Mertz Barbara - Czarna tęcza.pdf

(870 KB) Pobierz
BARBARA MICHAELS
CZARNA TĘCZA
Dla Eriki Schmid
953450780.002.png
Od autorki
Jako miłośniczka kotów, zwłaszcza syjamskich, wiem oczywiście
o tym, że pierwsze okazy tej rasy zostały sprowadzone do Anglii
przez Owena Goulda, brytyjskiego konsula generalnego w Bangkoku,
w roku 1884. Pozwoliłam sobie wprowadzić fikcyjnego
przedstawiciela tej rasy we wcześniejszym okresie, gdyż wydaje mi
się prawdopodobne, że niezarejestrowane egzemplarze mogły być już
wówczas w Anglii.
Podobnie jak kot, pozostałe postaci w tej książce są fikcyjne i nie
ma w nich żadnego podobieństwa do osób żyjących łub zmarłych.
953450780.003.png
Księga pierwsza
MEGAN
953450780.004.png
Rozdział pierwszy
Naukowcy zapewniają, że jest to zjawisko zupełnie naturalne,
dziecko chmur burzowych i księżyca w pełni, podobnie jak naturalna
jest jej jasna, dzienna siostra, efekt światła słonecznego i deszczu.
Megan nie była przesądna, ale gdy dotarła na przełęcz i zobaczyła
czarną tęczę ponad wieżami Grayhaven Manor, w pierwszej chwili
miała ochotę podwinąć mokrą, ciężką spódnicę i halki i jak
najszybciej zbiec z powrotem w dół, mimo że przed chwilą z takim
trudem wspięła się na wzniesienie. Ulewa, która ją przemoczyła po
drodze, minęła równie szybko, jak nadeszła. Kiedy zmęczona
dziewczyna przystanęła, żeby odpocząć, zza chmur wysunął się
okrągły księżyc. Odcienie tęczy przechodziły od delikatnej srebrnej
szarości do czerni głębszej niż oświetlony księżycem firmament.
Niedobry omen dla podróżnika, zdążającego do starego domostwa pod
złowróżbnym łukiem.
Dwór położony był w małej niecce wśród wzgórz; ich zielone
zbocza w świetle dziennym robiły sympatyczne wrażenie. Księżyc
pozbawił koloru nie tylko wzgórza, ale i drzewa, przypominające
żałobne pióropusze, bladą jak śnieg trawę i srebrną wstążeczkę
strumyka. Sceneria ta miała w sobie baśniowe piękno, ale Megan
żałowała już, że wiele tygodni przymusowej bezczynności spędziła,
czytając modne romanse gotyckie, w których roiło się od wampirów,
upiorów i nawiedzonych zamków. Nie było zresztą zbytniego wyboru,
gdyż biblioteczka jej gospodyni składała się głównie z takich książek,
a dziewczyna nie miała pieniędzy na wypożyczanie innych z
objazdowej czytelni.
Na pierwszy rzut oka stare mury i wieże Grayhaven wydawały się
wymarzoną scenerią opowieści pani Radcliffe o dziewicach w
niebezpieczeństwie i Czarnych Mnichach. Po uważniejszym
przyjrzeniu się wrażenie było inne. Dom, otoczony wzgórzami, ułożył
się na ziemi jak zwinięty kot, mrugając z zadowolenia żółtymi oknami
jak oczami. Zmokniętej i znużonej podróżniczce bursztynowe
kwadraciki dawały miłą obietnicę ciepła i światła.
Megan jednak zwlekała, bo marzyła się jej jeszcze chwila
odpoczynku przed dalszą wędrówką. Powiedziano jej na stacji, że do
dworu ma tylko cztery mile, tymczasem teraz odległość wydawała się
dwa razy większa. Biedaczka nic nie jadła od śniadania, a mokra
953450780.005.png
spódnica ciążyła jej jak ołów. Ziemia była wilgotna i dziewczyna
zadrżała, przewiana chłodnym powiewem wiatru, który rozganiał
obłoki. Księżyc unosił się wysoko ponad resztkami burzowych chmur
niby srebrna kula, tocząca się po niewidocznej ścieżce na niebie,
pojazd Diany, rzymskiej bogini łowów.
Megan była lepiej wykształcona niż większość przedstawicielek
jej klasy, znała łacinę, a nawet nieco greki, ale wiadomości o
pogańskich bóstwach nie pochodziły od sióstr zakonnych, które
zajmowały się jej edukacją. To od ojca, właściwie na poły poganina, z
jego opowieści i książek, jakie udało jej się zdobyć, dowiedziała się o
Zeusie i Apollinie, ponurym Plutonie i jego porwanej narzeczonej i o
innych nieśmiertelnych z Olimpu. Będąc pod wrażeniem czarnej
tęczy, przypominała sobie rzeczy, o których wolałaby zapomnieć.
Srebrno - czarny krajobraz nie wydawał się odpowiedni dla jasnego
Apollina czy nieszkodliwych nimf z gajów i strumyków, ale jakaż to
wspaniała noc dla łowczyni Diany lub bogini czarów Hekate, której
orszak szukał ofiar wśród ludzi! Słysząc z dala wycie, Megan poczuła
gęsią skórkę. Po chwili rozległ się jeszcze jakiś dźwięk, znacznie
bliżej, i obejrzała się przez ramię ze strachem. Było to ciche stukanie
kopyt. Niewinna sarenka czy upiór jelenia? Koń z podróżnikiem czy
też straszliwy czarny rumak, którego dosiadał jeden z opisywanych
przez autorki romansów posępnych, upiornych bohaterów, z
ciemnymi powiewającymi włosami i ponurymi brązowymi oczyma,
wpatrzonymi w horyzont?
Megan otrząsnęła się i powróciła do rzeczywistego świata
mokrych butów, przemokniętego ubrania i obolałych nóg. Twarz
wyimaginowanego jeźdźca nie była wytworem fantazji, miała swój
rzeczywisty wzorzec, lecz zdrowy rozsądek nakazywał skończyć z
marzeniami. Edmund Mandeville to jej pracodawca i nigdy nie stanie
się nikim więcej. Dziewczyna zmusiła się, żeby wyciągnąć rękę i
podnieść ciężką torbę, którą położyła na ziemi, gdy weszła na
wzgórze.
Miała silniejszy charakter, niż można by sądzić, patrząc na jej
drobną sylwetkę i delikatne rysy. Chociaż ciężka torba spotęgowała
ból zmęczonych mięśni, Megan chciała już iść, gdy zobaczyła coś, co
zaparło jej dech w piersiach. To z pewnością nie była tylko gra
wyobraźni, chyba że przywidzenia przybrały realną formę, która nie
powinna istnieć w prawdziwym świecie. Na głazie obok ścieżki
953450780.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin