r6 translated by Bieniutek.pdf

(66 KB) Pobierz
134750868 UNPDF
Ale obiecywałeś, że to na zawsze
tłumaczenie – Bieniutek
ROZDZIAŁ 6
-Bella, co ty tutaj robisz? Kim on jest? - Jacob zapytał łapiąc mnie za łokieć i
odciągając. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, że Edward ciągle obejmuje mnie w
talii.
-On jest... - ale dłoń Edwarda lekko przycisnęła się do mojego żebra. To była rada –
jest moim bohaterem. Prawie wpadłam do tej fontanny – wtedy jego dłoń mnie
opuściła i uśmiechnął się.
-Nazywam się Anthony Masen – powiedział uprzejmie, a ja zarumieniłam się nieco –
miło mi cię poznać – wyciągnął rękę w kierunku Jacoba.
-Jacob Black – stanowczo uścisnął jego dłoń – dziękuję za uratowanie Belli. Czasami
potrafi być naprawdę niezdarna.
Rzuciłam mu spojrzenie, ale nie zauważył tego.
-Bella Swan, mi również miło cię poznać – również uścisnęłam jego dłoń,
odgrywając swoją rolę. Jacob mnie ignorował.
-Bella była zajęta czytaniem książki, więc nie widziała gdzie idzie – Edward zaczął
mnie bronić. Naprawdę był bohaterem.
Jacob spojrzał na okładkę książki.
-Znowu 'Romeo i Julia'? Dlaczego tak ci się to podoba? Jest smutne i tragiczne.
-Jest romantyczne. Umierają, ponieważ kochają się nawzajem – zaczęłam się bronić,
ale znowu mnie zignorował.
-Dalej, Bello. Chodźmy stąd – odwrócił się i złapał mnie, żebym za nim poszła.
Edward puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się i zarumieniłam jeszcze bardziej.
Podążyłam za Jacobem. Jego ręka ciągle spoczywała na moim ramieniu.
-Ale podoba mi się w tym parku – nadąsałam się.
-Nawet na niego nie patrzyłaś, Bello – przewrócił oczami – chodź, zaprowadzę cię do
domu.
-Dobrze – mruknęłam.
Kiedy przechodziliśmy obok kawiarni odezwał się.
-Nie podoba mi się ten chłopak. Dobrze ci radzę, unikaj go.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Co? Przecież nawet go nie znasz! -spojrzał na mnie podejrzliwie, więc dodałam – i
ja też nie! O co ci chodzi?
-Tak, ale nie życzę sobie, żeby kręcił się blisko ciebie – powiedział poważnym tonem
– Pamiętasz co mówiłem wczoraj? Będę walczył, Bello, będę.
Przewróciłam oczami i zignorowałam jego kwaśną postawę. Kiedy biały dom znalazł
się w zasięgu moje wzroku, ruszyłam ramionami, strzepując rękę Jake'a i pobiegłam
do środka. Kiedy weszłam moja mama patrzyła przez małe okienko. Na pewno nas
szpiegowała. Powiedziała jedynie 'maniery' i wróciła do robienia kolacji.
Odwróciłam się, żeby zaserwować Jacobowi mój najlepszy udawany uśmiech, kiedy
byłam tak wkurzona.
-Może usiądziesz? - wskazałam kciukiem salon – Życzysz sobie filiżankę kawy?
Uśmiechnął się zadowolony.
-Tak, dziękuję.
Skierowałam się do kuchni, przygotowałam kawę, po czym poszłam usiąść do pokoju
dziennego z moim byłym najlepszym przyjacielem. Zaczęliśmy rozmawiać, cóż, tak
właściwie to on zaczął. Nie dało się go zatrzymać! Przeskakiwał z tematu na temat, a
ja tylko udawałam, że słucham.
Moja mama dołączyła do rozmowy.
-Jak się bawiliście w parku?
Jacob zmrużył oczy.
-Jestem przekonany, iż Bella znakomicie.
-Dlaczego tak mówisz? - mama otworzyła szerzej oczy.
Spojrzałam w dół, a Jacob odpowiedział sarkastycznie.
-Więc, była zajęta czytaniem, jak zwykle, już miała się przewrócić i wpaść do
fontanny, kiedy znikąd pojawił się superbohater.
Wściekłość zawrzała we mnie.
-Ed..Anthony – położyłam nacisk na imię – uratował mnie przed upadkiem, a także
moją suknię przed zniszczeniem! Wielkie dzięki!
-Och, przepraszam bardzo – jego twarz była czerwona – że przeszkodziłem w
rozmowie z Anthonym.
Rzuciłam mu mało przyjazne spojrzenie.
-Przestań! Przecież już mnie masz, czyż nie?! Więc dlaczego jesteś taki zazdrosny?
To zdawało się go zmartwić.
-Ha! - prychnął – Zazdrosny? Ja? Czemu niby miałbym być zazdrosny? Co on niby
ma, czego ja nie mam?
Teraz z całych sił starałam się nie krzyknąć 'Może MÓZG!', ale po prostu się
zamknęłam i zaczęłam uspokajać. Matka patrzyła na mnie zszokowanym wzrokiem.
-Bello, to było niewłaściwe – wydyszała – wyobraź sobie co by ludzie powiedzieli,
gdyby panienka, która otrzymuje wyraźne zaloty od pewnego młodego mężczyzny,
rozmawiała z innym! Myślę, że Jacob ma racje. Trzymaj się od niego z daleka.
Przewróciłam oczami.
-Nie martw się. Postaram się nikogo nie rozczarować.
Obydwoje uśmiechnęli się. Potem zaczęli rozmawiać o jakiś rzeczach, których nie
miałam ochoty słuchać. Wyłączyłam się i przypomniałam sobie wszystkie rzeczy,
które zostały powiedziane przez ostatnie dwa dni. Pewnie, jak dotąd najważniejsze
dni w moim życiu.
Wczoraj cały czas coś mnie gryzło. Rozmyślałam o tym, a właściwie była pewna, że
jeśli nie chodziłoby o to, co pomyśli społeczeństwo, najprawdopodobniej w tym
momencie byłabym narzeczoną Jacoba, a za jakieś 2 tygodnie już jego żoną. Teraz
naprawdę doceniłam te wszystkie zasady.
Odkąd moje myśli były już uporządkowane w kolejności alfabetycznej, otworzyłam
'Romea i Julię'. W spojrzeniu mojej matki dostrzegłam dezaprobatę, ale
zignorowałam to i zaczęłam czytać. Czas zleciał bardzo szybko, gdyż kiedy
poczułam się trochę zmęczona, była już pora obiadu. Mój ojciec przyjechał parę
minut później. Jacob oczywiście zostawał na obiedzie.
-Jacob! Miło cię widzieć – Charlie przywitał go – Co cię sprowadza?
Zesztywniałam podtupując, żeby tylko nie opowiedział Charliemu o wcześniejszym
incydencie.
-Spotkałem Bellę w parku i przyszliśmy tu razem – odetchnęłam z ulgą, wdzięczna,
że opuścił szczegóły.
To przynajmniej wydało się zadowolić Charliego. Zjedliśmy przy akompaniamencie
niezręcznej ciszy. Trzymałam kciuki, żeby tylko Jake nie powiedział Charliemu o
Edwardzie. Jacob wyszedł nic nie mówiąc, ale wciąż miałam nadzieję, że nie
wspomni o niczym swojemu ojcu, ponieważ Charlie i Billy plotkowali jak dwie
przekupki na targu. Musiałam zaufać mojemu szczęściu, a szanse nie były wysokie.
Byłam już ubrana w swoją piżamę, kiedy doszłam do wniosku, że nie mogę spać.
Postanowiłam więc udać się na dół, wypić herbatę i puścić jakaś muzykę
Beethovena. Z filiżanką czerwonej herbaty i cichą muzyką w tle – tak, żeby nie
obudzić moich rodziców – usiadłam przy oknie, jak każdej nocy i wsłuchałam się w
przepiękne dźwięki. Właśnie leciała Symfonia nr 5 i już powoli zasypiałam, kiedy
usłyszałam szmer na dole, gdzieś na zewnątrz.
-Bella! - to był głośny szept – Bella, nie śpisz?
Od razu rozpoznałam głos i sylwetkę mojej ulubionej osoby. Zaraz, ulubionej osoby?
Od kiedy? Przecież ja go poznałam dopiero dwa dni temu! Dwa dni? Naprawdę?
Wydaje się dłużej.
-Edward, co ty tutaj robisz? - nawet w tych ciemnościach mogłam wyczuć, że
obydwoje się uśmiechamy.
-Cóż, szczerze, nie mogłem spać, a ty mówiłaś, że każdego wieczora wyglądasz
przez okno, więc byłem ciekaw czy może ty też nie śpisz! - jego głos zdawał się
przejęty i podniecony.
To co powiedział, sprawiło, że uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. On naprawdę
słuchał tego, co mówiłam.
Nim byłam w stanie zauważyć co robi, wspiął się na drzewo i usiadł na gałęzi blisko
mojego okna.
-Dobry wieczór, panienko Swan.
Zachichotałam na tę formalność.
-Dobry wieczór, panie Cullen. Co pana tu sprowadza o tej porze?
Zaśmiał się delikatnie.
-Więc, dzisiaj prawie cały dzień zajęły mi wspinaczki i odkryłem coś. Chciałabyś to
zobaczyć?
Bez choćby sekundy zawahania, odpowiedziałam.
-Z przyjemnością.
Wyszczerzył się i wyciągnął do mnie dłoń.
-W takim razie trzymaj się.
Tym razem zawahałam się chwilę, ciągle byłam w piżamie.
Odwróciłam się i poszłam poszukać jakiejś wygodnej spódniczki i prostej bluzeczki.
Przypuszczam, iż będziemy musieli kawałek się przejść. Po tym jak się przebrałam i
wyłączyłam gramofon, podeszłam do okna i złapałam rękę chłopaka, żeby pomógł mi
zejść z drzewa.
-Ufasz mi? - zapytał kiedy byliśmy już bezpieczni na ziemi, pod moim oknem.
-Oczywiście, że ci ufam – powiedziałam, zachęcająco łapiąc go za rękę – Uratowałeś
mi życie.
Zachichotał.
-Czuję się, jakbym znał cię już od dłuższego czasu.
-Ciekawe dlaczego – oboje zarumieniliśmy się mocno – Może to zbieg okoliczności.
-Nie wierzę w przypadki. Uważam, że przeznaczenie jest zapisane na piasku.
-Czy to nie powinno być zapisane na skale?
Ruszyliśmy szybkim krokiem przez podwórko za domem do ścieżki, która
prowadziła do lasu. To pewnie ją odkrył.
-Nie – jego zielone oczy, na których widok miękły mi nogi, rozglądały się dookoła po
Zgłoś jeśli naruszono regulamin