1986-03 - Fiasko Burzy Zimowej.pdf

(649 KB) Pobierz
401576157 UNPDF
Tadeusz Konecki
FIASKO „BURZY ZIMOWEJ”
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej
Warszawa 1986
Okładkę projektował: Marek Soroka
Redaktor: Wanda Włoszczak
Redaktor techniczny: Renata Wojciechowska
Korektor: Jadwiga Stuglik
401576157.001.png
GWARDYJSKI ODWÓD
Przez pokrytą cienką warstwą śniegu stepową równinę pędziły trzy samochody. W pierwszym
terenowym Willysie obok kierowcy siedział krępy mężczyzna o smagłej twarzy z lekko wystającymi kośćmi
policzkowymi. Był to dowódca niedawno sformowanej w rejonie Tambowa 2 armii gwardii, generał lejtnant
Rodion Malinowski. Z oficerami swego sztabu i fizylierami plutonu ochrony podążał z miejscowości
Panszyno, w której doraźnie rozwinął swój sztab, do chutoru Zawarykino, by zameldować się dowódcy
Frontu Dońskiego.
Już w samej wsi samochody minęły szlaban i zatrzymały się przed jedną z chat. Po kilku minutach
generał Malinowski i towarzyszący mu oficerowie znaleźli się w obszernym, dobrze ogrzanym
pomieszczeniu adiutantury.
— Nareszcie jesteście — przywitał ich z ujmującym uśmiechem wysoki, postawny generał. —
Czekaliśmy na was z niecierpliwością!
Rodion Malinowski poznał dowódcę Frontu Konstantego Rokossowskiego i zameldował się, po czym
wszyscy przeszli do następnego pomieszczenia, w którym pochylony nad jakimiś mapami i papierami
siedział generał pułkownik. Przybyli poznali go od razu. Był to szef Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej,
przedstawiciel Kwatery Głównej przy Frontach Dońskim i Stalingradzkim — Aleksander Wasilewski.
Po złożeniu okolicznościowego meldunku generał Malinowski przedstawił generałom Wasilewskiemu i
Rokossowskiemu swych współpracowników: szefa sztabu generała Siergieja Biriuzowa i członka Rady
Wojennej generała Iłłariona Łarina. Gorąca herbata, przyniesiona przez ordynansa, rozgrzała przybyłych, a
zarazem wprowadziła serdeczną atmosferę.
Generał Malinowski scharakteryzował stan dowodzonej przez niego armii i przebieg przegrupowania.
Słuchający go wiedzieli, iż jest on doświadczonym i zasłużonym w dotychczasowych walkach
dowódcą. Urodzony w Odessie w 1897 roku, w okresie pierwszej wojny światowej był między innymi
żołnierzem rosyjskiego korpusu ekspedycyjnego walczącego we Francji, gdzie został dwukrotnie ranny. Po
powrocie do Rosji w 1919 roku był młodszym dowódcą w Armii Czerwonej. W 1930 roku ukończył
Akademię Wojskową im. M. Frunzego, po czym mianowano go doradcą w hiszpańskiej armii
republikańskiej. W początkach wojny dowodził 48 korpusem piechoty, wkrótce jednak powierzono mu
dowództwo Frontu Południowego, a następnie Dońskiej Grupy Armii. W walkach na kierunku
stalingradzkim dowodził 66 armią, po czym został mianowany zastępcą dowódcy Frontu Woroneskiego.
W końcu listopada generała Malinowskiego poproszono do telefonu. Ku jego zaskoczeniu w słuchawce
rozległ się głos naczelnego dowódcy:
— Stworzyliśmy bardzo dobrą rezerwową armię gwardii i potrzebujemy dla niej świetnego dowódcy.
Co powiedzielibyście, gdybyśmy was wyznaczyli na to stanowisko? — zapytał Stalin. — Nie czujecie się
obrażonym?
W czasie gdy Stalin charakteryzował nowo tworzoną armię, Malinowski zastanawiał się, czy przyjąć
propozycję, czy też ją odrzucić? Przecież piastował już wyższe stanowiska. Ale przytoczony przez Stalina
skład armii zdradzał jej szczególne przeznaczenie i duże możliwości operacyjne. Wyraził więc zgodę.
Druga armia gwardii miała być silnym operacyjnym związkiem odwodowym, przeznaczonym do
realizacji kontrofensywnych planów Kwatery Głównej Armii Radzieckiej na południowym odcinku frontu
wschodniego. Jej formowanie rozpoczęło się 23 października 1942 roku w rejonach Tambowa, Miczurińska i
Morszańska na bazie 1 armii odwodowej. W jej skład weszły 1 i 13 korpusy piechoty gwardii oraz 2 korpus
zmechanizowany gwardii. Aby ją skompletować, wydzielono ze składu różnych Frontów sześć zasłużonych
w walkach dywizji piechoty, w tym cztery dywizje gwardii. Stan osobowy uzupełnili ochotnicy —
marynarze z Floty Oceanu Spokojnego, poborowi z Uralu oraz absolwenci szkół oficerskich z Saratowa,
Penzy, Gorkiego i Morszańska. Uzbrojenie i wyposażenie związków taktycznych i oddziałów było bardzo
dobre, lecz szkolenie trwało niewiele ponad dwa tygodnie. Mimo to generał Malinowski uznał, że armia jest
w pełni przygotowana do wykonania zadań bojowych, i tak teraz meldował:
— Pierwszy korpus piechoty gwardii został sformowany od nowa, gdyż z Frontu Północno-
Zachodniego przybyło jedynie dowództwo i jednostki korpuśne. Jego dowódca generał major Iwan Missan
od pierwszych dni wojny dowodził sto osiemdziesiątą dywizją piechoty, która otrzymała miano dywizji
gwardii. Wszystkie wchodzące w skład korpusu dywizje gwardii: dwudziesta czwarta, trzydziesta trzecia i
dziewięćdziesiąta ósma mają bogate doświadczenie bojowe. Dwudziesta czwarta w walkach pod
Leningradem i nad rzeką Wołchow, a dwie pozostałe na froncie między Donem a Wołgą.
W podobny sposób scharakteryzował generał pozostałe jednostki 2 armii. Z jego wypowiedzi wynikało,
że równie chwalebne tradycje bojowe mają też dywizje 13 KPgw. generała majora Porfirija Czanczibadze,
energicznego, zdecydowanego i śmiałego dowódcy. 3 DPgw. już w 1941 roku zapisała szczytne karty w
walkach pod Witebskiem i Smoleńskiem, a następnie pod Leningradem i nad rzeką Wołchow, 49 DPgw.,
dowodzona przez generała Czanczibadze, walczyła pod Moskwą i Rżewem, wreszcie 387 DP od jesieni
1941 roku działała na Froncie Zachodnim.
Drugi korpus zmechanizowany gwardii, dowodzony przez generała majora Swiridowa, uczestnika
wojny domowej, który wyróżnił się w bitwie pod Moskwą, został sformowany na bazie 22 DPgw.,
uczestniczącej w walkach pod Demiańskiem. W skład korpusu wchodzą 4, 5 i 6 zmechanizowane brygady
gwardii oraz 22 samodzielny pułk czołgów, a także jednostki artylerii i pododdziały obsługi. Korpus liczy
około 16 tys. żołnierzy i jest wyposażony w 150 średnich i lekkich czołgów, około 120 dział różnych
kalibrów, 150 moździerzy, 8 wyrzutni rakietowych i przeszło 2000 samochodów.
— Sztab armii — kontynuował generał Malinowski — jest złożony z doświadczonych pracowników i
umiejętnie kierowany przez obecnego tu generała Siergieja Biriuzowa.
Wzrok przełożonych spoczął na twarzy szczupłego blondyna, na którego piersi, wśród innych
odznaczeń, widniał Order Lenina. Otrzymał go za śmiałe i zdecydowane dowodzenie 132 DP w walkach
odwrotowych w 1941 roku.
— Czwartego grudnia otrzymaliśmy rozkaz o przegrupowaniu — ciągnął dalej generał. — Dziś jest
dziesiąty grudnia i pierwsze transporty armii wyładowują się na stacjach kolejowych Iłowka, Arczeda,
Kalinino, Lipki i Kaczalino. Wojska podążają w rejon koncentracji. Operacyjna grupa armii rozwinęła
stanowisko dowodzenia we wsi Panszyno.
— To dobrze, że tak szybko zjawiliście się na stanowisku dowodzenia Frontu, choć zgodnie z rozkazem
zostaliście mu podporządkowani z dniem piętnastego grudnia — pochwalił meldującego generał Wasilewski.
— Mogę was poinformować, że Kwatera Główna Armii Czerwonej początkowo zamierzała wprowadzić
armię do walki z rejonu Kałacza, by rozwinąć natarcie na Rostów i Taganrog po rozgromieniu wojsk
nieprzyjaciela nad środkowym Donem. Jednakże zmiana sytuacji operacyjnej w początkach grudnia
sprawiła, że musimy wykorzystać drugą armię gwardii w inny sposób. A!e tę kwestię niech rozwinie
dowódca Frontu. Proszę, Konstanty Konstantynowiczu!
— Jak wiecie, towarzysze — rozpoczął generał Rokossowski — pierwsza faza operacji, mającej na celu
likwidację stalingradzkiego zgrupowania nieprzyjaciela, została zakończona pomyślnie. Dwudziestego
trzeciego listopada wojska Frontów Stalingradzkiego i Południowo-Zachodniego okrążyły stalingradzkie
zgrupowanie nieprzyjaciela, a następnie utworzyły front zewnętrzny, który ubezpiecza nasze operacje przed
dwoma nieprzyjacielskimi zgrupowaniami w rejonie Tormosina, w widłach Donu i Czyru, oraz w rejonie
Kotielnikowskiego, wzdłuż linii kolejowej Stalingrad — Salsk. Wojska naszego Frontu, w składzie czterech
armii, współdziałając z trzema armiami Frontu Stalingradzkiego, podjęły już w końcu listopada działania
przeciw okrążonemu zgrupowaniu generała Paulusa. Oceniamy, iż liczy ono około dziewięćdziesiąt tysięcy
żołnierzy. Niestety znaczniejszego powodzenia w tych działaniach nie uzyskaliśmy. Wczoraj
przedstawiliśmy Kwaterze Głównej plan ostatecznego rozgromienia tego zgrupowania, w którym wasza
armia odegra bardzo ważną rolę. Wejdzie ona w styk między dwudziestą pierwszą a sześćdziesiątą piątą
armią na głównym kierunku uderzenia rozcinającego.
Dwa dni później, wieczorem 12 grudnia, w ziemiance generała Malinina, szefa sztabu Frontu
Dońskiego, generał Malinowski zapoznał się z zatwierdzonym poprzedniego dnia przez Stalina planem
likwidacji okrążonych w Stalingradzie wojsk nieprzyjaciela.
— Powinniście wiedzieć, Rodionie Jakowlewiczu — mówił generał Malinin — że Kwatera Główna
domaga się jak najszybszego zakończenia działań likwidacyjnych. Pierścień okrążenia oprócz naszych
czterech armii zamykają ze wschodu i południa trzy armie Frontu Stalingradzkiego: sześćdziesiąta druga
broniąca się w samym mieście oraz sześćdziesiąta czwarta i pięćdziesiąta siódma. Do tej pory główny ciężar
walk zaczepnych spoczywał jednak na naszych armiach, na sześćdziesiątej piątej i dwudziestej czwartej. Na
tempie ich natarcia odbił się brak związków szybkich. Dlatego stworzyliśmy w sześćdziesiątej piątej armii
grupę pancerno-zmechanizowaną. Wasza armia posiada korpus zmechanizowany i pełne stany bojowe,
dlatego dowódca Frontu postanowił użyć was na głównym.kierunku natarcia. O, właśnie tutaj — mówiąc to
generał Malinin wskazał na mapie pas natarcia armii. — Jak widzicie, wojska nasze nacierać mają z zachodu
na wschód, a na spotkanie z południowego wschodu wyjdą nam wojska Frontu Stalingradzkiego. Operacja
ma się rozpocząć osiemnastego grudnia, ale dokładną datę dowódca Frontu ustali w rozkazie bojowym. Czy
do tego czasu będziecie mogli wyprowadzić armię na pozycje wyjściowe?
— Termin jest bardzo krótki — westchnął generał Malinowski. — Część wojsk jest wciąż w
transporcie, a część jeszcze czeka na załadunek. Poza tym z odcinka wyładunku między stacjami Iłowka i
Kaczalinska do podstaw wyjściowych jest około stu kilometrów. Sądzę jednak, że główne siły armii uda mi
się skoncentrować na czas.
— To bardzo ważne, Rodionie Jakowlewiczu. Dowódca Frontu przywiązuje dużą wagę do terminowego
zajęcia podstaw wyjściowych przez waszą armię. Bez jej udziału szanse operacji są znikome, gdyż
nieprzyjaciel zdążył zorganizować silną obronę okrężną. Dostaniecie dokładne dane rozpoznawcze, ale i
sami powinniście już rozpocząć rozpoznanie nieprzyjacielskiej obrony w pasie swego natarcia.
Zabrzęczał telefon. Generał Malinin podniósł słuchawkę.
— Michaile Siergiejewiczu — usłyszał głos dowódcy Frontu. — Rozmawiałem przed chwilą z
Tołbuchinem. Poinformował mnie, że wyjechał do nas towarzysz Michajłow. Dał mi też do zrozumienia, że
sytuacja na kotielnikowskim kierunku pogorszyła się. Nieprzyjaciel podjął niezwykle silne natarcie i
osiągnął pewne sukcesy. U nich panuje powszechny niepokój o utrzymanie zewnętrznego frontu.
Wywnioskowałem, Michaile Siergiejewiczu, że wszystko to może niekorzystnie rzutować na planowane
przez nas przedsięwzięcia.
DECYZJA O DEBLOKADZIE
Podjęcie przez Niemców próby deblokady wojsk okrążonych w Stalingradzie nie stanowiło dla
dowództwa radzieckiego zaskoczenia, gdyż zdawało sobie ono sprawę, że Hitler i jego generałowie nie
pogodzą się z przejęciem przez Armię Czerwoną inicjatywy w wielkiej bitwie nad Wołgą, a tym bardziej zaś
z okrążeniem całej armii. W historii tej wojny wszystkie dotychczasowe próby okrążenia większych
zgrupowań wojsk niemieckich spotykały się z natychmiastowym przeciwdziałaniem niemieckiego
dowództwa, które bez względu na ofiary wyprowadzało je z kotła lub wydawało rozkaz przebicia
deblokującego korytarza. Tak było na przykład w 1941 roku pod Demiańskiem. Do okrążonych tu kilku
dywizji udało się Niemcom przebić korytarz w rejonie Starej Russy i utrzymać tzw. przyczółek demiański do
lutego 1943 roku.
Wszystko wskazywało na to, że pod Stalingradem będzie podobnie. W zdobycie tego miasta Hitler
zaangażował prestiż osobisty — podkreślał niejednokrotnie, że żołnierz niemiecki zdobył Stalingrad i nigdy
go nie opuści — i fakt ten dowództwo radzieckie musiało brać pod uwagę, rozważając dylemat: czy
okrążone wojska generała Paulusa podejmą próbę wyrwania się z kotła, czy też należy oczekiwać działań
deblokujących. W tej sytuacji Kwatera Główna Armii Radzieckiej, a zwłaszcza Naczelny Dowódca Józef
Stalin żądał od generałów Wasilewskiego, Rokossowskiego i Jeremienki szybkich i zdecydowanych działań
zmierzających do likwidacji okrążonych wojsk. Wydawało się to wówczas możliwe i realne, gdyż radzieckie
rozpoznanie oceniło stan liczebny zgrupowania na około 100 000 żołnierzy, w dodatku zdemoralizowanych i
osłabionych fizycznie (w istocie stan ten był trzykrotnie większy i, mimo głodu i chorób, armia ta stawiała
radzieckim wojskom niebywale zacięty opór).
Zastanawiając się nad sprawą możliwych przeciwdziałań dowództwa niemieckiego na kierunku
stalingradzkim Kwatera Główna Armii Radzieckiej, a zwłaszcza jej przedstawiciel generał Wasilewski,
uznała, iż jest mało prawdopodobne, aby generał Paulus podjął próbę przebicia się przez pierścień okrążenia.
Uważano, iż raczej należy się spodziewać próby deblokady z zewnątrz. Zarówno w jednym, jak i w drugim
przypadku, a nawet w razie połączenia obydwu form działań, największego zagrożenia należy oczekiwać na
kierunkach prowadzących z zachodu ku Stalingradowi linii kolejowych.
Do leżącego na prawym brzegu Wołgi Stalingradu biegły trzy linie kolejowe: z północy, przez Tambów
i Kotłubań, z zachodu, przez Tacyńską i Morozowsk, oraz z południowego zachodu przez Salsk,
Kotielnikowski i Abganierowo. Pierwszą wojska radzieckie przecięły w letniej kampanii pod samym
Stalingradem, w rejonie Kotłubania, ale dwie pozostałe nadal służyły 6 armii jako drogi zaopatrzeniowe.
Podczas listopadowego przeciwuderzenia Armii Czerwonej i one dostały się w ręce wojsk radzieckich:
zachodnia od Marinowki do Ryczkowskiego, a południowo-zachodnia od Stalingradu do Kotielnikowskiego.
Rzut oka na mapę tego rejonu wystarczył, by określić, że odległość między Marinowką a Ryczkowskim,
czyli wewnętrznym i zewnętrznym frontem okrążenia, wynosiła zaledwie 40 km, a zatem utrzymywanie
przez wojska niemieckie tzw. ryczkowskiego przyczółka (w widłach Czyru i Donu) stanowiło w ocenie
radzieckiego dowództwa dowód, iż to stąd właśnie może wyjść deblokujące natarcie nieprzyjaciela. W tym
więc rejonie dowództwo radzieckie skupiło siły dwóch sąsiednich Frontów: Południowo-Zachodniego
generała Nikołaja Watutina i Stalingradzkiego generała Andrieja Jeremienki, z zadaniem likwidacji
niebezpiecznego przyczółka.
Inaczej rozwijały się wydarzenia wzdłuż linii kolejowej Stalingrad—Salsk. Nacierająca tu 51 armia
generała Nikołaja Trufanowa z Frontu Stalingradzkiego do 24 listopada odrzuciła wojska rumuńskiej 4 armii
za rzekę Aksaj, a w końcu listopada podeszła pod Kotielnikowski. W rezultacie więc nieprzyjaciel został
odsunięty od Stalingradu na odległość około 120 km, choć Kotielnikowskiego nie udało się zdobyć.
Radzieckie dywizje piechoty i 4 korpus kawalerii w ciężkich walkach zostały odepchnięte od miasta przez
ześrodkowujące się w tym rejonie oddziały niemieckie 57 KPanc. Linia frontu zewnętrznego ukształtowała
się tu w sposób następujący: od Wierchnie-Kurmojarska nad Donem przez st. kol. Griemiacza i dalej na
wschód przez Darganow, Kanukowo, Obilnoje i Nugry w stepach kałmuckich. Zewnętrzny front obrony 51
armii rozciągał się więc w prawie 100-kilometrowym pasie. St. kol. Griemiacza od Stalingradu dzieliło nadal
przeszło 120 km. I mimo iż w pierwszych dniach grudnia na tym odcinku pojawiły się nowe oddziały
pancerne nieprzyjaciela, przedstawiciel Kwatery Głównej, generał Wasilewski, ocenił, że stanowi on wciąż
mniejsze zagrożenie niż przyczółek ryczkowski.
Dowództwo radzieckie niemal bezbłędnie przewidziało reakcję Hitlera na rozwój wydarzeń w bitwie
nad Wołgą. Okrążenie armii Paulusa führer potraktował jako przejściowe niepowodzenie, które można
naprawić poprzez zdecydowane działanie z zewnątrz. W tym celu już 20 listopada, jeszcze przed
ostatecznym zamknięciem kotła, podjął decyzję utworzenia Grupy Armii „Don”. Zadanie to powierzył
feldmarszałkowi Mansteinowi, dowódcy 11 armii, która we wrześniu 1942 roku miała rozstrzygnąć losy
okrążonego Leningradu, lecz wykrwawiła się odpierając nieustanne przeciwuderzenia wojsk radzieckich.
Sztab 11 armii pospiesznie przedyslokowano do Nowoczerkaska, gdzie od sierpnia stacjonowała grupa
generała Hauffego, szefa niemieckiej misji wojskowej w Rumunii, która miała stanowić zalążek sztabu
Grupy Armii „Don” dowodzonej przez rumuńskiego marszałka Iona Antonescu.
W zamyśle Hitlera utworzenie owej grupy armii miało z jednej strony usatysfakcjonować rumuńskiego
dyktatora, który nie szczędził wysiłków militarnych na rzecz „ostatecznego zwycięstwa” nad Związkiem
Radzieckim, z drugiej zaś spełnić postulaty generała Paulusa, który zajęty ciężkimi walkami w Stalingradzie
wciąż wyrażał obawy o osłonę swego lewego skrzydła przez niepewne wojska rumuńsko-włoskie nad
Donem.
Tworzenie Grupy Armii „Don” przeciągnęło się aż do listopadowej kontrofensywy radzieckiej i
wówczas to rumuński dyktator zrozumiał, że nie byłby w stanie zaspokoić niewykonalnych żądań Hitlera. W
tej sytuacji führer sięgnął po Mansteina, uchodzącego wśród hitlerowskiej generalicji za nieprzeciętny talent
strategiczny i operacyjny. Uważał, że on, z racji swych poprzednich kontaktów z Rumunami, potrafi ich
wziąć w garść i skupiając wokół doborowych związków niemieckich przeprowadzić skutecznie operację
deblokady. Co do samej deblokady Hitler wyrażał jednoznaczne stanowisko: uważał, że armia Paulusa nie
może opuścić Stalingradu, a zadaniem Mansteina będzie przywrócenie położenia sprzed 19 listopada.
Wszelkie bowiem meldunki rozpoznawcze, zarówno ze sztabu Grupy Armii „B”, jak i Sztabu Generalnego
Wojsk Lądowych, o przewadze radzieckiej na tym kierunku strategicznym odrzucał jako nieracjonalne i
grubo przesadzone. Wyprowadzały go one wprost z równowagi. „Kiedy odczytano mu — wspominał generał
Halder — raport, z którego wynikało, że Stalin ciągle może rzucić do walki jeszcze jeden milion dwieście
pięćdziesiąt tysięcy ludzi w rejonie na północ od Stalingradu (oprócz dodatkowego pół miliona na Kaukazie)
i że comiesięczna produkcja czołgów dla pierwszej linii doszła w Rosji do tysiąca dwustu sztuk, z pianą na
ustach rzucił się na czytającego i zabronił mu czytać «takie idiotyczne bzdury»”.
Wynik tych nieprzejednanych poglądów odzwierciedlony został w decyzji podjętej przez Hitlera 24
listopada, czyli w dzień po zamknięciu 6 armii w stalingradzkim kotle: „6 armia jest przejściowo okrążona
przez siły rosyjskie — depeszował. — Proponuję skoncentrować armię w rejonie: Stalingrad płn. —
Kotłubań — wzg. 137 — wzg. 135 — Marinowka — Zybienko — Stalingrad płd. Armia musi być
przekonana, że uczynię wszystko, by ją należycie zaopatrzyć i we właściwym terminie odblokować. Znam
mężną 6 armię i jej dowódcę i wiem, że wykona ona swój obowiązek”. W innym dokumencie Hitler stawiał
6 armii kategoryczne zadanie, by „pod wszelkimi warunkami utrzymała front na Wołdze”.
W rozmowach z feldmarszałkiem Mansteinem i wysłanych do niego rozkazach Hitler podkreślał
dobitnie, że dowodzone przez niego wojska mają za zadanie doprowadzić do deblokady armii Paulusa.
Udając się więc pod Stalingrad, feldmarszałek Manstein zatrzymał się w Witebsku, by uzyskać w sztabie
Grupy Armii „Środek” — na polecenie szefa Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych generała Zeitzlera —
wstępne dane o sytuacji na południowym odcinku frontu. Na ich podstawie wyciągnął wnioski, że deblokada
6 armii jest możliwa.
Daleko mniej optymistyczną ocenę sytuacji uzyskał Manstein w sztabie Grupy Armii „B”, w
Starobielsku. Okazało się bowiem, że Grupa Armii „Don” dysponować może znacznie mniejszymi siłami,
niż przypuszczał. Większość powierzonych mu wojsk stanowiły częściowo rozbite rumuńskie 3 i 4 armie, a
z niemieckich związków operacyjnych grupa generała Hollidta, 48 KPanc i mniejsze grupy generałów
Spanga i Stumpfelda oraz pułkowników Adama i Stahela zostały zaangażowane bez reszty w odpieranie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin