Davidson Donna - Rywal.pdf

(1116 KB) Pobierz
Donna Davidson - Rywal
DONNA DAVIDSON
RYWAL
OD AUTORA
Za Regencji (w Anglii lata 1811 - 1820) działo się wiele interesujących historii,
między innymi za sprawą Duńczyków, którzy jako jedyni Europejczycy prowadzili handel z
Japonią, wykorzystując do tego przez jakiś czas statki amerykańskie. Kupcom wolno było
zawijać do Zatoki Nagasaki, czyli poza główną wyspą. Dopiero w drugiej połowie
dziewiętnastego wieku rozpoczął się właściwy handel Japonii ze światem zewnętrznym.
KaŜdy szczegół historii Asady jest prawdopodobny, natomiast przyjaciel, z którym
uciekł, w rzeczywistości nie mógłby być zesłany na wyspę; jako rybak, który niebezpiecznie
zdryfował i został wyratowany przez obcych, po powrocie do Japonii zostałby stracony za
kontakt z obcokrajowcami.
Japońskie przysłowia, występujące w ksiąŜce, są autentyczne. Autorka zebrała je w
trakcie pobytu w Japonii, moŜna jednakŜe podejrzewać, Ŝe filozofia Asady została
przystosowana do potrzeb opisanej historii.
Handel z Indiami Wschodnimi rzeczywiście rozpoczął się w czerwcu 1813 roku. Dla
wielu przedsiębiorstw i osób indywidualnych stał się źródłem ogromnych fortun.
Na zakończenie tej historii warto dodać, Ŝe przewidywania ojca Taryn sprawdziły się.
Obszar prehistorycznego górnictwa ołowiu, przez który płynęła rzeka Terenig, rozkwitł
ponownie. W kopalni Plynlimon, otwartej w roku 1866, w 1874 wydobyto 404 tony rudy.
1
1801, Kingsford, Anglia
Woolf Burnham cofnął się w cień Ŝywopłotu z bzów, oddzielającego Dwór Kingsford
od stajen. Niespełna dwunastoletni chłopiec, o spojrzeniu nad wiek dojrzałym, przyglądał się,
jak przez dziedziniec, na palcach, w białych pantofelkach, unosząc nad zakurzonym brukiem
wytworną wieczorową suknię, kipiąc złością brnie wyperfumowana Klaudia Chlastam.
Na widok męŜa wyłaniającego się ze stajni przystanęła; uniosła pytająco brwi. Oliver
uśmiechnął się i odwrócił, obserwując wejście. Klaudia takŜe patrzyła wyczekująco w tamtą
stronę.
Woolf, zachowując śmiertelną cisze, wytęŜał wzrok.
Po chwili ze stajni wynurzył się Quinn, zausznik Olivera, Poruszając bezgłośnie
grubymi wargami wlókł za sobą małe dziecko - jeniec walczył z jego silnym uściskiem.
Zwisająca z tyczki brudna latarnia rzucała na kamienny dziedziniec długie, złowieszczo
cienie.
Na znak Olivera Quinn puścił dziecko i cofnął się w mrok podwórca stajni. To Turyn,
pomyślał Woolf, niedawno osierocona siostrzenica Klaudii, dziewczynka wesoła i rezolutna.
Przybyła do Dworu w zeszłym tygodniu i od razu zaskarbiła sobie sympatię słuŜących. Wieś
huczała od nowin. Co ona tu robi?
Taryn, bosa, z brudnymi stopami, w nocnej koszulkę z rękawami zsuniętymi do łokci,
podniosła się z trudem i obrzuciła wszystkich buńczucznym spojrzeniem; wyglądała jak mały
Ŝołnierzyk przystrojony w białe koronki. Na widok Ŝony Olivera twarz dziecka zmarszczyła
się i łzy pociekły mokrymi jeszcze śladami po okrągłych policzkach.
- Ciociu Klaudio, on... on powiesił mojego pieska!
Podbiegła do ciotki z wyciągniętymi rękoma.
Klaudia schwyciła ją za nadgarstek; długimi, szczupłymi palcami drugiej dłoni złapała
małą za rozczochrane włosy, odsunęła od siebie na odległość ramienia i uniosła zdziwioną
twarz dziewczynki do światła:
- Mówiłam ci, Ŝebyś przestała się ze mną spierać? - spytała.
W parnym, nocnym powietrzu zabrzmiał szept przepełniony strachem i
niedowierzaniem:
- Ty mu kazałaś to zrobić?
- Moja wspaniała siostra rozpuściła cię, Taryn, a twój bogaty ojciec spełniał wszystkie
twoje zachcianki. Musisz zrozumieć: te czasy się skończyły. Od ustanawiania reguł jestem
teraz ja, a ty masz mi być we wszystkim posłuszna.
Podbródek Taryn zadrŜał, ale zaraz uniósł się z uporem.
- Ciociu Klaudio, tego pieska dostałam od ojca. Nie miałaś prawa go zabić.
Ciotka pochyliła się; na chwilę w blasku latarni jej twarz rozbłysła uderzającym,
egzotycznym pięknem, po czym skrzywiła się i czar prysł.
- Gdybyś była posłuszna, nie doszłoby do tego. Sama sobie jesteś winna.
Taryn okręciła się, chcąc się uwolnić z bolesnego uścisku i wczepiła małe palce w
wymyślną fryzurę ciotki, która wrzasnęła i uderzyła dziewczynkę wierzchem dłoni,
rubinowym pierścieniem rozcinając jej górną wargę.
Z klejnotu na satynowy pantofel kapnęła kropla krwi i Klaudia cofnęła się
gwałtownie. MruŜąc oczy z wściekłości, wpatrywała się w zniszczony trzewik. Z pięknych
ust popłynęły słowa Ŝrące niczym kwas.
- Quinn, naucz manier tę małą z piekła rodem.
Taryn spojrzała dziko na wychodzącego z cienia męŜczyznę, poruszył od niechcenia
ręką i ciasno spleciony bicz zsunął się z jego ramienia na bruk.
Chłopiec wzdrygnął się na ten aŜ nadto znajomy obrazek. Spojrzał na Klaudie, chcąc
ocenić, jak bardzo jest wściekła. Na widok jej twarzy serce zabiło mu mocniej. Przeniósł teraz
wzrok na Olivera; Quinn, słuŜący, nie mógł nic zrobić bez jego pozwolenia.
Zimne oczy Olivera błysnęły złowieszczo. Gdy potwierdził skinieniem rozkaz Ŝony,
Quinn zrobił krok do przodu, a Woolf poczuł, Ŝe na ten widok robi mu się niedobrze. ChociaŜ
od lat Ŝył na łasce Olivera, nie mógł uwierzyć, by mógł on skrzywdzić delikatną, niespełna
dziewięcioletnią siostrzenicę Ŝony.
Paliło go poczucie winy. Zrobił źle, trzymając się od małej z daleka. Powinien był z
nią porozmawiać, ostrzec, Ŝe niemądra prowokacja będzie dla przewrotnej, brutalnej pary
wyzwaniem, które nieuchronnie zakończy się batami. W ciągu tygodnia, jaki minął od czasu
jej przybycia do Kingsford, nieraz miał okazję poradzić Taryn, by zachowała spokój,
niezaleŜnie od tego, co się będzie działo. Nawet teraz mogła się uratować - na przykład
osunąć na ziemię, udać pokora, ubłagać swoich dręczycieli. Ach, gdybyŜ...
Taryn uniosła buntowniczo brodę. Woolf wstrzymał oddech.
- Powiem lordowi Fortesque, ciociu Klaudio, on weźmie mnie do siebie. Powiem mu,
Ŝe powiesiłaś mojego psa i zamkną cię w więzieniu Newgate. - Dziewczynka próbowała się
bronić.
- Twoi rodzice nie Ŝyją - drwiącym tonem zauwaŜyła Klaudia. - Lord Fortesque nie
usłyszy twoich skamleli. Nigdy go nie zobaczysz.
- Jest moim opiekunem i przyjedzie, Ŝeby przekonać się, jak mi się wiedzie, albo ja
sama wyślę mu wiadomość.
- Jesteś dzieckiem, Taryn. Nikt nie da ci wiary, a co do wysłania wiadomości, wuj
Oliver nie ofrankuje listu do tego starego londyńskiego zrzędy.
Taryn oblizała wargę dotykając językiem rany tuŜ nad lekko skośnym przednim
zębem.
- Powiedział, Ŝe tu przyjedzie, ciociu Klaudio. Wtedy zobaczy, co mi zrobiliście A
kiedy weźmie mnie ze sobą, juŜ nie będziecie mogli wydawać pieniędzy mojego ojca. - Z
twarzy dziewczynki bito poczucie satysfakcji.
Triumfowała. Woolfem wstrząsnął nieoczekiwany śmiech; jego cynizm nieco
przygasł. Zdumiał się, Ŝe Taryn radzi sobie w trudnej sytuacji niczym dorosły człowiek.
Odetchnął głęboko i rozluźnił się, zaciekawiony, jak Klaudia zareaguje na Ŝelazną logikę
dziecka.
W odpowiedzi dała znak ozdobioną klejnotami dłonią. Bicz przeszyj powietrze i
rozciął koszulę na barku dziewczynki. Mała. osunęła się na kolana, piszcząc z bólu. Zdawała
się nie dowierzać temu, co się dzieje.
Quinn ponownie wzniósł wijący się harap i zamierzył się energicznie. W głowie
Woolfa eksplodowała wściekłość.
Rzucił się do przodu, chcąc uchronić drobne, niewinne dziecko przed kolejnym
uderzeniem. Objął małą, wzdragając się w oczekiwaniu na cios.
Słysząc trzask bata Taryn skuliła się, krzyknęła i znieruchomiała. W jej wypełnionych
łzami oczach zaświtało zrozumienie. Wyrwała się i spojrzała na. swojego wybawcę.
- Odgoń chłopca! - wrzasnęła Klaudia, wiórując wściekłemu pomrukowi Oliviera.
W powietrzu ponownie rozległ się świst, Woolf starał się nie myśleć o bólu; jego ciało
cierpiało samotnie. Patrzył na dziecko, zawzięcie skupiając uwagę na kaŜdym szczególe.
Zaczerwienione oczy wpatrywały się w mego ze zdziwieniem. Są jak fiołki, zauwaŜył, kiedy
dosięgło go trzecie smagnięcie. Włosy niemal białe, czarujący mały ząbek, lekko
przekrzywiony tuŜ pod rozciętą wargą, jakby tulił się do sąsiedniego.
Taryn wybuchła niczym kufa ognista, krzycząc i próbując odepchnąć go od siebie.
- Zostawcie go w spokoju! Zrobię, co mi kaŜecie!
Woolf wpatrywał się w nią zdumiony. Ta młoda osóbka błyskawicznie znalazła
rozwiązanie.
Oliver dał znak.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin