Macomber_Debbie_Noc_i_dzien_Najemnicy_02.pdf

(1061 KB) Pobierz
227871671 UNPDF
Debbie Macomber
Noc i Dzień
(Sooner Or Later)
Wstęp
Rozdzierający krzyk kobiety wyrwał ze snu Luke’a
Maddena. Zerwał się z łóżka.
Od tygodni chodziły słuchy o możliwym zamachu
wojskowym, ale rząd Zarcero dobrze radził sobie
z sytuacją. Niecały tydzień temu prezydent Cartago
osobiście zapewnił Luke’a, że nie ma powodu do obaw.
Po huku strzałów z broni maszynowej rozległ się
okrzyk przerażenia i wściekłości.
Luke odrzucił prześcieradło i sięgnął po spodnie.
Włosy zjeżyły mu się na karku. Za oknem rozległy się
kroki.
Ledwie zdążył zapiąć pasek, kiedy drzwi się otworzyły.
Do sypialni wpadł żołnierz. Miał groźne spojrzenie i był
uzbrojony w uzi. Wrzeszcząc po hiszpańsku, rozkazał, by
Luke dołączył do pozostałych.
Luke pomyślał, że to już koniec.
Zginie z dala od domu. Z dala od siostry bliźniaczki.
W tym momencie zdał sobie sprawę, że rozpaczliwie
pragnie żyć. Pośpiesznie wykonał rozkaz partyzanta,
a w jego umyśle pojawił się obraz brązowookiej Rosity.
Kochał ją i chciał się z nią ożenić.
Na dworze panował chaos. Przerażone kobiety tłoczyły
się przy fontannie, osłaniając dzieci. Luke jak oszalały
szukał wzrokiem Rosity. Odnalazł ją wśród innych kobiet
i poczuł ulgę.
W kałuży krwi pod drzwiami kaplicy leżało
rozciągnięte ciało Ramóna Hermosy. Zastrzelony
z nienawiści. Zamordowany w imię postępu. Oczy
martwego mężczyzny wpatrywały się nieruchomo w noc.
Ramón. Na Boga, tylko nie Ramón. Złość wstrząsnęła
Lukiem, jakby poraził go prąd. Ten miły staruszek nie
mógł zrobić nikomu Krzywdy.
– Czego chcecie?! – krzyknął, zaciskając pięści.
Podeszło do niego trzech mężczyzn, uzbrojonych po
zęby. Jeden przycisnął lufę karabinu do ramienia Luke’a,
popychając go w stronę kobiet.
– Czego chcecie? – powtórzył Luke, nie zwracając
uwagi na niebezpieczeństwo.
Trzej mężczyźni rozstąpili się, kiedy podszedł do nich
oficer. Patrzył na Luke’a z nienawiścią. Luke czuł ją tak,
jak kiedyś miłość Rosity.
– Rozumiem, że jest pan przyjacielem naszego
prezydenta. – Dowódca splunął. Złowrogi uśmiech
powoli uniósł kąciki jego ust . – Może powinienem raczej
powiedzieć: „byłego prezydenta”.
– To jest misja – Luke wskazał ręką w kierunku
kościoła. – Nie mieszam się do polityki.
– Trzeba było się nad tym zastanowić, zanim
zaprzyjaźnił się pan z Jose Cartago. Drogo będzie pana ta
przyjaźń kosztowała, senor. Naprawdę, bardzo drogo.
Wyciągnął lśniący rewolwer z kabury i wymierzył
w głowę Luke’a.
– Nie, na miłość boską, nie! – krzyknęła Rosita. Ze
szlochem padła do nóg dowódcy. – Proszę, zaklinam pana
na imię Najświętszej Panienki, błagam, niech pan tego nie
robi.
Ale Luke wiedział, że jest za późno.
Rozdział 1.
Zapłacę za pańskie usługi.
– Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem. – Murphy
zmierzył wzrokiem skromną dziewczynę, która trzymała
w ręce jego awizo na przesyłkę. – Chce pani, żebym
pojechał z panią do Zarcero?
Ta kobieta była szalona. Bez dwóch zdań. Letty
Madden, urzędniczka pocztowa z Boothill w Teksasie,
niewątpliwie nadawała się do domu wariatów.
Spojrzała na niego oczami czarnymi jak gorzka
czekolada. Jej rozpacz rozbroiłaby każdego mężczyznę,
ale nie Murphy’ego. Nie miał zamiaru przerywać w pełni
zasłużonego urlopu z powodu jakiejś kobiety, która szuka
przygód.
Nigdy nie miał dobrego zdania na temat płci
przeciwnej, a kiedy jego przyjaciele, Cain i Mallory,
ożenili się, utwierdził się w tym przekonaniu. Trzepotanie
rzęsami nie wystarczało, żeby nabrał ochoty do
przedzierania się przez dżunglę, by szukać gruszek na
wierzbie.
– Pan nie rozumie – powtórzyła.
Rozumiał doskonale. Po prostu go to nie interesowało.
Zresztą urzędniczki pocztowej nie byłoby stać na
zatrudnienie go ani na usługi Deliverance Company,
nawet gdyby przepracowała dwa życia.
– Chodzi o mojego brata. – Zagryzła drżącą dolną
wargę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin