Życie codzienne w Galii dobre.doc

(1718 KB) Pobierz

Paul-Marie Duval

Zycie codzienne w Galii

W okresie pokoju rzymskiego

 

 

I. WSTĘP

 

Epoka pokoju rzymskiego łatwo nabiera w oczach Francuzów charakteru złotego wieku, gdyż na próżno szukaliby w dziejach Francji stuleci równie spokojnych. Mądrość ludowa głosi, że gdy się w kraju buduje, tym samym wszystko inne idzie dobrze, a nigdy nie budowano tak wielu i tak solidnych pałaców i domów, świątyń i kaplic, cyrków i teatrów, łaźni, mostów i akweduktów jak w owym czasie, kiedy narodziła się większość francuskich miast i dróg. Dzięki ogólnej stabilizacji ukształtowały się tradycje i miały dość czasu, aby dojrzeć i wydać najpiękniejsze swoje owoce; prawie dziesięć ludzkich pokoleń mogło wierzyć w postęp.

Tego rodzaju warunki niezwykle sprzyjają rozkwitowi cywilizacji: dokumenty pisane mówią nam o różnych jej aspektach, a jej konkretne szczątki dziś jeszcze możemy oglądać. Kto chce badać życie codzienne, znajdzie tam bogaty materiał, ale również natknie się na pewne trudności: epoka ta, tak niezwykła w dziejach Europy, była świadkiem równie wielkiego wymieszania się obyczajów jak to, które zrodziło się z zetknięcia Wschodu i Zachodu za sprawą Aleksandra Wielkiego. Rozpowszechnienie się cywilizacji rzymskiej wśród różnych ludów, z których każdy miał swoją odrębną przeszłość, kulturę i nawyki bytu codziennego, głęboko przemieszało style życia stwarzając obyczaje nowe, które przetrwały w niektórych rejonacji na Zachodzie. Rzym wszędzie dokoła pielęgnował kwiaty swojej kultury, ale takie samo ziarno wydawało na różnych glebach coraz to inne odmiany. Los chciał, że najpiękniejsza i najtrwalsza z nich rozwinęła się w kraju położonym najbliżej Italii, kraju ze wszystkich najbogatszym i najbardziej jednolitym: głęboko przeniknięta humanizmem Galia przekazała nam sporo dokumentów mówiących o życiu jej mieszkańców; my będziemy starali się jak najdokładniej odróżnić w nim pierwiastki galijskie od rzymskich.

Po wyprawie Cezara, która odbyła się dwa tysiące lat temu, Galia po raz pierwszy zaznała jedności politycznej i administracyjnej. Wkrótce liczyła trzy prowincje, które za wspólną stolicę miały Lyon; były to: Akwitania — od Pirenejów do Loary; Galia Lugduńska — pomiędzy Loarą a Sekwaną; Galia Belgijska na północy. Południe, zromanizowane od 120 r. p.n.e., tworzy starszą prowincję, Galię Narbońską. Wreszcie lewy brzeg Renu, spacyfikowany w początkach I w., zorganizowano i dwie wielkie prowincje wojskowe, zaludnione przez Germanów, przybyłych z prawego brzegu rzeki i szybko wrosłych w galo-rzymskie ramy życia. Trzy święte miejsca kultu cesarskiego, Narbo, Lugdunum i Kolonia[1], przyciągają corocznie do swoich ołtarzy przedstawicieli ludów galijskich. Poddany w swej całości tym samym prawom kraj tworzy wreszcie naród w ramach swoich granic geograficznych, gdzie mieszka, jak pisze Strabon w początkach naszej ery, ta sama rodzina.[2]

Rzym przynosi Galom, którym dotąd brakło jedności, nie tylko bezpieczeństwo na co dzień, postęp techniczny i dobrobyt materialny, karby kultury klasycznej, tolerancję religijną (z czego wyłączony był druidyzm)   i   doktrynę   zbawienia:   te   dobrodziejstwa   były   udziałem innych prowincji. Ale Rzym otaczał Galię szczególną troską, której diał wyraz w 48 r. n.e., gdy cesarz Klaudiusz wyjednał u senatu, aby irzyjął do swojego grona po raz pierwszy notablów długowłosej Galii. )otychczas jedynie najznaczniejsi obywatele Baetiki w Hiszpanii (była o jedna z najstarszych prowincji rzymskich), Galii Narbońskiej (uważanej za przedłużenie Italii) i miasta Lugdunum (stolicy trzech Galii) ieszyli się tym niezwykłym przywilejem. Klaudiusz domagał się go dla najznakomitszych obywateli trzech Galii, ale otrzymał go tylko dla Cduów; gdy jednak sprawa raz już z miejsca ruszyła, inni Galowie ównież zaczęli pomnażać szeregi senatorów i ruch ten po okresach -astoju zatryumfować miał na początku III w., kiedy wyszedłszy z masy irowincjuszy, dopuszczona w całości do rzymskiej civitas, liczna galijska elita dostąpiła senatorskich zaszczytów.

Przyczyny owej szczególnej troski, jaką Rzym otaczał prowincje galijskie, są liczne i skomplikowane: Galia cieszyła się prestiżem najdawniejszej jego przeciwniczki, której klęska wcale nie złamała, gdyż jej arystokracja pozostała bogata i potężna. Galia była najpiękniejszym i najżyźniejszym krajem na zachód od Italii, los Rzymu był od bardzo dawnych czasów złączony z jej losem, językiem była mu na pewno lajbliższa, a wreszcie zapewniała mu łączność z Hiszpanią i była niejedną tarczą przeciwko barbarzyńcom z Germanii, którzy już dwukrotnie, z Cymbrami w latach 108—101 i z Ariowistem w 58 r., zagrozili zachodowi. Rzym starał się więc wcielić Galię do imperium działając : największą roztropnością, nie żałując trudu, aby zapewnić jej rozwój naterialny i bezpieczeństwo, oczarować ją swoją kulturą i tradycjami.

Toteż wkrótce Galia raczej  zaakceptowała  obecność Rzymu, niż się jej poddała; okazało się to w 68 r., kiedy wobec szaleństw ostatniego władcy z dynastii julijsko-klaudyjskiej Nerona oburzona Galia naj -wcześniej się zbuntowała i spowodowała pierwszy kryzys dynastyczny, który rozdarł imperium pomiędzy pretendentów do władzy; dwaj z nich sprawowali dowództwo na terytorium galijskim. Liczne powstania mogły wówczas doprowadzić do odzyskania niepodległości, ale w żadnym wypadku się to nie powiodło i przedstawiciele ludów galijskich zebrani w Reims w 70 r., rozważywszy rzecz wszechstronnie, zdecydowali, że pozostaną pod władzą rzymską. Jest to moment przełomowy w rozwoju Galii rzymskiej, jak trafnie zauważył Albert Grenier, cywilizacja galo--rzymska ma odtąd przyszłość zapewnioną.

Świeci ona blaskiem nieporównanym przez prawie dwa stulecia pod rządami trzech dynastii cesarskich, liczących wielu znakomitych władców: są to dynastie Flawiuszów (69 — 96), Antoninów (96 —192), a wreszcie, po kilkuletnim przesileniu, Sewerów (197 — 235). Miasta typu rzymskiego rodzą się szybko i w wielkiej liczbie, Galowie przyzwyczajają się do życia w miastach, do wszystkiego, czym ich obdarzyła wielka cywilizacja, spadkobierczyni Wschodu i Grecji. Wnętrze kraju cieszy się swobodą, ale granica Renu jest mocno obsadzona, faktycznie ziemia pozostaje przy ludności tubylczej z wyjątkiem pewnych obszarów, które umiejętnie uprawiają weterani. Rzym uszanował narodowe obyczaje, uczynił wszystko, aby pokój rzymski mógł na tak sprzyjającym gruncie wydać najcenniejsze swoje owoce: napływ imigrantów różnego pochodzenia, rozwój prac publicznych, eksploatacja bogactw tego kraju szybko uczynią go perłą cesarstwa.

Co dzieje się na świecie w okresie tych dwóch stuleci? Militarne imperium, wspierające się w swoich początkach na prowincjach leżących nad Morzem Śródziemnym, rozszerza się w Europie aż na wyspy Brytanii, do źródeł Renu i Dunaju i sięga do ujścia drugiej z tych rzek w Dacji; poprzez Afrykę dociera do Oceanu w Maroku, w Azji podporządkowuje sobie Armenię, Arabię, Mezopotamię. Pod osłoną rozległych fortyfikacji pokój rzymski pozwala ludom korzystać ze swoich dobrodziejstw, mnoży miasta i roboty publiczne, oddaje technikę w służbę produkcji, sprawia, że wszędzie rodzą się nowe cywilizacje, i roznieca oddechem zmiennej polityki rodzący się płomień chrystianizmu. Dzieło to rozwija się bez przerwy do początków III w., po czym ulega zahamowaniu, ekspansję zatrzymują na wschodzie Persowie Sassanidzi, którzy zajęli miejsce Partów w Iranie w 227 r., a na zachodzie Germanowie, którzy niedługo po 250 r. przełamują fortyfikacje nad Renem i pustoszą Galię, forsują linię Dunaju i dochodzą do Mediolanu, zmuszając Rzymian do bezpowrotnego opuszczenia Dacji. Odtąd Rzym znajduje się w defensywie: miasto zmuszone jest w 275 r. otoczyć się groźnymi murami i zadowolić się rządzeniem Europą na obszarach sięgających do Renu i Dunaju, Wschód dostaje się pod opiekę nowego władcy, drugiego cesarza, którego stolicą jest Bizancjum.

W tym czasie, od początku ery chrześcijańskiej aż do połowy III w., Galia w pełni korzystała z dobrodziejstw pokoju. Jeżeli pominąć zamieszki, które za rządów nieudolnego cesarza Kommodusa (180—192) nurtowały kraj, walkę o władzę cesarską, po zburzeniu Lyonu w 197 r. zakończoną wyniesieniem Sewerów, i nieśmiałe napady germańskie, które w 234 r. świadczyły o nowej fali ofensywy barbarzyńskiej, powstrzymywanej od trzech niemal stuleci, możemy uważać, że postęp cywilizacji galo-rzymskiej był nieprzerwany do 253 r. Spośród najbardziej sprzyjających jej wypadków wymienić należy trzy. Dwa należą do dziedziny wojskowej i zapewniły rynki zbytu wytwórczości gospodarczej, są to: częściowy podbój Wysp Brytyjskich, którego niegdyś zamierzał dokonać Cezar, podbój zaczęty przez Klaudiusza w 43 r., kontynuowany przez jego następców, umocniony w II w. i sięgający na początku III w. aż do Szkocji, oraz zdobycie tzw. Agri Decumates za Renem, które uzyskano w przeważnej części za panowania Domicjana w 83 r. i które zorganizował Trajan pod koniec I w. Trzeci fakt należy do dziedziny polityki: jest nim dopuszczenie przez Karakallę w 212 r. wszystkich ludzi wolnych w Cesarstwie do praw cywilnych obywatela rzymskiego, jedno z najdonioślejszych zdarzeń w historii starożytnej, które szczególnie w Galii wywołało bujne objawy oficjalnej wdzięczności, coraz częstsze ubieganie się prowincjuszów o obywatelstwo rzymskie, manifestacje ich uczuć zarówno lojalizmu, jak współzawodnictwa, i pozwoliło im korzystać z przywilejów tego stanu.

Ale w 253 r. rozległ się pierwszy sygnał alarmowy. Tama zbudowana przeciwko barbarzyńcom została przerwana: Alamanowie zapędzili się aż do Owernii, Frankowie aż pod Pireneje. Równowaga Zachodu została zagrożona i dla Galii zaczęła się era wielkich klęsk. Wstrząs jest tak silny, że gdy ponadto wyłoniły się trudności na Wschodzie, wodzowie armii, bez reszty zaprzątnięci obroną linii Renu, proklamują Cesarstwo Rzymskie Galii. Postumus, Wiktoryn, Laelianus, Tetrykus i jego syn, narażając się na ekonomiczną izolację kraju, rządzą nim od r. 258 do 273 jako odstępcy, ale nie jako wrogowie Rzymu: Tetrykus oddaje się w ręce Aureliana, który udziela mu przebaczenia. Natychmiast spada nowa klęska, cięższa niż poprzednie: barbarzyńcy wdzierają się do tego już zrujnowanego kraju i zadają mu jeszcze bardziej mordercze ciosy. Galia stawia im opór przez lat przeszło dwadzieścia i oto kończy się piękna epoka; złoty wiek cywilizacji galo-rzymskiej, jej swobodny rozwój w wielkich, otwartych, nowo zabudowanych miastach i spokojnych wsiach mija bezpowrotnie. Oczywiście Galia rzymska żyje dalej; zazna jeszcze długich okresów pokoju, na przykład od r. 285 do 350; stanie nawet na czele Zachodu i przeciwstawi się niebezpieczeństwu germańskiemu; ale będzie to już kraj pod bronią, najeżony warowniami, głęboko zmieniony, jeśli idzie o warunki egzystencji, przeniknięty nowymi wpływami i zamieszkany przez ludzi, którzy powoli tworzą tu zawiązki nowego życia.

Od najazdu w 276 r. do końca IV w. zachodzą bowiem głębokie zmiany w tym kraju, stanowiącym przednią straż klasycznej cywilizacji. Powoli Germanowie przenikają w masę jego ludności, dopuszczeni do jego armii, osiedleni na jego ziemi i wkrótce zresztą wchłonięci przez jego mieszkańców. Miasto wyludnia się na rzecz wsi, gdzie życie na sposób rzymski chroni się w wielkich posiadłościach ziemskich. Skupienia miejskie nie mają już prócz umiejscowienia nic wspólnego z takimiż ośrodkami z okresu poprzedniego. Stoi jeszcze parę pięknych miast, które jednak pod osłoną swoich murów obronnych, jak na przykład Trewir lub Arles (Arelate), stały się rezydencjami cesarskimi. Wszędzie poza tym ośrodki miejskie kurczą się do swej dzielnicy najłatwiejszej do obrony, należycie ufortyfikowanej przy użyciu materiałów, których dostarczały budowle z dobrych czasów. Krótko mówiąc, są już tylko cytadele, gdzie chronią się obrońcy i główni przedstawiciele władzy administracyjnej; w tych warunkach życie codzienne nawet w okresach pokoju podlega głębokim przemianom. To samo powiedzieć można o życiu duchowym, a to na skutek rozkwitu chrześcijaństwa, oficjalnie uznanego na początku IV w. przez Konstantyna: późno przybyłe do Galii, czyni tam wtedy szybkie postępy, organizacja Kościoła przyczynia się do zdecydowanego zwycięstwa łaciny, a wkrótce już- nawrócenie barbarzyńców złoży w ręce biskupów potęgę, która umożliwi im masowe podboje dusz. Obyczaje religijne i pogrzebowe zmieniają się, sztuka grecko-rzymska przeżywa zmierzch i obyczaje poprzedniej epoki, jeżeli nawet zachowują się wśród arystokracji, wydają się coraz bardziej anachroniczne.

Jednakże wyraz upadek byłby tutaj niewłaściwy: kraj pozostaje silny, zasoby jego wytrzymują najdotkliwsze straty, tradycje epoki celtyckiej odżywają w osobliwy sposób w sztuce, wpływy germańskie przynoszą mu wartości zapomniane od czasów przedhistorycznych. Ale harmonijna równowaga pomiędzy wpływem rzymskim i geniuszem galijskim, zdobyta w czasach pokoju, zostaje zachwiana przez nowe siły. Nowy twór da jednak dowody niezwykłej żywotności. Podczas gdy romanizacja zniknie, unicestwiona w Afryce przez islam, zagrożona przezeń w Hiszpanii, przesłonięta zarówno na Wschodzie, jak w Egipcie i Grecji przez hellenizm, ograniczona w Brytanii i prawie niedostrzegalna po drugiej stronie Renu, przetrwa ona w utraconej Dacji — dzisiejszej Rumunii — a zatryumfuje w Galii pod osłoną stu warowni, siostrzyc cytadeli rzymskiej. Frankowie bowiem i inni barbarzyńcy szybko staną się łacinnikami i chrześcijanami; akceptując stopniowo wartości reprezentowane przez Rzym, nadadzą im nieodpartą siłę. Bo w tym właśnie kraju dzieło Rzymu, starannie kontynuowane przez całe dwa płodne i czujne stulecia, przeżywa swój najpiękniejszy okres.

*

Właśnie pierwszą z wymienionych dwóch epok, tę, która trwa od początku, a zwłaszcza od końca I w. do połowy III, wybraliśmy sobie za przedmiot naszych rozważań, gdyż dzięki osiągniętej jedności i równowadze mogła ona przekazać nam znaczną część dokumentów dotyczących życia codziennego. Tekstów, niestety, jest mało. Dla tego rodzaju studiów najcenniejsze byłyby listy oraz dzieła literackie — epopeje, tragedie, a zwłaszcza komedie, wszelkiego rodzaju drobne utwory poetyckie i opowiadania, tymczasem dla tej epoki zupełnie brak nam autorów galo-rzymskich. Zdani jedynie na wzmianki u autorów greckich i łacińskich o obyczajach galo-rzymskich, szukaliśmy pomocy w tekstach bądź wcześniejszych, bądź późniejszych — jak na przykład u Cezara, Auzoniusza, a także Sidoniusa Apollinarisa — ilekroć opowiadają one o zwyczajach, o których istnieniu w epoce pokoju rzymskiego wiadomo nam skądinąd. Natomiast z tej epoki pochodzi tysiące inskrypcji, które w wielu wypadkach uzupełniają milczenie tekstów. Również słownictwo galijskie i galo-rzymskie dostarcza nam niejednej cennej wskazówki: nie należy odrzucać tej pomocy, lecz korzystać z niej ostrożnie.

W największym stopniu wykorzystaliśmy jednakże sztuki plastyczne: posłużyły nam tutaj płaskorzeźby, posągi i posążki, ozdoby architektoniczne, mozaiki, ozdobne naczynia, wyroby jubilerskie. Pogańska plastyka nagrobna, obfita w I w., a jeszcze bardziej w II i III w. tworzy nieporównany zbiór dokumentów dotyczących życia prywatnego; w Galii bowiem, jak w starożytnym Egipcie, bardzo często w przybytku zmarłych trzeba poznawać obyczaje żywych. Opublikowanie zabytków rzeźby galo-rzymskiej, co zawdzięczamy staraniom nieodżałowanego Emila Espśrandieu, a następnie Raymonda Lantier, który właśnie rozpoczął ogłaszanie dziewiątego tysiąca tych dzieł, jest jednym z najpiękniejszych pomników nauki francuskiej; korzystaliśmy z niego obficie, tak jak i z coraz bogatszego dorobku prac wykopaliskowych, energicznie prowadzonych od kilku lat na całym terenie Francji dzięki nowym ustawom, codziennie wzbogacają one naszą znajomość budynków, narzędzi pracy i obyczajów.

Gdyby nie nadzieja, że wykorzystamy te nowe odkrycia i publikacje tak, jak na to zasługują, nie podjęlibyśmy się napisania tej książki, która poza tym wiele zawdzięcza dziełom wcześniejszym; zaciągnięty u nich dług łatwo będzie ocenić zajrzawszy do not bibliograficznych umieszczonych na końcu książki. W niniejszej serii, zawierającej Życie codzienne w Rzymie, którego autorem jest J. Carcopino i które, zaledwie się ukazało, już uznane zostało za pozycję klasyczną, słusznie chyba będzie ten tom poświęcić życiu jednej z prowincji Cesarstwa Rzymskiego. Starając się, ilekroć to było możliwe, wykrywać w skromnych zwyczajach dnia codziennego trwałość tradycji galijskich pod tym, co przyniosła cywilizacja rzymska, nieustannie usiłowaliśmy przypominać, że właśnie w tej epoce — tak od nas odległej i tak nam bliskiej — uformowały się obyczaje francuskie w swym najwcześniejszym dostępnym historykowi kształcie.

Rozdział pierwszy

KRAJ I LUDZIE

 

Kraj. Mieszkańcy. Społeczeństwo. Język. Poglądy

 

Nawet za czasów Cesarstwa Rzymskiego życie nie toczyło się jednakowym trybem po obu stronach Alp, egzystencja codzienna, bowiem zmienia się zależnie od okolicy. Galia w długich spodniach, Galia długowłosa — w tych słowach Rzymianie często przeciwstawiali północnej Italii rozległy sąsiedni kraj, który musieli na nowo zdobywać na Celtach, aby mu narzucić łacińską togę. Gdy sami z kolei przekroczyli Alpy i stanęli na galijskiej ziemi, dwie cywilizacje stopiły się tam w jedną. Epoka nowoczesna trafnie wyraziła jej dwojaką naturę nazywając ją galo-rzymską: częściowo jest ona dziełem wpływów Rzymu, a częściowo, niezależna od nich, wywodzi się z tej ziemi i od jej dawniejszych posiadaczy.

I. KRAJ

Ta część kontynentu europejskiego już zdaniem autorów starożytnych wyróżniała się naturalną jednością i harmonijnym ukształtowaniem. Przyroda obdarzyła Galów mocnymi wałami obronnymi — pisze jeden z historyków I w. n.e. — na wschodzie Alpy, od północy rzeka Ren, na południu Pireneje, na zachodzie Ocean[3] i, dodajmy, na południowym wschodzie Morze Śródziemne. Rozleglejsza więc na północy i wschodzie od Francji dzisiejszej (która wraz z Belgią, południową Holandią, Luksemburgiem, częścią Niemiec położoną za Renem i częścią Szwajcarii składała się na jej terytorium) dawna Galia jeszcze historykowi z IV w. wydawała się jak gdyby ujęta w pierścień naturalnych fortyfikacji, które, rzekłbyś, są dziełem sztuki.[4]

Jako jednostka geograficzna, Galia wyróżnia się, w oczach Strabona zwłaszcza, równowagą poszczególnych elementów, tą doskonałą harmonią, jaką kraj zawdzięcza zarówno swoim rzekom, jak dwom morzom, Oceanowi i Morzu Śródziemnemu[5].  Jest to równowaga ziem i mórz, z których pierwsze mocno stopione są z resztą kontynentu europejskiego, drugie zaś obmywają około połowy ich obwodu — oto szczęśliwa proporcja odróżniająca Galię od wielkich półwyspów śródziemnomorskich, Italii, Hiszpanii i Peloponezu; towarzyszy temu równowaga wzniesień i rówmin, jedne z nich bowiem zgrupowały się i skumulowały na obwodzie w dwa wielkie bloki obronne młodych gór, najwyższych w Europie — Alp i Pirenejów; inne szeroko rozłożyły się dokoła starego masywu, podobnego centralnej wieży ciśnień; żadna forma rzeźby terenu nie rozwinęła się tutaj zbyt jaskrawo; nie jest to ani dolina rzeczna, jak w Egipcie lub Mezopotamii, ani po prostu równina, jak w Panonii lub Germanii, ani góry, jak w Grecji, ani wysokie płaskowzgórza, jak w Hiszpanii, Afryce Północnej, Azji Mniejszej lub Iranie. A wreszcie panuje tu również równowaga wód, na którą Strabon był szczególnie wrażliwy: Cały ten kraj zraszany jest przez rzeki — mówi z podziwem.[6] Cztery sieci rzeczne, spływające z trzech systemów górskich ku dwom bardzo różnym morzom, tworzą naprawdę najpiękniejszy zespół dolin, jaki istniał w ówczesnej cywilizowanej Europie.

Rzeźba terenu jest nie mniej sprzyjająca. Wszystkie wielkie zmiany tektoniczne, które ukształtowały kontynent europejski, odbyły się bezpośrednio na tym terenie lub tutaj znalazły odbicie, a równoczesne lub sukcesywne ich skutki dały urozmaiconą rzeźbę, na którą składają się nieznaczne depresje i wzniesienia o łagodnych stokach. Te niewielkie krainy, może niejednokrotnie odrębne i samowystarczalne, odegrały doniosłą rolę w kształtowaniu się kraju, były kotłami, gdzie mieszali się ludzie dawni i nowi, ich odrębne style życia i zwyczaje, były rezerwatami obyczajów lokalnych i prowincjonalnych; w okach owej sieci, zatrzymującej nowo przybyłych, wypracowały się tradycje życia osiadłego. Podział na całości, i części mógł w ten sposób powoli dojrzewać pod działaniem intensywnego życia regionalnego przy częstej przewadze dość silnego partykularyzmu politycznego: zarówno bowiem rozdrobnienie Galii niepodległej na sto różnych ludów, jak trwała koegzystencja Galii rzymskich i podziały polityczne oraz administracyjne kraju uwarunkowane były w szerokiej mierze przez ramy, jakie stworzyła natura, i tak jest aż do dnia dzisiejszego, bowiem plemiona galijskie, miasta rzymskie i miasta biskupie średniowiecza przetrwały częściowo w departamentach z 1789 r. Często nazwy ludów galijskich pozostały związane z danym obszarem, gdyż narzuciły się głównym miastom epoki rzymskiej: Reims jest miastem ludu Remów, w Rennes mieszkali Redo-nowie, w Paryżu — Parisii, gdy tymczasem w pozostałym świecie starożytnym nazwa miasta przyćmiewała na ogół dawną nazwę plemienną — przykładem Rzym, co przesłonił Latynów. To zjawisko galo-rzymskie nie zostało jeszcze całkowicie wyjaśnione, ale domyślamy się, że  nie byłoby możliwe bez starej i silnej organizacji Galów, której sprzyjała trwałość ram regionalnych. Francja — pisał Camille Jullian — dlatego mogła w większej mierze niż reszta Europy zachować nazwy swoich pierwotnych plemion, że jej krainy naturalne są najlepiej ukształtowane, najlepiej wymierzone w swoich proporcjach, najbardziej harmonijne w kształtach.[7]

Ewentualne ujemne strony partykularyzmu, potęgowanego przez warunki geograficzne — tak dotkliwie dające się we znaki na przykład w historii starożytnej Grecji — łagodzi w tym wypadku łatwość komunikacji, którą zawdzięczać należy zwłaszcza rzekom. Okolice, przez które rzeki przepływają — mówi jeszcze Strabon — są to przeważnie równiny lub tereny, których zbocza zapewniają wodom bieg sprzyjający żegludze. Następnie rzeki te łączą się ze sobą w tak szczęśliwy układ, że z łatwością można się dostać z jednego morza na drugie, przewożąc towar wozami po niewielkiej przestrzeni [...], ale najczęściej używa się drogi rzecznej, bądź z prądem, bądź też pod prąd [...]. W tym kraju stosunki pomyślne dla życia nawiązują się łatwo pomiędzy wszystkimi ludami.[8] Rzeźba ziemi galijskiej predestynowała ją więc szczególnie do przyjęcia głębokiego piętna wpływu człowieka i do zachowania tego piętna poprzez powolną pracę własną dla siebie — aby posłużyć się słowami Micheleta — pracę, która wyraźnie wyrzeźbiła tam najdrobniejszy szczegół, ale też w niczym nie przeszkodziła wytworzeniu się jedności politycznej i administracyjnej, jaką dość wcześnie wniosła do jej historii interwencja Rzymu.

Podziały terytorialne Galii rzymskiej przełamały częściowo dawne ugrupowania celtyckie (Akwitania, Gallia Celtica od Garonny do Sekwany i Renu, Gallia Belgica na północy), ale nie zadały gwałtu geografii. Cały rejon śródziemnomorski, od Alp do Pirenejów, staje się jedną prowincją, której osią jest dolina Rodanu aż do bram Lyonu i brzegów Lemanu, stolicą zaś Narbo; jest to Galia Narbońska. Łańcuch punktów handlowych na jej brzegu łączy Italię z Hiszpanią. Masyw centralny i jego najbliższe okolice, serce kraju galijskiego, tworzą jądro prowincji Akwitanii, niezwykle rozległej — od zachodnich Pirenejów do Loary — i szeroko otwartej na Ocean, jak jej port Bordeaux. Doliny Loary i Sekwany wyznaczają obszerny korytarz; jest to Galia Lugduńska, która zaczyna się od Lyonu, swojej stolicy, po czym rozszerza się ku Oceanowi i kanałowi La Manche, aby objąć ich urozmaicone brzegi, od ujścia Loary aż do Sommy, półwysep armorykański, półwysep Des Unelles (Le Cotentin) i szerokie ujście Sekwany. Reszta obszaru stanowi pas lądu, który od Alp helweckich opada pod osłoną szerokich zakrętów Renu aż na brzegi kanału La Manche i Morza Północnego; jest to Galia Belgijska, która za Trewirem opiera się o Ren, mając od północy i południa dwie Germanie (Moguncję i Kolonię). Cztery wielkie drogi handlowe przebiegają przez te prowincje: dwie przez Akwitanię, z Narbonne do Bordeaux i z Lyonu do Saintes, a dwie przez Belgię i Germanię; z tych pierwsza bierze początek w Galii Lugduńskiej prowadząc od Lyonu do Boulogne, a druga rozgałęzia się na Chalon-sur-Saóne, po czym zbliża się do Renu, aż do jego ujścia. Granice prowincji przebiegają mniej więcej równolegle do trzech wielkich rzek, Renu, Sekwany i Loary; drogi trzymają się w pewnej odległości tego samego kierunku począwszy od Lyonu, stolicy położonej niedaleko Italii. Taki układ ogromnie sprzyja powstaniu wielkich korytarzy, które rozszerzając się prowadzą od Galii Narbońskiej ku wybrzeżom zachodnim i północnym. Rozłóżcie na mapie pęk złożony z trzech lub czterech kluczy, umieszczając ich kółko na Galii Narbońskiej, tak aby dotykało Lyonu, Alp, Pirenejów i skąpało się w wodach południowych: zobaczycie wówczas osie wielkich szlaków ułożonych w wachlarz od rozdroża rodańskiego ku ujściom Garonny, Loary, Sommy i Renu, które otwierały światu śródziemnomorskiemu porty Oceanu.

Harmonijna w swych konturach i kształtach Galia rozporządzała również wszelkimi dostępnymi wówczas zasobami naturalnymi, świat bowiem nie znał wtedy paliw, których dziś jeszcze częściowo lub całkiem Francji brakuje — to znaczy węgla kamiennego i ropy naftowej. Różnorodność produktów zawdzięczała Galia bogactwu gleby i podglebia, ale również i klimatowi, który szczęśliwie odróżniał ten kraj od innych obszarów świata, klimatowi umiarkowanemu w znacznym stopniu przez potrójny wpływ: Oceanu, kontynentu i Morza Śródziemnego, który traci swoją ostrość pod tą średnią szerokością. Nieraz opierając się na relacjach autorów starożytnych uważano, że dawniej klimat był tutaj bardziej wilgotny;[9] istotnie, dla mieszkańca Italii lub Greka Galia celtycka to kraj wilgotny i zimny, to Ocean i jego niepogody, to deszcz i śnieg, lasy i bagna, lód, który pozwala podróżnym nie troszczyć się o rzeki. Przesada niektórych pisarzy jest jednak oczywista: Zima jest długa i mroźna, ogromnie surowa (...) W pochmurne dni pada zamiast deszczu obfity śnieg; w dni pogodne kraj pokrywa się lodem i wielkie mrozy ścinając wodę w rzekach tworzą tam naturalne mosty; nie tylko zwyczajni podróżni, wędrujący małymi grupkami, przechodzą je po lodzie, lecz także wielkie rzesze żołnierzy z bagażami i wyładowanymi wozami przebywają je bez szwanku.[10] Obserwacja ta, mylnie zastosowana do całego terytorium, w rzeczywistości słuszna jest tylko w odniesieniu do jego obszarów najzimniejszych. Prawdą jest, że Galia jest najbardziej na północ wysuniętym krajem śródziemnomorskim, w całości swej nie tak ciepłym, jak wszystkie pozostałe części świata antycznego, i nie tak zimnym jak barbarzyńskie jeszcze kraje Europy kontynentalnej. Klimat wpływał rozstrzygająco na życie codzienne: on w znacznej mierze zdecydował o swoistych cechach cywilizacji materialnej Galii w obrębie Cesarstwa Rzymskiego.

Galia leżała na peryferiach ówczesnego świata cywilizowanego, na dalekim zachodzie, na brzegu Oceanu, który — wedle pewnych teorii starożytnych — pokrywał całą nieznaną część kuli ziemskiej. Na tym nie zbadanym jeszcze morzu, gdzie słońce umierało co wieczora, wedle wierzeń związanych z życiem pozagrobowym miały leżeć tajemnicze wyspy, na które dusze zmarłych udawały się w ostatniej wędrówce. Ale niedaleko wybrzeży Galii leżały wyspy bardziej realne, mianowicie Wyspy Brytyjskie, gdzie panowała cywilizacja celtycka, która zachowała się tam w czystszej postaci niż na kontynencie. Kontakty, bardzo częste jeszcze przed przybyciem Rzymian, utrzymały się i wtedy, gdy Rzymianie dotarli już do Brytanii: geografowie, jeżeli można sądzić na podstawie opisu Strabona, na którym oparł się sam Cezar i Tacyt, sądzili nawet, że ta wielka wyspa leży bliżej wybrzeża galijskiego na całej swej długości, i za nisko oceniali odległość dzielącą ją od Hiszpanii.[11] Dzięki temu zapleczu wyspiarskiemu kontynentu europejskiego, całkowicie przesiąkniętemu cywilizacją celtycką, mieszkańcy Galii wcale nie uważali się za najdalej na zachód wysuniętych mieszkańców ziemi.

Niemniej ich usytuowanie wobec reszty krajów Europy sprawia, że na ich terenie krzyżują się dwa wielkie prądy, których zmienna gra utkała przewodni wątek galijskiej historii. Naturalne wały obronne, wychwalane przez starożytnych, nie były ani ciągłe, ani niezdobyte. Z dwóch stron co najmniej otwierały się łatwe drogi przed dwoma obcymi światami, całkowicie odmiennymi: od strony południowo-wschodniej, obmywanej przez najbardziej wtedy uczęszczane wody świata, miały przystęp ludy greckie, latyńskie i wschodnie, przez równinę północno--wschodnią zaś biegł, właśnie przez Galię, szlak najazdów europejskich, który mieli obrać Celtowie i Germanowie, mieszkańcy doliny Renu; rzeka ta przed epoką historyczną przez długi czas odgrywała rolę raczej łącznika niż granicy. Określenie galo-rzymski wyraża więc po prostu zasadniczy sens tego europejsko-śródziemnomorskiego stadia, w którym Europa kontynentalna, Europa wielkich równin na północy i w części środkowej, przeciwstawia się swojemu pasowi południowemu; ten ciągnąc się dalej, w Azji i Afryce, tworzy górzysty pierścień obejmujący morze wewnętrzne. Mniej ważne drogi dołączają się do tych dwóch głównych szlaków: przez szczeliny od wschodu dostawali się do Burgundii imigranci z Europy Środkowej; poprzez Pireneje i Alpy przesączały się kropla po kropli elementy iberyjskie oraz italskie. Takie są, przynajmniej  w epoce historycznej, ludy, które, jak dziś możemy stwierdzić, spotykały się na francuskiej ziemi — jak słusznie napisał Camiłle Jullian — w jej dolinach krzyżowały się we wszystkich kierunkach drogi świata antycznego[12]

II. MIESZKAŃCY

Ponieważ wędrówki odbywały się od niepamiętnych czasów, pojęcie rasy tubylczej wydaje się w dużej mierze iluzoryczne. Jednakże dziełem ludzi, którzy zajmowali te obszary przez tysiąclecia przed pojawieniem się pierwszych Celtów, było uprawianie tej ziemi i osiedlanie się na niej; dzisiaj dzięki właściwej perspektywie historycznej im przyznaje się tę doniosłą rolę.[13]

Objęcie ziemi w posiadanie przez ludzi dokonało się zwłaszcza w epoce neolitycznej. Jakiekolwiek było ich pochodzenie, z pewnością bardzo mieszane, osiedli oni najpierw, jak można sądzić, w wielkich dolinach, gdzie karczowali ziemię, uprawiali zboża, po raz pierwszy grupowali swoje siedziby w rodzaj wiosek, które na obszarach jezior nieraz dla bezpieczeństwa budowane były na palach; wypracowali oni pewne podstawowe typy narzędzi: broń i przybory z kamienia twardego i gładzonego, których formy kopiowane później będą w metalu, a także naczynia ze skóry, z drzewa i — wielka nowość — z terakoty oraz tkaniny. Stworzyli środki i wzory życia osiadłego.

Jeżeli epoki wyróżnione przez naukę oznaczone zostały bez grubszych błędów (chociaż ludzie epoki neolitycznej znali już parę przedmiotów metalowych dzięki pośrednictwu handlu, a ludzie epoki metali dość długo jeszcze posługiwali się kamieniem gładzonym), to dwa fakty o podstawowym znaczeniu dla historii ludów zachodnich umiejscowić należy po 2000 r.; jest to przyswojenie techniki obróbki metali i przybycie — zrazu w bardzo skąpej ilości — ludów mówiących pokrewnym językiem. Wyruszywszy z mało znanych obszarów Europy północnej, ludy te rozproszyły się ku zachodowi (Celtowie i Germanowie), ku południowi (Italikowie, Ilirowie, Trakowie i Grecy), ku w...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin