Czy więc samobójcze działania Czeczenów, a zwłaszcza czeczeńskich szahidek po 1999 roku można uznać za działania motywowane religijnie? Czy rzeczywiście chęć osiągnięcia raju sprawia, że kobiety decydują się na wysadzenie metra, budynku teatru, czy szkoły wraz z setkami dzieci? Czy islam, który zabrania zabijania niewinnych ludzi, może być głównym determinantem działań czeczeńskich smiertnic? Mężczyźni nie często decydują się na tego typu działania i rzadziej niż kobiety wkładają „pasy szahidów”. Aby zrozumieć, czy działania czeczeńskich Czarnych Wdów rzeczywiście są motywowane przez islam należy zbadać m.in. pozycję kobiet w społeczeństwie, które uważane jest za społeczeństwo muzułmańskie i to, czy rzeczywiście islam w tak dużym stopniu wpływa na ich życie.
Czeczenki od zawsze cieszyły się o wiele większą swobodą niż mieszkanki innych państw muzułmańskich, a wojna z Rosją dodatkowo sprawiła, że tradycyjna rola kobiety-muzułmanki na Północnym Kaukazie uległa niemal całkowitemu przeobrażeniu. Rozdział XX Uniwersalnej Islamskiej Deklaracji Praw Człowieka gwarantuje kobietom niemal wszystko, co potrzebne do życia: prawo do mieszkania w domu męża, opiekę ze strony mężczyzny, a nawet rozwód. Mąż liczy się ze zdaniem żony i stara się nie utracić w jej oczach szacunku, uznania, podziwu. Podział obowiązków jest typowy dla rodzin patriarchalnych. Zadaniem kobiety jest opieka nad dziećmi, a mężczyzny zapewnienie jak najlepszego bytu swojej rodzinie. W tradycyjnym społeczeństwie czeczeńskim nie dopuszczalne było, aby to kobieta przejęła obowiązki mężczyzny i zarabiała na życie lub też zajęła się obroną tejpu. Straciłaby do męża cały szacunek. Wśród Czeczenów to mężczyzna był obrońcą idei wolności tak ważnej dla Wajnachów. Sam tytuł hymnu narodowego („Śmierć lub wolność”) świadczy o umiłowaniu tej wartości i obowiązku jej ochrony jaki spoczywa na każdym mężczyźnie powyżej 15 roku życia. Kobieta ma tylko wychowywać dzieci.
Szczególnie ważne są historie dwóch kobiet, które przeszły diametralną przemianę na skutek doznanych krzywd. Pierwsza nich, Luiza, która w maju 2001 roku padła ofiarą 17 pijanych, rosyjskich żołnierzy. Podczas „zaczystki” funkcjonariusze OMON-u wrzucili jej dziecko do kotła z wrzątkiem, a ją samą gwałcili (również butelką), nożami wycinali krzyże na jej ciele. Druga to Asia, 28-letnia nauczycielka, której wojna zabrała niemal całą najbliższą rodzinę. Zginęło jej dwóch mężów, dwóch braci, a trzeci w wyniku tortur został kaleką. Obie kobiety pewnego dnia zniknęły i usłyszano o nich dopiero 28 października 2002 roku, na scenie Nord-Ostu. Bite, poniżane, gwałcone, torturowane kobiety znalazły sposób nie tyle na walkę z okupantem, ile na pomszczenie własnych krzywd. Obu wojna zabrała najbliższą rodzinę. I właśnie z takich kobiet rekrutują się szahidki.
Ale jest też druga strona „prawdy” o czeczeńskich Czarnych Wdowach. Niektórzy uważają, iż są one jedynie marionetkami w rękach wahabitów, którzy zmuszają je do samobójczej śmierci „na drodze Boga”. Terroryści wykorzystują pozbawione opieki kobiety, niejednokrotnie narkotyzując je i wpajając im zasady muzułmańskiego fundamentalizmu. 16-letnia Zarema Inarkajewa została porwana i zgwałcona przez wahabitów. Podawano jej środki odurzające i zmuszano do czytania książek o salafizmie i bojownikach. W lutym 2002 roku zdetonowała ładunek wybuchowy na komisariacie milicji . Bardzo często wahabici „opiekują się” porzuconymi kobietami, żenią się z nimi, a następnie odstępują je swoim przyjaciołom. Tamci z kolei uprawiają z nimi seks, nagrywają to na kasety wideo i w ten sposób zyskują materiał obciążający kobietę . Znane są też przypadki sprzedawania młodych dziewczyn wahabitom przez rodziców. W zamian za udział córki w akcji dostawali oni duże „odszkodowanie” pieniężne. Często dochodzi również do porwań, a ludzie, którzy uprowadzają kobiety, wg zeznań świadków, są ubrani w mundury milicyjne i posługują się przepustkami ze sztabu antyterrorystycznego w Czeczenii. Jednym z nich był Rusłan Elmursajew, który pracował w czeczeńskim MSW, a w 2003 roku został szefem moskiewskiego Prima Banku. Posiadane przez niego wozy opancerzone do przewozu pieniędzy miały być przydatne przy organizowaniu zamachu na Dubrowce. Do szkolenia samobójczyń wystarczy izolacja, odpowiednia muzyka (np. pieśni wahabickie Timura Muzarajewa) i lektura Koranu. Wobec opornych stosuje się środki odurzające . Nie ma więc tu mowy o świadomym działaniu szahidek. Według tej teorii nie były one mszczącymi wyrządzone im krzywdy terrorystkami, lecz jedynie, bardzo często bezwolnymi, ofiarami wahabitów.
Datę 23 października 2002 roku zapamiętał każdy Rosjanin. Oddział 41 terrorystów, w tym 19 kobiet w hidżabach, podczas przedstawienia Nord-Ost zajął moskiewski teatr na Dubrowce. Terroryści rozwiesili flagę CzRI i czarny transparent z szahadą, a następnie zażądali natychmiastowego zakończenia wojny w Czeczenii i wycofania rosyjskich oddziałów. Kobiety, które brały udział w tej akcji były całe w czerni, miały zasłonięte twarze, w lewej ręce każda z nich trzymała detonator, w prawej pistolet. Po osiem kobiet stało z dwóch stron widowni. Czeczenki zostały rozmieszczone wśród widzów tak, aby ładunki wybuchowe przymocowane pod ich ubraniami zdołały zabić wszystkich. Kobiety miały na sobie 1-2 kg materiału wybuchowego Semtex przymocowanego taśmą do przedniej części ciała (tzw. Pas Szahida). Cała konstrukcja miała na tyle nieskomplikowaną budowę, że mogła być odpalona ręcznie przez terrorystki lub drogą radiową. Kobiety więc nie do końca panowały nad przebiegiem całej akcji. Świadczą o tym również raport rosyjskiej komisji i zeznania zakładników, którzy twierdzą, że w momencie szturmu szahidki zaczęły nerwowo łączyć kabelki w ładunkach wybuchowych. Niektórzy uważają nawet, że terroryści wcale nie zamierzali wysadzać teatru i tuż przed atakiem usunęli baterie z detonatorów. Ale zupełnie inny wniosek można wyciągnąć z relacji zakładników. Ich zdaniem kobiety od początku miały nadzieję, że Kreml spełni ich żądania i nie będzie ofiar. Według serwisu kavkazcenter.com przygotowania do akcji trwały 2 miesiące, a celem terrorystów było „zwycięstwo albo śmierć”. Terroryści na Dubrowce kręcili film, który prawdopodobnie następnie miał być przekazany dowództwu lub sponsorom jako forma rozliczenia . Może to świadczyć o tym, że wcale nie mieli oni zamiaru umierać. W trakcie filmu Mowsar Barajew powiedział: „Przyszliśmy do Moskwy, aby wstrzymać wojnę lub umrzeć tu na drodze Boga”, a następnie dodał „Przysięgam na Allaha. Chcemy umrzeć bardziej, niż wy chcecie żyć” . Zakładnicy nie są jednak w stanie przedstawić jednolitej wersji wydarzeń. Według niektórych jedna z szahidek obiecała, że zginą tu „zabierając ze sobą setki niewiernych” . Zdaniem innych, kobiety powtarzały, że one przyszły tu zginąć, ale zakładnicy przeżyją . Tym, co łączyło terrorystów z Dubrowki z walką „na drodze Boga” było wykorzystywanie przez nich religijnych haseł, podczas gdy jedynym ich postulatem było żądanie zakończenia wojny w Czeczenii, co nie ma bezpośredniego związku z ideologią islamską. Kolejny raz starano się więc wykorzystać islam dla usprawiedliwienia działań terrorystycznych. Prezydent Asłan Maschadow wkrótce po ataku na Dubrowce powiedział, że uczestników tego zajścia niesłusznie nazywa się fanatykami religijnymi, gdyż tak naprawdę kieruje nimi wyłącznie chęć zemsty na Rosjanach. W wyniku akcji rosyjskich służb specjalnych zneutralizowano 18 terrorystek, a aż 128 zakładników zginęło z powodu użytego podczas szturmu gazu . Z rąk Czeczenów śmierć poniosły 2 osoby – kobieta, która przedostała się do teatru, aby uratować zakładników i zdesperowany widz, który rzucił się na terrorystę . Nigdy nie poznamy rzeczywistych planów Barajewa co do zakładników na Dubrowce. Według Julii Jusik, terrorystkom z Dubrowki obiecano, że przeżyją, a dwóm z nich udało się uciec (Madinie Dugajewej i wdowie po Arbim Barajewie, Marjam Murszagowej) . W maju 2003 roku Rosjanie zatrzymali w Czeczenii dwie kobiety (podejrzane o udział w akcji na Dubrowce), które zajmowały się werbowaniem szahidek. Nie wiadomo do końca jaka jest prawda o kobietach, które wzięły udział w zamachu na Dubrowce: zdesperowane mścicielki czy marionetki w rękach wahabitów; ale wydaje się być niemal pewne, że nie były one fanatyczkami religijnymi, które przyjechały do Moskwy, aby umrzeć „na drodze Boga”. Kolejna fala zamachów z udziałem czeczeńskich smiertnic wybuchła w połowie 2003 roku. 5 czerwca młoda kobieta zdetonowała ładunek wybuchowy w autobusie w Mozdoku, w Osetii Północnej. Oprócz niej zginęło 18 osób, głównie personel miejscowej bazy lotniczej i piloci. Następny głośny atak czeczeńskich Czarnych Wdów miał miejsce miesiąc później w małej podmoskiewskiej miejscowości Tuszyno. Dwie młode Czeczenki wysadziły się w powietrze podczas odbywającego się tam festiwalu rockowego Krylja (Skrzydła). Ładunki zdetonowały w tłumie przy kasach. Zginęło 15 osób, a 60 zostało rannych . Kilka dni później, 10 lipca, doszło do nieudanego zamachu w popularnej moskiewskiej kawiarni przy ulicy Twerskiej. 23-letnia Czeczenka, Zarema Mużichojewa, nie zdołała zdetonować ładunku wybuchowego i została zatrzymana przez policję Tu pojawia się pytanie, czy zabijając młodych ludzi, którzy najczęściej znajdują się w opozycji do władzy i sprzeciwiają się wojnie w Czeczenii, kobiety te pomściły czyny dokonane przez rosyjskich żołnierzy? Ostatnia fala ataków terrorystycznych wybuchła na przełomie sierpnia i września 2004 roku. 24 sierpnia miała miejsce katastrofa lotnicza nad Donem. Początkowo zakładano, że przyczyną tragedii były kłopoty techniczne, ale wkrótce okazało się, że dwa samoloty pasażerskie, które wyleciały z lotniska Domodiedowo zostały wysadzone w powietrze przez czeczeńskie smiertnice. Pierwszy z nich, Tu-154, leciał na trasie Moskwa – Soczi, drugi, Tu-134, na trasie Moskwa – Wołgograd . Aminat Nagajewa i Sacyta Dżebirchanowa przy pomocy środku wybuchowego o nazwie heksogen doprowadziły do śmierci blisko 90 osób. Kobiety kupiły bilety na samoloty tuż przed ich odlotem, nie w kasach, lecz u sprzedających je nielegalnie ludzi za 1000 rubli. Nie miały również problemów z przemyceniem ładunków na pokład samolotów, gdyż ich wykrycie wymaga specjalnych urządzeń, których nadal brakuje na rosyjskich lotniskach. Zaledwie tydzień później, 31 sierpnia doszło do wybuchu na moskiewskiej stacji metra Riżskaja. Choć nie ma dowodów, iż był to kolejny atak szahidki, na miejscu znaleziono ciało młodej Czeczenki. Pojawiły się nawet przypuszczenia, że nie sama kobieta zdetonowała bombę, lecz dokonał tego za pomocą zdalnego sterownika umieszczonego w ładunku, obserwujący ją z odległości „kontroler”. Taki przebieg akcji może świadczyć na rzecz tezy o bezwolności kobiet, które są jedynie marionetkami w rękach wahabitów.Do najokrutniejszego aktu terroru w historii Federacji Rosyjskiej doszło 1 września 2004 roku, gdy komando złożone z 32 terrorystów na trzy dni zajęło szkołę w Biesłanie, w Północnej Osetii. To wydarzenie wstrząsnęło światem, gdyż ofiarami terroru tym razem stały się przede wszystkim dzieci. Wśród zamachowców znalazły się dwie Czeczenki, choć rosyjskie służby specjalne twierdzą, że w akcji brały udział cztery szahidki. Według Julii Jusik obie kobiety dobrze traktowały dzieci i być może dlatego już pierwszego dnia zostały zastrzelone przez dowódcę oddziału, który zajął szkołę. Według relacji niektórych świadków terroryści zabili kobiety, gdy te potajemnie dawały dzieciom słodycze. Nie były więc chyba gotowe na poświęcenie życia dzieci w imię osobistej zemsty. Co więc robiły tam szahidki, które pewnie doskonale znały ból związany z utratą dziecka? Czy rzeczywiście były aż tak okrutne, aby zabijać niewinne dzieci? Według Izwiestii wielu terrorystów miało na sobie „pasy szahida”. Oficjalne, rosyjskie źródła podają, że podczas ataku sił specjalnych napastnicy strzelali uciekającym uczniom w plecy, prawdopodobnie chcąc zabić jak najwięcej zakładników, choć według Basajewa jego ludzie nie strzelali do dzieci. Najwięcej ofiar i tym razem przyniósł nieudany szturm rosyjskich służb specjalnych. W Biesłanie zginęło ponad 300 osób, głównie uczniów zajętej przez terrorystów szkoły.Najistotniejszym dla poruszanego tematu aspektem zamachu w Biesłanie jest to, czy terrorystami rzeczywiście kierowały pobudki religijne. Uczestników akcji trudno posądzać o fanatyzm religijny, gdyż żadne z ich działań nie nosiło śladów mających świadczyć o religijnym charakterze zamachu. Wydaje się niemal pewne, że również zabite przez dowódcę szahidki bardziej niż „śmierci na drodze Boga” chciały zemsty na Rosjanach i zakończenia wojny w Czeczenii. Nadal nie wiadomo jakie były rzeczywiste cele i żądania terrorystów, gdyż tak naprawdę nigdy nie zostały jednoznacznie sformułowane. Istnieją dwie teorie mówiące o motywach działań komanda z Biesłanu: zakończenie wojny w Czeczenii i uwolnienie bojowników ujętych podczas najazdu na Inguszetię w czerwcu 2004 roku lub też doprowadzenie do wybuchu otwartego konfliktu między Północną Osetią a Inguszetią (po 1991 roku na nowo rozgorzał konflikt terytorialny między tymi dwiema republikami). Również list, jaki Szamil Basajew wystosował do prezydenta Putina z żądaniem wycofania wojsk z Czeczenii, może świadczyć jedynie o fanatyzmie czeczeńskiego przywódcy polowego, a nie o religijnym charakterze działań wszystkich terrorystów. Niedawno „nawrócony” Basajew zaadresował swój list „Do Jego Ekscelencji Prezydenta FR, Władimira Putina, od sługi Allaha, Szamila Basajewa”. Nie może to świadczyć o niczym innym, jak tylko o religijności, bądź też pseudoreligijności przywódcy terrorystów. To z kolei prowadzi do kwestii, funkcjonującego w islamie, bezwzględnego zakazu zabijania dzieci i kobiet, które jak wiadomo stały się głównymi ofiarami tych wydarzeń. Strzelający do bezbronnych dzieci, zamachowcy z Biesłanu, nie mogli więc w żaden sposób odwoływać się do nauk Proroka Muhammada. Po prześledzeniu roli szahidek w zamachach terrorystycznych, logiczne wydaje się być stwierdzenie, iż z islamem łączy je właściwie jedynie stosowanie podobnej terminologii (szahid, czyli ten, który umiera „na drodze Boga”). Władze rosyjskie twierdzą, że Czarne Wdowy są werbowane przez bojowników spośród najbardziej niedorozwiniętych mieszkanek aułów. Potem przechodzą szkolenia w górach, gdzie są narkotyzowane, hipnotyzowane i w ten sposób stają się niezawodnymi, bo bezmyślnymi i pozbawionymi uczuć maszynami do zabijania . Trudno jest jednoznacznie uznać, jaka jest prawda o szahidkach – kobiety, które chcą jedynie pomścić własne krzywdy, ofiary fundamentalistów religijnych, czy może bojowniczki Allaha. Potęgowany przez Kreml obraz Czeczenki - samobójczyni przyczynił się do narastania w społeczeństwie rosyjskim nastrojów nacjonalistycznych i ksenofobicznych. Federalna Służba Bezpieczeństwa opracowała „portret pamięciowy” typowej Szahidki, który miałby pomóc w rozpoznaniu jej na ulicy. Według FSB najbardziej podejrzane są Czeczenki z wyższym wykształceniem, w wieku od 20-35 lat, eleganckie, zadbane, które straciły na wojnie kogoś bliskiego (im więcej osób tym większe prawdopodobieństwo) . Sam fakt publikowania przez czołowe rosyjskie gazety tego typu artykułów przyczynia się do wzrostu nienawiści rasowej wśród Rosjan, którzy każdą kobietę kawkazkoj nacjonalnosti’, każdą ubraną na czarno muzułmankę zaczną podejrzewać o działania terrorystyczne. Trudno więc mówić o religijnej motywacji działań czeczeńskich terrorystów, również samobójców. Widać pewne przejawy ideologii muzułmańskiej (choć jest to tylko powierzchowne) podczas akcji na Dubrowce, ale to zdecydowanie za mało, aby mówić o terroryzmie islamskim. Głównym celem działań bojowników czeczeńskich, również szahidek, w dalszym ciągu jest nie osiągnięcie raju, lecz niepodległość Czeczenii bądź też pomszczenie własnych krzywd. Pojawia się więc prymitywne rozumienie „śmierci na drodze Boga”, za którą tradycyjnie uważało się śmierć w wojnie za wiarę, a obecnie mówi się o szahidach jako o muzułmanach, którzy po prostu zginęli podczas walki z wrogiem . Jest to znaczne uproszczenie śmierci za Allaha, które pozwala na rozciągnięcie terminu szahid, na każdego, kto ginie w walce z Rosją. Czy jednak rzeczywiście wojnę prowadzoną z FR możemy postrzegać wyłącznie jako wojnę w obronie wiary? Koran mówi o tym, co czeka człowieka, który poświęcił życie w imię Boga: „I nie uważaj tych, którzy zostali zabici na drodze Boga, za umarłych. Przeciwnie, oni są żyjący! Oni u swojego Boga otrzymują zaopatrzenie, radując się tym, co dal im Bóg ze swojej łaski. ”. Fragment ten raczej nie odnosi się do nagrody jaka czeka morderców niewinnych ludzi, którymi kieruje pragnienie zemsty na wrogu. Nie dotyczy również ludzi, którzy bezmyślnie zdetonowali ładunek wybuchowy powodując śmierć własną i dziesiątków niewinnych ludzi. Trudno też odnosić go do ludzi będących marionetkami w rękach fanatyków religijnych, wykorzystujących ich do osiągnięcia własnych, często dalekich od nauk islamu, celów.
PR , amk , guu , tvn 24 29-03-2010, ostatnia aktualizacja 29-03-2010 06:25
W dwóch zamachach na stacjach moskiewskiego metra Łubianka i Park Kultury zginęło 38 osób, a kilkadziesiąt jest rannych. Zamachów dokonały kobiety-samobójczynie, powiązane z organizacją terrorystyczną z Północnego Kaukazu.
Do pierwszego wybuchu doszło na stacji Łubianka w centrum miasta, niedaleko siedziby rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (spadkobierczyni KGB). O godz. 7.56 czasu moskiewskiego eksplodował ładunek w trzecim wagonie, w którym zginęły 23 osoby.
Do drugiego wybuchu doszło kilkadziesiąt minut później, o godz. 8.38, na stacji Park Kultury, blisko Rosyjskiej Agencji Informacyjnej RIA Nowosti. Spowodował śmierć co najmniej 12 osób. Kolejne trzy zmarły w wyniku obrażeń. Rannych jest kilkadziesiąt, w tym wiele ciężko. Liczba ofiar może wzrosnąć.
Do zamachów doszło w czasie porannego szczytu, użyto ładunków wybuchów o łącznej sile rażenia odpowiadającej trzem kilogramom trotylu.
- Prawie połowa poszkodowanych w zamachach to ludzie młodzi, do 40 lat - powiedziała przedstawicielka ministerstwa zdrowia Tatiana Golikowa.
Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji powiadomiła, że według wstępnych ustaleń zamachy przeprowadziły dwie kobiety-samobójczynie. W obu wypadkach we wrakach wagonów znaleziono fragmenty kobiecych ciał z charakterystycznymi obrażeniami, świadczącymi o tym, że zabite miały na sobie materiały wybuchowe.
- Według wstępnej wersji akt terroru został dokonany przez grupę terrorystyczną mającą związek z Kaukazem Północnym. Będziemy uważali to za główną wersję dochodzenia - oświadczył Aleksandr Bortnikow, szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa .
Dotąd nikt nie wziął odpowiedzialności za zamach.
Na miejscu trwa akcja ratownicza. Wszystkie służby miejskie zostały postawione w stan gotowości - władze Moskwy nie wykluczają kolejnych zamachów.
Zamknięto ruch na większej części linii metra Sokolniczeskaja, na której doszło do wybuchów. Pasażerów w metrze informuje się przez głośniki o zmianach w kursowaniu pociągów "z przyczyn technicznych", zalecając korzystanie z komunikacji naziemnej.
Milicjanci i żołnierze wojsk wewnętrznych MSW z psami przeszkolonymi do wykrywania ładunków patrolują wszystkie stacje. Wielu wchodzących do metra jest legitymowanych. W stan podwyższonej gotowości postawiono całą moskiewską milicję.
Wtorek będzie dniem żałoby w rosyjskiej stolicy.
Brak informacji, by wśród poszkodowanych byli obywatele Polski. Moskiewskie metro uruchomiło "gorącą linię", gdzie można otrzymać informację o rannych pasażerach - (007-495) 622-14-30 i (007-495) 624-34-40.
W czasie ataków w metrze znajdowało się około pół miliona osób. Dziennie moskiewska kolejka podziemna przewozi około 9 mln pasażerów. Linia metra Sokolniczeskaja o 19 przystankach, biegnąca przez 26 kilometrów, łączy rejon mieszkalny będący "sypialnią" Moskwy i rejon przemysłowy. Codziennie korzysta z niej do miliona pasażerów.
2004-09-01 19:23
Wiadomość, że wśród terrorystów, którzy zajęli szkołę w Północnej Osetii, są kobiety-samobójczynie, na nikim nie zrobiła większego wrażenia - stały się one stałym elementem wojny czeczeńskiej.
Zarina Alichanowa, absolwentka szkoły baletu, opowiadała tylko o śmierci męża. Ramzan walczył w elitarnej Gwardii Narodowej, dostał się w zasadzkę na początku "drugiej" wojny czeczeńskiej, próbowała go ciężko rannego wytaszczyć z pobojowiska. Umarł na jej rękach, miała do siebie żal, że sama przeżyła.
Co dalej się stało z Zariną, nie wiadomo - kto ją znalazł, kto namówił i kto przeszkolił. 12 maja 2003 roku wsiadła do wyładowanego materiałami wybuchowymi kamaza - ciężarówka z dużą prędkością wdarła się przed budynek FSB w Znamienskoje w północnej części Czeczenii. Po kamazie został pięciometrowy dół, wokół leżało 60 trupów, 300 osób zostało rannych.
Po Zelimchana, męża Luizy Gazujewej, Rosjanie przyszli rok po ślubie. Obchodziła urzędy, wystawała w kolejkach, wszystko na próżno. Rosyjski oficer Gejdar Gadżyjew spławiał ją bardzo długo, za którymś razem jednak wybuchnął: "Sam, tymi rękami, zabiłem tego twojego męża". Czuł, że jest bezkarny. Nie był. W listopadzie 2001 spotkała go na ulicy, odbezpieczyła granat, oboje zginęli na miejscu.
O kobietach takich jak Luiza i Zarina w Rosji mówiono kiedyś "czarne wdowy", dziś coraz częściej nazywa się je "szahidkami" -od arabskiego słowa, którym islamscy bojownicy w Palestynie, Libanie czy Czeczenii nazywali i nazywają swoich "bohaterów" -terrorystów- samobójców i poległych w walce z wrogiem.
W całej historii wojny w Czeczenii było ich kilkadziesiąt - za każdą z nich ciągnie się jakaś tragedia, zabity mąż, brat, zniszczone życie. 18 z nich weszło w skład oddziału Mowsara Barajewa, gdy w październiku 2002 obwiązane ładunkami wybuchowymi przez ponad dwie doby pilnowały zakładników w moskiewskim teatrze na Dubrowce, zanim nie zginęły od kul rosyjskiego specnazu.
Nie wiadomo, kim była 15-letnia dziewczyna, która wraz z dwoma mężczyznami, prawdopodobnie ojcem i bratem, spowodowała zamach na budynek promoskiewskich władz w Groznym 27 grudnia 2002 r. Zginęły wówczas 72 osoby. Nic nie wiadomo o kobiecie, która wysadziła w powietrze autobus z żołnierzami i zabiła 20 Rosjan.
Pierwsze "szahidki", jak Hawa Barajewa, która 7 czerwca 2000 roku w Ałchan-Jurcie zabiła siebie i kilkunastu rosyjskich żołnierzy, stały się dla separatystów bohaterkami, o których śpiewa się pieśni, wiele ich następczyń do dzisiaj pozostaje nieznanymi.
W całej historii "szahidek" tylko raz udało się jedną z nich zatrzymać żywcem. Zarema Mużachojewa została złapana w centrum Moskwy z ładunkiem wybuchowym. Przy jego rozbrajaniu zginął technik FSB. Przed sądem spokorniała, twierdziła, że zmuszano ją do dokonania zamachu, a sama zamierzała się poddać. Mimo to dostała 20 lat; Sąd Najwyższy Rosji utrzymał w tym tygodniu wyrok w mocy.
Jedna "szahidka" wciąż pozostaje na wolności i od kilku dni napawa Rosję bladym strachem. To kobieta, która według mediów miała wchodzić w skład czteroosobowej grupy wysłanej na akcję pod koniec sierpnia. Dwie jej towarzyszki to najprawdopodobniej kobiety, które wysadziły się w samolotach pasażerskich, zabijając w ubiegłym tygodniu 90 osób, trzecia we wtorek miała dokonać samobójczego ataku w pobliżu moskiewskiego Dworca Ryskiego - dziewięciu zabitych.
Co dzieje się z nieznaną "szahidką"? Najprawdopodobniej przygotowuje kolejny z serii zamachów, po którym znowu Rosja będzie liczyć trupy. "Terrorystka nie będzie długo czekać" - alarmuje dziennik "Kommiersant".
sg, pap
| A A A wp.pl | dodane 2010-04-21 (17:03)
Zdjęcie archiwalne: jedna z zamachowczyń na moskiewskie metro - Dżennet Abdurachmanowa z mężem (fot. AFP)
· Sikorski: Polska nie będzie przepraszać
· Krwawe żniwo wojny - zginęło już 1000 żołnierzy USA
· Korea Północna sprzedaje technologie nuklearne!
· Strzelają i rzucają granatami w członków sekty
· Koniec izraelskiej dyskryminacji... na autostradzie
· Wyszedł z Guantanamo, został szefem Al-Kaidy
Czeczeńscy bojownicy porzucili idee niepodległościowe, a ich walka nabrała charakteru religijnego. Dobitnie pokazały to ostatnie zamachy w Moskwie przeprowadzone przez dwie kobiety, prawdopodobnie szkolone w Ogrodach Sprawiedliwych - oddziałach zamachowców-samobójców. Taka sytuacja jest na rękę Rosjanom, bo pozwala legitymizować ich brutalne działania na Kaukazie. Dla zagranicznych obserwatorów wzrost aktywności islamskich radykałów w Czeczenii, Inguszetii czy Dagestanie w ciągu minionych kilkunastu miesięcy nie jest żadnym zaskoczeniem. Jednak dla przeciętnego Rosjanina fakt ten stanowi spory szok. Wszak nie minął nawet rok, od kiedy prezydent Dmitrij Miedwiediew oficjalnie i z wielką pompą ogłosił zakończenie tzw. „operacji antyterrorystycznych” na Kaukazie, a czeczeński namiestnik Moskwy, Ramzan Kadyrow, przechwalał się, że niepodległościowe podziemie w Czeczenii zostały raz na zawsze zmiażdżone.
Przez kolejne miesiące oficjalna propaganda kremlowska i będące jej tubą rosyjskie media powtarzały jak mantrę, że sytuacja na Kaukazie „stabilizuje się”, a niedobitki rebeliantów są sukcesywnie niszczone. Tymczasem prawda – o której nikt Rosjanom oficjalnie nie mówił – wyglądała zupełnie inaczej.
Proces islamizacji Kaukazu wpisuje się w aktywizację islamistów w wielu innych rejonach świataTomasz Otłowski
Wbrew pewności siebie rosyjskich decydentów i generałów, struktury islamistów rozwijały się na Kaukazie z niewiarygodną szybkością, a poziom bezpieczeństwa w regionie systematycznie się pogarszał. Obecnie nie ma już na rosyjskim Kaukazie dnia bez potyczek, starć lub zamachów. Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku – ewidentnie dla popsucia dobrego nastroju na Kremlu – Doku Umarow, lider kaukaskich islamistów i przywódca powołanego w 2007 roku islamskiego Emiratu Kaukaskiego, reaktywował specjalną jednostkę szkolącą zamachowców-samobójców („męczenników”). Oddział ten, znany jako brygada Rijad-as-Salih’in (Ogrody Sprawiedliwych), ponosi odpowiedzialność za zdecydowaną większość zamachów samobójczych przeprowadzonych w Rosji w ostatnim roku. Jest niemal pewne, że dwie szahidki, które wysadziły się w moskiewskim metrze 29 marca, były przeszkolone i przygotowane właśnie przez tę grupę. Rozkwit radykalnego islamu na Kaukazie jest wypadkową oddziaływania wielu czynników, z których tylko kilka ma swe korzenie w działaniach i polityce Rosji wobec tego regionu. Niewątpliwie, brutalność rosyjskich sił interwencyjnych podczas dwukrotnej pacyfikacji Czeczenii zrodziła w miejscowej ludności głębokie pokłady nienawiści i chęci zemsty na Rosjanach. W efekcie popchnęło to wielu Czeczenów (i przedstawicieli innych ciemiężonych przez Moskwę ludów kaukaskich) w stronę radykalnego islamu. Nie wpłynęłoby to tak istotnie na sytuację na Kaukazie, gdyby nie fakt, że od kilkunastu lat ma miejsce w świecie muzułmańskim żywiołowy rozwój radykalnych ruchów religijnych. Wyrosłe na nich islamskie struktury ekstremistyczne i terrorystyczne jeszcze w latach 90-tych ubiegłego wieku zaczęły aktywnie angażować się wszędzie tam, gdzie muzułmanie walczyli z „niewiernymi”. Jednym z takich punktów – oprócz Bośni czy Kosowa – stał się właśnie rosyjski Kaukaz, a konkretnie, walcząca o niezależność od Moskwy Czeczenia. To właśnie wtedy czeczeński zryw niepodległościowy, pierwotnie o typowo narodowo-wyzwoleńczym obliczu, zaczął stopniowo przybierać charakter religijny w treści i terrorystyczny w formie. Wzrost popularności idei radykalnego islamu w świecie muzułmańskim oraz pojawienie się Al-Kaidy i sieci współpracujących z nią ugrupowań terrorystycznych zapewniały czeczeńskim islamistom nieustanny napływ funduszy i ochotników. W drugiej połowie lat 90-tych przed Czeczenami pojawiła się także możliwość zdobywania terrorystycznego know-how w elitarnych obozach treningowych Al-Kaidy w Afganistanie i Pakistanie. Według dostępnych danych, szkolenie takie przeszło kilkuset czeczeńskich islamistów, w tym pierwsza ikona radykalnego islamu Czeczenii – Szamil Basajew. Miał on zresztą później założyć dla Al-Kaidy podobne obozy w górach Dagestanu. W rezultacie dziś, niemal 20 lat po ogłoszeniu niepodległości przez Czeczenię, nie ma już "kwestii czeczeńskiej". Zamiast dążeń niepodległościowych jednej z części składowych Federacji Rosyjskiej mamy obecnie rozwój radykalnego islamu w całym regionie. Doku Umarow, co charakterystyczne, uważa się za lidera wszystkich rosyjskich muzułmanów. Ani słowem nie wspomina on już o „wolnej Czeczenii”, które to hasło było politycznym credo dla bojowników pokroju Basajewa. Dla należących do pierwszej generacji kaukaskich islamistów idee ogólnoświatowego dżihadu były zupełnie abstrakcyjne. W tym kontekście nie bez znaczenia jest fakt, że proces islamizacji Kaukazu wpisuje się w aktywizację islamistów w wielu innych rejonach świata, od Maghrebu i Europy Zachodniej, przez Bliski Wschód aż po Indie, Indonezję czy Filipiny. Wszędzie tam obserwować można podobny schemat: lokalne ugrupowania islamskich ekstremistów, głównie dzięki inspiracji ze strony Al-Kaidy, podejmują aktywność terrorystyczną wykraczającą daleko poza ich dotychczasowy geograficzny zasięg działania, wkraczając tym samym na arenę „globalnego dżihadu”. Należy podkreślić, że taka metamorfoza kaukaskich separatystów jest ze strategicznego punktu widzenia korzystna dla Rosji. Choć niesie ze sobą większe zagrożenie i wyzwania dla bezpieczeństwa wewnętrznego kraju, to jednocześnie doskonale legitymizuje brutalne działania Rosjan na Kaukazie. Pozwala także uzyskać międzynarodowe przyzwolenie świata walczącego z islamskim terroryzmem. Tomasz Otłowski, dla Wirtualnej Polski Autor jest analitykiem w zakresie stosunków międzynarodowych, bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej RP. Tomasz Otłowski współpracuje z Fundacją Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae. Jest ekspertem Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, publicysta. W latach 1997-2006 pracował jako analityk i szef Zespołu Analiz w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego przy Prezydencie RP.
Justyna Prus 30-03-2010, ostatnia aktualizacja 30-03-2010 07:31
Dwie bomby eksplodowały w zatłoczonych pociągach w godzinach porannego szczytu. Zginęło 38 osób
źródło: ria novosti/afp
Ratownicy wynoszą jedną z osób ranionych w zamachu na moskiewskiej stacji metra Park Kultury
+zobacz więcej
· Krwawy atak na moskiewskie metro
· ...
martita6070