Janusz Grzegorz - Wykolejeniec.txt

(16 KB) Pobierz
Autor: GRZEGORZ JANUSZ
Tytul: WYKOLEJENIEC

Z "NF" 2/96


   Do wykonania tej sztuki musimy przygotowa� dwa 
pier�cienie gumowe , pier�cie� metalowy, gumk� i agrafk�. 
Jeden z gumowych pier�cieni przecinamy i ��czymy go z 
pier�cieniem metalowym, po czym pier�cie� gumowy dok�adnie 
sklejamy. Dwa po��czone pier�cienie bierzemy do lewej r�ki, 
przy czym pier�cie� gumowy ukrywamy w d�oni pokazuj�c widzom 
jedynie pier�cie� metalowy. Do drugiego gumowego pier�cienia 
przymocowujemy gumk�, kt�r� za pomoc� agrafki umieszczamy w 
prawym r�kawie marynarki.
                         ZBIGNIEW WYROZUMSKI "SZTUKA ILUZJI"

   Mro��cy krew w �y�ach ryk g�odnego lwa rozdar� nocn� 
cisz�. Z jego gard�a z samych trzewi wydoby� si� przeci�g�y 
warkot, w kt�rym s�ycha� by�o pragnienie zabijania. Lew 
po��da� surowego paruj�cego mi�sa. Wszystko wok� zadr�a�o. 
Stada sp�oszonych ptak�w poderwa�y si� z g�o�nym piskiem z 
ga��zi drzew, by�o ich tak wiele, �e zupe�nie za�mi�y blady 
sierp ksi�yca. Kopyta wystraszonych koni zadudni�y g�ucho o 
such�, tward� ziemi�. Wyrwany ze snu s�o� zatr�bi� 
przera�liwie, jakby wo�a� o pomoc. Zawt�rowa�y mu psy, wy�y 
i skamla�y na przemian. L�ni�cy t�usto w�� dusiciel pe�z� 
powoli, lecz wytrwale do upatrzonego celu. Kolorowa papuga 
zaskrzecza�a jak zamek starej zardzewia�ej strzelby. D�ugi 
na dwana�cie st�p krokodyl k�apn�� z�bat� paszcz�, zsun�� 
si� z pluskiem do wody i znieruchomia� na grz�skim dnie. Dwa 
olbrzymie nied�wiedzie powsta�y ze swych legowisk i 
nads�uchiwa�y nocnych odg�os�w, nie ba�y si� nikogo. 
Przera�one �miertelnie szympansy miota�y si�, szczerzy�y 
z�by i zawodzi�y jak popsute organy. Czarna pantera te� nie 
spa�a, gotowa do walki czuwa�a w swej kryj�wce, pr�y�a 
mi�nie, jej oczy zielono �wieci�y w ciemno�ci.
   Czarodziej obudzi� si�.
   Le�a� w swym fraku na stercie siana dla koni i dla 
fa�szywego jednoro�ca. Bola�a go g�owa, w ustach czu� 
gorzki, suchy smak. Mia� rozbity nos i wybite dwa z�by. Nie 
pami�ta� od czego. Nawet nie pr�bowa� sobie przypomnie�. By� 
jeszcze pijany, ale zaraz po przebudzeniu zacz�� my�le� o 
swych zgryzotach. Mia� ich ostatnio mn�stwo. �ona, kobieta-
guma, puszcza�a si� z si�aczem i z pogromc� drapie�nych 
zwierz�t, publiczno�� wygwizda�a kilka ostatnich wyst�p�w, 
zamiast bia�ego go��bia wyczarowa� trzy razy pod rz�d 
zdech�ego kota, dyrektor coraz cz�ciej wspomina� o zerwaniu 
wsp�pracy, klown parodiowa� na scenie sztuczki czarodzieja, 
kto� na drzwiach jego wozu napisa� w nocy kred� "czary-mary 
kutas stary" i ubrudzi� wycieraczk� odchodami s�onia.  
   Czarodziej wsta�, za�atwi� si� w k�cie stajni, odnalaz� 
sw�j pognieciony cylinder, strzepn�� z niego �d�b�a siana, 
wyszepta� zakl�cie i wyj�� ze �rodka paczk� papieros�w, 
zapa�ki i trzy puszki piwa.
   - Mia�y by� camele. - Westchn�� i wsun�� do ust papierosa. 
Zaci�gn�� si� gorzkim dymem. Wypi� duszkiem pierwsz� puszk� 
i przymkn�� oczy. Tym razem alkohol nie pomaga�. Czarodziej 
ca�y czas rozmy�la� o swych problemach. Jego my�li stawa�y 
si� coraz czarniejsze. Przypomnia� sobie swoj� �on�.
   "Jest dobra w ��ku" - pomy�la�.
   Wyobrazi� sobie, jak kobieta-guma zwi�zuje swe nogi w 
supe� na grubym spoconym karku si�acza i prawie si� 
rozp�aka�. Gdy pi� trzecie piwo, wpad� na pomys�, jak pozby� 
si� wszystkich zmartwie�: postanowi� sko�czy� ze sob�.
   Wyci�gn�� z cylindra brzytw� z ko�cian� r�koje�ci� i 
przy�o�y� j� do lewego nadgarstka. Zacisn�� powieki. 
Poci�gn��, ale za lekko, z rany wyciek�o tylko kilka kropel. 
Ba� si�, �e b�dzie bola�o.
   Nagle gdzie� w oddali us�ysza� niesiony przez mg�� stukot 
k� ostatniego nocnego poci�gu. Rzuci� brzytw� na siano i 
wyszed� ze stajni. Przeskoczy� przez ogrodzenie i ruszy� 
przez ��k� w stron� tor�w. Szed� przez wysok� do pasa mokr� 
traw� i nie ogl�da� si� w stron� rozbitego na skraju miasta 
zielonego namiotu.

   Wsiad�em do ��to-niebieskiego poci�gu tu� przed 
odjazdem. W przedziale by�o prawie pusto. Zaj��em miejsce 
przy oknie, wrzuci�em walizk� na metalow� p�k� i pr�bowa�em 
czyta� wczorajsz� gazet� w �wietle jedynej migocz�cej 
jarzeni�wki.
   Ruszyli�my.
   Zapali�em papierosa. Nie mia�em biletu i pali�em w 
przedziale dla niepal�cych. Wiedzia�em, �e konduktor nie 
przyjdzie. Spa� albo pi� w�dk�. Zgniot�em gazet� i wytar�em 
ni� cmentarne b�oto z but�w. Wyjrza�em przez okno. Mia�em 
nadziej�, �e nigdy nie wr�c� do tego miasta. Niebo na 
wschodzie robi�o si� szare. Nie by�o ju� wida� gwiazd. 
Poci�g jecha� coraz szybciej. Min�li�my przedmie�cia, za 
oknem przesuwa�y si� pola �yta i kartofli. Drog� wzd�u� 
tor�w jecha� turkocz�cy w�z z ba�kami mleka. Wo�nica pi� 
tanie wino prosto z butelki.
   Opar�em g�ow� o dr��c� �cian� i przymkn��em oczy. 
Wyobrazi�em sobie ogromn� fili�ank� gor�cej s�odkiej 
herbaty. Potem pomy�la�em o zawarto�ci mojej walizki. 
Wioz�em w niej moje najnowsze trofeum: serce cz�owieka, 
kt�ry umar� ze strachu, gdy zobaczy� anio�a. Zbiera�em takie 
rzeczy. Mia�em ju� mi�dzy innymi testament piromana, w 
kt�rym zapisa� sw� dusz� piek�u; zatopionego w bursztynie 
kar�a; spr�ynowy rozdwajacz ja�ni; przedwojenne wydanie 
"sennika dla niewidomych od urodzenia"; negatyw fotografii 
Pana Boga; napocz�t� paczk� tytoniu fajkowego o smaku 
palonej na stosie czarownicy; fujark� z piszczeli kobiety, 
kt�ra ca�e �ycie udawa�a syren�; akwarium pe�ne moczu 
pegaza. W og�le interesowa�em si� sztuk�.
   Po pi�ciu minutach poci�g zatrzyma� si� na pierwszej 
stacji. Nikt nie wsiad�, jaki� pijak spa� na �awce na 
peronie. Ja te� pr�bowa�em zasn��. Poci�g ruszy�. Ko�a 
stuka�y jako� dziwnie. Jechali�my przez las.
   Gdy po minucie otworzy�em oczy, za oknem nie by�o sosen i 
brz�z.
   Po jasnej niebieskiej r�wninie sz�y dziewczynki w bia�ych 
sukienkach, mia�y na g�owach papierowe korony, sypa�y z 
ma�ych koszyk�w na ziemi� p�atki kwiat�w. Wok� nich biegli 
ch�opcy, nie wygl�dali na takich, co umiej� czyta� i pisa�. 
Byli nadzy, grali na srebrnych tr�bkach i szklanych fletach. 
Wszyscy mieli z�ote w�osy. S�o�ce by�o tr�jk�tne. Zdawa�o mi 
si�, �e kiedy� zna�em t� melodi�.
   "Za du�o pracuj�" - pomy�la�em i zn�w zamkn��em oczy. 
Przy�o�y�em r�ce do �omocz�cych skroni i po chwili lekko 
uchyli�em powiek�. Zobaczy�em gromad� nagich starc�w. 
Siwych, chudych, pomarszczonych. Mieli ostrza szpadli 
zamiast d�oni. Grzebali do�y pod suchymi czarnymi drzewami. 
Na ga��ziach ko�ysa�y si� p�tle. Kobieta w czerwonej balowej 
sukni wbija�a d�ugie proste drewniane miecze w ziemi� obok 
do��w. S�ycha� by�o gwizd wiatru. Mg�a mojego oddechu 
pokrywa�a szyb�.
   "Na pewno mieli�my wypadek" - przysz�o mi do g�owy. 
"Jestem w piekle". Dr��c� d�oni� dotkn��em czo�a, klatki 
piersiowej i ramion. Chcia�em otworzy� okno. Zatrzask nie 
ust�pi�. Za szyb� pojawi�a si� zielona ��ka. Ros�y na niej 
mlecze. Nad ��tymi kwiatami unosi�y si� pszczo�y i motyle 
wielkie jak latawce. Idealna t�cza si�ga�a do s�o�ca. Pod 
samotn� wierzb� p�acz�c� stali kobieta i m�czyzna. Ca�owali 
si�. Ona trzyma�a w d�oni ki�� czarnych winogron. M�j strach 
min��. Przylgn��em twarz� do szyby i patrzy�em na nag� par�, 
dop�ki nie znikn�li za kraw�dzi� okna. Troch� si� nawet 
podnieci�em.
   Nagle wszystkie kwiaty przemieni�y si� w dmuchawce, 
gwa�towny wiatr porwa� ich puch. Motyle poczernia�y i 
skurczy�y si� jak spalony papier. Trawa te� sta�a si� 
czarna. Stado chudych czarnych k�z uwi�zanych na 
przerdzewia�ych grubych �a�cuchach pas�o si� w�r�d 
czerwonych jak roz�arzone �elazo szczelin. Na horyzoncie 
zobaczy�em dymi�cy wulkan. Od p�nocy nadci�ga�y ciemne 
chmury, mi�dzy kt�rymi skaka�y pioruny. S�ysza�em grzmoty i 
bicie dzwon�w. Oparty o g�az pastuch mia� na sobie czarn� 
peleryn� i karnawa�ow� mask� na twarzy, trzyma� w r�ku bat 
zako�czony o�owianymi ci�arkami. Z nieba pada� jaki� bia�y 
proszek, pewnie s�l. W przedziale czu� by�o siark�, saletr� 
i w�glem drzewnym.
   Nie musia�em si� szczypa�, nigdy nie mia�em takich sn�w. 
�ni�y mi si� tylko rekiny, o�miornice i p�aszczki.
   Wybieg�em na korytarz i szarpn��em za r�czk� hamulca 
bezpiecze�stwa. Nie zadzia�a�. Awaryjne otwieranie drzwi 
te� nie dzia�a�o. Jechali�my dalej.
   Wr�ci�em na swoje miejsce. Zapali�em papierosa, 
przetar�em r�kawem zaparowan� szyb�. Z prawej kieszeni 
marynarki wyj��em p�ask� blaszan� flaszk�-niewypitk� i 
poci�gn��em solidnie. Po�o�y�em nogi na przeciwnym 
siedzeniu. Pomy�la�em, �e ju� chyba od siedmiu lat nie by�em 
w kinie.
   Na polu fioletowego �ubinu sta�y setki �elaznych ��ek. 
Spali na nich bladzi, nieogoleni m�czy�ni w niebieskich 
pi�amach z za d�ugimi r�kawami. �wieci� ksi�yc. Mia� 
kszta�t pot�uczonego budzika. Wok� unosi�o si� pierze z 
podartych poduszek. Z g��w �pi�cych wydobywa�y si� ba�ki 
mydlane i lecia�y do granatowego nieba. G�o�no chrapali i 
pogwizdywali, nikt nie krzycza� przez sen. Przy ��ku 
stoj�cym najbli�ej tor�w w drucianej klatce siedzia� 
kolorowy kogut. Mia� na g�owie papierow� torb�.
   Poci�g jecha� coraz szybciej. Ju� wcale si� nie ba�em. 
Czeka�em na kolejne obrazy. �a�owa�em, �e nie mam przy sobie 
mojego szpiegowskiego aparatu fotograficznego ukrytego w 
r�a�cu z czaszek kolibr�w.
   Zamiast ��ek pojawi�y si� trzy zabytkowe, �adowane od 
przodu armaty. By�y wycelowane w stron� widocznego w oddali 
wielkiego okr�g�ego zielonego namiotu. Na jego czubku 
powiewa�a czarna flaga z trupi� czaszk�. Ubrani w bia�e 
mundury ��nierze zapalili lonty. Mieli na g�owach sztywne 
czapki z pi�rami i z�ote epolety na ramionach. Na ich 
piersiach l�ni�y ordery. Z luf buchn�� ogie� i wylecia�y 
zdech�e koty, maczugi, uci�te ludzkie g�owy i w�e. 
Wszystkie pociski dosi�g�y celu.
   W przedziale zrobi�o si� bardzo gor�co, zdj��em p�aszcz i 
rozlu�ni�em krawat. Co� wpad�o mi do oka i zn�w na chwil� 
przymkn��em powieki. Gdy je otworzy�em, ujrza�em jakie� 
stare brudne miasto i trzyna...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin