WĂłjcik Sebastian - Ni ma mientkiej gry.txt

(19 KB) Pobierz
Autor: SEBASTIAN W�JCIK
Tytu�: ni ma mientkiej gry

Z "NF" 1


Dokonawszy wirtualnej zbrodni, kurator wynurzy� si� do �wiata �ywych. Rozejrza� si� po obszernym gabinecie. Grz�z� tu chyba z godzin� i nic nie za�atwi�. Skupi� wzrok na t�ustym cz�owieczku nerwowo dygoc�cym za biurkiem. Ach, znowu Nowak. Wi�c ofiara �y�a jednak i nawet wydawa�a d�wi�ki. Postanowi� si� ws�ucha�.
- ...nie mo�esz go wypu�ci�. Szczepanik nigdy nie zaaklimatyzuje si� w spo�ecze�stwie. To w sumie dziecko, tylko go skrzywdzisz.
Kurator skrzywi� si� zniecierpliwiony. Z kurduplem zza biurka spotyka� si� po raz dziesi�ty. �aden dyrektor ani tym bardziej w�a�ciciel wi�zienia nie by� sk�onny do wsp�pracy, ale ten okazywa� si� ob�udny do granic dobrego smaku. Mo�e w�a�nie dlatego trzeba rzecz wy�wietli�. Tak dla ambicji czy honoru, �eby zapi�� wszystko na ostatni guzik. No c�, grubas dostanie propozycj� nie do odrzucenia.
- S�uchaj pan, dyrektorze Nowak, bo powiem co� wa�nego. Zawsze karmi�e� mnie bzdetami, ale trudno. Nikt nie robi� mi takich trudno�ci jak ty, chocia� przynosi�em ci drogie zabawki... to te� niewa�ne. Mimo wszystkich afront�w, przybywam do ciebie z fajn� propozycj�. Ot� odpuszczam sobie. Po raz pierwszy i ostatni. Zostawi� ci twojego Szczepanika. Ma�o tego, nigdy ju� mnie tutaj nie zobaczysz. Interesuj�ce? - Nowak zamar� w bezruchu, zdawa� si� wisie� w powietrzu. - Widz�, �e tak. Je�li w to wchodzisz, m�w szczerze, do czego jest ci potrzebny ten ma�olat.
- Tak, tylko widzisz, Jasiu... dlaczego mia�bym ci wierzy�?
- W�a�nie z�o�y�em uroczyst� deklaracj�: ko�cz� dzia�alno��.
- Ach, tak ? - ucieszony Nowak podrapa� si� po g�owie i p�ynnym ruchem si�gn�� do szuflady. Wyci�gn�� z niej ma�� drewnian� figurk�. Mierzy�a najwy�ej dziesi�� centymetr�w; jej twarz mia�a orientalne rysy. - Wojownik Batu-chana. To figura szachowa, goniec w zamy�le. Mam te� dru�yn� Henryka Pobo�nego. To wystarczy, �eby stoczy� bitw� pod Legnic�... Zreszt� obejrzyj wszystko. Sam mog� patrze� godzinami, bo ka�dy ludzik jest inny. Perfekcyjna robota. - Grubas poda� kuratorowi z�o�on� szachownic�. 
Rzeczywi�cie, szczeg�y ubioru i uzbrojenia odtworzone by�y z nieludzk� precyzj�. Figurki krzycza�y, niekt�re atakowa�y z furi�, inne uchyla�y si� przed niewidzialnym ciosem. 
- Wot i wszystko - wyja�nia� dalej Nowak. - Szczepanik ma letk� r�k�, jak sam m�wi, ale to ja odkry�em w nim talent. Zacz�� pracowa� zaraz po twojej ostatniej wizycie. Pierwszy komplet figur sprzeda�em za trzydzie�ci tysi�cy, jemu da�em dziesi��. Nad tym tutaj pracowa� cztery miesi�ce, wart jest dwa razy tyle. Tym razem domaga si� po�owy. C�, ni ma mientkiej gry, trzeba b�dzie zap�aci�.
Kurator z�o�y� figurki do pude�ka. S�owo si� rzek�o, guzik zapi�ty, czas si� zmywa�.
- Dobrze, zatem �egnaj. - Wychodz�c si�gn�� po z�ot� zapalniczk� le��c� na biurku. - Nigdy nie cieszy�e� si� z moich prezent�w. Dam j� komu� innemu.

W oddali kto� zamacha� r�k�. Pomara�czowy p�aszcz wyra�nie odcina� si� od bujnej zieleni w�odawskich las�w. Kurator waha� si� chwil�, ale wcisn�� hamulec. Po raz pierwszy od dziesi�ciu lat zabra� autostopowicza. Niewysoki m�czyzna usiad� w fotelu obok. Mia� bujn�, niemodn� fryzur� i du�e, r�wnie niemodne okulary. Wymienili kilka standardowych zda�, potem zaleg�a niezr�czna cisza - go�� wydawa� si� spi�ty. Kurator raz po raz zerka� na prawo, w ko�cu zagai�:
- Zdaje si�, �e pana sk�d� znam.
- Mieszkam w Starym Brusie. Do�� cz�sto sprzedaj� grzyby przy drodze, mo�e dlatego. Dzisiaj te� mam troch�, wioz� je na targ do Lublina. - Autostopowicz patrzy� przez chwil� w milczeniu przed siebie. - Mo�e nie ma to specjalnego znaczenia, ale zawsze wol� si� przedstawi�: Piotr Mizgalski.
Kurator zacisn�� z�by. Skoro go zabra�, wypada�oby odpowiedzie�. Ju� dawno postanowi� rozpocz�� nowe �ycie, ale stare nawyki tak trudno zmieni�. Dlaczego wci�� si� asekuruje? Jest dwudziesty wrze�nia, to ju� koniec. Nic nie mo�e si� sta�.
- Jestem Jan Widacki i fakt, �e to m�wi�, ma specjalne znaczenie - wyjawi�, dziwi�c si�, �e d�ugo t�umiona potrzeba zwierze� dopad�a go w ko�cu. - Wie pan, dlaczego pana zabra�em? Bo chc� si� podzieli� swoj� rado�ci�. Czuj� wielk� ulg�. Tak, jakbym pierdn�� po dziesi�ciu latach nad�tych jelit... To chyba nie brzmi zbyt osobi�cie? Mam kontynuowa�? 
Pasa�er waha� si� przez chwil�.
- Bardzo prosz�, zw�aszcza �e zaczyna si� efektownie.
- Jestem albo raczej by�em kuratorem penitencjarnym. Licencjonowanym, czyli prywatnym. Wie pan, kto to taki?
- Hm, uwa�am si� za cz�owieka oczytanego, ale �yj� na uboczu. Las jest moim domem i �r�d�em dochod�w. Mam wra�enie, �e wszystko, co pan powie, b�dzie dla mnie odkryciem.
O, jaki� le�ny inteligent. Widacki prowadzi� chwil� w milczeniu, uk�adaj�c w zdania rozbiegane my�li. 
- Moja praca polega na wypuszczaniu ludzi z wi�zienia. Technicznie wygl�da to tak, �e je�d�� od miasta do miasta, ogl�dam list� odsiadkow�, akta sprawy, raporty kryminolog�w, klawiszy, psycholog�w, lekarzy itd. Potem wybieram kandydat�w, robi� wst�pny odsiew i w ko�cu seri� rozm�w. Je�li pomin�� zamachy stanu, szpiegostwo, sprawy wojskowe i terroryzm, jestem wszechw�adny. Jestem te� bezradny w przypadku recydywist�w. A teraz najwa�niejsze, dostaj� du�e pieni�dze. Wie pan, �e za wypuszczenie mordercy dosta�bym sto tysi�cy? Tylko �e jest jeden haczyk, do ko�ca �ycia taki cz�owiek nie mo�e pope�ni� �adnego przest�pstwa z winy umy�lnej. M�wi si�, �e jest na gwarancji; ja jestem gwarantem, rzecz jasna. Dlatego, je�li typ ukradnie potem z p�ki czekolad�, ja p�ac� sklepikarzowi dwadzie�cia tysi�cy, a potem jeszcze drugie tyle do kasy pa�stwowej za usterki projektu resocjalizacyjnego. Z drugiej strony, to mo�e troch� przewrotne, ale kieszonkowiec, kt�ry nie wzbudzi zaufania jakiegokolwiek kuratora, mo�e przesiedzie� w pudle a� do �mierci. Ale co to za do�ywocie. Zna pan tego piosenkarza... ee, Le Roi? Je�dzi z koncertami po ca�ym kraju. Tyle �e za kurtyn� czuwa klawisz.
Ale� si� ch�opcy kiedy� napalali. Niech pan pomy�li, dzi�ki jednemu zdesperowanemu zi�ciowi w ci�gu tygodnia mogli zarobi� na will�. Nic dziwnego, �e przewraca�o im si� w g�owach. A potem biedacy dowiadywali si� smutnym wieczorem, �e ich pupil zar�n�� tak�e te�cia. P�acili pi��set tysi�cy kary, przewa�nie trac�c ca�y zgromadzony maj�tek oraz do�ywotnio licencj� kuratora. Kilku do dzi� sp�aca d�ugi, dw�ch pope�ni�o samob�jstwo. Dlatego potem wprowadzono dodatkowe aplikacje. Przez trzy lata jeste� kuratorem z urz�du. Pieni�dze �mieszne, za to odpowiedzialno�� �adna. Tylko jak si� zb�a�nisz, nie dostaniesz nigdy licencji.
- A pan? By� pan nieomylny?
- Nie, wspomnia�em przecie� o czekoladzie. Na szcz�cie, go�� szybko wykorkowa� - Widacki u�miechn�� si�. - Nigdy nie mia�em absolutnej pewno�ci, �e mi klient nie nawali, ale pr�bowa�em go urobi�. Z ka�dym kandydatem rozmawia�em dziesi�tki razy. Gdy wychodzi�, za�atwia�em mu prac�, czasem mieszkanie, przysy�a�em prezenty na gwiazdk�. A jednemu rozwali�em rower, �eby do knajpy nie je�dzi�. Byle tylko si� nie stoczy�, bo to moja i jego kl�ska. - Widacki rozlu�ni� si�, za to grzybiarz, niby �uj�c gum�, nieudolnie ukrywa� napi�cie. R�ce mu troch� dr�a�y.
- Czego� chyba nie rozumiem. Tacy ludzie mogli pana szanta�owa� w stylu: "Dawaj dzia�k� od swojej premii, bo zrobi� co� nieprzemy�lanego".
- Hm, przypomnia� mi pan sytuacj� ze studi�w. Zada�em podobne pytanie profesorowi. A on na to: "Wypuszczaj tylko takich, kt�rzy nie b�d� ci� szanta�owa�". Oczywi�cie stosowa�em r�ne zabezpieczenia. Najcz�ciej wi�niowie nic o mnie nie wiedzieli. Siedzia�em za szybk�-niewidk�, u�ywa�em modulatora g�osu. Trudno szanta�owa� kogo� tak nieuchwytnego, tym bardziej �e na wolno�ci kontaktowa�em si� cz�sto przez osoby trzecie. Zreszt� wielu z nich rozumia�o, �e to dla nich g�wniany interes. Ryzykowali do�ywocie albo i stryczek.
Chwil� jechali w milczeniu. Widacki w��czy� radio i pocz�stowa� pasa�era gum� do �ucia. Uwielbia� t�dy je�dzi�, blisko�� lasu uspokaja�a go. Dlatego w�a�nie celowo wyd�u�a� tras� do Lublina. Go�� obok nie odzywa� si�, ale kurator wyczu�, �e oczekuje na ci�g dalszy. Postanowi� kontynuowa�.
- Ja postanowi�em by� sprytny. Wybra�em strategi�, kt�ra oznacza�a znacznie mniejsze dochody, ale i tak mog� ju� sobie pozwoli� na sielankowe �ycie rentiera. Ot� na szcz�cie nie musieli�my udziela� gwarancji do�ywotnich. Wystarcz� trzy-cztery lata. Potem przed�u�a�em albo oddawa�em spraw� urz�dnikom. Dzisiaj mam wielkie �wi�to, bo u�o�y�em sobie robot� w ten spos�b, �e wszystkie kontrakty straci�y wa�no�� w�a�nie dzi� w po�udnie. - Widacki zamy�li� si� na chwil�. Z wahaniem doda�: - Wszystkie, poza jednym. Zaraz, jak on mia� na nazwisko? Mi... Mintaj?

Kurator �wietnie porusza� si� w systemie, bo go akceptowa�. Rz�dzi�o nim prawo jednego b��du: spo�ecze�stwo wybaczy ci wszystko, opr�cz recydywy. Kogo powt�rnie z�api� za kradzie� samochodu, dostaje do�ywocie; drugi wyrok za rozb�j: do piachu. Jest w tym bezwzgl�dno��, ale i cudowna prostota. 
Obie te cechy nowego prawa karnego Widacki pozna� na swojej pierwszej rozprawie, przed s�dem powiatowym w Che�mie. Skazanym by� murarz matkob�jca. Po og�oszeniu wyroku odby�a si� licytacja. Ustami pe�nomocnik�w ka�dy z w�a�cicieli prywatnych zak�ad�w karnych deklarowa�, jak� minimaln� kwot� dotacji jest got�w pobra� od pa�stwa w zamian za przyj�cie wi�nia pod sw�j dach. Oczywi�cie wygrywa� ten, kto ��da� najmniej. Ale to ju� przesz�o�� - cz�sto to w�a�ciciele wi�zie� gotowi s� wy�o�y� kas�, zw�aszcza na fachowc�w. 
Mechanizm ca�y czas smarowany jest przez pieni�dze. Gliniarze dostaj� godziwe premie za chwytanie przest�pc�w, kuratorzy za ich zwalnianie. A i sami wi�niowie mog� nie�le zarobi�, dysponuj�c odrobin� ch�ci, dwojgiem r�k i mas� czasu.
Zadzwoni�a kom�rka. Nie przestaj�c kiwa� g�ow� w rytm muzyki kurator mrukn�� do autokierowcy:
- Odbierz. 
W aparacie cicho trzasn�o.
- ...cze�� Janek! Marcin z tej strony. 
- No, cze��. Co u ciebie?
- W porz�dku. S�ysza�em, �e jeste� we W�odawie. Prawda to?
- P...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin