Miss Arizona 18.pdf

(188 KB) Pobierz
Microsoft Word - Miss Arizona 18
A UTOR : D OMIOLE ã HTTP :// CHOMIKUJ . PL / DOMIOLE
418128024.001.png
Rozdział 18
Wchodźcie! – krzyknęłam, odblokowując drzwi i kierując się od razu do
łazienki. – Zaraz do was dołączę!
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, gdy szybko skorzystałam z łazienki i
poprawiłam swój wygląd. Jednak wchodząc do pokoju, nie zobaczyłam tych,
których się spodziewałam.
Edward? Co ty tu robisz?!
Byłam więcej niŜ zdziwiona i nawet zastanawiałam się czy to nie moja
wyobraźnia sprawiła, Ŝe widziałam miedzianowłosego męŜczyznę, siedzącego
w moim fotelu.
Edward uśmiechnął się i rzucił mi leniwe spojrzenie, po czym wstał,
przybliŜając się do mnie.
Chciałem tylko porozmawiać – powiedział. – Coś nie tak?
Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Wszystko jest nie tak – odparłam dobitnie. – Myślałam, Ŝe dałam ci jasno do
zrozumienia, Ŝe nie mam zamiaru utrzymywać z tobą bliŜszych kontaktów. Poza
tym, zaraz przyjdą dziewczyny i mogą odnieść mylne wraŜenie na temat twojej
obecności tutaj.
Wyrzucałam z siebie słowa z prędkością światła, jednocześnie zastanawiając
się, czy on ma jakieś pojęcie, o czym mówię.
Spokojnie – powiedział cicho. – Chcę tylko wyjaśnić sprawę twojego
zachowania … na moich zajęciach. Myślę, Ŝe odniosłaś błędne przekonanie o
mnie i …
Przerwało mu pukane do drzwi. Obydwoje odwróciliśmy głowy, wpatrując się
w tamtą stronę.
Cholera – rzuciłam cicho, rozglądając się po pokoju. – To one.
~ 2 ~
418128024.002.png
Czy to juŜ nie drugi raz? – zapytał, uśmiechając się lekko. – Nie wchodzę juŜ
do łazienki.
Edward …
Nie ma mowy – przerwał mi. – To było dość … dziwne.
Dobra! – zdenerwowałam się, słysząc kolejną serię puknięć i wołanie Alice. –
Mam cię dosyć!
Jego zadziorny uśmiech tylko bardziej mnie zdenerwował. Wzięłam jego rękę i
pociągnęłam w stronę drzwi balkonowych. Otworzyłam je, wypychając
Edwarda mocno na zewnątrz.
Zostań tam – syknęłam, wściekła, Ŝe w ogóle tu jest. Nawet na niego nie
spojrzałam, zamykając drzwi.
Co on sobie wyobraŜał, przychodząc do mojego pokoju?
Zanim zdąŜyłam chociaŜ przejść połowę drogi do drzwi wejściowych,
usłyszałam swoje imię. Dobiegało jakby z oddali. Zatrzymałam się, próbując
zlokalizować jego źródło, ale wtedy usłyszałam kolejne pukanie i krzyk Alice,
więc tylko potrząsnęłam głową i znowu ruszyłam do drzwi.
Byłam juŜ prawie u celu, gdy znowu usłyszałam wołanie. Było ciche i brzmiało,
jakby ktoś wołał mnie z odległości trzech kilometrów, ale wciąŜ je słyszałam.
Zaniepokojona, wróciłam na taras, chcąc zapytać, czy Edward teŜ to słyszał.
Szybko przemierzyłam odległość do drzwi i otworzyłam je, zastając całkowitą
pustkę.
Edward? – zawołałam cicho, ale odpowiedziała mi jedynie cisza.
Taras był całkowicie pusty, podobnie jak te obok. Znowu usłyszałam wołający
mnie głos, ale tym razem nieco wyraźniej. Podeszłam do barierki i zaczęłam się
rozglądać, ale niegdzie nie było Ŝywej duszy.
Bella! Na dole!
Słysząc to, zerknęłam na dół i zalała mnie fala sprzecznych uczuć. Edward
wisiał na poręczy balkonu pod moim, trzymając się jedynie rękami. Na początku
poczułam strach, Ŝe spadnie. Nie sądzę, Ŝeby ktokolwiek miał szansę przeŜyć
upadek z trzeciego piętra, a juŜ na pewno nie bez obraŜeń.
~ 3 ~
PrzeraŜenie szybko zmieniło się w rozbawienie, gdy zobaczyłam jak śmiesznie
wygląda, zwisając tak z balkonu. Muszę się przyznać, Ŝe przez moment
myślałam nawet, Ŝe mu się naleŜy za ciągłe wytrącanie mnie z równowagi i
chociaŜby przyjście do mojego pokoju dzisiaj, ale szybko się opanowałam.
Mimo to, nie mogłam powstrzymać śmiechu, który w tamtej chwili rozległ się,
przerywając gęstą ciszę wieczoru.
Bardzo śmieszne – syknął głos, znów przyciągając moją uwagę. – MoŜe byś
mi pomogła?!
Jak w ogóle się tam znalazłeś? – zapytałam, ciągle rozbawiona.
Wypchnęłaś mnie! – rzucił.
Ja? Jakim sposobem?
Czy musimy teraz o tym rozmawiać? – zapytał. – Wiszę na poręczy od
balkonu jakieś sto metrów od ziemi!
Znowu roześmiałam się, słysząc jego ton.
Nie dramatyzuj – powiedziałam. – Nie jest tak źle.
Chcesz się zamienić?
O dziwo, dobry humor mnie nie opuszczał i oparłam się o balkonową barierkę,
patrząc w dół.
Powiedz, Ŝe ci przykro – odezwałam się. – Przyznaj, Ŝe nie zaleŜy mi na twojej
pozycji, Ŝe jesteś idiotą i naprawdę nie miałeś nic złego na myśli. Kilka
komplementów teŜ by nie zaszkodziło.
Bello – zaczął wyjątkowo powaŜnym głosem. – ChociaŜ wiszę tu i w tej chwili
mam ochotę cię zabić, naprawdę nie miałem na myśli tego, co powiedziałem
wtedy. Wiem, Ŝe nie zaleŜy ci na moich wpływach. Prawdę mówiąc, było mi po
prostu trudno uwierzyć, Ŝe ryzykujesz tak tylko z mojego powodu. Dodam, Ŝe
jesteś piękna, inteligentna, bystra i spontaniczna, ale teŜ sarkastyczna, masz
wybuchowy charakter i nie jesteś cierpliwa ani … rozsądna … czasami …
PogrąŜasz się – przerwałam mu.
Naprawdę lubię spędzać z tobą czas – zakończył, patrząc na mnie i lekko się
wiercąc.
~ 4 ~
I?
I jestem idiotą – dokończył. Uśmiechnęłam się do niego promiennie, dumna z
siebie i zadowolona z powodu tego, co usłyszałam.
Dziękuję – odparłam. – A teraz przepraszam, muszę wpuścić dziewczyny. JuŜ
i tak długo czekały.
Mina mu zrzedła, a na jego twarzy pojawiło się nawet większe zdziwienie i
lekki strach. To było ostatnie, co widziałam, zanim skierowałam się z powrotem
do środka.
Chyba Ŝartujesz?! – słyszałam jeszcze krzyki, ale juŜ zamknęłam drzwi.
Otworzyłam szafę, zabierając z niej jedną z moich sukienek, po czym szybko
podbiegłam do drzwi wejściowych. Przed progiem stała Alice i Rosalie. Alice
oczywiście od razu się na mnie rzuciła, ściskając mnie nawet mocniej niŜ
zwykle.
O BoŜe, Bello! – krzyknęła. – Co tak długo? Czy coś się stało?
Nie, wszystko w porządku – odparłam szybko. – Przepraszam, Ŝe tyle
czekałyście.
JuŜ miałyśmy zamiar wrócić do pokoju – odezwała się Rosalie, wchodząc do
środka.
Rozgośćcie się, a ja zaraz wrócę – powiedziałam, wpychając Alice do środka i
zamykając drzwi.
Odetchnęłam, biegnąc do windy i wciskając przycisk przywołania. Zaczęłam
zastanawiać się, co właściwie robię, ale nie miałam czasu na obmyślenie planu.
Drzwi windy otworzyły się, a ja wskoczyłam do środka, naciskając przycisk z
numerem piętra niŜej. Rozprostowałam sukienkę, którą ciągle trzymałam w ręce
i oceniłam swój wybór.
Nie jest źle.
Uśmiechnęłam się do siebie i poprawiłam włosy w lustrze. Drzwi widny znowu
stanęły otworem i wyszłam z niej, spokojnie kierując się do właściwego pokoju.
Pukając do drzwi, modliłam się, Ŝeby pode mną mieszkał ktoś normalny.
Słyszałam stłumione odgłosy kroków i szuranie po drugiej stronie, aŜ w końcu
~ 5 ~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin