Stefan Chwin - Hanemann - streszczenie.doc

(45 KB) Pobierz
Stefan Chwin: HANEMANN

Stefan Chwin: HANEMANN

 

              Historia rozpoczyna się 14 sierpnia w Gdańsku (podczas II wojny światowej). Hanemann jest pracownikiem Instytutu Anatomii; jego asystent to Martin Retz (noszący zawsze w neseserze gipsową twarz jakiejś dziewczyny). 14 sierpnia w Glettkau zatonął mały statek spacerowy „Stern”. Podczas wydobywania zwłok okazało się, że jedna z ofiar zginęła nieco wcześniej przed zatonięciem statku. Ma to zbadać Hanemann. Kiedy zobaczył twarz ofiary, okazało się że była to Luiza Berger. Miała różową pręgę na szyi. Retz zgodnie z poleceniem H przystąpił do sekcji. W tym momencie H bez słowa wyszedł i wrócił do swego mieszkania w domu na Lessingstrasse 17 (to zajście stało się to przyczyną licznych plotek). Luiza była kochanką H. W czwartek mieli wyjechać do Königsbergu. Przedtem Luzia chciała odwiedzić siostrę w Zoppot i wsiadła na feralną wycieczkę.

              Kilka dni później H odwiedziła Anna, siostrzenica. Narzeka na plotki o Hanemannie i Luizie. „Zapomnij o tym, co się stało. Tak dłużej nie można żyć”. H nie skorzystał jej zaproszenia, by odwiedzić rodzinny dom.

Nie wrócił także do Instytutu (ale nie z powodu Luizy). Jak wiele lat później w Sztokholmie opowiadał narratorowi Franz Zimmermann: Wyrzucono go stamtąd za kąśliwe uwagi na temat pochodów NSDAP, Poza tym nie H bywał w „niedobrym domu na Długim Pobrzeżu”, gdzie spotykali się ludzie nieprzychylni dyktaturze hitlerowskiej. Wg. Pani Stein (sąsiadki H i plotkarki): H nie wrócił do Instytutu z powodu Luizy – widziała przypadkiem jak raz H całował ręce Lizy w gasthausie, więc musiała być jego kochanką.

Zmiana dekoracji: Gdańsk jest pod rosyjskim oblężeniem. Sąsiadka H pani Walmann, pakuje najpilniejsze rzeczy. Razem z mężem i córkami chce się dostać na transportowiec „Friedrich Bernhoff”, który ma ich wywieźć ich z Gdańska. H idzie razem z nimi do portu. Kiedy są już na nadbrzeżu i podpływa holownik, który zabierze ich na Bernhoffa, okazuje się, że H upuścił neseser. Gdy po niego wraca, obok wybucha rosyjski pocisk (miasto jest pod ostrzałem). Kiedy H oprzytomniał, Walmannowie byli już na statku. Znalazł go porucznik Remetz – odwiózł go do domu i obiecał, że jutro zabierze go na statek ze sobą. Nigdy się jednak nie pojawił. H wszedł do mieszkania sąsiadów Schultzów – wszystko było zniszczone, Erich Schultz  zniszczył meble, pościele, naczynia itp. żeby nie dostały się w ręce Polaków, którzy tu przyjdą.

 

Pojawiają się nowi bohaterowie: Ojciec i Matka – rodzice narratora (Piotra), który w tym czasie jest u matki w brzuch. Wybierają sobie dom. Trafiają na Lessingstrasse 17. Kiedy wchodzą do domu, widzą, jak dwóch kolesiów znęca się nad szwabem (Hanemann). Ojciec, każe dwóm się wynosić, co ci nie bez szemrania czynią. Rodzice zajmują mieszkanie Walmannów. Bohater stwierdza, że nigdy nie mógł pojąc, dlaczego Hanemann, kiedy ci dwaj przyszli po niego, odezwał się po niemiecku.

Gdańsk staje się polski. Zmieniają się nazwy ulic. Lessingstrasse to teraz Grottgera (tak samo nazwa dzielnicy Langfuhr to teraz Wrzeszcz). Ojciec pracował w spółce Antracyt. Pewnego razu przyszło dwóch kolesiów i każą mu podpisać kwit, że firma przechodzi na własność państwa. Ojciec: nie mogę, bo nie jestem właścicielem (właściciele siedzą w więzieniu za kapitalizm). W skutek odmowy stracił pracę. Instytut Anatomii wznowił działalność, ale Haneman nie chciał tam wrócić. Nie chciał także przyjmować rzeczy z UNRY, więc podobnie jak inni Niemcy wyprzedawał swój majątek na Podwalu Grodzkim. Spotykał tam panią Stein. Jednak pewnego dnia przyszła Pani Ch. która chciała, by H uczył jej syna niemieckiego. Potem znaleźli się nowi uczniowie. H zaczął utrzymywać się z lekcji.

W połowie grudnia przez panią Stein, którą odwiedził duński marynarz, Hanemann otrzymał list od asystenta Retza (przebywał w Hanowerze). Retz pisał, że zamierza otworzyć praktykę w Bremie; poza opisywał jak zatonął „Bernhoff”, na którym spotkał Walmannów: ojciec wyrzucił dzieci i żonę za burtę, bo same nie chciał skakać. Nie wypłynęły jednak na powierzchnię. Kiedy sam Walmann był w wodzie i chciał wsiąść do przepełnionej szalupy, dostał wiosłem od oficera i poszedł na dno. H zwlekał z odpowiedzią. Kiedy ja wysłał, otrzymał list informujący, że Retz zmarł na raka płuc w klinice Lebensteinów w Bremie.

Wkrótce Hanemann otrzymał wezwanie do gmachu UB. Niby pod pretekstem listu z Zachodu. Ubek pytał go jednak, głównie o to, dlaczego nie wyjechał. H nie miał dokąd. Ubek powiedział, że gdyby zmienił zdanie, to chętnie mu pomogą.

Hanemann miał uczyć niemieckiego młodego narratora, gdyż rodzice chcieli by dobrze wypadł przed komisją egzaminacyjną w Poznaniu. Czasem podczas tych ćwiczeń, znużony H zapraszał go do Lasu Gutenberga – szafy zawierającej przedwojenne książki niemieckie. Czytał mu „Rewolucję nihilizmu” Rauschninga. Któregoś razu dał mu listy von Kleista do Adolfiny Henrietty Vogel – kochanki poety, z którą popełnił samobójstwo 21 listopada 1811 roku.

Kleist z Vogel wieczorem przybyli do Wansee, zamówili tam pokój, mieli czekać na dwóch towarzyszy. Rankiem wyszli nad jezioro, gdzie pili kawę. Zapłacili służącej za kawę i kazali jej umyć i przynieść z powrotem filiżankę, kiedy wróciła, zastała ich martwych. Kleist wpierw strzelił kochance w pierś, a potem sobie w usta. Przybyło dwóch towarzyszy – jednym z nich był mąż Vogel. Kazał pochować żonę nad jeziorem.

Czasem H. odwiedzał pan J. – Polak, znali się jeszcze z Wolnego Miasta Gdańsk, był wtedy nauczycielem w Gimnazjum Polskim; były więzień Stutthofu. Do „nowych” Polaków w Gdańsku odnosił się z rezerwą. J znał historię podobną do von Kliesta: polski malarz, którego poznał przed wojną, popełnił z kochanką samobójstwo kilka dni po wybuchu wojny. Podczas ucieczki do Rumunii, malarz zatruł się nieświeża wodą. Wiedział, że umrze, więc powiedział dziewczynie, że lepiej zrobią jak umrą razem niż ona sama miałaby czekać na przyjście rosyjskiej dziczy. Dziewczyna chciała odwlec tę decyzję, ale w końcu uległa jego namowom. W lesie sami dali sobie ślub, a potem wzięli luminal i podcięli sobie żyły. Dziewczyna jednak się obudziła. On leżał martwy – podciął sobie tętnicę szyjną. Hanemann i pan J. bardzo często rozmawiali o tych dwóch samobójstwach.

Innym razem J opowiedział H historię z 14 sierpnia. Tego dnia był na molo, z którego odpływał „Stern” z Luizą. Umówił się ze znajomą, która przyjechała z Krakowa. Widział też ją (Luizę). Nagle jego znajoma źle się poczuła i zeszli ze statku tuż przed odpłynięciem. O tym, co się stało później, dowiedział się od Stelli. Czekała na Luizę na molo w Glettkau. „Stern” zawadził o słup mola, lecz nic się nie stało. Gdy statek przybył i pasażerowie zaczęli wysiadać, nagle dziób statku znikł pod wodą. Ludzie wpadli do wody. Luiza wypłynęła, ale linki statku po chwili wciągnęły ją pod wodę.

Czas mijał, znikały dawne przedmioty, domy na Grottgera niszczały. H stwierdza, że nie może przypomnieć sobie dawnego koloru domu.

Pewnego razu narrator natknął się w kuchni na młodą kobietę, Hankę. Mówili o niej, że przyjechała z Przemyśla, że jest Ukrainką, że długo była pod Koszalinem i spotyka się z jakimś wschodnim facetem. Rodzice postanowili ją przyjąć pod swój dach. Zajmowała się domem, była zawsze bardzo wesoła i serdeczna. Któregoś razu jednak bohater widział, jak płakała, a później była jakaś nieswoja. Następnego dnia, kiedy narrator wracał ze szkoły, sąsiadka, pani W., kazała mu iść się pobawić. Ale kolega Andrzej powiedział, że Hanka się zabiła. Nie była to prawda. Uratował ją Hanemann – kiedy przechodził obok ich mieszkania, poczuł gaz. Wywarzył drzwi i uratował Hankę.

Sprawiło to, że H zaczął wspominać młodość. Na medycynę zdecydował się po lekturze starych traktatów medycznych, które jego ojciec – lekarz – trzymał w swej bibliotece. Zresztą rodzina miała długą tradycję medyczną – jego przodek uratował życie płk. Ferensa pod Lipskiem w 1815r. Przed kursem anatomii kolega August powiedział mu, że w tym miejscu straci wiarę w Boga. Zupełnie innego zdania był prof. Ansen, który kazał im widzieć w człowieku duszę. I nawet, kiedy ma się do czynienia z samobójcą, to należy pamiętać, że śmierć jest dziełem duszy.

Kiedy Hanka wróciła ze szpitala, chciała odejść – bała się tego, jak ludzie teraz będą na nią patrzeć. Cała rodzina próbowała ją przekonać do pozostania. Hanka była jednak nieugięta. Kiedy wyszła pożegnać się z Hanemannem, usłyszeli krzyk. Hanka rzuciła się na H, gdyż była wściekła za to, że ją uratował. Z trudem udało się ją od niego oderwać (paznokciami zrobiła mu małą szramę koło ust). Hanka pozostała z nimi. Dochodziła do siebie. Kiedy rodzice wychodzili, Hankę odwiedzały koleżanki-sąsiadki. Plotkowały o sąsiadach. Parodiowały H, wołając Ha!Ne!Man! i parodiując jego sposób chodzenia. Poza tym Hanka starała się jednak go unikać. Hanemann czuł, że traci spokój, gdyż przez Hankę wracały wspomnienia.

Pewnego razu żołnierze znaleźli małego chłopca w opuszczonym forcie. Chłopak nie mówił i uciekł żołnierzom. Innym razem Hanka widziała tego chłopaka na dworcu, gdzie popisywał się jako mim. Postanowiła zabrać go ze sobą. Tak Adam zamieszkał z narratorem.

Hanemann podczas studiów uczęszczał na seminarium z języka migowego. Wykorzystano to by nawiązać kontakt z chłopcem, który rozumiał trochę migowy, a także potrafił czytać z ruchu warg. Hanka też nauczyła się migowego. Adam sprawiał kłopoty – często parodiował ludzi z okolicy. Raz pobili go za to bracia Stremscy. Którejś nocy narrator chciał spytać Adama o rodziców. Ale chłopakiem tylko wstrząsnął spazm – śmiechu albo płaczu.

Pewnego dnia pan J. pojechał do Warszawy – otrzymał w spadku rzeczy po malarzu, który popełnił samobójstwo. H pytał o tę dziewczynę, która miała się z nim zabić. Przeżyła wojnę, choć trafiła do obozu. W obozie chciała się zabić, lecz uratowała ją siostra. Przeklinała malarza za to, że zostawił ją do życia, samą. Przez całe życie twierdziła, że nie żyje. Mówiła zawsze o sobie w liczbie mnogiej, gdyż uważała się za żonę malarze. Ubierała się dziwnie. Ściągała na siebie uwagę i kpiny innych ludzi.

Któregoś wrześniowego dnia chłopacy siedzieli na lekcji religii u księdza Romana. Piotr-narrator nie mógł się jednak skupić, gdyż wiedział, że jacyś się chłopacy się zmówili, by wpierdolić Adamowi. Piotr chciał ich uprzedzić, rzucił się więc na nich ale dorwał go ksiądz Roman: „Bić słabszych od siebie?? Po lekcji religii?!” Adam starał się na migi tłumaczyć, ale ksiądz zrozumiał, że narrator chciał wpierdolić też Adamowi… Piotr wylądował w kozie. Miał przemyśleć swój postępek. Do okna ktoś zastukał – był to Adam. Chłopcy razem zwiali.

Jednej nocy Piotra obudziły odgłosy z kuchni. Rodzice rozmawiali z panem J. Przyszedł też Hanemann. J. dowiedział się nieoficjalnie, że niedługo przyjdą po H. Ruszyła nowa antyniemiecka fala. Radził mu by znikł. Była jeszcze jedna sprawa: Chcą zabrać Adama Hance i przenieść, go do ośrodka w Szczecinku, podobno coś na nią mają, jakieś leśne sprawy. Gdy Hanka to usłyszała pobiegła z krzykiem po Adama i stwierdziła, że nigdy go nie odda. Postanowili, że Hanka, Adam i Hanemann wyjadą z Gdańska na jakiś czas.

Piotr przed rozstaniem wcisnął Adamawi kartkę z adresem „Grottgera 17”, ale żaden list nigdy nie przyszedł.

 

THE END

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin