TRUDNOŚCI w małżęństwie cz.3.doc

(67 KB) Pobierz
TRUDNOŚCI W MAŁŻEŃSTWIE - cz

TRUDNOŚCI  W  MAŁŻEŃSTWIE  -  cz.  III

Tadeusz  Jakubowski

II.  MAŁŻEŃSTWO  PO  URODZENIU  DZIECKA

Wyodrębnienie trudności w małżeństwie w okresie po urodzeniu dziecka może sugerować, że to właśnie wówczas pojawiają się "schody" nie do przebycia. A tak przecież nie jest.

Pojawienie się dziecka w rodzinie w oczywisty sposób zmienia dotychczasowe życie rodziców, często również pozostałych domowników, zmienia rytm dnia, rodzi nowe problemy, nowe sytuacje. Naturalną konsekwencją nowych sytuacji, w jakich żyją małżonkowie jest pojawienie się trudności (co wyjaśnione zostało w rozdz. I). Zatem obecność dziecka w rodzinie, tworząc nową sytuację, powoduje - w sposób jak najbardziej normalny - nowe trudności.

Trudności dotąd występujące w małżeństwie zazwyczaj nie zanikają automatycznie po urodzeniu dziecka, ale często schodzą na plan dalszy, bywa że giną lub ustępują miejsca innym. I tym trudnościom, "dochodzącym" w małżeństwie od momentu urodzenia dziecka, poświęcono niniejszy rozdział. W dalszym ciągu aktualne pozostaje założenie, że trudności te mogą, ale nie muszą wystąpić. Na pewno świadomość powodów i możliwości ich wystąpienia ułatwia podjęcie środków przeciwdziałających lub rozwiązujących trudności.

"Rewolucja" jaką powoduje wejście dziecka w życie małżeństwa nie jest zbyt "bolesna", jeżeli małżonkowie są na tą sytuację psychicznie przygotowani. Praktyczną trudność może sprawić brak wprawy w opiece nad małym dzieckiem, ale tego nie można traktować jako "trudności w małżeństwie". Doświadczenie dowodzi, że przyjście dziecka na świat może spowodować w relacjach małżeńskich wiele negatywnych sytuacji.

Pierwszą i często występującą jest poświęcanie przez "młode" matki całego czasu i całego zainteresowania dziecku. Mąż, który dotychczas tworzył z żoną wspólnotę został niejako "odsunięty" na plan dalszy, a pierwsze i jedyne miejsce w zainteresowaniach kobiety zajęło dziecko, które jej całkowicie wystarcza.

Jest zrozumiałe, że małe dziecko wymaga wyjątkowej opieki, zabierającej sporo czasu. Ale czy aż takiej, aby kobieta zapomniała, że istnieje również mąż, ojciec dziecka? W psychologii małżeństwa funkcjonuje już powiedzenie: "Kobieta zdradza męża z dzieckiem". Wytworzenie modelu rodziny: "tandem" matka - dziecko i gdzieś tam ojciec powoduje, że mężczyzna - czując się niepotrzebny, niezauważany, odtrącony, zwolniony z odpowiedzialności - szuka sobie zajęcia najczęściej poza domem i znajduje je w... kobietach, wódce, kolegach. Żona zaabsorbowana dzieckiem, które jest dla niej "wszystkim" nawet nie zauważa zbliżającego się niebezpieczeństwa.

Kobieta nie musi "uczyć" się macierzyństwa. Ono jest w niej. Jest wpisane w jej psychikę, a później tylko się rozwija i dojrzewa poprzez ciążę, poród, karmienie, opiekę.

Mężczyzna nie rodzi się ojcem w sensie psychicznym, on się nim dopiero musi stać. Między ojcem a dzieckiem nie ma relacji uczuciowej, jaka łączy matkę z dzieckiem. Ta relacja może i powinna się wytworzyć, ale to wymaga czasu. W "stawaniu się ojcem" musi mężowi pomóc żona. Jej obowiązkiem jest "nauczyć" swego męża ojcostwa w sensie psychicznym.

Pewną szansą "wejścia w ojcostwo" jest udział mężczyzny przy porodzie ich dziecka, chociaż jest to sprawa bardzo delikatna i wymagająca indywidualnej decyzji zainteresowanych. Natomiast najlepszym sposobem jest włączenie ojca w obowiązki opieki nad dzieckiem, powierzenie mu określonych zadań. Może na początku nie będzie zbyt chętny, może skrępowany, ale to chwilowo - później bez wątpienia da sobie radę. Zdaniem wielu specjalistów dobrym sposobem nawiązania kontaktów ojca z dzieckiem jest powierzenie mu obowiązku kąpania dziecka. Przeprowadzone w Szkole Rodzenia obserwacje dotyczące poziomu przygotowania przyszłych ojców do kąpania dziecka wykazały, że przewyższali w tym względzie panie, likwidując jednocześnie ich obawy odnośnie do "braku" delikatności, dokładności i bezpieczeństwa kąpanych maleństw.

Każda forma kontaktu ojca z dzieckiem - z początku może nieporadna - wytworzy a potem zacieśni więź między tymi dwiema osobami, więź rosnącą przy dyskretnej i czułej pomocy żony. Wydaje się, że bycie z dzieckiem w tym czasie jest bardziej "potrzebne" ojcu niż dziecku. I o to także winna zadbać żona.

Karol Wojtyła jako biskup krakowski wielokrotnie zwracał się do kobiet, a później także pisał, iż w relacjach kobiety nie może istnieć "prymat dzieci nad mężem", bowiem męża kobieta sobie wybiera, jemu ślubuje i z nim pozostaje "do końca". Dzieci przychodzą i odchodzą. One są rodzicom dane niejako w depozyt. Trzeba je urodzić, wychować i "oddać". Z mężem małżeństwo rozpoczyna się i z nim się kończy.

Warto te cenne myśli zachować w pamięci, aby je mądrze zastosować w małżeństwie w odpowiednim czasie, ku wspólnemu pożytkowi.

Drugim mankamentem występującym w zaostrzonej formie po urodzeniu dziecka, a mającym negatywny wpływ na małżeństwo jest unikanie przez kobietę współżycia małżeńskiego. Istnieje powszechna opinia, że powodem tego jest obawa przed nie zamierzoną ciążą, co przy nieumiejętności wyznaczania płodności po porodzie czyni ją wysoce uzasadnioną. Wizja następnej ciąży przy świeżych jeszcze wspomnieniach odbytego porodu i pracochłonnej opieki nad dzieckiem jest wystarczająco silną motywacją do rezygnacji ze współżycia za wszelką cenę. To powoduje, że kobiety uciekają się do najróżniejszych sposobów, od celowego zmniejszania swojej atrakcyjności do "troskliwego" proponowania mężowi spania w drugim pokoju, "aby cię dziecko w nocy nie budziło".

Unikanie współżycia może w pewnych związkach doprowadzić do zdrady małżeńskiej ze strony męża i - co gorsze - bez poczucia winy z jego strony ("skoro żona nie chce się zgodzić..."). Ten tragiczny obraz dopełnia fakt, że owe zdradzane żony niekiedy o tym wiedzą, ale albo sobie tłumaczą, że to nie jest prawdą, albo uważają, że "lepiej że (na razie) jest tak, niż by miało być następne dziecko".

Doświadczenie dowodzi, że opisane sytuacje nie są zjawiskiem rzadkim. W działaniach tych przebija rozpaczliwa ucieczka kobiety przed problemem nie planowanego poczęcia, a równocześnie zadziwia egoizm i brak odpowiedzialności ze strony męża. Znajomość wyznaczania dni płodności i niepłodności po porodzie mogłaby rozwiązać problem współżycia i zlikwidować lub przynajmniej załagodzić powstałe trudności.

Innym zagrożeniem dla atmosfery w małżeństwie, które nabiera szczególnej ostrości po urodzeniu dziecka jest długotrwała nieobecność ojca i męża w domu, spowodowana "pracą".

Od kilkunastu lat - zapewne pod wpływem "zachodnich" wzorców - zapanowała "moda" na życie, którego celem i jedynym zadaniem jest praca. Wzór "biznesmena" z koniecznymi zewnętrznymi atrybutami i zajętego pracą od rana do wieczora zaimponował wielu młodym ludziom. Młody, samotny człowiek - jeżeli chce - może sobie na takie życie pozwolić, bez szkody dla innych. Powstaje tylko pytanie: Jak pogodzić taki styl pracy i życia z małżeństwem, gdzie obecność męża i ojca jest nie tylko pożądana, ale i konieczna? Chroniczny jego brak w domu sprawia, że rodzina staje się niepełna ze wszystkimi konsekwencjami oraz dodatkowo zagrożona rozbiciem więzi małżeńskiej z towarzyszącymi temu frustracjami.

Sytuacja staje się bardziej dramatyczna, gdy mężczyzna nie tylko ulega modzie wielogodzinnej pracy, ale lubi (a nawet "musi") pracować. Praca, a raczej pobyt w pracy, przeradza się w hobby, człowiek - na własne życzenie, uzależniony od pracy - staje się "pracoholikiem".

Dla części mężczyzn praca stanowi "wszystko". Tak jak nieprawidłową i powodującą poważne trudności była sytuacja, gdy dziecko było "wszystkim" dla matki, podobnie nieprawidłową i powodującą negatywne skutki jest sytuacja, kiedy praca jest "wszystkim" dla mężczyzny. Coraz częściej funkcjonujące powiedzenie, że "mężczyzna zdradza żonę z pracą" nie jest bezpodstawnym sloganem.

Istnieje część mężczyzn, która czuje się dowartościowana i nawet w rozmowach podkreśla fakt poświęcania pracy, np. dwunastu godzin na dobę, jakby miało ich to nobilitować. Wydaje im się, że w ten sposób stają się bardziej nowocześni (na wzór "zachodni"). A tak naprawdę, to właśnie tam, w szanujących się firmach, praca przebiega w ściśle określonych ramach czasowych. Gdyby pracownik na wykonanie określonego na dzień zakresu zadań musiał przeznaczyć 10 czy 12 godzin, świadczyłoby to o nieumiejętności zorganizowania sobie pracy i stałoby się podstawowym argumentem do zwolnienia go. Badania przeprowadzone przez specjalistów medycyny pracy wykazały, że maksymalnie dziewięciogodzinna aktywna praca z godzinną przerwą daje jeszcze pożądane efekty, natomiast dalsze godziny to już "pozory pracy" i efekty wątpliwe. Organizm też ma swoje granice możliwości.

Życie rodzinne wymaga obecności i aktywnego działania obydwojga małżonków. To prawda, że występują niekiedy sytuacje wymagające podjęcia dodatkowych prac, czy to zarobkowych, czy np. polepszających warunki mieszkaniowe; jeżeli są to przypadki sporadyczne, nie budzą zastrzeżeń.

Natomiast zarówno "pracoholizm" (będący patologią), jak i przypadki zajmowania się pracą lub innymi zajęciami powodującymi nieobecność w domu przez prawie cały dzień, prowadzą do poważnych kryzysów małżeńskich, co niestety ma miejsce - jak wykazuje doświadczenie - coraz częściej.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na zagadnienie "nieobecności" w domu i dla domu. Sam fakt fizycznego pobytu w domu nie oznacza jeszcze obecności dla rodziny. Można być fizycznie w domu, a psychicznie przy innych zajęciach. A chodzi o obecność także, a może przede wszystkim, psychiczną.

Oczywiście przedstawione tu problemy nie dotyczą wszystkich małżeństw. Istnieje zdecydowana większość wspaniałych rodzin z zaangażowaniem obydwojga rodziców w życie rodzinne i opiekę nad dzieckiem. Chociaż jest to działanie wysoce pozytywne, godne naśladowania i opisania, tu zostaje tylko odnotowane, jako że w niniejszym artykule - zgodnie z tytułem - omawiane i analizowane są przede wszystkim trudności i im poświęca się głównie uwagę.

IV.  MAŁŻEŃSTWO  "DOJRZAŁE"

Małżeństwa "dojrzałe" - w rozumieniu niniejszego artykułu - to małżeństwa mające już za sobą problemy i kłopoty charakterystyczne dla wczesnego okresu małżeńskiego łącznie z problemami dotyczącymi małych dzieci. Są to zatem małżeństwa posiadające co najmniej sześcio- ośmioletni staż, aż do czasu odejścia dzieci z domu i dalej pozostania we dwoje.

Chociaż zagadnienia związane z życiem małżeństwa "dojrzałego" są dla młodego człowieka zbyt odległe, aby się nad nimi zastanawiać, to nie są zjawiskiem abstrakcyjnym, ponieważ to ich rodzice zwykle stanowią takie właśnie małżeństwa. Ponadto dla pełnego obrazu trudności występujących w małżeństwie nie można pominąć tego okresu, obejmującego przecież wiele lat.

Niemniej jednak, uwzględniając wiek odbiorców naszych spotkań i katechez oraz odległą przyszłość omawianych zagadnień, w niniejszym rozdziale przyjęto formę ogólnego przedstawienia charakterystyki tej grupy małżeństw i trudności w niej występujących.

Przyjęło się uważać, że u małżeństw "dojrzałych" trudności nie występują, a przynajmniej nie w takim stopniu, aby o nich mówić. Głębsza analiza tego zagadnienia, poparta doświadczeniami poradnictwa rodzinnego wykazuje, że ten okres małżeństwa wcale nie jest pozbawiony trudności, chociaż może nie poświęca się im należytej uwagi, godząc się na istniejący stan rzeczy, przyjmując go za niemożliwy do zmiany.

Cechą charakterystyczną małżeństwa "dojrzałego" jest pewna stabilność; każdy z małżonków zajmuje się zwykle "swoimi" sprawami, a więź małżeńska - jeśli nie jest pielęgnowana - ulega osłabieniu. Kontakty małżeńskie ograniczają się do rozmów i informacji związanych z organizacją życia rodzinnego i zapewnieniem właściwych warunków życia. Małżonkowie zwykle pracują. Po pracy kobieta najczęściej zajęta jest sprawami domu, a przede wszystkim dziećmi. Mąż czasami stara się po pracy "dorobić" trochę pieniędzy, ewentualnie wykonuje w domu niezbędne naprawy czy jakieś inne prace. Brak wspólnych punktów zaczepienia powoduje, że małżonkowie żyją jakby "swoim" życiem.

Powtarzalność i "szarość" dnia codziennego, osłabienie więzi uczuciowych między małżonkami sprzyjają poszukiwaniu czy raczej nieunikaniu okazji do nawiązywania kontaktów, które mają urozmaicić ową nudę, wnieść "nowe życie", energię, entuzjazm, a co najważniejsze dowieść, że mimo upływu lat jest się jeszcze sprawnym i atrakcyjnym.

Właśnie owa potrzeba potwierdzania atrakcyjności jest głównym powodem szukania i niekiedy podejmowania kontaktów pozamałżeńskich. Bywa, że nadaje się im pozory rozsądku i logiki. Przykładem tego może być praktyka osobnych wakacji "(...) aby od siebie odpocząć". Należałoby spytać tych małżonków, ile godzin dziennie ze sobą przebywają razem, że aż tak są sobą zmęczeni, może męczy ich to, że nie potrafią już ze sobą rozmawiać, może chodzi o to, aby pod pozorami przyzwoitości i za małżeńskim przyzwoleniem wyrwać się od współmałżonka, zapomnieć o przysiędze wierności, szukać okazji, aby jeszcze raz "zaszaleć" i "zapomnieć się".

Dla małżonków, którzy istotnie mają mało czasu dla siebie właśnie wspólny urlop (może bez dzieci) jest wielką szansą na odświeżenie więzi i ponowne znalezienie siebie. Jeżeli dzieci są starsze, można im zorganizować niezbędną opiekę i spróbować pobyć ze sobą i tylko ze sobą. Jeżeli dzieci są małe, wspólne wakacje są wspaniałą okazją do nawiązania ściślejszej więzi z nimi, czemu sprzyja sporo wolnego czasu i możliwość wspólnych zabaw, rozmów, spacerów.

Wspomniane wcześniej "osobne" wyjazdy, choć nie są powszechne, nie są też zjawiskiem rzadkim. Dla części osób (w większości kobiet) takim miejscem "oderwania się" były sanatoria. Badania ankietowe przeprowadzone przed kilku laty wśród pensjonariuszy sanatoriów wykazały, że prawie 50% z nich miało ciche nadzieje na "nawiązanie znajomości nie wiążącej i tylko na ten czas".

Mówiąc o trudnościach małżeńskich nie można pominąć zagadnienia zdrady małżeńskiej, której negatywne skutki nie wymagają komentarza.

Według opinii specjalistów, potwierdzonych wynikami badań, częściej zdradzają mężczyźni, chociaż zwykle zdrady te nie są groźne dla trwałości małżeństwa. Wynika to z faktu, że mężczyzna dopuszczając się okazyjnych stosunków z przygodnymi, łatwymi lub prowokującymi partnerkami, nie wiąże się z nimi uczuciowo. Traktuje to jako przelotny romans, przypadek, zdarzenie, przygodę. Natomiast podobny epizod w życiu kobiety pociąga za sobą zwykle silne zaangażowanie uczuciowe i tendencję do zerwania dotychczasowego związku. Przelotne kontakty u kobiet zamężnych należą do rzadkości, przygodne - mają miejsce częściej.

Ujmując zatem to zagadnienie w sposób ogólny, chociaż uproszczony, można stwierdzić, że mężowie zdradzają częściej niż żony, natomiast skutki zdrady żony są dla małżeństwa znacznie poważniejsze. Nie znaczy to, że zdrada męża - bez względu na motywy i chociaż skrzętnie ukrywana - nie ma wpływu na jego relację do żony; zawsze jest to bardzo poważne wykroczenie moralne, złamanie podjętych zobowiązań i przyjętych zasad, natomiast najczęściej nie ma większego wpływu na trwałość małżeństwa.

Bolesnym i trudnym psychologicznie tematem związanym ze zdradą, są przeżycia i reakcje żon zorientowanych, że są zdradzane. Od awantur i działań zmierzających do rozwodu, do cichego pogodzenia się z losem "dla świętego spokoju" lub "dla dobra dzieci". Jednak bez względu na sposób reakcji jest to wielki ból i mąż musi być tego świadomy.

Lęk przed zdradą nazywa się zazdrością. Poruszenie zagadnienia zazdrości w tym miejscu nie jest przypadkowe. Chociaż mogłoby się wydawać, że zazdrość jest właściwa dla młodej miłości, to doświadczenie dowodzi, że jej nasilenie często występuje u małżeństw "dojrzałych". Nie ma jednoznacznej opinii odnośnie do powodów takiego stanu rzeczy. Prawdopodobnie występuje tu kilka czynników. Mogą to być, np. poczucie zagrożenia związane z mniejszą atrakcyjnością, większe poczucie "prawa" do danej osoby, zagrożenie własnej wartości itp.

Zazdrość towarzyszy miłości i jest zjawiskiem normalnym, gdy występuje w stopniu nie absorbującym uwagi. Młodych zakochanych cieszą nieraz objawy zazdrości u partnera, gdyż są odczytywane jako znaki miłości.

Gorzej jest, gdy zazdrość staje się obsesją, gdy absorbuje całą osobowość, wzmaga podejrzliwość, wyciąga bezpodstawne wnioski dotyczące zdrady współmałżonka, gdy w każdym słowie i geście dopatruje się zdrady. Takie postępowanie - posądzanie o zdradę, może psychicznie zniszczyć zarówno osobę zazdrosną, która właściwie już jest chora, jak i współmałżonka.

Chorobliwa zazdrość może wystąpić zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, choć istnieje opinia, że u mężczyzn występuje częściej. Dochodzi do tego, że zrezygnowane i zmęczone ciągłymi bezpodstawnymi podejrzeniami żony twierdzą, że "teraz gotowe są nawet zdradzić męża, żeby przynajmniej miał o co posądzać". Chociaż najczęściej jest to na szczęście tylko słowna groźba, w dobitny sposób oddaje stan psychiczny tych kobiet.

Odejście  dzieci  z  domu

Odejście dzieci z domu, będące normalnym procesem ludzkiego dojrzewania i samodzielnego podejmowania przez nich zadań, jakie niesie dorosłe życie, może być dla rodziców okresem trudnym.

Z jednej strony jest to "uwolnienie się" od obowiązków rodzicielskich, z drugiej - usunięcie "dziecka", obiektu wieloletniego zaabsorbowania, zainteresowania i działania rodziców a szczególnie matki. Odejście dziecka rodzi poczucie niepokoju i zagrożenia trudnego nawet do sprecyzowania. Obawą napawa myśl pozostania tylko we dwoje z mężem - człowiekiem, który przez wiele lat "niezauważania" i braku bliższego kontaktu stał się niejako "obcy". Toteż pojawia się pokusa zatrzymania dojrzałego już dziecka, wyrażana w najróżniejszy sposób. Może to być forma zapewniania, że tak dobrze i bezpiecznie jak w domu u rodziców, nie będzie miał nigdzie i nigdy; może też to być forma szantażu uczuciowego, odwołującego się do powinności i miłości wobec rodziców, a czasem obowiązku, czego wyrazem miałoby być niezostawianie ich samych.

Taka postawa rodziców - jeżeli dotyka nie tylko przywiązania, ale i poczucia obowiązku wobec rodziców a trafi na wrażliwy, podatny grunt - może młodego człowieka skrępować i pozbawić inicjatywy w realizacji swojego powołania. Doświadczenie dowodzi, że cel rodziców osiągnięty w ten sposób, po latach obraca się przeciwko nim postawą niechęci, a nawet wrogości "zatrzymanych" dzieci.

Kobiety, które swoją główną rolę widziały w wychowywaniu dzieci, przeżywają lęk przed "niepotrzebnością". One to najłatwiej przechodzą z roli matki do roli babci, przejmując (niekiedy zbyt dużo) zadań. Takie działanie przyjmowane bywa z wdzięcznością, lecz może też stać się źródłem konfliktów. Trzeba dużego taktu i czujności, aby zauważyć, kiedy pomoc ta jest potrzebna a kiedy zbyteczna i może być odczytana jako narzucanie się. Natomiast deklaracja gotowości pomocy młodemu małżeństwu zawsze będzie przyjmowana z radością i zapewne często będą z niej korzystać.

Współdziałanie rodziców i teściów z młodymi małżeństwami i ich dziećmi obejmuje znacznie szerszy zakres zagadnień niż tu przedstawiono, jednak mając na względzie cel i charakter niniejszego artykułu tu tego nie będę dalej rozwijał.

Wiek uwolnienia się od obowiązków rodzicielskich zazwyczaj zbiega się z okresem premenopauzy - menopauzy (przekwitania), który mimo że jest normalną fazą rozwojową, stanowi pewien wstrząs endokrynologiczny (hormonalny), co z kolei wpływa na psychikę kobiety.

Okres ten powoduje specyficzną sytuację w małżeństwie. Jeżeli miłość między małżonkami nie utrwaliła się w stałej formie przyjaźni (a dotyczyła np. atrakcyjności), może być zagrożona. Natomiast jeżeli podczas trwania małżeństwa przechodziła właściwe fazy rozwoju, to w tym czasie małżeństwu nic już nie grozi.

Zmiany nastrojów towarzyszące menopauzie mogą powodować stany zniecierpliwienia i niepotrzebnych reakcji ze strony męża i najbliższych, co pogarsza i tak już osłabioną kondycję psychiczną kobiety. Wszystko to wpływa na atmosferę w życiu i sprawia, że jest to bez wątpienia trudny okres "dojrzałego" małżeństwa.

Ważny jest stosunek kobiety do aktualnej sytuacji "zewnętrznej", w jakiej się znalazła i do siebie samej. Te sytuacje "zewnętrzne" to np. zwolnienie z obowiązków rodzicielstwa, a zatem mniejsza potrzeba opieki ze strony dzieci, zwykle osiągnięcie już pułapu kariery zawodowej, "zagrożenie" ze strony młodej kadry itp. Natomiast stosunek do siebie samej to odniesienie do własnej wartości.

To jak kobieta przeżywa swoją wartość w tym okresie i w czym widzi zagrożenie zależy od czynnika, który był dla niej najważniejszy. Jeżeli była to atrakcyjność, uroda, sprawność fizyczna to pogodzenie się z normalnymi zmianami, które są wynikiem czasu jest trudne i często bolesne. Potrzeba tu pewnej pokory i szacunku wobec siebie, swojego wieku i pogodzenia się z nieuchronnością ciągłego przemijania dotyczącego również człowieka.

Ale okres ten stanowi też pewną szansę, często niemożliwą do wykorzystania w sytuacji zaabsorbowania np. dziećmi czy aktywną pracą zawodową. Zasób wiedzy, doświadczenia i czasu, a także dojrzałe spojrzenie na życie powoduje, że kobiety te mogą stać się dobrym doradcą, wychowawcą, pomocnikiem. Otwarcie się na pracę dla dobra ludzi mniej dojrzałych czy potrzebujących spowoduje, że okres ten nie będzie sprzyjał kryzysom psychicznym i depresjom, a stanie się czasem aktywnej działalności dającej innym wiele dobra, natomiast sobie zadowolenie i satysfakcję.

Dokonany w niniejszym trzyczęściowym artykule przegląd trudności - bardziej szczegółowo dla pierwszych lat małżeństwa (cz. I i II) i ogólnie dla okresu późniejszego - świadczy o tym, że małżeństwo w całym okresie swego trwania "narażone" jest na różnego rodzaju zagrożenia. Inaczej mówiąc, trudności są normalnym, nieodłącznym elementem każdego małżeństwa. Zatem zadaniem małżonków jest czujność i ciągłe staranie się o rozwiązywanie ich na bieżąco lub - jeżeli rozwiązanie jest niemożliwe - przynajmniej łagodzenie skutków tych trudności.

opr. mg/ab

Copyright © by Katecheta, Zeszyt 6/2000 www.katecheta.pl

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin