ANDRE NORTON SASHA MILLER SOKOLA MAGIA PRZEŁOŻYŁA EWA WITECKA TYTUŁ ORYGINAŁU ON WINGS OF MAGIC SCAN-DAL ROZDZIAŁ PIERWSZY I Eirran zawišzała czystš chustę wokół kompresu na czole Beldy. Zacisnęła usta z dezaprobatš. Tym razem Rofan przekroczył wszelkie granice przyzwoitoci. Uderzył żonę pięciš i teraz nie mogła otworzyć spuchniętego oka. Eirran wzdrygnęła się na myl o tym, z jakiego powodu guz wyskoczył na czole nieszczęsnej. W cišgu dwóch tygodni po odjedzie Yaretha już po raz trzeci wezwano jš do chaty Beldy, by udzieliła jej pomocy. Teraz, pod koniec zimy, kiedy pozostało niewiele pożywienia, wszyscy z trudem powstrzymywali rozdrażnienie. Wszyscy to znaczy ci, którzy nie byli na tyle przezorni, żeby zrobić na zimę zapasy zboża, suszonego lub solonego mięsa oraz suszonych owoców i jarzyn. Albo ci, którzy jak Rofan obżerali się, kiedy jedzenia było pod dostatkiem, i musieli go skšpić, kiedy się kończyło. Rozwcieczony Rofan zwykł bijać żonę, gdy nie miała mu co dać jeć. Czy ten głupiec nie zdawał sobie sprawy, że Belda i jego dzieci sš jeszcze bardziej głodne od niego? Że odejmujš sobie od ust, żeby się tylko najadł i ich nie bił? Eirran pokręciła głowš i z niechęciš mlasnęła językiem. Nie, widocznie nic o tym nie wiedział. Tym razem wrócił do domu bardzo póno z destylarni, którš wraz z kompanami urzšdził poza wioskš. Rzucił się na żonę z pięciami, bo nie tylko podała mu zupę cienkš, ale i nie doć goršcš. Dobrze się stało, że wypadł potem z chaty i pewnie pobiegł do swego kociołka, by upić się do nieprzytomnoci. Gdyby pozostał, Eirran sama by mu powiedziała, co o nim myli, a wtedy i jej by się dostało. Powinnam raczej wezwać na pomoc kilku mężczyzn z wioski, pomylała. Chociaż i tak na nic to by się zdało, był bowiem tak pijany, że nic nie pamiętał. On nie chciał tego zrobić wstawiła się za mężem Belda. Póniej zawsze jest mu przykro. To nic nie zmienia odparła Eirran. I tak to trwa. Kiedy wytrzewieje, ogarnia go żal. Prawie zawsze uchodzi mu to na sucho, chyba że Yareth jest we wsi, pomylała. Wyjęła szczyptę suszonych ziół z woreczka w podręcznej sakwie i owinęła je w skrawek tkaniny. A ty i tak jeste pobita. To prawdziwy cud, że cię nie zabił. Jeden zšb ci się rusza. Każdego ranka przez pięć dni parz herbatkę z tych lici i pij jš tak goršcš, jak możesz wytrzymać. Wyjęła z sakwy miseczkę, tłuczek oraz dzbanuszek ze starannie oczyszczonym prawie białym zakrzepłym baranim łojem. Używała go do sporzšdzania wszystkich lekarstw na dolegliwoci skórne. Jej mikstury na odmrożenie cieszyły się takš popularnociš, że często brakowało jej łoju. Ale Belda potrzebowała leczniczej maci, a nie jak inne kobiety kremów do cery. Eirran odmierzyła odpowiednie dozy innych ziół i jęła tłuc w miseczce suszone licie i kwiaty. Po izbie rozszedł się przyjemny ziołowy zapach. Czy masz co, do czego mogłabym włożyć mać po przygotowaniu? zapytała. Tak. Belda dała znak rękš Ermanowi, swojemu najstarszemu synowi. Chłopiec podszedł do Eirran, był trochę wystraszony, ale ciekawoć przeważyła. Przynie słoik, który pozostał po ostatnich odwiedzinach tej Mšdrej Kobiety. Wiesz, gdzie jest. Erman skinšł głowš i zniknšł za postrzępionš zasłonš, która służyła jednoczenie za drzwi i za cianę oddzielajšc sypialnię jego rodziców od reszty niewielkiej izby. Nie jestem Mšdrš Kobietš sprostowała z westchnieniem Eirran. Zaczęła mieszać z łojem sproszkowane zioła. W Karstenie, skšd pochodzę, stara Juwa nie nauczyła mnie nawet połowy tego, co powinnam wiedzieć, żeby dobrze opiekować się garstkš mieszkańców Blagden. Jeste jedynš uzdrawiaczkš, jakš mamy, i każdego dnia zdobywasz coraz więcej wiedzy. Nie wiem, co my co ja zrobiłabym bez ciebie. Eirran zarumieniła się słyszšc pochwałę. A przecież dobrze wiedziała, że Belda ma rację. Gdyby nie to, że często była w pobliżu, poturbowana przez męża kobieta mogłaby umrzeć którego dnia. Zbyt dobrze znała tę historię. Blagden było małš wioskš, a większoć jego mieszkańców to uczciwi ludzie, którzy potrafili przeżyć od jednej zimy do drugiej, jeżeli zachowywali ostrożnoć i skromnie się odżywiali. Najbardziej dawał im się we znaki brak dobrej uzdrowicielki i musieli się zadowalać nie douczonš Eirran. Ale nie brakowało wród nich mężczyzn takich jak Rofan, którzy zmieniali dobre czasy w złe, złe za w jeszcze gorsze. Zastanowiła się, jak dawali sobie radę przed przybyciem jej i Yaretha. Oto słoik powiedział niemiało Erman i postawił go na stole obok ręki Eirran. Od chłopca bił ostry zapach jak od fretki. Zaraz potem oddalił się płochliwie, jakby bał się podejć za blisko. Możliwe, że nauczył się tego w kontaktach ze swoim ojcem, który zupełnie nie nadawał się do tej roli. Eirran westchnęła. W izbie były też inne dzieci od pełzajšcego i bawišcego się na zarzuconej różnymi rzeczami podłodze niemowlęcia do prawie dorosłego Ermana, niemal wszystkie równie umorusane i mierdzšce. Ustawiły się szeregiem, patrzšc na niš czujnie szeroko otwartymi oczami. Przypominały jej na poły oswojone zwierzęta. Włosy miały brudne i skudlone, na ich twarzach malowała się podejrzliwoć. Młodsza o niecały rok od Ermana dziewczyna obserwowała uzdrowicielkę spoza stosu nie wypranej odzieży. Eirran pomylała o swoim czystym domu. Belda nawet w najlepszych czasach nie zaliczała się do wzorowych gospodyń, gdyż miała za dużo dzieci. A kiedy była chora albo zdrowiała z ran, sytuacja stawała się jeszcze gorsza. Jednak starsze dzieci mogłyby pomóc matce, gdyby chciały. Może nie powinnam tak pochopnie wydawać sšdów, powiedziała sobie w duchu uzdrowicielka. Może Rofan biciem oduczył samodzielnoci wszystkich mieszkańców tej chaty. Chod tutaj zwróciła się do dziewczyny. Ta wpatrzyła się w niš tak, jakby była niedorozwinięta umysłowo albo jakby Rofan kiedy, uderzajšc zbyt mocno, uszkodził jej mózg. Eirran nie wiedziała, czy powinna użyć rozkazujšcego, czy zachęcajšcego tonu. Chod tutaj powtórzyła łagodnie. Córka Beldy bardzo ostrożnie zrobiła krok do przodu. Eirran wycišgnęła do niej rękę. Dziewczyna wzdrygnęła się, ale podeszła do młodej uzdrowicielki. Eirran włożyła jej do ręki słoik z maciš i dziewczyna musiała zacisnšć palce, żeby nie upadł na ziemię. Jak masz na imię? zapytała. Rawfa szepnęła tamta. A wiec Rawfo, czy będziesz mogła pomóc matce zmienić bandaże i posmarować jej rany maciš? O tak, pani, mogę. Rawfa rozpromieniła się. Przyglšdałam ci się za każdym razem, kiedy przychodziła, by pielęgnować mamę, i wiem, jak to się robi. Bardzo dobrze. Czy wiesz, że jest jeszcze co, w czym mogłaby jej pomóc? Co takiego? zapytała dziewczyna. W jej smutnych oczach zabłysła iskierka zainteresowania. Eirran szerokim gestem wskazała na brudnš izbę. Powietrze w niej było ciężkie i stęchłe, gdyż za wiele nie myjšcych się osób przebywało na zbyt małej przestrzeni. Mogłaby podnieć rzeczy z podłogi i położyć je na miejsce. Ty i twoje rodzeństwo moglibycie nawet pomóc przy praniu. Mogłaby też wykšpać swoich młodszych braci i siostry, i sama wzišć kšpiel. Mogłaby też zamieć podłogę. Iskierka zainteresowania zgasła i Rawfa ponownie się zgarbiła. To na nic się nie zda. Tata wraca do domu i rozwala wszystko od nowa. Czasami wymiotuje. Mama mówi, że to od wódki. Eirran wyczuła to zaraz po wejciu, gdyż obrzydliwy smród wymiocin ledwie startych z podłogi górował nad innymi zapachami. Musisz spróbować powiedziała stanowczo. To, co robiš inni ludzie, to ich sprawa. Ale to, co ty robisz, to jedynie twoja sprawa. Nie możesz sobie folgować, stać się brudasem i pogršżyć się w rozpaczy. Czasem twój ojciec nie jest sobš. Jest wtedy chory i dlatego postępuje tak, jak nigdy by nie postępował, gdyby czuł się dobrze. Eirran przegnała myl, że kłamie temu dziecku. Nawet gdyby Rofan nigdy nie tykał trunku, który on sam i kilku podobnych mu mężczyzn wyrabiali z ziarna, choć mogłyby pożywić się nim ich rodziny, zachowywałby się tak samo. Eirran znała się na trunkach. Dorosła usługujšc przy stołach w karczmie swojego wuja w Karstenie przy głównej drodze łšczšcej Kars i Yerlaine. Umiała odróżnić zły trunek od dobrego, wiedziała też, jacy mężczyni go nadużywali, a jacy pili wyłšcznie po to, by zapomnieć o trudnociach dnia codziennego. Rofan był brutalem i gorzałka pozwalała mu tylko na ujawnienie wrodzonego okrucieństwa. Westchnęła. Przynajmniej tyle dobrego, że Rofan i jego kompani nie wytwarzali trunku, który mógłby olepić albo nawet zabić pijšcego. Sama trzymała dzbanek napitku Rofana na górnej półce w szafce za stołem, przy którym pracowała. Był doskonały jako rodek pobudzajšcy, gdy używało się go w niewielkich ilociach. Kiedy wlało się go nieco do rany lub dranięcia, nie dopuszczał do zakażenia. Wcišż zdumiewało jš, że można nadużywać czego, co miało tak dobroczynne skutki. Chod powiedziała energicznie. I wy też. Zrobimy z tego zabawę. Każde z was co podniesie i położy na miejsce. Szybciutko zrobimy tu porzšdek. Dzieci posłuchały jej, aczkolwiek niechętnie lub ze złociš, w zależnoci od swojej natury. Tak dobrze sobie radzisz z dziećmi powiedziała Belda. Ja niestety nie. To dziwne, że ja mam nowe dziecko co rok, a ty tylko jedno. Nie chcesz chyba powiedzieć, że Eirran uważniej przyjrzała się Beldzie. Tak. Znowu jestem w cišży. Mylę, że tym razem to perspektywa wykarmienia jeszcze jednej gęby wyprowadziła Rofana z równowagi. Jak gdyby karmił te, które już spłodził. Eirran ugryzła się w język, ale nie mogła cofnšć wypowiedzianych już słów. Powinna odejć stšd jak najszybciej, zanim powie co jeszcze gorszego. Rawfo, ty tu rzšdzisz, dopóki ...
kindel24.3