Na tropie nieznanych zwierząt.docx

(19 KB) Pobierz

http://wiadomosci.onet.pl/_i/logo/daily.gif

 

2010-02-01

Helena de Bertodano

http://portalwiedzy.onet.pl/0

Na tropie nieznanych zwierząt

Chociaż czasami wydaje się, że przetrząśnięto już każdy zakątek, zdumiewającym faktem pozostaje to, że pomimo wszelkich badań, niszczenia i eksploatacji życia zwierzęcego na Ziemi do odkrycia pozostają jeszcze setki gatunków. Zoologowie marzą, aby zdobyć niezbity dowód istnienia jakiegoś zwierzęcia znanego tylko z legend.

 

Powietrze wypełnił donośny szczebiot, o którym sądzono, że znikł ze świata na zawsze. To był głos „wymarłego” rajskiego ptaka, który ku zdziwieniu ornitologa Bruce'a Beehlera przyleciał pewnego dnia do jego obozowiska w okrytych mgłą górach Foja na Papui Nowej Gwinei.

– Z początku nie zorientowałem się, że jest to właśnie ptak, którego szukaliśmy – mówi Beehler, który ponad 20 lat planował ekspedycję do tego niezbadanego zakątka świata, a obecnie odtwarza mi nagrania głosu rajskiego ptaka w swoim gabinecie w Wirginii. – Był deszczowy dzień i jedliśmy lunch przy prowizorycznym stole, kiedy nagle do naszego obozu przyleciały samiec i samica. Samiec miał dziwne antenki wyrastające z jego głowy. To było dla mnie całkowite zaskoczenie – ptak śpiewał, tańczył i popisywał się przed samicą. Powiedziałem wtedy: „Zobaczcie, czy to nie tego ptaka szukamy?”.

Beehler przyciska kolejny klawisz na swoim komputerze i słychać skrzeczenie tego ptaka, tym razem złowrogie. – Typowy głos drapieżnika – mówi Beehler zachwycony. Ale brzmiało to raczej niepokojąco – nie był to dźwięk, który chciałoby się słyszeć w raju.

O gatunku tym zaczęło być głośno w latach 90. XIX wieku, kiedy transport wypchanych ptaków, których pióra miały zdobić kobiece kapelusze, dotarł do Europy z Nowej Gwinei. Był wśród nich tajemniczy „nowy” ptak z sześcioma piórami wyrastającymi z głowy. Ale do wyprawy Beehlera w 2005 roku nikt nie potrafił nawet powiedzieć, czy ten gatunek wciąż istnieje.

Rajski ptak nie był jedyną niespodzianką, W tym samym rejonie odnaleziono nieznanego wcześniej gigantycznego szczura, ważącego niemal półtora kilo, i maleńkiego oposa. – Był mały jak guziczek – mówi Beehler, który pracuje dla Conservation International. Najbardziej fascynującym odkryciem dla Beehlera, który określa siebie jako przede wszystkim „człowieka od ptaków”, było odkrycie nowego gatunku miodojada, który później został nazwany dziwoliczkiem Karoli (Melipotes carolae, na cześć żony Beehlera, Carol).

O czymś takim właśnie marzą zoologowie: o odkryciu nowego gatunku, zweryfikowanego przez naukę i oficjalnie nazwanego, lub o odnalezieniu gatunku, który uznany był za wymarły; a chyba największym osiągnięciem byłoby uzyskanie niezbitego dowodu istnienia jakiegoś zwierzęcia znanego tylko z legend. Ten ostatni przypadek to bardziej dziedzina kryptozoologii (jest to poszukiwanie mitycznych zwierząt takich jak potwór z Loch Ness czy Wielka Stopa). – Rajski ptak to było coś z dziedziny kryptozoologii mówi Beehler. „Krypto” to dosłownie „ukryte”. Chociaż czasami wydaje się, że przetrząśnięto już każdy zakątek, zdumiewającym faktem pozostaje to, że pomimo wszelkich badań, niszczenia i eksploatacji życia zwierzęcego na Ziemi do odkrycia pozostają jeszcze setki gatunków. – Na opisanie czeka, być może, jeszcze sto milionów gatunków – mówi Beehler. – A my opisaliśmy do tej pory zaledwie półtora miliona.

Wydaje się, że ostatnio odkrycia takie dokonywane są coraz częściej i coraz szybciej. W listopadzie 2008 roku antropologowie spotkali w Indonezji wyraka karłowatego, stworzenie niewidziane od 1921 roku. W zeszłym roku w wodach Bangladeszu zobaczono blisko 6 tysięcy delfinów Irrawaddy, uważanych za gatunek na skraju wyginięcia. Delfiny te, spokrewnione z orkami, mają duże okrągłe głowy i robią śmieszne grymasy. Niedawne odkrycia obejmują także laotańskiego szczura skalnego, gryzonia z głową w kształcie piłki do futbolu amerykańskiego i zwierzę zwane saola, krzyżówkę jelenia i krowy z Wietnamu.

Aby znaleźć nowe gatunki, nie trzeba odbywać egzotycznych podróży. Liz Johnson z nowojorskiego American Museum of Natural History odkryła nowy gatunek w Central Parku - maleńkiego złotego parecznika o długości zaledwie centymetra. – To było niesamowite, zwłaszcza, że się tego zupełnie nie spodziewałam – mówi Johnson wskazując na zagajnik, gdzie parecznik ten został znaleziony w kupie liści. – To małe stworzonko jest symbolem miejskiej bioróżnorodności: a jest to nie tylko nowy gatunek, ale także nowy rodzaj [rodzaj jest kategorią szerszą, która może obejmować dziesiątki gatunków]. O przyrodzie można ogromnie wiele dowiedzieć się także tam, gdzie się żyje.(…)

– Jeden ze sposobów na znajdowanie nowych gatunków – mówi Jeff Meldrum, profesor anatomii i antropologii z Idaho State University – polega na tym, by po wejściu do jakiejś wioski w odległym zakątku świata przyglądać się, czym bawią się dzieci, obejrzeć uważnie skórę zwierzęcia wiszącą na chacie lub sprawdzić, co jedzą tubylcy. Wiele tzw. nowych gatunków jest już znanych miejscowym, zwłaszcza na obszarach bardziej pierwotnych. Ale żadne zwierzę oficjalnie nie istnieje, dopóki jakiś naukowiec nie stwierdzi, że tak jest. Nie wystarczy wrócić ze spaceru po dżungli i powiedzieć, że widziało się ogromnego czarnego jaguara, dwa razy większego niż inne – jak zrobił pewien misjonarz katolicki pracujący w peruwiańskiej Amazonii – trzeba bowiem mieć konkretne, namacalne dowody.

Meldrum jest wybitnym profesorem i kryptozoologiem. Jako specjalista w dziedzinie ewolucji dwunożnych naczelnych każdą swoją wolną chwilę poświęca na poszukiwanie Wielkiej Stopy (znanej w różnych miejscach jako Sasquatch, Yeren lub Yeti). – Jedynym źródłem wątpliwości jest dla mnie ciągły brak rozstrzygającego dowodu. Ale Meldrum ma w laboratorium 200 odlewów śladów stóp pozostawionych przez dużą, dwunożną istotę: – Na podstawie gruntownej analizy tych śladów jestem przekonany, że pozostawiły je nieznane naczelne. Meldrum jest pewien, że żyją one przede wszystkim w lasach Północnego Zachodu nad Pacyfikiem, i uważa, że powodem, dla którego nie dochodzi do spotkań z nimi, jest to, że są stworzeniami z natury odludnymi. – Jane Goodall musiała czekać miesiące, zanim po raz pierwszy zobaczyła szympansy, a szukała grupy towarzyskich naczelnych po jednej stronie niewielkiej doliny. Dowodzi to zdolności tych zwierząt do unikania ludzkiego oka – mówi Meldrum.

Kiedy starał się on wytropić Sasquatcha, pewnej bezwietrznej nocy przeżył coś tak dziwnego, że jest przekonany, iż musiał to być jakiś duży przedstawiciel naczelnych. – Wybraliśmy się do miejsca dostępnego tylko z hydroplanu i pewnego późnego wieczora, kiedy jeden z członków wyprawy stał na werandzie, ten kamień śmignął obok niego i uderzył w metalowe obicie naszego domku. Był rzucony z taką siłą, że wgniótł blachę. Ktoś powiedział : „Spróbujmy rzucić czymś w zarośla i zobaczymy, co się stanie”. Rzuciliśmy zatem jakimś kamieniem i po mniej więcej pięciu minutach przyleciał kolejny kamień, jeszcze większy, który odbił się od blaszanego falistego dachu. Poszliśmy do lasu ze sprzętem termowizyjnym i noktowizorami, ale tajemniczy stwór zniknął.

Meldrum przytacza również relację pewnego chińskiego strażnika leśnego, który podobno widział Yerena. – Będąc na patrolu w niewielkim kanionie, dostrzegł on wygrzewającą się w słońcu na ogromnym głazie dużą rudobrązową postać. Strażnik krzyknął, żeby zwrócić na siebie uwagę, a wtedy stwór usiadł, potem zeskoczył ze skały i odszedł na dwóch nogach. Później strażnik ten natrafił na ślady przy wodopoju i zrobił odlew prawej i lewej stopy. Kiedy się z nim spotkałem, byłem zdumiony: ślady były identyczne z tymi, które przypisywano Sasquatchowi. Człowiek ten nic nie wiedział o Wielkiej Stopie czy Sasquatchu, dlatego przypuszczenie, że było to jakieś naśladownictwo jest bezzasadne.

Ostatnio odkryto Hobbita, karłowaty gatunek z rodzaju Homo, który żył przypuszczalnie jeszcze niedawno (18 tysięcy lat temu to dla nauki bardzo niedawno). Odnalezienie kości na wyspie Flores w Indonezji, które potwierdziło mit maleńkiego człowieka, było tak zaskakujące, że Henry Gee, redaktor renomowanego czasopisma „Nature” napisał: „Odkrycie, że Homo floresiensis przetrwał do tak niedawna, w kategoriach geologicznych, czyni bardziej prawdopodobnym to, że opowieści o innych mitycznych człekopodobnych stworach takich jak yeti zawierają ziarno prawdy”. Sama Goodall popiera teorię Meldruma dotyczącą Sasquatcha. „Będziecie zaskoczeni, kiedy wam powiem, że jestem pewna, iż te stworzenia istnieją”, stwierdziła niedawno. (…)

 

Wiemy, że jesteście:

Kuprej

Ten zamieszkujący las kambodżański bawół został odkryty w 1937 roku, ale w 1983 zniknął. Obecnie uznany jest za gatunek wymarły, ale zoologowie nadal go poszukują.

 

Mokele-mbembe

Podobno żyje w jeziorze Tele w Republice Konga. Ten legendarny, przypominający słonia roślinożerca poszukiwany jest przez ekspedycje badaczy od 1776 roku.


Wilk workowaty

W 2005 roku pewne czasopismo australijskie zaoferowało 1,25 miliona dolarów nagrody za schwytanie tego mięsożernego torbacza, widzianego ponad 4 tysiące razy od czasu jego „wyginięcia” w 1936 roku.

 

Mongolski robak śmierci

Kryptozoologowie wciąż przeczesują pustynię Gobi w poszukiwaniu półtorametrowego robaka, który razi swe ofiary kwasem siarkowym i wstrząsami elektrycznymi.

 

Żaba gęborodna

Znana z inkubowania potomstwa w żołądku samicy, wyginęła w latach 80. Ale badacze nie tracą nadziei na znalezienie żywych okazów.

 

Orang-pendek

„National Geographic” finansuje obecnie ekspedycję na Sumatrę, aby podjąć próbę odnalezienia tych niskich, dwunożnych naczelnych.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin