Walsch_-_Rozmowy_z_Bogiem_2.pdf

(691 KB) Pobierz
126150819 UNPDF
Znajdziesz tutaj to, czego od dawna poszukujesz, za czym od dawna tęsknisz. Czeka cię tu
najprawdziwszy kontakt z Bogiem, być może pierwszy w twoim życiu, a na pewno najnowszy.
To jest kontakt jak najbardziej realny.
Bóg przemówi do ciebie, przeze mnie. Kilka lat temu nie ośmieliłbym się czegoś takiego
powiedzieć; teraz mówię, ponieważ sam tego doświadczyłem - i stad wiem, że to jest możliwe.
Nie tylko możliwe, to odbywa się nieustannie. Tak jak dzieje się. ta rzecz pomiędzy nami za
pośrednictwem tych słów, tu i teraz.
Samancie Tarze-Jenell Nicholasowi
Travisowi
Karusowi
Tristanowi
Devonowi
Dustinowi
Dy łanowi,
którzy ofiarowali o wiele więcej,
niż ja kiedykolwiek mogłem im dać.
Nie byłem takim ojcem,
jak to sobie wymarzyłem.
Ale cierpliwości.
Jeszcze możemy to nadrobić.
Sprawa nie jest zamknięta.
tpodzięlśpwania
JNade wszystko pragnę uhonorować To, Co Jest Wszystkim, co stanowi Źródło wszelkich
rzeczy, wraz z niniejszą książką. Czy nazwiecie to Bogiem, jak czynię to ja, czy inaczej, to nie ma
znaczenia -Źródło było, jest i będzie Źródłem po wsze czasy, a nawet nieskończenie dłużej.
Dalej, chciałbym spłacić mój dług wdzięczności wobec rodziców, za pośrednictwem których
spłynęło na mnie tyle niezapomnianych doświadczeń i przez których doznawałem źródłowej
obecności Boga w życiu. Razem tworzyli niesamowity zespół. Postronny obserwator mógłby mieć
inne zdanie, ale oni sami ani przez chwilę w to nie wątpili. Mama mówiła o tacie, że jest
“utrapieniem", a on o niej, że jest “trucizną", której nie potrafi się oprzeć.
Moja matka, Annę, była nadzwyczajną kobietą -przepełnioną niewyczerpanym współczuciem,
głębokim zrozumieniem, zawsze skorą do wybaczania, do dawania z siebie wszystkiego, o
niespożytej cierpliwości, łagodnej mądrości i niezachwianej wierze w Boga, która sprawiła, że gdy
umierała, ksiądz, nowicjusz, udzielający jej ostatniego namaszczenia, z podziwem wyszeptał:
“Mój Boże, to ona pocieszała mnie."
Najwyższym hołdem dla Mamy niech będzie to, że wcale mnie to nie zdziwiło.
126150819.001.png
Mój ojciec, Alex, nie należał do potulnych. Był szorstki w obejściu, potrafił dotkliwie urazić, a
niektórzy powiadają, że często postępował okrutnie, szczególnie wobec mojej matki. Nie chcę go
za to
osądzać (ani za cokolwiek innego). Matka nie wyrzucała mu tego ani nie potępiała go (wręcz
przeciwnie, w swych ostatnich słowach wypowiadała się o nim bardzo pochlebnie), dlatego też
nie widzę dla siebie żadnych korzyści w odrzuceniu jej przykładu. Ponadto, ojciec miał mnóstwo
zalet, o których moja matka nigdy nie zapominała. Należały do nich wiara w niezłomność
ludzkiego ducha oraz jasne przeświadczenie, że niczego nie zmieni się narzekaniem. Nauczył
mnie, że mogę osiągnąć wszystko pod warunkiem, że zaangażuję w to całą swoją duszę.
Zawsze można było na niego liczyć, do samego końca. Był wzorem lojalności, człowiekiem
czynu; zawsze zajmował stanowisko, nie zrażał się przeciwnościa-mi, które pokonały tylu innych.
Wobec nawet najbardziej niepomyślnych kolei losu miał swą mantrę. “Och, nie ma się czym
przejmować", zwykł mawiać. Sam stosowałem tę mantrę w najcięższych chwilach mojego życia.
Zadziałała za każdym razem.
Najwyższym hołdem dla Taty niech będzie to, że wcale mnie to nie zdziwiło.
Znalazłszy się między nimi, odczułem wezwanie zarówno do całkowitej pewności siebie jak i
bezwarunkowej miłości dla każdego. Co za połączenie!
W pierwszej części złożyłem podziękowania pozostałym członkom rodziny i kręgu mych
przyjaciół, którzy w nieoceniony wprost sposób wpłynęli na moje życie - i nadal wpływają.
Chciałbym do tej listy dołączyć dwoje niezwykłych ludzi, z którymi się zetknąłem od czasu
napisania tamtej książki i którzy poruszyli mnie do głębi.
Leo i Lethę Bushów... którzy unaocznili mi swym codziennym życiem, iż to, co najpiękniejsze
w życiu
można znaleźć w chwilach bezinteresownej służby, troski, życzliwości, oraz we wzajemnej
miłości i niezachwianej wierze w siebie nawzajem. Była to dla mnie nie tylko nauka, ale i
inspiracja.
Również na tych stronicach pragnę wyrazić swoje uznanie innym specjalnym nauczycielom,
aniołom zesłanym przez Boga, dzięki którym dotarły do mnie rzeczy o wielkim znaczeniu, co
teraz jasno widzę. Niektórzy przekazali mi to osobiście, inni z oddali, jeszcze inni z tak odległego
punktu w Macierzy, że pewnie nie są świadomi mego istnienia. Mimo to moja dusza wchłonęła
ich energię. Mowa tu o myślicielach, przywódcach, pisarzach i towarzyszach w podróży po
Duchowej Drodze; ich wkład w Zbiorową Świadomość dopomógł w powstaniu skarbnicy
mądrości, która stanowi Umysł Boga, albowiem stam- • tąd pochodzi. Z tego właśnie Źródła wziął
się materiał zawarty w Rozmowach z Bogiem. Dzieło to jest ukoronowaniem mych nauk,
doświadczeń i poszukiwań, teraz dostępnym dla każdego w postaci mych dialogów z Bogiem.
Tak naprawdę we wszechświecie nie powstają żadne nowe idee, wszelkie nowości są zaledwie
kolejnym wyrazem Odwiecznej Prawdy.
Oprócz tego, chciałbym też podziękować następującym osobom, które wzbogaciły moje życie:
Kenowi Keyesowi... którego dar wglądu oddziałał na życie tysięcy ludzi (również moje). Ken
powrócił już do Domu, spełniwszy swą rolę niezrównanego posłańca.
Doktorowi Robertowi Muellerowi... którego praca na rzecz światowego pokoju okazała się
dobrodziejstwem dla nas wszystkich i tchnęła w świat nową nadzieję.
Doiły Par ton... której muzyka, uśmiech i cała osobowość urzekła naród i radowała moje serce
- nawet gdy było złamane i nic nie mogło go uleczyć. To szczególna magia.
Terry Cole-Whittaker... której bystrość, głębia i pogoda ducha oraz absolutna uczciwość od
chwili naszego poznania stały się dla mnie wzorcem i natchnieniem. Swym cudownym
oddziaływaniem objęła tysiące.
Neilowi Diamondowi... który swój artyzm czerpie z głębi duszy i dlatego przenika do mojej
oraz duszy całego pokolenia. Jego talent, hojność, z jaką dzielił z nami swoje uczucia, są
wyjątkowe.
Thei Alexander... której pisarstwo mną wstrząsnęło i objawiło możliwość wyrażania miłości
bezgranicznie, bezboleśnie, bez goryczy zazdrości i ukrytych celów, bez oczekiwań i bez potrzeb.
Rozpaliła w nas na nowo niespokojnego ducha nieskrępowanej miłości oraz naturalne pragnienie
radosnego rozkoszowania się seksem, przywracając jego piękno, tajemnicę i niewinną czystość.
Robertowi Rimmerowi... który dokonał dokładnie tego samego.
Warrenowi Spahnowi... który udowodnił mi, że dążenie do doskonałości w każdej dziedzinie
życia polega na postawieniu sobie najwyższej poprzeczki i upartym przy niej obstawaniu;
wymaganiu od siebie maksimum, nawet kiedy minimum nie zwróciłoby niczyjej (a może
zwłaszcza wtedy). Gwiazda sportu pierwszej wielkości, bohater na polu walki, wzór w życiu
codziennym, niestrudzenie dążący do przekraczania siebie bez względu na to, ile to kosztuje
wysiłku.
Jimmy'emu Carterowi... który dzielnie sobie poczyna w międzynarodowej polityce, kierując się
sercem i swym przekonaniem o tym, co w myśl Najwyższego Prawa jest słuszne, i wnosi do
zatęchłego świata polityki ożywczy powiew.
Shirley MacLaine... która pokazała, że rozrywka i intelekt się nie wykluczają; że można
wznieść się ponad to, co przyziemne i banalne. Że można poruszać sprawy wielkie i drobne,
ważkie i lekkie, głębokie i płytkie. Stara się ze wszystkich sił nadać naszym rozmowom wyższy
wymiar, a tym samym i naszej świadomości; oddziaływać twórczo na giełdę poglądów.
Oprah Winfrey... która robi dokładnie to samo.
Stevenowi Spielbergowi... który robi dokładnie to samo.
Ronowi Howardowi... który robi dokładnie to samo.
Hughowi Dwonsowi... który robi dokładnie to samo.
Oraz Gene'owi Roddenberry... którego Duch z pewnością słyszy moje słowa i uśmiecha się...
albowiem miał w tym wszystkim wielki udział; podjął ryzyko; stanął na skraju; ruszył dalej niż
ktokolwiek przed nim.
Ludzie ci stanowią skarb, jak i my wszyscy. Jednak w odróżnieniu od nas, postanowili hojnie
darzyć innych skarbami swojej Jaźni, poświęcić się i zaryzykować, wyrzec się prywatności i
złączyć swój los z burzliwymi kolejami świata, aby obdarzyć innych swą prawdziwą istotą. Nie
mogli przewidzieć, czy ich dar z siebie zostanie przyjęty. Mimo to nie szczędzili siebie.
Jestem im wszystkim wdzięczny. Dziękuję wam, gdyż wzbogaciliście moje życie.
Wstęp
To nadzwyczajne dzieło.
Stanowi przesłanie Boga, który sugeruje w nim rewolucję społeczną, seksualną, oświatową,
polityczną, gospodarczą i teologiczną o skali dotąd na planecie nie spotykanej, rewolucję, o jakiej
śniło się niewielu.
Sugestie te nawiązują wprost do pragnień wyrażanych przez nas jako mieszkańców Ziemi. W
myśl naszych własnych deklaracji, dążymy do zapewnienia godnego życia dla wszystkich,
podniesienia poziomu świadomości i tworzenia podwalin nowego świata. Bóg nie potępi nas,
cokolwiek wybierzemy, jeśli jednak zdecydujemy się właśnie na to, chętnie pokaże nam drogę.
Lecz nie będzie siłą narzucał nam swych poglądów, ani teraz, ani nigdy.
Słowa zawarte w tej książce są dla mnie zarazem porywające i niepokojące, budujące i
prowokujące. Porywa mnie rozmach i zasięg jej koncepcji. Niepokoi obraz, jaki się z niej wyłania,
obraz mnie samego i całej ludzkiej rasy. Prowokuje śmiałość, z jaką stawia mi wyzwania,
nakazuje przekraczać samego siebie, stać się Źródłem świata, wolnego od małostkowej
zazdrości, złości, zaburzeń seksualnych, ekonomicznej niesprawiedliwości, nierówności
społecznej, ogłupiającej edukacji, zakulisowych machinacji i walk o władzę. Buduje zaś to, iż daje
nam nadzieję na przyszłość, pokazuje, że to wszystko jest w zasięgu naszych możliwości.
Czy naprawdę możemy stworzyć taki świat? Bóg mówi, że tak, i wszystko, co do tego trzeba,
to jedno-
myślne postanowienie, wybór dokonany przez każdego z nas.
Książka ta stanowi wierny zapis dialogu z Bogiem. Jest drugą częścią planowanej trylogii
Rozmów z Bogiem, trwających już ponad pięć lat - po dziś dzień.
Może trudno ci będzie uwierzyć w to, że to wszystko istotnie pochodzi od Boga, zresztą to nie
jest wcale konieczne. Dla mnie liczy się przede wszystkim to, czy materiał tu zawarty sam w
sobie ma wartość, czy wnosi nowe spostrzeżenia, budzi i odnawia, zachęca do wprowadzenia
zmian w nasze codzienne życie na Ziemi. Bóg wie, tak dalej być nie może. Musimy się zmienić.
Całe przedsięwzięcie zaczęło się od księgi pierwszej, opublikowanej w maju 1995 roku.
Traktowała ona głównie o sprawach osobistych, i odmieniła moje życie. I wielu innych ludzi. W
ciągu kilku tygodni stała się prawdziwym bestsellerem. Nakład przeszedł najśmielsze
oczekiwania, niebawem miesięcznie sprzedawało się 12 tysięcy egzemplarzy i liczba ta nadal
rosła. Oczywiście “autor" tej książki nie był postacią nieznaną. I to właśnie sprawiło, że
intrygowała i miała taką moc oddziaływania.
Jestem zaszczycony, że mogę uczestniczyć w tym procesie, dzięki któremu doniosłe prawdy
ponownie stają się udziałem tysięcy ludzi. Cieszę się, że tak wiele osób skorzystało z tego dzieła.
Pragnę jednak wyznać, że z początku strasznie się bałem. Obawiałem się, że zostanę
posądzony o urojenia, o manię wielkości. Z drugiej zaś strony, bałem się, że gdy czytelnicy
naprawdę uwierzą, iż te słowa pochodzą od Boga, posłuchają zawartych tam rad. Lecz dlaczego
się tego lękałem? To proste.
Przecież we wszystkim, co napisałem, mogłem się mylić.
Wówczas zaczęły napływać listy. Z całego świata. Wtedy już wiedziałem. Wiedziałem w głębi
serca, że się nie myliłem. Tego właśnie było potrzeba światu, w tej określonej chwili.
Teraz ukazuje się kolejna księga i znów daje o sobie znać strach. Mowa w niej o szerszym
wymiarze naszych pojedynczych istnień, jak również o sprawach politycznych i gospodarczych o
zasięgu ogólnoświatowym. Podejrzewam więc, iż ta druga książka może okazać się dla
przeciętnego czytelnika znacznie bardziej kontrowersyjna. I stąd obawa. Obawa, że może nie
przypaść ci do gustu to, co tutaj przeczytasz. Że dostanie mi się po głowie. Że książką tą
“wkładam kij w mrowisko", “wywołuję burzę". Ponadto, znów się boję, że mogę nie mieć racji.
Doświadczenie winno było już mnie nauczyć, że mój strach jest bezpodstawny. Jednak znów
odzywa się moja ludzka słabość. Spieszę wyjaśnić, iż nie jest moim zamiarem nikim wstrząsnąć.
Pragnę jedynie wiernie i skwapliwie przekazać to, co usłyszałem od Boga w odpowiedzi na me
pytania. Obiecałem to Bogu - że udostępnię te rozmowy ogółowi - i nie mogę tej obietnicy
złamać.
Ty również nie możesz się wycofać. Z pewnością podjąłeś postanowienie, że będziesz
otwarty na wszelkie nowe idee, poglądy i przekonania, że będziesz gotów przewartościować to, w
co wierzyłeś do tej pory. Przyrzekłeś sobie, że będziesz nieustannie się rozwijał. Inaczej bowiem
ta książka nie trafiłaby do twych rąk.
Tkwimy więc w tym razem. I nie ma powodu do obaw. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, i stąd
wynika nasze postępowanie. Widzę teraz wyraźnie to, czego do tej pory zaledwie się domyślałem
- jesteśmy posłańcami, ty i ja. Gdyby tak nie było, nie czytałbyś teraz tej książki, a ja bym jej nie
pisał. Mamy więc zadanie do wykonania. Po pierwsze, musimy się upewnić, że dobrze
zrozumieliśmy przesłanie, jakie niosą Rozmowy z Bogiem. Dalej, musimy uczynić z tego
przesłania użytek w naszym życiu codziennym. I wreszcie, musimy głosić je innym, naszym
własnym przykładem zaświadczać o jego prawdzie tym, z którymi się stykamy.
Rad jestem, że postanowiłeś dołączyć do mnie w tej wyprawie. Z tobą raźniej i przyjemniej.
Przejdźmy więc wspólnie przez te stronice. Czekają nas tu i ówdzie wyboje. Nie tak jak w księdze
pierwszej. Księga pierwsza była czułym uściskiem Boga. Druga cześć, równie promieniująca
miłością, raz po raz lekko tobą potrząsa. Jest jak pobudka, wyzwanie, abyś nie ustawał w drodze.
Zawsze masz przed sobą coś do odkrycia. Twoja dusza nie lubi spoczynku - jej udziałem tu
na Ziemi ma być najbogatsze, nie najuboższe doświadczenie. I choć wybór należy do ciebie, twa
dusza wolałaby, abyś nie popadał w samozadowolenie czy gnuśność. Zbyt wiele trzeba bowiem
w świecie zmienić, zbyt wiele siebie musisz jeszcze stworzyć. Zawsze jest nowy szczyt do
zdobycia, nowa rubież do zbadania, nowy lęk do zwalczenia. Wspanialszy stan, śmielsza wizja,
wyższa koncepcja.
Dlatego też książka ta może narazić cię na pewne niewygody. Ale nie uciekaj, pozostań na
pokładzie,
nawet jeśli tobą rzuca. I żyj w nowym paradygmacie. A jeszcze lepiej, cudownym przykładem
swego życia przyczyń się do jego powstania.
Neale Donald Walsch Ashland, Oregon marzec 1997
l
Witaj. Cieszę się, że jesteś ze mną.
Byliśmy ze sobą umówieni, to prawda; ale mimo to mogłeś nie przybyć na spotkanie. Mogłeś
postanowić inaczej. Tymczasem wybrałeś tę godzinę, to umówione miejsce, aby ta książka trafiła
w twoje ręce. I za to ci dziękuję.
Jeśli jednak nie uświadamiałeś sobie do końca, co robisz i dlaczego, i ta sprawa wydaje ci się
trochę tajemnicza, należy ci się małe wyjaśnienie.
Zacznę od zwrócenia ci uwagi na to, iż książka ta zjawiła się w twoim życiu w samą porę, w
najwłaściwszym momencie. Teraz jeszcze nie zdajesz sobie pewnie z tego sprawy, ale kiedy
będziesz miał już za sobą doświadczenie, które jest dla ciebie przygotowane, zyskasz co do tego
absolutną pewność. Wszystko przebiega w doskonałym porządku, a pojawienie się tej książki w
twoim życiu nie jest wyjątkiem od tej reguły.
Znajdziesz tu to, czego od dawna poszukujesz, za czym od dawna tęsknisz. Czeka cię tu
najprawdziwszy kontakt z Bogiem, być może pierwszy w twoim życiu, a na pewno najnowszy.
To jest kontakt jak najbardziej realny.
Bóg przemówi do ciebie, przeze mnie. Kilka lat temu nie ośmieliłbym się czegoś takiego
powiedzieć; teraz mówię, ponieważ sam tego doświadczyłem i stąd wiem, że to jest możliwe. Nie
tylko możliwe -odbywa się nieustannie. Tak jak dzieje się ta rzecz pomiędzy nami za
pośrednictwem tych słów, tu i teraz.
Trzeba, abyś znał swój w tym udział, podobnie jak przyczyniłeś się do tego, że ta książka
trafiła
w twoje ręce. Wszyscy bez wyjątku odpowiadamy za wydarzenia występujące w naszym życiu
i wspólnie z Jednym Wielkim Stwórcą powołujemy do istnienia okoliczności, które do każdego z
tych wydarzeń prowadzą.
Pierwszy etap moich rozmów z Bogiem w twoim imieniu miał miejsce w latach 1992-1993.
Napisałem wówczas gniewny list do Boga, domagając się wyjaśnienia, dlaczego moje życie jest
jednym pasmem tarć i niepowodzeń. Dosłownie wszystko, począwszy od miłosnych związków,
przez pracę, do stosunków z dziećmi i do zdrowia - wszystko - naznaczone było walką i porażką.
W liście zażądałem, aby Bóg odpowiedział mi dlaczego - i czego potrzeba, aby zaczęło mi się
wreszcie w życiu układać.
Ku mojemu zdumieniu, Bóg mi odpisał.
Sposób i treść tych odpowiedzi dały początek książce, opublikowanej w maju 1995 roku pod
tytułem Rozmowy z Bogiem, księga pierwsza. Może o niej słyszałeś, niewykluczone, że ją
przeczytałeś. Jeśli tak, to nie potrzebujesz dalszego wprowadzenia do niniejszej książki.
Jeśli pierwsza część nie jest ci znana, mam nadzieję, że wkrótce zmieni się ten stan rzeczy,
gdyż szczegółowo opisuje ona to, jak doszło do jej powstania, i zawiera odpowiedzi na wiele
pytań na temat życia każdego z nas - dotyczących pieniędzy, miłości, seksu, Boga, zdrowia i
choroby, jedzenia, związków z innymi ludźmi, “godziwej pracy" i wielu innych spraw życia
codziennego - którymi tutaj się nie zajmujemy.
Gdybym miał prosił Boga, aby uczynił teraz coś dla świata, poprosiłbym o przekazanie wiedzy,
która
znalazła się w części pierwszej Rozmów z Bogiem. Zgodnie z przyrzeczeniem (“Zanim
zapytasz, otrzymasz odpowiedź.") Bóg już to uczynił.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin