Jane Austen - Mansfield Park.pdf

(1406 KB) Pobierz
512617653 UNPDF
JANE AUSTEN
Mansfield Park
Przełożyła Anna Przedpełska-Trzeciakowska
KLASYKA POWIEŚCI
Warszawa 1995
1
512617653.001.png
OD TŁUMACZKI
Oddawana dziś do rąk Czytelnika powieść „Mansfield Park” jest piątą książką Jane Austen
w moim przekładzie. Nie sądziłam przy poprzednich, by potrzebne im były komentarze czy
wyjaśnienia, ułatwiające czytelnikowi zrozumienie książki - dotychczasowe utwory Jane Austen,
jak to się mówi, „dobrze znosiły podróż” - mam tu na myśli podróż z języka angielskiego do języka
polskiego. „Rozważna i romantyczna”, „Opactwo Northanger”, „Perswazje”, a nade wszystko
„Duma i uprzedzenie” - żyły własnym życiem bez niczyjego pośrednictwa i, uważam, były wcale
dobrze rozumiane i wcale nieźle przyjmowane. Przypuszczam nawet, że polski czytelnik serdecznie
polubił te książki i tę pisarkę - choć może nie do tego stopnia co Anglicy, którzy mają nieformalny
klub wielbicieli Jane Austen, „Janeitów”, do którego należeli - bagatela - Katherine Mansfield,
Virginia Woolf, E. M. Forster, Rudyard Kipling, Henry James i wielu, wielu innych.
Z „Mansfield Park” sprawa ma się inaczej. Powieść ta uważana jest za najtrudniejszą z całej
twórczości Jane Austen, ale jeśli idzie o czytelnika polskiego, trudność nie leży w zawiłościach czy
to filozoficznych, czy znaczeniowych, lecz w tym, że, moim zdaniem, ten właśnie utwór Jane
Austen nie najlepiej znosi podróże, a szczególnie podróż do Polski.
Zapytana przez swoją siostrę, co będzie tematem pisanej właśnie przez nią powieści, Jane
Austen - a było to już po wydaniu „Dumy i uprzedzenia” - odpowiedziała: „Będzie to kompletnie
inny temat - święcenia”. Odpowiedź do tego stopnia zaskakująca, że późniejsi biografowie
zastanawiali się, czy pisarka nie miała na myśli jakiejś zupełnie innej, nie napisanej w końcu
książki, święcenia bowiem nie są tematem „Mansfield Park”. A jednak, po pewnym zastanowieniu,
ta odpowiedź wydaje się spójna z jej niewątpliwymi przecież namysłami i deliberacjami nad
koncepcją tej powieści - święcenia nie są tematem „Mansfield Park”, ale z pewnością są tematem
przemyśleń autorki, gdy „Mansfield Park” pisała. Pisała bowiem o miłości, ale ta historia miłosna
umożliwiała jej piękne, proste i niemal klasyczne przedstawienie obrazu swojego świata wartości,
który stanowi, w jej przekonaniu, fundament ludzkiego szczęścia.
Ponieważ zaś ten świat przedstawiony jest za pośrednictwem świata bezpośrednio ją
otaczającego, należy temu ostatniemu poświęcić kilka słów opisu, aby podróż „Mansfield Park” z
języka angielskiego do polskiego okazała się nieco mniej uciążliwa.
Jane Austen urodziła się w 1775 roku, zmarła w 1817. Życie jej przypadło na okres
Rewolucji Francuskiej, wojny o niepodległość kolonii amerykańskiej potem zaś wojen
napoleońskich - wojny Anglii z Francją.
Umarła w dwa lata po bitwie pod Waterloo. W tle całego czterdziestodwuletniego jej życia
toczą się wojny i rozgrywane są bitwy, przede wszystkim na morzu. Dwóch z pięciu braci pisarki
2
służyło w marynarce wojennej, dosłużyło się nawet stopnia admirała. Wielu mężczyzn z jej dalszej
rodziny i otoczenia również służyło w marynarce, która stanowiła filar potęgi wojskowej Wielkiej
Brytanii. Ale z żadnej ze stronic powieści Jane Austen nie dobiega szczęk oręża ani bitewny zgiełk.
Wojna, prowadzona gdzieś daleko, na tyłach sceny, jawi się tylko jako możliwość zdobycia łupu,
który wzbogaci jednego z jej bohaterów i, jak w „Perswazjach”, pozwoli mu aspirować do ręki
dobrze urodzonej panny. Te wojny dostarczały pisarce tylko osób dramatu - oficerów, kapitanów,
admirałów marynarki wojennej Wielkiej Brytanii - postaci ze świata, w którym poruszała się bez
przeszkód.
Był też drugi zawód, który Jane Austen doskonale znała z codziennego bytowania i
obcowania, jako córka anglikańskiego pastora i siostra dwóch anglikańskich duszpasterzy - zawód
duchownego. Dla nas, czytelników polskich, wychowanych w katolicyzmie, w zestawieniu słów
„duchowny” i „zawód” brzmi wręcz sprzeczność, jeśli idzie jednak o Anglię - odpowiada najściślej
rzeczywistości, zwłaszcza w okresie, w którym żyła nasza autorka.
Układ społeczny Anglii sprawiał, że przed młodym, niezamożnym człowiekiem z dobrej
rodziny - na przykład młodszym synem baroneta, jak rzecz się ma z Edmundem Bertramem,
bohaterem naszej powieści - stał wybór pomiędzy zawodem duchownego lub karierą w marynarce.
Były to jedyne zawody uznawane za godne dżentelmena. W rodzinie pisarki, a więc rodzinie dobrze
skoligaconej, ale niezamożnej, w której było pięciu synów, dwóch wybrało karierę w marynarce
wojennej, dwóch, po studiach w Oksfordzie, przyjęło święcenia, jeden zaś, Edward, adoptowany
przez właściciela rozległych dóbr ziemskich, będąc tych dóbr dziedzicem pozostawał po prostu
ziemianinem i zawód był mu zbędny. Tak więc rodzina Jane Austen może służyć za wzór wyborów
zawodowych dokonywanych w owych czasach przez niezamożnych mężczyzn z dobrych rodzin.
W Anglii większość majętności rodowych przechodziła z pokolenia na pokolenie prawem
majoratu - cały, nie podzielony majątek dziedziczył najstarszy syn. Młodsi musieli szukać chleba w
innych zawodach, jak powiedziałam - w marynarce czy Kościele.
Ale przy dworze, w majątku dziedziczonym przez pierworodnego, znajdował się zwykle
kościół, przy kościele stała plebania, a do plebanii należała prebenda, czyli dochody, jakie
przypadały miejscowemu plebanowi. Ponieważ właściciel dworu, jako patron, miał prawo
prezentowania władzom kościelnym swego kandydata na plebana - tzw. prawo prezenty, które
nierzadko bywało przedmiotem handlu - nic dziwnego, że zazwyczaj na plebanii zamieszkiwał
młodszy brat dziedzica lub jego bliski kuzyn. Im bogatszy dwór, tym na ogół zasobniejsza plebania.
W ten sposób dobre beneficjum łączyło się z dobrym urodzeniem.
Kościół anglikański krzepł w oświeconym osiemnastym wieku jako instytucja państwowa,
uprzywilejowana i działająca wedle tych samych zasad, co świeckie instytucje w państwie.
3
Oświecenie ze swoim racjonalizmem, klasycyzmem i tendencjami liberalnymi stworzyło Kościół w
miarę tolerancyjny, z modą na uczoność i niezbyt pobożny. Pleban bogatej parafii nierzadko
mieszkał poza swoją parafią i przyjeżdżał tylko w niedziele, by wygłosić kazania. Na plebanii
mieszkał zaś ubogi wikary, wypełniający codzienne obowiązki pasterskie. Laicyzacja sług Kościoła
anglikańskiego postępowała bardzo szybko. Sekularyzacja sfery ducha jest jedną z najbardziej
widomych cech wieku Oświecenia.
Nie mogło to pozostawać bez reakcji, zwłaszcza że przez świat szedł wielki, silny powiew
nowych idei, niosący posiew romantyzmu. W sztuce i życiu punkt zainteresowania przenosi się ku
emocjonalności i indywidualizmowi. W Kościele anglikańskim powstaje nowy prąd, pociągający
wiernych swoją nową, nie znaną dotąd żarliwością, prąd, który w sposób ogromnie szybki ogarnia
ludzi najuboższych, klasy najniższe, obiecując im, w zamian za fanatycznie żarliwą wiarę -
pewność zbawienia. Prąd ten, będący nową metodą praktykowania wiary, nazywany jest
metodyzmem.
Przez oświecone klasy wyższe przyjmowany jest z pogardą. Kiedy jedna z bohaterek naszej
powieści, panna Crawford, powiada do Edmunda Bertrama, że byłby dobrym metodystycznym
kaznodzieją - nie tylko ironizuje, ale szydzi ze swego rozmówcy. Żaden dobrze urodzony
dżentelmen nie może być metodystą.
Przypomnijmy sobie w tym punkcie słowa Jane Austen w odpowiedzi na pytanie, o czym
będzie jej nowa powieść. „O święceniach”. Ta powieść nie jest o święceniach, natomiast jest -
między innymi - spokojną i wyważoną obroną państwowego Kościoła anglikańskiego przed jego
zmaterializowaniem i próbą przypomnienia wyznawcom anglikanizmu, czym jest ich religia i jaki
powinien być dobry pasterz anglikański. Nie jest to jednak sprawa wiary - Jane Austen nie wkracza
ani jednym słowem na ten teren, jak przystało na osiemnastowieczną, w gruncie rzeczy, oświeconą
pisarkę.
Zbawienie nie jest tematem jej powieści, ale moralność - tak. Moralność jednak to nie tylko
sprawa religii, więcej, moralność niekoniecznie musi z religii wynikać - moralność jest po prostu
obowiązkiem, racjonalnym warunkiem szczęścia.
Mansfield Park, piękny, dostatni angielski dwór, należący do rodziny sir Thomasa Bertrama,
jest terenem, na którym rozgrywa się akcja powieści, ale też symbolizuje zespół obyczajów,
uznawanych przez Jane Austen za fundament panującego w jej świecie ładu. Jej dwór Mansfield
Park to mikrokosmos moralnego wszechświata. Zaburzenia jego ładu to zaburzenia porządku, jaki
pisarka uważa za niezbędny element indywidualnego i zbiorowego szczęścia.
Na świecie toczy się wojna, Bonaparte zagraża całej Europie, na morzu rozgrywają się
bitwy, w których zapewne uczestniczą zarówno bracia autorki, jak bohaterowie naszej powieści.
4
Ale w Mansfield Park podaje się kolację. Rytuał jest niezmienny i ustalony od lat. Gwarantuje
każdemu należne mu miejsce i należny mu szacunek. Po kolacji panie wstają od stołu. Najmłodszy
z panów podnosi się, by otworzyć przed nimi drzwi do salonu. Panie wychodzą według kolejności,
na którą składają się niezliczone elementy - ten ranking to nie anachronizm, to oddanie każdemu
tego, co mu się należy. Najpierw wychodzi pani domu, potem najstarsza córka (mówi się o niej
„panna Bertram”, w odróżnieniu od pozostałych, przy których niezbędne jest wymienienie imienia),
jeśli są goście, to o kolejności decyduje wiek, urodzenie (lepiej urodzona przed niżej urodzoną),
stan cywilny (mężatka zawsze przed panną), gość idzie przed domownikiem.
W salonie panie zajmują się robótkami albo lekturą. Panowie piją portwajn i rozmawiają o
męskich sprawach - interesach, polityce, wojnie. Następuje sakramentalne pytanie pana domu:
„Shall we joint the ladies?” - „Może przejdziemy do pań?” Nie jest to pytanie, jest to decyzja.
Panowie odsuwają krzesła i przechodzą - w określonym porządku - do salonu. Pierwszy wychodzi
pan domu, sir Thomas Bertram. Za nim syn najstarszy - mówi się o nim: pan Bertram. Dalej syn
drugi, tu przy nazwisku trzeba postawić imię - oznacza to, że nie jest pierworodnym. W salonie
zaczyna się wieczorna domowa rozmowa, której tematem powinna być literatura lub ostatnie
wydarzenia w świecie bliższym i dalszym - tematy, które interesują wszystkich, a przynajmniej
powinny interesować wszystkich, nie tylko wybrane grono; plotka i obmowa świadczą o złym
guście. „Uczucia każdego brane są pod uwagę, każdy ma swoje miejsce i swoje znaczenie”, mówi
nasza bohaterka, Fanny Price. Po pewnym czasie otwierają się drzwi i w ceremonialnym orszaku
wchodzi kamerdyner, wnosząc zastawę do herbaty, następuje rytuał jej zaparzania, obrzęd, przy
którym rolę westalki spełnia córka domu - podchodzą do niej kolejno zebrane osoby, każdy po
swoją filiżankę... słychać tykanie zegara... wszystko na swoim miejscu, wszystko w należnej
kolejności. Jest tak, jak być powinno.
Ale jest jeszcze drugi rodzaj ładu, bez którego tamten, pierwszy, nie mógłby być gwarancją
stabilności i szczęścia. Jest to zbiór zasad normujących ludzkie życie i układających się w pewien
trwały wzór, całość, jakiej naruszać nie wolno, gdyż wyjęcie jednego elementu grozi ruiną budowli.
Ta budowla wznoszona jest z wielkim trudem w procesie wychowania młodego człowieka
czy młodej dziewczyny, którym, przede wszystkim, bardziej niż wszelkie nauki wpajany winien
być nawyk przyzwoitego postępowania i poczucia obowiązku. Jane Austen nie pisze o religii,
teologii ani zbawieniu - Jane Austen pisze o poczuciu obowiązku, które, jak powiada, „samo w
sobie wystarcza”. Te dwa porządkujące systemy, społeczno-obyczajowy oraz moralny, nigdy nie
mogą być ze sobą niezgodne, nigdy nie powinny się krzyżować. Dobry kontrakt małżeński jest sam
w sobie celem chwalebnym z punktu widzenia tej pierwszej, społecznej hierarchii, ale dobry
kontrakt małżeński w sytuacji, kiedy ludzie się nie kochają czy nie szanują, zaprzecza tej drugiej
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin