Cresswell Jasmine - Przyjmij tę obrączkę - Ostry start.pdf

(344 KB) Pobierz
Przyjmij tę
obrączkę
H a r l e q u i n
Toronto  Nowy Jork  Londyn
Amsterdam  Ateny  Budapeszt  Hamburg
Madryt  Mediolan  Paryż  Sydney
Sztokholm  Tokio  Warszawa
Tytuł oryginału:
Marriage by Design
Pierwsze wydanie:
Harlequin Books, 1994
Przekład:
Przemysław Gryz, Bogumiła Nawrot,
Ewa Górczyńska, Wojciech Usakiewicz
Strona nr 2
107077758.001.png
PRZYJMIJ TĘ OBRĄCZKĘ
Jasmine Cresswell
Ostry start
Marriage On The Run
Przełożył Wojciech Usakiewicz
Strona nr 3
Rozdział 1
Inni ludzie mieli ekscentryczne ciotki, które trzymały w domu gromady
kotów, nosiły dziwaczne kapelusze albo jadały na obiad wyłącznie
odgrzewane gotowe dania. Ciotka Bette wysadzała w powietrze garaże.
Nieumyślnie, rzecz jasna, niemniej jednak jej chemiczne eksperymenty
wykazywały absolutnie katastrofalną tendencję. Nic dziwnego, że gdy Laura
wysłuchała z automatycznej sekretarki wiadomości od ciotki Bette,
niezwłocznie wzywającej ją do Columbus, natychmiast zarezerwowała sobie
miejsce w pierwszym lecącym tam samolocie. Mimo to nie sądziła, by po
wylądowaniu w Ohio jej szanse na ujrzenie najnowszego garażu ciotki w
całości były większe niż jeden do dwóch.
Okazało się jednak, że zgrzeszyła pesymizmem. Przekonała się o tym,
płacąc taksówkarzowi, który przywiózł ją z lotniska Arlington do spokojnego,
tonącego w zieleni przedmieścia Columbus. Zarówno dom, jak i garaż ciotki
Bette stały na miejscu, a ich dachy sprawiały wrażenie nie naruszonych. Z
żadnego okna nie wydostawały się na zewnątrz wściekłe kłęby dymu. Co zaś
najbardziej zdumiewające, trawa przed domem nosiła ślady świeżego
koszenia. Na to ustępstwo wobec podmiejskiego stylu życia ciotka Bette
zazwyczaj się nie godziła, było ono bowiem poniżej godności naukowego
geniusza, takiego jak ona.
Ktoś zawołał Laurę po imieniu. Nerwowo drgnęła. Odwróciła się i
zobaczyła jedną z sąsiadek ciotki Bette, machającą do niej ręką zza płotu.
– Witaj, Renee. – Laura była przygotowana na najgorsze wbrew uroczemu
uśmiechowi starszej pani.
– Och, Lauro, jak miło cię widzieć. I to w takim spokoju ducha!
Laurę coś ścisnęło w żołądku.
– Czy może powinnam się czymś martwić?
Renee zachichotała.
– Chyba nie. Stefano na ciebie czeka. Bette nie bardzo wiedziała, kiedy
przyjedziesz. Wszystko gotowe do wielkiej uroczystości.
Co za wielka uroczystość? I kim jest Stefano? Po plecach Laury spłynął pot.
Nauczona doświadczeniem wiedziała jednak, że o wiele lepiej jest zacząć od
rozmowy z ciotką, niż wysłuchiwać zniekształconych opisów ostatniej klęski
żywiołowej od sąsiadów i przyjaciółek. Jakoś więc udało jej się odwzajemnić
promienny uśmiech Renee.
– Wszyscy gotowi – powiedziała tak, jakby świetnie wiedziała, o co chodzi.
– Uroczy mamy wieczór, prawda?
Renee przewróciła oczami.
– Mnie ta wilgoć w powietrzu doprowadza do obłędu, ale tobie wcale się
nie dziwię. Kiedyś byłam taka sama jak ty... Ojej, dzwoni u mnie telefon. Do
jutra, kochanie.
Ucieszona sposobnością do ucieczki Laura pomachała sąsiadce na
Strona nr 4
PRZYJMIJ TĘ OBRĄCZKĘ
pożegnanie i ruszyła ścieżką w stronę drzwi. Renee i ciotka Bette zawsze były
dobrymi przyjaciółkami, skoro więc Renee zachowywała się radośnie, to
może nic poważnego się nie stało. Laura pozwoliła sobie wyrazić w myśli
taką nadzieję, przyciskając guzik dzwonka. Może ciotka Bette po prostu
chciała, żeby napisać jej bezkompromisowy list do rządu Stanów
Zjednoczonych. Prowadziła wszak batalie przeciwko różnym rządowym
agendom, z urzędem podatkowym i FBI włącznie. Jej niechęć do urzędu
podatkowego zmieniała się sinusoidalnie, w zależności od pory roku i
przewidywanego zwrotu części wpłaconego podatku, za to animozja do FBI
była stała i datowała się z czasów, gdy kilkanaście lat temu FBI
zainteresowało się jednym z wybuchowych garaży. Do agentów
wypełniających to zadanie Bette odniosła się z głęboką wzgardą.
– Tępotą przerastali nawet Waltera Willisa – relacjonowała potem to
wydarzenie. – Boże, im się zdaje, że istnienie jakiegoś głupawego
zarządzenia może zahamować postęp nauki. – Walter Willis był kiedyś
mężem Bette. Rzuciła studia, żeby wyjść za niego za mąż. Postawienie kogoś
niżej Waltera stanowiło w ustach ciotki największą możliwą obrazę.
Laura dobrze wiedziała, że nie należy się wdawać w dyskusje o Walterze
Willisie. Zamiast tego zaczęła więc sobie przypominać, jak się pisze
łagodzące listy do instancji rządowych, żeby zapewnić ciotce Bette
pozostanie na wolności, jeśli tylko było to możliwe.
Właśnie! Gdzie podziewa się ciotka? Przestąpiwszy nerwowo z nogi na
nogę, Laura zerknęła przez płytkę ze szkła ołowiowego w drzwiach do
wnętrza domu. Zobaczyła tylko kawalątek pustego korytarza. Dom trwał w
złowrogim milczeniu. Dlaczego ciotka nie otwiera drzwi? Krótkotrwały
optymizm Laury znikł jak za dotknięciem różdżki. Naszły ją wyobrażenia
ciotki chodzącej po betonowej podłodze więziennej celi albo leżącej bez
przytomności obok stojaka z probówkami. Ponownie zadzwoniła, bardziej
natarczywie, a potem na wszelki wypadek solidnie załomotała do drzwi.
Ku jej uldze tym razem reakcja była natychmiastowa. Z głębi domu dobiegł
ją odgłos kroków. Po jakichś dziesięciu sekundach drzwi wreszcie otwarto,
chociaż nie zrobiła tego ciotka Bette. Na progu opierał się o framugę śniady,
przystojny mężczyzna, mający bardzo wyraziste, piwne oczy. Na widok
Laury uśmiechnął się seksownie, odsłaniając białe zęby. W prawym policzku
zrobił mu się czarujący dołeczek.
Wystarczyło jedno spojrzenie na tego człowieka, by Laurze zamarło serce.
Ciotka Bette niewątpliwie znalazła się w dużo poważniejszych opałach, niż
można się było wcześniej obawiać.
– Dobry wieczór, pani na pewno jest Laurą. Ciotka z wielką
niecierpliwością wyczekiwała pani przyjazdu. – Mężczyzna mocno uścisnął
jej dłoń. – Bardzo przepraszam, że musiała pani czekać, ale byliśmy z Bette
w piwnicy.
Strona nr 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin