Terry Pratchett - Opowiadania - HOLLYWOODZKIE KURCZAKI.doc

(48 KB) Pobierz

Terry Pratchett

 

„Hollywodzkie kurczaki

(„Hollywood Chickens”)

 

Copyright © Terry Pratchett

 

 

 

              Fakty są takie:

              W 1973 roku na zjeździe z autostrady w Hollywood przewróciła się ciężarówka. Była to jedna z najbardziej zatłoczonych dróg w Stanach Zjednoczonych, a więc i na świecie.

              Część ładunku spadła. Ciężarówka przewoziła kurczaki. Kilka skrzynek się rozbiło.

              Przy rozjeździe ciągnęło się gęsto zarośnięte pobocze otoczone z trzech stron ogłuszającym ruchem, z czwartej ścianą.

              Nikt się specjalnie nie zainteresował kilkoma kurczakami.

             

              Dziob, dziob.

              Skrob. Skrob.

              Koko?

             

              Po pewnym czasie ci, którzy przejeżdżali tą drogą regularnie, zauważyli, że kurczaki przeżyły. Na poboczu zainstalowane były (właściwie ciągle są) zraszacze, które pozwalały przeżyć roślinności, a ubogą raczej populację robaków uzupełniały jadalne resztki z samochodów na autostradzie.

              Kury jakoś się zadomowiły. Zaczęły się rozmnażać.

             

              Dziob, dziob. Skrob. Dziob…

              Dziob?

              Skrob dziob?

              Dziob?

              Dziob + dziob = gdak

              Kokoko?

             

              Wedle pobieżnych szacunków populacja ustabilizowała się na liczbie około pięćdziesięciu sztuk. W pierwszych latach znajdowano kurczaki wprasowane w asfalt, był to jednak najwyraźniej jakiś rodzaj doboru naturalnego, bo płaskie kury nie znoszą jaj.

              Przejeżdżający kierowcy mogli od czasu do czasu dojrzeć kilka ptaków stojących przy krawężniku i zapatrzonych na drugą stronę drogi.

              Wyglądają, jakby rozważały jakiś problem, mówili.

             

              SKRZEK DZIOB DZION KUKURYKU

              I Dziob gdak dziob

              II Gdak kukuryku dziob

              III Gdak gdak kukuryku

              IV Skrob kukuryku dziob cip-cip

              V (Wyciągnięcie szyi) dziob kukuryku

              VI Dziob dziob dziob (czyszczenie piór)

              VII (Grzebnięcie pazurem) skrob kukuryku

              VIII Kukuryku skrob

              IX Dziob (dziwny gulgoczący odgłos) dziob

              X Skrob dziob kukuryku gdaaak (by to uświęcić).

             

              Poza pojedynczymi pisklakami czy młodymi ptakami nie znaleziono na drodze właściwie żadnej martwej kury ani koguta, jeśli nie liczyć z incydentu z 1976 roku, kiedy to widziano całą grupę przekraczającą krawężnik w najgorszych godzinach szczytu. Musiała to być w owym czasie spora część ich populacji.

              Kierowca cysterny z gazem powiedział, że na czele tej grupki stał starszy kogut, który patrzył na niego z niezwykłą pewnością siebie, jakby oczekiwał, że coś się zaraz wydarzy.

              Badanie przedniej części cysterny od strony jezdni pozwoliło przypuszczać, że był to kogut rasy karmazyn z Rhode Island.

             

              Cogito ergo kokoko.

             

              Co jakiś czas kierowca podróżnik lub zwykły desperat mógłby wymknąć się ze strumienia samochodów na pobocze i podkraść śpiącego kurczaka na kolację.

              Wzbudziło to początkowo pewien niepokój w Departamencie Zdrowia, gdzie zastanawiano się, czy dziki drób, żyjący tak blisko zatłoczonej jezdni, nie kumuluje
w organizmie niebezpiecznych ilości ołowiu, nie wspominając o innych szkodliwych substancjach.

              W 1978 roku wysłano w gąszcz na pobocze paru naukowców, by dostarczyli Nauce kilka ptaków na ofiarę.

              W kurzych ciałach nie znaleziono żadnych śladów ołowiu.

              To istotne (zob. załącznik C).

              Zauważono jednak przy okazji, że ptaki najwyraźniej walczyły niegdyś między sobą. (Zob. załącznik F: „Wzorce agresji w społecznościach odizolowanych”, Helorksson i Frim, 1981). W obliczu późniejszych wydarzeń musimy założyć, że ten etap już minął.

             

              Cztery dziob- (wyciągnięcie szyi) i siedem kokoko-skrobów temu nasz kukuryku- (grzebnięcie pazurem lewej nogi) –skrzek doprowadził do owego kokoko-kokoko-skrzeku.

             

              Dziesiątego marca 1981 roku we wczesnych godzinach rannych funkcjonariusz policji James Stooker Stasheff, prowadząc za podejrzanym pościg, który skończył się niedaleko naszego pobocza kolizją z udziałem siedmiu samochodów, zobaczył konstrukcję wykonaną najwidoczniej z długich patyków powiązanych taśmami magnetofonowymi, wchodzącą na kilka metrów w autostradę. Na jej szczycie siedziały dwa kurczaki z gałązkami w dziobach. „Wyglądały, jakby budowały gniazdo – wspomina policjant – ale wróciłem tak koło dziesiątej i wszystko już było rozwalone”.

              Posterunkowy Stasheff powiedział jeszcze: „Na drogach jest zawsze pełno taśmy magnetofonowej. Na każdej drodze. Bo widzicie, ludzie, jak im się zatnie taśma
w Blaupunkcie czy innym radiu, po prostu ją wyrywają i wyrzucają przez okno”.

              Według Ruse’a i Sixbury’ego („Biuletyn Stowarzyszenia Ornitologicznego
w Arkham”, t.17, s. 124-132, 1968) ptaki w warunkach długotrwałego stresu mogą budować gniazda o niespotykanych rozmiarach i złożoności (załącznik D).

              Nie wyjaśnia to chyba zbyt wiele.

             

              Dziob… dziob… skrob.

              Skrob skrob skrob skrob skrob skrob skrob skrob skrob skrob skrob.

             

              Trudno też uznać, by dla niniejszego studium istotne było zdarzenie z lata 1983 roku, kiedy to w pobliżu pobocza zapadł się niewielki odcinek drogi. Podkop przypisano susłom. Albo lisom. Albo innym zwierzętom kopiącym nory. To, co nieodpowiedzialnie wzięto za belki podporowe, musiało być na przykład zwykłymi kawałkami drewna, które zostały przypadkowo naniesione do tunelu, powiedzmy przez powódź, i tam się zaklinowały. To samo niewątpliwie dotyczyło piór.

             

              Gdyby Kokoko miały latać, miałyby większe (trzepot).

             

              Jeszcze raz zeznanie posterunkowego Stasheffa:

              „Było to mniej więcej pod koniec sierpnia 1984. Jak powiedział mi ten kierowca ciężarówki, przejeżdżał właśnie tamtędy, a było już porządnie po południu, kiedy to przytrzepotało – tak to określił, przytrzepotało – prosto z krzaków dokładnie po drugiej stronie drogi, a on patrzył na to, i nie traciło wysokości, odbiło się od jego przedniej szyby i rozpadło. Stwierdził, że to pewnie rzuciły coś dzieciaki, więc poszedłem rozejrzeć się po krzakach, ale nie było żadnych dzieci. Tylko kilka kur grzebało w ziemi, a obok kupa śmieci, po prostu trudno uwierzyć, że tyle śmiecia się zbiera przy drodze. Sprawdziłem resztki tego, co walnęło w samochód. To było coś w rodzaju klatki z takimi wielkimi skrzydłami, a wszędzie pełno bloczków, sporo taśmy magnetofonowej, dźwigienek i czegoś tam jeszcze. Co? A tak. I te kurczaki. Wszystkie rozkwaszone. Poważnie mówię. Kto mógł zrobić coś takiego? W jednej chwili latające kurczaki,
w drugiej McNuggets. Pamiętam trzy. Same koguty, takie brązowe”.

             

              To (małe drapnięcie) dla kokoko, to (potężne trzepotnięcie) dla Kokoko.

             

             

              Ponowne zeznanie posterunkowego Stasheffa (z dziewiętnastego lipca 1986):

              „Dzieciaki bawiły się ogniem. Takie jest moje zdanie. Przelazły przez mur
i zrobiły sobie w krzakach kryjówkę. Jak mówię, złapały kurczaka. Nie rozumiem, czym się tak wszyscy podniecają. Jakieś dzieci powrzucały do starego kosza rupiecie i sztuczne ognie czy coś tam, wepchnęły cholernego kurczaka i wysadziły to w powietrze… Byłoby strasznie dużo zniszczeń, gdyby to nie uderzyło w podporę wiaduktu po drugiej stronie.
Z ptaka w środku nic nie zostało. Znalazłem tam kawał materiału ze sznurkami dookoła. Może dzieci sądziły, że zadziała jak spadochron. Dobra, więc był krater, niech to szlag trafi, obsadzony zielskiem. Co? Jasne, że gorący, przecież bawili się tam w astronautów. Nie byłby tak gorący? No więc jak gorący?”.

             

              Dziob (skręt szyi) – kukuryku = gulgot/C²

              Kokoko?

             

              Wiemy tyle, że trzeciego maja 1989 roku koło drugiej nad ranem kilku kierowców zauważyło purpurowy blask mniej więcej pośrodku zarośniętego pobocza. Niektórzy twierdzili, że była to raczej niebieska poświata. Jak wynika z zestawienia zeznań, trwało to co najmniej dziesięć minut.

              Był też dźwięk. Dysponujemy szeregiem opisów tego hałasu. Był „tak jakby upiorny”, „coś jakby pokasływanie”, czy „raczej jak szum radiowy”. Jedyny opis, Ajki mogliśmy sprawdzić, pochodził od Curtisa V.J. McDonalda, który powiedział: „Pamiętacie ten odcinek »Star Treka«, kiedy pojawiają się ludzie-ryby z alternatywnej Ziemi? No to właśnie ich transmiter materii wydawał taki sam odgłos”.

              Obejrzeliśmy omawiany epizod. To ten, w którym kapitan Kirk zakochuje się
w dziewczynie (kaseta A).

             

              Kokoko?

              (Skręt nogi) √2tβ … [∑/dziob]/skrob2**ątej (gulgot) (czyszczenie piór na lewej łopatce) = (czyszczenie piór na prawej łopatce).

              HmmMMmmMMmmMMmmMMmmMMmm.

              Kokoko.

             

              Wiemy również, że pewien łazik, który przedstawił się Elrond X, odwiedził ten teren o godzinie drugiej rano. Odszukany w niedługi czas potem tłumaczył: „No tak, od czasu do czasu brałem jedną kurę, ale to chyba nie jest zabronione. Zresztą i tak z tym skończyłem, bo było mi coraz trudniej, w sensie, że one się tak zachowywały. Patrzyły tymi swoimi oczami jak paciorki. Ale czasy są ciężkie, to myślałem, okej, czemu nie… Człowieku, tam nie ma już żadnych kurczaków. Ktoś je sprzątnął, wszystkie poznikały!”.

              Kiedy zapytano go o Konstrukcję, powiedział: „W całym tym buszu była tylko kupa rupieci. Same gałęzie, druty i śmiecie. I jajka, ale jajek lepiej wcale nie dotykać, już się nauczyliśmy, niektóre to normalnie kopią prądem. Co? Bo nie pytał pan, dlatego. No tak, przewróciłem to coś. Bo siedziała tam jedna kura, no nie, ale jak podszedłem, to błysnęło i trzasnęło, tak jakby pioruny, a potem to wszystko zafalowało i zniknęło. Moim zdaniem tak nie zachowuje się żaden normalny kurczak”.

              Jak dotąd nie byliśmy w stanie ściśle odtworzyć Konstrukcji (patrz zdjęcia od
A do G). Jej funkcja budzi uzasadnione wątpliwości, ale nie podzielamy stanowiska pana X, który uznał, że jest to „bardzo śmieszna mikrofalówka”. Nie wydaje się, aby było to coś więcej niż kupa odpadków i gałęzi pookręcana taśmą magnetofonową*. Ewentualnie mogła mieć jakieś religijne znaczenie. Sporządzone przez pana X rysunki wyraźnie wskazują, że wewnątrz było miejsce tylko dla jednej kury.

              Załącznik C zawiera analizę trzech jaj, które znaleźliśmy wśród rupieci. Jak się przekonacie, jedno z nich wygląda normalnie, ale jest jałowe, nic się z niego nie urodzi. Drugie przez dwa dni własną elektrycznością zasilało żarówkę. Natomiast raport
o trzecim zależy od tego, czy znajdziemy teraz jajko czy doktora Paperbucka, którego widziano ostatnio, jak próbował przeciąć je piłą.

              Dla pełnego obrazu proszę przeczytać dokument B z kopią artykułu Paperbucka
i Macklina „Nadmierna ewolucyjna presja w małych izolowanych grupach poddanych stresowi”, który ukazał się w „Western Science Journal”.

              Jedno można powiedzieć z całą pewnością: nie ma już ani jednego kurczaka
w miejscu, gdzie żyły przez ostatnie siedemnaście lat.

              Natomiast po drugiej stronie drogi doliczono się teraz czterdziestu siedmiu kur.

Dlaczego przeszły na drugą stronę – to jedna z podstawowych zagadek filozofii naturalnej.

Nie na tym jednak polega problem.

Bo przede wszystkim nie wiemy jak.

To pobocze nie jest szczególnie szerokie, kury więc są strasznie ściśnięte,
a jeszcze niektóre składają jaja.

Chyba po prostu musimy poczekać i zobaczyć, jak powrócą.

Kokoko?

 

Uwaga autora: W 1973 roku na zjeździe z autostrady w Hollywood przewróciła się ciężarówka. Była to jedna z najbardziej zatłoczonych dróg w Stanach Zjednoczonych, a więc i na świecie. Część kur uciekła i zaczęła się rozmnażać. Przeżyły – i żyją nadal – mając się doskonale w tym jakże niebezpiecznym środowisku na skraju drogi. Jednak
w tej historii chodzi o inne Hollywood. I o inne kurczaki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

*The Best of Queen.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin