Droga Krzyżowa2.doc

(36 KB) Pobierz
Droga Krzyżowa

Droga Krzyżowa

 

Stacja I

 

Bóg skazany przez człowieka. Miał władzę, by jednym gestem uciszyć wzburzone fale, jednym: „Jam jest” powalić przeciwników na ziemię.

Ach, my byśmy wiedzieli jak postąpić.

A On milczy, odpowiada spokojnie, poddany, cichy. Bóg skazywany przez ludzi. Przeze mnie, przez nas. Dał mi władzę nad sobą, mogę Go wypędzić, ukrzyżować, wzgardzić Nim, nie spostrzegać Jego miłości. Mogę Go przyjąć: „Jeśli chcesz... chodź za Mną”. Bóg wydany na „chcę”, lub „nie chcę” człowieka. Bóg skazany przez człowieka.

Stacja II

 

Wśród brzemion, jakie mnie przygniatają do ziemi, najcięższe jest brzemię winy. Noszę je ze sobą wszędzie. Nie mogę przed nim uciec. Jeśli na chwilę zapominam, daje znów osobie znać; nęka jeszcze dotkliwiej, czyni życie koszmarem.

Biorąc krzyż, On wziął wtedy i ten mój straszliwy ciężar. Wziął swój krzyż, wziął i mój. Nasz wspólny krzyż. Teraz wystarczy dotknąć kraju Jego szaty. Kiedy nad moją głową kapłan w konfesjonale nakreśli znak krzyża i zapewni: „Odpuszczają ci się twoje grzechy”, powiem Chrystusowi, że nie na darmo się trudził.

 

Stacja III

 

Kiedy zdecydowałem się iść za Nim, Wszystko wydawało się względnie proste i łatwe. Stopniowo było coraz trudniej. Aż wreszcie okazało się, że jest za trudno, że jest ponad siły. Zawaliło się wszystko. I natychmiast nadeszła pokusa: zostać w tym stanie, nie zaczynać od nowa, nie iść dalej. Pokusa nie do przezwyciężenia. Znużenie.

I w tedy pomogła mi pamięć o Twojej wierności, z jaką niosłeś swój krzyż.

 

Stacja IV

 

Straszna jest samotność wśród obojętnego lub wrogiego otoczenia. Można jej nie odczuwać, kiedy wszystko jest normalnie, dobrze, pogodnie. Ale kiedy jest ciężko, kiedy przychodzi chwila próby, kiedy klęski walą się na człowieka, samotność wśród ludzi może zabić. Wtedy nie zostawiaj mnie samego. Przypomnij mi o Matce swojej i Matce mojej. Dziękuję, żeś w tych chwilach zsyłał ludzi, którzy rozumieli, byli blisko. Naucz mnie być czujnym, mieć otwarte serce i oczy, żeby obok mnie nie umierali bracia moi samotni, zrozpaczeni.

 

Stacja V

 

Zmuszony do niesienia krzyża Szymon otrzymał łaskę wiary. Jeśli nie ma innego na mnie sposobu, jeśli jestem ślepy i głuchy, Pan może i na mnie zastawić podobną jak na Szymona pułapkę. Kłopoty najbliższych, chorobę kogoś drugiego, sytuację, której nie można uniknąć. Mogę do końca się otrząsnąć ze wstydem i mogę nie zauważyć, że nie był to wyjątkowy dar łaski, że moje drogi przecięły się z Jego drogą w tym jednym punkcie, że ta krzyżowa i krzyżująca mnie sytuacja była zaproszeniem do wspólnej wędrówki.

Stacja VI

 

Piotr, który tak niedawno wymachiwał mieczem i odgrażał się, szedł teraz zbolały, przygnębiony własną zdradą. Był i Jan, i Nikodem, któży zajęli się, już po wszystkim zwłokami... Ale tylko ona jedna miała odwagę. Odważyła się wbrew ogólnemu nastrojowi wrogości i strachu. Kiedy zdawało się, że wszyscy byli przeciwko Niemu że wszyscy Go opuścili, ona jedna wiedziona prostym odruchem serca ulitowała się nad znieważonym Obliczem.

 

Stacja VII

 

Poniżony, upadający, co chwila w pył drogi, opuchnięty, Bóg-Człowiek.

Muszę widzieć Go w Kościele, nie tylko wtedy, kiedy jaśnieje blaskiem i porywa tłumy, lecz w krzyżowej drodze, słabości i poniżeniu. Wtedy, kiedy wszystko zdaje się zapowiadać ostateczną klęskę.

„Mnie prześladowali i was będą...”

„Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż...”.

 

Stacja VIII

 

Powiedział im, by nad Nim nie płakały. Drzewo jest zielone, lamenty są zupełnie nie na miejscu. Nawet w tych okropnych okolicznościach. Drogę trzeba przejść, podjęte dzieło wykonać. Ale rozpocząć?

Nic się nie kończy, nic się nie zawala w gruzy. Płaczcie nad sobą, nad własnymi synami, którzy dokonują dzieła spustoszenia. Bo Ten nad którym lamentujecie, jest drzewem zielonym, które rozrośnie się i trwać będzie dłużej niż ci, którzy przekonani są, że je zmietli z powierzchni ziemi. To, co bierzecie za klęskę jest tylko etapem wzrastania.

Stacja IX

 

Już niemal u kresu drogi upadek trzeci.

Co chcesz powiedzieć przez ten upadek? Czego mnie nauczyć? Może ostrzegasz mnie, Żebym nie mówił nigdy: „doszedłem”, „wiem”, „osiągnąłem”. Kto stoi, niech baczy, by nie upadł. Zwłaszcza, jeśli ktoś stoi wysoko, tak wysoko, że myśli, iż nic mu już nie grozi, że może być spokojny o to, co osiągnął. Przez ten upadek chcesz powiedzieć mi o pokorze.

 

Stacja X

 

Co przeżywa człowiek przed egzekucją? Za chwilę będzie po wszystkim. Ubranie? Gesty? Śmiech patrzących? Opinie?... Wtedy liczy się już tylko prawda, ta garść prawdy, jaką człowiek zdołał przez lata życia zebrać. Wszystko poza tym opada jak liście ścięte pierwszym przymrozkiem. W bezlitosnym oświetleniu ostatniego momentu Stajemy wszyscy przeraźliwie nadzy.

Liczyć się będzie wtedy tylko ta garstka prawdy o nas.

 

Stacja XI

 

Różne są rodzaje działania. Kocham ruch, aktywność, podjęte prace. Chcę być tu i tam. To wypełnia moje życie.

A On wtedy, kiedy już nie mógł nigdzie pójść, bo przybili mu nogi gwoździami do drzewa, kiedy nic nie mógł zdziałać rękami, bo ręce przybili Mu do krzyża, dokonał najwięcej. Działanie może być ucieczką od działania najważniejszego, działania, które nazywa się ofiarą, ofiarą złożoną z siebie samego.

 

Stacja XII

 

Pan Jezus stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Słyszałem słowa te tysiąc razy. Dziś staję w zadumie nad ich treścią straszliwą, większą, niż jestem w stanie udźwignąć.

Dla naszego zbawienia, dla mojego zbawienia. Umarł na krzyżu.

 

Stacja XIII

 

Myślę o mojej ostatniej chwili. Myślę o swojej własnej śmierci. Jak to będzie? Czy potrafię dobrze umierać? Boję się, znam siebie na tyle, że bardzo się boję. Pewnie nie potrafię. Więc myśląc o Tej, która pod krzyżem stała do końca, w której ramiona złożono udręczone ciało Syna, powtarzam codziennie: „Módl się za nami grzesznymi, za mną grzesznym teraz, ale szczególnie w godzinę śmierci naszej, śmierci mojej”.

Stacja XIV

 

Każda śmierć, z jaką się spotykam, jest próbą mojej nadziei, każdy grób jest testem na pamięć o tamtym grobie, który po niespełna trzech dniach okazał się pusty. Na wszystkie sprawy, które usiłują wybić mnie z równowagi, chcę patrzeć w świetle tajemnic tamtego grobu. Kiedy załamany czy przerażony jakimiś drobiazgami, przypomnę sobie tamten grób, odnajdę spokój; człowieku, tu, na ziemi, jesteś tylko przechodniem, dom twój jest jak namiot koczującego Araba. Dziś jest, jutro będzie zwinięty. Żadna sprawa niewarta jest całego twojego serca, całego niepokoju, całej radości, całego smutku, jeśli nie wiąże się z wędrowaniem do domu Ojca, w którym przez śmierć odnajdziemy życie wieczne.

Człowieku uśmiechnij się przed tobą otwarte niebo.

1

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin