Sztuka rozkazywania.docx

(17 KB) Pobierz

Sztuka rozkazywania

Choćby mała społeczność, którą mamy rządzić, była najlepiej zorganizowana i choćby panował w niej całkowicie ten duch ładu i porządku, który powyżej nakreśliliśmy, to jednak przełożonemu nieraz wypadnie zwrócić się do pojedynczych podwładnych z jakimś rozkazem lub zakazem, poleceniem lub upomnieniem. Żadna bowiem komórka społeczna nie da się ująć przez swój regulamin w tak ścisłe karby, aby funkcjonowała jak automat za naciśnięciem guzika. Dalekim byłoby to zresztą od ideału społeczności ludzkiej, złożonej z jednostek rozumnych i wolnych, mających swą samorzutną działalnością przyczyniać się do dobra wspólnego. Tą właśnie samorzutną działalnością pod władnych ma pokierować przełożony za pomocą rozkazów i upomnień i należy się teraz zastanowić, jak powinien on to wykonywać. Zaczniemy od rozkazów.

Pierwszym wymaganiem, jakie tu postawimy, jest, aby rozkazy, które przełożony wydaje, były zawsze zgodne z prawem moralnym Boskim i ludzkim, boć jasnym jest, że z nich czerpią one swą podstawową moc obowiązującą, nie mogą się im przeto sprzeciwiać. Odnosi się to w pierwszym rzędzie do zasad moralności chrześcijańskiej, która jest wspólnym podłożem całego postępowania ludzkiego i dziś, po XX wiekach, tak głęboko przeniknęła naszą kulturę europejską, że w wielkiej mierze rachują się z nią nawet ci, którzy się zewnętrznie wyrzekają chrześcijaństwa. Ważnym jednak jest bardzo, aby nie lekceważyć i mocy obowiązującej praw ludzkich, które ujmują w karby nasze życie społeczne; i one też stawiają swe wymagania przed naszym sumieniem, jak to już jasno wyraził św. Paweł, żądając posłuszeństwa dla władzy państwowej "nie tylko ze strachu przed karą, ale z nakazu sumienia"'. Każda przeto instytucja, wchodząca w skład tej wielkiej społeczności, jakąjest państwo, winna dbać o to, aby jej działalność była w zgodzie z prawodawstwem państwowym, a następnie winna zaprawiać swych członków do szacunku i posłuszeństwa dla tego prawodawstwa, nie mniej i dla własnych swych wewnętrznych ustaw i regulaminów.

Rozumie się, że kierowanie każdą instytucją będzie się szczególnie obracać w ramach jej własnych statutów, i dlatego z nimi bezpośrednio wypadnie zawsze rozkazy uzgodnić i niczego takiego nie żądać, co by się im sprzeciwiało. Przełożony, opierający swe rozkazy na statucie czy też regulaminie instytucji, którą rządzi, albo na rozkazach wyższych przełożonych, pierwszy daje przykład posłuszeństwa, przez co zdobywa sobie szczególną powagę w oczach swych podwładnych i może z większym autorytetem żądać sam od nich posłuszeństwa.

Ci ostatni widzą bowiem, że nie kieruje się w swych rządach subiektywnym widzimisię, ale obiektywnym dobrem wspólnym społeczności, której kierownictwo mu powierzono.

Nieraz, rzecz prosta, wypadnie dać rozkaz lub zarządzenie w sprawach, co do których regulaminy nic nie mówią. Żadne bowiem ustawy ludzkie nie są w stanie przewidzieć wszystkich wypadków, które mogą się zdarzyć, i wiele szczegółów w rządzeniu pozostawiają uznaniu przełożonych. Ale i w takich razach zarządzenia te winny także rachować się z dobrem wspólnym danej instytucji i z jej celem, duchem i tradycją; wtedy, choć nieprzewidziane przez regulamin, będą miały jego moc i z pełnym zaufaniem będą przyjęte przez podwładnych.

Drugim wymaganiem dobrego rozkazywania jest staranne przemyślenie i przygotowanie zarządzeń. Tu winna mieć przede wszystkim zastosowanie umiejętność przewidywania, od której łacińska nazwa roztropności - prudentia, wzięła swą nazwę. Trzeba dobrze przemyśleć to, co ma być zarządzone, jego konieczność, sposób wykonania, trudności i przeszkody, na które może napotkać i dopiero, gdy to wszystko dojrzeje w umyśle, można wydać rozkaz. Cnoty, które winny nami tu kierować to rozwaga, wynajdująca wszystkie możliwe sposoby postępowania i rozsądek, kierujący wyborem najodpowiedniejszego. Cała ta faza naszej działalności praktycznej winna być dokonywana powoli, z zastanowieniem, jak tego już Arystoteles żądał. Robienie czegokolwiek bez namysłu, a tym bardziej wydawanie rozkazów innym bez należytego zastanowienia, jest wykroczeniem przeciwko roztropności, które nazywamy lekkomyślnością.

Jasnym jest, że wiele drobnych szczegółów życia codziennego żadnego osobnego zastanowienia nie będzie potrzebowało, wszystko to bowiem już zostało w swoim czasie przemyślane i postanowione. Podobnie mogą się zdarzyć wypadki nagłe, których nie dało się przewidzieć i które nie zostawią czasu do dłuższego namysłu. A jednak nawet w takich razach chwileczka zastanowienia przed wydaniem rozkazu będzie konieczna. Kto zwykł swe rozkazy w zwykłych warunkach życia z zastanowieniem przygotowywać, ten i w takich wyjątkowych wypadkach, kiedy na dłuższy namysł czasu nie będzie, potrafi z nabytego doświadczenia w mgnieniu oka wysnuć, jak ma postąpić i co zarządzić.

Sumienne zastanowienie się nad rozkazem, który ma być wydany, uchroni przełożonego od konieczności odwoływania go i zmieniania, co zawsze ogromnie osłabia powagę władzy w oczach podwładnych. Prawda, może się zdarzyć, że okoliczności, które były nie do przewidzenia, zmuszą go czasami do zmiany swych zarządzeń; biada mu jednak, a także i instytucji, którą rządzi, jeśli to ma miejsce zbyt często i jeśli dla podwładnych jest widocznym, że nie przewidział tego, co można było i należało przewidzieć, lub że sam nie wie, czego chce.

Trzecim wymaganiem sztuki rządzenia i rozkazywania jest dobre wydanie rozkazu, a więc w odpowiedniej chwili, w jasnej i ścisłej formie i stanowczym tonie.

Zastanowienie bowiem, choć tak konieczne w sprawowaniu rządów, nie może się przeciągać za długo i narażać podwładnego na czekanie wtedy, kiedy już przyszła chwila działania. Postanowienie powinno być przeto zawczasu przez przełożonego powzięte i tak podane w formie rozkazu, aby i podwładni mieli czas nad nim się zastanowić i poczynić przygotowania konieczne do jego wykonania.

Sam rozkaz winien być sformułowany jasno, wyraźnie, ściśle, bez niedomówień i półsłówek, które by mogły jego znaczenie zaciemnić. Szczególnie gdy się ma do czynienia z podwładnymi o niższym stopniu wykształcenia, ważnym jest, aby nie wydawać rozkazów w skrótach myślowych lub słowach dla nich niezrozumiałych, lecz aby się przystosować do ich sposobu myślenia, pojmowania i mówienia.

Do jakiego stopnia rozkaz powinien być szczegółowy, trudno określić, rozmaite bowiem mogą tu zachodzić okoliczności. Gdy się wprowadza podwładnego do jakiejś czynności zupełnie dla niego nieznanej, zarządzenia i rozkazy, które mu się wydaje, winny być bardzo szczegółowe, mają go bowiem uczyć, jak się do rzeczy zabierać. Co Umiejętność rządzenia i rozkazywania

innego, gdy się ma do czynienia z podwładnym, który ma swój fach i swoje obowiązki zna już dobrze - lepiej może nawet od przełożonego, gdy idzie np. o jakieś rzemiosło - wtedy trzeba postępować zupełnie inaczej. Rozkazy, które mu się wydaje, nie powinny być zbyt szczegółowe, ale zawierać tylko istotne żądania przełożonego z pozostawieniem większej samodzielności w ich wykonaniu. Posłuszeństwo bowiem nie ma zabijać samodzielności, ale ją wychować i rozwijać, zaprawiając jednocześnie do podporządkowywania jej dobru ogółu, nad którym czuwają przełożeni. Za czynność wykonaną na rozkaz przełożonego odpowiedzialny jest zarówno przełożony, dający rozkaz, jak i podwładny, który czynność wykonywa i żadnemu z nich nie wolno całej odpowiedzialności zwalać na drugiego.

Ta wspólna odpowiedzialność winna wytworzyć między przełożonym a podwładnym pewną solidarność, opartą na wzajemnym zaufaniu. Bez zaufania życie społeczne jest niemożliwe, toteż aby dobrze rządzić, konieczna jest umiejętność poznania się na ludziach na to, aby wiedzieć, komu można zaufać, a komu nie, komu więcej, komu mniej, komu w tej dziedzinie, a komu w innej. Skłonność do nieufności i podejrzliwości może być dla przełożonego bardzo wielką przeszkodą w wykonywaniu władzy, paraliżując konieczne porozumienie z podwładnymi i utrudniając ten podział odpowiedzialności, tak doniosły w życiu każdej jednostki zbiorowej. Nawet gdy podwładny nie zasługuje całkowicie na zaufanie odnośnie do tego, co ma wykonać, nie należy mu tego zbyt jawnie pokazywać, ale czuwać nad sposobem, w jaki swe zadanie spełnia i doprowadzić do tego, aby coraz bardziej można mu było zaufać.

Rozkaz jednak nie tylko powinien być jasny, wyraźny i w miarę potrzeby szczegółowy, ale winien on ponadto być wypowiedziany w formie stanowczej, tak aby dla podwładnego nie było żadnej wątpliwości, że wolą przełożonego jest, iżby to lub owo wykonał. Wtedy bowiem jest on przekonany, że przełożony wie, czego chce i, gdy sam jest człowiekiem dobrej woli i zaprawionym do posłuszeństwa, chętnie rozkaz wykona.

Tu jest moment decydujący sztuki rządzenia, to "dawanie rozkazu i siły z rozkazem" wedle słów Garczyńskiego. Nie potrzeba do tego krzyczenia, gniewania się, podnoszenia głosu, wystarczy pewna stanowczość w tonie, który zresztą powinien być swobodny i nawet pogodny. Podwładny powinien w nim wyczuć, że przełożony na myśl nawet nie dopuszcza, aby mógł być nieposłuchany, a w jego miłym i pogodnym sposobie wydania rozkazu powinien znaleźć zachętę do równie pogodnego wykonania go.

Na tym właśnie polega ów fluid imperatif, zmysł władczy. Decyduje tu nie czynnik intelektualny, to jest treść rozkazu, ale czynnik afektywny, czyli stopień napięcia woli i umiejętność wzbudzania go w podwładnym. Trzeba umieć siłę czy też napięcie swego chcenia przelać do cudzej duszy, a to możliwe jest tylko przez szczere umiłowanie celów, do których ma się podwładnych kierować i których umiłowanie trzeba też umieć w nich wzbudzić.

Są ludzie, którzy jakby z natury urodzeni są do rozkazywania. Gdy się tego nie ma, zawsze można to w sobie w pewnym stopniu wyrobić, opanowując te braki, które stoją na przeszkodzie. Trzeba sobie te braki uświadomić, zastanowić się, skąd pochodzą z jakich skłonności wrodzonych lub z jakich wad nabytych i zakorzenionych w charakterze, a następnie opanować, ująć w karby roztropności, której bardzo ważnym składnikiem jest ta pewna stanowczość i sprawność w wykonywaniu postanowień powziętych w sumieniu przed Bogiem.

Każdy normalny człowiek ma możność, a co za tym idzie i obowiązek, wyrobić w sobie tę umiejętność stanowienia, czyli stanowczość. Uzdolni się on w ten sposób do rozkazywania choćby w tej najmniejszej społeczności, jaką jest rodzina. Jakże ważnym jest, aby nawet tam, w tej najdrobniejszej komórce życia społecznego, dzieci były rozumnie rządzone i miały to przekonanie, że rodzice, których mają słuchać, wiedzą, czego chcą.

Z rozkazywaniem łączy się jeszcze udzielanie lub odmawianie pozwoleń, i odnośnie do nich należy jeszcze uczynić parę uwag.

Pozwolenia mogą być dwóch rodzajów: jedne odnoszą się do tego, czego regulaminy instytucji nie określiły, lecz pozostawiły do uznania przełożonego, drugie są pewnym uchyleniem tego, co regulaminy zarządzają i te nazywamy zwolnieniami lub dyspensami. Jest rzeczą zrozumiałą że przełożony ma o wiele większą swobodę w udzielaniu pozwoleń pierwszego rodzaju niż drugiego. Do udzielania bowiem zwolnienia potrzeba zawsze poważnej racji, która by równoważyła to pewne zło, jakim jest odchylenie się od ogólnych przepisów. W obu jednak wypadkach przełożony winien kierować się danymi obiektywnymi, a nie swymi subiektywnymi upodobaniami. Faworyzowanie, protekcjonizm, nepotyzm - oto rozmaite przejawy tego zła, które polega na przewadze pobudek osobistych nad przedmiotowymi tam, gdzie idzie o podział wspólnych korzyści i ciężarów życia społecznego.

Oczywiście nie może tu być mowy o równości w dokonywaniu tego podziału. Egalitaryzm, tak modny w XIX wieku jest wielkim błędem o wyraźnie materialistycznym podłożu. Tylko w dziedzinie materii można mówić o równości, im zaś bardziej wznosimy się w dziedzinę ducha, tym większa nas uderza nierówność. Nie idzie przeto o równość w życiu społecznym, ale o równomierność, i dwa są kryteria obiektywne, na których winna ona się opierać. Jedno - to nierówność ze strony podwładnych, którzy nie wszyscy są tych samych zdolności, sił czy nawet usposobienia i którym dla tej racji należy w pewnej mierze dopasować ogólne wymagania zależnie od ich potrzeb. Drugie kryterium - to wzgląd na dobro wspólne danej społeczności, które nieraz może wymagać, aby się jakaś jednostka oddała intensywniej pewnej określonej pracy i w tym celu została z innych obowiązków mniej lub więcej zwolniona.

Nierówne, ale równomierne udzielanie pozwoleń, ulg lub dyspens czy też zwolnień, gdy będzie natchnione tymi dwoma względami, nigdy nie narazi przełożonego na zarzut niesprawiedliwości i faworytyzmu. Przeciwnie, wzbudzi ono w podwładnych zaufanie w jego sprawiedliwość rozdzielczą i nauczy ich, każdego w swym zakresie, tymi samymi pobudkami się kierować w rozkładaniu wspólnych korzyści i ciężarów życia społecznego.

Hasła sprawiedliwości społecznej, tak modne w naszych czasach, a tak nieraz mgliste i nieokreślone, i przy tym mocno zarażone egalitaryzmem, sprawiły, że dawne ścisłe pojęcie sprawiedliwości rozdzielczej poszło w niepamięć. A tymczasem jest ona w życiu społecznym bardzo wielkiej doniosłości, dając ten umiar w rozdzielaniu wspólnych korzyści i wspólnych ciężarów, które życie każdej społeczności przynosi.

za: o.Jacek Woroniecki, Umiejętność rządzenia i rozkazywania, Intytut Edukacji Narodowej Lublin 2001, ss.21-28.

o.Jacek Woroniecki OP

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin