TV Jola - Pamietnik tirowki.doc

(488 KB) Pobierz
O czym jest ta książka

 

 

 

 

JolaTV

AUTOSTRADA DO NIEBA

czyli

WSPOMNIENIA TIRÓWKI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O CZYM JEST TA KSIĄŻKA CZYLI ZAMIAST WSTĘPU

O czym jest ta książka?  O życiu o pieprzonym niesprawiedliwym i brutalnym życiu, które trwa ciągle, chociaż skończyło się dawno temu gdy byłam jeszcze młodą dziewczyną, laską, „dupcią”. Jako dziewczynka zawsze marzyłam aby być w życiu kimś ważnym, kimś kto potrafi zmienić dzieje świata, kimś kto pozostawia swój ślad na tej ziemi, kimś o którym mówi się, kogo się podziwia i kocha. Marzenia. Ulotne marzenia. Każdy z nas ludzi chciałby być kimś ważnym, jednak życie jest wspaniałomyślne tylko dla nielicznych. Pozostali żyją w szarej codzienności walcząc o lepsze jutro lub po prostu godząc się z tą szarzyzną i żyją z nadzieją, że może kolejny dzień przyniesie jakąś nieokreśloną zmianę ot szóstkę w toto-lotku. Naiwność! Wieczna bezdenna naiwność! Ja nigdy nie chciałam pogodzić się z moją szarzyzną. Zawsze chciałam być kimś. Każde wakacje pracowałam aby zarobić parę złotych na bliżej nieokreślony cel. Chciałam czuć, że mam pieniądze. Własne zarobione przez siebie pieniądze. Inwestowałam je w siebie. Chodziłam na język niemiecki, angielski brałam lekcje tańca. Dbałam o swoją figurę, niedojadałam, chodziłam na basen – chciałam być piękna!!!! Jak  każda kobieta chciałam być podziwiana!!! Chciałam czuć spojrzenia pełne podziwu, uwielbienia i nie wiem czego jeszcze ....może zachwytu?

Jako dziewczyna byłam zawsze pełna ufności do spotykanych ludzi. Zawsze starałam się aby to pierwsze spotkanie z nieznajomą osobą było jakimś nowym doświadczeniem jakąś nową lekcją w poznawaniu drugiego człowieka. Niejednokrotnie nowe znajomości kończyły się szybciej niż bym tego chciała ale zawsze powtarzałam sobie, że każda nawet przelotna nawet znajomość z kimś ważnym może kiedyś zaprocentować i dać mi jakąś wymierną korzyść. Jako 18-latka godzinami potrafiłam przechadzać się po gmachu telewizji tak aby zapamiętały mnie pracujące tu osoby. Z portierem byłam już na TY pomimo, że zawsze wchodziłam do gmachu na podstawie sfałszowanej przepustki. Doskonale znałam panią w bufecie i sprzątaczki i wiele osób z samej góry. Najwyższej góry. Zdawałam sobie sprawę, że niektóre ważne osoby z „branży” kojarzyły mnie ze swoją pracą z telewizją. Spotykając mnie na ulicy kłaniali mi się myśląc zapewne „ skąd ja znam tę blondynę? Aha z telewizji”.

Dziś jestem tirówką zdobiącą naszą dumę PRL-owską autostradę, chodzi oczywiście o popularną Gierkówkę. Może nawet któregoś dnia jadąc do stolicy widziałaś mnie stojącą na poboczu i pomyślałeś „O dziewucha stoi”. Może zaliczyliśmy szybki numerek na poboczu a może splunąłeś przez lewe ramię z obrzydzeniem. Tak dziś jestem kurwą. Jaka była moja droga do tego „fachu” chciałam opisać w tej książce. Jako, że droga ta była burzliwa i czasami dość brutalna naszpikowana czasami zboczonymi wręcz zdarzeniami nie jest to lektura do czytania dzieciom na dobranoc. Jeśli uważasz, że to lektura nie dla ciebie to szkoda, że wydałeś parę złotych na jej kupno ale cóż... Jeśli nie chcesz nie czytaj. Jeżeli myślisz, że będzie to erotyk na zasadzie zachwytu nad naszą erotyką to przestań czytać w tym momencie. Ta książka to historia mojego życia napisanego koślawą ręką karykaturzysty. Nie liczę na to, że ta książka coś zmieni w moim życiu. Piszę ją  jako pamiętnik mojego życia aby może stała się przestrogą dla innych młodych ślicznych i naiwnych dziewczyn. Długo myślałam jaką formę przyjąć do opisania moich przeżyć i postanowiłam napisać ją w formie pamiętnika. Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu od zwykłego ogłoszenia prasowego..........

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

STYCZEŃ 1992 – WYJAZD

 

Rok zaczął się dla mnie dość pechowo; złamałam nogę. To znaczy nie sama ją sobie złamałam tylko z pomocą kochanka mojej matki. Tak kochanka. Ojciec odszedł od nas już dawno temu gdy byłam jeszcze małą smarkulą. Ojczym wyszedł właśnie po kolejnej odsiadce i oczywiście prosto przyszedł do nas. Zerżnął moją matkę. Pechowo akurat gdy się pieprzyli wróciłam do domu. Pomyślał, że ich podglądałam i uderzył mnie. Zatoczyłam się i spadłam ze schodów. Wszystko byłoby OK. gdyby nie noga. Cholera boli jak szlag!!! A jemu nic, nawet go nie posadzili.  Matka oczywiście wmawia mi, że to moja wina i , że nie powinnam włóczyć się po nocach. Ciekawe, przecież sama nie lepsza i każdy wie, że dorabia sobie obciągając laskę facetom z pobliskiej jednostki wojskowej. Ja nigdy nie byłam jeszcze z mężczyzną. Jestem dziewicą. Postanowiłam sobie, że na przekór matce nigdy nie będę się grzała za pieniądze. Cnotę oddam z prawdziwej miłości tylko temu mężczyźnie którego pokocham. O ile taki się trafi.  Z nudów przeglądałam sterty gazet. Starych i nowych. Czytałam po kolei wszystkie artykuły i ogłoszenia. Same nudy i lanie wody byleby tylko zapełnić miejsce w gazecie. Jednak zaciekawiło mnie jedno z ogłoszeń w Super Ekspresie:

 

Potrzebna młoda dziewczyna do opieki nad starszą Panią. Bardzo dobre zarobki.

Tel ...........

 

„To coś dla mnie” - pomyślałam.  Jednak ta gazeta ma już dwa tygodnie pewno oferta jest już nieaktualna. Postanowiłam jednak zadzwonić, a nóż nikt się jeszcze nie zgłosił, albo z jakiegoś powodu  już się wykruszył. Oby tylko nie okazało się, że to jakaś zrzędliwa baba z którą już własna rodzina nie może sobie poradzić i szuka pomocy u obcych ludzi. Zakreśliłam długopisem ogłoszenie i czytałam dalej. Nie znalazłam nic więcej. Same ble ble ble. Dokuśtykałam do telefonu i wykręciłam numer. W słuchawce usłyszałam sygnał zajętego telefonu.  Cholera, ktoś mnie ubiegł !!! Po chwili spróbowałam jeszcze raz. Było wolne...

 

- Słucham – usłyszałam w słuchawce miły głos jakiejś młodej dziewczyny. Tak mnie zaskoczył ten głos, że zadrżały mi ręce i odłożyłam słuchawkę. Byłam przygotowana na rozmowę z jakąś starszą osobą a tu nagle ten głos... Młody głos. Ale jestem głupia - pomyślałam – zapewne to jakaś wnuczka albo ktoś z rodziny wyręcza babcię (tak w myślach sobie nazwałam swoją nieznajomą - babcią) a ja narobiłam paniki. Poczekałam minutkę i zadzwoniłam ponownie.

 

-         Słucham – odezwał się ten sam młody głos,

-         Dzień dobry nazywam się Eliza Dereń i dzwonię w sprawie pracy.

-         Jakiej pracy?

Cholera – pomyślałam - ktoś sobie zrobił żart zamieszczając to ogłoszenie.

 

-         W sprawie opieki. – wyksztusiłam po chwili.

-         Ach tak. To ogłoszenie daliśmy dość dawno. Myśleliśmy już, że nikt się nie zgłosi.

-         To znaczy, że oferta jest jeszcze aktualna? – spytałam z niedowierzaniem.

-         Tak  cały czas czekamy.

-         Czy mogłabym dowiedzieć się czegoś bliższego. To znaczy jakie miałabym obowiązki, coś o tej osobie którą miałabym się opiekować i .....

-         Rozumiem. Opieka jest nad 80 letnią kobietą  u której stwierdzono początek Aitshaimera. Babcia sama wokół siebie zrobi wszystko ale zaczyna się zapominać. Raz zostawiła gaz i o mały włos......... Innym razem wyszła na zakupy do pobliskiego sklepu i zabłądziła. Pani zna tą chorobę.......

-         Tak znam......

-         Moja kuzynka jest w stanie zapłacić duże pieniądze. Sama dobrze zarabia i rozumie Pani,  szkoda jej przerywać  pracę aby zajmować się mamą. Jest jednak mały problem – tutaj moja rozmówczyni zawiesiła głos wymuszając na mnie pytanie, które musiało paść

-         Jaki problem? – zapytałam.

-         To nie jest w Polsce tylko w Niemczech. Precyzyjniej mówiąc  niedaleko Manhaim.- zawiesiła na chwilę głos ale jako, że ja o nic nie pytałam ciągnęła dalej - Jednak babcia na początku nie chciała nawet słyszeć o opiece mówiąc, że ona sama o siebie potrafi zadbać jednak po wypadku z gazem dała się przekonać. Uparła się jednak aby opiekowała się nią dziewczyna z Polski, z którą mogłaby porozmawiać w jej ojczystym języku. Ona jest Polką.

-         Faktycznie to trochę komplikuje. A ile mogłabym zarobić?

-         Jak mówiłam kuzynka ma bardzo dobrą pracę i ofiarowała się zapłacić 350 Marek tygodniowo. To jest dwa razy tyle co opiekunce niemieckiej.

-         To daje 1400 Marek miesięcznie. To całkiem nieźle.

-         Nieźle? W Polsce trzeba by było pracować pół roku !!!     I to ciężko!!! Ach oczywiście zakwaterowanie i wyżywienie gratis. Poza tym w czasie gdy kuzynka byłaby w domu – czas wolny. Ona by pilnowała mamę.

-         Muszę się zastanowić.

-         Oczywiście. Jak będzie Pani zainteresowana to może się spotkamy?

-         Na razie nie bardzo mogę się ruszyć z domu bo mam nogę w gipsie. Taki mały wypadek. Przy pracy jak to się mówi.

-         Coś poważnego?

-         Nie,  pęknięcie kostki w przyszłym tygodniu mają mi ściągnąć gips.

-         Może wtedy się spotkamy, porozmawiamy niezobowiązująco oczywiście. Może coś z tego wyjdzie. Chociaż sama Pani rozumie, że może ktoś Panią wyprzedzić bo warunki są naprawdę niezłe, a już parę telefonów miałam przed Panią.

-         Rozumiem daje mi Pani do zrozumienia, że mam się spieszyć?

-         To nie tak. Mówię tylko, że to okazja. Ja sama bym pojechała ale nie mogę. Niedawno wyszłam za mąż i nie mam jak wyjechać ale gdyby nie to....

-         Rozumiem i na razie dziękuję. Jak się zdecyduję to zadzwonię jeszcze raz. Do widzenia.

-         Do widzenia – usłyszałam trzask w słuchawce.

 

1400 Marek – niezła sumka. Przez rok uzbierałoby się ponad 15 tysięcy. O kurcze to kupa forsy!!! No tak a co ze szkołą? –różne myśli tłukły się po mojej głowie. – Szkoła, szkoła... Pojadę na rok  zarobię kasę i wrócę do szkoły. Jak będę miała tyle kasy to będę mogła sobie pozwolić na najlepsze studia. Dziennikarstwo – taaaaaak albo szkoła aktorska – taaak Kocham telewizję!!!  Nagle zaczęłam się bać, że ktoś mnie ubiegnie i nic nie będzie z moich marzeń. Już wiedziałam: TO MUSI BYĆ MOJA PRACA. Jak mogłam najszybciej dokuśtykałam do telefonu. Wykręciłam numer....Chwila ciszy. Jest sygnał. Cholera znów zajęty – zaklęła w myśl. Po chwili spróbowałam ponownie. Jest sygnał, jest...

-         Słucham.- usłyszałam w słuchawce znany mi głos.

-         To jeszcze raz  ja, Eliza  Dereń rozmawialiśmy przed chwilą w sprawie pracy.

-         Tak pamiętam. Zdecydowała się Pani?

-         W zasadzie tak. Niewiele mnie trzyma w Polsce a  zarobki są tam naprawdę super.  Chciałabym jednak jeszcze się spotkać, bo wie Pani przez telefon ........

-         Rozumiem – przerwała mi moja rozmówczyni – kiedy?

-         We wtorek ściągają mi gips- może w środę?

-         Mi odpowiada. Proszę przyjechać do mnie ul. Kościuszki 23/6 Na domofonie nazwisko: Kuś.

-         O której godzinie?

-         O 16?

-         Będę. Postaram się być punktualnie.

-         To czekam. Dobrze, że się Pani zdecydowała  Do widzenia.

-         Do widzenia.

 

Następne dni wlokły mi się niemiłosiernie. Ciągle myślałam o spotkaniu, które mnie czeka.  Podświadomie byłam pewna, że to nie może być prawdą, że to mi się tylko wydaje lub kryje się za tym jakieś oszustwo. Nie mogło do mnie trafić to, że za parę dni mogę jechać daleko od swoich znajomych  od rodziny. Nie, nie będzie mi ich brakowało! A czego miałoby mi brakować? Wiecznie pijanej matki u której z rzadka tylko można było usłyszeć normalne słowo pomiędzy stekiem przekleństw, wścibskich sąsiadów, którzy wytykali mnie palcami i za plecami obgadywali, że niby z pijackiej rodziny a stroi się jak dama, wiadomo jak na te wszystkie ciuchy zapracowała, jak jej matka! Będzie mi jedynie brakować paru przyjaciół a szczególnie Majki, która jako jedyna nie odsunęła się ode mnie gdy dowiedziała się z jakiej rodziny pochodzę. Pozostali pseudo przyjaciele........ skurwiele! Przyjaciółmi byli do czasu jak nic o mnie nie wiedzieli. Nauczyli mnie, że przed nikim nie można się otwierać. Najlepiej zawsze swoje życie zostawić dla siebie, żyć chwilą i nie opowiadać nikomu o sobie. Jesteśmy otoczeni ludźmi zapatrzonymi w siebie i pozornie tylko próbującymi nam pomóc, pocieszyć a w głębi duszy cieszą się z naszego nieszczęścia. Pomoc taka przypomina podanie trucizny osobie chorej na anginę, aby się tak nie męczyła. Pozorność nad pozornością. To wszystko to..... nasze życie pozbawione miłości, zrozumienia i nieukrywanej życzliwości. Myślę sobie, że czasami dobrze by było wyjechać gdzieś daleko w Bieszczady zamieszkać gdzieś w chałupie z daleka od ludzi i prowadzić pustelnicze życie. Człowiek wiedziałby, że może liczyć tylko na siebie i nie rozczarowywałby się tak często. Czasami mam ochotę rzucić to wszystko i jechać, jechać daleko od naszej szarzyzny. Od fałszywych przyjaciół  od  tej całej plątaniny udawanych przyjaźni od całego współczesnego świata. Uciec, daleko jak najdalej. Może jak zarobię w Niemczech trochę grosza  kupię jakiś opuszczony domek i zamieszkam w nim zajmując się tym co naprawdę lubię czytaniem i pisaniem. Może wtedy opiszę całe swoje beznadziejne życie. Może kiedyś..... na razie czekam na ściągnięcie gipsu i wyjazd, który otwierał mi perspektywę poprowadzenia życia innymi drogami niż  te którymi teraz kroczę.

Po ściągnięciu gipsu moja noga była mi zupełnie obca. Czułam ją tak jakby dopiero mi wyrosła. Czułam ją w każdym centymetrze. Było mi w nią zimno i czułam mrowienie na całej jej długości. Była mi obca. Mogłam jednak się poruszać o własnych siłach.

-         Skurwiel! –  pomyślałam o kochanku mojej matki – jak będę miała pieniądze to go załatwię! Zapłacę komu trzeba i mu obiją mordę. Cham!

W środę byłam w umówionym miejscu przed czasem. Nie chciałam aby na pierwsze spotkanie się spóźniać, zresztą spotkanie to było dla mnie zbyt ważne i nic się poza nim nie liczyło. Gdy naciskałam domofon zauważyłam, że ręka mi lekko drży.

-         Od głupia po co się denerwujesz – pomyślałam ale nie potrafiłam zapanować nad sobą. Byłam zdenerwowana jak najważniejszym egzaminem mojego życia.

-         Obym zdała ten egzamin i dostała tą pracę. – pomyślałam.

-         Słucham – usłyszałam po chwili znajomy głos w domofonie.

-         Dzień dobry ja byłam umówiona z panią w sprawie pracy. Moje nazwisko Dereń – wyrecytowałam jednym ciągiem.

-         Ach tak, tak czekam na panią. Proszę wejść na górę.

 

Usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranego domofonu. Klatka wyglądała odpychająco. Pomarszczona farba, która niegdyś była lamperią teraz przypominała pomarszczoną skórę staruszki. Dawno nie było tu sprzątane, czuć było zapach starego stęchłego moczu zmieszanego z charakterystycznym zapachem kotów.

-         W dziwnym miejscu mieszka moja przyszła pracodawczyni –  pomyślałam.

 

Gdy weszłam na górę w uchylonych drzwiach zobaczyłam młodą dziewczynę uśmiechającą się do mnie.

-         Witam Panią i przepraszam , wynajmuję tylko to mieszkanie. – Jakby na uspokojenie moich myśli  przywitała mnie.

 

Byłam zaskoczona jej młodym wiekiem. Przez telefon wydawało mi się, że rozmawiam z kobietą od. 30 letnią a teraz widzę, wypielęgnowaną 18 latkę. Miała długie blond włosy, ubrana była z elegancją. Miała czerwoną spódniczkę mini i białą bluzkę z dużym dekoltem tak, że było jej widać jędrne duże piersi. Na pewno wzbudzała zainteresowanie wśród mężczyzn. Typowy kociak. – pomyślałam.

-         Proszę, proszę do środka – otworzyła szerzej drzwi aby mnie przepuścić. – Podać coś do picia?

-         Może odrobinę wody mineralnej najlepiej nie gazowanej.

-         Może koniaczku na nasz początek znajomości. – zaproponowała.

-         Nie piję alkoholu. Dziękuję wystarczy mi woda.

Widziałam w jej oczach zdziwienie, że odmawiam.

-         Może mnie sprawdza – pomyślałam – czy nie jestem pijaczką.

-         Oczywiście proszę – powiedziała i wyszła do kuchni.

 

Pokój do którego weszłam miał jakiś dziwny odpychający nastrój. Miałam  wrażenie, że nie pasuje mi do mojej wypielęgnowanej rozmówczyni. Ale jak sama zaznaczyła wynajmuje tylko to mieszkanie.

-         Proszę oto pani woda.

-         Dziękuję.

-         Proszę niech pani usiądzie.

-         Mam nadzieję, że praca jest jeszcze aktualna? – zapytałam z obawą w głosie.

-         Jak najbardziej. Kiedy Pani chciałaby jechać?

-         A kiedy bym mogła?

-         Szukaliśmy dość długo odpowiedniej kandydatki, sama pani rozumie wiąże się to z wyjazdem do Niemiec a nie każda kandydatka mogła sobie pozwolić na dłuższy wyjazd. Dlatego, nie ukrywam, że zależałoby nam aby wyjechała pani jak najprędzej. Na razie kuzynka opiekuje się babcią ale... ... powinna już wrócić do pracy.

-         Rozumiem. W zasadzie ja jestem już do dyspozycji. Mogę jechać nawet jutro. Nie wiem tylko czy uda nam się kupić bilety na autobus.

-         Pojechałaby pani pociągiem do Berlina a tam na panią będzie czekał mąż kuzynki i samochodem panią odwiezie na miejsce. Oni czekają tylko na mój telefon. To jak zdąży się pani na jutro przygotować?

-         Może będziemy mówić sobie po imieniu  - zaproponowałam – tak per pani bardzo przeszkadza w rozmowie.

-         Nie ma sprawy jestem Halina.

-         Eliza, ale znajomi i przyjaciele mówią mi Iza.

-         OK. to jak dasz radę przygotować się na 23?

-         Jasne. W zasadzie to jestem już przygotowana do wyjazdu. Nie mam dzieci, męża ani chłopaka tak, że nawet żegnać nie mam się za bardzo z kim.

-         A rodzice, rodzina?

-         Wolę nie mówić ale........ pożegnałam się już z nimi.

-         W takim razie bądź na dworcu peron 2 godz. 22.30 ja bilet dla ciebie będę miała i będę czekać obok wiszącego zegara na peronie.

-...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin