Genetyczny grób.docx

(19 KB) Pobierz

Genetyczny grób

 

Pałac prezydencki

Czas + 724 dni

 

- Szanowni państwo! – rzecznik prezydenta starał się uspokoić krzyczących dziennikarzy. – Proszę zachować spokój i zadawać pytania po kolei. Bardzo proszę.

- Alith Samars, radio S.K.R.A. . Czy to prawda, że naszej planecie grozi zagłada? – tłum dziennikarzy ponownie wybuchnął okrzykami. Do ciszy doprowadziło ich jedynie stanowcze upomnienie rzecznika.

- Nie ma powodów do paniki. – powiedział spokojnie prezydent - Informacja na temat rzekomego uderzenia meteorytu jest nieprawdziwa. Należy w końcu ukrócić te spekulacje...

- Eyck Kasters, niezależny dziennikarz. W prasie pojawiły się doniesienia, iż naszej planecie może grozić coś dużo poważniejszego.

- To niemożliwe. – skwitował prezydent – Nic mi o tym nie wiadomo.

- Drodzy państwo, czas na zadawanie pytań dodatkowych minął. – oznajmił rzecznik.

- Dziękuję państwu serdecznie. – powiedział prezydent w stronę publiczności, po czym oddalił się w kierunku swojego gabinetu na drugim piętrze.

- Pozwólcie państwo zatem, że przybliżę obecną sytuację... – odgłosy konferencji dochodziły do niego jeszcze przez chwilę. Wszedł do windy ze swoim sekretarzem, który w milczeniu przeglądał jakieś dokumenty. Przed prywatnym gabinetem prezydent zatrzymał swojego pracownika, po czym oddelegował go kiwnięciem ręki. Gdy zamykał drzwi mignął mu jeszcze obraz osłupiałego sekretarza.

Na dźwięk otwieranych drzwi, siedzący do tej pory przy biurku mężczyzna wstał raptownie. Ubrany był w szary garnitur, wyraźnie powycierany na łokciach. Krótkie włosy, blada cera i okulary na nosie – istny naukowiec. Podszedł bliżej i uścisnęli sobie dłoń.

- Miło mi pana poznać, panie prezydencie. gość nie krył dumy w głosie.

- Mnie również, panie Kibas. Cieszę się, że w końcu się spotkaliśmy. Pouczono mnie na jaki temat będzie to rozmowa. Może pan z grubsza ominąć wprowadzenie. – Głowa państwa wskazała na fotel, w którym naukowiec siedział do tej pory. Gdy zasiedli naprzeciw siebie prezydent dodał – Proszę mi powiedzieć, co nas czeka?

- Cóż, trudno to przewidzieć. Wykluczyliśmy możliwość uderzenia meteorytu oraz innych ciał niebieskich. Kontrolujemy cały obszar nieboskłonu ze wszystkich obserwatoriów na planecie.

- Jakiego typu odkrycie dokonał pan niedawno? – prezydent zmienił temat, pozornie niezwiązany z dyskusją. Tym razem na twarzy gościa pojawił się szczery uśmiech. Nie często zdarzało mu się, że ważne osobistości wypytywały o jego prace. A co dopiero prezydent…

- Pracowałem nad tym ponad piętnaście lat, lecz dopiero niedawno doszło do przełomu w badaniach. Wraz z moim zespołem wykryliśmy w kodzie genetycznym człowieka pewien zapis.

- Zapis? – głowa państwa bacznie obserwowała naukowca.

- Tak. Zapis znajdował się jedynie w ściśle określonej grupie tkanek. Dzięki zaangażowaniu wielu wybitnych uczonych z naszego kraju, a także Południowego Kontynentu zdołaliśmy rozszyfrować wiadomość.

- A więc?

- To był zegar. Odlicza on czas do jakiegoś ważnego wydarzenia.

- Skąd ta pewność? – prezydent zdawał się być coraz bardziej zainteresowany.

- Zapis ten znajduje się w każdej żywej istocie. – powiedział dobitnie Kibas – Wyselekcjonowaliśmy dany szczep komórek utrzymując je sztucznie przy życiu za pomocą aparatury Sekketa. Zapis uległ wymazaniu.

- Co to może znaczyć?

- Tylko jedno. Wiadomość dotyczy tylko istot żywych. Z racji tego, że kontrolujemy całą planetę, został wydany na nas wyrok. Podejrzewam, że po upływie określonego czasu stanie się coś strasznego.

- Apokalipsa?

- Niewykluczone. – prezydent wstał i podszedł do okna, za którym znajdował się rozległy park. Po chwili odwrócił się ponownie i zapytał:

- Ile zostało nam czasu?

- Niestety, nie udało nam się tego rozszyfrować. Pracujemy nad tym w pocie czoła

- Dostaniecie większą dotację. – zarekomendował.

- Tak jest. Dziękuję.

- Mam być informowany o każdym posunięciu.

 

Po upływie 3 miesięcy

Laboratorium naukowe na obrzeżach stolicy

Czas + 651 dni

 

Asystent biegł ile sił w nogach. Przemierzenie kilkuset metrów korytarzy i tunelów nie było wcale łatwym zadaniem. Po kilkunastu minutach wpadł do biura swojego szefa, lecz go tam nie zastał. Sapiąc zbiegł po schodach i znalazł się w głównej maszynowni zasilającej prądem o podwyższonym natężeniu najważniejsze urządzenia biogeniczne. Stąd pomaszerował bocznym korytarzem do komory dehydratacyjnej. Przy pulpicie sterowniczym zasiadł młody mężczyzna, tuż nad nim stał Kibas uważnie obserwując jego poczynania. Gdy spostrzegł nadchodzącego asystenta, oderwał się od pracy i wyszedł mu na spotkanie.

- Mam dwie wiadomości. – rzekł na powitanie łapczywie chwytając oddech.

- Jakież to?

- Dobra jest taka, że odszyfrowaliśmy wiadomość genetyczną.

- Wspaniale! – Kibas aż zawył z radości.

- Niestety zła jest taka… zresztą niech pan sam zobaczy. – wręczył naukowcowi kartkę papieru. Uśmiech natychmiast znikł z jego twarzy. Długo wpatrywał się w wydrukowane cyfry zanim oderwał wzrok. Spojrzał z lękiem na swojego pracownika.

- To na pewno prawdziwa informacja? – asystent pokiwał głową.

- Nie może być… Według tych informacji zostały nam niecałe… 2 lata? – młody naukowiec znów przytaknął. – Łącz mnie z prezydentem.

 

Stacja lotów kosmicznych EKR

Czas + 45 dni

 

- Panie Kibas, czy mogę o coś zapytać?

- Oczywiście.

- Czy te zabezpieczenia, które podjął rząd oraz wszystkie kraje na planecie są wystarczające? – w głosie asystenta czuć było strach.

- Nie potrafię ci odpowiedzieć na to pytanie. Przyszłość pokaże.

- Zmienił się pan. – spojrzeli sobie w oczy – Z trudem poznałem pana po tym czasie. Wygląda to tak, jakby coś pana odmieniło.

- Pogodziłem się. – nastała chwila milczenia.

- Ja też próbowałem, ale…

- Ciężko pogodzić się z własnym sumieniem?

- Tak. Wciąż mam nadzieję po tym wszystkim.

- Kto wie, może okaże się, że popełniliśmy gdzieś błąd? – asystentowi nie spodobała się próba podważania własnych doświadczeń.

- Nonsens, to by nie miało sensu.

W tym momencie coś zapikało. Kibas wyjął z kieszeni przenośny komputer, po czym stuknął kilka razy w szybkę ekranu. Zamigotało, zadźwięczało, po czym zgasło.

- Doszedł raport w sprawie skutków kataklizmu. Chodźmy go odebrać, bo prezydent z pewnością już ma jego kopię.

Weszli do niewielkiego pomieszczenia, w którym znajdowało się kilku pracowników EKR. Jeden z nich udostępnił im komputer. Po chwili drukarka wypluła raport. Czytali go z zainteresowaniem, lecz bez przesadnej radości. Domyślali się, co może nastąpić.

Promień uderzy z kosmosu. Swoim zasięgiem obejmie całą planetę oraz część przestrzeni razem ze stacją kosmiczną KANTARA. Kto go wysłał? Skąd pochodzi? Brak danych.

- Nie rozumiem tego.

- Widzisz, wszechświat to nie tylko materia i przestrzeń. To również wszelkie siły i koneksje scalające wszystko w jedno. Zachowuje się jak żywy organizm, któremu najwidoczniej nasza planeta skojarzyła się z nowotworem bądź jakąś chorobą. Któż to wie.

- Średnica planety przed uderzeniem: 10 342 km. – czytał asystent – Szacowana średnica po uderzeniu: około 7 tys. Km. Co więc się stanie z całą tą masą?

- Zostanie, mówiąc w skrócie, „wydarta” z naszego globu. Promień będzie miał tak dużą moc, że zwyczajnie oderwie kawał materii i wyrzuci w kosmos. Co więcej, temperatura jaka wytworzy się na powierzchni przemieni najbardziej odporne skały w gazy. Woda na naszej planecie ulegnie kawitacji tak silnej, iż atmosfera zwiększy swoją objętość kilkaset razy. Jedynie na moment.

- A co będzie potem?

- Potem? Planeta zmieni się nie do poznania. To już nie będzie nasz dom, a jedynie strzęp dawnego siedliska ludzkiego.

- Jednak prezydent nakazał wybudować sieć schronów na kolosalnych głębokościach…

- Jestem pewny, że otrzymał już ten raport. Teraz mogę mieć jedynie nadzieję, że to wystarczy.

- A dzisiejsza misja? Skoro Promień dosięgnie stację KANTARA, jaki jest sens posyłać tam ludzi na pewną śmierć?

- Niektórzy wierzą, że oddalą wahadłowiec w odpowiednim czasie, po czym sprowadzą go bezpiecznie na powierzchnię.

- A pan? Nie ufa pan temu rozwiązaniu? – naukowiec westchnął, po czym wyszedł razem ze swoim pracownikiem przed budynek obserwować start wahadłowca.

- Promień nie został wysłany, aby zniszczyć naszą planetę. To w istoty żywe jest on skierowany. Jakakolwiek próba ominięcia tego faktu nie ma szansy powodzenia. Nasz los został już przypieczętowany.  – zamyślili się głęboko. Na plac wyjechał już wahadłowiec i powoli zmierzał w kierunku Dźwigni Startowej.

`

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin