Planeta X historia odkrycia.doc

(84 KB) Pobierz
W 1846 roku, została opublikowana praca astronoma Kenetha Changa na temat istnienia dziesiątej

W 1846 roku, została opublikowana praca astronoma Kenetha Changa na temat istnienia dziesiątej
planety, tzw. Planety X
( patrz: A Tenth Planet ).
W roku 1978 została mocno wzmocniona teoria Planety X, gdy Robert Harrington i Tom Van
Flanden z Obserwatorium Marynarki Wojnnej USA w Waszyngtonie przystąpili do opracowywania
nowych danych naukowych masy Plutona i jego satelity Charona. Na tej podstawie ci dwaj
astronomowie stwierdzili, że orbity Urana i Neptuna podlegają zakłóceniom na skutek
grawitacyjnego oddziaływania jakiegoś nie zidentyfikowania ciała niebieskiego ( patrz:The location
of Planet X ).
Harrington i Van Flanden posłużyli się wyrafinowaną techniką modelu komputerowego, która
pozwoliła im wysunąć hipotezę, że to Dziesiąta Planeta, ochrzczona "Planetą X", wypchnęła
Plutona i Charona z orbit wokól Neptuna, którego były satelitami.
Według nich Planeta X mogła być "planetą intruzem" przechwyconą przez Słońce i poruszającą się
po niezwykle nachylonej orbicie wokółsłonecznej o bardzod długim okresie. Z ich obliczeń
wynikało, że Planeta X powinna być 3-4 razy większa od Ziemi. Ta teoria jest niezwykle zbieżna z
teorią prezentowaną przez Zecharię Sitchina, według którego rzeczywiście Nibiru, która była
wyrzucona z innego systemu słonecznego, została przechwycona przez grawitację naszego Układu
Słonecznego, po czym zderzyła się z jedną z planet, czego następstwem było powstanie pasa
asteroid.
W roku 1982 NASA oficjalnie potwierdziła możliwość istnienia Planety X. W wydanym
oświadczeniu znalazło się stwierdzenie, że "daleko poza najodleglejszymi planetami jest naprawdę
jakiś tajemniczy obiekt".
W roku 1983 wystrzelony w kosmos satelita IRAS ( Infrared Astronomical Satellite ) - Satelita
Astronomoczny do Badań w Podczerwieni, dostrzegł w gęblinach wszechświata duży, tajemniczy
obiekt. Zaraz potem, 30 grudnia 1983 roku, Washington Post zamieścił streszczenie wywiadu z
kierownikiem naukowym programu IRAS, Gerrym Neugebauerem z Laboratorium Napędu
Odrzutowego ( Jet Propulsion Laboratory, JPL ) w Kaliforni.
Cyt. "W kierunku konstelcji Oriona przy pomocy orbitującego teleskopu odkryto ciało niebieskie,
które może mieć wielkość planety-giganta Jowisza i może być tak blisko Ziemi, że jest częścią
naszego Układu Słonecznego ...Mogę dodać tylko tyle, że nie wiemy co to jest".
W roku 1987 NASA wydała oficjalny komunikat dopuszczający istnienie Planety X, w następstwie
którego Newsweek w numerze z 13 lipca 1987 roku doniósł:
Cyt: "W ubiegłym tygodniu NASA zorganizowała konferencję prasową w Ośrodku Badawczym
Amesa w Kalifornii, aby dokonać dość dziwnego oświadczenie, zgodnie z którym "wokół Słońca
może, lub nie - krążyć po ekscentrycznej orbicie dziesiąta planeta". Główny prelegat w czasie tego
spotkania, naukowiec NASA, John Anderson oświadczył, że ma przeczucie, iż Planeta X jest gdzieś
tam, jednak nie w pobliżu pozostałych dziewięciu. Jeśli ma rację, będzie można znaleźć odpowiedź
na dwa najbardziej intrygujące pytania nauki dotyczące przestrzeni kosmicznej: co wywoływało
tajemnicze zaburzenia Urana i Neptuna w XIX wielu? I co zabiło dinozaury 26 milionów lat temu?
Pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęto podważać - ( a może maskować? ) istnienie dziesiątej
planety. Tylko niewielu astronomów od tego czasu gotowa była przyznać, że jest to faktem. Jednak
historia na tym się nie kończy....
7 października 1999 roku, w dzienniku stacji ABC pojawiła się wiadomość: "Dziesiąta Planeta? -
zaburzenia ruchu komet wskazują, że coś tam jednak jest". Podano w niej, że astronomowie:
"znaleźli na obrzeżach Układy Słonecznego ślady masywnego, odległego, wciąż niewidocznego
jeszcze obiektu - być może dziesiątej planety albo jakiejś zabłąkanej gwiazdy, która zdaje się
spychać komety wgłąb naszego systemu z orbity oddalonej od nas o trzy biliony mil".
Takie wnioski wyciągneły dwa niezależne od siebie zespoły uczonych - jeden z Angli, a drugi z
Uniwersytetu Stanu Luizjana w Lafayette - badające wydłużone, ekliptyczne orbity tak zwanych
"komet dlugookresowych" pochodzących z chmury lodowych śmieci usytułowanej poza orbitą
Plutona. Badacze ci uważają, że zachowanie komety najlepiej da się wyjaśnić obecnością "obiektu
zakłócającego, działającego w rytm galaktycznych pływów".
Po dokładnym przeanalizowaniu natury "kosmicznego intruza", wysunięto wniosek, iż na pewno
Pluton jest za mały aby być w całości odpowiedzialnym za wszystkie obserwowane zaburzenia
wokół orbit Neptuna i Urana. Perturbaje w naszym Układzie Słonecznym wyraźnie wskazują na
istnienie innych jeszcze obiektów, być może dziesiątej planety, umownie nazwanej Planetą X.
Istnieją poglądy, iż przy obecnej zaawansownej technologii możliwe byłoby wykrycie tak dużej
planety. W rzeczywistości wcale tak być nie musi jeśli taka planeta posiada bardzo wydłużoną
orbitę eliptyczną, zbliżoną do orbity "komet dlugookresowych" pochodzących z chmury lodowych
śmieci położonej daleko poza orbitą Plutona.
Carol Rutland, dyrekotorka Ośrodka Nauk o Kosmosie Uniwersytetu Stanowego Columbus,
stwierdziła:
.......Naukowcy przychylający się do istnienia Plaanety X argumentują, iż duże ciało planetarne
poruszające się po wydłużonej orbicie ekliptycznej może potrzebować czasu życia siedmiu do
dziewięciu pokoleń na wykonanie pełnego okrążenia. Planeta X mogła pozostać nie zauważona,
jeśłi przemieszcza się po bardzo długiej elipsie niemal prostopadle do płaszczyzny ruchu dziewięciu
znanych planet. Taka orbita może być wydłużona do tego stopnia, że owa nieznana planeta może
potrzebować od 700 do 1000 lat na jej pokonanie".
A tymczasem...
28 lipca 2005 roku, została odkryta Xena przez doktora Mike'a Browna z Caltechu w Pasadenie,
którego badania były częściowo finansowane przez NASA.
Xena okazała się jednym z najbardziej błyszczących obiektów Układu Słonecznego, co było
kompletnym zaskoczeniem dla astronomów. Zespół naukowców pod kierownictwem Mike Browna
domniemywa, że „tak wysoka odblaskowość Xeny może być wynikiem wydostawania się na
powierzchnię metanu”.
Jak jednak jest to możliwe (w Pasie Kuipera panuje przecież kosmiczna ”zima”), nikt dokładnie nie
wie.
Badacze poszukujący Planety X, uważają, że takie dziwne zachowanie Xeny jest jak najbardziej
zrozumiałe. W dodatku odkrycie dokonane przez Teleskop Hubble’a, jest kolejnym dowodem
istnienia legendarnego ciała niebieskiego, przez starożytnych Sumerów nazwanego Nibiru.
Żeby Xena była tak jasna, musi w miarę często odnawiać swoją powierzchnię. W ostatnim numerze
„New Scientist” napisał: „Powierzchnia Xeny jest jaśniejsza niż powierzchnia Antarktydy, jednak
naukowcy nie mają pojęcia czym jest to spowodowane. Ponieważ okazało się, że jej średnica jest
mniejsza niż z początku sądzono, oznacza, że musi odbijać około 86 % padającego na nią światła, a
więc prawie tyle co świeży śnieg. Jaśniejszym ciałem w Układzie jest tylko Enceladus – książyc
Saturna”. Richard Binzel – naukowiec specjalizujący się w badaniu planet w Massachusetts
Institute of Technology, powiedział na wieść o doniesieniach Browna: „To szokująca wiadomość.
Przestrzeń kosmiczna to bardzo brudne miejsce. Cząteczki wiatru słonecznego zmieniają strukturę
lodu, z czasem powodując jego ciemnienie.
(IMG:http://img352.imageshack.us/img352/4500/image1682tm1.jpg)
W kosmosie bardzo trudno, aby cokolwiek było jasne i świecące, bo wymaga to ciągłego
odnawiania powierzchni”.
Brown zasugerował dwie możliwości odświeżania powierzchni Xeny. Planeta porusza się po
bardzo wydłużonej orbicie, w odległości od 38 do 97 jedniostek astronomicznych (jednostka
astronomiczna to odległość dzieląca Ziemię od Słońca). Kiedy znajduje się najbliżej Słońca,
podczas swojego 560 letniego obiegu, może posiadać gazową atmosferę. Kiedy jednak oddala się
od Słońca, dociera do niej tak mało światła słonecznego, że atmosfera musi zamarznąć, pozostając
na powierzchni świeżą i świecącą. Richard Binzel zwrócił jednak uwagę, że podobny proces
zachodzi także na powierzchni Plutona (porusza się w odległości 30-50 j.a.), który jednak jest
ciemny i nie ma żadnych śladów odnawiania powierzchni. Kolejną sugestią Browna był wypływ
świeżego metanu na powierzchnię. Binzel ripostuje: „Problem w tym, że astronomowie sądzą, iż
wnętrze Xeny składa się ze skał i lodu. Aby metan (który jest gazem), przetrwał we wnętrzu tak
odległej planety, potrzebne by było jakieś źródło energii. Niektóre obiekty kosmiczne są
ogrzewane, kiedy znajdą się w obrębie działania sił grawitacyjnych dużo większych planet. Xena
jest jednak absolutnie samotna. Nawet gdyby założyć, że posiada własnego satelitę, większego od
niej dziesieciokrotnie, to o i tak byłby zbyt mały aby ogrzać Xenę. Nawet rozpad radioaktywnych
izotopów w jej wnętrzu nie mógłby dostarczyć wymaganego ciepła. To naprawde niezwykła
tajemnica”.
To co zdumiewa astronomów, dla poszukiwaczy Nibiru jest jasne jak słońce. Dla każdego kto
śledzi teorie dotyczące Planety X, jest oczywiste, że Xena ma regularną możliwość odnawiania
swojej powierzchni. Jeżeli przyjmiemy, że orbita Xeny zbiega się z orbitą „ciemnego” towarzysza
Słońca, wówczas stanie się jasne, że to właśnie Planeta X powoduje możliwośc aby Xena
zachowywała się jak...kometa! Jeżeli ten mały glob jest „zawieszony” pomiędzy dwoma
gwiazdami, Słońcem i jego ciemnym towarzyszem (teoria ta mówi o Planecie X jako brązowym
karle, wkrótce o tym napiszę), to jego aktywność znacznie wzrasta, kiedy znajdzie się w pobliżu
Ciemnej Gwiazdy.
Dane dostarczone przez Teleskop Hubble’a wskazują, że Xena posiada niezwykle błyszcząca
powierzchnię. Takie powierzchnie powstają w bezpośredniej bliskości masywnych planet. Xena nie
ma takiego sąsiedztwa. Jednak regularnie musi się znajdować w pobliżu jakiegoś masywnego ciała,
tak aby odnawiać swoją powierzchnię, jak to obserwujemy. Takie wyjaśnienie jest proste i logiczne.
To właśnie periodyczne spotkania z Planetą X/Ciemną Gwiazdą/brązowym karłem, modelują jej
powierzchnię. Tak więc Xena, mała planetka wielkości Plutona, może zachowywać się jak
planetarnej wielkości kometa, kiedy znajdzie się w zasięgu oddziaływania Ciemnej Gwiazdy.
Wówczas uwalniają się gazy z jej wnętrza, odświeżając powierzchnię. Kiedy jest blisko Słońca (tak
jak teraz), zmrożona powierzchnia otrzymuje zbyt mało ciepła, aby stać się kometą. Jednak w
największym oddaleniu od centrum Układu Słonecznego, napotyka brązowego karła, i tak właśnie
staje się kometą.
To doprawdy niezwykły pomysł, aby Xena była kometą wielkości planety, w dodatku aktywną w
dużej odległościod Słońca. Teoria ta jest jednak bardzo prawdopodobna. Jej twórcą jest Andy
Lloyd, jeden z najbardziej kreatywnych badaczy Planety X. Jak sam twierdzi, jest w kontakcie z
astronomami, którzy przyznają, że wyłącznie jego idea tłumaczy tajemnicę Xeny. Wszystko na to
wskazuje, że gdzieś tam, w Pasie Kuipera, a może tuż poza nim, jest ciało kosmiczne o rozmiarach
gazowych planet Układu Słonecznego. Ciało, które oddziałuje nie tylko na Xenę, ale w równych
cyklach na cały Układ Słoneczny.
Być może temat ten zostanie jeszcze kiedyś uzupełniony...
Źródło: missionpharaoh.com
paranormalne.pl
Poszukiwania Planety X czyli Nibru.
Już w roku 1968 Agencja Bezpieczenstwa Narodowego USA w studium o zjawisku UFO
zanalizowała konsekwencje "konfliktu miedzy technicznie zaawansowaną cywilizacją pozaziemską
a stojacą na niższym poziomie rozwoju cywilizacją ziemską".
Również astronomowie głowili się nad perturbacjami w orbitach Uranu i Neptuna oraz rozważali
możliwość istnienia jeszcze jednej planety, położonej najdalej od Słońca. Nazwali to hipotetyczne
ciało niebieskie Planeta X.
Opracowując przewidywaną trajektorie komety Halleya, Joseph L. Brady z Lawrence Livermore
Laboratory w Kalifornii odkrył, że także orbita tej komety ulega perturbacjom. Jego obliczenia
skłoniły go do wysunięcia sugestii, że Planeta X kraży w odleglosci 64 j.a. od Słońca w cyklu
orbitalnym o długości 1800 lat ziemskich.
Brady i inni astronomowie szukajacy Planety X zakładają, że krąży ona wokół Słońca jak inne
planety, wyznaczając jej odleglosc od Słońca biorą połowe wielkiej osi jej orbity. Ale wedlug
świadectw sumeryjskich Nibiru kraży wokól Słonca jak kometa, po orbicie o ogromnym
mimośrodzie, tak że odleglosc od Słońca tej planety równałaby się niemal całej wielkiej osi, a nie
tylko jej połowie. Czy fakt, że Nibiru jest w drodze powrotnej do swego perygeum, mógł zaważyc
na tym, że wyznaczony przez Brady'ego cykl 1800 lat jest dokładnie połową cyklu orbitalnego
Nibiru, zapisanego przez Sumerów, a liczacego 3600 lat? Byly jeszcze inne wnioski Brady'ego,
które znamiennie pokrywaja sie z danymi sumeryjskimi: to, że planeta porusza sie po orbicie
ruchem wstecznym nie w tej samej płaszczyznie orbitalnej (ekliptyce), co reszta planet (z
wyjatkiem Plutona), lecz pod pewnym pod kątem wzgledem niej.
Zaintrygowani tymi odkryciami, dwaj koledzy Christiego z U.S. Naval Observatory, Robert S.
Harrington (który wspólpracowal z Christiem przy identyfikacji Charona) i Thomas C. Van
Flandern, doszli do wniosku po serii symulacji komputerowych, że planeta inwazyjna musiała
istnieć - planeta dwa do pięciu razy wieksza niż Ziemia, o nachylonej orbicie, której półoś "nie
przekraczała 100 j.a". Był to nastepny krok współczesnej nauki na drodze potwierdzania starożytnej
wiedzy: cała koncepcja planety inwazyjnej, która spowodowała wszystkie te osobliwosci, zgadzała
sie z sumeryjską opowiescią o Nibiru; odległość 100 j.a. natomiast, gdyby ją podwoić zgodnie z
pozycja Słońca jako ogniska, lokalizowałaby Planete X tam, gdzie umieszczali ja Sumerowie.
W roku 1981, dysponując danymi z Pioneera 10 i Pioneera 11 oraz z dwóch Voyagerów,
dotyczącymi Jowisza i Saturna, Van Flandern i jego czterej koledzy z U.S. Naval Observatory
zanalizowali na nowo orbity tych planet,
Przemawiajac przed Amerykanskim Towarzystwem Astronomicznym, Van Flandern przedstawil
nowe dowody, oparte na złożonych równaniach grawitacyjnych, że ciało niebieskie co najmniej
dwa razy wieksze niż Ziemia krąży wokól Słońca w odleglosci co najmniej 2,4 mld km za
Plutonem w cyklu orbitalnym o długości co najmniej 1000 lat.
"The Detroit News" opublikowaly tę wiadomość 16.01.1981 na stronie tytułowej wraz z
sumeryjskim wizerunkiem Układu Słonecznego, wziętego z "Dwunastej Planety", i streściły główne
tezy tej ksiażki.
Do poszukiwan Planety X przyłączyła sie wtedy NASA, glównie pod kierownictwem Johna D.
Andersom z JPL, który opracowywał wtedy trajektorie Pioneerów. W oświadczeniu wydanym ze
swego Ames Research Center 17 czerwca 1982 i anonsowanym nagłówkiem "Pioneery mogą
odnaleźć Dziesiatą Planete", NASA ujawniła, że te dwa statki kosmiczne zastały zaangażowane do
poszukiwań Planety X
We wrześniu tego samego roku, 1982, U.S. Naval Observatory potwierdziło, że "zajmowało się
poważnie" poszukiwaniami Planety X. Dr Harrington powiedział, że jego zespół "ograniczył się do
wąskiego wycinka nieba" i dodał, że według uprzednio wysnutego wniosku ta planeta "porusza sie
znacznie wolniej niz jakakolwiek planeta znana obecnie".
Poszukiwanie Planety X przestało być zagadnieniem czysto akademickim i stało sie jednym z
głównych zadan U.S. Naval Observatory (jednostki Marynarki Wojennej USA). Wiadomo, że
podczas wielu tajnych misji wahadłowców USA użyto nowych teleskopów, przeznaczonych do
badań odległych przestrzeni Kosmosu; wiadomo też, że kosmonauci na pokładzie radzieckiego
Saluta prowadzili w tajemnicy poszukiwania tej planety.
Dopiero wrażliwy na promieniowanie termiczne satelita IRAS, który został w końcu stycznia 1983
roku wystrzelony na orbite 900 km nad Ziemia w ramach wspólnego amerykańsko-brytyjskoholenderskiego
przedsiewziecia, pchnął znacznie badania do przodu. Oczekiwano, że będzie mógł
wykryć planete wielkości Jowisza z odległości 277 j.a. Zanim wyczerpał się chłodzący go ciekły
hel, statek zdażył zaobserwować 250 000 obiektów astronomicznych
Jednym z jego ustalonych zadań było poszukiwanie dziesiątej planety. Relacjonujac wyprawę i
omawiając misje tego satelity, "The New York Times" z 30.01.1983 zatytułował swój artykuł "W
poszukiwaniu Planety X tropy się rozgrzewają". Artykuł przytoczył wypowiedź astronoma Ray'a T.
Reynoldsa z Ames Research Center: "Astronomowie sa tak pewni dziesiątej planety, iż uważaja, że
nie pozostało już nic innego, tylko ją nazwać". Czy IRAS znalazł dziesiatą planete?
Mimo oficjalnych zaprzeczeń w końcu 1983 roku pewna rzecz wyszła na jaw. Ów "przeciek"
nastapił w jedynym wywiadzie, jakiego udzielili glówni naukowcy programu IRAS,
przeprowadzonym przez Thomasa O'Toole'a z działu naukowego "Washington Post". Historia ta,
ogólnie zignorowana - a być może wyciszona - powtórzona została przez kilka dzienników, które
opatrzyły ją różnymi nagłówkami: "Gigantyczny obiekt wprowadza w zakłopotanie astronomów",
"Tajemnicze ciało niebieskie znalezione w Kosmosie", "Tajemnica olbrzymiego obiektu na
krańcach Układu Słonecznego"
WASZYNGTON. "Ciało niebieskie prawdopodobnie tak duże, jak olbrzymia planeta Jowisz, i
prawdopodobnie tak blisko Ziemi, że trzeba by je zaliczyć do Układu Słonecznego, wykrył w
kierunku gwiazdozbioru Oriona teleskop czuły na promieniowanie podczerwone, zwany IRAS."
"Washington Post": " Gdy naukowcy z programu IRAS ujrzeli tajemnicze ciało astronomiczne i
obliczyli, że może się znajdować w odległości nie dalszej niz 80 mld km a niektórzy uważali, że
być może porusza się ono w kierunku Ziemi"...
"Tajemnicze ciało - kontynuował raport - zostało zaobserwowane dwukrotnie przez IRAS". Druga
obserwacja nastapiła w sześć miesięcy po pierwszej i mogło z niej wynikać, że to ciało
astronomiczne prawie wcale się nie ruszyło z miejsca. Stwarza to sugestie, że nie jest to kometa,
ponieważ kometa nie miałaby tak wielkich rozmiarów, jakie stwierdziliśmy, a poza tym
prawdopodobnie byłaby w ruchu" - powiedział James Houck z Centrum Cornella Radiologii i
Badan Kosmicznych, członek zespołu naukowego IRAS.
Czy zatem IRAS, wykrywajac promieniowanie cieplne, zauważył dziesiatą planete? Wielu
astronomów tak uważa. Dla przykładu zacytujmy Williama Gutscha, prezesa American Museum-
Hayden Planetarium w Nowym Jorku (i redaktora naukowego WABC-TV). Pisząc o odkryciach
IRAS w swej rubryce "Skywatch", powiedział: "Dziesiąta planeta mogła być już zlokalizowana, a
nawet skatalogowana", choc trzeba ją jeszcze zobaczyć przez teleskop optyczny.
Czy do takiego wniosku doszedł też Biały Dom, jak mógłby o tym świadczyć nowy kurs przyjety w
polityce od roku 1983 przez oba supermocarstwa, a także powtarzane, "hipotetyczne" wypowiedzi
dwóch przywódców, dotyczace obcych z Kosmosu?
W jakis czas po pierwszym spotkaniu Reagan-Gorbaczow w roku 1985, bez fanfar czy
przedwczesnych zapowiedzi, jeśli nie w zupełnej tajemnicy, Stany Zjednoczone zwołały "grupe
roboczą" naukowców, ekspertów przysiegłych i dyplomatów na spotkanie z przedstawicielami
NASA i innych amerykanskich instytucji, aby rozważyć kwestie istot pozaziemskich. Niewiele
wiadomo publicznie o obradach Komitetu Roboczego, z tego jednak, co można było się
dowiedzieć, wynika, że zajmowano sie głównie tym, jak utrzymać autorytatywną kontrole nad
kontaktami z cywilizacją pozaziemską, jak zapobiec nie upoważnionemu, przedwczesnemu lub
szkodliwemu ujawnieniu takiego faktu. Jak długo można utrzymywać taką informację w sekrecie?
W jaki sposób podać ją do wiadomości publicznej? Jak zapobiec przewidywanej panice o zasięgu
światowym, wywołanej pogłoskami? Na kim powinien spoczywać obowiazek udzielania
odpowiedzi na lawine pytań i co należy mówić?
Do 1985 roku wielu astronomów również intrygowala "teoria Nemezis", przedstawiona po raz
pierwszy przez geologa Waltera Alvareza z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley oraz jego
ojca, Luisa Alvareza, laureata nagrody Nobla. Zauważając pewną regularność w wymieraniu
gatunków na Ziemi (włacznie z dinozaurami), wysuneli sugestie, że jakaś "gwiazda śmierci" czy
planeta o mocno nachylonej i wielce eliptycznej orbicie wznieca deszcz komet, które niosą zagłade
i spustoszenie do wnętrza Układu Słonecznego, w tym także na Ziemie. Im bardziej astronomowie i
astrofizycy (tacy jak Daniel Whitmire i John Matese z Uniwersytetu w Luizjanie) analizowali te
możliwości, tym bardziej skłaniali sie do wniosku, że nie jest to "gwiazda śmierci", lecz Planeta X.
Rozpracowując gruntownie wraz z Thomasem Chesterem, szefem zespołu badającego dane IRAS,
transmisje radiacji podczerwonej, Whitmire powiedział w maju 1985: "Możliwe, ze Planeta X
zostala juz zarejestrowana i czeka na natychmiastowe odkrycie". Jordin Kare, fizyk z Lawrence
Berkeley Laboratory, zasugerował, żeby uzyć teleskopu Schmidta w Australii razem z
komputerowym systemem badawczym, zwanym "pożeraczem gwiazd", celem przeszukania nieba
poludniowego. Jeśli nie bedzie mozna jej tam zlokalizować - powiedzial Whitmire - "astronomom
wypadnie z tym poczekac do roku 2600", gdy ta planeta przetnie ekliptyke."
Warto zauważyc, że po roku 1984, po zagadkowym odkryciu dokonanym przez IRAS, w Stanach
Zjednoczonych, Zwiazku Radzieckim i krajach europejskich zaczęto pośpiesznie konstruować
nowe teleskopy; starsze zaś przerabiano w celu zwiekszenia ich możliwosci. Najwiekszą wage
przywiazywano do teleskopów na półkuli południowej. Na przykład we Francji Obserwatorium
Paryskie powołało specjalny zespół do poszukiwań Planety X, w zwiazku z czym Europejskie
Obserwatorium Południowe uaktywniło Teleskop Nowej Technologii (NTT) w Cerro La Silla w
Chile. W tym samym czasie dwa supermocarstwa podjely działania w przestrzeni kosmicznej,
zmierzajace do odnalezienia Planety X. Wiadomo, że Rosjanie wyposazyli w 1987 roku swoja
nowa stacje kosmiczna Mir w kilka poteżnych teleskopów przyłacząjac do stacji jedenastotonowy
"modul naukowy" zwany Kwant, który opisywano jako "jednostke astrofizyczną wielkiej energii".
Ujawniono, że cztery z tych teleskopów miały przeszukiwać niebo południowe. NASA zaplanowała
wynieść na orbite najpoteżniejszy teleskop, jaki kiedykolwiek zbudowano - teleskop Hubble'a - gdy
program wahadłowców doznał porażki w katastrofie Challengera; jest powód, by przypuszczać, że
nadzieje na odkrycie Planety X w czerwcu 1987 pokładano w tym, że teleskop ten zostanie wtedy
właśnie wprowadzony na orbite (ostatecznie umieszczono go tam na poczatku 1990 roku tylko po
to, żeby stwierdzic, że jest niesprawny).
Tymczasem najbardziej systematyczne i coraz dokladniejsze poszukiwania oparte na instalacjach
ziemskich prowadzono wciąż w U.S. Naval Observatory. W serii wyczerpujacych artykułów
publikowanych przez magazyny naukowe w sierpniu 1988 (i w okolicach tej daty) potwierdzono
obliczenia wykazujące perturbacje w orbitach planet oraz zapewniono jeszcze raz, że wybitni
astronomowie sa przekonani o istnieniu Planety X. Krążac po orbicie podobnej do orbity komety
Halleya, Planeta X spędza cześć swojego czasu nad ekliptyką (w obszarze nieba pólnocnego),
wiekszość zaś pod ekliptyką (na niebie południowym).
Dr Harrington przedstawił najnowsze wyniki swoich badan w rozprawie opublikowanej w "The
Astronomical Journal" (10/1988), zatytułowanej "Położenie Planety X". Rozprawa opatrzona była
szkicem nieba wskazujacym najbardziej prawdopodobne miejsca, w których może znajdować sie
teraz Planeta X, zarówno na niebie pólnocnym, jak południowym. Jednak w świetle danych z
Voyagera 2, który przeleciał obok Urana i Neptuna i wykrył nieustające perturbacje - nieznaczne,
lecz dostrzegalne - w ich obecnych orbitach, Harrington nabrał pewności, ze Planeta X znajduje sie
teraz na niebie południowym.
Potwierdza je również niedawne ustalenie, że ta planeta orbituje w naszym kierunku z
południowego wschodu, od strony gwiazdozbioru Centaura. Teraz widzimy w tamtym miejscu
zodiakalną konstelacje Wagi; natomiast w czasach babilonskich/biblijnych było to miejsce Strzelca.
Tekst cytowany przez R. Campbella Thompsona w Reports of the Magicians and Astronomers of
Nineveh and Babylon opisuje ruch nadchodzącej planety, gdy zakręca ona przy Jowiszu,
przybywając na miejsce Niebiańskiej Bitwy w pasie planetoid - na Miejsce Przejscia (stąd nazwa
Nibiru):
Pierwsza Wojna Gwiezdna ?
12 lipca 1988 Zwiazek Radziecki wystrzelił bezzałogowy statek kosmiczny, nazwany Phobos 2,
który dotarł bezpiecznie do Marsa w styczniu 1989 i wszedł na orbite wokół tej planety, co bylo
pierwszym krokiem prowadzącym do osiągniecia ostatecznego celu - lotu po orbicie niemal
identycznej z orbita Phobosa, małego ksieżyca Marsa (stad nazwa statku), i zbadania tego ksieżyca.
Statek był wyposażony w żródlo emisji jonów i broń laserową, która miała strzelać promieniami w
ksieżyc i wzburzac w ten sposób pył oraz rozproszkowywac materie na powierzchni; aparatura na
pokładzie statku miała analizowac powstajacą chmurę. W tej fazie badań przewidywano
zawieszenie statku zaledwie 45 m nad powierzchnią Phobosa; jego kamery miały rejestrować
obiekty nawet nie większe niz 15 cm
Wszystko szło dobrze, dopóki Phobos 2 nie zrównał sie z Phobosem, wtedy, 28 marca 1989,
radzieckie centrum kontroli lotów ujawniło nagłe "problemy" ze statkiem.
Na ujawnionych później ostatnich zdjeciach wykonanych przez statek, dostrzeżono
"niezidentyfikowany obiekt" czy "eliptyczny cien" na Marsie znajdujący się między statkiem a
Marsem. Wg. obliczen badaczy ze Zwiazku Radzieckiego "cien", który widac na ostatniej fotografii
zrobionej przez Phobosa 2, ma okolo 20 km długości.
Kilka dni wcześniej statek zarejestrował identyczne zjawisko, z tą róznicą, że w tym przypadku
"cień" mial około 25-30 km długości a obiekt zarejestrowała zarówno kamera optyczna, jak kamera
do zdjeć w podczerwieni.
Komantarze typu: "Gdy ostatni obraz był w połowie drogi - powiedział - oni [Rosjanie] zobaczyli
coś, czego tam być nie powinno". Rosjanie - kontynuował - "nie ujawnili jeszcze tego ostatniego
obrazu, a my nie będziemy zgadywać, co przedstawiał".
Czy jestesmy wyjątkowi? Czy jestesmy sami?
Były to główne pytania postawione w roku 1976 w "w dwunastej Planecie", książce prezentujacej
starożytne świadectwa dotyczace Anunnaki (biblijnych Nefilim) i ich planety Nibiru.Wiele zapisów
świadczy o tym, że prowadziło się i prowadzi poszukiwania istot pozaziemskich oraz jeszcze jednej
planety. To, że te poszukiwania wzmogły sie w ostatnich latach, wynika z ogólnie dostepnych
dokumentów. Lecz teraz stało się także oczywiste, że poza pogłoskami, zaprzeczeniami i
"przeciekami" istnieje od jakiegoś czasu świadomosc, jeśli nie publiczna, to przywódców świata -
po pierwsze tego, że w Układzie Słonecznym jest jeszcze jedna planeta, po drugie zas tego, że nie
jesteśmy sami.
JEDYNIE TYM MOŻNA WYTŁUMACZYĆ NIEWIARYGODNE ZMIANY, JAKIE ZASZŁY
NA ŚWIECIE Z JESZCZE BARDZIEJ NIEWIARYGODNA SZYBKOSCIĄ.
JEDYNIE TYM MOZNA WYTLUMACZYC AKTUALNE PRZYGOTOWANIA NA TEN
DZIEN, KTÓRY Z PEWNOSCIA NADEJDZIE, GDY TE DWA FAKTY BEDA MUSIAŁY
ZOSTAĆ UJAWNIONE PRZED LUDZKOSCIĄ.
Wygląda na to, że wszystko, co absorbowało i dzieliło światowe mocarstwa, przestało sie nagle
liczyć. Mur berlinski, symbol podzialu Europy, runał. Żelazna kurtyna, która militarnie,
ideologicznie i ekonomicznie oddzielała Zachód od Wschodu, została zdemontowana. Głowa
ateistycznego komunistycznego imperium składa wizyte papieżowi - w sali dekorowanej
średniowiecznym malowidłem wyobrażajacym UFO. Prezydent USA, George Bush, który zaczął
swoją kadencje w 1989 roku od polityki ostrożnego wyczekiwania, odrzucił po latach całą swoją
ostrożność i stał sie gorliwym partnerem radzieckiego przywódcy Michaiła Gorbaczowa,
przekreśląjąc dotychczasowy porządek dzienny. Dlaczego?
"The New York Times" z 6.02.1990 nad raportem o reaktywowanych programach SETI umiescil
nagłówek: "POLOWANIE NA OBCYCH W KOSMOSIE: NASTEPNE POKOLENIE". Drobna,
niemniej symboliczna zmiana: nie mówi sie już o pozaziemskich "istotach rozumnych", lecz o
OBCYCH.
Z publicznego wystapienia prezydenta Reagana, który powiedział w Fallston, Maryland, 4 grudnia
1985: "to niech pan po prostu pomyśli, jak łatwe byłoby pańskie i moje zadanie, które mamy do
spełnienia na tych spotkaniach, gdyby ten świat stanał nagle w obliczu zagrożenia ze strony jakichś
innych gatunków z innej planety. Zapomnielibyśmy o wszystkich znikomych róznicach, jakie
dzielą nasze kraje, i zrozumielibyśmy raz na zawsze, ze wszyscy jesteśmy ludzmi złaczonymi
wspólną Ziemią"
Journey Into Space, na spotkaniu w Białym Domu w marcu 1986, kiedy wybrana grupa sześciu
naukowców referowała prezydentowi Reaganowi odkrycia Voyagera na Uranie, prezydent
wypytywał: "Zbadaliście panowie wiele rzeczy w Kosmosie; czy znalezliście jakies dowody na to,
ze moga być tam inni ludzie?" Gdy zaprzeczyli, prezydent powiedział na ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin