Wolski Omdlenie.txt

(25 KB) Pobierz
Marcin Wolski

Omdlenie

Z "NF" 8/92
Hilary Grabiec przeklina� drog� na skr�ty. Przeklina� 
soczy�cie, po proletariacku, jak zwykli przeklina� 
budowniczowie wielkich bud�w, wrzucaj�c dla podkre�lenia 
internacjonalistycznego charakteru przekle�stw wielkoruskie 
"job twoju mat'!".
�ar la� si� z nieba, kt�re kolorytem upodabnia�o si� do 
�an�w dojrzewaj�cych zb�. A jednocze�nie by�o 
naelektryzowane energi� wielk�, duszn� i parn�.
Oczywi�cie, drog� t� pokaza� mu wr�g klasowy. Ca�a podr� 
od pocz�tku naje�ona by�a trudno�ciami. Na stacji 
dowiedzia� si�, �e z miasteczka nie przy�l� podwody i �eby 
pr�bowa� zabra� si� okazj�, p�niej ci�ar�wka pe�na 
roz�piewanej m�odzie�y zetempowskiej podwioz�a go wprawdzie, 
za co zrewan�owa� si� gratisow� pogadank� o Korei, szelkach 
Trumana i bezece�stwach Tito, ale czy m�odzie�y nie 
przypad�a w smak gaw�da, czy te� kierowca, cz�ek 
wystarczaj�co doros�y, �eby pami�ta� okres przedwojenny, 
mia� inne pogl�dy polityczne, do��, �e wysadzono go na 
rozstaju, twierdz�c, �e do miasteczka jest ledwie p� 
kilometra z hakiem.
Uszed� te p� kilometra i jeszcze ze dwa haka, a dooko�a 
tylko pola fa�dziste, ma�e grzebyki las�w przysiad�e jak 
g�sienice na wzniesieniach.
Przy krzy�u natkn�� si� na bab�. Baba jak baba, na widok 
m�czyzny w garniturze z teczk� pocz�a pozorowa� 
zawi�zywanie sznurowad�a u trzewika, tak �e nawet 
najbardziej dociekliwy ateista nie m�g� zarzuci� nic jej 
pozycji kl�cz�cej.
- Czy dobrze id�, towarzyszko? - rzuci� Hilary z 
oszcz�dnym u�miechem, aby nie zdradza� swych ubytk�w 
z�bowych. P�niej �a�owa� partyku�y "towarzyszko". M�g� 
przecie� zagai� neutralnym "Dzie� dobry", albo nawet 
prowokacyjnym "Pochwalony", na co mia� dyspens� z komitetu.
Kobiecina wskaza�a mu do�� gorliwie skr�con� drog�, 
"miedz�, miedz�, bez mostek, kole laska, potem cmentarzyk 
ino i ju� miasteczko". Dopiero po przemaszerowaniu kolejnego 
kilometra zorientowa� si�, �e pad� ofiar� dezinformacji.
Mia� racj� genialny J�zef Stalin - wr�g czai� si� 
wsz�dzie. Nawet w�r�d ludzi prostych, predestynowanych do 
roli surowca, z kt�rego w marksistowskim tyglu mia� wytopi� 
si� Nowy Cz�owiek.
- Ile jeszcze walki przed nami - westchn�� Grabiec, otar� 
pot skraplaj�cy si� na �ysinie i mocniej �cisn�� r�czk� 
teczki wype�nionej naj�wie�szymi broszurami agitacyjnymi.
Pegeerowskie pole wydawa�o si� nie mie� ko�ca. Pr�no 
szuka� jakiego� punktu orientacyjnego. Przez moment 
zachwia�o si� jego niez�omne poparcie dla idei 
kolektywizacji.
A potem dostrzeg� drzewo. Wielkie, baobabiaste, 
usytuowane na lekkim wzniesieniu, o konarach poskr�canych 
jak u bohater�w barokowych rze�b sakralnych (kt�rych nie 
lubi�).
- Stamt�d si� rozejrz�. A mo�e odpoczn� w cieniu.
Jak ka�dy mieszczuch wychowany na ��dzkim podw�rku, 
Grabiec nie lubi� plener�w. Kojarzy�y mu si� one z paniczn� 
ucieczk� w trzydziestym dziewi�tym, potem z bezkresnymi 
rubie�ami Kraju Rad, gdy zanios�o go a� do Karagandy. Cho� 
mia� szcz�cie. Wiek i stan zdrowia uniemo�liwi�y mu s�u�b� 
wojskow�, rodzinne umiej�tno�ci (pochodzi� z wielodzietnej 
familii krawca Grabenmana) pozwoli�y znale�� prac� w szwalni 
mundur�w. A potem jaki� kuzyn, Wi�niewski, Kwa�niewski czy 
Nowak (mia� wielu kuzyn�w i du�e trudno�ci z zapami�taniem 
ich �wie�ych nazwisk) wyci�gn�� go i przeni�s� na odcinek 
pracy ideologicznej. Grabiec mia� tylko ma�� matur� i 
niejakie trudno�ci z wypowiadaniem si� na pi�mie, tote� po 
kr�tkim redagowaniu gazety (p�niej skrytykowanej za 
odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne) skierowano go w 
teren. Bo gada� �wietnie.
Jego kuzyn (Wi�niewski albo Kwiatkowski), kt�ry wpad� raz 
na szkolenie prowadzone przez Grabca i wys�ucha� jego 
popisowego referatu pt. "Boga nie ma", stwierdzi� 
�artobliwie, �e gdyby B�g to us�ysza�, to sam by straci� 
wiar� w siebie.
Hilary nie lubi� takich �art�w. I gdyby nie fakt, �e 
m�wi� to jego kuzyn (Kwiatkowski, a mo�e Nowak), uda�by si� 
z doniesieniem do odpowiedniego Departamentu do spraw 
Anegdotczyk�w, zajmuj�cego si� rejestracj� ochotnik�w do 
Budowy Bie�omor Kana�u. Grabiec uwa�a�, �e socjalistyczny 
system warto�ci musi by� integralny. Zw�tpienie w jeden z 
element�w - koncesja dla relatywizmu lub cho�by kolorowych 
skarpetek - stanowi� mo�e wy�om, doprowadzaj�cy z czasem do 
p�kni�cia ca�o�ci.
- W�tpliwo�ci to kornik w ramie obrazu lepszego jutra - 
wyrazi� si� kiedy� poetycko. - I dlatego ja ich nie mam.
Drzewo by�o tu�, tu�. Ale i zm�czenie robi�o swoje. Czu� 
pulsowanie w skroniach, przed oczyma przelatywa�y mu 
czerwone p�aty. Niebo pociemnia�o. Czy�by zbiera�o si� na 
burz�?
Naraz potkn�� si�. B�l w piersiach uderzy� go jak 
toporem, a niebo przekre�li�a krwawa b�yskawica.
"Boga nie ma! - przemkn�o mu w ostatnim przeb�ysku 
�wiadomo�ci.
Najpierw uczu� ch��d, potem wilgo�. �y�.
Uni�s� g�ow� oczekuj�c kolejnego uderzenia b�lu. Nic 
takiego nie nast�pi�o. Podni�s� si� na kolana. Poszuka� 
wzrokiem teczki. Le�a�a opodal. Pada� musia�o kr�tko, a 
chmurka, kt�ra by�a tego powodem, ju� odp�ywa�a ku skrajowi 
nieba.
Popatrzy� na zegarek marki "Smiena". By�o dopiero w p� 
do trzeciej. Zatem przele�a� w omdleniu najwy�ej dwie 
godziny. W porz�dku, zd��y jeszcze na wyk�ad. Tylko w kt�r� 
stron� musia� i��?
W pobli�u rozleg� si� warkot przeje�d�aj�cego samochodu. 
A zatem droga musia�a by� niedaleko.
Porwa� si� �ywo, jakby uby�o mu kilka wiosen.
Miedza zda�a si� szersza, a �an zb� ust�pi� 
szatkowaninie ma�ych poletek. Dotar� do w�skiego pasma 
�wie�ego asfaltu.
- Nareszcie kto� zabra� si� za te poniemieckie dr�ki.
Przeskoczy� r�w i wtedy sta�o si� co� najgorszego, 
nadwer�ony zamek teczki pu�ci� i sypn�y si� na jezdni� broszurki 
cenne i niezast�pione: "Cyrk Trumanillo", "Zapluty karze� 
reakcji", "Upiory Watykanu" czy "My�li J�zefa Stalina or�em 
w walce z pryszczyc�".
Pochylony zacz�� zbiera� swe precjoza z gorliwo�ci� 
zeloty, tak �e nie zauwa�y�, nie us�ysza� nadje�d�aj�cego 
samochodu. Pisk hamulc�w dotar� do Hilarego z op�nieniem, 
k�tem oka zobaczy� tylko kierowc� walcz�cego z kierownic�. 
Szcz�ciem hamuj�ce auto musn�o go tylko odrzucaj�c do 
rowu.
- Jezus Maria, czy my�my go nie zabili? - zapiszcza� g�os 
kobiecy.
- Nie - chcia� odpowiedzie�, ale kiedy otworzy� oczy, 
got�w by� zmieni� zdanie.
Anio� mia� d�ugie blond w�osy spadaj�ce w splotach do 
po�owy ramion, cer� blad�, a blado�� podkre�la� jeszcze 
karmin wymalowanych ust. Ubrany by� w gieze�ko z nieznanej 
tkaniny i sp�dniczk� tak kus�, �e stanowi�c� jedynie szersz� 
wersj� paska, nie ukrywaj�c� nawet majtek, czarnych, 
p�przezroczystych, przywodz�cych my�l� akwarium dla 
grzesznik�w. Wy�ej przez rozci�cie giez�a wida� by�o piersi 
zgo�a nie anielskie, dojrza�e, ci�kie o szerokich sutkach 
koloru ciemnego piwa. Du�a liczba pier�cieni i tajemniczy 
zegarek na r�ku dope�nia�y ca�o�ci zjawiska.
- �yjesz stary, nic ci nie nawali�o? - pyta� Anio�, a 
umalowane usta ods�ania�y z�bki nier�wne i cokolwiek 
dziurawe.
Nim jednak Hilary zdo�a� co� wykrztusi�, obok Anio�a 
pojawi� si� Diabe�. Hebanowa g�owa i skr�cone w�osy 
wyrasta�y z jasnej, bawe�nianej koszulki.
- Mo�esz m�wi�? - pyta�a dziewczyna.
Hilary kiwn�� g�ow�, co wyra�nie ucieszy�o par�. Pomogli 
mu si� podnie��. Diabe� mamrota� co� �aman� polszczyzno-
angielszczyzn�.
W�z sta� krzywo, cokolwiek w poprzek drogi. Mia� odkryty 
dach i czerwon�, l�ni�c� karoseri�. Grabiec nie zna� tej 
marki, ale by� mo�e na drogach znalaz� si� ju� jaki� 
najnowszy model "Pobiedy".
- W porz�delu, dziadek jest z solidnego materia�u - 
za�mia�a si� dziewczyna, gdy stan�� na nogach.
Murzyn otworzy� portfel. Grabiec zamacha� r�kami. To w 
ko�cu z w�asnej winy znalaz� si� na �rodku jezdni.
- Nic mi nie jest - dorzuci� bez przekonania.
- Mo�e mogliby�my co� dla ciebie zrobi�, wujaszku? - 
blondyna oddycha�a z ulg�.
- Szed�em w stron� miasta, gdyby�cie pa�stwo mogli mnie 
tam podrzuci�...
- Ale� pan szed� w przeciwn� stron�. Oczywi�cie, 
podrzucimy pana.
Kieruj�c si� w stron� samochodu Hilary zachodzi� w g�ow�, 
kim mo�e by� owa dziwaczna para. Tury�ci? Zimna wojna 
ograniczy�a wymian� ze �wiatem. Studenci? Faktycznie, Murzyn 
by� do�� m�ody i mo�e rzeczywi�cie pog��bia� marksistowsk� 
wiedz� na kt�rej� z warszawskich uczelni. Mo�e to by� jaki� 
post�powy syn kacyka z kraj�w walcz�cych z kolonializmem?
Zanim ruszyli, Murzyn wyci�gn�� ze schowka butelk� i 
zaproponowa� Hilaremu i Beatce (tak mia�a na imi� blondyna) 
drinka.
- Z tonikiem czy col�? - zapyta�a anielica.
Wybra� tonic. Coca-col� zna� od najgorszej strony i nie 
mia� zamiaru pi� owej cieczy z rozgniecionej stonki.
- A mo�e to wszystko prowokacja? - przemkn�o Hilaremu. - 
Mo�e kto� chce wypr�bowa� moj� odporno�� na zakusy 
imperializmu?
Alkohol, cho� wrogi klasowo, mia� przyjemny smak. Grabiec 
poprawi� si� obok teczki na tylnym siedzeniu. Ruszyli. 
Dziewczyna nie przestawa�a go taksowa�, rzucaj�c spojrzenia 
to na garnitur, to na buty (jeszcze UNRR-owskie), to na 
teczk� ze �wi�skiej sk�ry.
- Pan chyba nietutejszy? - zapyta�a w ko�cu.
- Pochodz� z �odzi, ale ostatnio mieszkam w 
Stalinogrodzie. * 
Po wyrazie twarzy dziewczyny wida� by�o, �e nigdy nie 
s�ysza�a tej nazwy i z niczym si� jej nie kojarzy�a.
Ruszyli. Motor pracowa� podejrzanie cicho, ale Hilary 
postanowi� na wszelki wypadek nie zadawa� �adnych pyta�. Po 
drodze min�li par� samochod�w nieznanych bli�ej marek oraz 
maszyn rolniczych. Co oni m�wili w wojew�dztwie, �e w 
tutejszym PGR-ze maj� k�opoty z mechanizacj�?
Widok miasteczka w dolinie uspokoi� Grabca. By�a to 
typowa osada na Ziemiach Odzyskanych, a mo�e raczej du�a 
wie� z rynkiem, dwoma wie�ami ko�cio��w, jak�� fabryczk� na 
boku.
- Dok�d podrzuci�?
- Do �wietlicy, r�g Janka Krasickiego i Pawlika Morozowa.
Beata zastanawia�a si� chwil�.
- �wietlicy...?
- Mam tam wyg�osi� pogadank� dla miejscowego 
spo�ecze�stwa.
- Ach, to pewno ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin