wyprawa_na_ariadnie_.txt

(17 KB) Pobierz
Jan Brzechwa
Wyprawa na "Ariadnie"

I

Lat temu z g�r� trzysta
Mnich Brandon - archiwista
Opisa� po �acinie
Na ��tym pergaminie
Przedziwne swe podr�e.
Ja �wiatu si� przys�u��
I to, co pisa� mnich,
Przeka�� w wierszach tych.

Nim Brandon zosta� mnichem,
Junakiem by� nielichym,
Wynaj�� wi�c korwet�,
Bo czasy by�y nie te,
Gdy mo�na rejsem skorym
Pop�yn�� na "Batorym".
On na korwet� wsiad�
I na niej ruszy� w �wiat.

Korweta by�a stara,
�at mia�a co niemiara,
A zwa�a si� "Ariadna".
C�, nazwa dosy� �adna!
Kapitan sta� na stra�y
Pi�tnastu marynarzy
I ka�dy go si� ba�,
A jak si� zwa�, tak zwa�.

Kapitan - chwat nad chwaty,
By� rudy, zezowaty
I nie mia� r�ki prawej,
W dodatku by� kulawy.
Mia� z�oty kolczyk w uchu,
N� dynda� mu na brzuchu
I ka�dy przed nim dr�a�,
A jak si� zwa�, tak zwa�.

Wie�� g�osi, �e poza tym
W m�odo�ci by� piratem
I wielkie skarby zebra�:
Dwadzie�cia work�w srebra,
Pi�� skrzy� talar�w z�otych,
Brylanty i klejnoty,
I z�b cesarza Chin,
Czang-Fu, z dynastii Min.

Cesarski z�b ten pono
Mia� moc nadprzyrodzon�:
Hartowa� wi�c �elazo,
Ochrania� przed zaraz�,
Strach rzuca� na za�og�,
Wskazywa� w nocy drog�
I strzeg� od morskich tr�b
Ten czarodziejski z�b.

Kapitan swe zdobycze
Na wyspie tajemniczej
Zakopa� w g��bi g�ry,
Ale zapomnia�, kt�rej.
Daremnie szuka� potem,
Co roku mkn�c z powrotem
W zawiej�, w burz�, w zi�b,
Lecz zwi�d� go chi�ski z�b.

Przej�ty nies�ychanie
Rzek� Brandon:  "Kapitanie,
Chc� mkn�� przez oceany,
Chc� odkry� l�d nieznany
Lub wysp� tajemnicz�!"
Kapitan mrukn��:  "Byczo!
Jest niedaleko st�d
Nieznany ca�kiem l�d,

Wysp r�nych jest bez liku,
Zawioz� ci�, m�odziku,
Do Afryki, do Azji,
Nie zbraknie mi fantazji.
Podr�e i odkrycia
To pasja mego �ycia,
Mam przyg�d wieczny g��d.
Za�oga! Kurs na Wsch�d!"

II

W noc na �wi�tego Freta
Ruszy�a wi�c korweta./
Wiatr d�� w rozpi�te �agle,
Wtem sztorm si� zerwa� nagle,
Ba�wany wok� wrza�y
Zmywaj�c pok�ad ca�y,
A �ywio� hucza�, wy�,
A� zbrak�o wszystkim si�.

Majtkowie po "Ariadnie"
Miotali si� bez�adnie,
Dr�a�y im z trwogi �ydki
I kl�li w spos�b brzydki.
Kapitan �ypa� bia�kiem
I g�ow� straci� ca�kiem,
A sternik - stary Szwed
Do swej kajuty zszed�.

Kapitan splun�� w morze,
Pogrozi� majtkom no�em
I chwili tej, tak wa�kiej,
Pi� rum z p�katej flaszki.
Gdy flaszka by�a pusta,
R�kawem wytar� usta,
Skl�� marynarsk� bra�
I w ko�cu poszed� spa�.

Majtkowie z magazynu
Wywlekli beczk� d�inu
I wnet, nie my�l�c wiele,
Popili si� jak bele,
A� twardy sen ich zmorzy�.
Spa� sternik si� po�o�y�,
Kapitan tak�e spa�,
A jak si� zwa�, tak zwa�.

Nasz Brandon nie tkn�� trunku,
Trwa� sam na posterunku,
Spogl�da� w odm�t siny,
Sterowa�, �ci�ga� liny.
Doko�a wrza�a burza,
Dzi�b statku si� zanurza�,
A on, cho� ca�y zmok�,
Wyt�a� w ciemno�� wzrok.

Gdy wstawa� dzie� ponury,
Wzi�� Brandon mocne sznury
I zwi�za� kapitana.
Za�og� zbudzi� z rana
I rzek�:  "Obj��em w�adz�,
Korwet� ja prowadz�,
A kto mi powie "nie",
Piach b�dzie gryz� na dnie!"

"Nie!  - wrzasn�� sternik:  - Hola!
M�j ster jest i busola,
Nie oddam ci korwety!..."
Tu urwa�, bo niestety,
Nim rzek� ostatnie s�owo,
Polecia� na d� g�ow�
Rekinom wprost na �er,
A Brandon obj�� ster.

Za�og� zdj�a trwoga,
A by�a to za�oga
W�r�d marynarskich dru�yn
Naj�mielsza:  jeden Murzyn,
Trzech Szkot�w, Hiszpan stary,
Malajczyk, W�och z Ferrary,
Fin, Francuz, Grek�w trzech,
A nadto kucharz Czech.

By� Brandon m�ody, krzepki,
Mia� w g�owie wszystkie klepki,
Przebiega� wi�c korwet�
I grozi� pistoletem.
"Uwa�a�, sk�d wiatr wieje!
Do �agli - marsz!  Na reje!
Galopem!  A kto kiep,
Dostanie kul� w �eb!"

Po gro�nej tej przemowie
Rozbiegli si� majtkowie,
Ten �agle pocerowa�,
�w dziury zakitowa�,
Inny na maszt si� wdrapa�
I w taki wpadli zapa�,
�e nawet kucharz-le�
Krem ubi� na ten dzie�.

Rzek� Brandon do Hiszpana:
"Przyprowad� kapitana,
Konopn� lin� masz tu,
Uwi��esz go do masztu;
Malajczyk ci pomo�e.
No ju�!  Bo wrzuc� w morze!"
O, Brandon to by� chwat,
A mia� dwadzie�cia lat!

III

Kapitan - prosz�, zwa�cie -
Po chwili sta� przy maszcie
Zwi�zany grubym sznurem.
Spojrzenie mia� ponure
I gro�nie �ypa� zezem
Na ca�� t� imprez�,
Bo by� zawzi�ty cz�ek,
A Brandon tylko rzek�:

"Tu nie ma co si� biesi�,
Mam prawo ci� powiesi�
Jak tego, kt�ry stch�rzy
Na morzu podczas burzy.
Ja ci daruj� �ycie,
A ty mi nale�ycie
Do skarb�w drog� wska�.
Mnie pi�t� cz�� z nich dasz."

Kapitan odrzek� smutnie:
Wygra�e�!  Sko�czmy k��tni�.
Masz prawo i masz si��,
Ja tak�e tak robi�em.
Sternikiem twym zostan�,
A ty b�d� kapitanem.
Bierz n� m�j, do stu bomb!
M�j n� i chi�ski z�b!"

Sznur Brandon przeci�� no�em
I rzek�:  "Mnie cieszy to, �em
Om�wi� wszystko szczerze.
Id�, bracie, sta� przy sterze,
Sam tego chcia�e�, nie ja,
Pomy�lna idzie wieja,
Wi�c prujmy g��bie w�d
Kieruj�c si� na wsch�d."

Zszed� Brandon do kajuty,
Zdj�� kaftan, �ci�gn�� buty
I zjad�szy kotlet �wi�ski,
J�� z�b cesarsko-chi�ski
Ogl�da� i obraca�,
Paznokciem pilnie maca�,
A� niespodzianie wpad�
Na ma�y z�oty �lad,

Na ma�y punkcik z�oty.
Wnet wzi�� si� do roboty
I punkcik wcisn�� ig��.
Wtem serce w nim zastyg�o:
Zabrzmia�a pozytywka,
Rozleg�a si� przygrywka,
Kt�ra pie�ci�a s�uch
Niby bzykanie much.

Nast�pnie spod spr�ynki
Wyjrza�a g��wka Chinki
Male�ka jak ziarenko
I przem�wi�a cienko:
"Ktokolwiek jest w pobli�u,
Kto da ziarenko ry�u
Ksi�niczce Sun-Li-Tse,
Otrzyma to, co chce."

Po chwili Chinka znik�a,
Tylko przygrywka nik�a
Jak mucha zn�w bzykn�a.
Spr�ynka si� zamkn�a,
A Brandon nieprzytomnie
Zawo�a�:  "Kucharz! Do mnie!
Galopem!  Gadaj, czy�
Jest na korwecie ry�?"

Lecz kucharz westchn��:  "Szkoda,
Ry� nam zala�a woda
I ca�y zapas hurtem
Rzuci�em dzi� za burt�."
Na pok�ad wybieg� Brandon:
"Hej, wy, piracka bando,
Rabunku nadszed� czas.
Czy kto nie mija� nas?"

"Mija�o korwet wiele,
Mija�y karawele,
A tam po fal g��binie
Kupiecki statek p�ynie."
Rzek� Brandon podniecony:
Podejd�my z lewej strony,
Uderzy� trzeba st�d.
Uwaga!  Szykuj lont!"

Gdy statki si� zr�wna�y,
Zawo�a� Brandon �mia�y:
Sta�!  Ja mam w wasz� stron�
Armaty wymierzone,
Zatopi� ten wasz rupie�!
Czy chcecie si� okupi�?
Nie ��dam z�otych g�r,
Lecz ry�u jeden w�r!"

To s�ysz�c, wnet szalup�
Kapitan s�a� z okupem.
I zn�w po w�d g��binie
Na wsch�d korwet� p�ynie.
Wtem Grek zawo�a� z dzioba:
"Wytrzeszczam �lepia oba,
Przeszywam dal na wskro�
I w dali widz� co�!"

Tu Brandon wlaz� na rej�:
Hej!  Wyspa tam widnieje!
Dostrzegam na niej wie��
I mur, co wyspy strze�e,
Lecz nie ma jej na mapie.
Czy sternik si� po�apie?"'
Rzek� sternik: "Nie wiem sam.
Najlepiej p�y�my tam."

IV

Na brzegu sta� t�um ludzi,
A wszyscy byli rudzi,
Wszyscy zielonosk�rzy,
P�nadzy, a niekt�rzy
Mieli niem�dre miny
I sztuczne nosy z gliny,
A wyd�u�one tak,
�e siada� na nich ptak.

Nasz Brandon nie zna� trwogi.
Na czele swej za�ogi
Do wyspy przybi� ��dk�
I tak przem�wi� kr�tko:
"Po morzach kr�l m�j hula,
Przybywam tu od kr�la,
Pocisk�w mam w sam raz
Tyle, by podbi� was."

Tak rzek�. Lecz t�um tubylczy
Przygl�da si� i milczy.
"C� by to znaczy� mia�o?!  -
Zawo�a� Brandon �mia�o.  -
Stoicie niby mumie,
Czy m�wi� nikt nie umie?
Czy z armat mam was t�uc?
Hej!  Kt�ry tu jest w�dz?"

Wtem sternik niespodzianie
Zawo�a�:  "Kapitanie,
Tu nie potrzeba walki,
To s� po prostu lalki,
Po prostu kuk�y z wosku
Zrobione po mistrzowsku.
Lecz kto, do diab��w stu,
M�g� je ulepi� tu?"

W g��b wyspy wi�c ruszyli
I po nied�ugiej chwili
Ujrzeli w�r�d r�wniny
Mustangi z plasteliny
I d�ungli g�szcz spl�tany
Z zielonej porcelany,
A w�r�d gipsowych drzew
Sta� marmurowy lew.

Zwisa�y z palm gipsowe
Orzechy kokosowe,
P�kate ananasy
Lepione z wonnej masy
I p�k daktyli z�otych
Z b�yszcz�cej terakoty,
A nad tym - szklana mg�a
I roje much ze szk�a.

Na starym baobabie
Papugi w barw powabie
Wmieszane w szklane li�cie
Mieni�y si� wzorzy�cie,
A by�y z porcelany
Misternie malowanej.
Brandona zdj�a z�o��:
"Mam do�� tych kukie�, do��!

Mam do�� teatru lalek,
Czas leci, mrok ju� zaleg�,
A cho� to nawet �adne,
Wracamy na "Ariadn�".
Gdzie mapa?  Wysp� now�
Nazwiemy Kukie�kow�.
Wracamy!  Oto ��d�:
Chc� znowu fale pru�!"

V

I zn�w po w�d g��binie
Na wsch�d korweta p�ynie.
D�� wietrzyk bardzo s�aby,
Wi�c sternik �owi� kraby,
W�och w szachy gra� z Murzynem,
Szkot si� pokrzepia� d�inem,
A Brandon, zmy�lny cz�ek,
Do swej kajuty zbieg�.

Z�b chi�ski wzi�� ze skrzynki -
Twarz Chinki spod spr�ynki
Wyjrza�a w�sk� szpark�.
On da� jej ry�u ziarnko
I szepn��:  "Mnie si� marzy
Ukryty skarb korsarzy!..."
Odpar�a:  "Sternik-Szwed
Odnajdzie drog� wnet."

Rzek� Brandon:  "A to bieda!
Wrzuci�em w morze Szweda,
Ju� pewnie go rekiny
Po�ar�y w g��bi sinej.
Za p�no na wspominki."
Szepn�y usta Chinki:
"O �wicie ujrzysz l�d,
Naprawisz tam sw�j b��d."

I zn�w po w�d g��binie
Na wsch�d korweta p�ynie
W�r�d wichr�w i w�r�d burzy.
Na statku czuwa Murzyn,
Trzech Szkot�w, Hiszpan stary,
Malajczyk, W�och z Ferrary,
Fin, Francuz, Grek�w trzech,
A nadto kucharz-Czech.

Mia� Brandon oko czujne,
Do tego szk�a podw�jne
I patrz�c przez lunet�
Prowadzi� sw� korwet�.
"Sterniku - rzek� o �wicie -
Zezujesz znakomicie,
Lecz sp�jrz, czy widzisz st�d
Na horyzoncie l�d?"

Rzek� sternik po piracku:
"Niech trzasn�, �wi�ty Jacku,
Na mapie widz� zmiany,
To przecie� l�d nieznany,
To przecie� nie jest Libia,
Nie Wyspa Wielorybia,
Nie Ganda i nie Pont,
To jest nieznany l�d."

Nasz Brandon nie zna� trwogi.
Na czele swej za�ogi
Przemierza� l�d nieznany
Tajemne snuj�c plany.
"Jak z Chinki s��w wynika,
Tu znale�� mam sternika,
Tu jest gdzie� stary Szwed..."
Tak my�l�c, naprz�d szed�.

Lecz marsz ten nie by� prosty,
Bo wok� ros�y osty
I kolc�w g�szcz ruchliwy,
I pi�y si� pokrzywy
Si�gaj�c a� do twarzy,
Parzy�y maryna...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin