DON WEBB Cz�owiek Ze Stali ratuje �wiat Mi�o�nicy historii wiedz�, �e bardzo niewiele dokument�w mo�e si� r�wna� pod wzgl�dem atrakcyjno�ci z pami�tnikami Maksyma Litwinowa, Komisarza Spraw Zagranicznych Zwi�zku Radzieckiego w latach 1930-1938. Przet�umaczenie tych pami�tnik�w przez Lily Fieler otworzy�o przed nami drzwi sekretnego skarbca historii. Niekt�rzy jednak twierdz�, �e drzwi tych w og�le nie nale�a�o otwiera�, gdy� za nimi kryje si� olbrzymie z�o, o kt�rym najlepiej by�oby zapomnie� - mo�e nie nale�y ono wcale do ziemskiego �ycia. Trudno przewidzie�, z jak� reakcj� spotka si� opublikowanie tych tekst�w. My, redaktorzy czasopisma "The New Yorker", spodziewamy si�, �e "�wiat Litwinowa" zostanie bestsellerem, jednak przewidujemy r�wnie�, �e wiele spo�r�d najmroczniejszych rozdzia��w pozostanie na zawsze nie odczytane. Nie zwa�aj�c na pochodzenie Litwinowa, pragniemy opublikowa� cztery fragmenty jego tekstu, u�o�one zgodnie z chronologi� pewnych wydarze� dotycz�cych ca�ego �wiata. Zaczniemy od tego, co zdaniem niekt�rych by�o najbardziej znacz�c� inicjatyw� dyplomatyczn� Zwi�zku Radzieckiego przed drug� wojn� �wiatow�, czyli od Marsja�sko-Radzieckiego Paktu o Nieagresji z 1937 r. Zmienili�my jedynie daty, gdy� Litwinow jako urz�dnik u�ywa� radzieckiego "naukowego" kalendarza dziesi�ciodniowego. 20 marca 1937 r. Czekam w Leningradzie na marsja�skiego ambasadora. Wilgotna morska bryza przynios�a miastu odwil�; srebrzysty szron zacz�� znika� ze �cian dom�w. Niepokoi mnie to, co symbolizuje Marsjanin. Pocz�tkowo spodziewali�my si�, �e w ci�gu paru miesi�cy po naszym zwyci�stwie rewolucja ogarnie ca�y �wiat. Pami�tam dzie�, w kt�rym pan Wells spotka� si� z Leninem, a Lenin o�wiadczy�, �e "marksizm opiera si� na pewniku, �e ludzko�� jest w kosmosie samotna". Nie pozwolili mi zobaczy� cylindra, ale wyjawili par� rzeczy o Marsjaninie. Twierdz�, �e wstrzykuje sobie krew innych �ywych istot i w ten spos�b si� od�ywia. Marsjanin nie lubi s�onecznego �wiat�a. Teraz �pi w carskim pa�acu. Spotkam si� z nim po zachodzie s�o�ca. M�wiono mi, �e komunikuje si� za pomoc� telepatii. Jako marksist� powinna mnie ucieszy� mo�liwo�� tak ca�kowitego dzielenia z kim� my�li i uczu� - ale z drugiej strony w�tpliwa staje si� dialektyka, je�li wszystko jest a� tak jawne? Na p�aszczy�nie politycznej s� zupe�nie inni ni� my. 21 marca 1937 r. Zanim wprowadzono mnie do Marsjanina, odby�em kr�tkie spotkanie ze Stalinem. Tego si� obawia�em najbardziej. Nigdy go nie lubi�em. Straci�em paru przyjaci� w czystkach trzydziestego czwartego - roku, w kt�rym Stalin zmusi� patriarch� Moskwy, aby publicznie og�osi� go "Naszym Ojcem". Stalin ani s�owem nie zdradzi� swych zamierze�, da� mi jedynie do zrozumienia, �e mam przysta� na wszystkie warunki Marsjanina. Kiedy wi�c wprowadzono mnie do tego �mierdz�cego pokoju, moje my�li przepe�nia�a nienawi�� i nieufno�� wobec Stalina. Sam widok Marsjanina - wygl�da� jak gigantyczny, pulsuj�cy m�zg na rachitycznych ko�czynach - nie by� wcale taki straszny. Braknie mi jednak s��w, by opisa� odraz�, kt�ra mnie ogarn�a, gdy dotkn�� on mojego umys�u. W ogromnym przybli�eniu uczucie to przypomina�o niespodziewany kontakt z ludzkimi wydalinami. Ale te mo�na zmy� bez �ladu, a do�wiadczenie umys�owe powraca z t� sam� si�� zawsze, kiedy si� je wspomni. Rozbawi�a go moja nienawi�� do Stalina. W jego �wiecie, w kt�rym ka�dy umys� dotyka wszystkich innych, nienawi�� jest norm�, kluczem do motywacji i przetrwania. Wi�kszo�� jego my�li-uczu� kr��y�a wok� dokuczliwego, przygn�biaj�cego uczucia zwi�zanego z grawitacj�. Zastanawia� si� te�, jak by wstrzykn�� sobie do �y� moj� krew. By�o te� lekkie zatroskanie faktem, �e Stalin nie chcia� si� z nim spotka�, oraz przelotne rozwa�ania nad tym, jakie on ma plany. Ale stanowi�o to jedynie intelektualn� rozrywk�, albowiem jak�� krzywd� te ludzkie drobiny mog�y wyrz�dzi� Marsjanom? Jego warunki by�y proste. Marsjanie mieliby wys�a� swoje cylindry w przysz�ym roku, podczas koniunkcji Marsa i Ziemi. Zaatakowaliby wschodnie wybrze�e Stan�w Zjednoczonych. Zgodnie z umow� nie wys�aliby wojsk uderzeniowych do Zwi�zku Radzieckiego. Spodziewali si�, �e w zamian za to Armia Czerwona stanie si� �wiatow� policj� i pomo�e im w podporz�dkowaniu sobie ludzko�ci, dop�ki z ich planety nie przyb�dzie wystarczaj�ca liczba wsp�braci. Wybrali Zwi�zek Radziecki na sojusznika ze wzgl�du na jego rozmiary, a tak�e ze wzgl�du na efektywne skolektywizowanie ch�op�w przez Stalina. Zgodnie z instrukcjami zgodzi�em si� na te warunki. Mamy zosta� byd�em rze�nym. 22 marca 1937 r. Dzisiaj poprosi�em o rozmow� ze Stalinem. Nie chcia� mnie przyj��, ale przys�a� list, �e wszystko, co zrobi�em, wesprze "spraw� ludu". Ko�o czwartej po po�udniu przyszed� drugi list z informacj�, �e jutro wieczorem mam odby� kolejn� rozmow� z Marsjaninem. Godzin� p�niej dwaj oficerowie NKWD przeszukali m�j pok�j i zabrali pistolet, kt�ry trzyma�em od Rewolucji. Nie zabrali pami�tnika, ale przeczytali go. Jestem ju� martwy. Nie my�la�em o samob�jstwie, dop�ki nie zabrali mi pistoletu. Oficer NKWD stoi na stra�y przed moimi drzwiami. Jak mog� by� jednocze�nie wi�niem ludu i jego reprezentantem? 23 marca 1937 r. Umys� Marsjanina by� straszny. Z pocz�tku by� jak kamie� - kamie� w �rodku mojej g�owy, uciskaj�cy m�zg. Zacz�� rosn��, zamieniaj�c przy tym m�j umys� w papk�. Mia�em wra�enie, �e m�zg wyp�ywa mi przez uszy. Po chwili "mnie" ju� nie by�o. By�em tylko Marsjaninem. Usi�owa� doj��, jak Stalin zamierza ich oszuka� w sprawie paktu. Marsjanin ba� si�, �e je�li nie pozna dok�adnie plan�w ludzi, zostanie ukarany. Sprawdzi� dok�adnie wszystkie moje my�li. Zajrza� nawet do wspomnie�, kt�rych ju� nigdy nie chcia�em ogl�da� - przypomnia�em sobie t� okropn� zim� w Leningradzie, kiedy musieli�my przykleja� do �cian papk� z m�ki nasze nieliczne gazety. Lenin m�wi� bowiem, �e mamy obowi�zek umo�liwi� wszystkim przeczytanie naszych s��w. Konina by�a wtedy wielkim rarytasem; sma�yli�my j� na mydle, a potem gotowali�my w occie, �eby usun�� mydlany smak. Wyszed� z mojego umys�u, a ja upad�em na pod�og�, bo "ja" nie mog�o zapanowa� nad cia�em. Odci�gn�o mnie paru agent�w. Do �witu przebywa�em w jakiej� celi. Rano zabrali mnie do Stalina. Przez trzy godziny przepytywa� mnie co do "zasi�gu i istoty" telepatii. Powtarza�em mu raz po raz, �e nie mam o tym poj�cia, ale jestem pewien, �e Marsjanin nie m�g� odczyta� jego my�li, bo w takim wypadku nie przeszukiwa�by mojego umys�u. Mo�e telepatia wymaga zgody obu stron? W ko�cu chyba si� uspokoi�. Stwierdzi�, �e nie musz� si� wi�cej spotyka� z Marsjaninem. Powiedzia�, �e zostan� Bohaterem Ludu. 1 kwietnia 1937 r. S�ysza�em, �e dzisiaj cylinder Marsjanina odlecia� z Ziemi. Urz�dzi� dla Armii Czerwonej demonstracj� swojego "snopa gor�ca". Ma to by� �ci�le tajne. Moi informatorzy byli tym pokazem bardzo przera�eni. Stalin powiedzia� im, �e kiedy przylec� Marsjanie, dadz� "snop gor�ca" Armii Czerwonej. Je�li jednak jest to najwi�ksze osi�gni�cie technologiczne Marsjan, na pewno nic nam nie zdradz�. Stalin buduje instalacj� radiow� do sta�ej komunikacji z Marsjanami. 27 kwietnia 1937 r. Dzisiaj Stalin pos�a� po Eisensteina. Kaza� mu nakr�ci� film propagandowy, maj�cy wywo�a� nienawi�� do Marsjan, i jeszcze jeden, ukazuj�cy Stalina jako zbawc� ludzko�ci i pogromc� Marsjan. Najwyra�niej postrada� zmys�y. Ciekawe, czy Marsjanie s� m�ciwi i ukarz� go jako� wyj�tkowo za te bzdury. 5 maja 1937 r. Dzisiaj widzia�em si� z Eisensteinem. Znakomicie si� bawi� w Meksyku. Po wys�uchaniu jego opowie�ci o Hollywood zacz��em si� cieszy�, �e Marsjanie maj� najpierw zaatakowa� Ameryk�. Je�li Hollywoodowi pozwoli si� istnie�, stanie si� rakiem na umy�le ludzko�ci. Oczywi�cie, ju� za kilka lat nie b�dzie �adnej ludzko�ci. Eisenstein powiedzia�, �e Stalin wybra� tytu�y dla tych film�w. "Mars nie jest czerwony" i "Cz�owiek Ze Stali ratuje �wiat". Ten ostatni to oczywi�cie nawi�zanie do nazwiska Stalina. Theremin ma skonstruowa� dla Eisensteina urz�dzenie wydaj�ce "nieziemskie" d�wi�ki - arpeggia i surrealistyczne glissanda do muzyki Prokofiewa. Pyta�, jak wygl�da Marsjanin. Zrobi�o mi si� niedobrze, kiedy m�wi�em mu o wilgotnej sk�rze, ociekaj�cych �lin� klinowatych ustach, tr�jdzielnych oczach i pulsuj�cej, faluj�cej masie - jak olbrzymi m�zg, nieprawdopodobnie z�y. 12 czerwca 1937 r. ...kiedy Stalin sko�czy� czyta� m�j raport o niepokojach w�r�d ludno�ci w Niemczech, by� zadowolony z siebie i wesolutki. Zapyta�, czy pami�tam Marsjanina. Odpowiedzia�em, �e o czym� takim trudno zapomnie�. Zaprosi� mnie na wizyt� na planie filmu Eisensteina. Pojechali�my na przedmie�cia Moskwy. Filmowy Marsjanin nie by� wystarczaj�co odra�aj�cy. Dw�ch ludzi w sk�rzanym worku usi�owa�o przedstawia� m�zg Marsjanina, podczas gdy on sam wyg�asza� mow� w obronie kapitalizmu. Towarzysz bohater uwalnia si� z wi�z�w, chwyta za sierp - ca�a scena rozgrywa si� w marsja�skim muzeum ludzko�ci - i zaczyna kroi� na kawa�ki "straszliwego" potwora. Pr�bowa�em wyja�ni�, �e ten banalny film o wielkich bohaterach nie oddaje prawdziwej grozy. Stalin roze�mia� si� i stwierdzi�, �e nie znam si� na propagandzie. Powiedzia�em mu, �e nie ma wobec nich �adnej szansy. Mog� co najwy�ej wykorzysta� Armi� Czerwon� do pomocy w zaw�adni�ciu ca�� Ziemi�. Roze�mia� si� znowu i odpar�, �e nie znam si� na politycznej rzeczywisto�ci. 1 listopada 1937 r. Od dzisiaj do wyl�dowania Marsjan pozosta� tylko rok, a Stalin chce s�ucha� tylko o Niemczech. Jego najwi�kszym problemem jest "obrazkowe pude�ko". To, �e naukowcy Hitlera wynale�li obrazkowe pude�ko, �eby pokaza� w nim Igrzyska Olimpijskie w 1936 roku. To radziecka nauka powinna by�a wcze�niej wynale�� pude�ko, nie nazi�ci. Stwierdzi�em, �e radziecka nauka mia�a rok na urat...
pokuj106