Z PUNKTU WIDZENIA PSA.txt

(10 KB) Pobierz
Z punktu widzenia psa

      Moje pojawienie si� w rodzinie M. nie by�o oczywi�cie przypadkowe. Wszyscy normalni ludzie chc�, by w ich rodzinie by� pies. Jeste�my im potrzebni,
bo jako istoty nieprawdopodobnie zapracowane i �le zorganizowane, nie potrafi� zaprowadzi� w�a�ciwego porz�dku w rodzinie. Bior� wi�c psa, kt�rego sama
obecno�� wnosi ju� sporo �adu do ka�dego domu. Na przyk�ad wyprowadzamy ludzi o sta�ej porze na spacer, co uczy ich nie tylko wstawania o przyzwoitej godzinie,
lecz tak�e regularnego kontrolowania terenu otaczaj�cego ich dom oraz terenu ewentualnych polowa�. Zapracowani i zaj�ci jakimi� dziwnymi rzeczami osobnicy
wci�� zapominaj�, �e wysoka pozycja to kwestia odpowiedzialno�ci i nieustannej kontroli otoczenia. Jakby sobie nie zdawali sprawy z tego, �e inni mog�
mie� ochot� na rol� przyw�dcy albo powi�kszenie stanu posiadania. No, ale je�li kto� poluje tylko w supermarketach, to musi zatraci� instynkt.

      Zwi�zek psa i cz�owieka jest w og�le czym� wyj�tkowym. Trwa ju� oko�o 12 000 lat. Ale nie tylko lata s� wa�ne. Cz�owiek jest pod wieloma wzgl�dami
podobny do nas. �yje

w grupach zorganizowanych i maj�cych wyra�n� hierarchi�, buduje domy, poluje. Jest prawie tak samo ciekawy �wiata jak pies, chocia� dawno ju� nie ma takiego
w�chu jak kiedy�. No

i jest pragmatycznie nastawiony do �ycia. Tak jak i my - psy, gdy znajduje si� w nowej dla siebie sytuacji, pyta: jakie mog� mie� z tego korzy�ci ? Je�li
nie ma korzy�ci, nie robi niczego, je�li je ma, jest zdolny do podejmowania wielkich wysi�k�w. To w�a�nie dlatego, my, psy jeste�my tak d�ugo z cz�owiekiem.
Pomagali�my mu w polowaniach, pilnowali�my jego domu i rodziny, ostrzegali�my przed zbli�aj�cym si� niebezpiecze�stwem. On dzieli� si� z nami upolowan�
zwierzyn�, chroni� przed zimnem, leczy�, gdy byli�my chorzy. Z czasem po prostu polubili�my jego towarzystwo. Nie znaczy to, oczywi�cie, �e cz�owiek by�
wobec nas lojalny i uczciwy. Zawsze chcia� mie� tylko korzy�ci i wcale nie liczy� si� z naszymi potrzebami. Zmusza� nas do pracy ponad si�y, cz�sto niebezpiecznej,
do walk z innymi psami, do ci�gni�cia sa� przez setki kilometr�w �nie�nych pusty�. Niekt�rzy przedstawiciel tego dziwnego gatunku hodowali psy, �eby je
potem zjada�. Zawsze uwa�a�em to za wyj�tkowe barbarzy�stwo. �aden pies nie post�pi�by w ten spos�b z wiernym i wypr�bowanym przyjacielem ani kuzynem tego
przyjaciela. Psy maj� zdecydowani8e wa�niejsze zadania ni� bycie obiadem jakiego� t�pego cz�owieka. Zgodnie z naszymi gatunkowymi predyspozycjami pilnujemy
byd�a, wystawiamy ptaki, aportujemy, str�ujemy i bronimy cz�owieka, pomagamy mu �ciga� przest�pc�w, (bo my wci�� mamy dobry w�ch), opiekujemy si� dzie�mi.
Od wielu lat niekt�rzy przedstawiciele naszego gatunku ucz� si� niezwykle odpowiedzialnego zawodu - opiekun�w ludzi niepe�nosprawnych. Cz�owiek nie mia�by
cierpliwo�ci do takiej pracy. Na szcz�cie jeden niemiecki lekarz zrozumia� to w odpowiednim momencie. Pracowa� on

w sanatorium niedaleko Poczdamu, gdzie pod koniec I wojny przebywa�o wielu niewidomych �o�nierzy. Gdy kt�ry� z nich zbli�a� si� do stromych schod�w, jego
owczarek niemiecki zast�powa� mu drog�, wyra�nie chc�c uchroni� go przed wypadkiem. Lekarz zauwa�y� to zachowanie i zacz�� uczy� swojego psa, jak prowadzi�
niewidomego cz�owieka, by nie sta�a mu si� krzywda. W ten spos�b powsta�y szko�y ps�w przewodnik�w - ludzi niewidomych. Taka odpowiedzialna praca to naturalne
dla nas zaj�cie - przecie� stadem trzeba si� opiekowa�, a my robimy to najlepiej. Je�eli trzeba, potrafimy nawet przynie�� potrzebny cz�owiekowi przedmiot,
otworzy� drzwi, wezwa� pogotowie, pom�c wsta� z ��ka, zrobi� zakupy. Cz�owiek musi jednak troch� lepiej nas pozna� i bardziej nam ufa�. A ja mam wra�enie,
�e nie bardzo mu si� chce. Woli mie� psa - zabawk� albo psa -ozdob� ni� psa przyjaciela. I zn�w na nas spada obowi�zek - tym razem wychowawczy - pokazania
cz�owiekowi, jak powinny wygl�da� prawdziwe relacje w stadzie.

     Jak ju� wspomnia�em, do rodziny M. nie trafi�em przypadkowo. Wybrali mnie podczas jednej z wystaw, na kt�rej moi rodzice wyst�powali razem ze wszystkimi
dzie�mi. Pa�stwo M. zagl�dali i zagl�dali do naszego kojca i g�askali nas jak jakie� pluszaki. Postanowi�em da� im do zrozumienia, �e owczarek niemiecki
to nie zabawka i zaszczeka�em najg�o�niej, jak potrafi�em. I co? Zamiast si� wycofa�, wpadli w zachwyt. Co za uroczy szczeniak -powiedzieli - ten b�dzie
nasz. I zabrali mnie do swojego domu. Ju� mieli jednego psa. Niestety sporo ode mnie starszego. Nazywa� si� Smyk. Przywita� mnie z pob�a�aniem. Przyj��
postaw� wyprostowan�, ogon podni�s� do g�ry. I tak przecie� wiedzia�em, �e on tu rz�dzi. Sypia� na zielonej kanapie w du�ym pokoju, sk�d mia� widok na
prawie ca�e mieszkanie. Kiedy tylko s�ysza� dzwonek do drzwi, bieg� natychmiast, g�o�no poszczekuj�c. Zawsze wita� si� pierwszy z ka�dym, kto przyszed�.
Pan najpierw wita� jego, m�wi�c �dobry piesek, kochany piesek� i g�aszcz�c go po g�owie, a dopiero potem pani�. Niez�� pozycj� ma w tym stadzie - my�la�em.
Jak sobie to za�atwi�? Zaraz po wstaniu pani zabiera�a nas obu na spacer. Smyk szed� zawsze pierwszy, jakby to nas wyprowadza�. Pani ledwie nad��a�a za
nim, tak szybko zbiega� po schodach. Pod lasem biega� bez smyczy. Gdy pani go wo�a�a, udawa�, �e nie s�yszy. Z niekt�rymi psami wita� si� przyja�nie, macha�
rado�nie ogonem. Najbardziej lubi� wy�lic�, Gaj�. A to poliza� j� w ucho, a to tr�ci� nosem w kuf�. Kiedy zbli�a�y si� inne samce, r�s� w oczach, a ogon
podnosi� wysoko i jako� tak usztywnia�. By� wtedy gro�ny

i wygl�da� wspaniale. Psy omija�y go z szacunkiem. Jeden z nich chcia� si� ze mn� przywita�. Podszed� blisko i zaraz na mnie wskoczy�. Tak psy pokazuj�,
kto jest silniejszy i kto ma prawo wskakiwa� na czyj� grzbiet. Nie bardzo mi si� to podoba�o, ale by�em mniejszy, m�odszy i nie mog�em nic zrobi�. Zreszt�
Bary na wszelki wypadek burkn��, �ebym nie podskakiwa�. Tego by�o ju� du�o. Chcia�em si� odgry��, ale by�em s�abszy, wi�c opu�ci�em ogon, �eby Bary zauwa�y�
moje podporz�dkowanie. Bary natychmiast to wykorzysta� i zabra� moj� pi�eczk�, kt�r� w�a�nie dosta�em od Pani. Wtedy Smyk wyr�s� jak spod ziemi. Warkn��
kr�tko i Bary natychmiast opu�ci� g�ow� i odda� pi�k� Smykowi. Zrozumia�em, �e Bary jest silniejszy ode mnie, ale rz�dzi tu Smyk. Czu�em si� bezpiecznie
pod jego opiek�. Zaobserwowa�em jednak, �e kiedy on chce si� bawi� moj� pi�k�, nie mam nic do powiedzenia, musz� mu odda� i ju�. Lojalnie musz� przyzna�,
�e on wola� swoj�, a moj� bawi� si� tylko od czasu do czasu, �eby pokaza�, �e jest wa�niejszy. I tak wiedzia�em.

      Na spacerze Pani stara�a si� nauczy� nas manier. By�o to straszliwie nudne. Musieli�my siada� na komend�, k�a�� si�, zostawa�, kiedy Pani odchodzi�a.
Za wykonanie polecenia dostawali�my ciasteczko. Jakby nie mog�a da� nam tego bez �wicze�. Przecie� ka�dy normalny pies wie, kiedy trzeba usi���, albo si�
po�o�y�. Nasza Pani ka�e nam zostawa�

w pozycji waruj (jak ja nie lubi� tego s�owa i tej pozycji, w kt�rej nie widz�, co wok� si� dzieje) i odchodzi. My powinni�my le�e� i czeka�, a� nas zawo�a.
Obaj nie rozumiemy, po co jej to. Przecie� my chcemy widzie�, gdzie ona jest. W razie niebezpiecze�stwa ruszymy w jej obronie. Jak mo�na nie rozumie�,
�e pies musi mie� pod kontrol� swoje stado. Ale ona nie rozumie. Uznali�my w ko�cu, �e na chwil� zostaniemy. Niech wie, �e my rozumiemy, co si� do psa
m�wi. Ciasteczko te� si� nam przyda. Kiedy trzeba b�dzie jej broni�, na pewno nie b�dziemy warowa�. Co to, to nie!

    W�a�ciwie wszystkiego uczy�em si� od Smyka. Mia�em do niego ca�kowite zaufanie. To on rz�dzi� w tej rodzinie. By� tylko bardzo taktowny i nie pokazywa�
tego zbyt wyra�nie. Prawdopodobnie nie chcia� robi� przykro�ci Pani i Panu. Dla mnie wszystko by�o jasne. Smyk by� w naszym stadzie samcem Alfa. Dla ludzi
nie by�o to tak ca�kiem zrozumia�e, bo, jak ju� wcze�niej m�wi�em, s� zbyt leniwi, by poznawa� systematycznie charakter i zachowania w�asnych przyjaci�.
Traktuj� psy tak, jak by by�y lud�mi, a potem si� dziwi�, gdy mi�dzy psem i cz�owiekiem nie ma w�a�ciwego porozumienia i karz� psa za w�asn� ignorancj�.
Pies ma by� s�odkim stworzeniem, kt�re daje si� g�aska� i drapa�, wykonuje polecenia �siad� albo �zosta�, lubi koty, kanarki i dzieci s�siad�w, toleruje
listonosza, policjanta oraz pijanego przechodnia. Co za g�upie i nie�yciowe wymagania! Jakby nie by�o wida�, �e pies my�li inaczej ni� cz�owiek. Przede
wszystkim pies nie chce by� dla cz�owieka zabawk�. Je�li cz�owiek nie potrafi tego zrozumie�, pies mu to pokazuje. W jaki spos�b? Po prostu okre�la swoj�
rol� i pozycje w stadzie. Jasne relacje to dla nas warunek normalnego, psiego �ycia. Dlatego postanowili�my ze Smykiem wyra�nie pokaza�, kto jest za co
odpowiedzialny

w rodzinie.

    W naszej psiej spo�eczno�ci ten, kto kieruje stadem, idzie na polowanie pierwszy. To on okre�la kierunek i cel wyprawy. Dlatego Smyk zawsze wychodzi�
z domu jako pierwszy

i szed� przed Pani�. Zaraz za nim bieg�em ja. W ten spos�b dawali�my Pani do zrozumienia, �e to my bierzemy j� pod opiek�, a nie odwrotnie. W razie czego,
gdyby trzeba by�o odp�dzi� jakiego� wroga, za�atwiliby�my to sami i ona w og�le nie musia�aby si� trudzi�. Nie wiem, czy to rozumia�a, ale najcz�ciej
sz�a pos�usznie za nami. Do domu r�wnie� wchodzili�my pierwsi. Pani chyba docenia�a nasze wysi�ki, bo zaraz po spacerze dostawali�my jedzenie - jako pierwsi
oczywi�cie. Smyk obw�chiwa� najpierw obie miski, a potem zjada� to, co by�o przeznaczone dla niego. Czasem szed� jeszcze do Pani, �eby dosta� co� z jej
talerza. By�

w ko�cu Alf� i mia� do tego prawo. Siada� wtedy przed Pani�, podawa� �ap� i natychmiast dostawa� jaki� przysmak. Innymi s�owy egzekwowa� swoje prawa. Troch�
si� tylko dziwi�em, �e Pani tak �atwo si� mu podporz�dkowa�a. Ale Pan te� rozumia�, �e pozycja Smyka by�a niepodwa�alna. Zaraz po powrocie wita� si� najpierw
ze ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin