Zwycięstwo przez Maryję.doc

(105 KB) Pobierz

.

Zwycięstwo przez Maryję

.

Maryjny dzień skupienia

"Niepokalana Dziewico, Matko Boga Przeczysta! (...) W tę dziejową chwilę my, dzieci Narodu Polskiego, stajemy przed Twym tronem z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności. Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, Naród cały i wskrzeszoną Rzeczpospolitą...". Tak 8 września 1946 r. nasi przodkowie oddawali siebie i cały Naród Niepokalanemu Sercu Maryi.

Nadeszła kolejna rocznica tamtego historycznego aktu. Kto potrafi spojrzeć na tamto wydarzenie z perspektywy Bożej, ten nie może przecenić jego znaczenia i dzisiaj nie świętować. Ale też nie może nie poczuć głęboko w sercu bólu, że dziś, inaczej niż 60 lat temu, nie potrafimy, jako Naród, sięgnąć po środki sprawdzone, najskuteczniejsze, najpewniejsze i w trudnym "teraz" odnowić swe poświęcenie Niepokalanemu Serca Maryi, by znowu móc powtórzyć z prorokiem: "Miłosierdzie Pańskie, żeśmy nie zniszczeli" (Lm 3, 22). To są te same słowa, którymi Jan Paweł II dziękował w Fatimie za swe ocalenie z ręki Ali Agcy, który 13 maja 1981 r. miał wykonać na nim wyrok śmierci. Cuda, które towarzyszą oddaniu się Niepokalanemu Sercu, są właśnie takiej miary!

Biskup Ratyzbony, Rudolf Graber, tak pisał o znaczeniu poświęcenia Matce Bożej: "Wagę tego wydarzenia może docenić tylko ten, kto wie, co oznacza poświęcenie. Patrząc powierzchownie, słowa te nie mają zbyt wielkiej wagi i można je wypowiedzieć z łatwością. Jednak patrząc dogłębnie, po Bożemu, okazują się one doniosłym wydarzeniem historycznym, od którego zależą całe wieki". Jak bardzo słowa te odnoszą się do naszej polskiej rzeczywistości! Poświęcenie z 1946 r. było "doniosłym wydarzeniem historycznym", które wpłynęło na nasze losy bardziej niż to sobie uświadamiamy!

Minione dziesięciolecia są tego świadkami. Czy te przed nami też będą się toczyć w koleinach łask zsyłanych z nieba? Jeśli tak, to w jakim stopniu? Cytowany przed chwilą biskup Ratyzbony postawił szereg pytań dotyczących oddania narodu Niepokalanemu Sercu Maryi. Jak łatwo przenieść je na naszą polską historię. Tylko posłuchajmy:

"Wydarzenie poświęcenia nasuwa szereg pytań, które możemy tylko krótko zaznaczyć. Jakich konkretnych rzeczy domaga się takie poświęcenie? Czy dziś to poświęcenie jest wciąż aktualne? Czy nie zostało ono zdezaktualizowane na skutek rozwoju Europy w kierunku laicyzacji i materializmu? Jakie wynikają z tego konsekwencje? Co uczyniliśmy pod względem duszpasterskim, aby tym poświęceniem żyć? A może było ono tylko ozdobnym dodatkiem, któremu nie przypisujemy żadnego zobowiązującego charakteru? Oto pytania, które żądają od nas odpowiedzi, ponieważ określają one negatywnie lub pozytywnie przebieg historii."

Zwróćmy uwagę na te prorocze słowa mówiące o określaniu przebiegu historii przez nasze zaangażowanie w akt poświęcenia. Jak powtarzał Jan Paweł II, zawierzenie nie jest jednorazowe, musi być odnawiane, przeżywane na co dzień. Samo dokonanie poświęcenia nie wyzwala nadprzyrodzonych mocy. Te budzą się dopiero przez nasze zaangażowanie, które, dodajmy, może być negatywne lub pozytywne.

Nie miejsce tu, by szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego nasze poświęcenie z 1946 r. nigdy nie zostało odnowione w wymiarze ogólnonarodowym. Może powodem jest narastający indywidualizm (także w pobożności), próbujący zdominować wszystko racjonalizm (który nie lubi pojęcia "serce"), a także zanikanie takich terminów, jak naród czy patriotyzm? Może właśnie dlatego, gdy z końcem lat 70. XX w. mamy do czynienia z lawinowym rozszerzaniem się praktyki oddawania się pod opiekę Matce Najświętszej, jest to poświęcenie osobiste, nie wspólnotowe...

Zapyta ktoś: Czy nasze wielkie oddanie Niepokalanemu Sercu Maryi nie ożyje w Narodzie i nie zaowocuje obfitością łask w wymiarze społecznym? Odpowiadamy: Prędzej czy później ożyje! I dopowiadamy słowa nadziei: Kiedy wsłuchujemy się w słowa Matki Bożej, kiedy czytamy fatimskie dokumenty, pojawia się myśl, że istnieje inna droga prowadząca do ponowienia oddania się naszego Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi. Wspomnieliśmy o coraz bardziej powszechnej praktyce oddawania się poszczególnych ludzi Matce Najświętszej. W naszym Narodzie jest to szczególnie widoczne: najpierw naśladowaliśmy Papieża Jana Pawła II całkowicie oddanego Maryi; po jego śmierci jego duchowość zaczęła oddziaływać jak magnes na tysiące tysięcy ludzi. Czy nie mamy prawa wierzyć, że nadejdzie dzień, gdy duchowość TOTUS TUUS dla Niepokalanego Serca Maryi, wzorowana na słudze Bożym Janie Pawle II, będzie tak powszechna, iż poszczególne jednostki zapragną powtórzyć swój akt zawierzenia już nie w wymiarze osobistym, ale w wymiarze narodowym? Byłoby to o tyle wspaniałe, że podczas gdy decyzje o poprzednich aktach podejmowali władcy (lub episkopaty danych krajów), tym razem mielibyśmy do czynienia z inicjatywą oddolną, z pragnieniem oddania narodu przez sam naród. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że owoce takich poświęceń byłyby niezwykłe.

A gdyby tak dziś, w 60. rocznicę poświęcenia naszego Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi dokonać takiego oddolnego poświęcenia? Gdziekolwiek jesteśmy, powiedzmy Maryi: chcemy żyć aktem z 1946 r., odnawiamy go w naszych sercach. Czynimy to jako Polacy, jako członkowie Narodu, który na mocy tego aktu Maryja poprowadziła drogą zwycięstwa. Niech zwycięża i dziś, w tych trudnych, mrocznych czasach. Oddajmy Jej Niepokalanemu Sercu naszą Ojczyznę na własność!

Nie jest nas wielu? Ale przecież Boża demokracja jest inna niż nasza. U Boga przeważa nie ilość głosów, ale ich siła duchowa. Nie musi więc być nas wiele milionów, by akt odnowienia naszego zawierzenia został przyjęty. Niebo czeka na "dziesięciu sprawiedliwych", których obecność sprawi, że Pan spojrzy na nasz Naród z miłością.

Zapraszamy więc na maryjny dzień skupienia, który może zmienić nasze życie osobiste i dzieje naszego Narodu! Niech 8 września będzie dla nas okazją do poznania piękna i owoców poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi, niech też pomoże nam lepiej zrozumieć wagę tego, co wydarzyło się przed sześćdziesięciu laty. Jan Paweł II uczył, że "wiara i ufność na wzór Maryi pozwalają odnieść zwycięstwo nad samym sobą, nad tym wszystkim, co jest w nas słabe i grzeszne, a zarazem ta wiara i nadzieja prowadzą do zwycięstwa nad złem i skutkami grzechu w świecie nas otaczającym..." Przeczytajmy raz jeszcze te słowa. Czy nie warto przejąć Jej ducha? Poświęcenie otwiera drogę!

.

Historia maryjnych zawierzeń

Praktyka poświęcenia się Maryi - oddawania Matce Bożej swej woli, serca, umysłu, całego siebie - znana jest co najmniej od VII w. Jednak dopiero dziesięć wieków później przestała ona być wyrazem jedynie pobożności poszczególnych osób czy wspólnot (zakonów, bractw, parafii i diecezji), a zaczęła być drogą do świętości całych narodów.

Podobno pierwszego narodowego poświęcenia dokonał w 1037 r. książę Jarosław Mądry, który przed obrazem Matki Bożej Zwycięskiej znajdującym się w katedrze Bożej Mądrości w Kijowie poświęcił Maryi Ruś Kijowską. Rok później to samo uczynił król węgierski św. Stefan. W 1142 r. Matce Bożej oddała się Portugalia. Niektóre źródła podają, że podobnych aktów dokonały w XII w. Anglia i Francja. Jednak właściwa historia poświęceń rozpoczyna się w 1638 r., kiedy to król Ludwik XIII oddał Maryi panowanie we Francji. Zaraz potem podobnie uczyniła Portugalia (1646 r.). Niebawem ich śladem poszły Austria i Polska, Anglia i Szwajcaria, Bawaria i Hiszpania, Irlandia i Słowenia, Ukraina, księstwo Normandii i inne.

Gdy mówimy o oddawaniu się całych narodów w niewolę Matki Najświętszej, nie mówimy tylko o odległej przeszłości, praktyka oddawania narodów pod panowanie Maryi powróciła bowiem w XX w. - na skutek objawień Matki Bożej w Fatimie. Tym razem poszczególne kraje i narody "specyfikowały" swe maryjne zawierzenie: zgodnie z treścią orędzia fatimskiego oddawały się Niepokalanemu Sercu Maryi. Pierwsza dokonała tego w 1931 r. Portugalia. Akt ten powtórzyła - uwaga! - trzykrotnie. Na progu II wojny światowej, dzięki czemu zachowała neutralność, i w 1975 r. - dzięki czemu komunistom nie udało się przejąć władzy w państwie. W 1946 r. za przykładem Portugalii poszła Polska. W 1947 r. uczyniły to również Austria i Węgry, potem w 1954 r. Niemcy, 2 lata później Hiszpania, w 1959 r. Włochy, a w 1960 r. Szwajcaria.

Fatimskie wezwanie do poświęcenia

Z chwilą, gdy Matka Boża przekazała swe fatimskie orędzie, historia nabiera niezwykłego przyspieszenia. Nie miejsce tu na przytoczenie wszystkich wydarzeń, które zagęszczają się na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat. Odnotujmy najważniejsze.

W 1929 r. w objawieniu Matki Bożej Fatimskiej w Tuy Siostra Łucja słyszy z ust Matki Bożej wezwanie: "Przyszła chwila, w której Bóg wzywa Ojca Świętego, aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu Niepokalanemu Sercu, obiecując ją uratować za pomocą tego środka". Nie miną dwa lata, a Siostra Łucja skieruje do Episkopatu Portugalii list, w którym zaproponuje niezwykłą interpretację tej prośby. Wizjonerka z Fatimy postulowała dokonanie poświęcenia, którego domaga się Bóg, ale proponowała uczynić to w wymiarze lokalnym.

Ile musiało być Bożych mocy w prostych słowach fatimskiej wizjonerki, skoro 13 maja 1931 r. w Fatimie zebrał się cały Episkopat Portugalii, a tłumy, jakie przybyły na uroczystość poświęcenia, były nieprzeliczone. Możemy mówić dalej w ten sam sposób: ile musiało być Bożych mocy w tym akcie poświęcenia, skoro Niebo odpowiedziało niemal natychmiast. Historycy jednym głosem powtarzają, że fakt, iż Portugalia pozostała poza sceną komunistycznej rewolucji hiszpańskiej, był cudem. To, że rzeczywiście był to cud, zostanie potwierdzone w jednym z widzeń udzielonych Siostrze Łucji dziesięć lat później. 18 sierpnia 1940 r. wizjonerka, opisując owoce pierwszego poświęcenia, podkreśliła, że "przyszłaby wojna i komunizm, gdyby nasi biskupi nie zwrócili uwagi na prośby Jezusa i nie modlili się z całego serca o Jego Miłosierdzie i o opiekę Niepokalanego Serca Maryi".

Dwa lata później Siostra Łucja napisała do Papieża Piusa XII niezwykły list. Wynika z niego, że Bóg zaakceptował interpretację prośby przekazanej w objawieniu w Tuy i przywiązał do "lokalnego" poświęcenia wiele łask. Najważniejszy fragment tego listu przytaczamy słowo po słowie: "Pan nasz obiecał roztoczyć specjalną opiekę nad Portugalią w czasie tej wojny ze względu na poświęcenie narodu Niepokalanemu Sercu Maryi przez biskupów portugalskich, jako dowód łask, które będą udzielone innym narodom, jeżeli - jak Portugalia - poświęcą się Jemu".

Odpowiedzią na to zapewnienie było nasze polskie poświęcenie się Niepokalanemu Sercu Maryi. Ale by do niego doszło, najpierw na listy Siostry Łucji musiał odpowiedzieć sam Ojciec Święty.

Zaangażowanie Rzymu

31 października 1942 r. Pius XII po raz pierwszy próbuje wypełnić fatimskie żądanie Matki Bożej i poświęca świat Niepokalanemu Sercu Maryi. Papież woła: "Poświęcamy się na zawsze Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu, Matko nasza i Królowo świata, aby miłość Twoja i opieka zapewniły zwycięstwo królestwa Bożego oraz by wszystkie narody, pojednane między sobą i z Bogiem, Ciebie błogosławiły i wysławiały".

Podobny akt wypowiada Ojciec Święty Pius XII kilka dni później, 8 grudnia: już nie w przemówieniu radiowym, ale w sercu Kościoła - w rzymskiej Bazylice św. Piotra. Potem, w 1952 r., poświęca Niepokalanemu Sercu Maryi wszystkie ludy Rosji. Czytamy w formule poświęcenia: "Poświęcamy i oddajemy Niepokalanemu Sercu w szczególny sposób wszystkie ludy Rosji, z mocną nadzieją, że dzięki potężnemu wstawiennictwu Maryi Dziewicy, niebawem szczęśliwie spełnią się pragnienia, które dzielimy wespół z wami i wszystkimi ludźmi dobrej woli, pragnienie prawdziwego pokoju, braterskiej zgody i wolności, która jest prawem wszystkich, a przede wszystkim Kościoła".

Wielkie polskie zawierzenie

Kiedy pytamy o początek fatimskiej drogi zawierzenia w Polsce, musimy odwołać się do roku 1942 i aktu poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi przez Piusa XII. Tam, jak w zarodku, ukryła się idea powtórzenia przez Polskę portugalskiego aktu zawierzenia.

Skąd o tym wiemy? Dowiadujemy się o tym z życia dwóch wielkich pasterzy, wymienianych z szacunkiem przez Papieża Jana Pawła II. Ksiądz kardynał August Hlond i ks. kard. Adam Stefan Sapieha - bo o nich tu mowa - byli bardzo głęboko związani z Papieżem Piusem XII i mamy prawo przypuszczać, że nie tylko zapoznali się oni z treścią samemu aktu, ale że znane im były powody, jakimi kierował się ówczesny Ojciec Święty, kiedy w 1942 r. podejmował decyzję poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Możemy wskazać na liczne związki łączące poświęcenie Polski Niepokalanemu Sercu Maryi w 1946 r. z aktem Papieża Piusa XII, który 4 lata wcześniej Niepokalanemu Sercu Maryi poświęcił świat. Zwróćmy choćby uwagę na powtarzającą się w obu aktach formułę "Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu", a także na fakt, że biskupi polscy wzywają opieki Matki Bożej nie tylko nad Polską, ale również nad Papieżem i Kościołem świętym. Akt mówił: "Otocz płaszczem opieki Papieża i Kościół święty... Wyjednaj mu... swobodę i skuteczne działanie. Powstrzymaj zalew bezbożnictwa".

Przeciwstawianie się "błędom Rosji" w Polsce

Już w październiku 1945 r., niespełna 8 miesięcy po konferencji jałtańskiej (4-11 lutego 1945 r.), która zadecydowała o nowym podziale Europy i wpisała Polskę w strefę wpływów radzieckich, ks. kard. Hlond podjął wraz z pozostałymi biskupami decyzję o rozpoczęciu przygotowań do poświęcenia Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi na Jasnej Górze.

Decyzja o poświęceniu Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi zapadła na Jasnej Górze podczas plenarnej Konferencji Episkopatu Polski, która miała miejsce w dniach 3-4 października 1945 r., a więc w pierwszych miesiącach po zakończeniu działań wojennych i u progu życia Kościoła w zupełnie nowej dla niego sytuacji, bo w kraju rządzonym przez komunistów. Nie dziwi więc, że w oficjalnym komunikacie wydanym po zakończeniu obrad nie wspomniano ani słowem o podjętej decyzji powtórzenia na ziemiach polskich aktu Papieża Piusa XII z 1942 r. i dokonaniu poświęcenia, które miało powstrzymać rozszerzanie się "błędów Rosji". By uniknąć otwartego konfliktu z władzami, wiadomość o planowanym poświęceniu przekazywano drogą osobistych kontaktów.

Pierwsza oficjalna informacja o planowanym poświęceniu znalazła się w Liście Pasterskim Episkopatu na Wielki Post 1946 r., ogłoszonym pod znamiennym tytułem: "O panowanie Ducha Bożego w Polsce". Czytamy w nim: "Nie postąpilibyśmy zgodnie z duchem naszych dziejów ani z ciążącym na nas długiem wdzięczności, gdybyśmy na progu nowych czasów nie odnowili przymierza Polski z Jej niebieską Królową, dla której naród ma odwieczną, serdeczną i rodzinną cześć. Po szwedzkim potopie ślubował Jej 'nową i gorącą służbę' król Jan Kazimierz. Teraz sam Naród i kraj cały poświęca się uroczystym aktem Matce Najświętszej i Jej Niepokalanemu Sercu, obierając Ją znowu za Patronkę swoją i państwa oraz oddając w Jej szczególną opiekę Kościół i przyszłość Rzeczypospolitej. (...)

Poświęcenie odbędzie się w trzech datach. W niedzielę po uroczystości Nawiedzenia Maryi Panny, czyli dnia 7 lipca, dokonają ofiarowania Najświętszej Pannie i Jej Sercu Niepokalanemu parafie. Ślubowanie (...) poprzedzi triduum i Komunia święta generalna. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, po odpowiednim przygotowaniu, ofiarować będą swe diecezje poszczególni biskupi. (...) Wreszcie w uroczystość Narodzenia Matki Boskiej zebrany na Jasnej Górze Episkopat dokona tamże w obecności pielgrzymów z całego kraju poświęcenia narodu i Rzeczypospolitej".

8 września z całej Polski ściągnęły rzesze pielgrzymów: "Milion ludzi skupionych tłumnie, tłoczno i ciasno, jeden tuż przy drugim, na jednym placu (...) głowa przy głowie (...) morze głów ludzkich... Było razem ponad milion. (...) Był to więc milion ludzi, milion Polaków i Polek, które nie ulękły się niewygód i morderczych warunków podróży koleją, wozami, zatłoczonymi ciężarowymi samochodami i... piechotą z najodleglejszych okolic całej Polski. (...) Był to milion serc, pałających miłością do Matki Bożej, milion dusz, oddanych Panu Bogu, milion mózgów, zatroskanych myślą o losach Ojczyzny i szukających u swojej Matki i Królowej - pociechy, ratunku i mocy wiary w nadejście dnia, w którym zapanuje na świecie Sprawiedliwość i Pokój, i Miłość, i Prawda, i Dobro, i Piękno! Taki milion ma swoją własną wymowę i swój własny ciężar gatunkowy. Wartość takiego miliona nie da się ani obliczyć, ani wymierzyć, ani nawet sobie uzmysłowić! I kto na własne oczy oglądał ów milion dusz nieśmiertelnych, ten nigdy tego zapomnieć nie może!".

Żyć poświęceniem

Tak rozpoczęła się na ziemiach opanowanych przez "błędy Rosji" wyjątkowa droga Kościoła w Polsce. Podobnie jak owocem aktów portugalskich były zawsze niezwykłe cuda w wymiarze społecznym, a nawet politycznym, tak i akt wypowiedziany przez Naród Polski nie pozostał w Niebie bez echa. Dzięki cudownej interwencji Boga Kościół w Polsce jako jedyny zdołał zachować swoją wolność i niezależność, podczas gdy w innych krajach bloku wschodniego znalazł się on pod znaczną kontrolą władz państwowych.

Poprzez swe poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi Polska weszła na fatimską drogę zawierzenia Maryi i wypełniania Jej próśb. Akt zawierzenia z 1946 roku i następujące po nim lata, wypełnione adoracją, Różańcem, praktykowaniem nabożeństwa pierwszych sobót i ponawianym oddaniem, wyjednały dla naszej Ojczyzny szczególne łaski u Boga i opiekę Maryi. Polska weszła na drogę fatimską do tego stopnia, że nie odnosi się już do niej zachęta Siostry Łucji, która 11 października 1992 r., potwierdzając w rozmowie z kardynałem Padiyara z Indii ważność poświęcenia dokonanego przez Papieża Jana Pawła II w 1984 r., mówiła, że "nie ma potrzeby ponownego poświęcenia Rosji, ale każdy biskup może poświęcić swoją diecezję Niepokalanemu Sercu Maryi, jeśliby tego chciał". Polska uczyniła to 46 lat wcześniej!

Proroctwo ks. kard. Hlonda

W świetle tych faktów możemy lepiej zrozumieć odwołanie się Jana Pawła II do proroczej wypowiedzi ks. kard. Hlonda, który w 1946 r. dokonał aktu poświęcenia Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi. Papież wspomina, że wiedział "z ust Kardynała Stefana Wyszyńskiego, że Jego poprzednik, Kardynał August Hlond, umierając wypowiedział te znamienne słowa: 'Zwycięstwo, jeśli przyjdzie, przyjdzie ono przez Maryję'. (...) Na przestrzeni kilkudziesięciu lat mego posługiwania pasterskiego w Polsce byłem świadkiem, w jaki sposób te słowa urzeczywistniały się". To "urzeczywistnianie się" potwierdził również Episkopat Polski, pisząc w liście pasterskim z okazji stulecia urodzin ks. kard. Hlonda: "Zwycięstwo, które nam ukazałeś, krzepiąc nas na duchu, przyszło. I przyszło w imię Matki Chrystusowej, której dochowaliśmy wierności, idąc za Nią ku Jej Synowi, który jest jedynym zbawieniem świata".

Warto tu przytoczyć fragmenty wypowiedzi umierającego Prymasa. Późnym wieczorem ks. kard. Hlond skierował do zebranych słowa: "Nie traćcie nadziei. Nie traćcie nadziei. Lecz zwycięstwo, jeśli przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny".
I dodał: "Walczcie z ufnością. Pod opieką błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie... Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa".

.

.

60. rocznica poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi.

.
Akt poświęcenia się Narodu Polskiego

Niepokalanemu Sercu Maryi

.
Niepokalana Dziewico! Boga Matko Przeczysta!

Jak ongiś, po szwedzkim najeździe, król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królową Państwa obrał i Rzeczpospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę my, dzieci Narodu Polskiego, stajemy przed Twoim tronem z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności. Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, Naród cały i wskrzeszoną Rzeczpospolitą, obiecując Ci wierną służbę, oddanie zupełne oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy.

Synowi Twojemu, a naszemu Odkupicielowi, ślubujemy dochowanie wierności Jego nauce i prawu, obronę Jego Ewangelii i Kościoła, szerzenie Jego Królestwa. Pani i Królowo nasza! Pod Twoją obronę uciekamy się.

Macierzyńską opieką otocz rodzinę polską i strzeż jej świętości. Natchnij duchem nadprzyrodzonym i pobożnością naszą parafię; ochraniaj jej lud od grzechów i nieszczęść, a pasterza umacniaj i uświęcaj swymi łaskami. Narodowi Polskiemu uproś stałość w wierze, świętość życia, zrozumienie posłannictw. Złącz go w zgodzie i bratniej miłości. Daj tej polskiej ziemi, przesiąkłej krwią i łzami, spokojny i chwalebny byt w prawdzie, sprawiedliwości i wolności.

Rzeczypospolitej Polskiej bądź Królową i Panią, natchnieniem i Patronką. Potężna Wspomożycielko Wiernych! Otocz płaszczem opieki Papieża oraz Kościół święty. Bądź mu puklerzem w dni prześladowania. Wyjednaj mu świętość i żarliwość apostolską, swobodę i skuteczne działanie. Powstrzymaj zalew bezbożnictwa. Ludom od Kościoła odłączonym wskaż drogę powrotu do jedności Chrystusowej owczarni. Okaż niewierzącym słońce prawdy i podbij ich dusze czułością Twego Niepokalanego Serca.

Władna świata Królowo! Spojrzyj miłościwym okiem na troski i błędy rodzaju ludzkiego. Wyprowadź go z udręki i bezładu, z nieuczciwości i grzechów. Wyproś narodom pojednanie szczere i trwałe. Wskaż im drogę powrotu do Boga, by na Jego prawdzie budowały swe życie.

Daj wszystkim trwały pokój oparty na sprawiedliwości, braterstwie, zaufaniu. Przyjmij naszą ofiarę i nasze ślubowanie, Matko Boga i nasza. Przygarnij wszystkich do swego Niepokalanego Serca i złącz nas na zawsze z Chrystusem i Jego świętym Królestwem. Amen.

Jasna Góra, 8 września 1946 r.

.
.

Zwycięski szlak w cieniu krzyża

Uczestnikiem uroczystości na Jasnej Górze w 1946 r. i świadkiem pierwszego zwycięstwa Matki Bożej w polskim Narodzie był ks. bp Stefan Wyszyński, nowo mianowany na ordynariusza diecezji lubelskiej. Kiedy oglądał milionowe rzesze zebrane wokół Jasnogórskiej Pani, zrozumiał, że jest w Narodzie struna, którą wystarczy dotknąć, a serca Polaków gorąco bić będą dla Boga. Potem mawiał: "Naród Polski ma swój wspaniały nałóg: wrażliwość wiekową na Matkę Chrystusową. To jakby delikatna struna chopinowska, którą wystarczy tylko lekko tknąć, aby ożywiła wszystkie wspomnienia i uczucia. Taką delikatną struną Narodu jest Maryja. Na to imię otwiera się w Polsce każde serce".

Kiedy biskup lubelski został następcą ks. kard. Augusta Hlonda, wszedł w jego dziedzictwo, przejął jego testament i uczynił go swoim programem: "W każdej drodze jest jakaś myśl przewodnia, jakieś światło, które człowiek usiłuje utrzymać w oczach, aby nie pozostać w ciemności i nie zbłądzić. Mam takie światło w swoich oczach od początku (...) potrzebna była światłość. Nie mówię, że jest to mój jakiś nadzwyczajny dar. To jest dar łaski, zapowiedziany ustami mojego Poprzednika, kardynała Augusta Hlonda, który umierając w Warszawie, powiedział: 'Pracujcie i walczcie pod opieką Matki Bożej. Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny'. To były niemal ostatnie słowa kardynała Augusta Hlonda. Nigdy ich nie traciłem z mej świadomości".

Myśl o zwycięstwie, które czeka polski Naród, inspirowała ks. kard. Wyszyńskiego i dodawała sił. Trzeba ich było wiele, bowiem polska droga do zwycięstwa wcale nie była prosta. Wymagała wiary, wierności złożonym przyrzeczeniom, zaufania bez granic. Bo na zewnątrz triumfowało zło.

Niecierpliwym mogłoby się wydawać, że akt poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi nie zmienił biegu historii. Oto w grudniu 1948 r. został utworzony rząd w pełni oddany sprawie marksizmu i leninizmu, a na rezultaty przejęcia władzy przez komunistów nie trzeba było długo czekać. W 1950 r. skonfiskowano majątek kościelny, dwa lata później zaś w więzieniach znalazło się ponad dziewięciuset kapłanów i ośmiu biskupów, wśród nich przełożony ks. Karola Wojtyły, krakowski arcybiskup ks. Edmund Baziak. Walka z Kościołem osiągnęła szczyt w pokazowym procesie ks. bp. Czesława Kaczmarka z Kielc, który był przez dwa i pół roku przetrzymywany w więzieniu bez rozprawy sądowej. Ostatecznie skazano go na dwanaście lat więzienia, a kiedy ksiądz Prymas Wyszyński wystosował kategoryczny protest, sam został aresztowany. Stało się to 25 września 53 r.

Droga do zwycięstwa nie była łatwa. Na początek wymagała dziesięciu lat wierności i bycia pewnym, że Bóg zwycięży, gdy po ludzku patrząc, znikąd nie było znaków nadziei. Przyszłość jawiła się jako czas ciemności. Ale kto spoglądał w niebo, ten widział Niewiastę depczącą głowę węża. Ale kto zanurzył się w nabożeństwo pierwszych sobót, ten w rozmyślaniach maryjnych słyszał o zwycięstwie odnoszonym w cieniu krzyża. I mógł jak Prymas Polski wypowiedzieć znamienne słowa: "Wszystko postawiłem na Maryję". Oznaczało to, że postawił na Maryję nie tylko w życiu osobistym, ale że "postawił wszystko na Nią w życiu Narodu i Kościoła w Polsce".

Na pierwszą "publiczną" manifestację zwycięstwa Maryi w naszym Narodzie trzeba było czekać dziesięć lat. Odnowienie w 1956 r. ślubów Jana Kazimierza przez Naród było znakiem czytelnym dla wszystkich: pomimo terroru i propagandy, pomimo prób marginalizacji roli Kościoła w Polsce, Naród nasz pozostał wierny Maryi - swej Królowej. Ale to była zaledwie pierwsza demonstracja potęgi Matki Najświętszej w naszym Narodzie. Jak się potem miało okazać, zwycięstwo w Polsce oddanej Jej Niepokalanemu Sercu miało wzrastać (czasem jawnie, czasem w ukryciu) przez kolejne dziesięciolecia. Jakby głos Narodu ślubującego w 1956 r. na Jasnej Górze był tak potężny, że sięgał w życie kolejnych pokoleń i owocował kolejnymi "zwycięstwami przez Maryję". Był po drodze rok 1966 i milenijne obchody, rok 1978 i wybór Polaka na Papieża, rok 1979 i "Pięćdziesiątnica naszych dziejów"...

Kiedy zastanawiamy się nad tym polskim zwycięstwem, nie ulega wątpliwości, że początków tego godnego najwyższej uwagi procesu dokonującego się w życiu Kościoła w Polsce możemy dopatrywać się w akcie z 8 września 1946 r. Wskazywał na to sam Ojciec Święty, kiedy w homilii wygłoszonej na Jasnej Górze 4 czerwca 1979 r., mówiąc o "procesie dziejowym, który toczy się w sercach Polaków", wymienił najpierw "oddanie Polski Niepokalanemu Sercu Maryi 8 września 1946 r.". I dodał: "Prowadzili wtedy Lud Boży nasi wielcy poprzednicy: Kardynał August Hlond i Kardynał Adam Stefan Sapieha".

Ku zwycięstwu w Kościele powszechnym

Kiedy w 1978 r. na Stolicy św. Piotra zasiadł Papież Polak, Prymas Wyszyński był przekonany, że na polskiej drodze maryjnej "przyszło zwycięstwo, zwycięstwo Matki Najświętszej" zapowiadane przez ks. kard. Augusta Hlonda. Wybór Papieża z Polski oznaczał, że polskie doświadczenie maryjne staje się odtąd własnością Kościoła powszechnego.
Jan Paweł II wyruszył drogą wytyczoną przez polskie doświadczenie, drogą, którą Prymas chciał wskazać Kościołowi. Miała ona doprowadzić do "zwycięstwa przez Maryję" w cały świecie.

Pchała go do tego logika Boża. Potwierdził to sam Jan Paweł II, gdy mówił o doświadczeniu maryjnym Prymasa, "doświadczeniu na miarę epoki": "To był najgłębszy nurt dziejów duszy Prymasa Polski - ale równocześnie jeden z centralnych wątków naszej współczesności: wątek ważny i decydujący dla dziejów Kościoła w Polsce. I nie tylko w Polsce...".

Jan Paweł II był przekonany, że na tym doświadczeniu maryjnym "będzie się budował Kościół na przełomie tysiącleci. W okresie, w którym przygotowujemy się do drugiego milenium narodzenia Słowa z Dziewicy, jest to dla nas skarb bezcenny".

Poprzez kolejne akty zawierzenia i poświęcenia Jan Paweł II przygotowywał Kościół powszechny do najważniejszego, kolegialnego aktu zawierzenia rodziny ludzkiej Bogurodzicy i Matce Kościoła - aktu mającego swój pierwowzór w polskich poświęceniach. W końcu przyszedł czas, aby dokonać kolegialnego zawierzenia, o którym marzył Prymas Tysiąclecia. Miało się ono odbyć podczas uroczystości Zesłania Ducha Świętego, 7 czerwca 1981 r. Jednak na drodze stanął dzień 13 maja 1981 r.

Poświęcenie z 1946 r. wychodzi z cienia

Cudem ocalony Papież nie mógł osobiście uczestniczyć w pieczołowicie przygotowywanych ceremoniach. Nie było na nich również ks. kard. Wyszyńskiego, który jeszcze dwa tygodnie przed śmiercią mógł radować się zwieńczeniem swego życia czerwcową uroczystością. Zmarł 28 maja, po dwóch tygodniach agonii, oddając swe życie za życie Jana Pawła II.

Zamach z 13 maja nadał całej maryjności Papieża, jego pragnieniu zawierzenia świata Matce Najświętszej i przygotowywanym obchodom Trzeciego Milenium wymiar fatimski. W świetle nadprzyrodzonej interwencji, którą w tamtym dniu tak głęboko odczuł Ojciec Święty, okazało się, że to, co Prymas Wyszyński uważał za "nowy element poświęcenia Kościoła i świata Maryi", nie jest niczym nowym, a soborowa nauka o kolegialności została niejako uprzedzona w 1917 r. pouczeniem samej Matki Najświętszej w Fatimie. Okazało się też, że wizja "nowej mariologii" Prymasa Tysiąclecia wcale nie stanowiła nowego etapu, lecz co najwyżej krok analogiczny do tego, o który prosiła Matka Boża Fatimska. Można powiedzieć, że sama Maryja dokonała nieznacznej (a jednak istotnej) korekty na wspaniałym programie Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego i Papieża Jana Pawła II. Z "nowym podpisem" Maryi z 13 maja 1981 r. złożonym na ich programie zamiary tych wielkich sług Matki Najświętszej zostały ostatecznie ratyfikowane przez Boga i wpisane w realizację Bożych planów zbawienia w nadchodzących latach.

Nieoczekiwanie powrócił na pierwszy plan rok 1946 i tamto poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi. Bo oto Jan Paweł II, który odwoływał się do wielkiego polskiego doświadczenia "zwycięstwa przez Maryję", odwołał się do daty wcześniejszej niż czasy odnowienia ślubów Jana Kazimierza i milenijnego oddania w 1966 r. Nagle okazało się, że wielkie zwycięstwo Matki Bożej we współczesnych dziejach naszego Narodu ma swoje źródło w dacie wcześniejszej: też w akcie zawierzenia, też w akcie wypowiedzianym na Jasnej Górze, ale specyfikującym swe maryjne poświęcenie w duchu Fatimy - na Niepokalanym Sercu Maryi.

Wiemy, że po zamachu dalsze lata papieskiej posługi najbliższego współpracownika wielkiego Prymasa to uczenie się fatimskiej drogi: "Wchodząc w sprawy Kościoła powszechnego (...) jeszcze bardzo mało wiedziałem o Fatimie" - wyznał w "Przekroczyć próg nadziei". Papież, sam jeszcze o tym nie wiedząc, wchodzi w nurt duchowości księdza Prymasa Augusta Hlonda i całym sercem oddaje się wypełnieniu próśb Fatimskiej Pani. Jan Paweł II wiedział, że "zwycięstwo, jeśli przyjdzie, przyjdzie ono przez Maryję. (...) Chrystus przez Nią zwycięży, bo chce, aby zwycięstwa Kościoła w świecie współczesnym i przyszłym łączyły się z Nią". I jeszcze nie w pełni świadom związków polskiego doświadczenia "zwycięstwa przez Maryję" z Fatimą nadał naszemu doświadczeniu wymiar powszechny. Bo poświęcając Niepokalanemu Sercu Maryi Rosję i świat, odwoływał się do doświadczenia naszej współczesnej historii - do udowodnionego faktami zwycięstwa Maryi w polskim Narodzie.

Wielki akt z 1946 r. powraca jak bumerang. Jego owoce stały się źródłem przemian nie tylko w Polsce, ale pośrednio w całym świecie. Ale akt ten jeszcze się nie dopełnił; jeszcze nadejdzie pokolenie, które będzie oglądać jego najpiękniejsze owoce. Najświętsza Maryja Panna zapowiedziała w Fatimie: "Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje". Spoglądamy więc na nadchodzące lata z nadzieją na zwycięstwo, które przyjdzie, tak jak przyszło w dziejach Kościoła w Polsce - przez wielkie zawierzenie Maryi.

Wnioski

Maryjna droga wskazana przez księdza Prymasa Augusta Hlonda i wespół z ks. kard. Stefanem Wyszyńskim podjęta przez biskupa Krakowa, Karola Wojtyłę, jest szlakiem, na którym przyjdzie zwycięstwo - nie tylko dla Polski, ale i dla całego Kościoła powszechnego.

Jakie cechy będzie miało to zwycięstwo? Można wskazać na kilka prawidłowości widocznych w przykładzie Polski i Portugalii. W postawieniu poniższych wniosków opieramy się głównie na wizji Stefana Kardynała Wyszyńskiego, który przeprowadził Kościół w Polsce w drugie milenium chrześcijaństwa.

1. Zwycięstwo będzie bezpośrednim owocem poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi i wypełnienia próśb Matki Bożej Fatimskiej. Jest to "jedna, jedyna, niezawodna" droga na czasy dzisiejsze i na przyszłość. Możemy doświadczenie Polski rozpisać na doświadczenie całego Kościoła: "Wiemy, że wszystko, cokolwiek w Polsce [w świecie] byłoby do dokonania nawet w najtrudniejszych chwilach (...) będzie nadal stawać się tą samą drogą - Auxiliante Virgine Maria". Przykład skuteczności poświęcenia świata przez Jana Pawła II w 1984 r. pokazuje, że - zacytujmy w tym miejscu słowa Siostry Łucji - "Bóg dotrzymuje słowa".

2. Zwycięstwo Maryi nie jest żadnym jednorazowym, przełomowym wydarzeniem, lecz dokonującym się z wolna, pogłębiającym się coraz bardziej, przychodzącym od wewnątrz procesem. "Żadne zwycięstwo nie będzie największe, bo Bóg nie zna granicy swoich łask, bo zawsze przed nami będzie kolejne zwycięstwo, i gdy przyjdzie - może jeszcze w innym wymiarze - będzie to zwycięstwo Tej, której jesteśmy niewolnikami i pomocnikami". Zwycięstwo będzie zawsze przed nami, bo nie dokonuje się ono w ramach millenarystycznej koncepcji dziejów, lecz w historii zbawienia.

3. Zwycięstwo, które przyjdzie, będzie wielkim misterium, niezrozumiałą tajemnicą, nieczytelną dla tych, którzy kierują się tylko rozumowaniem i logiką tego świata. Będzie to tajemnica, która "interpretuje się tylko na dnie ludzkiego sumienia", której nie da się do końca zrozumieć. Zapytano kiedyś ks. kard. Wyszyńskiego, czy to, co działo się w Polsce "to jest jakieś misterium". Odpowiedział krótko: "Tak, to jest misterium" - A wtedy rozmówca powiedział: "Wobec tego przepraszam, więcej nie pytam".

Czy nie takie jest całe działanie w historii Boga, którego "myśli nie są myślami naszymi" ani "drogi nie są naszymi drogami" (Iz 55, 8)? Czy Bóg nie działa niedostrzegalnie, w tajemniczy sposób - ale w sposób pewny i nieodwołalny - prowadząc ludzkość drogami zbawienia? Tak, i oczekiwane przez nas zwycięstwo przyjdzie przez Maryję - jak Jezus przyszedł zbawić świat przed dwoma tysiącami lat. Przyjdzie niezauważone - jak narodzenie Jezusa w Betlejem; w wymiarze innym niż polityczny czy społeczny - jak Chrystusowe dzieło odkupienia; przyjdzie przez krzyż - jak przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystus otworzył nam niebo; wreszcie przyjdzie ostatecznie w chwili przekroczenia jedynego rzeczywistego progu - progu życia i śmierci.

.

"Na koniec

moje Niepokalane Serce zatryumfuje"

Już było tak raz w naszej historii, że poświęcenie Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi skryło się pokornie w cieniu innych wielkich uroczystości: odnowienia ślubów kazimierzowskich i milenijnego aktu oddania. Gdy nadchodziło zwycięstwo, oczy wszystkich biegły ku datom bliższym, lepiej pamiętanym, głośniej powtarzanym. Poświęcenie z 1946 r. pozostawało w zapomnieniu... Nie jemu przypisywano niezwykłe łaski, jakie zsyłało Niebo. Kto wie, może taka jest natura aktów powiązanych z Sercem Maryi, że przejmują tę cechę Matki Bożej, która tak bardzo przyciągała Boga, że zapragnął przez Nią stać się człowiekiem. Maryja, która żyła w uniżeniu, Maryja, która trwała w pokorze, Maryja, która śpiewała o swojej nicości, tak bardzo upodobała sobie w naszym akcie oddania, że przytuliła go do siebie tak mocno, iż zaczął on mieć udział w Maryjnej pokorze. I stał się jak Matka Najświętsza: dla ludzi niewidoczny, dla Boga najbliższy.

Ten akt, choć dziś nieco przemilczany, pozostaje niezwykle ważny. Przecież żyjemy w epoce, w której "polska droga do zwycięstwa" została oznaczona tytułem Niepokalanego Serca Maryi. Dziś ta droga opisana jest tyloma znakami z nieba, że możemy tylko dziękować Bogu za to, że tak precyzyjnie został nam wytyczony szlak w przyszłość rozjaśnioną blaskiem Niepokalanego Serca Maryi i że wielki znak, jaki otrzymaliśmy w Fatimie: "Na koniec moje Niepokalane Serce zatryumfuje!", zaczyna już jaśnieć na niedalekim horyzoncie dziejów. Skoro Bóg chce nas ratować i chronić przez Niepokalane Serce swej Matki, o akcie z 1946 r. trzeba nam pamiętać.

Na ziemi akt poświęcenia trwa w Maryjnym uniżeniu. W niebie jest wywyższony. Dlatego jesteśmy pewni, że znów nastąpi w Polsce eksplozja nadprzyrodzoności, gdy po raz kolejny ożywimy w sobie tamto poświęcenie i żyć będziemy tamtym ślubowaniem. A Maryi ślubowaliśmy "wierną służbę, oddanie zupełne oraz cześć dla Jej świątyń i ołtarzy", Chrystusowi zaś "dochowanie wierności Jego nauce i prawu, obronę Jego Ewangelii i Kościoła, szerzenie Jego królestwa".

Kiedy więc odnawiamy dziś nasze poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi i czynimy to nie tylko jako poszczególne jednostki, ale przede wszystkim jako członkowie polskiego Narodu, nie tylko przypominamy sobie złożone przez przodków obietnice, ale i uczymy się od nich, w jaki sposób trwać w tych ślubowaniach. Poprzednie pokolenia ukazały nam drogę. Zacznijmy stawać codziennie "do raportu" składanego Maryi ze swej wierności. Praktykujmy nabożeństwo pierwszych sobót, które łączy nas z Niepokalanym Sercem. Żyjmy nadzieją, że już nasze pokolenie będzie się cieszyć największym zwycięstwem Maryi: triumfem Jej Niepokalanego Serca. I że nasz Naród będzie w nim miał udział szczególny...

 

Wincenty Łaszewski

 


Żródło: Nasz Dziennik, 8 września 2006 r

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin