Zły duchowny.pdf

(62 KB) Pobierz
zly_duchowny
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=54
Posępny,zwygląduinteligentnymęŜczyznazestalowoszarąbrodą,wskromnymodzieniu,wprowadziłmniedo
pomieszczenianapoddaszuiprzemówiłtymisłowy:
Tak,Ontuwłaśniemieszkał,alenieradzępanunicrobić.Ciekawośćczynipananieodpowiedzialnym.Mynigdy
nieprzychodzimytunocą,dlatego,ŜeOntakchce.WiepancoOnzrobił?ToprzeraŜająceStowarzyszeniezajęło
sięnim naswój sposób,i niewiemy gdzie dopochowano.na Stowarzyszenienie maŜadnegoprawa.Jest
nietykalne.
Mamnadzieję,Ŝeniezostaniepantupozmierzchu.lbłagam,abyniedotykałpantejrzeczynastole,rzeczy,
którawyglądajakpudełkozapałek.Mięwiemycototakiego,alepodejrzewamy,Ŝemacośwspólnegoztymco
Onzrobił.Staramysięnawetnatoniepatrzeć.
PojakimśczasiemęŜczyznapozostawiłmnienapoddaszusamego.Pokójbyłobskurnyizakurzony,wystrój
spartański,alemimowszystkopanowałtuporządekzcałąpewnościąniemieszkałtubiedakzeslumsów.Półki
uginałysiępodcięŜaremksiągzdziedzinyteologiiiklasyki,nainnejzaśszafcestałytraktatydotyczącemagii:
dzieła Paracelsusa, Albertusa Magnusa, Trithemiusa, Mermesa Trismegistusa, Borellusa i inne, w dziwnych
językach,którychtytułówniepotrafiłemodczytać.Meblibyłoniewiele.Jedynedrzwibyłydrzwiamiodszafy.Do
pokojuwchodziłosięprzezuchylnąklapęwpodłodze,doktórejprowadziłytoporne,strome,drewnianeschody.
Oknabyłyokrągłe,jaktarczestrzelnicze,aczarne,dębowebelkistropowe,wydawałysięniewiarygodniestare.
Mięulegałowątpliwości,iŜdomtennaleŜałdoStaregoŚwiata.
Myślałemwtedy,Ŝewiemgdziejestem,aleniepamiętam,cowówczaswiedziałem.Zcałąpewnością,miastonie
byłoLondynem.OdniosłemwraŜeniejakbymznajdowałsięwniewielkim,portowymmiasteczku.
MojąuwagęprzykułniewielkiprzedmiotleŜącynastole.Wydawałomisię,ŜewiemconaleŜyztymzrobić,gdyŜ
wyjąłemzkieszenilatarkęlubcoścojąprzypominałoikilkakrotnie,nerwowosprawdziłemczydziała.Światło
nie było białe, lecz fioletowe i bardziej niŜ prawdziwe światło przypominało radioaktywne bombardowanie.
Pamiętam,ŜenieuwaŜałemtegozazwykłąlatarkęgdyŜfaktycznie,takowąmiałemwdrugiejkieszeni.
Zmierzchało, a stare dachy i kominy na zewnątrz wyglądały bardzo dziwnie przez okrągłe szyby okien.
Ostatecznie, zebrałem się na odwagę i oparłem niewielki przedmiot leŜący na stole o ksiąŜkę po czym
skierowałemnańpromieniedziwnego,fioletowegoświatła.Promieńlatarkiwydawałsięterazrozbity,przypominał
bardziejrozproszonekropledeszczualbodrobnegrudkifioletowegogradu,niŜjednostajnystrumieńświatła.
Kiedydrobinypadłynaszklistąpowierzchniępośrodkudziwnegourządzenia,wydałycichytrzask,jakodgłos
iskrzącegoodkurzacza.Ciemna,szklistapowierzchniarozbłysłaróŜowawąpoświatąipośrodkuniejpojawiłsię
nagle,niewyraźnyzrazu,białykształt.WchwilępotemzauwaŜyłem,ŜeniebyłemjuŜwpokojusamiwłoŜyłem
1 z 3
2007-08-12 23:53
6317703.003.png 6317703.004.png 6317703.005.png
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=54
promienniknapowrótdokieszeni.
Nowoprzybyłynieodezwałsięjednakgwoliścisłości,przezcałyczastrwaniaspektaklu,jakiwchwilępotem
rozegrałsięnamoichoczach,nieusłyszałemŜadnego,nawetnajcichszegodźwięku.Wszystkobyłomroczną
pantomimą,widzianązoddali,jakprzezmgłę,choćzdrugiejstronyzarównonowoprzybyły,jakiwszystkieinne
postaci,którepojawiłysiępóźniej,wydawałysięduŜeiwyraźne.MiałemwraŜenie,jakgdybydziękijakiejś
nienormalnejgeometriiznajdowałysięjednocześnietuŜobok,azarazemdalekoodemnie.
Nowoprzybyłybyłchudym,posępnymmęŜczyznąśredniegowzrostu,odzianymwszatęduchownegokościoła
anglikańskiego. Miał około trzydziestu lat, ziemistą, oliwkową cerę i dość przystojne rysy, ale nienaturalnie
wysokie czoło. Jego czarne włosy były starannie przycięte i zaczesane. Był gładko ogolony, za wyjątkiem
trójkątnej,gęstej,koziejbródki,ananosiemiałokularyzestalowymiskrzydełkami,bezoprawek.
Zwygląduibudowyprzypominałinnychduchownych,jakichzdarzyłomisięwidzieć,byłjednakposępniejszyi
sprawiałwraŜenieinteligentniejszego;pozatym,byłownimcośsubtelniezłowieszczego,costarałsięstarannie
ukrywać. W obecnej chwili, zapaliwszy słabą naftową lampę, wyglądał na zdenerwowanego, i nim się
zorientowałemzacząłwrzucaćswojeksięgi,traktująceomagii,dokominka,umieszczonegowukośnienachylonej
ścianieodstronyokna.OgieńzacząłłapczywiepoŜeraćwoluminy;róŜnokolorowepłomieniestrzeliływgórę,a
pomieszczeniewypełniło się niemoŜliwym doopisania,ohydnym fetorem, gdy pokryte dziwnymi hieroglifami
stroniceistoczoneprzezrobakiokładkipoddałysięniszczącemuŜywiołowi.
Wtejsamejchwilizorientowałemsię,ŜewpokojubylirównieŜinni,posępniewyglądającyludziewstrojach
duchownych.Jedenznichmiałnasobieszatębiskupią.
Pomimo Ŝe niczego nie słyszałem, domyśliłem się, iŜ podejmowali waŜką decyzję dotyczącą pierwszego z
przybyłych.SprawialiwraŜeniejakbynienawidziligoiobawialisięzarazem,onzaśnajwyraźniejpodzielałich
uczucia.Jegoobliczeprzybrałojeszczebardziejposępnywyraz,aleokazałosię,ŜejegoprawarękadrŜała,gdy
usiłowałchwycićsięoparciakrzesła.
Biskupwskazałnapustąpółkęikominek(płomienieprzygasłypośródniemoŜliwychdorozpoznaniazwęglonych
szczątków),ajegotwarzwyraŜałaniepohamowanąodrazę.Pierwszyprzybyłyuśmiechnąłsiękwaśnoiwyciągnął
lewądłońkuniewielkiemuprzedmiotowileŜącemunastole.Pozostali,bezwyjątku,wydawalisięprzeraŜeni.
Procesjaklerykówpodeszładouchylnejklapywpodłodze,izaczęłaschodzićpostromychschodachnaparter.
OpuszczającpoddaszeodwracalisięiwygraŜalipięściamipierwszemuzprzybyłych.
Biskupopuściłpokójostatni.
Pierwszyzprzybyłychpodszedłdokredensuiwyjąłzwójpowroza.Przystawiwszykrzesło,przymocowałjeden
koniecsznuradohakawgrubej,czarnejdębowejbelcestropowej,poczymnadrugimkońcuzacząłzawiązywać
pętlę.Kiedyuświadomiłemsobie,Ŝezamierzasiępowiesić,postąpiłemnaprzód,abymutowyperswadowaćalbo
gouratować.
ZauwaŜyłmnieiprzerwałswojeprzygotowania,przyglądającmisięzwyrazemtriumfu,któryjednocześniemnie
zdumiałizbiłztropu.PowolizszedłzkrzesłaizacząłzbliŜaćsięwmojąstronę,ajegociemneobliczeowąskich
wargachrozjaśniłdrapieŜny,złowróŜbnyuśmiech.
Poczułem,Ŝegrozimiśmiertelneniebezpieczeństwoiwyjąłemzkieszenipromiennik,byuŜyćgojakobroni
defensywnej.Mięmampojęcia,skądprzyszłomidogłowy,Ŝemógłbymionpomóc.Włączyłemgomierzącw
jegotwarziujrzałem,jakziemisteobliczezaczynaspowijaćnajpierwfioletoweapotemlekkoróŜowaweświatło.
Jegowilczy,złowróŜbnygrymasprzygasłizastąpiłgowyrazdojmującejzgrozy.Zatrzymałsięgwałtownie,po
czymwymachującdzikorękomazatoczyłsięchwiejniedotyłu.Zobaczyłem,Ŝeprzesuwasięwstronęotwartej
uchylnejklapywpodłodzeipróbowałemkrzyknąć,abygoostrzec,alemnienieusłyszał.Wnastępnejchwilirunął
wgłąbotworuizniknąłmizoczu.
Miałem trudności w podejściu do schodów, ale kiedy tam dotarłem, na podłodze poniŜej nie dostrzegłem
zmasakrowanychzwłok.Miasttegousłyszałemtupotkrokówludziwchodzącychnagórę.Wdłoniachnieślilampy.
Usłyszałem ich kroki, gdyŜ czar chimerycznej ciszy prysnął; znów odbierałem dźwięki i widziałem postaci,
normalnieitrójwymiarowo.Cośnajwidoczniejściągnęłotutychludzi.Aleco?
Czynieusłyszałemjakiegośhałasu?
Dwóchludzi(zwygląduprostychwieśniaków)idącychnaczeledostrzegłomnieizamarłowbezruchu.Jedenz
nichzakrzyknąłgłośnoidobitnie:
Arrh!ToŜtobyłon?Znów?
Wtejsamejchwiliodwrócilisięipierzchliwpopłochu.Toznaczywszyscy,opróczjednego.Kiedypozostaliuciekli,
zobaczyłemsamotnegosiwobrodegomęŜczyznętegosamego,którymnietuprzyprowadził,stojącegozlampąw
dłoni.Przyglądałmisięzezdumieniemifascynacją,aleniewyglądało,abysiębał.Wszedłposchodachna
poddaszeistanąłobokmnie.Następnieprzemówił:
2 z 3
2007-08-12 23:53
6317703.006.png
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów
http://rlyeh.ms-net.info/index2.php?str=54
Awięcjednakpantegodotknął!Przykromi.Wiemcosięstało.TosięjuŜzdarzyło,aletamtenmęŜczyznatak
sięprzeraził,Ŝepopełniłsamobójstwo.Zastrzeliłsię.MiępowinienpanzmuszaćGodopowrotu.WiepanczegoOn
chce?Alepansięnieboi,takjaktamten.PrzydarzyłosiępanucośbardzodziwnegoiprzeraŜającego,alenie
posunęłosięnatyledaleko,abyzranićpańskiumysłiosobowość.Jeślizachowapanspokójipogodzisięz
koniecznościąuczynieniapewnychdośćradykalnychzmianwpańskimŜyciu,będziepanmógłspokojnieŜyć,
cieszącsięświatemiowocamipańskiejwiedzy.
NiemoŜepantuzamieszkaćiniesądzę,abyzechciałpanwrócićdoLondynu.RadziłbymwybraćAmerykę.Nie
wolnopanu próbować niczego więcejz tą... Rzeczą. Teraz nie moŜna juŜ niczego odwrócić. Wszelkie próby
uczynieniaczegokolwiektylkopogorszyłybycałąsprawę.Mogłoprzydarzyćsiępanucośgorszegowgruncie
rzeczyniejestaŜtaklźle,alemusipannatychmiastopuścićtomiejsceinigdy,przenigdyniewolnotupanu
powrócić.NiechpandziękujeNiebiosom,Ŝeskończyłosiętylkonatym...
Zamierzamprzygotowaćpananaszokiniebędęniczegoowijałwbawełnę.Pańskiwyglądzmieniłsię,ito
radykalnie.Onzawszetopowoduje.
Niemniejjednak,winnymkrajuzdołapandoniegoprzywyknąć.Naścianie,podrugiejstroniepokojuwisilustro
podejdętamrazemzpanem.PrzeŜyjepanszok,aczkolwiekniezobaczypanniczegoodraŜającego.
CałyaŜdygotałem,zdjętyśmiertelnagrozą,ibrodaczwręczmusiałmniepodtrzymywać,kiedypodchodziliśmydo
lustra; w wolnej ręce trzymał słabo świecącą lampę, która do tej pory stała na stole, i na którą zamienił
przyniesionąprzezsiebielatarkę.
Aotocozobaczyłemwlustrze.
Chudego,posępnegomęŜczyznęokołotrzydziestki,odzianegowszatęduchownegokościołaanglikańskiego,z
pozbawionymi oprawek okularami o stalowych skrzydełkach, błyszczącymi poniŜej poŜółkłego, ziemistego,
nienaturalniewysokiegoczoła.
Byłtoówmilczącyprzybysz,ten,któryspaliłswojeksięgi.
PrzezresztęŜyciamiałemwyglądaćtakjaktenczłowiek!
Autor:HowardPhillipsLovecraft
[ Początek ]
3 z 3
2007-08-12 23:53
6317703.001.png 6317703.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin