fakty_i_mity_2003_182_35.pdf

(2056 KB) Pobierz
str_01_35.qxd
KACII W POLSKIICH MUNDURACH
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 35 (182) 29 VIII – 4 IX 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Str. 14
Dzieci to tylko trochę młodsi dorośli. Ich mło-
dość ma swoje prawa i swój urok, ale niesie też
mnóstwo realnych zagrożeń. Oto kilka z nich:
Str. 6
Str. 6
Str. 3
Jednoręki Jaskiernia? (cz. II)
SLD Jerzemu Jaskierni kwotę 10 mln
dolarów „za ustawę”. W marcu br. SLD
gremialnie poparło jej projekt.
Według naszych ustaleń, min. Kur-
czuk przekierował parzący go w ręce
dokument do VI Wydziału ds. Prze-
stępczości Zorganizowanej Prokuratu-
ry Okręgowej w Gdańsku. Choć zaj-
mujący się sprawą prok. Marek Rode
(zasłaniając się tajemnicą śledztwa),
odmawia udzielenia jakichkolwiek in-
formacji, wiadomo nam, że prokura-
tura prowadzi czynności sprawdzające
w ramach sprawy zarejestrowanej pod
sygnaturą VI Ds. 92/02/PO dotyczą-
cej „wymuszeń świadczeń finanso-
wych od właścicieli automatów do
gier” . Odbywają się już przesłucha-
nia: – Robimy to starannie, bo Roki-
ta z pewnością nas rozliczy. Drugiego
września spotykamy się ze świadkiem
rozmowy van Dorsta z Kauczem – mó-
wi jeden z prokuratorów.
A tymczasem przewodniczący Ja-
skiernia skierował do naszej redak-
cji trzystronicowe pismo. Nazwał je
sprostowaniem, choć de facto nie za-
przecza nawet jednemu zdaniu z na-
szego poprzedniego tekstu. Zamiast
tego sypie ogólnikami na temat ma-
ło ważnych okoliczności uchwalania
ustawy o grach losowych. Poprosili-
śmy o precyzyjne ustosunkowanie się
do artykułu „Jednoręki...”, lecz do
chwili oddawania gazety do druku
szef Klubu Parlamentarnego SLD nie
odpowiedział. Skoro tak, to pytania
z pisma do pana przewodniczącego
– w interesie publicznym – zadaje-
my na naszych łamach.
Oto one:
– Czy znany jest panu osobiście
Arno van Dorst?
– A jeśli tak, to kiedy i w jakich
okolicznościach pan się z nim kon-
taktował?
– Czy znany jest panu osobiście
Maciej Skórka , prezentujący się
w środowisku biznesu jako pański
asystent?
– Czy prawdą jest, że brał pan
udział w spotkaniach z zagraniczny-
mi przedsiębiorcami wspólnie ze
Skórką?
– Czy wiadomo panu, że dyrektor
pańskiego biura w Sandomierzu, pan
Emil Zastawny , utrzymywał ścisłe
kontakty z panem Skórką?
– Czy wiadomo coś panu o postę-
powaniach policyjnych odnoszących się
do domniemanego pańskiego asysten-
ta Skórki?
– Czy znana jest panu treść roz-
mowy Arno van Dorsta z prokurato-
rem Andrzejem Kauczem na temat
treści poruszanych w tekście „Jedno-
ręki Jaskiernia?” z 22 bm.?
Ciąg dalszy z całą pewnością na-
stąpi...
Prokuratura bada, czy, kto
i za ile sprzedał ustawę o grach
losowych. Sam Jaskiernia mówi:
„Zaprzeczam”, ale jednocześnie nie
zaprzecza...
Jak informowaliśmy przed tygo-
dniem w tekście „Jednoręki Jaskier-
nia?”, ustawa o grach losowych i za-
kładach wzajemnych uchwalona przez
Sejm w marcu br. została prawdopo-
dobnie „kupiona” przez zachodnioeu-
ropejskich producentów automatów do
gier. Informacja ta powinna postawić
na nogi wszystkich parlamentarzystów
ze wszystkich komisji, o prokuraturze,
policji, CBŚ i ABW nie wspominając.
Każdy bowiem może zdecydować, co
jest ważniejsze – pikuś Rywin z jego
zaledwie zamiarem łapówkarskim
opiewającym na 17,5 mln dolarów, czy
szef Jaskiernia i sprzedaż dokonana
za 10 milionów dolarów. Tymczasem
na informacji w „FiM” się skończyło!
Nawet media, uchodzące za niezależ-
ne, sprawy nie widzą. Od wiadomości
roku, która może wywrócić do góry
nogami całą scenę polityczną i uwalić
ten rząd – ważniejsze jest dla nich za-
chowanie embarga na „Fakty i Mity”.
Przypomnijmy zatem: poseł nie-
zależny Zbigniew Nowak zażądał od
ministra sprawiedliwości Grzegorza
Kurczuka zbadania poszlak o „przyj-
mowaniu korzyści majątkowych lub oso-
bistych przez posłów oraz ewentualnie
innych polityków w zamian za korzyst-
ne rozwiązania legislacyjne...”.
Ujawniliśmy, że Arno van Dorst
– lobbysta holenderskiej firmy Hyde
Technologies LLC – przyznał proku-
ratorowi Andrzejowi Kauczowi , że wrę-
czył szefowi Klubu Parlamentarnego
ANNA TARCZYŃSKA
108874782.018.png 108874782.019.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 35 (182) 29 VIII – 4 IX 2003 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
POLSKA Lech Wałęsa zdradził publicznie, że w sierpniu 1980 r.
był prowadzony przez Matkę Boską przy podejmowaniu wszyst-
kich decyzji.
Czasem nawet widać było, jak mu się klapa od marynarki do
przodu wyrywa...
Ahoj, Katolandzie
Rozszerza się akcja strajkowa na czterech, przeznaczonych do li-
kwidacji kopalniach w Bytomiu, Rudzie Śląskiej i Łaziskach Gór-
nych. Część załóg protestuje pod ziemią.
Najpierw stocznie, później Śląsk... ech ta historia zakręcona...
T ak jak w ubiegłym roku, tak i w tym, nie byłem na żad-
ciałami, bo wszystko było przemoczone. Lodowate wiatrzy-
sko, chyba znad bieguna północnego, przestało wiać dopiero
po dwóch dniach! Półżywi zebraliśmy do kupy to, co po nas
zostało, popłynęliśmy do pierwszej osady i... przystanku PKS.
Autobus, a następnie pociąg (na gapę) zawiózł nas do stoli-
cy. Nigdy nie zapomnę upokorzenia, które czułem, kiedy że-
brałem na Dworcu Centralnym o parę groszy albo o kawałek
chleba. W domu spałem dwa dni. Ale po tygodniu, kiedy za-
trzasnęła się za mną seminaryjna furta, jakoś lżej było na du-
chu ze świadomością, że młodość zakończyłem mocnym ak-
centem. A teraz nadszedł czas się ustatkować...
Jakiś rok temu pisałem o oazie „Faktów i Mitów” – kil-
ku hektarach ziemi nad jeziorem (nie ma wyjścia, bo jestem
zodiakalną Rybą), gdzie wybudujemy hotel, przystań; może
nawet jakiś kort tenisowy, basen, park... Czytelnicy „FiM”,
z reguły wyobcowani w swoich środowiskach ze względu
na antyklerykalne poglądy, mogliby spotykać się tam, odpo-
czywać i „naprawiać świat”, tocząc dysputy przy ognisku
do samego rana. Dla naszej partii RACJA z pewnością bę-
dzie to wymarzony matecznik. Lojalnie zapowiadam, że ani
w telewizorze, ani w ra-
diu nikt – choćby chciał
– nie znajdzie kościel-
nych stacji i „nawet
czarne łabędzie przego-
nimy z naszego jeziora”
– jak to już wcześniej pi-
sałem. Myślę również
o sobie i innych redak-
torach, ponieważ spotka-
nia z Wami są dla nas
bardzo inspirujące, po-
mocne i dają zawsze
mnóstwo radości. Nie
będę więc mógł sobie
odmówić częstych
(w miarę możliwości)
przyjazdów do naszej oa-
zy. Nie wszyscy muszą
ładować swoje akumu-
latory w Watykanie...
Ponieważ zwykłem
marzenia wcielać w ży-
cie, ziemię pod nasze
niepodległe (głupocie)
państewko wybierzemy
i kupimy jeszcze w tym roku. Najlepiej, jeśli będzie to całe
(może być nieduże) jezioro z linią brzegową. Marek Szen-
born mówi, że symbolicznie najlepiej nadawałaby się wyspa,
ale tak dużej do kupienia nie znam.
A teraz serdeczna prośba do Was, Kochani. Jesteście
rozsiani po całym Katolandzie, mieszkacie w miastach i na
wsiach. Z pewnością niektórzy pracują w urzędach gmin,
a może są wśród Was również przewodnicy turystyczni. Naj-
lepiej orientujecie się w swoim terenie, a ja nie mam cza-
su jeździć po całym kraju. Mój pomysł jest więc taki, aby-
ście sami poszukali odpowiedniego miejsca. Zgłaszajcie nam
swoje propozycje, opisując usytuowanie i walory terenu,
a jeśli to możliwe także stan własności i choćby przybliżo-
ną cenę. Mnie najbardziej podobają się jeziora Kaszub, na-
tomiast z praktycznego punktu widzenia nie powinien to
być kraniec Polski, aby mieszkaniec Szczecina nie jechał do
nas przez cały dzień, na przykład do Komańczy. Ten, kto wy-
typuje docelowe miejsce otrzyma nagrodę od „FiM” w wy-
sokości 5 tysięcy złotych i miesiąc byczenia się w hotelu za
darmo – oczywiście po jego wybudowaniu.
Już cieszę się na wspólne z Wami letnie urlopy (wspo-
mnienia przestały mi już wystarczać) i nie tylko, bo nasza
oaza będzie naturalnie czynna przez cały rok. Nie musimy
wspominać minionych wakacji ani – mając alergię na ko-
ścielne dzwony – spędzać ich na przykład w Krakowie.
I moja ostatnia prośba: wypraszam sobie, aby ktokolwiek or-
ganizował spływy dmuchanymi kajakami szlakiem Jonasza...
Jak wszystko dobrze pójdzie, to za parę lat popływamy
sobie razem!
Rząd przyjął Krajowy Program Działań na rzecz Kobiet. Ma on
ułatwić paniom życie m.in. poprzez: refundację leków antykoncep-
cyjnych i leczących bezpłodność, propagowanie w podręcznikach
szkolnych postępowego planowania rodziny, surowsze traktowanie
facetów bijących żony i ułatwianie kobietom karier.
Teraz wszystko w rękach biskupów. À propos, gdzie zapodziała
się aborcja?
nym urlopie. I żeby była jasność – nie piszę książki
o Japończykach, wczuwając się w rolę skośnookiego pra-
coholika, choć pracoholikiem słowiańskim jestem niewątpli-
wie. Wolę po prostu gęstą atmosferę redakcji i przekonanie,
że wszystko w gazecie jest na swoim miejscu, niż leżenie
na plaży i pocenie się z obawy, co może być nie tak, jak
w moim przekonaniu być powinno. To chyba początek cho-
roby psychicznej, bo przecież gazety pilnuje zespół profesjo-
nalistów, a mimo to mój fioł ciągle się pogłębia.
Tak więc, solidaryzując się z połową rodaków, zmuszo-
ny jestem do stosowania wakacyjnych substytutów: krót-
kich, weekendowych wypadów (najczęściej do Ciechocin-
ka) i wspomnień...
Najbardziej zwariowane wakacje przeżyłem tuż przed wstą-
pieniem do seminarium duchownego. Po prostu pełen luz
i odlot – bo takie było założenie. Wiedziałem przecież, co
mnie wkrótce czeka za seminaryjną furtą: ora et labora et
raz w tygodniu trzygodzinny spacer po Włocławku. Z naj-
lepszym kumplem spakowaliśmy dwa plecaki, parę wędek
i dmuchany kajak. Cel: Trójmiasto, a potem Mazury i spływ
kajakiem po jeziorach. Mie-
liśmy pełne portfele kasy,
bo wcześniej przez cały ty-
dzień z dużym powodze-
niem sprzedawaliśmy pi-
wo w pociągach. Ale kto
by tam na wakacje jechał
z biletem w ręku? Samo-
chodów było wtedy dużo
mniej, ale kierowcy bar-
dziej skorzy (mniej się ba-
li) do zabierania „na sto-
pa”. Rządzić zaczęliśmy
w Sopocie na polu namio-
towym. Piwo (nie tylko)
lało się skrzynkami,
a dziewczyny trzeba było
wyganiać z namiotu (nie
wszystkie). Był wtedy
w Operze Leśnej koncert
dinozaurów rocka, podczas
którego (podobno...) chcia-
łem wejść na scenę, gdy
grało TSA. Jeszcze przez
kilka dni mogliśmy śpie-
wać „Królowie życia”
i „Niech żyje bal”, a im głośniej śpiewaliśmy, tym szybciej
kończyła się mamona. Aż się skończyła. Podczas pakowania
kajak przypomniał nam o Mazurach. Dozbieraliśmy trochę
butelek do tego, co już było koło namiotu, kupiliśmy dwa bo-
chenki chleba i kilka konserw. Mazury już na nas czekały.
Pod namiotem w Giżycku odpoczęliśmy na tyle, by na-
dmuchać naszą łódź. Ja usadowiłem się w jednym końcu,
kolega w drugim, w środku plecaki, a na nich małe radio,
z którego po falach roznosiły się dźwięki ówczesnego prze-
boju: „Suzana, I’m crazy loving You!” . Słońce opalało nasze
ciała, łagodny wietrzyk pchał do przodu. Płynęliśmy tak ca-
ły dzień, środkiem Jeziora Niegocin. Niech się schowa rejs
po Amazonce! Wieczorem obóz na brzegu; kilka złapanych
na wędkę rybek upiekliśmy nad ogniskiem. Następnego
dnia, kiedy nasz kajak mknął przez Jezioro Jagodne, słońce
nagle zaszło i zerwał się porywisty wiatr. Przeładowana, dmu-
chana łajba zaczęła się chwiać na wszystkie strony i nabie-
rać wody. Na dno poszło radio, a także wędka i jeden ple-
cak. Jakimś cudem udało nam się dobić do brzegu, a wła-
ściwie do trzcin, za którymi powinna być ziemia. Akurat! Przez
dobre dwie godziny pchaliśmy ocalały dobytek, brnąc muli-
stym dnem trzcinowego lasu po pachy w wodzie. W końcu
zawróciliśmy i, idąc wzdłuż oczeretów, dobiliśmy wreszcie do
jakiegoś półwyspu. Przez cały czas wiało i lało niemiłosier-
nie. Temperatura spadła chyba do zera. Zgrabiałymi rękoma
rozbiliśmy mokry namiot. Za kolację posłużyła nam piętka
chleba i pół słoika dżemu wyjadanego śledziem od namiotu,
bo nóż się gdzieś zapodział. W samych slipkach, zziębnięci
na kość, zasnęliśmy nad ranem, ogrzewając się własnymi
ABW w brawurowym stylu zatrzymało trzech groźnych przestęp-
ców – dwóch własnych pracowników i urzędnika NIK (dawnych
działaczy podziemnych) – podejrzanych o złamanie tajemnicy służ-
bowej. Donieśli oni mediom, że w słynnym raporcie otwarcia rzą-
du Millera były nieprawidłowości. Z pojmanej zbrojnie trójki pro-
kuratura nie zostawiła w areszcie ani jednego podejrzanego.
Jak to było z tym obcięciem ręki podniesionej na władzę ludową?
Pech aferalny dosięgnął radomskiego senatora SLD Zbigniewa Go-
łąbka. Zrzekł się on immunitetu po tym, jak ujawniono, że próbo-
wał nakłonić lekarkę do orzeczenia o niepoczytalności senatorskie-
go syna. Młody Gołąbek jest zamieszany w wyłudzenie rur mie-
dzianych wartych 400 tys. złotych. Natomiast senator podlaski, Ser-
giusz P., został nakryty na prowadzeniu po pijaku.
W obydwu przypadkach sprawę załatwiłaby łapówka, ale teraz
to aż strach dawać!
Dobrze posmarować musiał senator (niezależny) i biznesmen Hen-
ryk Stokłosa z Piły. Dzięki życzliwości dwóch urzędników Mini-
sterstwa Finansów, udało mu się zaoszczędzić w latach 1995–2001
10 mln zł niezapłaconych podatków. Pracownicy MF – Andrzej Ż.
i Sławomir M. – uchylali decyzje Izby Skarbowej nakazujące Sto-
kłosie uregulowanie należności. Senator jest winny państwu 43
mln zł wraz z odsetkami.
Winny państwu, co wcale nie znaczy: Szanownemu Państwu.
Utrzymywanie pięćdziesięcioosobowej (sic!) rady KRUS kosztuje nas
(tutaj: Szanowne Państwo) 2 mln zł rocznie. W radzie zasiadają
przedstawiciele organizacji rolniczych, w tym tak wybitne specjalist-
ki od ubezpieczeń, jak posłanki Hojarska i Beger z Samoobrony.
Coś się kombatantkom z blokad należy od państwa (od nich)...
ŁÓDŹ ZChN-owski prezydent czarnej Łodzi Jerzy Kropiwnicki
tworzy Chrześcijański Ruch Samorządowy – ogólnopolską organi-
zację katolickich samorządowców, która „naprawdę słuchałaby te-
go, co mówi Jan Paweł II”.
I słusznie, bo niektórym jeszcze czasami encykliki mylą się ze
Słowem Bożym, a przecież one są o NIEBO ważniejsze.
CZĘSTOCHOWA Rada Stała Episkopatu Polski postanowiła
„bliżej się przyjrzeć” rządowemu projektowi ustawy o wyborach
do Parlamentu Europejskiego. Purpuraci życzą sobie, aby Polskę
reprezentowali „ludzie kompetentni, mający sumienie ukształtowa-
ne na wartościach chrześcijańskich”.
Dawniej kompetencje mierzyło się wykształceniem i doświad-
czeniem, ale czasy się zmieniają...
BIAŁYSTOK Rada Miasta zablokowała budowę nowej cerkwi na
osiedlu Białostoczek, nie przyjmując lokalnego planu zagospodarowa-
nia przestrzennego. Zignorowanie potrzeb społeczności prawosław-
nej (30 proc. mieszkańców miasta) doprowadziło do scysji podczas
obrad rady. W najbliższym czasie w Białymstoku, przy wsparciu ma-
terialnym miasta, ma powstać 8 nowych parafii rzymskokatolickich.
Najważniejsze, że w czasach dobrobytu i prosperity radni mają
w ogóle o czym debatować i na co wydawać społeczne pieniądze.
SŁOWENIA Zdaniem tamtejszego episkopatu, władze i media
zmówiły się w tym alpejskim, katolickim kraiku, aby prześladować
Kościół. Władze nie chcą przyznać klerowi prawa do nauczania
religii w szkołach państwowych, a media ośmielają się krytykować
duchownych.
Słoweńscy biskupi to neptycy. Nasi zaczynali od KUL, a opa-
nowali już żłobki.
IRAK W zarządzanej przez Polaków strefie nastał polnische Wirt-
schaft: po ulicach pędzą ciężarówkami pijani żołnierze, a nasze do-
wództwo nie może dogadać się z sojuszniczymi Bułgarami co do
podziału obowiązków. Na domiar złego wokół polskiej bazy coraz
częściej i coraz bliżej coś wybucha. Tymczasem afera wokół oszustw
związanych z wywołaniem wojny zatacza coraz szersze kręgi. Obok
brytyjskiej i amerykańskiej powstała także australijska specjalna ko-
misja badająca okoliczności manipulacji. W Danii z podobnych
powodów media postawiły pod pręgierzem prawicowy rząd.
A my? My tylko poszli za Wielkim Bratem...
ARABIA SUDYJSKA Rada ulemów i wielki mufti Królestwa
Saudów rzucili klątwę na terrorystów przelewających krew niewier-
nych oraz na wszystkich, którzy im pomagają. Uznali, że terrory-
ści nadużywają koranicznego dżihadu do celów politycznych.
Ciekawe, ile walizek zielonych kosztuje teraz islamska klątwa?
AUSTRALIA Pech prześladuje mieszkańców Antypodów. Po ustą-
pieniu gubernatora i jednocześnie arcybiskupa anglikańskiego za-
mieszanego w afery pedofilskie Petera Hollingwortha, nastał nowy
reprezentant królowej brytyjskiej, emerytowany generał Michael Jef-
frey. Ten od razu ogłosił, że ratunek moralny dla Australii upatru-
je w... religii nauczanej regularnie w szkołach publicznych.
Ależ my to już przerobiliśmy! Tam nie ma żadnego ratunku.
JONASZ
108874782.020.png 108874782.021.png 108874782.001.png 108874782.002.png 108874782.003.png
Nr 35 (182) 29 VIII – 4 IX 2003 r.
GORĄCY TEMAT
3
w Słupsku ze wszystkich
sił wspomaga najuboż-
szych. Rodzicom oferuje stare
ciuchy i zdezelowane telewizo-
ry, a ich dzieciom własne usłu-
gi seksualne.
Weszliśmy w posiadanie pouf-
nego pisma złożonego na ręce po-
sła Ligi Polskich Rodzin Roberta
Strąka . Autor dokumentu Michał
( nomen omen ) Nagi z Młodzieży
Wszechpolskiej z przerażeniem do-
nosi swojemu guru, że Bogdan L.
(na zdjęciu) szef Katolickiej Akcji
„SOS” w Słupsku „ma skłonności
homoseksualne, szczególnie co do
młodych chłopców” .
Ponieważ słupskie ligusy nie kwa-
piły się, żeby powiadomić po-
licję o wrzodzie na zdrowym
ciele Katolickiej Akcji, sami
zbadaliśmy sprawę na miejscu.
Zaczęliśmy od legalności
funkcjonowania zarządzanej
przez Bogdana L. instytucji, że
niby charytatywnej...
– Taka organizacja nie fi-
guruje u nas w żadnym reje-
strze, działa więc nielegalnie.
Bogdana L. kilkakrotnie wzy-
wałam, gdy pracowałam jesz-
cze w Urzędzie Wojewódzkim
i prowadziłam nadzór nad stowa-
rzyszeniami i organizacjami poza-
rządowymi. Nigdy zaleceń nie zre-
alizował i nie zalegalizował swej
działalności – informuje nas inspek-
tor Krystyna Butkiewicz z Wydzia-
łu Spraw Obywatelskich Urzędu
Miejskiego w Słupsku.
Od jednego z pracowników Miej-
skiego Ośrodka Pomocy Rodzinie sły-
szymy: – Były skargi od naszych pod-
opiecznych, że ten pan próbował wy-
korzystywać seksualnie dzieci w za-
mian za pomoc rzeczową.
Udajemy się w rejon działalno-
ści organizatora katopomocy dla naj-
uboższych.
Pedofilski SOS
L. mieszka sam, więc wtajemniczeni
mogą bez przeszkód korzystać z lo-
kum szefa Akcji Katolickiej „SOS”.
– Sygnałem jest zapalenie różowej
lampki w oknie. Najczęściej około
dziesiątej wieczorem. Wszystkie lum-
py czekają pod naszym domem na
ten świetlny znak – opowiada jeden
z mieszkańców ulicy Niemcewicza.
Okazuje się, że sąsiedzi L. do-
skonale znają jego upodobania do
nieletnich chłopców: – My wiemy
i on wie, że wiemy. Od jakiegoś cza-
su boi się wrócić prosto do domu,
musi chodzić i kluczyć po podwór-
kach i między kamienicami. Ale ktoś
go wreszcie dopadnie i żaden krzyż
ani woda święcona wtedy nie po-
może – zapowiadają.
Raz jeszcze wracamy do służbo-
wej siedziby katolickiego „wolontariu-
sza”. W kiosku, obok kilkunastolet-
niego chłopca, siedzi przebrany za
lekarza (ze stetoskopem na szyi) Bog-
dan L. Na wieść, że jesteśmy „repre-
zentantami hojnego darczyńcy” chęt-
nie opowiada o swym posłannictwie:
– Akcja „SOS” jest zarejestrowana
w Warszawie no i mamy aprobatę na-
szego biskupa koszalińskiego. Poma-
gają nam różne organizacje pomocy
rodzinie i partie polityczne działają-
ce zgodnie z nauką społeczną Kościo-
ła – odpowiada na pytanie o prawne
podstawy działalności oraz problemy,
z którymi boryka się przy wykonywa-
niu powierzonej mu świętej misji.
Michał Nagi z Młodzieży Wszech-
polskiej zapewnia Roberta Strąka:
„Miło mi będzie więcej wyjaśnić i oso-
biście przedstawić całą tę sprawę” .
No cóż, dzielny poseł miał tyle za-
jęć przy zwalczaniu pań z „Lange-
norta”, że na tak błahy problem
z własnego podwórka czasu widać
nie wystarczyło.
Niniejszym wyręczamy was, tow.
Strąk, w powiadomieniu prokuratu-
ry.
Pan Bogdan urzęduje
w kiosku u zbiegu ulic Niem-
cewicza i Wolności. Ze środ-
ka dobiega bełkot o. Rydzy-
ka – to Radio Maryja na-
stawione na cały regulator.
Oferta handlowa standardo-
wa: prasa, papierosy i... znak
firmowy w postaci wyeks-
ponowanego słoika z waze-
liną za jedyne 2 zł. Jedną
z witryn zajmują pisma i ka-
sety pornograficzne. Okład-
ki sugerują zawartość treści homo-
seksualnych. Swoje miejsce ma rów-
nież „Niedziela”, „Pielgrzym” oraz
szereg innych pisemek o ziemskich
interesach Bozi. Obok kiosku szpet-
na buda: magazyn starych ubrań
i sprzętu AGD. Wychodzi z niej aku-
rat pani M. : – Kupujemy wszyscy
u niego buty, ubrania, telewizory. Ten
człowiek jeszcze nigdy nikomu nic za
darmo nie dał. Nie ma drogo, ale za
wszystko każe sobie płacić – opowia-
da bezrobotna matka trojga dzieci.
Są wszakże sytuacje, kiedy to pan
Bogdan płaci. Niewiele, ale jednak...
– Chodzę do L. od kilku lat. Da-
je mi papierosy, czasem na piwo.
Nie mam pieniędzy, żeby so-
bie kupić. Najpierw wystar-
czało mu, że wkładałem rę-
ce w spodnie, potem kazał
mi wyciągać ptaka na
wierzch i bawić się nim. Raz nie
dał mi obiecanych papierosów, bo
– jak stwierdził – za krótko waliłem.
Za kilkanaście złotych L. bierze do
ust. Kilka razy zdarzyło mi się, że
musiałem czekać w kolejce, bo L.
właśnie obrabiał innych chłopaków
– mówi 13-letni dzieciak. Towarzy-
szący mu siedmiolatek (sic!) opo-
wiada swoją przygodę z L.: – Jak po-
szłem do kiosku po papierosy, pró-
bował mnie złapać za siusiaka, ale
nie dałem się. Papierosy mi jednak
sprzedał i powiedział tylko, żebym
nic nie mówił policji.
Nasz „bohater” nie byłby prze-
cież sobą, gdyby tylko brał, wszak
większa jest radość w dawaniu niż
w braniu.
– Niektórym chłopakom podo-
ba się ta zabawa i sami chcą, żeby
im ciągnął druta. Ale on każe im
wtedy przynieść kanapki i za kilka
kanapek bierze im do ust – twierdzi
inny umorusany szkrab i dodaje:
– Raz chcieliśmy mu zrobić kawał
i zamknąć go w kiosku. Wyskoczył
z siekierą i ganiał nas po ulicy. Był
tak wkurwiony, że gdyby kogoś do-
gonił, mógłby zabić.
Dom Bogdana L. położony jest
kilkadziesiąt metrów od kiosku. Je-
go była żona, systematycznie maltre-
towana, znalazła wraz z dzieckiem
schronienie w Domu Interwencji Kry-
zysowej PCK w Słupsku. Po półrocz-
nym tam pobycie, zdołała wreszcie
ułożyć sobie życie z dala od ewident-
nego – jak twierdzi – pedofila. Teraz
ADAM SITO, A.T.
Fot. Alex Wolf
GŁASKANIE JEŻA
rządu Leszka Millera rzecz wydaje
się prosta (choć długa jak cholera),
bo na takiej liście aktualnie znala-
złoby się coś około 35 milionów oby-
wateli – rzecz jasna natychmiast po-
traktowanych jako druga katego-
ria: ograniczone prawa wyborcze
(głosowanie wyłącznie pod nadzo-
rem), zakaz studiowania, wydłużo-
ny wiek emerytalny, każdy lek po
100 złotych oraz przymusowe robo-
ty publiczne.
Z kolei swoje listy też zapewne
sporządzi opozycja, z tym, że jak to
w Polsce bywa, tyle ich będzie, co
barw partyjnych sztandarów. Dzia-
łający już przedpokój do CZARNEJ
LISTY Samoobrony nazywa się CIA
i ma zebrać wszelkich przekręcia-
rzy, złodziei, malwersantów i inne
tałatajstwo, którego pełno jest wszę-
dzie, tylko nie w partii Leppera
– czy to nie jest dokładnie kazus
owych biur podróży?
Taki LPR z całą pewnością cią-
gle uzupełnia własne listy
(NIE)PRAWDZIWYCH POLA-
KÓW. Tu weryfikacja będzie nad
wyraz prosta: znajomość kilku pa-
ciorków i sprawdzenie zawartości
rozporka sprawę powinno załatwić.
Kościół rzymski swoje ( nomen
omen ) CZARNE LISTY ma od
wieków i dobrze na tym wychodzi.
Ci bez kościelnych ślubów, niepo-
syłający dzieci na religię, rzadko (lub
wcale) chodzący do kościoła, a co
najważniejsze niedający na tacę, ko-
lędę i inne zbiórki mają na niej miej-
sce zagwarantowane. Kiedy takiemu
odszczepieńcowi umrze dajmy na to
ojciec i odszczepieniec musi (?) za-
łatwić formalności pogrzebowe
w parafialnej kancelarii – strażnik
czarnej listy w równie czarnej sutan-
nie da mu łacno do zrozumienia,
że pora gniewu (który może załago-
dzić tylko podwójna stawka „co ła-
ska”) właśnie nadeszła. Listę epi-
skopatu rozpoczyna zapewne spis
nazwisk umieszczonych w redakcyj-
nej stopce „Faktów i Mitów”. Co
tam gazeta! Całe miasta, które jesz-
cze nie zrobiły z JPII honorowego
obywatela, mają mieć przechlapa-
ne najpierw na tym, a później na
tamtym świecie.
Każdy może mieć swoją CZAR-
NĄ LISTĘ: burmistrz z Pcimia Dol-
nego umieści na niej tych, co to nie
liżą mu dupy, a sołtys z Zalaska ta-
kich, którzy nie postawią mu jabo-
la pod sklepem.
Kierowniczka mięsnego wpisze
na CZARNĄ LISTĘ łobuzów gry-
maszących, że kiełbasa śmierdzi,
kelner wybrzydzaczy niedających na-
piwków, a pan doktor rodzinny
wszystkich takich, co to nie wiedzą
albo udają, że nie wiedzą, do czego
służy koperta.
Jak kraj długi i szeroki, już nie-
długo CZARNE LISTY staną się
podstawą weryfikacji jakości obywa-
tela. Każdy z nas znajdzie się oczy-
wiście na co najmniej kilku z nich,
jednak niektórzy – te społeczne wy-
rzutki – na kilkunastu lub nawet na
kilkudziesięciu.
Czy to jest jakiś sen wariata? Nic
podobnego... jak wiecie w Katolan-
dzie największa nawet paranoja
wkrótce staje się rzeczywistością. Na
dowód tego, iż wiele takich CZAR-
NYCH LIST już istnieje, przytoczę
słowa S.J. Leca: „Triumfem wiedzy
o człowieku są akta tajnej policji” .
A co my możemy? My, zwykli
obywatele, którzy nie mają możli-
wości i okazji sporządzić swoich
CZARNYCH LIST? Czy dla nas nie
ma już żadnej nadziei? Otóż jest!
My też dostaniemy swoją szansę!
Tylko, że my nie będziemy na na-
szych listach rozmaitych indywidu-
ów umieszczać, ale przeciwnie... skre-
ślać. Już niedługo. Już w następnych
wyborach...
Czarna lista
Gdy usłyszałem tę informa-
cję, w pierwszej chwili pomyśla-
łem, że w naszym kraju żadna
paranoja już mnie nie zdziwi. Oto
Polska Izba Turystyki zapowie-
działa, że biura podróży tworzyć
będą czarne listy klientów, któ-
rzy – chamy jedne – mieli odwa-
gę poskarżyć się na niewłaściwą
organizację wypoczynku.
Pewnie zaraz znajdę się na ta-
kiej liście po tym, jak dostałem sza-
łu, gdy okazało się, że „luksuso-
we”, według cud-folderu, wczasy
w Ustce przyjdzie mi spędzić w po-
koiku o rozmiarach szafy z widokiem
na parking, z niechodzącym telewi-
zorem, za to z chodzącym (wraz ze
swoją liczną rodziną i kumplami) ma-
łym, czarnym, sześcionogim, prawo-
witym lokatorem tej nory.
Na takiej liście znajdą się też za-
pewne i ci wszyscy turyści, którzy
śmieli się poskarżyć, że zostali
– np. w Grecji – aresztowani przez
wściekłych hotelarzy oszukanych
przez polskie biura podróży. Koniec,
skarżypyty! Dobrze mnie i dobrze
wam tak. Trzeba było kłapać jadacz-
ką i denerwować naszych dobroczyń-
ców? Teraz czekają nas co najwyżej
agroturystyczne wczasy pod gruszą,
co i tak nie jest pewne, bo jak np.
Kaszub dogada się z bacą i zaczną
sporządzać swoje listy...
Jednak po dłuższej analizie owe-
go fenomenu zdenerwowanie zaczę-
ło mnie opuszczać, a jego miejsce
zajął podziw nad prostotą i sku-
tecznością całego przedsięwzięcia.
CZARNE LISTY... to jest to, co
niezwłocznie należy nagrodzić „Te-
raz Polską” i rozciągnąć na niemal
wszystkie płaszczyzny codzienności.
To wcale nie jest takie głupie. Prze-
ciwnie, stworzy nareszcie jasny po-
dział na dobrych i złych, na naszych
i tamtych. Zacznijmy od góry.
Oto rząd RP niezwłocznie po-
winien stworzyć CZARNE LISTY
obywateli, którzy w rankingach nie
udzielają mu poparcia. W przypadku
MAREK SZENBORN
S zef Katolickiej Akcji „SOS”
Fot.
108874782.004.png 108874782.005.png 108874782.006.png 108874782.007.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 35 (182) 29 VIII – 4 IX 2003 r.
ment Urzędu Nauczyciel-
skiego Kościoła, nie powi-
nienem spodziewać się niczego
zaskakującego. I rzeczywiście,
oto kolejny zwiastun upadku pa-
piestwa...
Marzy mi się taka chwila, gdy
z głębin obłudy i hipokryzji, z cze-
luści teologiczno-marketingowej
papki wynurzy się na światło dzien-
ne jakaś rewolucyjna myśl społecz-
na! A słowo stanie się ciałem, uka-
żeby przestali nauczać, że „Chry-
stus narodził się dopiero w 6, 7 lub
8 roku po narodzeniu Chrystusa”
(cytat z wykładów historii Kościoła
na Uniwersytecie kardynała Stefa-
na Wyszyńskiego w Warszawie).
W przeciwnym razie przyjdzie mu
pod pozorem wkraczania w nowe ty-
siąclecie wietrzyć bazylikę co roku!
Wracając do adhortacji. Papież
opiera swoje nowe dzieło na kon-
wencji Apokalipsy. Tym razem ta-
jemna ta księga usiłuje dodać „ma-
Proklamowana przez papieża
potrzeba wewnętrznej odnowy Ko-
ścioła ma być światłem w tunelu.
Tyle tylko, że tunel będzie prowa-
dził donikąd, dopóki Jan Paweł II
nie zrewiduje swoich konserwatyw-
nych poglądów. W adhortacji czy-
tamy na przykład, że „...celibat
w kontekście dzisiejszej kultury jawi
się jako wymowny znak, którego trze-
ba strzec jako cennego dobra dla Ko-
ścioła. Zmiana aktualnej dyscypliny
w tym względzie nie wpłynęłaby na
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE
(...) jak najłatwiej robi się pieniądze? Apelując do zwierzęcych tenden-
cji w człowieku. Dlatego pozbawione godności zachowania seksualne
oraz przerażająca agresywność zostały uznane za tematy salonowe.
(strona internetowa, System Miłości)
(...) dopóki Katolicy nie znają historii Kościoła Świętego, każda nawet
największa bzdura i kłamstwo, każde najbardziej pokraczne hasło, idea
czy pomysł... przejdzie. To jest „wybitne” osiągnięcie diabła, bo... brak
wiedzy nie boli.
(jw.)
Po raz trzeci została podjęta budowa świątyni na polach wilanowskich
w Warszawie. Buduje ją cały Naród za uczciwie zebrane grosze. (...)
O co nam chodzi? Czy o jeszcze jeden kościół? – Nie! Idzie o znak od-
rodzenia. Idzie przede wszystkim o takie spojrzenie na przeszłość, aby
móc odpowiednio żałować za grzechy
(kard. J. Glemp, „Niedziela” 34/2003)
Niektórzy jednak, o zgrozo, nie wiedzą również, po co są wakacje i sie-
dzą znudzeni, jęcząc, że chcieliby na Karaiby. Wiadomo, że nie każde-
go stać na Karaiby, a w dodatku one mają dość dużą wadę: trudno tam
dostać „Małego Gościa”. („Mały Gość Niedzielny” 7–8/2003)
KAI rozmawia z Danutą Hübner – ministrem do spraw
europejskich.
KAI : Polscy biskupi wystosowali 25 sierpnia br. specjalne Słowo,
w którym m.in. zwracają się „do wysokich przedstawicieli Rzeczypospo-
litej Polskiej, żeby zgodnie z myślą Papieża i pragnieniami milionów Po-
laków” dążyli do wpisania Imienia Bożego w traktacie konstytucyjnym
Unii Europejskiej. Jest Pani jednym z adresatów tego apelu, czy go Pa-
ni podejmie?
Danuta Hübner : Muszę przypomnieć, że od początku prac nad Trakta-
tem Konstytucyjnym Unii Europejskiej byliśmy w ścisłym kontakcie
z Episkopatem. Jeszcze przed rozpoczęciem prac Konwentu odbyło się
spotkanie polskich przedstawicieli do tego gremium i biskupów, z udzia-
łem prezydenta i Prymasa. Stąd obecny głos biskupów nie jest jakimś
nowym etapem. Byliśmy i jesteśmy w stałym kontakcie. 4 października
w Rzymie rozpocznie się międzyrządowa konferencja z udziałem repre-
zentantów państw członkowskich, na której ma zapaść decyzja co do
przyjęcia Traktatu Konstytucyjnego i jego ostatecznego kształtu. Apel bi-
skupów jest więc skierowany do przedstawicieli rządu, którzy będą repre-
zentować Polskę .
KAI : Jakie jest stanowisko rządu w sprawie wpisania Imienia Bożego
oraz odwołania do chrześcijaństwa w traktacie konstytucyjnym Unii Eu-
ropejskiej?
Hübner : Jeszcze przed zakończeniem prac Konwentu, w czerwcu br., rząd
przyjął stanowisko, w którym popierał propozycje Stolicy Apostolskiej
przedstawione przez sekretarza Stolicy Apostolskiej ds. stosunków
z państwami abp. Jean-Louis Taurana. Jako przedstawiciel rządu pol-
skiego popierałam te propozycje w Konwencie. Na dziś nie ma nowego
stanowiska rządu w tej sprawie, jest więc ono tożsame ze stanowiskiem
Episkopatu.
Nawrócić Kościół
zując nowe oblicze Kościoła i świa-
ta! Niestety! Wydana pod koniec
czerwca br. adhortacja apostolska
„Ecclesia in Europa” nie powali nie-
wiernych na kolana. Tematyka co
prawda na czasie – wszyscy jeste-
śmy ciekawi, jaką rolę odegra Ko-
ściół katolicki w zjednoczonej Eu-
ropie. Ale treść... kolejna powtór-
ka z rozrywki.
Dokument jest wynikiem pa-
pieskiej refleksji nad „intelektual-
nymi zdobyczami” Drugiego Zgro-
madzenia Specjalnego Synodu Bi-
skupów poświęconego Europie
z 1999 roku. Takie zgromadzenia
przypominają nieco posiedzenia
kanapowych partii politycznych.
Dużo się dyskutuje, niewiele z dys-
kusji wynika, ale najważniejsze,
że wszystko odbywa się w przyjem-
nej, bardzo komfortowej atmosfe-
rze – wśród swojaków. Zresztą sam
papież tak komentuje to wydarze-
nie: „Biskupi z różnych części Eu-
ropy i Następca Piotra lepiej się po-
znali i wszyscy razem mogliśmy się
nawzajem budować...” .
Synod, zdaniem Jana Pawła II,
miał nas przygotować do Wielkie-
go Jubileuszu Roku 2000. Pamię-
tamy, jak staruszek papież w obec-
ności mediów z całego świata otwie-
rał uroczyście wrota swojej watykań-
skiej chałupy? Tak na marginesie
– Jan Paweł II powinien nakazać
wykładowcom katolickich uczelni,
gii i mocy” przesłaniu, które Jan Pa-
weł II kieruje „do biskupów, do ka-
płanów i diakonów, do zakonników
i zakonnic oraz do wszystkich wier-
nych” . Myślą przewodnią całej ad-
hortacji staje się hasło: „Jezus Chry-
stus jest naszą nadzieją!” .
Narody europejskie „...będą mo-
gły odnaleźć tę jedyną nadzieję, któ-
ra nadaje pełny sens życiu (...), bo
Jezus jest obecny, żyje i działa w swo-
im Kościele: On jest w Kościele,
a Kościół jest w Nim...” . Tylko czy
narody te zdołają usłyszeć praw-
dziwy głos nadziei, skoro „obser-
wujemy, że nasze wspólnoty Kościel-
ne zmagają się ze słabościami, trud-
nościami, sprzecznościami” , a „...Je-
zus Chrystus wzywa nasze Kościoły
w Europie do nawrócenia” ?
Na podstawie papieskich wy-
powiedzi czarno widzę „katolicką”
przyszłość Unii Europejskiej. Nie
dosyć, że konstytucja oparta jest
na świeckich wartościach, to jesz-
cze Kościoły są niewydolne i sa-
me potrzebują pomocy. „Niech ca-
ły Kościół w Europie przyjmie jako
skierowane do niego nakaz i zachę-
tę Chrystusa: opamiętaj się, nawróć
się...” – nawołuje papież – „... mu-
simy wszyscy razem z pokorą i od-
wagą dokonać rachunku sumie-
nia, aby poznać nasze lęki i błędy
oraz szczerze wyznać nasze zanie-
dbania i ociężałość, nasze niewier-
ności i winy...” .
przezwyciężenie kryzysu powołań do
kapłaństwa, jakiego jesteśmy świad-
kami w wielu częściach Europy” .
Kompletne, oczywiste, porosłe
mchem średniowiecza BZDURY!
Czytając uważnie adhortację, odno-
si się przemożne wrażenie, że... szko-
da czasu. Z Kościołem katolickim
dzieje się coś naprawdę niedobre-
go. Nie trzeba być historykiem, aby
zauważyć, że Kościół z roku na rok
traci swoją siłę. Ten, który niedaw-
no rozkazywał i narzucał światu wła-
sną wolę, dzisiaj nieśmiało nawołu-
je, prosi i przypomina, posługując
się skompromitowaną retoryką. No
bo jak potraktować np. obronę ce-
libatu, skoro nawet (a zwłaszcza!)
dzieci wiedzą, że jest on główną
przyczyną plagi przestępstw seksu-
alnych księży. Ale hierarchowie
uparcie nie chcą dopuścić do sie-
bie myśli, że głoszą mity, pomylili
drogę i nie spełniają oczekiwań wier-
nych. Na swoją obronę niestrudze-
nie przytaczają ulubiony argument,
że Kościół katolicki istnieje nie-
zmiennie od dwóch tysięcy lat – tym
samym załatwia sobie promesę dal-
szego istnienienia i monopolu na
prawdę objawioną przez Boga!
Semicki naród wybrany był rów-
nie stary, jego przedstawiciele „ob-
cowali z Bogiem twarzą w twarz”
– a kiedy Jezus Chrystus przyszedł
na ziemię, oznajmił im... że się po-
mylili.
(www.kai.pl)
Wybrały: O.H., A.T.
TYMOTEUSZ
TEKA TETRYKA
ubezpieczeniowe (ponoć pomysło-
dawcy haraczu od milionów rowerów
– statystycznie 64 sztuki na 100 miesz-
kań) jeszcze na to nie wpadły. Nie-
dopatrzenie, czy lobby dopiero się
formuje? A może to, według Leca
Jerzego Stanisława, „głupota nigdy
nie przekracza granic; gdzie stąpnie,
tam jej terytorium” ?
Szczerze mówiąc, władza zacho-
wuje się jak alkoholik albo inny nar-
koman na głodzie w mieszkaniu już
prawie pozbawionym sprzętów, któ-
ry nerwowo grzebie w szufladach po-
zostałych mebli w poszukiwaniu cze-
goś do sprzedania. Byle na działkę
lub kielicha, może da się przeżyć...
A do roboty się wziąć, pijaku, cha-
łupę odmalować, podłogi umyć, okna
uszczelnić. Chętniej tu wszyscy będą
mieszkać i może uda się wymyślić (al-
bo zapytać mądrzejszych), co by
w tym czystym miejscu dało się jesz-
cze zrobić. Inaczej przyjdzie moment
zerwania ostatniej klepki... i co potem?
A muchy i tak będą latać bez OC.
MAREK SITKOWSKI
Prowincjałki
Packa na muchy
Uczciwość w Katolandzie, jak wia-
domo, nie popłaca, o czym przeko-
nało się kilku chłopców ze wsi Piele k. Braniewa. Szukając złomu, na-
trafili w ziemi na skarb – 280 sztuk srebrnej zastawy stołowej z XIX wie-
ku – i bez namysłu oddali go do muzeum we Fromborku. Srebra wyce-
niono na około 70 tys. złotych. Choć minął rok, nie otrzymali od Mini-
sterstwa Kultury ani grosza z obiecanego znaleźnego (7 tys. zł). Chłopa-
kom i ich rodzinom z popegeerowskiej wsi od dawna się nie przelewa,
więc finansowy zastrzyk byłby zbawienny, ale Ministerstwo też ma
swoje potrzeby...
Pierwszorzędny pomysł. Rewe-
lacja. Co za geniusz wymyślił obo-
wiązkowe ubezpieczenie od odpo-
wiedzialności cywilnej dla posia-
daczy rowerów? Jaki polot! Jak
kiedyś powiedział klasyk sporto-
wej sprawozdawczości o znanym
kolarzu – cudowne dziecko dwóch
pedałów!
Bo przecież ideę można rozwi-
nąć, otulić nią cały kraj i WSZYST-
KIE kółka: od wózków inwalidzkich
i dziecinnych po hulajnogi, hula-ho-
opy (o ile ktoś się jeszcze w to ba-
wi) i znaczki na drzwiach damskich
toalet. Co tam kółka, świat pełen jest
innych figur i figurek geometrycz-
nych. Pozostałych kształtów jest mnó-
stwo! Albo taka taca kelnera w knaj-
pie czy księdza w kościele – porusza
się przecież, a co w ruchu – może
spowodować wypadek. I kto wtedy
zapłaci? No właśnie, nie wiadomo.
Wiadomo tylko, kto zarobi. Poliso-
dawca.
Chociaż z drugiej strony nie jest
to do końca pewne, w Polsce przy-
najmniej, bo tu firmy ubezpieczenio-
we nieustannie płaczą, że dokładają
do interesu. Wszędzie zarabiają – tu
nie. Klimat jakiś niezdrowy, czarna
dziura czy co? À propos astronomii:
te wszystkie bezczelne gwiazdy, pla-
nety, meteoryty i inne badziewie krę-
cą się po wszechświecie – w naszej
przestrzeni powietrznej też – za dar-
mo. W co drugiej gazecie straszą czy-
telników, że może dojść do kolizji.
Odpuścimy im składki? Całkiem
możliwe, bo jeszcze policja i firmy
Ada Biedrzyńska (głupia gęś, nigdy
nam się nie podobała) wraz z mę-
żem, Tomaszem Miazgą, stanowią zgrany duet oszustów. Ich ofiarą padł
m.in. kolega Ady po fachu, Tomasz Stockinger. Mechanizm oszustwa był
prosty: ręcząc swoim nazwiskiem, pani Ada napędzała mężusiowi naiw-
niaków, którzy przekazywali pieniądze na cudowne pomnożenie. Stockin-
ger dał się naciąć na 200 tys. zł; inni stracili równie wielkie pieniądze.
Bezczelna Ada, posiadaczka luksusowego mercedesa, wypoczywająca
sobie to tu, to tam (m.in. na Florydzie i we Włoszech), dopadnięta przez
reporterów twierdzi, że nikogo do niczego nie zmuszała, a dorośli ludzie
sami odpowiadają za inwestowanie własnych pieniędzy.
RP
B iorąc do ręki nowy doku-
10 PROCENT GAPOWEGO
ADA, TO NIE WYPADA
108874782.008.png 108874782.009.png 108874782.010.png 108874782.011.png
Nr 35 (182) 29 VIII – 4 IX 2003 r.
NA KLĘCZKACH
5
TAWARISZCZ
FEDOROWICZ
MAŁO I MAŁO
Choć miesięcznie może wydać na
ten cel 125 euro, to żadna pani nie
chce wystawić mu rachunku, któ-
ry jest konieczny do zwrotu kosz-
tów. Mimo że prostytucja jest
w Holandii legalna, panie wolą pra-
cować na czarno, żeby nie płacić
podatków.
Wśród duchownych katolickich
i ewangelickich na Słowacji nara-
sta rozgoryczenie. Księża są nieza-
dowoleni z wysokości pensji wypła-
canych im przez państwo. Zarabia-
ją średnio 9 tys. tamtejszych koron
(około 900 zł), co stanowi 70 pro-
cent średniej płacy. Szczególnie po-
krzywdzeni czują się ewangelicy,
którzy muszą utrzymać rodziny.
Bezczelni! W Polsce 900 zł zara-
biają (według własnych obliczeń...)
biskupi. I co? Swój los przyjmują
w pokorze.
Zmian w Karcie Nauczyciela
domaga się poseł LPR Andrzej
Fedorowicz . Nauczyciel, który
choćby tylko popiera związki ho-
moseksualne miałby być, zgodnie
z projektem, pozbawiony prawa do
wykonywania zawodu. Fedorowicz
chce też, by w Karcie rozszerzono
obowiązki nauczyciela o „wycho-
wanie młodzieży do życia w mał-
żeństwie rozumianym jako usank-
cjonowany przepisami prawa zwią-
zek kobiety i mężczyzny”. Dzięki
temu dyrektorzy szkół będą mogli,
jak stwierdził poseł, „właściwie do-
bierać kadrę nauczycielską”.
No i historia zatoczyła koło!
Referat „O właściwym doborze ka-
dry nauczycielskiej” wygłosił towa-
rzysz Bierut we wrześniu 1952 ro-
ku.
rozpoczął swoje kajakowe wędrów-
ki ks. Karol Wojtyła – papież Jan
Paweł II”. Skrupulatni historycy
kościelni odkryli, że właśnie w tym
miejscu, dokładnie 50 lat temu,
Wojtyła być może wysikał się przed
wypłynięciem na swój pierwszy
spływ kajakowy.
W uroczystości uczestniczyła
delegacja kajakarzy z Krakowa,
którzy w 1953 roku wspólnie
z NIM przemierzali Brdę. Za jed-
nym zamachem oddano też do
użytku mostek. No... most Karo-
la ma się rozumieć.
„Na tym kamieniu usiadł i od-
poczywał Ukochany Przywódca
Kim Ir Sen ” – taki dokładnie na-
pis widnieje na głazie niedaleko
Phenianu (Korea Północna).
Ach, te analogie...
z wnioskiem o ukaranie nieprawi-
dłowo działającego zarządu. Ko-
rzystny dla zawodnika wyrok mo-
że zakończyć istnienie Polonii Byd-
goszcz.
PaS
KJ
DOSZKOLIĆ
PROSTYTUTKI
POLACY POTRAFIĄ
Węgierskie prostytutki będą
szkolone w ramach unijnych do-
tacji. Dostaną 300 tys. euro na...
przekwalifikowanie się. Na razie
setka pań wyraziła zainteresowa-
nie kursem komputerowym, w pla-
nach są też kursy językowe i ko-
smetyczne. Znalazły się nawet szko-
ły (choć tylko dwie) chętne do or-
ganizowania kursów w swoich gma-
chach. Czy będzie obowiązywał
mundurek?
Ostatnio popisali się w Anglii.
W zasadzie nie robili nic szcze-
gólnego. To samo, co w kraju
– kantowali i oszukiwali władze.
Nowy sposób upowszechniania
kultury polskiej wykryło śledztwo
„Sunday Mirror”. Polacy, jako
emigranci, dostawali od władz
miejskich mieszkania socjalne do-
towane do 1500 funtów miesięcz-
nie. Inni w podzięce zakasaliby rę-
kawy i wzięli się do pracy, ale Po-
lacy nielegalnie podnajmowali
otrzymane jako pomoc socjalną
pokoje innym emigrantom (jed-
nego dnia wykryto 17 przypad-
ków!). Pomysłowością błysnęła ro-
daczka oferująca specjalnie wypo-
sażony pokój dla niepełnospraw-
nej babci...
A.C.
DEKALOG W SĄDZIE
PaS
PaS
SYPALI LEWE DUDKI
KAMIEŃ SIĘ RODZI,
LUD TRUCHLEJE
A.T.
Były prezydent Bydgoszczy,
Roman Jasiakiewicz (SLD) i dy-
rektor z Urzędu Miasta Bydgosz-
czy, Adam Kwaśny , w latach
1999–2002 z oczywistym narusze-
niem prawa przelali na konto „Try-
buny Pomorza i Kujaw” 322 tys.
złotych. Oficjalnie była to zapłata
za reklamy, umieszczane przez ra-
tusz w dodatku „Trybuny”, który
ma kilkaset egzemplarzy nakładu
(sic!). W rzeczywistości to podat-
nicy bulili, by ratować prasowego,
lewicowego trupa. Koniec końców
gazeta i tak padła, jak stówa po
wypłacie, zaś na początku września
prominentnym działaczom Sojuszu
w Bydgoszczy prokuratura w Gdań-
sku postawi zarzut nielegalnego
wydawania publicznych pieniędzy.
R. Kraw.
GDZIE TE TŁUMY?
Prawosławni duchowni z Bia-
łorusi dopatrzyli się w Turowie
prawdziwego cudu. Teraz piel-
grzymki z całego kraju podziwiają
kamień w kształcie krzyża wyrasta-
jący z ziemi na miejscowym cmen-
tarzu. Rocznie przybywa mu po-
noć kilka centymetrów, a proceder
ten zaczął się 7 lat temu. Księża,
jako najbliżsi Bogu, raz dwa wyja-
śnili symbolikę cudu: oznacza on
odradzanie się wiary po latach ate-
izacji. Kamień nazwano Synem
(dwa inne – Ojciec i Matka – znaj-
dują się w turowskiej cerkwi). Coś
nam się widzi, że jak się o tym
dowie Łukaszenka , to nie zosta-
nie tam nawet kamień na kamie-
niu.
Rozczarowali się przełożeni ła-
giewnickiego sanktuarium. Papie-
skie wyświęcenie bazyliki zgroma-
dziło rok temu 200 tys. ludzi. Or-
ganizatorzy pierwszej rocznicy kon-
sekracji mieli chrapkę na kolejne
worki ofiar z tacy. A tu niespo-
dzianka – przybyło marne 6 tys.
wierzących w miłosierdzie. Niech
nas nie dziwi, że wszystkie „miej-
sca święte” zabiegają o przyszło-
roczną wizytę Papy...
M. Psyk
SPOSÓB NA SZATANA
Mimo nakazu (wydanego przez
Sąd Federalny) usunięcia z gmachu
sądu w Alabamie granitowych ta-
blic z przykazaniami (na zdjęciu),
inicjator pomnika, przewodniczący
sądu Roy Moore , odmówił. Wła-
śnie minął termin wykonania wyro-
ku i prokurator stanowy oskarżył
Moore’a o lekceważenie prawa.
– Gdyby rządy prawa oznaczały,
że trzeba robić wszystko, co rozka-
żą sędziowie, do dziś mielibyśmy
niewolnictwo – ripostował sędzia
Moore. Według niego, dekalog
w gmachu sądu nie narusza zasady
rozdziału Kościoła od państwa,
gdyż prawo w USA ma korzenie
judeochrześcijańskie. Teraz spór roz-
strzygnie Sąd Najwyższy. Wrogowie
Moore’a zarzucają mu, że wykorzy-
stuje urząd do propagandy religij-
nej. Z kolei setki wiernych dekla-
rują swoje poparcie. Grupy ludzi
czuwają w sądzie przy pomniku, mo-
dląc się i śpiewając.
PaS
Katolicka witryna interneto-
wa poświęcona walce z szatanem
(www.egzorcyzmy.katolik.pl) po-
daje, jak skutecznie poradzić so-
bie z dręczeniem przez diabelskie
moce.
W tym celu zaleca codzienne
– UWAGA! – uczestniczenie we
mszy i przystępowanie do komu-
nii, poświęcenie mieszkania, zawie-
szenie krzyża nad łóżkiem oraz za-
opatrzenie się w obrazki: św. Mi-
chała Archanioła; Jezu, ufam To-
bie; Matki Bożej; św. Faustyny oraz
o. Pio. Przy tym koniecznie nale-
ży dużo się modlić – z Radiem Ma-
ryja odmawiać różaniec (godz.
12.30 i 20.20), Koronkę do Boże-
go Miłosierdzia (godz. 15.00) i mo-
dlitwę z Liturgii Godzin (godz.
20.10 i 23.30). Aby złego nie ku-
sić, trzeba również stale nosić me-
dalik, a najlepiej szkaplerz; na
wszelki wypadek zawsze mieć przy
sobie wodę święconą i spać z po-
święconym różańcem. A może ktoś
zna niezawodny sposób na katolic-
ką ciemnotę?
UPADŁOŚĆ KLUBU?
Gdzie pieniądze, tam afery
– niebawem może dojść do prece-
densowego wydarzenia: zawodnik
doprowadzi do upadłości swojego
byłego klubu.
W 2002 roku Polonia Byd-
goszcz została mistrzem Polski
w żużlu, okupując sukces potęż-
nymi długami sięgającymi 4 mi-
lionów złotych. W barwach bydgo-
skiej drużyny jeździł wówczas Piotr
Protasiewicz , któremu klub do dziś
zalega z wypłatą. Zawodnik oświad-
czył, że sprzedał swoje wierzytelno-
ści Waldemarowi Ziemińskiemu ,
właścicielowi biura windykacyjno-
-prawnego z Toru-
nia. Ten z kolei nie
wątpi, że uda mu
się odzyskać pie-
niądze, nawet
kosztem doprowa-
dzenia klubu do
bankructwa.
Klub nie wy-
stąpił do sądu z
wnioskiem o prze-
prowadzenie po-
stępowania ukła-
dowego bądź upa-
dłościowego (co
jest obowiązkiem
zarządu, który
trwale nie regulu-
je swoich zobowią-
zań finansowych),
a więc wierzyciel
ma prawo wystąpić
PaS
ZŁE DUCHY
UKOCHANY
PRZYWÓDCA
Matka ośmioletniego Torrance’a
Cantrella z Milwaukee martwiła
się autyzmem syna. Pobożni ludzie
doradzili jej więc, że jedyna rada
to egzorcyzmy.
Kobieta udała się więc do ko-
ścioła Faith Temple Church of the
Apostolic. Założył go w roku 1997
David Hemphill i sam mianował
się biskupem. 3 razy w tygodniu
przez miesiąc woziła syna do ko-
ścioła, gdzie wierni dawali z sie-
bie dosłownie wszystko, by prze-
pędzić złe duchy odpowiedzialne
za chorobę. Jednak demony spra-
wiały, że dziecko drapało i gryzło,
żeby więc bachor nie zakłócał świę-
tej kuracji, zawijano go szczelnie
w koc. Podczas ostatniej sesji któ-
ryś z wiernych ocknął się w końcu
z modlitewnego uniesienia i zauwa-
żył, że chłopiec się nie rusza.
Biskup Hemphill nie miał żad-
nych wątpliwości, co się stało: to
złe duchy zamęczyły dziecko na
śmierć. Jedyną nieprzekonaną jest
babka chłopca, która twierdzi,
że egzorcyści po prostu udusili
malca. Bezbożna policja przychy-
liła się do tezy babci i aresztowa-
ła kilku nawiedzonych świrów pod
zarzutem spowodowania śmierci.
L.F.
Z inicjatywy Zrzeszenia Ka-
szubsko-Pomorskiego Bogu ducha
winny kamień polodowcowy miał
wątpliwą okazję doznać zaszczytu
uroczystego poświęcenia. Stało się
to 23 sierpnia w gminie Przechle-
wo (woj. pomorskie) za sprawą wy-
rytego na kamieniu napisu: „Tu
w Nowej Brdzie 23 VIII 1953 r.
PaS
NADOPIEKUŃCZE
A.K.
Niemiecki sąd nakazał opiece
społecznej sfinansować leczenie de-
presji 64-letniego obywatela. Za-
leconą przez lekarza kuracją po
stracie żony i pracy było... wyna-
jęcie apartamentu na plaży w Mia-
mi. Kosztuje to Niemca 600 dola-
rów miesięcznie, ale wszystko
– zgodnie z prawem – pokrywa
opieka społeczna. Jej przedstawi-
ciele wywalczyli jedynie, by pod-
opieczny wynajął w Ameryce nie-
co tańsze lokum.
W Holandii również dbają
o zdrowie obywateli. Sąd w Bre-
dzie nakazał, by władze miasta sfi-
nansowały terapię seksem 50-let-
niego niepełnosprawnego obywa-
tela, skoro ta forma „leczenia” go
uspokaja. Nieszczęśnik nie może
jednak znaleźć chętnej prostytutki.
PAPIEŻ PAPIEŻOWI
Koptyjski papież Szenuda III
wydał oświadczenie podobne w du-
chu do watykańskiej deklaracji po-
tępiającej związki jednopłciowe.
Przywódca egipskich chrześcijan
(tzw. monofizytów) stwierdził, że
nie może być mowy o ordynacji ho-
moseksualnych duchownych. Zda-
niem Szenudy, geje i lesbijki ma-
ją w kościele tylko jedno prawo
– prawo do pokuty. Homoseksu-
alną miłość papież uznał za zwy-
kłe pożądanie, a AIDS, ponieważ
jest chorobą zabijającą powoli, na-
zwał Bożą okazją do nawrócenia
grzeszników.
A.C.
108874782.012.png 108874782.013.png 108874782.014.png 108874782.015.png 108874782.016.png 108874782.017.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin