Aleksandra Kunce - Intymność.docx

(30 KB) Pobierz

Aleksandra Kunce
Uniwersytet Śląski


Intymność

 

     Stawiając w centrum uwagi problem intymności, napotykamy trudność. Ustanawiamy punkt środkowy, który ogniskuje, wydobywa na jaw to, co powinno zostać osłonięte. Centrum jest niebezpiecznym piedestałem, ustanawia nieprawdziwe hierarchie - nieprawdziwe co do natury rzeczy. Wreszcie zakreśla i wyolbrzymia sztuczne granice, ale najgorsze, że przysłania odcienie i niuanse. Tym bardziej, że centrum, ustanowione w tych rozważaniach, jest odnoszone do czegoś, co jest intymne, a więc marginalne, zacienione. Intymne znaczy zakryte, chronione przed widokiem i przed ostentacją. Poza tym wiedza o tym, co intymne, to wiedza trudna do ogarnięcia, rodzi w nas mniemanie - i ten trakt fałszywej doxy, do której przywiązujemy zbytnią wagę, podkreślmy - iż to, co intymne jest stale obecne, jest pokładem, raczej bywa sferą a nie punktem. Intymność w naszym myśleniu często jawi się jako to, co stale zalega, co stale determinuje, co blokowo tworzy cień naszych działań, co wreszcie pozwala jedynie ocierać się o strefy tabu. Ale to ulokowanie czy statyczność bryły, w jaką układa się pomyślana intymność, nie może wymazać z pola widzenia prawdziwego, pierwotnego rytmu doświadczania intymności, który jest punktowy. Dalej, nie może przesłonić wiedzy o rzeczywistości, która nie może nie być punktowa, bowiem tylko w strzępach, w punktowych doświadczeniach w niej uczestniczymy. Kultura to raczej doświadczanie niż ulokowanie w stabilnej konstrukcji.
     Ustawiając więc centrum - chwilowe centrum rozważań - wokół intymności, pamiętajmy o tej marginalności tego, co intymne, jako chronione, ale i tego, co jest ostentacyjnie punktowe i porwane. Bowiem to, co porwane i ocienione jest kluczowe dla życia, wypełnia nas i tym samym stanowi centrum działań. I tu wracamy do centrum. Można byłoby konstatować, że centrum życia utkane jest z marginaliów.
     Trudno zatem, aby tak centralna i jednocześnie marginalna intymność układała się w bloki statycznie danej, pewnej i bezpiecznej wiedzy[1]. Ale jednak jest zagarniana przez dyskursy dyscyplin naukowych. Najbardziej zaborcza dyscyplina to psychologia miłości, która włącza intymność w myślenie o relacjach partnerskich, zaangażowaniu[2]. Intymność jest zagarniania dalej w teorii kultury, już nieco szerzej, przez refleksję nad erotyką i seksualnością, co znajduje przełożenie na myślenie psychoanalizy o tym, co mroczne, spychane, a co kieruje człowiekiem. Sigmund Freud nie tylko ukazywał skrytość i zablokowanie tego, co popędowe, ale i konsekwencje kulturowe objawiane w zakazie, w tabu, które lokuje się poza strukturą społecznych norm[3]. Ale i intymność jest przechwycona przez zmagania intelektualne z tym, co ukryte jako prawdziwe w człowieku, jak u George'a Bataille'a. Intymny brak dystansu, który tam się objawił - konieczny, by ujrzeć skalę przepełnionego, transgresyjnego człowieczeństwa - musiał tę intymność w doświadczeniu uwzględnić[4]. Wreszcie to intymność, której przechwycenia moglibyśmy w planie teorii szukać w zauważeniu tego, co przemilczane, co nieobecne w komunikacji społecznej, jak u Michela Foucaulta, gdzie to, co intymne zostaje wtłoczone w mechanizm wykluczeń, pustych miejsc w systemie wiedzy i władzy społeczeństwa[5]. Trudno nie odnotować zagarnięcia teoretycznego intymności w refleksji nad językiem, który staje się intymny, który staje się dyskursem miłosnym, o czym pisał Roland Barthes[6]. I jeszcze inne ważne ulokowanie teoretyczne intymności - myślenie antropologiczno-socjologiczne, gdzie to, co intymne zostaje odniesione do pytań o zażyłość grupy, o swoich i obcych, o dopuszczonych do wiedzy i wykluczonych, o granice tego, co ukryte, o relacje proksemiczne czy wreszcie o możliwości badacza w terenie, który, żeby poznać wspólnotę musi umiejętnie balansować miedzy bliskością i oddaleniem[7].
     Mnie interesuje jednak sama punktowość doświadczania w kulturze, która wyrasta z przyjęcia perspektywy intymnej. Warto zatem potropić te punkty, z których patrzymy na świat i które nas lokują, a które są intymnym poznaniem/doświadczaniem rzeczy. Horyzont intymny łączy poznanie i doświadczenie i nie pozwala na przeprowadzenie prostych dystynkcji w rozgraniczaniu wiedzy. W odsłanianiu skali myślenia teoretycznego o intymności można byłoby wypunktować kilka kluczowych problemów.
     Zacznijmy od konstatacji, że intymność, w jednym ze swoich aspektów, jest kluczem do budowania przestrzeni estetycznej. Nadaje kształt zmysłowej przestrzeni w komunikacji, a więc zmiękcza, zawęża, kształtuje rzeczywistość w nową formę, nadając jej rangę sztuki jako konstruktu zmysłowego. Estetyzuje przestrzeń. Transformuje kształty, rozmywa kontury, przybliża to, co było niedostrzegalne, ale i oddala to, co było pierwszoplanowe i oficjalne. Manipuluje pojęciami bliskiego i dalekiego. Wynosi ten zmysłowy, przybliżony porządek przestrzeni doświadczenia na piedestał. Intymność, jako estetyczna wrażliwość, jest namacalna, bezpieczna, jest zmysłowa.
     Ale intymność jest przede wszystkim zagęszczeniem poznania. I to ważny trop. Zmienia intensywność w procesie podejmowania rzeczy, w kwalifikacjach poznawczych. Pogłębia. Rozmazuje dawne hierarchie sensów. Przywołuje ważny detal, pokazuje istotne różnice, dotychczas zakryte w rozpoznawaniu prostej i stabilnej formy. Intymność w poznaniu komplikuje, ustrzega przed pochopnymi sądami. Uczy pokory. Zacieśnia perspektywę. Nie ułatwia nam generalizacji, powoływania porządków binarnych, stawiania diagnoz społecznych, tworzenia syntez wiedzy. Intymność rozmazuje, zatrzymuje na detalu, wytraca wyrazistość.
     Ale to, co jest interesującym punktem w doświadczaniu intymności to ów moment transformacji horyzontu epistemologicznego i estetycznego w wymiar moralny. Takie przesunięcie akcentu na moralność - dodatkowo wzmocnione myśleniem nie o wymiarze etycznym a moralnym[8] - przenosi punkt ciężkości na to, co istotne w wymiarze człowieka. Idzie tu o codzienne praktyki bycia, które poprzez horyzont intymny wiążą nas moralnie, a nie o pułap meta. Intymność rodzi zobowiązanie.
     Ale i dalej intymność, dotykająca życia w zbliżeniu detalu, i dalej w utracie wyrazistości rzeczy, pozwala lepiej pojąć sytuację ludzką jako nieustannego doświadczania[9]. Jesteśmy po stronie doświadczania spotkań, które wyznaczają ów bliski człowiekowi horyzont moralny jako horyzont intymny. Wiąże się to z budowaniem wrażliwości w doświadczaniu innego i siebie w przestrzeni społecznej.
     Jaki jest egzystencjalny ciężar wrażliwości i intymności w przestrzeni międzyludzkiej? Podążmy za tym pytaniem posiłkując się punktem wyłuskanym w stylowym i spójnym epistemologicznie i moralnie pisarstwie Ryszarda Kapuścińskiego. Tkanka tekstowa kolejnych lapidariów czy reportaży wyznaczona jest rytmem troski o człowieka wtłoczonego w spotkania ustanawiające, podtrzymujące i znoszące przestrzeń intymną.
     Oto trop, który ma pozwolić na dalszą refleksję o intymności:

     [...] proszę: żebyśmy zeszli z utartego szlaku. Tak trafiamy na podwórko Benika Petrusjana. Podwórze to, zamknięte z czterech stron murami kamienic, jest miejscem stałej wystawy prac Berenika. Benik ma 28 lat, skończył Akademię w Erewanie i jest rzeźbiarzem. Drobny, nieśmiały, mieszka w swojej ciasnej pracowni, której drzwi wychodzą na to właśnie podwórko-wystawę. W tej pracowni wiszą wspaniałe ormiańskie krzyże kamienne, tzw. Haczkary, które Ormianie rzeźbili dawniej na skałach. W całej Armenii napotyka się na te haczkary, bo były one symbolem ormiańskiej egzystencji lub znakiem granicznym, a także - czasem - drogowskazem. [...].
     Benik gościł nas winem. Siedzieliśmy na pryczy, wśród kamieni, które od kilku lat obrabia. Nastawił nam magnetofon, żebyśmy mogli posłuchać patarków. [...].
     Jego rzeźby rzadko trafiają na wystawę. Najczęściej stoją, ot, tak jak teraz, na podwórzu pod drzewami czy oparte o ścianę lub położone wprost na chodniku. Benik rzeźbi dla mieszkańców tych czterech kamienic, które otaczają jego podwórze. Rzeźbi dla dozorcy i dla listonosza. Dla śmieciarzy, którzy przyjeżdżają czyścić zsypy. Dla dzieci, które te rzeźby mają dla zabawy czy w nadziei, że dostaną cukierka. Dla inkasenta z elektrowni. A także dla milicjanta, jeśli tu zajrzy z jakimś interesem[10].

     Celowy to wybór, gdyż odnosi się do fragmentu tekstowego, który nie rozdziera ostentacyjnie sfer wstydu i jawności, nie balansuje na krawędzi tabu, nie demaskuje. Idzie w nim o intymność epistemologiczną, która łagodzi ostrość sądu, skupia się na detalu, zawęża uzurpację wiedzy. Buduje dalej więź z innym poprzez rozumienie, zagęszcza przestrzeń doświadczenia, potęguje bliskość w sferze tego, co nieoficjalne, zobowiązuje moralnie.
     Punkt, tu wskazany, dotyczy budowania intymnej przestrzeni, którą można by nazwać "miękką". Miękkość nie ma tu waloru negatywnego, nie jest bowiem synonimem gładkości myśli, braku trudności, konwencjonalnego ugrzecznienia. Miękkość powoduje, że kontekst przestrzenny i czasowy traci oficjalność, przestaje być wyrazisty, staje się płynny, gdyż jednoczy niuanse, które dotąd rozparcelowane były w dystynkcjach kulturowych norm, wzorców zachowań, schematów myśli, układów rzeczy. Moglibyśmy powiedzieć, że taka miękkość osiągana jest przez przyjazny gest zejścia z utartego szlaku, gdzieś w przestrzeń nie turystyczną, wewnętrzną, osłoniętą od paradnych ulic. To pierwszy krok do tego, by znaleźć się w miejscu, jak to właśnie opisywane w "Wojnie futbolowej", podwórko Benika Petrusjana - erewańskiego rzeźbiarza, tworzącego dla dzieci, śmieciarzy, dozorcy, sąsiadów, gdzie pośród kamieni, przy winie, słuchając starych psalmów ormiańskich, oglądając rzeźby stojące na podwórku można doświadczyć bliskości, stworzyć właściwą przestrzeń sprzyjającą rozumieniu Armenii. Dodajmy, przestrzeń intymną. Intymność spotkania wymaga nieoficjalności, zaangażowania emocjonalnego i intelektualnego, zaufania, uznania doniosłości innego człowieka, który wprowadza nas w swój prywatny, codzienny świat, wskazuje na istotne ślady, które naprowadzają na jego wymiar, ale i go osłaniają. To pójście za jego myśleniem, za jego doświadczaniem świata, za jego kolekcją drobiazgów, za jego misternie wznoszoną siatką sensów. Epistemologia spotyka się tu z moralnym oglądem. Możemy stwierdzić, że otwarcie mentalne na inność umożliwia doświadczanie intymności w spotkaniu.
     Intymność tu podążałaby śladem peryferyjności. Kulturowa topografia tego, co intymne układa się w mapę intymności - jako mapę miejsc ocienionych, nieujawnionych, skrytych, bliskich, dalszoplanowych w obrazach nazywanej i komunikowanej wiedzy. Dotyka przestrzeni wydzielonych z reprezentacyjnego nurtu. Peryferyjność nie jest synonimem marginalności jako nieistotowości. Jest sednem. Peryferyjność jest centrum. Wracamy tu do myśli, że to, porwane i ocienione jest kluczowe dla życia.
     Klucząc po takich zaułkach, podwórzach kultury, na które wskazuje Kapuściński, napotyka się właściwy sens przeżywania i postrzegania świata. To trop tego, co ocalałe i w schronieniu istniejące prawdziwie. To peryferyjność przestrzeni, gościnnego podwórka. Ślady śmieciarzy, dzieci, inkasenta łączą się z wagą i symboliką haczkar. Tylko wybierając osłoniętą przestrzeń, zanurzoną w codziennych rytmach, można odsłonić myślenie, które jest kwintesencją życia. Haczkary trafiają się na peryferiach. Ormiańskie krzyże znajdują się bowiem nie tylko w świątyniach, ale i górach Armenii, na skałach, urwiskach. Te haczkary, w tekście Kapuścińskiego, zeszły ze szczytów skał, porzuciły swoje niedostępne locum, weszły między mury kamienic, pomiędzy żywioł życia, wprost na podwórko Bernika. Życie małej i miękkiej podwórkowej przestrzeni należycie epistemologicznie sytuuje krzyże. Zespala wagę wydarzeń, śmierć i sakralność z tym, co powtarza się co dnia, ale i tworzy kształt powagi codziennej. Haczkary stają się dostępne, włączone w przestrzeń zamieszkiwania. Stają się nobliwie wyeksponowane, ale i nobliwie wtłoczone w zachowania codzienne. Łączą się z psalmami ormiańskimi, umacniającymi porządek rzeczy, ale i ze śmieciami nagromadzonymi w życiu kamienicy - co tworzy ulokowanie metafizyczne. To punkt doświadczenia, opisany przez Kapuścińskiego, który nie jest łatwo uchwytny, nie jest jednolity i stały. Naprowadza na to, co sztandarowo ormiańskie, ale i intymnie prywatne. Ruch myślenia, który każe przybyć na to podwórko, w peryferyjnym geście powtarza wagę centrum: centrum drogowskazu, centrum granicy, centrum egzystencji. Prymarną cechą nastawienia badawczego jest wrażliwość.
     Wrażliwość w spotkaniu dotyczy budowania i uznawania granicy jako progu emocjonalnego i intelektualnego, który zmniejsza dystans i jednocześnie chroni nas w obliczu bliskości "innego", bliskości, która może też unicestwić. Dlatego wiedza o możliwości zniesienia granicy jest poparta troską o jej utrzymanie. Wrażliwość przejawia się w jedynie potencjalnej mocy zabijania, odsłaniania, wydobywania, zamanifestowania, nadinterpretowania inności[11]. Bierze się z gestu rezygnacji z władzy nad innym. Uruchamia też swoiste narzędzia, które służą do ocalania nas i innych: ocalania obrazu poznawczego, spokoju egzystencjalnego, nienaruszonej swojej przestrzeni. Najprostszymi reakcjami są ustanawiane proksemiczne relacje, gdy dysponując zachowaniem bliskości i dystansu, utrzymujemy stabilną hierarchię odległości myśli, słowa i czynu, z wyraźnie rozgraniczonymi strefami tabu, wstydu, zażenowania, ukrycia, tajemnicy, nienazwania, niezamanifestowania, niedookreślenia etc. Moglibyśmy stwierdzić, że wrażliwość jest wysubtelnieniem, swoistą szlachetnością, która tworzy wizję "innego". Nie ma oczywiście jednej wrażliwości zbiorowej i indywidualnej, bo różne są jej zakresy i stopnie, jak napisze Kapuściński[12], różne są przygodne wrażliwości, ale zwykle uruchamia się podobny gest zawierzenia.
     Przestrzeń intymna budowana jest w spotkaniu w zderzeniu, uzgodnieniu, komplementarności, współistnieniu intymności własnej i intymności obcego. To przypomina trochę Buberowskie królestwo "pomiędzy" i wspólnotowe My spotkania[13], ale tak naprawdę jest to inna spotkaniowość, z bardziej zarysowanymi granicami, z wyraźniej odczuwalnymi dysonansami, mniej akcentująca rozmycie. Intymność oglądu jest głównie wiedzą o granicach epistemologicznych, moralnych, estetycznych w kontakcie z drugim człowiekiem. Intymność szanuje oddalenie.
     Znajomość reguł zachowaniowych, sposobów ich utrzymywania i znoszenia jest podstawowym elementarzem antropologa, którego celem jest zachowanie nienaruszalnej intymności innego. Kapuściński z takimi podręcznikami antropologii jest zaznajomiony, korzysta z wiedzy nagromadzonej i stworzonej przez siebie i przez praxis podróży. Nie ufa dyktafonom, ufa pamięci, ufa zwyczajnym rozmowom, codziennym szlakom wędrówki. Jest bardziej antropologiczny od samych antropologów, bowiem stara się jeszcze, by forma opisów zbliżona była do tkanki Życia, często nagła, porwana, lapidaryjna. Intymność antropologiczna polegałaby więc, w tym również intymny horyzont Kapuścińskiego, na nieprzekraczaniu sfery wytyczonej kulturowo intymności, na podejmowaniu starań przeciwdziałających demaskowaniu - choć oczywiście, jak wskazuje chociażby James Clifford[14], nie zawsze się to udaje w związku z pędem nowoczesnej nauki w odkrywaniu i badaniu innego. Już samo odkrycie, usprawiedliwione nauką i ciekawością poznania tego, co daleko za horyzontem, na którym pojawiają się statki, jak pisze Kapuściński w "Podróży z Herodotem"[15], jest jakąś demaskacją. Ale antropolog/reporter, jak Kapuściński, dyscyplinuje demaskowanie, nadając mu umiarkowaną formę, usprawiedliwioną dobrym zaciekawieniem życiem innych.
     Właściwe spotkania intymne, jak już wskazywaliśmy, niekoniecznie sprowadzają się do bliskości innego, dopuszczenia do tajemnicy kultury, ukrytych wymiarów kulturowego tabu. Tabu (tabu/taboo), zapożyczone terminologicznie z języka Tonga z Wysp Przyjacielskich na Polinezji, a włączone w europejski dyskurs za sprawą kapitana Jamesa Cooka w 1777 roku[16], każe utożsamiać je z kultowym zakazem, który odnosi się to tego, co niedotykalne, niejadalne, pierwotnie zakazane, niedopuszczalne seksualnie, święte, przeklęte. Freud podkreślał restrykcyjność tabu, które dotyka tego, co społecznie niedopuszczone, na przykład w tabu kazirodztwa[17]. Gerardus van der Leeuw w "Fenomenologii religii" pokazywał działanie rygoryzmu tabu, cytując słowa polinezyjskiego herolda:

     Tabu - niech nikt nie opuszcza domu!
     Tabu - niech żaden pies nie szczeka!
     Tabu - niech żaden kogut nie pieje!
     Tabu - niech żadna świnia nie chrząka!
     Śpijcie - śpijcie póki tabu nie minie![18]

     Tabu jest silnym wykluczeniem, wiąże naturę i kulturę. Moglibyśmy, próbując je określić, sformułować taką myśl, że tabu to nie tylko to, czego nie sposób nazwać, czego nie można się dopuścić, ale i czego nawet nie sposób pomyśleć. Jest obwarowane silnym zakazem i strachem. Wiedza o tym, co intymne zakłada obecność tabu, ale jest czymś bliższym człowiekowi, czymś komunikowalnym, codziennym, jest włączona w rozdziały prywatnej i wspólnotowej przestrzeni, nie jest obłożona rygoryzmem sankcji, myślenia wykluczającego. Raczej jest gestem otwarcia. Polega na świadomości i zachowywaniu granic inności, doświadczaniu tej inności bez prób jej demaskowania. Intymność w podjęciu innego nie demaskuje tabu, ale i wymyka się władzy mechanicznego wykluczonego myślenia, o którym nawet strach pomyśleć. Stąd intymność stroni od epatowania egzotyką, przekraczania kulturowych granic smaku, wrażliwości, prywatności. Nie odsłania tabu, ale i nie apoteozuje tak rygorystycznego myślenia. Jest zmiękczeniem przestrzeni społecznej.
     Intymność nie ukazuje odartych z zasłony kulturowej bezbronnych ludzi. Mimo wiedzy o tym - jak pisze Kapuściński - że "żyjemy zamknięci w swoich kulturach i geografiach" i że "wystarczają nam one"[19], jest w nas akces na rzecz otwarcia na innego sytuowanego podmiotowo i moralnie. W tym sensie odwrotnością intymności byłby medialny dyskurs, który intymności nie zachowuje i operuje skandalem, egzotyką, ujawnianiem, hecą i powierzchownością. Raz po raz pojawiają się w tekstach Kapuścińskiego takie opisy jak ten, który pokazuje pracę dziennikarzy NBC lądujących w Kosowie i równie szybko się stamtąd ewakuujących, którzy arogancko wyciągają z tłumu płaczących ludzi, stawiają ich przed kamerą, zawodowo eksploatują ich w błyskawicznym wywiadzie[20]. Pozorne medialne przybliżenie problemu i ukazanie płaczących twarzy jest zbrodnią moralną z punktu widzenia budowania horyzontu porozumienia i odpowiedzialności. W przypadku intymnego myślenia nie ma demaskowania intymności. Przez tę wrażliwość antropologiczną intymność innego jest zachowana. Od strony bardziej pragmatycznej łączy się to narzędziowo z balansowaniem między opisem mikrologicznym i codziennym - wyłuskującym pojedynczego człowieka, a opisem w skali makro - historycznym, politycznym czy ekonomicznym. I tu Kapuściński jest mistrzem.
     Intymność spotkania zakłada jednoczesne skojarzenie myśli, odczuć, zachowań w celu rozpoznania misternych związków kultury, wczucia się tkankę pojmowania świata. Z punktu antropologii najtrudniej to osiągnąć w kontakcie z obcym kulturowo człowiekiem. Jednak z perspektywy egzystencjalnej musimy stwierdzić, że oczywistym doświadczeniem jest obcość każdego, także tego, kto podziela nasz system myślenia i zachowania. Dlatego intymność polegałaby na budowaniu bliskości, przestrzeni wspólnej, odpowiedzialności, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin