Adept Magii (1) - FEIST RAYMOND E.txt

(885 KB) Pobierz

RAYMOND E. FEIST

Adept Magii (1)

(Tlumaczyl: Mariusz Terlak)

Ksiazke te poswiecam

pamieci mojego ojca,

Felixa E. Feista,

ktory we wszystkim, co czynil,

byl prawdziwym magiem.

PODZIEKOWANIA

Powiesc ta powstala dzieki nieocenionej pomocy wielu osob, ktorym chcialbym zlozyc w tym miejscu najserdeczniejsze podziekowania. Z calego serca dziekuje wiec wszystkim Piatkowym Nocnym Markom, wsrod ktorych sa: April i Stephen Abrams, Steve Barett, David Brin, Anita oraz Jon Everson, Dave Guinasso, Conan LaMotte, Tim LeSelle, Ethan Munson, Bob Potter, Rich Spahl, Alan Springer, a takze Lori i Jeff Velten - za ich pomocna krytyke, entuzjazm, podtrzymywanie mnie na duchu, wiare we mnie, madre rady, wspaniale pomysly, a przede wszystkim za ich przyjazn.Billie i Russ Blake oraz Lilian i Mike Fessier zawsze byli gotowi przyjsc z pomoca i im rowniez dziekuje.

Mojemu agentowi, Haroldowi Matsonowi dziekuje za to, ze "zaryzykowal" ze mna.

Adrianowi Zackheimowi, memu wydawcy, dziekuje za to, ze raczej prosil, niz zadal, a takze za wielki trud wlozony w stworzenie dobrej ksiazki.

Kate Cronin, jego asystentce, dziekuje za poczucie humoru oraz za to, ze z takim wdziekiem i cierpliwoscia znosila moje nonsensy.

Elaine Chubb, redaktorowi technicznemu, dziekuje za lagodne podejscie i troske o kazde slowo.

Najserdeczniej dziekuje mojej matce, Barbarze A. Feist, za to wszystko co wyzej i znacznie, znacznie wiecej...

Raymond E. Feist

San Diego, Kalifornia

lipiec 1982

PODZIEKOWANIA DO POPRAWIONEGO WYDANIA

Chcialbym skorzystac z okazji wydania preferowanej przez autora wersji powiesci i wydluzyc powyzsza liste o kilka osob. Gdy skladalem podziekowania do pierwszego wydania tej ksiazki, nie znalem ich jeszcze. Jednak ich nieoceniona pomoc i wklad finansowy przyczynily sie do tego, ze mogla ona ujrzec swiatlo dzienne.Skladam wiec podziekowania:

Mary Ellen Curley, ktora przejela ster od Katie i utrzymywala nas wszystkich na kursie;

Peterowi Schneiderowi, ktorego entuzjazm do pracy byl mi nieocenionym sprzymierzencem w Doubleday i ktory stal sie moim bliskim przyjacielem w ciagu ostatnich dziesieciu lat;

Lou Aronice, ktory dal mi szanse powrotu do mojej pierwszej pracy i "napisania jej po raz wtory" oraz kupil moja ksiazke wtedy, kiedy naprawde nie chcial zajmowac sie reprintami;

Patowi Lobrutto, ktory pomagal, zanim stalo sie to jego praca, i ktorego przyjaznia ciesze sie nie tylko w pracy;

Jannie Silverstein, ktora mimo krotkiej kadencji jako moj wydawca wykazala sie niesamowitym i tajemniczym talentem i zawsze wiedziala, kiedy ma zostawic mnie w spokoju, a kiedy pozostawac ze mna w kontakcie;

Nickowi Austinowi, Johnowi Boothowi, Jonathanowi Lloydowi, Malcolmowi Edwardsowi i wszystkim w Granada, obecnie Grafton Books, ktorzy sprawili, ze moja ksiazka stala sie miedzynarodowym bestsellerem;

Abnerowi Steinowi, mojemu agentowi w Wielkiej Brytanii, za to, ze to on w koncu sprzedal ksiazke Nickowi;

Janny Wurts, za to, ze jest moim przyjacielem, oraz za to, ze pracujac razem ze mna nad Empire Saga i pomagajac przeksztalcic Gre Rady z niejasno zarysowanej koncepcji w zabojczo realna arene ludzkich konfliktow, ukazala mi zupelnie inna perspektywe patrzenia na Tsuranich. Kelewan i Tsuranuanni sa zarowno moim, jak i jej pomyslem. Ja naszkicowalem zarysy, ona zas wypelnila je pelnymi barw detalami;

oraz Jonathanowi Matsonowi, ktory otrzymal pochodnie z rak wielkiego czlowieka i pewnie kontynuowal dzielo, sluzac madra rada i przyjaznia - jablko spadlo blisko jabloni;

a przede wszystkim mojej zonie Kathlyn S. Starbuck: to ona rozumie moj bol i radosc w tym rzemiosle, poniewaz sama mozoli sie w tej samej winnicy, to ona zawsze tam jest, nawet wtedy kiedy nie zasluguje na to, by ja tam miec, i to ona poprzez swoja milosc sprawia, ze wszystko nabiera sensu.

Raymond E. Feist

San Diego, Kalifornia

kwiecien 1991

PRZEDMOWA DO POPRAWIONEGO WYDANIA

Kazdy autor, przystepujac do przegladania i poprawiania wczesniejszego wydania swej powiesci, jest pelen wahan i obaw. Szczegolnie, jezeli powiesc ta byla jego pierwsza uznana powszechnie za sukces i ciagle, od lat dziesieciu, wznawiana ksiazka.Magician (w wersji polskiej ukazuje sie w dwoch tomach Adept magii i Mistrz magii - przyp. red.) byl tym wszystkim i jeszcze czyms wiecej. Pod koniec roku 1977, pracujac na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, zdecydowalem sie poswiecic troche czasu i sprobowac szczescia w pisaniu. Od tamtego czasu minelo okolo pietnastu lat, z ktorych czternascie poswiecilem calkowicie pisaniu, osiagajac w tym rzemiosle sukces, o ktorym nie smialem nawet marzyc.

Ta pierwsza powiesc w cyklu znanym pozniej jako The Riftwar Saga, (Opowiesc o wojnie swiatow) stala sie wkrotce ksiazka, ktora zaczela zyc wlasnym zyciem. Waham sie, czy publicznie to wyznac, ale prawda jest, ze jednym z elementow skladowych powodzenia ksiazki byla moja ignorancja w odniesieniu do tego, co sprawia, ze powiesc odnosi sukces handlowy. Moja wola i chec rzucenia sie na oslep w nurty opowiesci, ktora obejmuje dwa zupelnie rozne swiaty, dwanascie lat zycia kilku glownych i kilkudziesieciu pomniejszych postaci, lamanie po drodze licznych zasad prowadzenia watku, znalazla chyba pokrewne dusze wsrod czytelnikow na calym swiecie. Po dziesieciu latach kolejnych wznowien jestem przekonany, ze jej glowna moca jest odwieczna tesknota za sluchaniem i snuciem "niestworzonych historii". Piszac te ksiazke, nie mialem zbyt wielkich ambicji. Przede wszystkim chcialem opowiedziec ciekawa historie, ktora zaspokoila moja tesknote za czyms czarownym, za przygoda i fantazyjnym kaprysem. Okazalo sie, ze kilka milionow czytelnikow (wielu z nich przeczytalo te powiesc przelozona na inne jezyki, o ktorych nie mam najmniejszego pojecia) odkrylo, ze spelnia ona takze ich oczekiwania, zaspokaja ich tesknote za "niestworzonymi historiami".

Chociaz powiesc ta byla rzeczywiscie pierwsza moja proba pisarska, niektore wymogi rynku daly o sobie znac na etapie tworzenia koncowej wersji ksiazki. Jest to ksiazka bardzo obszerna. Kiedy przedostatnia wersja rekopisu wyladowala na redakcyjnym biurku, powiedziano mi, ze trzeba bedzie ja skrocic o jakies piecdziesiat tysiecy slow. Co tez uczynilem. Przewaznie wiersz po wierszu. Kilka scen jednakze zostalo albo poobcinanych, albo calkowicie usunietych z tekstu.

Chociaz moglem zaakceptowac opublikowana wersje oryginalnego manuskryptu, jedyna, jaka ukazala sie drukiem, zawsze jednak mialem wrazenie, ze czesc usunietego tekstu przydawala calosci glebi, tworzyla pewien kontrapunkt w stosunku do zasadniczych elementow opowiesci. Wzajemne stosunki pomiedzy postaciami, szczegolowe informacje o obcym swiecie, krotkie chwile zadumy i radosci rownowazace bardziej wartkie fragmenty konfliktu i przygody - wszystko bylo "prawie takie, jak chcialem przekazac, ale nie do konca".

W kazdym razie, aby uczcic dziesiata rocznice pierwszego wydania tej ksiazki, pozwolono mi powrocic do powiesci. Moglem przebudowac ja i zmienic, dodac i usunac to, co uznam za stosowne, czy tez, innymi slowy, opracowac - jak to w swiecie wydawniczym przyjeto nazywac - "wydanie preferowane przez autora". Tak wiec, majac stale w uszach stare napomnienie "jezeli sie nie zepsulo, nie staraj sie tego naprawiac", powracam do pierwszej swojej pracy, do czasow, kiedy nie mialem zadnych aspiracji w tym rzemiosle ani pozycji autora bestsellerow i wlasciwie zielonego pojecia o tym, co robilem. Chcialbym przywrocic niektore z usunietych fragmentow, pewne drobne szczegoly, ktore moim zdaniem przydawaly narracji mocy, a ksiazce wagi. Troche przydlugie dyskusje o nauce pomiedzy Tullym i Kulganem w trzecim rozdziale, jak rowniez niektore rzeczy ukazane Pugowi na Wiezy Proby sa tego przykladem. Moj wydawca nie byl wtedy przekonany co do idei ciagu dalszego powiesci, wiec czesc tego materialu zostala opuszczona. Jego przywrocenie jest byc moze poblazaniem sobie, ale poniewaz w moim odczuciu material ten nalezal do oryginalnej ksiazki, pojawil sie ponownie w tym wydaniu.

Tych czytelnikow, ktorzy odkryli juz poprzednio te powiesc i zastanawiaja sie, czy warto kupic niniejsze wydanie, chcialbym zapewnic, ze tekst nie ulegl radykalnym zmianom. Zadna z postaci poprzednio usmierconych nie ozyla, przegrane bitwy nie staly sie wygranymi, a dwoch chlopcow nadal czeka to samo przeznaczenie. Nie chce, abyscie czuli sie zmuszeni przeczytac te nowa ksiazke, poniewaz wasze wspomnienie o oryginalnym wydaniu jest rownie, jezeli nie bardziej, istotne niz moje. Jezeli jednakze pragniecie powrocic do swiata Puga i Tomasa, ponownie odkryc starych przyjaciol i zapomniane przygody, uznajcie to wydanie za mozliwosc zobaczenia czegos wiecej niz ostatnim razem. Nowych zas czytelnikow witam serdecznie. Ufam, ze ksiazka ta spelni wasze oczekiwania.

Wszystkim zas, zarowno nowym czytelnikom, jak i starym znajomym, chcialbym z ogromna wdziecznoscia bardzo podziekowac, bo bez waszego poparcia i zachety "snucie opowiesci" przez dziesiec lat nie byloby mozliwe. Jezeli mam mozliwosc ofiarowania wam zaledwie czastki przyjemnosci, jaka sam odczuwam, mogac dzielic sie z wami moimi fantastycznymi przygodami, spotyka nas jednakowa nagroda, bo poprzez to, jak przyjeliscie moja prace, pozwoliliscie mi stworzyc wiecej. Bez was bowiem nie byloby dalszych ksiazek. Listy, nawet jezeli docieraja do mnie po paru miesiacach, sa czytane. Na niektore odpowiadam. Wszelkie mile uwagi, ktore slysze w czasie publicznych spotkan, wzbogacaja mnie w sposob nie dajacy sie opisac. Najwazniejsza jest jednak wolnosc praktykowania rzemiosla, ktore zaczelo sie od kwestii "ciekawe, czy potrafie to robic", wypowiedzianej, kiedy jeszcze pracowalem w Residence Halls w John Muir College Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego.

Zatem dziekuje wam. "Udalo sie", jak sadze. Mam nadzieje, ze sie zgodzicie, iz tym razem uczynilem to w sposob bardziej elegancki, barwniej, mocniej i z wieksza werwa.

Ray...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin