Z pamiętnika galerianki (+18).doc

(150 KB) Pobierz
Kaśka, cholera jasna, gdzie są pieluchy

Z PAMIĘTNIKA GALERIANKI

 

 

Mama, obiecałaś, że mi dasz na buty… zaczęłam, wchodząc do pokoiku, a właściwie wnęki, gdzie matka szykowała się właśnie do przewijania bliźniaków.

Idź do ojca, ja nie mam.

Ile razy, do diabła mam jej mówić, że to do nie jest mój ojciec?! Ten śmierdzący leniwy oblech, który całe dnie wysiaduje w kuchni i sączy te swoje wynalazki. Zresztą oboje byli siebie warci. Matka, trzeba jej oddać, że nie pije, za to wiecznie z petem w zębach; dla mnie na buty nie ma, ale paczka w domu być musi; w szlafroku od rana do nocy i w przydeptanych kapciach. Dulska, wypisz wymaluj. Nooo, oczywiście, jak gdzieś wychodzili, zmieniali się nie do poznania. Eleganccy, uprzejmi wobec siebie i świata. A ja zostawałam z czwórką rozwrzeszczanych bachorów. Moim „rodzeństwem”, psia mać!

Weszłam do kuchni. Mój, pożal się Boże ojczym, zajął już swoje stałe miejsce za brudnym, zaśmieconym stołem i czekał, aż matka skończy z dzieciakami, żeby mu mogła podać śniadanko. Swojemu panu i władcy, cholera!

Paweł, potrzebuję na buty. Te już długo nie pociągną.

Nie mam. Ale bądź miła dla taty, to może coś się da zrobić. – spojrzał na mnie obleśnie. Odkąd skończyłam szesnaście lat w kółko mnie obmacuje, niby przypadkiem.

Nie jesteś moim tatą i dobrze o tym wiesz. Mój tata nie żyje. Odwal się.

Nie jestem twoim tatą…. zerwał się z krzesła. Chyba już od rana był mocno napity, bo normalnie o tej porze się tak nie zachowuje. Jasne, że nie!

Jednym ruchem wepchnął mnie na ścianę, przycisnął do niej i wielkimi łapami zaczął miętosić moje piersi pod bluzką. Bolało jak diabli. Chciałam się wyrwać, ale to taki wielki, silny byku, z tych bez szyi. Jego język próbował się wedrzeć do moich ust. Widocznie już się zorientował, że matka jest chwilowo out i do kuchni nie wejdzie.

Puść mnie! – warczałam, obracając głowę na boki jak szalona. – Puść bo…

Bo co, powiesz matce? zachichotał, nie przestając brutalnie ugniatać moich piersi. Potężny namiot pod jego piżamowymi spodniami nieprzyjemnie wbijał mi się w brzuch. Ani minuty byś tu nie została. – wysapał, napierając na mnie jeszcze mocniej.

I miał rację, cholera. Matka wywaliłaby mnie na zbity pysk. Że niby ja jej tego ukochanego przegniłego Pawełka zabiorę czy co, kurwa mać?! Już i tak od pewnego czasu patrzy na mnie podejrzliwie…

W końcu unieruchomił moją głowę i poczułam jego język prawie w gardle Fuj! Od tego śmierdzącego oddechu chciało mi się rzygać. Nagle obrócił mnie twarzą do ściany, jednocześnie zatykając usta. Podwinął mi spódnicę… W życiu! Miotałam się opętańczo.

Kaśka, cholera jasna, gdzie pieluchy? – uratował mnie wściekły głos matki. Oczywiście znowu się nie przygotowała do przewijania.

Bardzo niezadowolony popchnął mnie w kierunku paczki z pampersami.

Uważaj dziewczynko mruknął – przyjdzie taka chwila, że dokończymy… albo powiem mamie – zaśmiał się obleśnie.

Nadzieja matką głupich. – odpaliłam, obciągając spódnicę. – Spadaj gnoju.

Bez słowa podałam matce to, o co prosiła, o mało nie przewracając się przy tym przez Julkę, która oczywiście swoje klocki musiała rozpieprzyć na środku.

Wytrzyj Karolinie dupę, zanim wyjdziesz. wymruczała przez peta kochana mamusia.

– Ciekawe, co będzie jak jej kiedyś bachor go wytrąci. – pomyślało mi się przelotnie.

Mamo spóźnię się – jęknęłam.

To trzeba było wcześniej wstać.

Przedarłam się przez zwały betów, bo w tym maleńkim mieszkaniu wszystko leżało wszędzie i wlazłam do zagraconej, jak chlew łazienki. Już nawet odechciało mi się w niej sprzątać, bo reszta kołchozu od razu niweczyła moje wysiłki.

Czy jak jest bieda, to musi być i brud? – myślałam zrezygnowana, dłubiąc się w gównach siorki.

Tak. Nienawidziłam tego miejsca i przyznawałam się do tego. Co napadło moją matkę, że jest z takim ćwokiem i jak suka patrzy mu w oczy? We mnie, własnej córce, a nie w jego pijackich zwidach widzi zagrożenie. No i, cholera, co rok to prorok, albo z brzuchem albo karmi.

Boże, jak kiedyś było fajnie westchnęłam w duchu. Tylko ona i ja… Mieszkałyśmy kątem u jednej staruszki. Nazywałam ją Babcią. Bieda aż piszczała, ale tam właśnie miałam normalny dom. Potem Babcia umarła, a matka poznała tego swojego skurwysyna… No, ale przecież miał „mieszkanie”! Ach, no i zapomniałabym. To była MIŁOŚĆ, kurwa ich w mordę mać I jest.

Wbiegłam jeszcze na chwilkę do oddzielonego zasłonką kącika, gdzie stało moje łóżko i piętrzyły się stosy książek. Rozejrzałam się, czy nikt nie widzi i ze skrzyni na pościel wyciągnęłam ciuszki. Fantastyczny komplecik z ostatniej kolekcji, futrzaną kamizeleczkę z kapturkiem i cudne króciutkie botki. Oderwałam metki. Dziewuchom oko zbieleje! Szybko wepchnęłam to do plecaka. Będzie na potem. Teraz miałam na sobie jak najstaranniej dobraną garderobę poranną: biały, sprany tiszert, nieco przymałą kangurkę, (jeszcze ujdzie). wyraźnie znoszoną dżinsową mini i czarne getry do pół uda. No i te nieszczęsne adidasy. Rozejrzałam się po przysługujących mi dwóch metrach kwadratowych i odetchnęłam. Porządek i czystość. Tak będzie wyglądał kiedyś mój dom Tyle, że u mnie będzie ciszej!

*

Ileż bezsennych nocy spędziłam zastanawiając się, jak uciec z tego piekła? Przed oczami przesuwały się różne kombinacje, ale każda miała dwie podstawowe wady: wiek i kasa. TA myśl pojawiła się znikąd i była tak nieznośna, że wypełniła mi cały mózg, po prostu zdmuchując wszystkie inne plany. A potem zaczęła nabierać konkretnych kształtów. Hmmmmm… przecież… w pewnych okolicznościach właśnie wady mogą się okazać zaletami.

***

W galerii handlowej, jak to zaraz po otwarciu, było prawie pusto. Jakieś dwa lata temu przyszłam tu z kumpelą z nudów i z ciekawości. I zostałam. Na początku uwielbiałam tu bywać. Tak kolorowo, ciepło, ciekawie i inaczej, niż w tym burdelu, który muszę nazywać domem. Lubiłam przyglądać się dojrzałym facetom i myśleć, który z nich mógłby być moim ojcem. Dziewczyny mi zazdrościły, bo zawsze interesowali się mną ci najlepsi. Fakt. Byłam tam chyba najmłodsza, przez co dla nich oczywiście, najbardziej atrakcyjna.

Jak mi było dobrze, kiedy zajmowali się mną, stawiali napoje, ciastka, fundowali co chciałam. Więcej rozmawiali ze mną, interesowali się moimi potrzebami. Za każdym razem zbliżałam się do NIEGO z ufnością i nadzieją, że tym razem to będzie coś niezwykłego, prawdziwego… Taaa… I faktycznie była. Sama prawda.

Rozpaczliwa walka o każdy oddech, obrzydliwy smak w ustach, białe smarki na bluzce, on się wyciera, odwraca i bez słowa wychodzi, a ja zostaję z głupimi 50 zeta. Pospolitość z lekka skrzeczy, nie? Boże, jaka byłam głupia! Właściwie czego oczekiwałam? Że to naprawdę będzie mój ojciec?! Że się mną zajmie? Że pokocha jak córkę?

Początkowo dygotałam z gniewu, blada, z oczami wbitymi w lodowatą podłogę kibla, na której siedziałam długo, długo; niezdolna wykrztusić obelg, które cisnęły mi się na usta. W głębi tego wszystkiego drżały łzy. Poza szyderstwem, poza zaciśniętymi zębami, poza pogardą, drżały łzy. Szybko słowo ojciec i „tamto stopiło się w jedno…

Ale łez szybko zabrakło. Teraz to ja ich wybierałam, nie oni mnie. Nauczyłam się z nich śmiać, szydzić, ośmieszać... Nie ma Wokulskich i Judymów, lektury to bzdura. Są jelenie, palanty, frajerzy, kołki, patafiany, gnojki, kretyni, itakietam. Po tym beznadziejnie powierzchownym filmie znacznie ich przybyło. Chyba specjalnie przychodzili popatrzeć. A niektórzy wprost poszukać towaru. Każdy oczywiście z nieodłączną obrączką. Przecież nie zdradza żony. Tylko się odpręża w przerwach między spotkaniami. … Ale kaaaażdy daje się naciągać. Boże, są naiwni jak dzieci. Dają się doić i doić. Niewyczerpane źródło kasy, kasy płynącej szerokim strumieniem.

*

Teraz nie przychodzę tu już tak często, góra raz w tygodniu, a i to niekoniecznie, chyba że już naprawdę potrzeba przyciśnie. Przejadło mi się to jak diabli, ale kurwa coś za coś! Inaczej nigdy bym sobie nie pozwoliła na te ciuchy i kosmetyki. I książki. Bo ja tak strasznie kocham czytać!

Buda jest bezwzględna. Jak nie masz, to cię nie ma. No to ja mam! Jasne, że nie zapraszam nikogo do siebie, więc myślą że jestem dziana, bo stać mnie i na kluby, i na knajpy. No i mam chyba najlepsze ciuchy w klasie. Wszystkie moje rzeczy trzymam w łóżku, żeby siora nie obczaiła. Karolina ma pięć lat, ale wszędzie wlezie. Z matką nie ma kłopotu. Nic nie zauważy, nawet gdybym ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin