Victor Cindy - Na dobre i złe.pdf

(569 KB) Pobierz
286764737 UNPDF
CINDY VICTOR
NA DOBRE I ZŁE
Poświęcam matce i ojcu, którzy bez pamięci w sobie
zakochani, zbiegli dwadzieścia jeden lat temu do Black Hills
w Południowej Dakocie.
286764737.002.png
PROLOG
Droga Mamusiu!
Ta wiadomość z pewnością będzie dla ciebie szokująca,
ale muszę ci donieść, że wyszłam za mąż. Od piątku, godziny
drugiej po południu jestem panią Goddardową, żoną Matthew.
Ślub cywilny, który braliśmy w oryginalnym pod względem
architektury ratuszu w mieście Deadwood, był naprawdę miłą
uroczystością. Obawiałam się, że będzie sztywno, ale myliłam
się i teraz wiem, że zachowam ten moment w pamięci na całe
życie. Brak mi słów, żeby ci opisać jaka jestem szczęśliwa i
jak bardzo go kocham. Ty też z pewnością polubisz mojego
męża, gdy go poznasz.
Mamusiu! Nie gniewaj się. Porzuciłam college. Nie jestem
teraz taka pewna, czy kiedykolwiek pragnęłam zostać
inżynierem. Myślę tylko o Matthew, mojej miłości do niego i
naszej wspólnej przyszłości.
Piszę do Ciebie z uroczej chatki w Hisega, stojącej nad
pięknym, zmarzniętym jeziorem, którego odnoga dochodzi
prawie do samych drzwi. Dzisiaj rano widziałam bobra, a
potem, gdy byliśmy na spacerze, podszedł do nas jeleń.
Zatrzymał się w odległości około sześciu stóp i wpatrywał się
w nas tak, jakby chciał powiedzieć: „Czeka was wielkie
szczęście. Wasza miłość będzie się umacniała z każdym
dniem". Tak twierdzi Matthew. On zna mowę zwierząt. Czy to
nie urocze? Wszystko, co wiąże się z nim i z Black Hills jest
cudowne. Cieszę się, że właśnie tutaj poszłam do szkoły, bo w
innym mieście nie spotkałabym go. Pada śnieg, w kominku
pali się ogień. Matthew przygotowuje prażoną kukurydzę i
kakao na gorąco. Po południu pójdziemy bawić się w śnieżki.
Zupełnie jak dzieci. Innym razem napiszę więcej. Ciesz się
wraz ze mną. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę być taka
szczęśliwa.
Całuję cię Jilliane
286764737.003.png
ROZDZIAŁ I
- Jeżeli ona jeszcze raz napomknie mi o śnieżycy, to
wyjdę z siebie. Sama dobrze wiem, że pada - denerwowała się
podróżna w wypożyczalni samochodów.
Przed chwilą wysiadła z samolotu. Lokalne lotnisko w
Rapid City przywitało ją śniegiem, który po raz pierwszy w
życiu zobaczyła z bliska. Na trzydziestosiedmioletniej
Tamarze Beattie widok wirujących na wietrze płatków wywarł
silne wrażenie. Obawiała się podróży w takich warunkach, ale
postanowiła pojechać do Hisega i nawet burza śnieżna nie
byłaby w stanie odwieść jej od tego zamiaru.
- Czy mogłaby pani pokazać mi mapę? - zwróciła się do
urzędniczki, powątpiewając w trafność otrzymanej informacji.
W Los Angeles, gdzie się urodziła i wychowała, w
Malibu, gdzie później mieszkała często posługiwała się
Atlasem braci Thomas. Jeździła zwykle autostradami, a nie
polnymi drogami.
„O Boże! Jakie to pustkowie! Jak mogłam pozwolić
Jilliane zapisać się do szkoły górniczej w Południowej
Dakocie. Czy w Kalifornii nie ma wyższych uczelni? Na
UCLA jest wspaniały wydział mechaniczny. Obyłoby się bez
śniegu, a co najważniejsze, bez Goddarda" - rozmyślała
Tamara.
- Dziękuję.
Prędko naszkicowała ołówkiem plan trasy, wyszła z
maleńkiego budynku, odnalazła swój samochód i wyruszyła
do Rapid City. Nie spodziewała się, że z lotniska do miasta
może być tak daleko, ale w końcu dotarła do niego. W
wypożyczalni dowiedziała się, że z Rapid City do Hisega jest
jeszcze dalej, tylko w przeciwnym kierunku, to znaczy na
zachód. Śnieg padał coraz bardziej gęsty, więc po krótkiej
chwili namysłu ruszyła w dalszą drogę. Po pewnym czasie
dojechała do maleńkiej wioski, którą z trudem dostrzegła z
286764737.004.png
okna samochodu. Na domiar złego z powodu zmroku, który
zapadł przedwcześnie, nie mogła odczytać z koperty adresu
Jilliane.
- Och, Jilliane, dziecko - jęknęła z wściekłością - za trzy
lata mogłabyś zostać inżynierem, a ty powiadasz, że nie wiesz,
czy kiedykolwiek myślałaś o tym.
Tamara minęła wioskę i posuwała się wciąż dalej i dalej w
głąb nieznanej okolicy w nadziei, że Hisega wyłoni się zza gór
za tym czy tamtym wzniesieniem, odnajdzie wreszcie zakątek
bobrów i jeleni. Zdążyła zmarznąć prawie na kość, ponieważ
ogrzewanie w samochodzie zaczęło działać niedawno.
Gdyby Jilliane była w pobliżu, usłyszałaby, jak jej matka,
zgrzytając zębami, wypowiada takie słowa: „Jak mogłaś coś
takiego zrobić. Tak mi się odwdzięczasz za wszystkie moje
starania, żeby ci dać dobre wykształcenie. Jeżeli samochód
ugrzęźnie tutaj i zamarznę na śmierć, z piekła nie wyjdziesz,
moja droga córko".
Z prawej strony ukazała się tablica: JOHNSON. DROGA
PRYWATNA. Wreszcie jakiś ślad cywilizacji. Zatrzymała się
przed czymś, co wyglądało na zajazd i podeszła do budynku.
Była za bardzo zziębnięta i zdenerwowana, żeby zważać na
formy, więc zamiast zwrócić się do kogoś indywidualnie z
prośbą o pomoc, zawołała od drzwi:
- Czy ktoś wie, gdzie mieszkają Goddardowie.
Objechałam całe miasto i nie mogę znaleźć ich domu.
- Oni tutaj nie mieszkają - powiedział flegmatycznie jeden
z mężczyzn, a drugi przytaknął mu skinieniem głowy.
- No to gdzie? - cicho, ale stanowczo zapytała ożywiona i
ośmielona podróżna.
Od stołu wstał starzec.
- Proszę za mną - rzucił i, mijając Tamarę, wyszedł z
domu.
286764737.005.png
Tamara pospieszyła za nim. Mężczyzna wsiadł do
furgonetki i ruszył. Szybko wskoczyła do swojego
samochodu, a po chwili wlokła się tą samą szosą, którą
przyjechała.
Pogrążyła się w rozważaniach o tym, co wydarzyło się
przed pięciu miesiącami, wróciła myślą do dnia, w którym
Jilliane opuściła dom, wyjeżdżając do Rapid City. Była
podniecona, dumna i wzruszona, jak każda matka, która
wyprawia dziecko po nauki. Teraz odczuwała bezsilną
wściekłość. Straciła wiarę w rozsądek córki. Należała jej się
bura, ale wiedziała, że jeżeli chce czegoś dokonać, musi
podczas rozmowy z Jilliane powściągnąć swój gniew.
Jedynym rozsądnym wyjściem był rozwód.
- Boże, dopomóż mi w tej sprawie, a o nic więcej w życiu
nie będę cię prosić - westchnęła.
Statystyki pozwalają odgadnąć, jaki los czeka małżeństwa
nastolatków: stracone złudzenia, katastrofy.
Matthew w jej wyobrażeniach nie różnił się od chłopca, za
którego ona wyszła, będąc niewiele starszą od Jilliane. A
może Matthew nie jest młodzikiem, tylko jakimś mężczyzną
w średnim wieku. Nie wykluczone, że to ścigany przez prawo
aferzysta matrymonialny, który w każdym porcie ma
małoletnią pannę młodą. Kim by nie był, Jilliane musi od
niego odejść, musi się rozwieść i wrócić do szkoły.
Tamara w myślach układała sobie, co ma powiedzieć,
kiedy wejdzie do domu czy jaskini, jakkolwiek by wyglądało
to miejsce, gdzie mieszka córka. Przemówi jej do rozsądku,
powie, że będzie mogła wrócić do męża, kiedy skończy
szkołę. Przy okazji Jilliane przekona się, czy Matthew ją
kocha i będzie gotów czekać.
- Gdybyś ją kochał, nie pozwoliłbyś jej przerwać nauki.
To, czego się dopuściłeś, jest przestępstwem - okropnym! Ty
wszo! - wybuchnęła i to jej ulżyło.
286764737.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin