QFANT 03 [wrzesień 2009].pdf

(18858 KB) Pobierz
186731478 UNPDF
ISSN 2080-2633
numer 3/09
wrzesień 2009
bezpłatny kwartalnik fantastyczno-kryminalny
Krzysztof Bugajski
Anna Kleiber
Ałła Zalewska
Jakub Jałowiczor
Tomasz Orlicz
Marcin Rusnak
Anna Porębska
186731478.018.png
Wstępniak
Drodzy przyjaciele,
czytelnicy oraz wrogo-
wie. Brak tych ostatnich
świadczyłby o pospolito-
ści naszych działań, więc
ich również witam i po-
zdrawiam serdecznie,
dziękując w tym miej-
scu za uważne patrzenie
na ręce.
Przygotowaliśmy dla Was kolejną fanta-
styczno-kryminalną odsłonę. Szczególnej uwa-
dze polecam wywiady z pisarzami: Eugeniu-
szem Dębskim, Piotrem Wolakiem - autorem
„Ośmiornicy” - oraz Mariuszem Kaszyńskim.
Już lada moment nastąpi najważniejsze wy-
darzenie z podjętych przez QFant inicjatyw: roz-
strzygnięcie konkursu „Horyzonty Wyobraźni”.
Wszystko jest już zapięte na ostatni guzik, głosy
jury rozdane, gala inałowa, która odbędzie się
w pięknych wnętrzach Staromiejskiego Domu
Kultury zbliża się wielkimi krokami. Chciałbym
w imieniu redakcji Qfantu oraz organizatorów
złożyć wszystkim Finalistom serdeczne gratu-
lacje. Pokazaliście, że literaccy wyjadacze nie
mogą czuć się bezpieczni w swych pieleszach,
bo po piętach depczą im godni następcy.
Uprawianie literatury przypomina podróż
autostopem - składa się z dłuższych lub krót-
szych etapów wiodących do celu, choć nie
zawsze najkrótszą drogą. Podczas tej podró-
ży, czekają na nas nieplanowane przystanki,
przedziwne spotkania z podobnymi nam za-
paleńcami oraz niezwykłe przygody, których
doświadczamy w światach kreowanych przez
wyobraźnię. Jest to droga wymagająca deter-
minacji, odwagi i wiary we własne marzenia.
Wszyscy uczestnicy konkursu udowodnili, że
stać ich na wiele i na pewno nie napisali jeszcze
swojego ostatniego słowa.
PUBLICYSTYKA
Adam Cebula - Ujrzane w fusach ..................................... 4
Natalia Bilska - Czarownik w fantasy historycznej
Andrzeja Sapkowskiego ............................................. 14
Tomasz Orlicz - Robimy wysiadkę (?) ............................ 20
Anna Thol - Hardkor 44 - Warszawski Ragnarok? . 24
Katarzyna Suś - Wywiad z Mariuszem
Kaszyńskim ....................................................................... 28
Tomasz Orlicz - Zapatrzeni w niebo .............................. 32
Katarzyna Suś - Ośmiornica - Wywiad .......................... 36
GALERIA
Piotr Antkowiak....................................................................... 38
Darek Zabłocki......................................................................... 48
LITERATURA
Krzysztof Bugajski - Łucznik .............................................. 56
Anna Kleiber - Obrobić staruszkę .................................. 60
Ałła Zalewska - Sceny z życia wampirów .................... 68
Jakub Jałowiczor - Efekt śnieżnej kuli .......................... 74
Tomasz Orlicz - Dotknij mnie!!! ........................................ 86
Marcin Rusnak - DOWNBYLAW - Dziecko Boga ..... 102
Anna Porębska - Jedwab ................................................. 114
POLECANKI
Martwe światło..................................................................... 124
Zabójca czarownic .............................................................. 125
Anubis ..................................................................................... 126
Gringo wśród dzikich plemion ....................................... 127
Mediapolis ............................................................................. 128
Rydwan bogów .................................................................... 129
Księżyc na wodzie ............................................................... 130
ŁUPS ! ....................................................................................... 131
Ostrze Tyshalle’a................................................................... 132
Martwy aż do zmroku ........................................................ 133
Błękitny Księżyc.................................................................... 134
Córki Graala ........................................................................... 136
Z qfantowym pozdrowieniem
Jacek Skowroński
2
kwartalnik fantastyczno-kryminalny
186731478.019.png 186731478.020.png 186731478.021.png 186731478.001.png
 
186731478.002.png
 
186731478.003.png 186731478.004.png 186731478.005.png 186731478.006.png 186731478.007.png
QFANT.PL - numer 3/09
3
186731478.008.png 186731478.009.png 186731478.010.png 186731478.011.png 186731478.012.png 186731478.013.png 186731478.014.png 186731478.015.png
Adam Cebula
Ujrzane w fusach
Dość regularnie dostaję po głowie od Czytelni-
ków za pisanie o technicznych bebechach. Już to
za uniksy, już to za fotograię – bo na programo-
waniu się nie znam a o fotograii, to oni nie chcą
czytać.
Niestety, nie potraię powstrzymać się od pi-
sania o szczegółach, co gorsza technicznych, czę-
sto zrozumiałych tylko dla nielicznych. Nie lubię
bowiem pisaniny oderwanej od rzeczywistości.
Ona jednak wymaga tych cholernych szczegółów,
w których jak wiadomo jakiś diabeł siedzi i złośli-
wie z nas rechocze. Wiem z doświadczenia, że jak
się bliżej przyjrzeć, to wszystko wygląda inaczej niż
na pierwszy rzut oka. Dlatego, jeśli chce się napi-
sać coś użytecznego (świadomie unikam słówka
„prawdziwego”), co pozwoli nam np. coś przewi-
dzieć lub czegoś uniknąć, to nie ma zmiłuj, musimy
sięgnąć do zębatych kółek, soczewek, tranzystorów
i innych „laków” tego świata.
Nie, nie jestem programistą. Komputery spo-
tkałem już w dość zaawansowanym życiu zawodo-
wym. Były to tak naprawdę sterowniki przemysło-
we przerobione na tak zwane komputery osobiste.
Uruchamiało się je z wbudowanym interpreterem
języka Basic i właściwie nic więcej samodzielnie
nie dawało się z tym zrobić. Można było jeszcze
z kasety magnetofonowej wgrać jakieś gry, ewen-
tualnie edytor tekstu.
W rzeczywistości, dzięki topornej konstruk-
cji, maszynka dawała entuzjaście techniki wielkie
możliwości. Na przykład przerwania na tym czymś
chodziły jak żyleta i można było zastosować we-
wnętrzny zegar komputera do czytania licznika
w dokładnie określonych odstępach czasu. Wy-
prowadzone na zewnątrz szyny: procesora, danych
i adresowa, pozwalały na majstrowanie z zewnętrz-
nymi urządzeniami.
Za pomocą kawałków drutu strzałowego „do-
lutowałem się” do niej i wykonałem maszynerię
demonstrującą przejście fazowe. To chyba było
moje szczytowe osiągnięcie programistyczne i in-
formatyczne zarazem. Oczywiście, musiałem grze-
bać na poziomie zawartości rejestrów układu 8255,
który służył za port danych.
Jednak teraz – dzięki temu, że to robiłem – Π
razy drzwi wiem, jak wygląda na przykład hako-
wanie sprzętu.
A tak swoją drogą, to nijak nie mogę zrozu-
mieć, dlaczego producent nie dostarcza dokumen-
tacji do produkowanych przez siebie urządzeń.
Za dawnych czasów do każdego radia i telewizora
był dołączany pełny elektryczny schemat. Całkiem
niedawno rozpakowywałem (całkiem) amerykań-
ski oscyloskop i w pudle była książeczka, która za-
wiera nie tylko schematy ideowe poszczególnych
bloków, lecz także wszystkie informacje serwiso-
we, takie jak przebiegi i napięcia w poszczególnych
punktach układu, oraz rysunki płyt drukowanych,
czyli schematy montażowe.
Otóż, znów techniczny szczegół. Porządny oscy-
loskop trudno zrobić. Łatwo się wyłożyć na tak
zwanych pojemnościach montażowych. Tu już gra
rolę nawet sposób przycięcia kabelka, jego rodzaj,
długość, nie mówiąc nawet o tym, jak zaprojekto-
4
kwartalnik fantastyczno-kryminalny
186731478.016.png
Ujrzane w fusach
wano ścieżki na płytce montażowej. Dość niedaw-
no problem ten „wyskoczył” przy płytach głów-
nych komputera, a tak dokładniej – zaczęto o nim
pisać, bo istniał od samego początku. Oscyloskop,
tak na oko, jest bardzo topornym urządzeniem,
do czasu jednak, gdy nie zacznie się śrubować jego
parametrów. W tym śrubowaniu pies pogrzebany.
Dlatego można, ba – trzeba dać odbiorcy pełną
dokumentację. On zaś z pewnością nie wpadnie
na pomysł zmałpowania produktu, bo – o ile nie
jest durniem technicznym – będzie wiedział, że owa
instrukcja działa jak zapis nutowy: wiemy w jaki
klawisz w którym momencie uderzyć, jednak tylko
bardzo nieliczni potraią zagrać. Tak więc, jeśli ktoś
robi dobre oscyloskopy, jest jak porządny muzyk,
ma za sobą lata ćwiczeń, wielką wiedzę. Jak muzyk
może każdemu pokazać partyturę, tak on daje peł-
ną dokumentację. Jeśli masz taką szajbę, możesz
sobie w kąciku dydolić na skrzypeczkach póki wy-
trzymają sąsiedzi, albo składać i nawet sprzedawać
oscyloskopy. Powodzenia!
Zwyczaj ukrywania przed odbiorcą, jak nasz
wspaniały produkt został zbudowany, był dla mnie
czymś zaskakującym. Opowieści, jakoby chodziło
o to, by konkurencja nie ściągnęła, w świetle tego,
co dowiedziałem się czy raczej wypraktykowałem,
wydają się zwyczajną ściemą. Widać to w kontek-
ście czegoś, co się zowie czasami właśnie „hakowa-
niem sprzętu”, czasami z angielska i bardziej ine-
zyjnie, ale zwykle jest aktem rozpaczy. Producenta
wcięła jakaś kosmiczna czarna dziura, coś trzeba
koniecznie zrobić, a nie wiadomo jak, bo nie ma
ani skrawka papieru, który sensownie by produkt
opisywał. Ano, dostajesz do łapy coś, zazwyczaj
na początku zupełnie nie wiesz co. Oglądasz sobie
płytkę drukowaną. Zwykle siedzi dziś tam jeden
układ zwany, mniej więcej „chipset”. Trzeba wgo-
oglować go w przeglądarkę albo wleźć po prostu
na stronę producenta. Zazwyczaj, mając jaką – taką
elektro-praktykę, po oznaczeniach szybko go zi-
dentyikujemy. Tamże, na stronach koncernu znaj-
dujemy zazwyczaj specyikację, pełną techniczną
dokumentację.
Po kilku dniach dumania spoglądamy na naszą
płytkę i już widzimy. Co? Że dzielny producent po-
wielił dokładnie to, co znaleźliśmy w dokumenta-
cji znalezionej w Internecie. Mogą być jakieś różni-
ce, ale zwykle drobne. Zazwyczaj uproszczenia czy
wypaczenia pierwotnej idei.
Tak więc, Kochany Czytelniku, żyję w prze-
świadczeniu, że ów brak dokumentacji nie ma nic
wspólnego z walką konkurencyjną. Poniekąd moż-
na się spodziewać, że serwis producenta owych
„chipsetów” w granicach rozsądku udzieli pomocy
każdemu – bywa nawet elektro-amatorowi – gdy-
by chciał coś z układem zrobić. Więc brak „papie-
rów” nie stanowi żadnej zapory dla ewentualnego
konkurenta. Owszem, w szukanie danych nie bę-
dzie się bawił przeciętny „naprawiacz”. Nie opłaci
mu się to. Ta praktyka, to zwyczajnie naganianie
klienta do irmowego serwisu. A najlepszy i cał-
kiem pewny w statystycznym sensie rezultat, to
skrócenie czasu życia urządzenia. Naprawa staje
się zbyt uciążliwa, „nieopłacalna” i trzeba powę-
drować do sklepu i kupić coś nowego. Celem dzia-
łań jest nie jakaś obca irma, tylko klient. Jawi mi
się to jako szmaciarstwo, a także poczucie własnej
bezsilności.
Tak to jakoś dziwnie jest, że od technologicz-
nych dywagacji dochodzi człowiek do wniosków
socjologicznych czy może nawet psychologicznych.
Producent układów scalonych czuje się na rynku
pewnie. Jest pewien swojej wartości i swoich umie-
jętności. Bo pokazuje wszystko co i jak. Poniekąd,
jak w bardzo dobrej restauracji, gdzie kucharz robi
wszystko na oczach klienta. Zaś wytwórca produktu
inalnego najwyraźniej obawia się. Czego? To chy-
ba sprawa dość złożona. Wystarczy powiedzieć, że
nie ma on niczego oryginalnego do zaoferowania,
jest marnym wyrobnikiem, który w głowie ma tyl-
ko jedno: jak wyszarpać od kogokolwiek możliwie
najwięcej grosza. Znaki handlowe i licencje są za-
słoną dymną. Nie ma niczego oprócz zmowy kliki:
producent-sprzedawca-serwis przeciw klientowi.
Trzyma się to tylko na niewiele wartych umowach.
Nie idą za tym jakieś szczególne umiejętności.
Kiedyś szukałem zakładu zegarmistrzowskiego,
który podjąłby się naprawy dość nietypowego, jak
na „owe czasy” zegarka. Była to reklamówka, po-
niekąd pamiątkowa, ale porządna. O tym, że war-
ta zachodu, dowiedziałem się na końcu. Miałem
jednak podejrzenia, że choć zegarek miał trochę
cech jednorazówki, jest dużo porządniejszy. Tym-
czasem kolejne zakłady odmawiały mi. W końcu
traiłem do machera, który obiecał spróbować, ale
QFANT.PL - numer 3/09
5
186731478.017.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin