Drogi miłości(1).txt

(61 KB) Pobierz
Poul Anderson

DROGI MI�O�CI

Min�o ju� dziesi�� ich lat od chwili, gdy owa istota po wyj�ciu z transportera 
znalaz�a si� na pok�adzie naszego statku - i umar�a. Dzi� oto stali�my na 
powierzchni jej planety i oczekuj�c wspominali�my.
Statek kosmiczny Lotne Skrzyd�o pod��a� ku najja�niejszej gwie�dzie konstelacji, 
od kt�rej wzi�� nazw�. Dotrze tam dopiero po up�ywie wielu pokole�, cho� 
znajdowa� si� ju� w drodze, z szybko�ci� nieco wy�sz� od po�owy pr�dko�ci 
�wiat�a, od sze�ciuset dwunastu obieg�w naszej planety, Arvela, wok� s�o�ca 
Sarnir. Tak bezkresny jest kosmos. Prawd� m�wi�c, �aden inny statek nie zapu�ci� 
si� dot�d tak daleko, tote� Rero-i-ja poczytywali�my sobie za zaszczyt, �e 
powo�ano nas do s�u�by na jego pok�adzie.
Nie to, �eby�my spodziewali si� czego� wyj�tkowego; raczej odwrotnie. Dop�ki 
pojazd kosmiczny nie dotrze do celu podr�y, niewiele jest do roboty poza 
cierpliwym wype�nianiem codziennych obowi�zk�w. Wymiana za�ogi staje si� niemal 
czynno�ci� rytualn�. Wchodzisz razem ze swym partnerem do stacji transportera na 
Irjelanie. Para, kt�r� macie zmieni�, teleportuje si� ze statku, po czym 
informuje was o sytuacji na pok�adzie. Ta zazwyczaj nie trwa d�ugo i z regu�y 
odbywa si� swobodnie w Lo�y Starszych, nad kot�em dymi�cych li�ci. (A jednak 
widz�c, jak Arvel l�ni zieleni� po�r�d gwiazd, nad pooran� twarz� swego 
zewn�trznego ksi�yca, zaczynacie odczuwa� znaczenie tej s�u�by). Wkr�tce 
�egnacie si� z dwojgiem tamtych, splataj�c czu�ki, i kierujecie si� ku 
w�a�ciwemu nadajnikowi. B�ysku energii, kt�ra prze�wietla i dezintegruje wasze 
cia�a, atom po atomie, nie odczuwacie zupe�nie; przenika was zbyt szybko, tak 
samo szybko jak modulowana wi�zka tachjonowa, kt�ra w jednej chwili przebiega 
lata �wietlne dziel�ce stacj� od Lotnego Skrzyd�a. W odbiorniku wzory, kt�re s� 
wami, zostaj� odtworzone z nowych atom�w i oto jeste�cie na pok�adzie statku 
kosmicznego na najbli�sze dziewi��dziesi�t sze�� dni.
Do waszych obowi�zk�w nale�y utrzymywanie urz�dze� w porz�dku, czasem niewielkie 
naprawy; zapisujecie wyniki obserwacji naukowych, a by� mo�e p�niej 
programujecie nowe badania; mo�ecie te� w��czy� silnik w celu dokonania poprawki 
kursu, cho� tak daleko od celu zdarza si� to rzadko. �adne z tych zaj�� nie jest 
zbyt pracoch�onne. Wasze w�a�ciwe zadanie polega na obecno�ci na statku na 
wypadek jakichkolwiek zdarze� nadzwyczajnych. Czasem znajduj�cy si� w ruchu 
pojazd u�ywany jest jako stacja przesiadkowa przez par� lub grup�, kt�ra udaje 
si� na planet� zbyt odleg��, by dotrze� do niej jednym skokiem. W�wczas 
zatrzymuj� si� u nas na kr�tko. Lotne Skrzyd�o miewa�o takich go�ci, znajdowa�o 
si� bowiem ju� na granicy poznanego przez nas kosmosu, a kierowa�o si� jeszcze 
dalej, w regiony dot�d nie poznane.
Rero-i-ja nie mieli�my nic przeciwko samotno�ci. Praca, kt�r� zwykle 
wykonywali�my, dawa�a nam satysfakcj�. Pe�nili�my obowi�zki pilota i g��wnego 
in�yniera na licznych statkach badawczych w wielu uk�adach planetarnych, a do 
naszych obowi�zk�w nale�a�a pomoc zespo�om badawczym po dowiezieniu ich na 
miejsce. Z konieczno�ci wi�c zostali�my domoros�ymi ksenologami. To z kolei 
zwi�za�o nas z pracami Instytutu Gwiezdnego na Arvelu, zar�wno je�li chodzi o 
rozliczne zaj�cia towarzyskie, jak i o ocen� danych. Kiedy woleli�my pozosta� w 
domu. nie mogli�my nawet wykr�ci� si� zaj�ciami rodzinnymi, nasze dzieci bowiem 
osi�gn�y ju� wiek m�odzie�czy. Nie chcieli�my zreszt� mie� ich wi�cej; nowy 
maluch unieruchomi�by nas na Arvelu. A zbyt wiele przyjemno�ci dawa� nam kosmos. 
Cen� za� by�o to, �e nie mieli�my prawie w�asnego �ycia.
Tote� bardzo nam odpowiada�a samotno��, podczas kt�rej mogli�my medytowa�, 
czyta�, ogl�da� klasyczne choreodramy, odpowiednio wczu-wa� si� w pewne utwory 
muzyczne i zapachowe, kocha� si� swobodnie i bez po�piechu. I tak by�o przez dni 
siedem i trzydzie�ci.
Potem nagle rozleg� si� alarmowy gwizdek, zab�ys�y ostrzegawczo ekrany, a my 
pospieszyli�my do komory odbiornika. Kiedy oczekuj�c zawi�li�my w niewa�ko�ci, 
odczu�em bicie obu naszych serc. Cia�a Rero i moje stara�y si� och�on�� z 
podniecenia; otacza�a nas mgie�ka i wydzielali�my silny zapach, z��czyli�my 
ko�czyny �a�uj�c, �e nie mo�emy po��czy� cia�. Co spowodowa�o, �e kto� do nas 
dotar�? Czy to jaki� pos�aniec zwiastuj�cy nadej�cie kataklizmu?
Przybywaj�cy zmaterializowa� si� i poznali�my, �e katastrofa dotkn�a jego, nie 
nas.
Pierwszy szok na jego widok zla� si� z b�lem, kt�ry odrzuci� nas. wydaj�cych 
okrzyki zdumienia. Podczas teleportacji do odbiornika przedosta�a si� r�wnie� 
niewielka ilo�� atmosfery z tamtego statku. Rozpozna�em �mierciono�n� cierpko�� 
tlenu. Na szcz�cie by�o go niewiele, tak �e nasze odpowietrzacze natychmiast 
si� z nim upora�y. Jednocze�nie za� nowo przyby�y zmar� w b�lach, pr�buj�c 
oddycha� chlorem.
Zbli�yli�my si�. by odda� pos�ug� unosz�cemu si� w komorze cia�u. Cisza s�czy�a 
si� z niewidocznej ciemno�ci poprzez otaczaj�cy nas obna�ony metal, tak jakby 
chcia�a pogr��y� naszego ducha. D�ugo patrzyli�my na martwe cia�o; nie 
wiedzieli�my jeszcze, �e to cia�o m�czyzny, ludzkie genitalia bowiem s� r�wnie 
osobliwe jak ludzka psychika. Zapachy cia�a by�y s�one i kwa�ne, proste i 
nieliczne. Zastanawiali�my si�, czy to dlatego, �e ju� nie �yje. (Oczywi�cie nie 
mieli�my racji). Kiedy ostro�nie, z uszanowaniem, otworzyli�my zapi�cia jego 
poplamionego kombinezonu oraz odzie�y spodniej, przez chwil� przygl�dali�my si� 
szukaj�c w nim pi�kna. By� groteskowo podobny do nas i niepodobny: r�wnie� 
dwunogi, wi�kszy od Rero, mniejszy ode mnie. z pi�cioma palcami u r�ki, ani 
jedn� cz�ci� cia�a nie przypominaj�cy �adnej z naszych. Najdziwaczniejsza by�a 
chyba jego sk�ra. Poza obszarami ow�osienia oraz pojedynczymi w�osami na 
pozosta�ej powierzchni cia�a sk�ra ta by�a g�adka, ��tawobia�a, pozbawiona 
kom�rek zmieniaj�cych ubarwienie oraz zawor�w upuszczaj�cych pary zapachowe. 
Zastanawia�em si� w�wczas, jak takie istoty potrafi� wyrazi� swe my�li, swe 
najg��bsze uczucia (do dzi� tego nie wiem). Ale najosobliwsze wyda�y mi si� 
oczy. Mia� ich dwoje, tak samo jak my. ale w tym pozbawionym wici, dziwacznie 
powykr�canym obliczu wydawa�y si� �lepe, poniewa� biel w nich otacza�a kolor 
niebieski... niebieski.
- Obca rasa inteligentna - wyszepta�a w ko�cu Rero. - Pierwsza przez nas 
spotkana, kt�ra r�wnie� prowadzi badania. Pierwsza. I oto jeden z jej 
przedstawicieli musia� trafi� na nasz statek, bez zabezpieczenia, i umrze�. Jak 
to si� mog�o sta�?
Wzrokiem i palcami obieg�em jego cia�o, tak �agodnie, jak potrafi�em. Jego aura 
zanika�a szybko. Och, wiem, �e to tylko promieniowanie podczerwone; nie jestem 
inkarnacjonist�. Niemniej jednak to przygasanie jest jak sygna� do ostatniej 
podr�y.
- To jego wycie�czenie mo�e by� typowym objawem dla tego gatunku, a ich 
spo�eczno�� nie wytworzy�a, by� mo�e, nawyku czysto�ci - stwier-
dzi�em najbardziej beznami�tnym tonem, na jaki by�o mnie sta�. - Jednak w�tpi� w 
jedno i drugie, podejrzewam za�, �e by� to tragiczny wypadek wynikaj�cy z 
jakiego� wcze�niejszego nieszcz�cia. - Jednocze�nie w my�lach odm�wi�em 
starodawne po�egnanie: Niech B�g wezm� do siebie tw� dusz� i niech spoczywa ona 
w cieple Jego torby, karmiona mlekiem Jej wymienia, a� to, co by�o tob�, 
wzro�nie i odejdzie wolno.
Rero przy��czy�a si� do moich rozwa�a�, kt�re, jak si� potem okaza�o, by�y 
poprawne. Poniewa� prawda nigdy si� nie doczeka�a szerszego podania do 
wiadomo�ci na Arvelu, oto, w skr�cie, najwa�niejsze fakty.
Krzy� Po�udnia by� tak�e jednym z najstarszych i najdalej wys�anych statk�w jego 
planety. Tak samo zmierza� ku najja�niejszej gwie�dzie konstelacji, od kt�rej 
wzi�� nazw�, a by�a to ta sama gwiazda, ku kt�rej pod��ali�my my; ludzie nazwali 
j� Alfa Crucis. I podobnie jak my, oni te� u�ywali teleporter�w do wymiany za��g 
podczas lotu. Ich statek przypadkowo przelecia� nie opodal wypalonego czarnego 
kar�a, co spowodowa�o, �e zmienili program lotu i weszli na orbit�, by zbada� 
ten obiekt. Wys�ano czterech m�czyzn, by wykonali te prace. Nieprzewidziane 
okoliczno�ci, a przede wszystkim pot�ne pole magnetyczne obiektu, spowodowa�y 
uszkodzenie zar�wno nap�du jonowego, jak i teleportera. Dwaj z nich zgin�li 
podczas pr�b naprawy. Dwaj pozostali zacz�li ju� g�odowa�, gdy w ko�cu uda�o si� 
im zmontowa� prymitywny teleporter. Nie znaj�c dok�adnie jego parametr�w, 
musieli manipulowa� strojeniem, a� w ko�cu otrzymali sygna� stacji odbiorczej. 
Kiedy to si� sta�o, David Ryerson skoczy�, niewiele my�l�c, do komory nadajnika. 
Przypadkiem jednak by� on zestrojony nie z jedn� z ludzkich stacji, ale z nasz�, 
na pok�adzie Lotnego Skrzyd�a.
- Musimy odpowiedzie�, i to szybko - zwr�ci�em wkr�tce uwag� Rero - nim ten, kto 
jest po drugiej stronie, zmieni nastrojenie i stracimy kontakt.
- Tak - zgodzi�a si�. Jej aura p�on�a podnieceniem, cho� jednocze�nie dotykiem 
oddawa�a cze�� zmar�emu. - Na jutrzenk�, c� za cudowne zdarzenie! Rasa istot 
r�wnie wysoko rozwini�tych jak my, ale z pewno�ci� wiedz�ca to, czego my nie 
wiemy... ca�y system teleportacji z��czony z naszym... O, nieznany przyjacielu, 
ciesz si� swym losem!
- W�o�� ubi�r ochronny i przenios� tam jego cia�o - powiedzia�em. - To powinno 
udowodni� nasz� dobr� wol�.
- Co takiego? - Jej zapach, ob�oki pary, poczernia�e kom�rki
ubarwienia, wszystko zdradza�o przera�enie. Schwyci�a mnie za rami� wpijaj�c si� 
w nie szponami. - Sam? Nie, Voahu, nie!
Przyci�gn��em j� do siebie.
- Dusz� m� przepe�ni jakby szary ogie�, Rero, �ycie moje. gdy ci� opuszcz� nie 
wiedz�c, czy... czy nie skazuj� ci� tym samym na wdowie�stwo. Ale jedno z nas 
musi tam si� uda�. drugie za� pozosta�, aby opiekowa� si� statkiem i przekaza� 
wie�ci do domu, gdyby drugie uczyni� tego nie mog�o. A s�dz�, i� �e�skie 
umiej�tno�ci nie zdadz� si� tam na wiele, gdy� ich statek zapewne nie b�dzie 
wi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin