Deveraux Jude - Saga rodu Montgomerych 09 - Wrzosy.doc

(1915 KB) Pobierz
Saga Rodu Montgomerych 09

Saga Rodu Montgomerych 09

 

Jude Deveraux

 

 

Wrzosy

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1

Londyn 1883 r.

Hanna Claire Willoughby zakochała sie od pierwszego wejrzenia w Harrym, jedenastym ksieciu MacArran, podobnie jak wszystkie inne kobiety obecne w salonie. Jednak nie postura tego mężczyzny obudziła w Claire miłosc. Nie barki, których szerokosc można by mierzyc trzonkiem od motyki, ani geste, jasne włosy i lsniace, niebieskie oczy. Nawet nie widoczne spod jaskrawozielonego kiltu mocne nogi, których muskulature latami cwiczyły trudne do okiełznania wierzchowce. Kolana ugieły sie pod nia nie z powodu tego, co zobaczyła, lecz tego, co usłyszała.

Kilt Harry’ego z umocowanym przy pasie sporranem o srebrzystej klapie, długi sztylet z trzonkiem z kosci słoniowej wetkniety do grubej pochwy oraz tartan zarzucony na ramie i spiety klamra naczelnika klanu sprawiły, ze w uszach zabrzmiała jej melodia, która jakis samotny człowiek grał na dudach, i zaswistał wiatr gnajacy po wrzosowiskach i niosacy buczace dzwieki instrumentu. Słyszała tez dziala grzmiace pod Culloden i szloch wdów opłakujacych swoich mezów. Mieszały sie z nimi krzyki zwyciestwa i martwa cisza w obozie pokonanych. Były okrzyki nadziei witajace powstanie Karola Edwarda Stuarta, zwanego Bonniem Prince’em Charliem, i głosy rozpaczy po jego klesce. Opowiesc o zdradzie Campbell’ów płyneła na tle przeciagłych, bolesnych jeków Szkotów, którzy przez stulecia stawiali czoło Anglikom.

Wszystkie te dzwieki miała jednoczesnie w głowie, gdy przygladała sie, jak Harry, potomek niejednego naczelnika klanu MacArranów, przechodzi przez pokój. Inne kobiety widziały tylko niewiarygodnie przystojnego, atrakcyjnego młodego mezczyzne, ale Claire potrafiła dostrzec duzo wiecej, miała bowiem przed oczami równiez to wszystko, co słyszała. Wyobrazała sobie tego jasnowłosego giganta, siedzacego u szczytu masywnego, debowego stołu, z igrajacymi mu na twarzy refleksami ognia, gdy wznosi srebrny kielich, zachecajac towarzyszy, by poszli za jego przykładem. Był przywódca.

Natomiast Harty zobaczył niska, piersiasta młoda Amerykanke, nawet dosc ładna, przede wszystkim jednak zwracajaca uwage wyrazem twarzy naznaczonej doprawdy niezwykłym entuzjazmem, zainteresowaniem wszystkim i wszystkimi. Gdy na niego spojrzała, poczuł, ze to własnie on jest jedynym człowiekiem na swiecie, którego warto słuchac. Z wielkich piwnych oczu kobiety biły ciekawosc swiata i bystrosc. Ta drobna, schludnie wygladajaca osóbka miała bardzo energiczne ruchy i rzadki dla jej płci, bardzo pewny chód. Harry’emu szybko spodobało sie, ze Claire jest kobieta czynu. Nie mogła usiedziec spokojnie ani przez chwile, zawsze chciała gdzies isc i cos obejrzec. To ona proponowała spacery i przejazdzki, ona zarzadzała lancz, wiec Harry’emu i jego przyjaciołom pozostawało pokazac sie przy stole. Umiała go rozbawic i zajmujaco opowiadac, choc zdarzało jej sie zbyt duzo mówic o historii Szkocji. Z drugiej strony wydawało mu sie zabawne, ze wspomnienie jakiejs bitwy sprzed stuleci moze wycisnac jej łzy z oczu. Co najmniej stu od dawna niezyjacych mezczyzn traktowała jak bohaterów. Twierdziła, ze ich zycie było pełne wielkich czynów i miało wielkie znaczenie. Gdy mówiła o tych ludziach, oczy zachodziły jej mgła i przestawały cokolwiek widziec, totez Harry wykorzystywał ten czas na podziwianie jej niebagatelnych kobiecych wdzieków.

Gdy równiez niezyjacego brata Harry’ego zaliczyła w poczet bohaterów, Harry zakrztusił sie pestka od wisni i omal sie ni udławił. Panna Claire Willoughby, która nigdy nie traciła kontenansu, mocno pchneła go na krzesło, tak ze brzuchem uderzył w oparcie, a nastepnie zamaszyscie trzepneła miedzy łopatki, dzieki czemu pestka wyskoczyła z Harry’ego, przeleciała pół salonu i wyladowała w czarze z ponczem. Własnie wtedy Harry ostatecznie uznał, ze Claire jest osoba, jakiej szuka. W Bramley House potrzeba było myslacej pani domu, obdarzonej zdolnoscia szybkiej reakcji. Poza tym wszystkim posiadłosciom Harry’ego potrzebny był ktos majacy tyle pieniedzy co Claire.

Co do Claire, bardzo sie zdziwiła, ze szkocki ksiaze zwrócił na nia uwage. W obecnosci Harry’ego nie mogła normalnie oddychac. Słuchała go z zachwytem, wpatrywała sie w niego i przesyłała mu usmiechy. Mówiła i robiła to, co sadziła, ze mu sie spodoba. A gdy znalazł się poza zasiegiem jej wzroku, rozmyslała o nim i wzdychała. Matka Claire wpadła w absolutny zachwyt, gdy odkryła, ze córka poczuła miete do prawdziwego ksiecia.

        On jest równiez naczelnikiem klanu MacArranów – powiedziała Claire, ale dla jej matki nic to nie znaczyło.

Arva Willoughby była kiedys wielka pieknoscia i zdawała sie nie zauwazac, ze jej ciało juz protestuje przeciwko ograniczeniom narzucanym przez gorset Nie mogła pozwolic, by córka, jej zdaniem stanowczo zbyt wybredna, zmarnowała taka wspaniała okazje. Arva od dawna robiła wszystko, co w jej mocy, by przekazac Claire sztuke zdobywania mezczyzn.

Na wszelki wypadek nie pozwalała młodym spedzac zbyt wicie czasu ze soba. Swoje zastrzezenia podpierała teza, ze zainteresowanie mezczyzna rosnie, gdy nie spotyka sie go codziennie. Po slubie zona i tak wystarczajaco czesto widuje meza, wiec wczesniej może sobie to darowac.

        Alez mamo – odparła rozdrazniona Claire. – Ksiaze mi sie nie oswiadczył, a poza tym skad mam wiedziec, ze chce go poslubic, jesli go nie poznam?

Arva jak zwykle miała gotowa odpowiedz:

        Tobie moze sie zdaje, ze cos wiesz o zyciu, bo od lat siedzisz z nosem w ksiazkach, ale w rzeczywistosci nie masz pojecia o tym, jak to jest z kobietami i mezczyznami.

Claire była zbyt szczesliwa, by matczyny pesymizm mógł wytracic ja z tego stanu. Usmiechneła sie i pomyslała o Harrym i jego przodkach przemierzajacych szkockie góry. Dopiero po ponad miesiacu znajomosci z Harrym pojawiły sie w jej głowie pierwsze watpliwosci.

        Mamo, Harry i ja nigdy nie mamy wspólnych tematów. On mnie słucha, usmiecha się do mnie, ale nigdy nie reaguje na to, co mówie. Czasem mam wrazenie, ze jasnie pan nie wie, kim był Bonnie Prince Charlie.

        Moje drogie dziecko, na co ty sie skarzysz? Ten młody człowiek wyglada jak anioł, a do tego jest ksieciem. Czego jeszcze chcesz?

        Kogos do rozmowy…

        Phi! – parskneła Arva. – Jakie znaczenie maja rozmowy w małzenstwie? Rok po slubie bedziesz otwierac usta tylko po to, zeby poprosic o podanie masła, a jesli odpowiednio wyszkolisz słuzbe, to nawet to nie bedzie potrzebne. Twój ojciec i ja nie rozmawiamy ze soba od lat, a kochamy sie jak szaleni.

Claire skupiła wzrok na ksiazce. Arva ujeła ja pod brode.

        Wiem, co to znaczy byc młoda i zakochana. Masz watpliwosci. Wszyscy je mielismy w twoim wieku. Zaufaj mi jednak, kiedy mówie ci, ze nie ma powodu do zmartwien. Twój młody ksiaze jest przystojny, zyczliwy, troskliwy… przypomnij sobie, jakie piekne kwiaty przysłał ci w zeszłym tygodniu. A jesli nawet nieczesto sie odzywa, to tylko dla ciebie dobrze. Mówisz, ze cie słucha? Moja droga, mezczyzna, który słucha tego, co mówi kobieta, wart jest kazdej ceny.

Claire przesłała matce watły usmiech. Arva wyjeła jej ksiazke z reki.

        Zepsujesz sobie oczy, jesli bedziesz tak duzo czytac. – Zerkneła na okładke. – Kim jest ten kapitan Baker? – spytała, majac na mysli autora ksiazki.

        To podróznik. Najwiekszy podróznik, jakiego wydał swiat. Kraza plotki, ze jest krewnym ksiecia.

Arva dostrzegła błysk w oczach córki i zmarszczyła czoło.

        Moja droga, wiem, czym jest marzycielstwo. Ja równiez miałam swoje marzenia, ale potem zycie niejednego mniej nauczyło. Cała przyszłosc kobiety zalezy od jej meza. Ci mezczyzni, o których marzysz, ci... – Rozejrzała sie po sypialni Claire wypełnionej ksiazkami tylko czesciowo wypakowanymi z kutrów, które przyjechały z paniami Willoughby. – Ci wynalazcy, artysci, pisarze, ten twój podróznik to nie sa mezczyzni, z którymi mozna spedzic zycie. Bo mezczyzni dziela sie na takich, z którymi mozna spedzic zycie, i takich, z którymi… Ach, mniejsza o to. Sama sie przekonasz, kiedy juz bedziesz mezatka, nie musze cie niczego uczyc. Poza tym młody Harry niewatpliwie jest na tyle swiatowym człowiekiem, ze okaze ci wyrozumiałosc.

Claire nie bardzo wiedziała, o czym matka mówi, lecz czuła, ze jej sie to nie podoba.

        Chce kochac swojego meza.

        To zrozumiałe. Ale przeciez kochasz Harry’ego. prawda? Jak mogłoby byc inaczej?

Claire pomyslała o Harrym, o tym, jak wyglada w kilcie i jak patrzy na nia swoimi niebieskimi oczami. Arva usmiechneła sie do córki.

        Sa tez inne wzgledy. Wyobraz sobie, jak bedziesz sie czuła jako ksiezna. Nawet nie zdazysz pomyslec, czego pragniesz, a juz bedziesz to miała. Bedziesz mogła poznac tych wszystkich nieobliczalnych ludzi, o których czytasz. Czy którys z nich mógłby odrzucic zaproszenie ksieznej? Bedziesz wolna, Claire. Bedziesz mogła robic to, co chcesz i kiedy chcesz. – Usmiech znikł z jej twarzy. – Jest tez kwestia testamentu twojego dziadka. Twój ojciec i ja akceptujemy Harry’ego, wiec jesli go poslubisz, dostaniesz nalezny ci spadek. Jeśli nie… – Znów sie usmiechneła. – Nie groze ci, moja droga, i postapisz tak, jak uwazasz, ale trzeba pamietac, ze masz młodsza siostre…

Z tymi słowami Arva opusciła pokój i Claire została sama. Czasem matka zachowywała sie jak trzpiotka, która nie grzeszy wykształceniem ani inteligencja. Czasem jednak przerazała Claire.

Claire odłozyła ksiazke kapitana Bakera i wygładziła suknie. Co ja własciwie zafrasowało? Harry, ksiaze MacArran, jest doprawdy boski, a ona szczerze go kocha. Matka miała racje: jak mozna nie kochac kogos takiego? Jest doprawdy bez skazy. Gdyby kobieta chciała stworzyc wzór mezczyzny, stworzyłaby Harry’go. Wybuchneła głosnym smiechem. Pomyslała, ze zachowuje sie niemadrze. Przeciez kocha Harry’ego i prawdopodobnie zostanie ksiezna. Jest najszczesliwsza panna na swiecie.

W nastepne niedzielne popołudnie Harry wybrał sie tylko z nia popływac łodzia. Zawiózł ja na urocza wysepke posrodku jeziora. Gdy dobili do brzegu, pomógł jej wysiasc. Claire usiadła na tartanie, który Harry wział specjalnie z mysla o niej, a on połozył sie obok na trawie. Miał na sobie staroswiecka lniana koszule z obszernymi, plisowanymi rekawami. Płótno wygladało tak jakby prano je tysiac razy, nawet pozółkło juz ze starosci Pod szyja koszula była sciagana trokiem, ale Harry zostawił ja rozchylona, tak ze w wycieciu widac było jego gładka skóre. Nosił tez zielony kilt, nie ten sam co w salonie, lecz znacznie starszy, wytarty. Nie zwracał uwagi na to, ze kilt jest rodzajem spódnicy. Siadał z rozchylonymi kolanami, a gdy wskakiwał na konia, robił to szybko i zdecydowanie (plotki głosiły, ze pewna młoda dama zemdlała, gdy pierwszy raz zobaczyła, jak młody ksiaze w kilcie dosiada konia).

Teraz jednak lezał w swobodnej pozie na trawie; kilt, podtrzymany szerokim pasem, okrywał mu uda. Ksiaze spogladał na Claire.

        Wiesz, całkiem cie polubiłem.

Serce zabiło jej gwałtowniej. Nie wiedziała, czy powodem była obecnosc tego własnie mezczyzny, czy to, co dla niej reprezentuje. czy – jak wyraził to Bachor – jego niczym niezmacone piekno. W kazdym razie cos dziwnego działo sie w jej wnetrzu.

        Ja… tez cie lubie – odpowiedziała.

        Czy chciałabys mnie poslubic?

Claire zwróciła ku memu szeroko otwarte oczy. Spodziewała sie oswiadczyn, nawet miała nadzieje, ze do nich dojdzie, lecz mimo to była głeboko poruszona. Z wrazenia odebrało jej mowe.

        Wiem, ze to smiała propozycja – ciagnał Harry. – Mam kilka olbrzymich majatków, w tym ohydny stary dwór zwany Bramley. Dom sie wali, poza tym mam tez kilka innych problemów, ale naprawde całkiem mi sie podobasz.

Claire wreszcie niesmiało odetchneła i spróbowała pozbyc sie z gardła wielkiej guli. Chciała całkiem odzyskac równowage, zanim udzieli odpowiedzi. Czasem, gdy Harry był daleko, nachodziły ja powazne watpliwosci, czy do siebie pasuja, lecz znikały natychmiast, gdy sie spotykali. Wtedy widok Harry’ego ja oszałamiał, a w głowie słyszała muzyke dud.

Zawahała sie, nie chciała bowiem okazac zbyt wiele entuzjazmu dla propozycji małzenstwa. Patrzyła na jego muskularne nogi i naturalnie myslała o tym, ze jesli uda jej się poslubic tego wspaniałego mezczyzne i zostac szkocka ksiezna, to bedzie tak, jakby wspinała sie na bosaka po osniezonym zboczu góry.

        Czy twój dom jest bardzo stary? – spytała, pilnujac sie, by jej głos nie zabrzmiał piskliwie.

Harry odchylił głowe, rozkoszujac sie ciepłem słonecznych promieni. Rzesy miał długie i geste.

        Nie pamietam dokładnie. Bramley zbudowano w tysiac dwiescie, a moze w tysiac trzysta któryms roku.

        Czy to jest zamek?

        Kiedys był. Czesc popadła w ruine, ale którys z moich przodków go odbudował.

Potrzebowała dłuższej chwili, by zrozumiec, o co mu chodzi.

        Czy chcesz powiedziec, że zamek stał sie czescia twojego domu?

        Mhm. – Tyle zdołała z niego wydobyc.

Natychmiast poniosła ja wyobraznia. Przed oczami ujrzała ród zyjacy od wieków w tym samym miejscu. To musiało byc zywe swiadectwo historii.

        Czy Bramley jest bardzo duze?

        Nigdy nie widziałem całego domu.

Znowu usmiechnał sie do niej tak, ze serce natychmiast zabiło jej mocniej.

        Tak – szepneła. – Tak, poslubie cie.

Na wiecej opanowania nie umiała sie zdobyc. Zerwała sie z tartanu i zaczeła wirowac na trawie, jedna reka przytrzymujac spódnice. Harry nie mógł powstrzymac śmiechu, ta radosc skojarzyła mu sie bowiem z małym psiakiem. Lubił Amerykanki, łatwo ulegały nastrojowi chwili, a mówiły to, co myslały.

        Dla ciebie bede najlepsza ksiezna na swiecie – obiecała. – Przekonasz sie. Och, bycie ksiezna musi byc pasjonujace.

Harry nie powiedział juz ani słowa, tylko wolno uniósł swa wielka reke i połozył jej na karku, by zachecic ja do pocałunku. Claire nigdy przedtem nie całowała sie z mezczyzna, wiec była bardzo zaniepokojona, czy uda jej sie zadowolic Harry’ego. Próbowała poddac się jego przewodnictwu, ale gdy pociagnał ja na siebie, odwróciła głowe. Musiała uzyc sporej siły, by uwolnic sie z jego objec. Wreszcie znalazła sie z powrotem na tartanie, wciaz bez tchu. Zamrugała powiekami i spojrzała na Harry’ego. W oczach miał cos diabelskiego.

        Nie sadze, zebym miał cos przeciwko małzenstwu – powiedział i znów wsparł sie na ramionach.

Przez chwile siedzieli w milczeniu. Claire starała sie uspokoic. Stało sie cos bardzo dziwnego. Gdy Harry ja całował, dudy ucichły.

        Musisz poznac moja matke – powiedział. – Jest sezon mysliwski, wiec w Bramley będą polowania. Mozesz przyjechac w odwiedziny, a potem sie pobierzemy.

        Dobrze – wybakała Claire.

Potem dosc długo oboje sie nie odzywali. Po prostu siedzieli w przyjaznym milczeniu, póki nie nastał czas powrotu. Pomagajac jej wsiasc do łódki, Harry znowu delikatnie pocałował ja w usta i odwiózł na brzeg. W drodze Claire usmiechała sie do niego i myslała o czekajacej ja przyszłosci.

Nastapiły tygodnie przygotowan. Arva Willoughby promieniała szczesciem od dnia, w którym córka powiedziała jej o zaproszeniu do Bramley i mozliwosci poznania ksieznej.

Claire chciała codziennie kazda minute spedzac z Harrym, ale matka miała wobec niej inne plany.

        Po slubie bedziesz z nim spedzac az nadto czasu. Wierz mi, moja droga, ze wtedy bedziesz go widywac czesciej, nizbys chciała – przepowiedziała nie po raz pierwszy.

Claire pusciła mimo uszu cyniczna uwage matki. Widywała sie z Harrym, kiedy tylko mogła, zawsze jednak w miejscach publicznych, nigdy sam na sam. W asyscie czterech przyjaciół Harry’ego poszli kupic pierscionek zareczynowy z wielkimi błekitnawym diamentem otoczonym wianuszkiem szmaragdów. Claire wiedziała, ze bedzie bardzo tesknic za Harrym, gdy popłynie z rodzicami i siostra na kontynent, zeby sprawic sobie niebianska garderobe pana Wortha.

Claire wróciła do hotelu z pierwszej przymiarki strojowi w paryskiej pracowni Wortha i rozejrzała sie po apartamencie. Bez watpienia nie był to Ritz, jej matka twierdziła jednak, ze zatrzymuja sie tutaj naprawde modne osoby. Mimo to dywan był wystrzepiony, tapicerka na siedzeniu jednego z krzeseł miała głeboka rane, a z sufitu zwieszały sie pajeczyny. Claire rozumiała jednak, ze musza zatrzymywac sie w takich miejscach, a ona musi udawac, ze wierzy w nieszkodliwe kłamstwa matki.

        Wychodze, moja droga – powiedział George Willoughby do swej pulchnej zony.

Claire wiedziała, dokad ojciec idzie, widziała bowiem, jak podkrada tysiacfrankowy banknot z kasetki bedacej w pieczy matki. Niewatpliwie wybierał sie na wyscigi, by jak zawsze przepuscic wszystkie zabrane pieniadze. Marszczac czoło, Claire zdjeła rekawiczki i niedbale rzuciła obie na zakurzony stolik.

Matka natychmiast je stamtad zabrała.

        Nie wolno ci tak poniewierac pieknych rzeczy. Nie bedziesz miała nowych, póki nie wyjdziesz za maz.

        Jesli on sie z nia ozeni – wtraciła czternastoletnia siostra Claire, Sara Ann, zwana czesciej Bachorem. Naturalnie znowu szperała w nalezacej do Claire szkatułce z bizuteria.

Zmeczona i rozdrazniona całym dniem nieruchomego stania i udawania kukły, na której tysiace razy przepina sie niedokonczone suknie, Claire ze złoscia zatrzasneła szkatułke. Bachor tylko sie rozesmiał.

        Ja tam znajde sobie takiego mezczyzne, zeby mnie podziwiał i robił wszystko, co mu kaze. A poza tym bedzie bardzo, bardzo bogaty. Nie poslubie biedaka, nawet gdyby miał ładne nogi.

        Poslubisz tego kogo kaze ci poslubic – powiedziała Arva i chwyciła młodsza córke za ucho, by wyprowadzic ja za drzwi, Claire tylko wzruszyła ramionami, doskonale wiedziała bowiem, ze matka nigdy nie ukarze młodszej córki za zadne przewinienie. Sprytny Bachor potrafił w ciagu kilku minut doprowadzic do tego, ze matka znowu podsuwała mu czekoladki i obiecywała to, czego niedawno zabroniła.

Claire podeszła do okna i spojrzała na drzewa rosnace w parku przed hotelem. Liscie zaczynały mienic sie barwami jesieni, a ona przypomniała sobie ich dom w Nowym Jorku. I Paryz, i Londyn wydawały jej sie zupełnie inne, a zycie toczyło sie tutaj znacznie wolniej.

Pomyslała o dziewietnastu latach, które spedziła w Nowym Jorku, i letnich odpoczynkach w chłodzie Maine. Do tej pory nie musiała sie o nic troszczyc i nie przypuszczała, by kiedykolwiek jej zycie mogło wygladac inaczej. Przyzwyczaiła sie, ze ojca nie ma w domu, ze całuje sie go na do widzenia, gdy wypływa dokads jachtem, wybiera sie na polowanie lub wyrusza na wiele miesiecy w dzicz Zachodu, tropic niedzwiedzie grizzly albo pumy.

Przyzwyczaiła sie równiez do matki dyrygujacej niezliczona słuzba podczas ozdabiania domu przy Piatej Alei na kolejne przyjecie. Wychodzac z domu do biblioteki lub muzeum, czesto przystawała i z zachwytem przygladała sie tysiacom orchidei na scianach, kominkach i sufitach.

Rodzice zazwyczaj nie zwracali uwagi na swoje dwie córki, byli bowiem zdania, że dozór guwernantki jest dla nich wystarczajacy. Ani Claire, ani Bachor nie miały jednak kłopotu z przekupieniem swoich opiekunek, dlatego najczesciej robiły to, co chciały. Bachor podobnie do matki uwielbiał towarzystwo, czesto wiec schodził na dół do gosci, którzy zachwycali się jego uroda.

Claire jednak nie miała zrozumienia dla życia towarzyskiego. Najbardziej lubiła biblioteki i muzea oraz rozmowy z ludzmi, którzy dużo o czyms wiedzieli. Matka nie znosiła, gdy Claire sprowadzała do domu wiekowych profesorów zajmujacych sie mało zbadanymi obszarami historii. Zawsze potem z pogarda wyrzekała na tych zasuszonych ludzików, którzy nic nie jedza.

        Ja tam cenie wiedze i umiejetnosc myslenia – ripostowała Claire.

Ale zarówno Arva, jak i George doprawdy nie mieli czasu na rozmowy z córkami, dopóki zarzadcy ich majatku nie odbyli z nimi zatrwazajacej rozmowy. Potem Claire miała takie wrazenie, jakby ich zycie w ciagu jednej nocy radykalnie sie zmieniło.

Dom przy Piatej Alei należał już do przeszłosci, dom w Maine również, trzeba było sprzedac jacht ojca. Wszystkie ich dobra znikły, co odmieniło również ich sposób życia.

Teraz wiele zależało od Claire. Wiedziała, że gdy poslubi Harry’ego i zostanie ksieżna, ich sytuacja znowu sie unormuje. Rodzice beda mieli to, czego chca najbardziej, a młodsza siostra zyska szanse poslubienia bogatego meżczyzny, który bedzie ja podziwiał.

Spogladajac w okno, Claire pozwoliła sobie na usmiech. W drodze do Europy obawiała sie tego, co nastapi, ale dzieki Harry’emu wszystko okazało sie łatwe. Potwierdziło sie stare porzekadło, w mysl którego równic łatwo jest sie zakochac w bogatym, jak w biednym. A już na pewno łatwo było zakochac sie w ksieciu.

Trzeciego dnia pobytu panstwa Willoughby w Paryżu, dostarczono ksiażki, które Claire zamówiła jeszcze w Londynie. Zaczeła je czytac w przerwach miedzy przymiarkami garderoby oraz czestymi ostrzeżeniami i pytaniami matki. „Czy ludzie beda przed toba dygac, kiedy zostaniesz ksieżna? A czy przede mna beda dygac, skoro jestem matka ksieżnej? Jak ludzie beda sie do mnie zwracac? Czy beda mnie tytułowac najjasniejsza pania?” Claire wkrótce zrezygnowała z prób wyjasnienia matce różnicy miedzy arystokracja a rodzina królewska i z przykroscia wyjawiła jej, że matce księżnej nie przysługuje żaden tytuł.

Ksiażki dotyczyły historii rodziny Harry’ego, Montgomerych. Claire dowiedziała sie, ilu wieków siega rodowód szkockiej gałezi Montgomerych, klanu Mac Arran, znalazła też informacje, ze wsród naczelników klanu była przynajmniej jedna kobieta. W poczatkach pietnastego wieku jeden z Montgomerych wżenił sie do klanu MacArran i przybrał to własnie nazwisko. Potem nastepni przedstawiciele Montgomerych brali slub z nastepnymi MacArranami, aż w koncu niemalże stworzyli odrebny klan. W tysiac szescset siedemdziesiatym pierwszym roku Karol II nadał rodzinie tytuł ksiażecy. W swoim czasie snuto wiele domysłów co do przyczyn tej decyzji. Niektórzy twierdzili, że w ten sposób władca wynagrodził Montgomerym lata wiernej służby, krążyły jednak również plotki, że naczelnik MacArranów zgodził sie poslubic bardzo brzydka sekutnice bedaca ponoc przyrodnia siostra króla.

Niezależnie od przyczyn uzyskania przez klan prawa do książecego tytułu, zaciekle dyskutowano również nad kwestia nazwiska. Czy rodzina MacArran powinna byc zwiazana z ksiestwem Montgomery, czy odwrotnie? W tradycyjnym przekazie utrzymywano, że zadecydował rzut moneta. W każdym razie Harry miał tytuł ksiecia MacArran, ale nazywał sie w rzeczywistosci Henry James Charles Albert Montgomery.

W Paryżu Claire czasami czuła, że nie udzwignie cieżaru niekonczacych sie przymiarek i udziału w bogatym życiu towarzyskim matki, ratowała sie jednak nadzieja, że to wszystko ma swój koniec, czeka bowiem na nia Bramley.

Nocami, mimo zmeczenia, czesto miała kłopoty z zasnieciem, wiec przy lampie czytała ksiażki o rodzinie Harry’ego i powiesci sir Waltera Scotta, jego opisy piekna szkockich gór i dzielnosci ludzi, którzy tam mieszkali. W koncu morzył ja sen i wtedy widziała bezkresne wrzosowiska i armie mężczyzn wygladajacych tak samo jak Harry.

Gdy wreszcie wróciła z rodzina z Francji, Harry na nia czekał. Zaprowadził ja do swego powozu z książecym herbem na drzwiach i głosem nieznoszacym sprzeciwu oswiadczył jej rodzicom i siostrze, że jada do Londynu tylko we dwoje. Claire omal nie zaczeła krzyczec z radosci, że wreszcie odpocznie od nieustannych napomnien matki. W powozie przekonała sie, ze Harry przybrał wnetrze różowymi różami. Wzieła wysoki kieliszek napełniony szampanem i obdarzyła narzeczonego usmiechem. Nagle zapragneła, by ja pocałował i wział w objecia.

Chciała, żeby rozproszył wszystkie jej watpliwosci, nawet te najmniejsze. Ale Harry wcale jej nie dotknał.

        Teskniłem do ciebie – powiedział z usmiechem. – Czy myslałas o mnie ostatnio?

        Przez cały czas – odrzekła zachwycona tym, ze barki Harry’ego zajmuja niemal cała szerokosc powozu.

        Co robiłas w czasie, gdy nie bylismy razem?

        Kupowałam suknie i czytałam. A ty?

Harry usmiechnał sie do niej znad kieliszka. Nie zamierzał szczegółowo odpowiedziec na to pytanie, musiałby bowiem wspomniec o kochankach, aktorkach i kilku niedołężnych koniach, na które postawił za dużo pieniedzy. Ponieważ jednak miał sie ożenic z bardzo bogata dziedziczka, stracone pieniadze nie miały dla niego znaczenia.

        Myslałem o tobie – odrzekł w taki sposób, ze serce Claire zabiło o wiele żwawiej.

Wyjrzała przez okno, próbujac odzyskac spokój.

        Mojej matce nie spodoba sie, że zostalismy tylko we dwoje.

        Mysle, że twoja matka zgodziłaby sie na wszystka gdyby miało to doprowadzic do slubu jej córki z ksieciem.

Claire spojrzała na niego zaskoczona.

        Chce cie poslubic z miłosci, a nie dlatego, że poluje na ksiecia.

        Czyżby? – spytał i znów sie usmiechnał, a na widok jego usmiechu Claire zapominała o całym swiecie. – A co z historia, o której ciagle opowiadasz? Co z tym miejscem Cull i cos tam jeszcze?

        Culloden? To było…

        ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin