komu dana decyzja pomoże, a
komu zaszkodzi. Wszystkie muszą być włączone w proces decyzyjny i wypracowany
kompromis musi wynikać z konieczności ustępstw ze wszystkich stron.
Program narodowy musi być oparty wyłącznie na ocenie tego, co jest dobre dla
Polski. Innymi słowy nie można się oglądać na to, co o tym sądzą za granicą. Wszelkie
sugestie, zalecenia, dyrektywy czy naciski, płynące z zagranicy, nie mają na względzie
naszych interesów, a więc w ogóle nie należy ich brać pod uwagę przy podejmowaniu
decyzji. Dlatego tak bardzo ryzykownym jest włączanie w proces decyzyjny osób,
reprezentujących interesy obce. Chodzi zarówno o pracowników międzynarodowych
korporacji, jak i o posiadających obce obywatelstwa, czy też należących do tajnych lub
półtajnych międzynarodowych gremiów, takich jak masoneria, kluby Bilderberg,
Komisja Trójstronna, Rotary, Lions i inne. Ludzie tacy z reguły myślą bardziej
internacjonalistycznie niż narodowo. Są podatni na podszepty obcych interesów.
Myślenie o własnym Narodzie nie oznacza zagrożenia dla sąsiednich narodów,
tak jak troska o własną rodzinę nie stanowi zagrożenia dla sąsiadów. Okradanie
3
sąsiadów nie należy do cnót rodzinnych. Tak samo żerowanie na innych narodach nie
należy do cnót narodowych. Swojej rodziny nie wolno zaniedbywać. Nie wolno też
zaniedbywać troski o własny Naród. Troska o inne rodziny ma znaczenie wtórne w
stosunku do troski o własną rodzinę, podobnie jak troska o sprawy międzynarodowe
jest wtórna w stosunku do troski o własny Naród.
Jak pisał Dmowski: „Jestem Polakiem - więc mam obowiązki polskie”. Opierać
się trzeba na ludziach, którzy tak właśnie myślą. Mają poczucie obowiązku wobec
swojej ojczyzny. Ktoś, komu jest wszystko jedno, dla jakiego kraju pracuje, jakie ma
obywatelstwo, jakiej narodowości będą jego dzieci, skąd czerpie wiedzę o polskich
sprawach, może osobiście być bardzo przyzwoitym człowiekiem, ale nie nadaje się do
rządzenia Polską. Po prostu trzeba opierać się na ludziach, którzy Polskę kochają i
którzy są gotowi dla niej się poświęcić, dla niej zrezygnować z lepiej płatnej posady,
czy z wygodnego wsparcia środowisk niepolskich. Trzeba budować materialną,
intelektualną i duchową siłę Polski, ale w oparciu o własne, polskie siły. Te siły trzeba
pomnażać i je chronić.
Tu cytata sprzed stu lat: „Jeżeli … my sami u obcych kupujemy i od obcych
sprowadzamy to, co nam do życia potrzebne, nasi robotnicy i nasze robotnice gonić
muszą za zarobkiem do Niemiec, do Węgier, do Ameryki, bo u siebie wyżywić się nie
mogą. I tak wyrzucamy naraz z kraju i ludzi i pieniądze. A któż nam te szkody
powetuje?” (Jadwiga Zamoyska „O miłosci Ojczyzny”, Kraków 1903). Mamy wciąż
te same problemy!
Często pada pytanie o narodowy program gospodarczy. A jaki program
gospodarczy miało Stronnictwo Narodowe w czasach II Rzeczypospolitej? Nie było
spisanego programu, ale była myśl narodowa, także w sprawach gospodarki.
Uzdrowienie gospodarki nastąpiło, gdy narodowcy byli u władzy. Takie nazwiska, jak:
Władysław Grabski, Jerzy Zdziechowski, Roman Rybarski, Adam Doboszyński, na
trwałe zapisały się w historii polskiej myśli ekonomicznej. Nieraz mieli oni
przeciwstawne poglądy, ale wszyscy wypracowywali je w ogniu walki o polską
gospodarkę. W ten sposób powstaje zaangażowanie i wykuwa się program
narodowców w wielu dziedzinach - w ogniu polemik, sporów i dyskusji, którym
zawsze przyświeca troska o interes Narodu i Państwa Polskiego.
Własność prywatna to fundament życia Narodu. Tym zdrowszym będziemy
społeczeństwem, im więcej będzie właścicieli nieruchomości. Dlatego nie można
pozwolić na podatek katastralny, którego konsekwencją będzie wywłaszczenie. Im
więcej jest osób samozatrudniających się, tym bardziej będziemy niezależni, bardziej
zaradni. Wolny rynek to sprawdzony mechanizm gospodarczy i chodzi o to, by we
wszystkich dziedzinach było jak najmniej wpływów państwa, tzn. jak najmniej
„państwowego opiekuństwa”. W myśleniu narodowym obowiązuje jednak prymat
polityki nad gospodarką. Są pewne sprawy nadrzędne. Skoro co jakiś czas stajemy w
obliczu zagranicznych sankcji, musimy starać się być samowystarczalni, szczególnie
w dziedzinie żywności. To najważniejszy warunek samodzielności. Oznacza to
konieczność państwowego wsparcia dla rolnictwa, by nie upadło pod naporem
zagranicznej, nieuczciwie i „niewolnorynkowo” dotowanej konkurencji. Tu znajduje
się płaszczyzna porozumienia z ludowcami. Zagrożenie militarne wymaga, byśmy
mieli silną armię i jak największą zdolność do samodzielnego jej zaopatrzenia. Stąd
konieczność państwowych zamówień w polskim przemyśle zbrojeniowym. Chcąc
4
bezpieczeństwa wewnętrznego, sprawniejszej policji i wymiaru sprawiedliwości,
potrzebne są na to środki państwowe i surowe prawo. Siła narodu zależy od prężności
demograficznej, konieczna jest więc pronatalistyczna polityka państwa. Chcąc
dobrego wychowania młodego pokolenia, zadbać trzeba, by matka jak najwięcej czasu
spędzała w domu. Zamiast finansować bezrobocie, lepiej zadbać o obecność mam w
domach, a więc trzeba doprowadzić do takiej sytuacji, by ojciec sam był w stanie
utrzymać rodzinę. Wspieranie ofiar sytuacji patologicznych powinno być wtórne w
stosunku do wspierania rodziny zdrowej.
A więc w pewnych dziedzinach wspomaganie państwowe jest konieczne, w
zależności od potrzeb, co nie sprzeciwia się zasadzie wspierania mechanizmów
wolnorynkowych tam gdzie tylko jest to możliwe.
Do trwałego dorobku myśli narodowej należy tzw. geopolityka. Roman
Dmowski zachęcał do studiowania spraw międzynarodowych i dostosowywania
polityki polskiej do istniejącej koniunktury politycznej. Polityka to sztuka osiągania
tego, co jest możliwe do osiągnięcia, i nie marnowania sił na rzeczy niemożliwe.
Oznacza to, że nieraz najsłuszniejszą polityką jest czekać, trwać. To wcale nie oznacza
bierności, wręcz przeciwnie! Trzeba cały czas przygotowywać się, gromadzić siły i
wykorzystać je wtedy, gdy pojawi się odpowiednia koniunktura. Na tym polega dobra
geopolityka – na umiejętności rozpoznania czasu sprzyjającej koniunktury. Stąd też
stale trzeba studiować i dyskutować o sytuacji międzynarodowej oraz wyciągać
wnioski dotyczące spraw polskich. Trzeba wiedzieć nie tylko, co jest słuszne, ale
także, co jest realne i osiągalne.
Wielu dziwiło się, że Dmowski proponował współpracę z Rosją, i to w czasach
po Powstaniu Styczniowym, gdy nastroje w Polsce były mocno antyrosyjskie. Choć
Rosji nie lubił, oceniał, że dla odzyskania niepodległości nie wystarczy jej odebrać
jakąś prowincję. Należało zdobyć ujście Wisły, a do tego trzeba było powalić Prusy na
kolana. Tego Polska nie była w stanie sama zrobić. Musiała więc wspierać konflikty
rosyjsko-niemieckie i czekać na konfrontację między nimi, a gdy już do niej dojdzie –
poprzeć Rosję tak, by doprowadzić do klęski Niemiec. Dopiero przegrana Niemiec w I
i II wojnie światowej dała nam solidne oparcie o morze i warunki do prawdziwie
niepodległego bytu. Długo musieliśmy się potem wyzwalać spod dominacji Rosji, ale
potrafiliśmy to zrobić. Nie chodzi tu tylko o rok 1989, ale i o kolejne etapy
wyzwalania się, takie jak obrona prywatnej własności rolnej przed kolektywizacją,
obrona miejsca i roli Kościoła w naszym życiu, odmowa uczestniczenia w radzieckich
wojnach kolonialnych, tolerowanie prywatnej inicjatywy itd.
Również dzisiaj trzeba oceniać, kto potencjalnie może być największym źródłem
zagrożenia dla naszych interesów, dla naszej suwerenności, i przeciw niemu i jego
ewentualnym zakusom, montować szerszy opór międzynarodowy. Szukanie,
stwarzanie i wykorzystywanie koniunktury międzynarodowej to jedno z głównych
zadań naszej polityki. Sentymenty i nastroje trzeba urabiać, a nie poddawać się im
biernie.
Naród polski jest w przytłaczającej większości narodem katolickim. Jak pisał
Dmowski: „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, (...) ale stanowi jej istotę”. A
więc nie tylko nasze życie prywatne, ale i zbiorowe musi być zbudowane na zasadach
zgodnych z etyką Kościoła katolickiego. Wszelkie więc próby wprowadzania do
naszego ustawodawstwa norm sprzecznych z tą etyką, muszą być zdecydowanie
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin