LISTY.doc

(172 KB) Pobierz

l. DO MATKI KATARZYNY OD JEZUSA (1)

 

[Baeza, 6 lipca 1581]

Jezus niech będzie w twej duszy, moja córko Katarzyno!

Choć nie wiem, gdzie jesteś, kreślę tych kilka wierszy, ufając, że ci je prześle nasza Matka (2), jeżeli nie jesteś z nią. I jeśli naprawdę jej nie towarzyszysz, pociesz się tym, że ja tutaj jestem jeszcze bardziej opuszczony i samotny. Odkąd mnie połknął wieloryb (3) i wyrzucił na obcy brzeg, nigdy nie dane mi było jej widzieć (4), ani innych świętych stamtąd. Bóg to uczynił dla mojego dobra, opuszczenie bowiem jest pilnikiem wygładzającym serce, a do wielkiego światła trzeba iść przez udręki ciemności.

Oby Bóg dał, byśmy w nich nie pozostali! O, ileż rzeczy miałbym ci do powiedzenia, lecz piszę na chybił trafił, nie wiedząc, kiedy to otrzymasz, dlatego nie piszę wiele. Pamiętaj o mnie w modlitwie. O rzeczach tutejszych nie mam wielkiej ochoty pisać.

Z Baezy, 6 lipca 1581.

Twój sługa w Chrystusie Br. Jan od +

 

2. DO MATKI ANNY OD ŚW. ALBERTA, PRZEŁOŻONEJ W CARAVACA (5)

 

(Urywek)

[Data niepewna, Granada, 1582]

...Chociaż mi nic nie piszesz, przestrzegam cię jednak, byś nie była niemądra i nie trwała w obawach, które osłabiają duszę. Daj Bogu, coś Mu już raz oddała i czyń to codziennie, bo nie można Boga mierzyć swoją miarą, jak ty zdajesz się czynić. Okaże się, że Bóg chce ci wielu łask udzielić...

 

3. DO TEJ SAMEJ ZAKONNICY

(Urywek)

[Data niepewna, kilka miesięcy później]

Dokądże, córko, myślisz żyć w cudzych ramionach? Pragnę cię już widzieć w wielkim ogołoceniu i oderwaniu od wszystkich stworzeń, a wtedy całe piekło nie potrafi zamącić twej duszy. Ileż to drogocennego czasu straciłaś przez te niepokoje? Jeżeli chcesz dzielić ze mną te cierpienia, spoglądaj w to zwierciadło bez zmazy Przedwiecznego Ojca, jakim jest Jego Syn, bo w Nim ja oglądam twą duszę każdego dnia. A wtedy bez wątpienia wyjdziesz pocieszona i nie będziesz potrzebowała żebrać u bram biedaków. (s.809)

 

4. DO MARII DE SOTO W BAEZIE (6)

 

[Granada, marzec 1582]

Jezus niech będzie w twej duszy, moja córko w Chrystusie.

Wiele dobroci i miłości wyczułem w twoim liście. Chciałbym wykonać wszystko, o czym piszesz, by pocieszyć ciebie i twoje siostry. Lecz jeśli Bóg inaczej zarządzi, niż my myślimy, zgodzimy się z Jego wolą.

Mnie obrano przeorem klasztoru w Granadzie. Jest to miejsce bardzo odpowiednie do służenia Bogu. Jego Majestat zawsze obraca wszystko na lepsze. Dałby Bóg, byś ty ze swoimi siostrami mogła tu zamieszkać, bo wtedy mógłbym wam w pełni pomagać duchowo. I ufam w Bogu, że spełniłbym to w miarę sił.

Staraj się nie opuszczać spowiedzi i to przekaż swoim siostrom. Polecajcie mnie wszystkie Bogu, bo o was nigdy nie zapominam.

Nie zaniedbuj korzystać z pomocy duchowej brata Jana, choć już jest bardzo osłabiony (7).

Zostań z Bogiem i niech Jego Majestat darzy cię Duchem Świętym. Amen.

Z klasztoru świętych Męczenników w Granadzie, w marcu 1582.

Sługa w Chrystusie brat Jan od +

 

5. DO PEWNEJ KARMELITANKI BOSEJ W MADRYCIE (8)

 

(Urywek)

[Sierpień 1586]

...Pamiętaj, córko, że przez oschłości i ogołocenie ze wszystkich (s.809) rzeczy zwykł Bóg doświadczać swych dzielnych żołnierzy, by mogli stoczyć zwycięską walkę. Zwycięzcami będą ci, którzy piją wodę nie kładąc się na ziemi; podobnie jak żołnierze Gedeona, którzy zwyciężyli mając “dzbany próżne, a pochodnie wewnątrz dzbanów” (Sdz 7, 5-7; 16-23). Oznacza to oschłość zmysłów, a wewnątrz ducha dobrego i żarliwego.

 

6. DO MATKI ANNY OD ŚW. ALBERTA, PRZEŁOŻONEJ W CARAVACA

[Sewilla, czerwiec 1586]

Jezus niech będzie w twej duszy!

W czasie gdy wyjeżdżałem z Granady na fundację do Kordoby napisałem ci parę słów w pośpiechu. Później, będąc w Kordobie otrzymałem listy twoje i tych panów, którzy dążyli do Madrytu, sądząc, że mnie zastaną na zebraniu (9). Otóż zebrania jeszcze nie było, gdyż czekamy na ukończenie tych wizyt i fundacji, które za łaską Pana powstają w tych dniach tak szybko, że trudno wszystkiemu podołać. Dopiero co powstała w Kordobie fundacja ojców z tak wielkim entuzjazmem i uroczystościami, jakich nie zaznał żaden zakon. Brało w nim udział całe miasto. Wszystek kler z Kordoby i bractwa zebrały się i towarzyszyły przeniesieniu Najświętszego Sakramentu z głównego kościoła do naszego. Wszystkie ulice były przystrojone, lud odświętnie przybrany jakby w Boże Ciało. Było to w niedzielę po Wniebowstąpieniu. Przybył do nas również biskup, wygłosił kazanie, w czasie którego wielce nas chwalił.

Klasztor nasz położony jest w najlepszej dzielnicy miasta, na terenie parafii głównego kościoła.

Obecnie bawię w Sewilli przy przenoszeniu się naszych zakonnic, które zakupiły okazały dom i chociaż kosztował czternaście tysięcy dukatów, wart jest więcej niż dwadzieścia. Już siostry mieszkają w nim, a w dniu św. Barbary kardynał umieścił Najświętszy Sakrament wśród wielkich uroczystości. Zamierzam tu otworzyć drugi klasztor, zanim wyjadę, będą więc w Sewilli dwa klasztory. Na św. Jana (s.811) udam się do Ecija, gdzie za łaską Bożą założymy drugi klasztor, potem wyruszę do Malagi, a następnie na zebranie.

Obym miał już upoważnienie na tę fundację, jak mam na inne abym nie musiał długo zabiegać. Lecz mam nadzieję, że to dojdzie do skutku, bo na zebraniu uczynię, co będę mógł. Taką daj odpowiedź tym panom, do których piszę.

Niepokoi mnie, że nie sporządzono od razu pisemnej umowy z Towarzystwem, gdyż nie uważam ich za ludzi dotrzymujących słowa. Sądzę bowiem, że nie tylko częściowo rzeczy zmienią, ale gdyby się wszystko przedłużało, cofną się zupełnie, jeśli tak dla nich będzie korzystniej. Dlatego, nie mówiąc nikomu o tym, staraj się załatwić rzecz z panem Gonzalesem Muńoz i kupić dom, który jest po drugiej stronie oraz spisać kontrakt na piśmie, gdyż inaczej oni, widząc, że mają nas w rękach, będą stawiali wielkie żądania. I nic to, że później będzie wiadomo, iż kupiliśmy to tylko w tym celu, by umknąć trudności; oni dojdą do porozumienia z nami bez żadnych zatargów, a nawet moglibyśmy zyskać więcej niźlibyśmy chcieli. Powiadom o tym kilku zaufanych i załatw to, bo często nie można zwyciężyć jednego podstępu bez użycia drugiego.

Chciałbym, by mi oddano Pieśń oblubienicy, bo już dosyć czasu miała na przepisanie siostra od Matki Bożej (10).

Bardzo się odwleka zebranie i niepokoi mię to ze względu na wstąpienie pani Katarzyny, gdyż pragnąłbym dać... (11) Z Sewilli, w czerwcu 1586.

Twój sługa brat Jan od +

 

[P. S.] - Proszę pozdrowić pana Gonzalesa Muńoz. Nie chcąc go fatygować, nie piszę. Zresztą Wasza Wielebność doniesie mu, o czym pisałem.

 

7. DO KARMELITANEK BOSYCH W BEAS

[Malaga, 18 listopada 1586]

Jezus niech będzie w duszach waszych, córki moje!

Sądzicie może, że skoro tak długo nie odzywam się do was, to was utraciłem z oczu i ani patrzę z jak wielką łatwością możecie się uświęcać i z jaką słodką pociechą i pewnością możecie czynić postępy w radowaniu się Oblubieńcem Ukochanym? Otóż, gdy przybędę tam, wówczas ujrzycie, że nie zapomniałem o was i zobyczymy wspólnie skarby wasze, zebrane w czystej miłości i drogę przebytą do życia wiekuistego i “kroki piękne” (Pnp 7, /), jakieście uczyniły w Jezusie Chrystusie, którego rozkoszą i koroną są oblubienice. Korona to kosztowna i nie godzi się tarzać jej na drogach świata, ale winna być niesiona rękoma aniołów i serafinów, aby ją ze czcią złożyli na głowę Pana.

Gdy serce czołga się w niskościach ziemi, spada korona i każda nędza nią pomiata. Lecz skoro człowiek podnosi serce do rzeczy wyższych, jak mówi Dawid, wówczas Bóg jest wywyższony (Ps 63, 7) koroną tego wzniosłego serca Jego oblubienicy, którą Go ukoronują w dniu radości serca Jego (Pnp 3, 11) i w której On znajdzie swe rozkosze przebywając z synami człowieczymi (Prz 8, 3).

Te wody rozkoszy wewnętrznych nie wytryskują z ziemi. Kto chce je znaleźć, musi ku niebu otwierać usta swych pragnień, wolne od wszelkich innych pokarmów. Musi mieć usta pożądań nie ściśnione ani wypełnione kęsem innych upodobań, ale próżne i otwarte w stronę Tego, który mówi: “Rozszerz usta twoje, a napełnię je” (Ps 80, 11).

Tak więc kto szuka upodobania w jakiejś rzeczy, ten nie jest już na tyle ogołocony, żeby go Bóg mógł napełnić swymi niewysłowionymi rozkoszami. I jak przychodzi do Boga, tak odchodzi, gdyż ręce ma obciążone i nie może przyjąć tego, co mu Bóg dawał. Niech nas Bóg uwolni od nieszczęsnych ciężarów, które nas pozbawiają tak słodkiej i miłej wolności.

Służcie Panu, moje ukochane córki w Chrystusie, naśladując Go w umartwieniu, we wszelkiej cierpliwości, w milczeniu i w pożądaniu cierpień. Bądźcie katami dla przyjemności ziemskich, a jeśli jest w was jeszcze przypadkiem jakaś przeszkoda do wewnętrznego zmartwychwstania w duchu, śmierć jej zadajcie. Oby ten Duch mieszkał zawsze w waszych duszach! Amen.

Z Malagi, 18 listopada 1586.

Wasz sługa Br. Jan od +

 

8. DO KARMELITANEK BOSYCH W BEAS

[Granada, 22 listopada 1587]

Jezus i Maryja niech przebywają w waszych duszach, moje córki w Chrystusie!

Bardzo mnie ucieszył wasz list, niech wam zań Pan zapłaci. Nie pisałem do was, nie żeby mi na dobrej woli zbywało, bo gorąco pragnę dla was dobra wszelkiego, ale sądziłem, że dosyć wam już powiedziałem i napisałem, co macie czynić. A jeśli jeszcze czegoś nie dostaje, to nie tego, by pisać i mówić, zwykle bowiem tego jest za dużo, lecz by milczeć i czynić. Słowa bowiem rozpraszają, a milczenie i praktyka cnoty skupiają i dają siły duszy. Gdy już więc dusza wie, co dla jej postępu potrzebne, to zbyteczne jej mówienie i słuchanie, wówczas trzeba jej tylko działać w milczeniu i pilności, w pokorze i miłowaniu, i we wzgardzie siebie. Nie trzeba szukać wtedy nowych rzeczy, które tylko zewnętrznie zadowalają nasze pragnienia, choć i tego nie mogą całkowicie uczynić, a duszę pozostawiają osłabioną, próżną i bez wewnętrznej cnoty. Albowiem z jednego i z drugiego nie odnosi dusza pożytku, tak jak ktoś, kto jednego pokarmu nie mogąc strawić, przyjmuje drugi. Wtedy wyczerpuje się ciepło naturalne na jeden i na drugi pokarm, a nie ma siły, by je strawić i przyswoić organizmowi i wywiązuje się wówczas choroba.

Jest to bardzo ważne, córki moje, ustrzec ciało swoje od pokus szatańskich i od namiętności, a poddać je duchowi. Bez tego bowiem niewątpliwie uczujemy się niepożyteczni i dalecy od cnót Chrystusowych i po wielu trudach zamiast postępować, będziemy się cofali i zamiast nieść świecę płonącą, spostrzeżemy, że zgasła. To bowiem, czym chcieliśmy ją podtrzymywać, raczej ją przygaszało. Dla uniknięcia tego nieszczęścia i dla zachowania duszy nie masz skuteczniejszego środka niż: cierpieć, milczeć i zamknąć używanie zmysłów w ukochaniu samotności i w zapomnieniu od wszystkiego stworzenia i od wszelkich wydarzeń, choćby świat miał runąć. Niechaj nigdy w dobrym i złym nie wzrusza się pokój serca w głębiach miłości i niech nie przestaje ono cierpieć we wszystkim, co mu się ku cierpieniu przydarzy. Doskonałość bowiem jest tak wzniosła, a szczęście duszy tak wielkiej ceny, iż Bóg żąda, byśmy dla niej wszystko znieśli. I nie można postępować w doskonałości inaczej, jak tylko praktykując cnoty i cierpiąc mężnie, osłoniwszy się całkowicie milczeniem.

Zrozumiałem to, córki, że dusza skora do rozmów i zajęć zewnętrznych, mało uważa na Boga. Gdyby bowiem więcej zważała na Niego, z większą starannością strzegłaby skupienia, milczenia i unikałaby zewnętrznych roztargnień. Bardziej chce Bóg, aby dusza cieszyła się z Nim niż z jakimkolwiek stworzeniem, choćby ono bardzo było uprzywilejowane i choćby wielkich od niego oczekiwała korzyści.

W modlitwach pamiętam o Waszych Miłościach. I bądźcie pewne, że choć maluczka jest miłość moja, to przecież skupiona przy was, abym nie zapomniał tych, którym tyle jestem winien w Panu. On niech będzie z nami wszystkimi. Amen.

Z Granady, 22 listopada 1587.

Br. Jan od Krzyża

[P. S.] Największą naszą potrzebą jest milczeć przed tym wielkim Bogiem w pragnieniach i w mowie, bo jedyną mową, której On słucha, jest milczenie miłości.

 

9. DO MATKI LEONORY BAPTYSTY, KARMELITANKI BOSEJ W BEAS (12)

 

[Granada, 8 lutego 1588]

Jezus niech będzie z Waszą Wielebnością!

Nie myśl, córko w Chrystusie, że nie współczuję w twoich cierpieniach, jakie znosisz i ty sama, i inne siostry. Gdy wspomnę jednak, że jak Bóg powołał cię do życia apostolskiego, które jest życiem ofiary, tak prowadzi cię dalej tą drogą, doznaję pociechy. Bóg bowiem istotnie pragnie, aby zakonnik w takim stopniu był zakonnikiem, by ze wszystkim skończył i by wszystko skończyło się dla niego. On sam bowiem chce być jego skarbem, pociechą i chwałą pełną szczęśliwości. Wielką więc łaskę uczynił Bóg Waszej Wielebności, bo zapomniawszy teraz o wszystkim, będzie się mogła cieszyć w samotności skarbami Bożymi. Niech z tobą czynią, co zechcą, nie martw się niczym z miłości ku Bogu, gdyż nie do siebie, tylko do Niego należysz (13).

Daj mi znać, czy rzeczywiście jest pewny twój wyjazd do Madrytu i czy przyjeżdża matka przełożona.

Serdeczne pozdrowienia dla mych córek Magdaleny i Anny, i dla wszystkich, do których nie mam czasu pisać.

Z Granady, 8 lutego 1588.

 

Br. Jan od +

 

10. DO O. AMBROŻEGO MARIANA OD ŚW. BENEDYKTA, PRZEORA W MADRYCIE (14)

 

[Segowia, 9 listopada 1588]

Jezus niech będzie z Waszą Wielebnością!

Bardzo nam potrzeba zakonników wobec licznych fundacji, jak zresztą Wasza Wielebność wie. Dlatego proszę przyjąć z cierpliwością zarządzenie, że odejdzie stamtąd O. Michał, by oczekiwać w Pastranie na O. Prowincjała, skąd ma się udać niezwłocznie na fundację klasztoru w Molina. Również postanowili Ojcowie dać Waszej Wielebności podprzeora i wyznaczyli na to stanowisko O. Anioła, w przekonaniu, że będzie działał zgodnie z O. Przeorem, co jest bardzo ważne dla klasztoru. Proszę więc doręczyć każdemu listy urzędowe.

Niech Wasza Wielebność dołoży starań, aby żaden, czy to kapłan czy to brat, nie mieszał się w niczym do nowicjuszów. Bo jak dobrze wie Wasza Wielebność, nie ma rzeczy zgubniej szej nad tę, gdy wielu rządzi i wielu chce urabiać nowicjuszów. A ponieważ masz ich tak wielu, musisz wspomagać i podtrzymywać O. Anioła i dać mu władzę podprzeora, jaką mu tu daliśmy, ażeby w domu miał większą powagę. Co do Ojca Michała, to obecnie nie jest mu potrzebny i gdzie indziej będzie mógł lepiej służyć Zakonowi. Co do O. Gracjana nie mam nic nowego (15) . O. Antoni (16) jest już tutaj. Z Segowii, 9 listopada 1588.

Br. Jan od +

 

11. DO PANI JOANNY DE PEDRAZA W GRANADZIE (17)

 

[Segowia, 28 stycznia 1589]

Jezus niech będzie w twojej duszy!

Kilka dni temu posłałem odpowiedź przez Ojca Jana na twój ostatni list, który, jak się spodziewałem, był dla mnie bardzo cenny. Zawiadomiłem cię w nim, że wszystkie twoje listy otrzymałem i odczułem wszystkie twe smutki, udręczenia i opuszczenia, które do mnie zawsze szepcą tylu głosami, choć mi ich wszystkich twe pióro nie wypowiada. Wszystko to jest pukaniem i dobijaniem się w duchu, aby bardziej kochać, wzdychać i modlić się wewnętrznie do Boga, aby spełnił, o co dusza dla siebie prosi. Już mówiłem, że nie ma potrzeby niepokoić się tymi drobiazgami, lecz trzeba czynić, co ci polecą, a jak będą przeszkadzali, wtedy usłuchaj i daj mi znać, a Bóg wszystko obróci na dobre. Kto pragnie dobrze czynić dla Boga, o tego sprawach Bóg będzie miał staranie, by on się zbytnio o nie nie troszczył.

Co do duszy - najbardziej ci potrzeba, byś mogła być spokojna, nie przywiązywać się do nikogo, nie pragnąć niczego i być pełną prawdy i szczerości wobec kierownika duchowego, bo inaczej byłoby to samo, co nie chcieć go mieć. A gdy masz jednego i on ci wystarcza i odpowiada, wówczas inni albo nic nie pomogą, albo jeszcze zaniepokoją. Niech się dusza niczym nie martwi, bo jeśli tylko nie będzie opuszczała modlitwy, Bóg będzie miał staranie o jej potrzebach, bo przecież nie do innego pana należy i należeć pragnie, tylko do Niego. Na sobie to widzę, że im coś głębiej jest moje, tym bardziej dusza i serce znają i troszczą się o to, bo przedmiot ukochania jedno jest z kochającym. Tak więc i Bóg jest z duszą, która Go kocha. I nie można zapomnieć o przedmiocie ukochanym bez zapomnienia o własnej duszy, a nawet zapomina się o własnej duszy dla tego, kogo się kocha, gdyż ona bardziej żyje w przedmiocie ukochanym niż w sobie.

O wielki Boże i władco miłości, jakże wielkie swoje bogactwa dajesz temu, kto nic innego nie kocha i nie ma upodobania w niczym innym, tylko w Tobie! Bo siebie samego oddajesz mu, Boże, i czynisz się z nim jedno przez miłość! I przez to dajesz mu kosztować i miłować to, czego on najwięcej w Tobie pragnie i co mu przynosi największą korzyść. I nie może nam braknąć krzyża, jak nie brakło go naszemu Ukochanemu aż do śmierci z miłości. On zwraca nasze pragnienie do miłości, której pragniemy najwięcej, ażebyśmy większe ofiary mogli czynić i większej wartości nabierali. Lecz wszystko tylko krótko trwa, wszystko trwa tylko do wyciągnięcia miecza, a później zostaje Izaak żywy z obietnicą licznego potomstwa (18). Cierpliwości więc trzeba, córko moja, w tym ubóstwie, które tak pomaga, by oderwać się od tej ziemi, a wejść do życia prawdziwego i nim się cieszyć...

Nie wiem, kiedy stąd wyjadę; dobrze się czuję, choć dusza jakoś w tyle pozostaje. Proś za mną Boga, a listy daj bratu Janowi lub przesyłaj przez zakonnice, ale częściej. I lepiej by było, gdyby nie były takie krótkie.

Z Segowii, 28 stycznia 1589.

 

Br. Jan od +

 

12. DO PEWNEJ PANIENKI Z OKOLIC AVILI, KTÓRA PRAGNĘŁA ZOSTAĆ KARMELITANKĄ BOSĄ

[Segowia, luty 1589?]

Jezus niech będzie w twej duszy!

Posłaniec spotkał mnie w takim czasie, żem nie mógł dać zaraz odpowiedzi, gdy powracał, a nawet teraz jeszcze musi czekać. Niech Bóg ci udzieli swej łaski, moja córko, abyś wszystka ze wszystkimi zgubiła się w Jego świętej miłości, bo to jest twój obowiązek, bo na to cię stworzył i odkupił. O tych trzech punktach, o które mnie pytasz, wiele byłoby do powiedzenia, o wiele więcej niż to mogę uczynić w tym krótkim liście. Podam ci więc inne trzy, abyś mogła z nich odnieść pewną korzyść.

Co do grzechów, którymi się Bóg tak brzydzi, że za nie poniósł śmierć na krzyżu, powinnaś je często opłakiwać i nie wpadać w nie. Staraj się mniej wdawać z ludźmi, uciekaj od nich, o ile możesz, mów tylko to, co jest konieczne. Przestawanie bowiem z ludźmi więcej niż to, co jest konieczne i roztropność wymaga, nigdy i nikomu, choćby był święty, nie wyszło na dobre. A razem z tym zachowaj prawo Boże z całą wiernością i miłością.

Odnośnie do męki Chrystusowej, bądź roztropnie surową co do ciała swego, ćwicz się we wzgardzie siebie i w umartwieniu.

Nie szukaj swej woli i przyjemności w niczym, bo to była przyczyna śmierci i męki Chrystusa. A co będziesz czyniła, wszystko niech będzie za radą twej matki.

Odnośnie do trzeciej rzeczy, to jest do chwały wiecznej, by dobrze ją rozumieć i ukochać, staraj się wszystkie bogactwa i przyjemności tego świata uważać za błoto i nicość wobec niej, bo tak jest rzeczywiście. Miej za nic każdą rzecz tego świata, choćby najcenniejszą, a staraj się być najbliżej Boga, bo wszystko, co tu jest najlepszego, w porównaniu z tymi dobrami wiecznymi, dla których jesteśmy stworzeni, jest brzydotą i goryczą. I choć krótka jest ta gorycz i brzydota, będzie trwała na wieki w tej duszy, która ją tutaj ceni.

O twej sprawie nie zapominam, lecz teraz, choć mam szczerą wolę, nie można nic więcej uczynić. Proś gorąco Boga i weź sobie za pośredników w tej sprawie Matkę Najświętszą i św. Józefa.

Twojej matce przesyłam szczere pozdrowienia; niech uważa ten list, jakby i do niej był pisany. Módlcie się za mnie i poproście swoje przyjaciółki, by to czyniły z miłości ku Bogu.

Bóg niech ci da swego Ducha!

Z Segowii, w lutym.

Br. Jan od Krzyża

 

13. DO PEWNEGO ZAKONNIKA, UCZNIA SWOJEGO (19)

 

[Segowia, 14 kwietnia 1589?]

Pokój Jezusa Chrystusa niech będzie, synu, zawsze w twojej duszy!

Otrzymałem list Waszej Wielebności, w którym wyrażasz wielkie pragnienie, jakie daje ci nasz Zbawca, abyś Nim tylko zajmował swą wolę i kochał Go ponad wszystkie rzeczy, a mnie prosisz, bym ci podał pewne wskazówki do osiągnięcia tego celu.

Cieszę się, że Pan dał ci tak święte pragnienie, a jeszcze więcej się ucieszę, jeżeli je w czyn wprowadzisz. Trzeba tu wiedzieć, że wszystkie smaki, radości i skłonności uczuciowe powstają zawsze w duszy za pośrednictwem woli przez pragnienia rzeczy, które się jej przedstawiają jako dobre, przyjemne i rozkoszne, które uważa za smakowite i wielkiej wartości. Zgodnie z tym zwracają się pożądania woli do nich, pragnie ich, raduje się nimi, gdy je ma, obawia się je utracić i boleje wobec ich utraty. Tak więc z powodu przywiązania do tych rzeczy i zadowolenia z nich zostaje dusza zamącona i niespokojna.

Dla usunięcia i umartwienia tych uczuć radości z wszystkiego, co nie jest Bogiem, musi Wasza Wielebność zważyć, ze tym, czym się może wola radować, jest wyłącznie to, co jest słodkie i rozkoszne i dla niej smakowite. Żadną więc z tych rzeczy rozkosznych, którymi ona się raduje, nie może być Bóg. Jak bowiem Bóg nie może podpadać pod pojęcia innych władz, tak samo nie może podpadać pod pożądania i smaki woli. W tym życiu bowiem jak dusza nie może smakować istotowo w Bogu, tak i wszelka słodycz i rozkosz, w której może smakować, choćby najwznioślejsza, nie może być Bogiem. Bo również wszystko, czego wola doświadczać i pragnąć może w sposób wyraźny, może tylko w takiej mierze, w jakiej poznaje to poprzez ten czy inny przedmiot. Ponieważ zaś dusza nigdy nie doświadczała Boga jakim jest i nie nabyła pojęcia o Nim przez żadną władzę swojego pożądania, a więc tym samym nie wie jakim jest Bóg, nie może wiedzieć jaki On ma smak i nie może jej pożądanie i smak dojść do odczucia Boga. On jest bowiem ponad wszelkie jej pojęcie. Tak więc jest jasne, że żadną z tych rzeczy, którymi może się radować wola, nie jest Bóg.

Dlatego też aby połączyć się z Nim, należy wyzbyć się i uwolnić od wszelkich nieuporządkowanych skłonności uczuciowych pożądania i smaku we wszystkim, czym może się szczegółowo radować, czy to są niższe czy wyższe rzeczy, ziemskie czy duchowe, by w ten sposób wola, oczyszczona z wszelkich smaków, radości i pożądań niewłaściwych, zanurzyła się wszystka w miłowaniu Boga.

Jeśli bowiem wola w pewnej mierze może pojąć Boga i złączyć się z Nim, to nie dzieje się to przez ujmowanie uczuciowe ale przez miłość. Ponieważ zaś rozkosz, słodycz i wszelki inny smak, który podpada pod wolę, nie jest miłością, wynika stąd, że żadne z tych uczuć smakowitych nie może być środkiem proporcjonalnym do złączenia woli z Bogiem. Środkiem tym może być tylko działanie woli, które jest zupełnie czym innym aniżeli jej uczucia. Przez swe działanie łączy się wola z Bogiem i pozostaje z Nim, co jest właśnie miłością; nie można tego osiągnąć przez uczucia i pojęcia, które pozostałyby w duszy jako w swoim celu i kresie.

Wszystkie te uczucia mogą tylko służyć za motyw do kochania, jeśli wola chce dalej postępować; więcej nic nie mogą. Tak więc uczucia smakowite same z siebie nie prowadzą duszy do Boga, owszem, przeciwni...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin