Policja_997_nr_39_06-08.pdf

(5759 KB) Pobierz
Miesięcznik Policja 997
Sprawa Olewnika – mówią policjanci s. 4 –12
nr 6 (39), czerwiec 2008 r.
cena 3 zł (w tym 7% VAT)
nr indeksu 321109
www.gazeta.policja.pl
ISSN 1734-1167
INDEKS 321109
18584411.007.png
 
POLICJA 997
czerwiec 2008 r.
SPIS TREŚCI
3
s. 17
KRAJ
Rozmaitości
Polisy dla sierot, Sprawa dr. G. cd., A korpus czeka na podwyżki,
Telefon dla cudzoziemców
Ruchy kadrowe w maju, Leonardo na Euro 2012, Psy pomagają
Policji
s. 29
PROWOKACJE
Sprawa Olewnika
Jak policja nic nie robiła... – Ci policjanci, na których teraz psy
wieszają, naprawdę pracowali. To na podstawie zgromadzonego
przez nich materiału zatrzymano sprawców
To już siódmy rok – kalendarium działań policji i prokuratury
Teraz łatwo mówić o błędach – zarzuty dla trzech policjantów,
którzy uczestniczyli w śledztwie
O czym nie wiemy? – niejasności i nieprawidłowości związane
ze śledztwem
Porywacze – czy to pełna lista sprawców?
s. 4
PRAWO
Najnowsze orzecznictwo o kontroli operacyjnej
Co wolno wykorzystać – sposób postępowania z wiedzą zdobytą
podczas kontroli operacyjnej
s. 40
s. 8
s. 9
SPORT
Podnoszenie ciężarów
Master w policyjnym mundurze – st. sierżant Marek Nerć
i w pracy zrobi swoje, i z mistrzostw medal przywiezie
s. 10
s. 44
s. 12
O NAS
Wizerunek Policji
Komisarz, wnuk kapitana – dzisiaj Policję promuje
kom. Michał Żbik, wnuk Jana, kultowego kapitana MO
TYLKO SŁUŻBA
Deszcz kasy cd.
Miliony dla Policji – z Funduszu Wsparcia Policji i darowizn
Logistyka
Żadnych cięć, Testowanie aż do skutku?, Samochody poza
przetargiem?
Jubileusz
Dekada BSW – tropią patologię, ale i oczyszczają pomówionych
policjantów
Policja a prawa człowieka
Jedyni w Europie – rozmowa z nadkom Marcinem Wydrą,
pełnomocnikiem KGP ds. ochrony praw człowieka
COOperation 2008
Megakatastrofa w Pstrążu – dziewiąte ćwiczenia sprawdzające
współdziałanie różnych służb
Policyjni negocjatorzy
Ośmiornica – w sytuacja kryzysowych konieczna jest współpraca
dowódców z negocjatorami
s. 48
s. 14
s. 16
TYLKO ŻYCIE
Pierwsza pomoc przedmedyczna
Urazy mózgowo-czaszkowe
s. 50
s. 22
okładka Krzysztof Zaczkiewicz,
reprodukcje Andrzej Mitura
s. 24
s. 26
Legniccy
policjanci
co roku
organizują
imprezy
na Dzień
Dziecka.
W tym roku
ponad 600
gości spodziewali się już 30 maja.
Przed rokiem, dzięki licznym firmom
i osobom, zabawa była przednia.
s. 36
s. 18
STRZAŁ OSTRZEGAWCZY
Bezczynność i inne przyczyny
Ludzie skargi piszą – w 2007 roku 19 000 skarg na działania
policjantów wpłynęło do jednostek Policji w całym kraju
Skargi podejrzanych
Co na to prawo – insynuacje i skargi podejrzanych zmierzają
do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego policjantom
Skargi policjantów
Przeciw klice i oligarchom – urojone krzywdy niektórych są
tak naprawdę pretekstem do zemsty na przełożonych
s. 19
s. 20
s. 30
U NAS
Goście z Nigerii
Z wizytą w Polsce – nigeryjscy policjanci chcą wzorować się
na polskiej Policji
s. 32
POLICYJNY PITAWAL
Kolejny postrach Śląska
Powtórka z wampira – Joachim Knychała, nim go ujęto zabił sześć
kobiet i dziewczynek, dziewięć usiłował
s. 38
ŚWIAT
Policja estońska
Pod znakiem lwa – średnie zarobki w estońskiej policji
to 17 611 koron estońskich (ok. 3905 zł)
Redakcja „Policji 997” wszystkim dzieciom
życzy radosnego dzieciństwa.
18584411.008.png 18584411.009.png 18584411.001.png 18584411.002.png
 
4
PROWOKACJE Sprawa Olewnika
POLICJA 997 czerwiec 2008 r.
Bmw, którym porywacze wywieźli Krzysztofa, policja znalazła spalone pod Zgierzem
Jak policja nic nie robiła...
Policjanci z olsztyńskiego CBŚ, ci sami, którym
przypisuje się sukces w rozwiązaniu sprawy porwania
Krzysztofa Olewnika, mówią: – Nie można tym
policjantom, na których się teraz psy wiesza, nie oddać
jakiegoś pokłonu. Bo oni naprawdę pracowali. To oni
ustalili Sławomira Kościuka i Wojciecha F. Sprawcy
zostali zatrzymani na podstawie materiału
zgromadzonego przez nich.
Zgaszony. Przybity. Przygarbiony. Jak człowiek, któremu zawalił
się świat. Jak ktoś, kto stracił wiarę. – To dla mnie cios w plecy –
mówi. – Przecież ja nikogo nie zamordowałem, okupu nie wziąłem.
To się w głowie nie mieści.
HENIO
Nie żali się. Nie potrafi tylko zrozumieć, dlaczego przyjechali po nie-
go o 6.00 rano, zrobili przeszukanie w domu, piwnicy, samochodzie,
choć wcześniej był na każde wezwanie olsztyńskiej prokuratury. Za-
wieźli go na dołek, przesłuchali dopiero po 29 godzinach. Żeby nie
zwariować w celi, spał.
Nie patrzy na nas. Wzrok wbija w podłogę. Nerwowo ściska
dłonie. Ciszę przerywa policjant z płockiego CBŚ. Wchodzi do
pokoju, w którym rozmawiamy, wita się z Henrykiem S., a do
nas mówi, że to najlepszy policjant w historii okręgu mazo-
wieckiego.
– 12 lat temu byłem jego uczniem. Pamiętasz Heniu?
– Piotr był u mnie na praktyce i żeśmy razem wykryli... Pamiętasz,
ile pokrzywdzony miał lat? – Henryk S. nagle się ożywia.
– Sześć.
– A jak rozpoznał sprawcę? Pamiętasz? No powiedz – jego twarz
rozjaśnia uśmiech.
Piotr myśli chwilę: – Po nalepce na rowerze.
„Oni” to pierwsza grupa powołana przez komendanta wojewódz-
kiego Policji w Radomiu. Dwanaście osób z KWP w Radomiu
i z KMP w Płocku, kierownikiem był Remigiusz M., wówczas za-
stępca naczelnika wydziału kryminalnego w Radomiu. Czynności
procesowe nadzorowała prokuratura rejonowa w Sierpcu.
Policjanci, „na których się teraz psy wiesza”, to właśnie kierownik
grupy Remigiusz M., Maciej L. – pracownik operacyjny, i Henryk S.
– dochodzeniowiec, od stycznia 2006 w CBŚ. Tylko ten ostatni zgo-
dził się z nami spotkać. Pozostali odpowiedzieli na nasze pytania
za pośrednictwem adwokatów.
18584411.003.png
czerwiec 2008 r. POLICJA 997
Sprawa Olewnika PROWOKACJE
5
Henryk S. od zawsze zajmował się sprawami przeciwko życiu
i zdrowiu. Kocha tę robotę. Jest skrupulatny i dokładny. Koledzy
mówią, że gdy oni idą na ryby, on wyjmuje akta i dłubie. Zdarzyło
mu się godzinami siedzieć nad sprawą, która była umorzona. Bo coś
nie dawało mu spokoju, przeczucie podpowiadało, że tę zagadkę da
się rozwiązać. I rozwiązywał. Przy sprawie uprowadzenia syna Olew-
nika Henryk S. robił prawie od samego początku. Do grupy śledczej
dołączył po kilku dniach, zaraz po powrocie z urlopu. W pierwszych
czynnościach nie brał udziału. Potem, gdy w 2004 sprawę przejęło
płockie CBŚ, Henryk S. też z nimi był. Prowadzący sprawę proku-
rator Radosław Wasilewski powiedział, że chce Henryka S., bo do-
brze pracował, a on potrzebuje dobrego dochodzeniowca.
– Kazał mi wtedy zrobić analizę akt, a ja bardzo szczegółowo ją zro-
biłem – wspomina policjant.
Ślady bardziej wskazywały na napad rabunkowy niż uprowadze-
nie. Biegła, która na podstawie śladów biologicznych odtwarzała
przebieg zdarzenia, stwierdziła, że ich układ w przypadku porwania
powinien być inny.
SŁUCHANIE PAZIKA
Policjanci z olsztyńskiego CBŚ przypuszczają, że to ta opinia biegłej
miała wpływ na tak długie lansowanie hipotezy samouprowadzenia.
Śledczy z pierwszej, mazowieckiej, grupy zaprzeczają. Mówią, że tak
samo skrupulatnie sprawdzali pozostałe wersje. Remigiusz M. prawie
przeprowadził się do Płocka.
– W początkowej fazie uprowadzenia przebywałem w Płocku cały-
mi tygodniami. Była to pierwsza dynamiczna faza czynności, kiedy
CZTERY WERSJE
Zacznijmy od początku. Krzysztof Olewnik zostaje porwany nocą
z 26 na 27 października 2001 roku. Około 22.00 w jego domu w Dro-
binie kończy się przyjęcie, które ojciec, Włodzimierz Olewnik, zor-
ganizował, żeby załagodzić spór syna z policjantami z drogówki.
Po spotkaniu Krzysztof rozwozi gości i wraca do domu. Następnego
dnia rano jego przyjaciel i wspólnik, Jacek Krupiński, zauważa
przed domem Krzysztofa ślady krwi. Zatrzymuje się w progu, widząc
kolejne. Powiadamia ojca i czeka na niego kilka minut. Okazuje się,
że Krzysztofa nie ma. W domu na podłodze kałuża krwi, ślady krwi
są też na ścianach, a dom jest splądrowany. Ojciec wzywa policję.
Ta zabezpiecza ślady, słucha świadków. Oględziny trwają od 10.00
do północy. Zabezpieczonych zostaje 51 różnego rodzaju przedmio-
tów i śladów, w tym m.in. krew, linie papilarne, włosy. Pies gubi trop
kilkanaście metrów za bramą posesji, w miejscu, gdzie na drodze
widać ślady opon. Wśród funkcjonariuszy prowadzących sprawę jest
Bogdan K., który był na przyjęciu poprzedniego wieczora, a na proś-
bę Włodzimierza Olewnika w czynnościach uczestniczy Wojciech K.,
policjant, który pomógł skompletować listę gości.
Wszyscy zostali przesłuchani. Wzięto ich odciski palców.
Już na początku, w 2001 roku, policjanci sporządzają cztery wer-
sje śledcze. Pierwsza zakłada uprowadzenie dla okupu przez grupę
przestępczą. Druga, że porwanie może mieć związek z rozliczenia-
mi finansowymi firmy Krupstal, w której wspólnikami byli Krzysztof
i Jacek Krupiński. Kolejna hipoteza ma związek z kobietami i roman-
sami Krzysztofa. Czwarta zakłada samouprowadzenie.
– Nigdy nie było tak, że była to wersja jedyna i najważniejsza –
podkreślają policjanci prowadzący sprawę. – Ale były pewne symp-
tomy, które wskazywały, że tak może być.
Sprawa była nietypowa. Już sam fakt uprowadzenia z domu wyda-
wał się dziwny. Było przyjęcie, w domu bawiło się kilkanaście osób
– porywacze nie mogli wiedzieć, czy wszyscy wyszli, czy ktoś został.
Prościej byłoby uprowadzić na drodze, kiedy Krzysztof wracał do do-
mu, a nie narażać się na złapanie. Do tego plądrowanie domu – zaj-
muje czas, a w takiej sytuacji każda sekunda jest na wagę złota. Poza
tym dom Krzysztofa nie stoi na kompletnym odludziu. Obok był
stróż, który mógł coś usłyszeć, zauważyć. Mało tego: na ścianach by-
ły rozmazy krwi. Jakby ktoś je celowo rozcierał. To też nietypowe. Bo
który ze sprawców poszerza ślady swojego pobytu? Inna sprawa: dla-
czego porywacze przewrócili dom do góry nogami, zabrali pieniądze,
zegarek, złoty łańcuszek, broń, a nie skusili się na samochód Wło-
dzimierza Olewnika? To dziwne. Tym bardziej że wzięli drugi samo-
chód, należące do Jacka Krupińskiego bmw, które miało
skomplikowany system zabezpieczeń i nikt poza Krzysztofem i Jac-
kiem nie umiał go odpalić. Porywaczom się udało. Auto spalili około
trzeciej nad ranem pod Zgierzem. Po co kradli samochód, jechali
kilkadziesiąt kilometrów i ryzykowali kontrolę drogową?
Przy tym stole 26 października 2001 roku biesiadowali goście
Krzysztofa Olewnika – policjanci z Płocka
wykonywane były rozpoznania posesyjne i osobowe. Z moich do-
świadczeń związanych z prowadzeniem spraw uprowadzeń wyni-
kało, że jest to konieczne. Dlatego zdecydowałem się, by być na
miejscu. To było trudne, formalnie cały czas pełniłem obowiązki
zastępcy naczelnika Wydziału Kryminalnego KWP w Radomiu –
mówi.
Sprawdzali wtedy, na samym początku, wszystkich przestępców
z Drobina. 14 listopada 2001 roku został przesłuchany m.in.
Robert Pazik, jeden z później skazanych za zabójstwo Krzysztofa.
Nic nie wskazywało, że to może być on: miał dobrą opinię, był
blisko Olewników.
Sprawdzali wątki związane z kobietami. Wyszło na jaw, że dziew-
czyny, z którymi spotykał się Krzysztof, miały narzeczonych ze świa-
ta przestępczego, że firma miała długi, że młody Olewnik pożyczał
pieniądze od kumpli, a między nim i wspólnikiem był konflikt doty-
czący dalszego prowadzenia biznesu. Do tej układanki doszła infor-
macja, że Krzysztof w ostatnim czasie czegoś się bał. Ktoś mu groził
i w związku z tym złożył nawet zawiadomienie na Policji.
Te karty odkrywały się po kolei. W tym czasie do Olewników non
stop dzwonili porywacze, a w domu w Drobinie już w pierwszych
dniach po porwaniu zainstalował się detektyw Krzysztof Rutkowski.
Policjanci mówią, że on i jego ludzie panoszyli się, a im dawkowano
informacje. Tak na przykład było z listami, które pisał Krzysztof.
– Pierwszy był w listopadzie, pojechaliśmy odebrać, a rodzina od-
mówiła wydania – opowiada Henryk S. – Pan Olewnik obawiał się, że
porywacze mogą zażądać ich zwrotu. Mówił, że te listy miały być
niszczone, porywacze żądali posłuszeństwa, zakazywali kontaktów
zPolicją. Ja to rozumiem, ale śladów nie mogliśmy badać.
Oryginały listów Danuta, siostra Krzysztofa, dała prokuratorowi
okręgowemu w Warszawie dopiero w styczniu 2003 roku.
18584411.004.png 18584411.005.png 18584411.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin