Dziedzictwo Mocy 03 - Denning Troy - Nawałnica.pdf

(1083 KB) Pobierz
655107867 UNPDF
NAWAŁNICA
Legacy of the Force: Tempest
TROY DENNING
Przekład
Aleksandra Jagiełowicz
655107867.001.png 655107867.002.png
Connie i Markowi
dobrym przyjaciołom, mieszkającym w bardzo odległym mieście
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Allana Chume'a - dziedziczka tronu hapańskiego (kobieta)
Alema Rar - rycerz Jedi (Twi'lekianka)
Ben Skywalker - młody członek SGS (mężczyzna)
C-3PO - robot protokolarny
Dur Gejjen - premier Pięciu Światów i prezydent Korelii (mężczyzna)
Han Solo - kapitan „Sokoła Millenium" (mężczyzna)
Jacen Solo - rycerz Jedi (mężczyzna)
Jagged Fel - łowca nagród (mężczyzna)
Jaina Solo - rycerz Jedi (kobieta)
Lady Galney - szambelan (kobieta)
Lalu Morwan - dawny lekarz pokładowy (kobieta)
Leia Organa Solo - rycerz Jedi (kobieta)
Luke Skywalker - mistrz Jedi (mężczyzna)
Lumiya - Ciemna Jedi (kobieta)
Mara Jade Skywalker - mistrz Jedi (kobieta)
Nashtah - zabójczyni (rasy humanoidalnej/nieznanej)
Nek Bwua'tu - admirał Galaktycznego Sojuszu (Bothanin)
R2-D2 - robot astromechaniczny
Tenel Ka - królowa matka Hapan (kobieta)
Zekk - rycerz Jedi (mężczyzna)
PROLOG
Obiekt jej pragnień szedł po drugiej stronie podniebnej alejki, wzdłuż chodnika dla
pieszych tak zarośniętego pnączami i koralem yorik, że nawet bandy rzezimieszków
wędrowały tędy gęsiego.
Był o dwa poziomy pod nią i dziesięć metrów z przodu. Zatrzymywał się co chwila,
przyglądając się membranom drzwiowym i zaglądając w okna pokrytych skorupą koralu
budynków. Potem zatrzyma się w półmroku, sam, z pustymi rękami, jakby Jedi nie musieli
się obawiać zagrożeń w dolnych partiach miasta... jakby to on panował nad pogrążonymi w
półmroku głębinami tam, gdzie Coruscant zmienił się w Yuuzhan'tar.
Jacen Solo był arogancki jak zwykle - ale tym razem poniesie porażkę.
Kąt uderzenia był idealny, wręcz zbyt idealny. Jeśli teraz uderzy, Jacen będzie martwy,
zanim jeszcze dotknie chodnika. Jeśli nawet rabusie ciał nie wyrzucą zwłok na podniebny
szlak, jedynym śladem zamachu na jego życie będzie maleńki kolec u nasady szyi i ślad
trucizny w systemie nerwowym. Nikt się nie dowie, że ta śmierć to egzekucja... nawet Jacen.
Ale Alema Rar chciała, żeby o tym wiedział. Musiała zobaczyć szok i zrozumienie w
oczach Jacena, kiedy będzie padał, poczuć strach, płonący w Mocy, kiedy jego serce będzie
się kurczyło w nieruchomy mięsień. Chciała trzymać go konającego w ramionach, wyssać mu
ostatni oddech z warg, słyszeć, jak jego ojciec miota przekleństwa, a matka wyje z rozpaczy.
Tego ostatniego Alema pragnęła bardziej niż czegokolwiek innego.
Wiele lat spędziła na analizowaniu, co mogłaby zabrać Leii Solo, aby zemścić się za
to, co tamta odebrała jej. Większą część stopy? To byłaby uczciwa wymiana za pół stopy,
które Leia odcięła jej na Tonupe. Oczy i uszy księżniczki wystarczyłyby jako rekompensata
za lekku, które Leia odcięła jej na pokładzie „Admirała Ackbara". Ale co z tym olbrzymim,
potwornym pająkiem, którego Leia nakarmiła Alemą w tenupiańskiej dżungli? Jak można by
się zrewanżować za to jedno?
Nie chodziło przecież o zemstę ani o okrucieństwo. Chodziło o równowagę. Pająk
omal nie zabił Alemy; chcąc przegryźć ją na pół, pozostawił na jej smukłym ciele tancerki
gruzły białych blizn, które oszpeciły ją i zniekształciły. Teraz jedynie Rodianin mógłby jej
pożądać. Alema pragnęła, aby Lea doznała czegoś podobnego..., czegoś, co zniszczyłoby ją
do głębi. Tak właśnie czynią Jedi: służą Równowadze.
A pierwszą ofiarą, jaką postanowiła złożyć Alema, był Jacen, który szedł właśnie
chodnikiem w kierunku przecznicy. Od dawna marzyła o tym, jak go dopadnie, już od dnia,
kiedy - tajemniczy i potężny - powrócił ze swojej pięcioletniej wyprawy w poszukiwaniu
Mocy. Wreszcie teraz będzie go miała - może nie tak, jak kiedyś sobie wyobrażała, ale go
dostanie.
Bojąc się stracić ofiarę z oczu, podążyła ku najbliższej kładce dla pieszych.
Znajdowała się o pięćdziesiąt metrów od niej, ale nie mogła zaryzykować skoku
wspomaganego Mocą przez szlak, kiedy już Jacen minie zakręt. Okolica aż roiła się od
Dzikich - zdegenerowanych niedobitków inwazji Yuuzhan Vongów, którzy wciąż wiedli
prymitywną egzystencję głęboko w dolnych poziomach miasta. Gdyby zobaczyli, że Alema
robi coś tak niezwykłego, z pewnością Jacen wyczułby ich zdumienie.
Im bardziej Alema zbliżała się do kładki, tym silniejsze było mrowienie w kikucie jej
uciętego lekku. Przystanęła, a potem wśliznęła się w cień tak głęboko, jak tylko pozwolił na
to koral. Stała nieruchomo, wsłuchując się w pomrukiwanie Dzikich za membranami ich
domostw. Nie wyczuła zagrożenia, więc rozciągnęła swoją świadomość w Mocy o kilka
metrów dalej, odkrywając za plecami dwie bardzo zdenerwowane obecności.
Obejrzała się i napotkała wzrok dwóch par oczu. Należały do młodych istot ludzkich
przycupniętych nisko. Istoty ukrywały się w głębi chodnika, w zacienionej klatce schodowej
tak obrośniętej koralem yorik, że Alema nie zauważyła jej wcześniej.
Dopadła ich poprzez Moc. Krzyknęli z przerażenia i chwycili się ściany, raniąc sobie
dłonie o koral, starając się nie dopuścić, aby wywlokła ich na światło dzienne. Mieli wąskie
brwi i małe, perkate nosy - widać było, że są braćmi. Alema uniosła górną wargę w
złośliwym półuśmieszku, rozkoszując się uczuciem potęgi, jakie wypełniło jej żyły, kiedy
zaskoczenie dwójki dzieciaków przerodziło się w strach.
- Co dla nas planowaliście? - Alema zawsze mówiła o sobie w liczbie mnogiej.
Nabrała tego zwyczaju, odkąd stała się killickim Dwumyślnym i nie miała najmniejszego
zamiaru go tracić. Gdyby użyła liczby pojedynczej, przyznałaby tym samym, że jej gniazdo
przestało istnieć - że Jacen, Lulce i cała reszta Jedi zniszczyli Gorogów. A to nie mogło być
prawdą, jak długo żyła Alema.
- Rabunek? Morderstwo? Okaleczenie?
Bracia pokręcili głowami i otworzyli usta, ale nic nie powiedzieli. Może przeraziło ich
zniekształcone ciało Alemy?
- Gapicie się na mnie - zauważyła, przyszpilając ich Mocą do ściany. - To brzydko.
- Puść nas! - przemówił starszy. Miał szczupłą twarz i cień zarostu nad górną wargą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin