05 Projekt Ujawnienie - Linda Porter 50.pdf

(399 KB) Pobierz
307269287 UNPDF
LINDA MOULTON HOWE – Dokończenie wywiadu.
Linda powiedziała mi, że mimo iż niektóre przekazy obcych istot wydawały się jej sensowne, nie ma całkowitej
pewności, że zna ich zamiary. I dodała: „Wciąż odnoszę wrażenie, że coś tu cuchnie. Coś, czego nie chcą nam
powiedzieć".
Zapytałam ją, w czyich rękach jest urządzenie do strojenia, jeśli nakładające się światy porównamy do częstotliwości
fal wysyłanych przez stacje telewizyjne?
— Facet na szczycie, kimkolwiek jest, ten, który ma największą kontrolę i największą władzę. Kimkolwiek jest ten pies
łańcuchowy, ma to urządzenie do strojenia.
— Czy przypominasz sobie, aby coś z tego miało jakiś związek z tymi ludźmi-cieniami, którzy zabierali
cię gdzieś przez tę dziurę?
— Pamiętam ciemny świat. Wyglądało, jak gdyby wszystkie światła, jakie mieli, były położone tak daleko, że było tam
ciemniej niż u nas po zmierzchu. Było to jak malutkie słońce rozmiaru gumki do ścierania na ołówku.
— A co jest dookoła?
— Budynki, okrągłe, dziwne. Budynki nie mają rogów. Są zupełnie okrągłe, prawie jak igloo. Żadnej roślinności.
— Coś jak pustynia?
— Tak, tyle, że jest bardzo chłodno.
— Czy widziałaś tam jeszcze kogoś?
— Ktoś prowadzi mnie przez żółte drzwi w jednym z budynków. Jest tam dużo istot, które wyglądają jak ludzie, tyle
że są dziwnie ubrane. Wydaje mi się, że jest tam duży stół i wszyscy stoją wokół niego. Jedna z osób wstaje, jest
ubrana w długą, purpurową szatę - piękna purpura - z wysokim kołnierzem. Jest wysoka, ma nieco ponad dwa
metry wzrostu. Zdaje się, że kieruje tym, co się tu dzieje, tym, po co tu przybyliśmy.
— Czy możesz opisać ją dokładniej?
— Nie sądzę, aby była człowiekiem. Zdaje się, że ma szarą skórę. To nie jest kolor ludzkiej skóry. Jest jak gdyby
biaława. Ta istota jest bardzo wysoka i bardzo, bardzo chuda. Ma duże oczy, takie jak kot. Nie ma włosów. Ma
zaokrągloną u góry czaszkę i nos, którego nie mają małe szaraki.
— Jaki ma nos?
— Długi. Ma długi nos i długą twarz. Ma też uszy, których małe szaraki również nie mają.
— Czy nos stanowi dominujący element twarzy?
— Jest duży.
— Czy twój rysunek jest zbliżony do tego, co pamiętasz?
— Mój rysunek przypomina to, co pozostało w mojej pamięci, tyle że ta istota wygląda tu na złą, natomiast w
rzeczywistości na taką nie wyglądała.
— A usta?
Żadnych warg, ale mówiła. To nie była mowa telepatyczna, ponieważ widziałam, że jej usta się ruszają. Pamiętam,
że w czasie gdy coś mówiła, podnosiła ręce do góry. Pamiętam, że miała białe ramiona - zobaczyłam je, kiedy zsunęły
się jej rękawy.
— Jakie miała ręce?
Długie i białe, i bardzo szczupłe .
— Ile palców?
Nie wiem. Przypominam sobie tylko, że widziałam długie palce.
— Czy zgromadzeni wokół stołu ludzie coś mówią?
— Wszyscy słuchają tego, co mówi ta istota. Czułam dla niej duży respekt. Cokolwiek mówiła, było to bardzo
skomplikowane, coś bardzo naukowego.
— Czy miało to jakiś związek z istotą zwaną potocznie modliszką?
— Nie wiem.
— Co jeszcze przypominasz sobie na temat modliszki?
— Była bardzo wysoka. Miała od 2 do 2,5 metra wzrostu i bardzo szeroki tors. Jej ramiona były długie i wyrastały z
torsu zupełnie inaczej niż u nas. Miała trzy podobne do palców wyrostki, które nie poruszały się tak jak palce. Były
znacznie sprawniejsze. Miała również stopy, też inne od naszych. Były cienkie i wąskie, małe i szpiczaste. Oczy miała
czerwonobrązowe z wyraźnymi banieczkami na nich, które się lekko wybrzuszały. Nie wiem, czy to była jakaś osłona
oczu, czy co innego. Miałam wrażenie, że może czuć to, co ja, i że nie chce wprawiać mnie w większe przerażenie, niż
jest to konieczne.
— Czy wyczuwałaś płynące z jej strony jakieś uczucia, na przykład dobroć lub współczucie?
UFO, nr 50 (2/2002) 1
307269287.001.png
— Podeszły wiek, mądrość i nieskończoną cierpliwość. To nie była dobroć i współczucie. Miałam wrażenie, że ona i jej
gatunek istnieją od tysięcy lat - od bardzo, bardzo dawna. Najmocniej odczuwałem jej niesamowitą mądrość. Nigdy
przedtem nic znalazłam się w obecności kogoś takiego, kogoś, kto emanował taką mądrością. Powiedziała
mi wiele, lecz nie miałam wówczas pojęcia, co to wszystko znaczy. Cokolwiek to było, musiało być bardzo ważne. Było
to coś, co dotyczyło tego, co się stanie w przyszłości, i czegoś związanego z „przekształceniem w światło", cokolwiek to
znaczy. To ma coś wspólnego z tym, co się mi przydarzyło w pomieszczeniu wypełnionym światłem. Moje ostatnie
wspomnienie kończy się w momencie, gdy wkraczam do tego pomieszczenia.
— Czy ta wielkonosa istota mogła być przełożonym modliszek?
— Nie.
— Jakiegoś rodzaju humanoid?
Tak, humanoidzi o złotawym odcieniu skóry, i to nie jako przełożeni, ale bardziej jako sprzymierzeńcy. Jak gdyby
współpracowali ze sobą od długiego czasu.
— Złociści humanoidzi i modliszki?
— Tak.
— Czy jest między nimi jakieś przymierze?
— Nie, przynajmniej nie wojskowe. Nie myślą tymi kategoriami, ale jest między nimi wzajemny respekt i troska, które
są oparte na bazie wspólnego systemu wartości etycznych i duchowych. Obie rasy zdają się pracować dla tego samego
celu - jakikolwiek on jest.
— Wielki respekt i troska między obu gatunkami?
— Tak. Obie rasy są bardzo zaawansowane w rozwoju i mimo iż gatunek modliszki jest znacznie starszy, obie rasy
zdają się dobrze współżyć i pracować w pełnej harmonii i wzajemnym szacunku.
— W takim razie gdzie należy umieścić tę białoskórą, wielkonosą istotę?
— Nie wiem. Widziałam ją tylko ten jeden raz, w czasie gdy przemawiała.
—Czy mogła należeć do inteligencji, która była nadrzędna wobec wszystkich innych?
— Nie, nie. Najwyższą byłaby istota, o której opowiadałam ci w Sedonie [w Arizonie]. Dotyczy to olbrzymiej,
wysoko rozwiniętej formy życia, która ma już za sobą etap wymagający posiadania fizycznego ciała.
— W porządku. Ustawiamy więc tę bezcielesną istotę na szczycie. Czy istota ta znajduje się w naszym
wszechświecie?
— W naszym świecie. Mogę to jedynie wytłumaczyć w ten sposób, że odczuwam, iż jedyną istotą nad nimi mógłby
być ktoś, kto jest Bogiem?
— Nad tymi olbrzymimi, niefizycznymi istotami?
— Tak. Postawmy te niefizyczne istoty nad humanoidami i modliszkami. Są one ogromne i zdolne do przemieszczania
się we wszechświecie bez potrzeby używania
jakichkolwiek statków bądź innych fizycznych pojazdów.
— Kto znajdzie się bezpośrednio pod nimi?
— Humanoidzi, ludzie o złotawej skórze. Potem modliszki, wreszcie wysokie szaraki, które mają białą skórę i są
wyższe od małych szaraków. Wyższe szaraki mają źrenice w oczach. Z powodu ich ubioru nazywam ich Gumby.
Ciągnie się on do samego dołu, przez co nigdy nie widziałam jego stóp i dlatego nazwałam go Gumby. [Patrz rysunek nr
7]
— To ci o jakby skośnych oczach i białkami takimi jak nasze?
— Mają białka w oczach i źrenice i wszyscy zdają się być naukowcami.
— Na twoim rysunku, ta głowa...
— Wybrzusza się z tylu. Ich głowy są ukształtowane inaczej niż u szaraków [EBE typu I? - Przyp. L.M.H.].
— Zatem pod nimi znalazłyby się...?
— Małe szaraki. To tylko robotnicy, jak pszczoły lub mrówki, coś w tym rodzaju. Oni tylko wykonują prace
- [EBE typu II? - Przyp. L.M.H.\.
— Czy wszystkie cylindry są takie same?
— Nie. Są różne cylindry. Cylindry do magazynowania mają różne zakończenia u góry - są zaokrąglone. Cylindry
aktywizujące mają kanciaste naroża. W cylindrach aktywizujących jest światło, bardzo silne, które świeci w dół na
znajdujące się w nich ciała, które muszą przebywać w nim przez wiele godzin, zanim dusza będzie mogła
w nie wstąpić. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje.
— Cylindry magazynujące są do ciał?
— Tak. Do sklonowanych ciał. W jednym cylindrze jest przechowywane sklonowane ciało, a w drugim następuje jego
aktywizacja. Dusza była, jak mi się wydaje, najcudowniejszą rzeczą, jaka kiedykolwiek widziałam. Mój rysunek jest
bardzo daleki od prawdziwego jej obrazu. Była piękna, mieniąca się kolorami z miękkim oranżem dookoła i białym,
mieniącym się wnętrzem, które promieniowało delikatne ciepło.
[Linda była wyraźnie pod wrażeniem, jakie wywołał w niej widok świetlistej duszy, a także poruszona
śmiercią mężczyzny. ] Obce istoty dokonały sekcji ciała mężczyzny, który zmarł z powodu jakiegoś skażenia, które
jest tu na Ziemi w wodzie. Jest ono tak niebezpieczne, że ludzie w ogóle nie powinni przebywać w pobliżu zbiorników
wodnych, nie mówiąc już o jej piciu. Dokonali sekcji, próbując znaleźć ślady uszkodzeń, jakich ta trucizna dokonała w
UFO, nr 50 (2/2002) 2
ciele. Było to dla nich z jakichś względów bardzo ważne. Potem wyrzucili to ciało za burtę, jakby nie było nic warte, tak
jak się wyrzuca zużyty but. Pamiętam, że byłam tym bardzo poruszona, ponieważ tu, na dole, chowamy naszych
zmarłych.
— Z naszego, ludzkiego punktu widzenia, ten człowiek zmarł w wieku czterdziestu sześciu lat?
— Zniknął. Nikt na Ziemi nigdy nie znajdzie jego ciała. Czy w czasie swoich badań nad okaleczeniami natknęłaś się
kiedykolwiek, Lindo, na przypadek znalezienia pokrojonego ludzkiego ciała?
— Kilka razy, ale nie wiem, czy chodziło o to samo zjawisko. Jest dużo zaginionych dorosłych i dzieci.
— Nie sądzę, aby oni nie żyli. Sądzę, że wielu z nich zostało przemieszczonych.
— Dlaczego zostali przemieszczeni? Przemieszczeni w inne miejsce na Ziemi,
a może na inne planety?
— Przemieszczeni na Ziemi, tak jak młodsza, sklonowana wersja tamtego mężczyzny, którego umieszczono w
Australii. Są ludzie, których obce istoty chcą mieć w określonych rejonach i z którymi pozostają w stałym kontakcie
przez całe ich życie.
— Czy masz na myśli naukowców-opiekunów?
— Tak. Coś się szykuje i cokolwiek to będzie, wszyscy muszą znaleźć się na właściwych pozycjach, kiedy do tego
dojdzie.
— Czy pamiętasz dokładnie procedurę transferu swojej duszy?
— Po pokazaniu mi transferu duszy do klonu człowieka w cylindrze następną rzeczą, jaką pamiętam, jest to, jak
stoję, podczas gdy szarak naukowiec... ach, moje serce jest w jego ręku. Moje stare ciało leży tam na stole, otwarte.
Pamiętam, że brzegi rozcięcia były postrzępione. Nie było w ogóle krwi. Było zupełnie sucho.
— Czy było to cięcie zygzakowate?
— Przypominało to cięcie wykonane ząbkowanymi nożyczkami, jakich używa się do cięcia materiału podczas szycia. 8
— Czy widziałaś, jakich użyli narzędzi tnących?
— To wyglądało podobnie do pudełka na elektryczną szczoteczkę do zębów. Przyrząd miał srebrzysty kolor, 18
centymetrów długości i około 4 centymetry szerokości. Miał podświetlony niebieski koniuszek, który nie wydzielał
światła, a jedynie niesłyszalne fale dźwiękowe, kiedy był ustawiony na niskie częstotliwości, które otwierają chirurgiczne
otwory przy pomocy wibracji oddzielających od siebie komórki i tkanki bez niszczenia komórek. Nie następuje wcinanie
się do komórek. Czyste brzegi cięcia, żadnych przypałem Kiedy ustawi się go na wysoką
częstotliwość, wibracje wywołują tarcie, w wyniku którego wydziela się ciepło, które jest wykorzystywane do cięcia. Był
również większy instrument o długości 25 i szerokości 8 centymetrów. Jego biały świecący koniuszek nie wysyła
światła, ale fale dźwiękowe, które służą do emocjonalnego i psychicznego uzdrawiania. Wyprowadza ludzi z szoku. Ta
istota powiedziała, że kiedy miałam dwanaście lat, chorowałam na reumatyczną gorączkę, co było, jak sądzę, prawdą.
Nigdy nie zweryfikowałam tego medycznie, ale wszystkie symptomy zgadzały się. Ta choroba uszkodziła mi
prawdopodobnie serce. Nie pożyłabym długo z moim starym sercem, tak mi przynajmniej powiedziała.
— To było w wieku siedemnastu lat? Czy zauważyłaś, że coś jest nie w porządku?
— O tak. Byłam chora. Moi rodzice nie wierzyli w leczenie przez lekarzy. Miałam bardzo chore gardło i bardzo wysoką
gorączkę. Faktycznie to nigdy potem nie byłam już zupełnie zdrowa i niejednokrotnie mdlałam.
— Chodzi o to, że w okresie między dwunastym (1958) a siedemnastym rokiem (1963) życia byłaś
osłabiona z powodu choroby?
— Tak i mój stan się pogarszał. Ten wysoki szarak naukowiec wyjaśnił mi, że tylna ściana mojego serca robiła się z
powodu uszkodzeń coraz cieńsza i w końcu uległaby całkowitemu uszkodzeniu. Stoję i przyglądam się mu, ale
wygląda, że nadal jestem oszołomiona. Tak naprawdę nie wszystko, co mi tłumaczy, do mnie dociera.
— Która twoja część stoi i patrzy?
— Sądzę, że to było moje nowe ciało z duszą z ciała na stole. Nie pamiętam procedury transferu, tego, że zabierano
mnie z pomieszczenia lub że coś ze mną robiono. Pamiętam jedynie, że stoję i patrzę, jak obca istota wyjmuje moje
serce. Tak więc cokolwiek się stało, stało się w międzyczasie i wcale mnie o tym nie uprzedzano albo, po prostu, tego
nie pamiętam. [Możliwe że luki w pamięci dotyczą modliszki i tego, co działo się
w pomieszczeniu wypełnionym światłem, do którego Linda nie chciała wejść]. Wierz mi, że
to bardzo dziwne uczucie, kiedy patrzy się na siebie z otwartą klatką piersiową i tego szaraka, który stoi i trzyma twoje
serce w ręku! Zawsze wiązałam to wspomnienie ze śmiercią i zawsze zastanawiałam się, czy będę to pamiętała w chwili
śmierci. Teraz już rozumiem, skąd wzięły się te skojarzenia ze śmiercią. [Nagle Linda wyciągnęła ręce przed
siebie, spojrzała na nie i rozpłakała się]. Teraz już nie wiem, kim jestem!
Rozumiałam jej cierpienie i zdezorientowanie w wyniku oglądania śmierci ciała, w którym się urodziła, w czasie gdy jej
świadomość kontynuowała istnienie w innym, identycznym ciele. Dlaczego obce istoty tak mocno angażują się w cykl
życia i śmierci niektórych ludzi? Linda nie znała odpowiedzi na moje pytanie i powiedziała:
— Te szaraki naukowcy nie lubią tego robić. Coś w tym jest. Robią to tylko w ostateczności, wręcz odniosłam
wrażenie, że jest to coś, czego nie powinny czynić. Tak jakby nadrzędne istoty, te ogromne, bezcielesne, zabroniły im
tego. Mimo to robią to, ponieważ sądzą, że te wyższe istoty czegoś nie rozumieją. Nie wiem, o co tu chodzi.
— Czy obce istoty wyjaśniły ci, dlaczego chcą, abyś żyła?
UFO, nr 50 (2/2002) 3
— Wtedy nie. Później dano mi do zrozumienia, że mam coś do zrobienia. Ocalono mi życie i mogę teraz to wykonać.
— Czy czułaś jakąś różnicę, kiedy znalazłaś się w nowym ciele?
— Było mi łatwiej oddychać. W starym ciele cały czas czułam, jakby przytłaczał mnie jakiś ciężar, a w tym czuję -
powiedziałabym - chyba lekkość. Jest mi łatwiej poruszać się i czuję się silniejsza.
— Czy kiedy patrzyłaś później w lustro, widziałaś jakieś różnice?
— Nie, żadnej różnicy. Najwyraźniej moja rodzina też nic nie zauważyła. Później przypomniałam sobie, że moje stare
ciało miało na lewym ramieniu bliznę po szczepieniu. Na nowym jej nie ma. [Linda powiedziała mi, że nie ma żadnych
zdjęć ramienia wykonanych, zarówno przed, jak i po tej zamianie ciał].
Zapytałam ją, czego chciały jej zdaniem humanoidy o ciemnej karnacji skóry.
— Nie sądzę, aby chcieli czegokolwiek. Sadzę, że są tutaj tylko po to, aby pomagać. Wszystko, co tu robią, wiąże się z
tym, co się tu dzieje. Część z nich jest tu po to, żeby wpływać na to, co się tu dzieje, więc nie przenosi się to na sprawy
pozaziemskie. Niektórzy z nich są tu w charakterze naukowców badających, co się tu dzieje.
Zaintrygowało mnie to, co powiedziała Linda o bezcielesnych istotach z innych wymiarów, które mogą zakazywać
szarakom naukowcom wtrącać się w życie ludzi, i że z jakichś nieznanych powodów te szaraki nie podporządkowują się
temu zakazowi.
Wiedziona ciekawością zapytałam:
— Jeśli nie powinni dokonywać transferu dusz, co sprawia, że przeciwstawiają się nakazowi nadrzędnej
siły?
— Szaraki naukowcy uważają, że muszą to robić. Są pewni ludzie, których nie mogą utracić, ze względu na to, co
stanie się w przyszłości. Uważają, że to jest konieczność. Są przyparci do muru. Wygląda na to, że nie mają wyboru.
— Czyżby popełnili jakiś błąd?
— Nie, nie oni. Tym niemniej wydaje mi się, że chcą skorygować jakiś błąd.
— A kto go popełnił?
— Na pewno nie oni. Nie wiem tego dokładnie.
— Powiedziałaś wcześniej, że humanoidy stoją wyżej w hierarchii od szaraków naukowców. Czy
istnieje możliwość, że wśród szaraków naukowców jest jakiś podział?
Czy niektórzy z nich nie mogli pójść w jednym kierunku, opiekuńczym wobec Ziemi, a inni w innym? Czy
nie istnieje między nimi jakiś konflikt?
— To możliwe. I być może tak właśnie jest - coś w rodzaju dobrych i złych. Niewykluczone że są wśród nich
renegaci.
— Do czego mogliby dążyć ci renegaci?
— Nie wiem, ale cokolwiek to było, już się stało. To się już dokonało i szaraki naukowcy czują się za to
odpowiedzialni.
Pokazano mi sprawozdanie przeznaczone rzekomo dla prezydenta Stanów Zjednoczonych opracowane w bazie sił
powietrznych Kirtland opatrzone datą 9 kwietnia 1983 roku, w którym pisało: „Te pozaziemskie istoty dokonały
manipulacji na DNA u będącego w trakcie rozwoju rzędu naczelnych, aby stworzyć gatunek Homo sapiens". 9
Zapytałam Lindę, czy zna motywy opiekunów, którzy są najprawdopodobniej odpowiedzialni za stworzenie człowieka i
jego ewolucję. Linda odrzekła:
„gdzieś na linii rozwoju, prawdopodobnie w niezbyt dalekiej przeszłości, ktoś się wtrącił i zrobił coś nie tak,
i teraz ci naukowcy starają się to naprawić".
Rozumując dwudziestowiecznymi kategoriami, wychodząc poza tajemnicę Raju, zapytałam Lindę:
— Czy ta pomyłka, którą należy naprawić, nie polegała na pozwoleniu ludziom na majstrowanie przy
energii jądrowej?
wiąże się to z niebezpiecznymi doświadczeniami sektora wojskowego USA prowadzonymi w górnych warstwach
atmosfery.
— Dlaczego obce istoty tak bardzo angażują się w ziemskie sprawy?
— Wiesz, skąd się wzięło to, że sama użyłaś terminu „opiekunowie" w stosunku do tych szaraków naukowców? Otóż
stąd, że te istoty przybyły tu przede wszystkim w charakterze pewnego rodzaju opiekunów życia. Wspomagają życie
na różnych planetach i w różnych światach. To w pewnym sensie cel ich istnienia. Bez wątpienia
opiekunami są szaraki naukowcy. To nie te małe szaraki, które dla nich pracują. Szaraki naukowcy są tu od samego
początku. To oni byli tymi, którzy zapoczątkowali program, w wyniku którego powstali ludzie. Chodzi tu o czasy jeszcze
przedbiblijne, czasy, w których żyli ludzie z Cro-Magnon i neandertalczycy 10 , a może nawet jeszcze
wcześniejsze.
— Jakieś dwadzieścia pięć tysięcy lat temu?
— A może i więcej. Potem zapewne odlecieli na jakiś czas, po czym wrócili i zaczęli znowu. Następnie, w czasach
biblijnych, zorientowali się, dokąd zmierza ludzkość. To, co teraz powiem, być może zabrzmi jak szaleństwo, ale zesłali
UFO, nr 50 (2/2002) 4
Jezusa Chrystusa". Nie po to, aby stworzył religię, ale by pokazał ludziom, jak należy żyć; aby nauczył ich, jak współżyć
ze sobą, jak żyć w harmonii, aby to, co miało miejsce 2000 lat temu, nie działo się teraz. Starali się sprowadzić ludzkość
z drogi, którą podążała - drogi ku samounicestwieniu.
— Tak więc stworzyli Chrystusa w...?
— W wyniku klonowania.
— Zastanawiam się, czyją duszę umieścili w ciele Chrystusa?
— Nie mam pojęcia. To musiała być dusza kogoś niezmiernie rozwiniętego. Niestety, ludzie okazali się pełnymi
przesądów ignorantami, którzy wykoślawili wszystko i wykorzystali to do panowania nad innymi. Dlatego nic dobrego z
tego nie wynikło.
— Kiedy Chrystus zawołał: „Eli, Eli, lama sabachthanti?" 12 („Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie
opuścił?") - do kogo mógł się zwracać?
— Nie mam pojęcia. Być może nie miał umierać czy coś w tym rodzaju. Może myślał, że zostanie zdjęty, zanim to
się stanie, albo zabrany? To znaczy dusza? Niestety, nie mogli zabrać duszy w obecności wszystkich, którzy się temu
przyglądali.
— Czy odniosłaś wrażenie, że to szaraki naukowcy stworzyli Chrystusa, czy też może był on dziełem
blondynów lub śniadoskórych humanoidów?
— Ciało musiało pochodzić od szaraków naukowców. Dusza... Mam ochotę powiedzieć, że dostarczyły jej te
bezcielesne, nadrzędne byty. Nie wiem, czy stworzyły duszę, czy też jeden z nich zstąpił na dół.
— Czy ciało Chrystusa mogło być ciałem śniadoskórego humanoida? A może to było ciało ludzkie?
— Nie mam pojęcia. Wiem tylko to, co mi powiedziano. Nie mówili nic na temat ciała. Szarak naukowiec powiedział,
że jego cywilizacja wysłała tu 2000 lat temu istotę, która miała za zadanie sprowadzenie ludzkości z drogi, którą
podążała.
— A dokąd według tego szaraka naukowca zdążała?
— Nie wiem. Prawdopodobnie spenetrowali przyszłość i zobaczyli, co się święci. Jeśli potrafili to zrobić, to dlaczego
nie zdołali przewidzieć, że Chrystus umrze i że nic się nie zmieni? Nie rozumiem. To nie ma sensu. Sadzę jednak, że
pokazali mi, jak to będzie wyglądało w przyszłości. To było tak okropne, że nawet nie chciałam tego
pamiętać.
— A co z tego jeszcze pamiętasz?
— Na koniec pokazali nam widok Ziemi z kosmosu. Widać było tylko pierścień ognia. Minie siedemnaście do
dwudziestu lat, zanim ktokolwiek będzie mógł znowu żyć na Ziemi, a kiedy wrócą, w miejscach, gdzie teraz jest ląd,
będzie ocean, a tam, gdzie jest ocean, będzie ląd. Wszystko będzie prawie czyste i nowe. I społeczeństwo będzie inne,
kiedy wszystko zacznie się od nowa.
— Czy szaraki zabiorą niektórych ludzi przed tą katastrofą?
— Tak.
— Czy zachowają oni pamięć tego, co się stanie?
— Będą świadkami tego wszystkiego, będą się temu przyglądać z jakiegoś miejsca, wszystkiemu. Nigdy tego nie
zapomną. 13
— Kiedy nowa grupa ludzi będzie zaczynać od początku, jak to się będzie działo?
Czy obce istoty będą im pomagać?
— Tak. Po pierwsze, jest nowy rodzaj pożywienia, które obce istoty dadzą ludziom. Jest ono hodowane tak jak
zboże, ale ma w sobie wszystko, wszystkie składniki żywieniowe. Nie będzie potrzeby jedzenia czegokolwiek innego -
ono samo wystarczy. Dostarczy wszystkiego. Pamiętam, jak zaprowadzono mnie do dużego audytorium wypełnionego
ludźmi i pokazano to pożywienie, które jest hodowane identycznie jak pszenica. Ludzie mogą odżywiać się nim w
nieskończoność. Nie będą potrzebowali mięsa, owoców ani czegokolwiek innego. To totalne, kompletne pożywienie, a
nie tylko proteiny. Dostarcza wszystkiego, co jest potrzebne ludzkiemu organizmowi, jest bardzo łatwe i tanie w
hodowli.
Głos Lindy znowu się załamał, tym razem nie z powodu wątpliwości co do ciała, które posiada, ale z powodu frustracji
wywołanej zaprzeczaniem prawdy przez ludzi. Patrząc na mnie oczami pełnymi łez, powiedziała:
— Większość tego, co nam mówiono na temat wszechświata, jest nieprawdziwe. Kiedy ludzie są zabierani, są uczeni
prawdy, i kiedy wracają, znają prawdę o wszystkim. To będzie zupełnie inny świat, ten, który nastanie po nas. Chodzi
mi o to, że będzie on tak inny od obecnego, że wielu współcześnie żyjących ludzi już dziś chciałoby się w nim znaleźć.
— Ponieważ nie będzie tam pieniędzy, chciwości i przymusu?
— Tak jest, żadnych pieniędzy, żadnej chciwości. Nie będzie żadnych symboli pozycji społecznej, a ludzkie stosunki
będą się opierały na znacznie głębszych relacjach, na poziomie duchowym. Będą postrzegać siebie poprzez swoje
wnętrza. Jedynie tak to potrafię wyrazić.
— A co z florą?
— Wszystko zostanie ponownie zasadzone. Wszystko, co zostanie unicestwione przed ich powrotem. Całość zostanie
odbudowana.
UFO, nr 50 (2/2002) 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin