BEVERLY SUAREZ-BEARD d�onie pami�taj� Wygl�da�a jak Nancy w tym samym wieku. Dopiero z bliska mo�na by�o dostrzec r�nice: twarz tr�jk�tna, nie owalna, cia�o drobniejsze, cho� r�wnie wcze�nie dojrza�e. Z daleka widzia�o si� tylko podobie�stwa: wielkie, br�zowe oczy, proste, jasne w�osy si�gaj�ce do ramion, niewielki, silny podbr�dek, swobodn�, pe�n� wdzi�ku postaw�. Jules patrzy� w lewo, obserwuj�c ruch na autostradzie i przygotowuj�c si� do wjazdu, wi�c to Kate zauwa�y�a j� pierwsza. My�la�a, �e serce jej stanie na widok czternastoletniej Nancy, powsta�ej z martwych. Sta�a w swobodnej pozie na skraju autostrady, ubrana w szorty, czerwon�, flanelow� koszul� i tenis�wki, zbyt lekko jak na ostatni tydzie� stycznia - nawet na po�udniu Georgii. - Jeszcze nie jed�, Jules - powiedzia�a Kate. - Sp�jrz w prawo. Popatrzy�. Zakl�� cicho pod nosem. - Ona nie �yje, Kate - rzek�. - Pozw�l jej odej��. Dziewczynka mia�a posiniaczone r�ce. Na jej twarzy malowa� si� l�k. Kate opu�ci�a szyb�. - Podwie�� ci�, kochanie? Dziewczynka podesz�a do samochodu od strony Kate. By�a rozdygotana, wida� by�o, �e za moment si� rozp�acze. Na granicy w�os�w mia�a paskudny siniak, �renice jej oczu r�ni�y si� wielko�ci�. - Jest ranna. - Kate otworzy�a drzwi. - Gdzie s� twoi rodzice, kochanie? Odpowiedzia�a, ale nie po angielsku. Kate nie zrozumia�a nic, potrz�sn�a g�ow�. Dolna warga dziewczynki dr�a�a. �zy wype�ni�y jej oczy i sp�yn�y po policzkach. Kate wysiad�a z samochodu - z trudem, z powodu artretyzmu kolan - i uj�a w r�ce d�onie dziecka. - Ju� dobrze, kochanie - powiedzia�a �agodnie. - Zajmiemy si� tob�. Wszystko b�dzie dobrze. Za nimi zatrzyma�o si� ju� kilka samochod�w. Kto� zatr�bi�. - Musimy jecha� - odezwa� si� Jules. - Ona ma wstrz�s m�zgu, Jules - powiedzia�a Kate. - Sp�jrz na ni�, dobrze? Po prostu popatrz. Jules zrobi� to. - Uwa�am - oznajmi� - �e b�dzie lepiej, je�eli zawieziemy j� do szpitala. Twarz mia� bez wyrazu, jak zawsze kiedy chcia� ukry� swoje uczucia. Kate zastanawia�a si�, czy my�la� o Nancy. Czy przysz�o mu na my�l to samo co jej: co by by�o, gdyby obcy ludzie nie odtr�cili Nancy, kiedy potrzebowa�a pomocy? Czy znajdowa�aby si� teraz w�r�d �ywych? Zawie�li j� do du�ego, nowego szpitala w Emery i zap�acili za prze�wietlenie. Wydali pieni�dze, kt�rych w�a�ciwie nie mieli, wzi�wszy pod uwag� zast�j w budownictwie i brak popytu na wyroby stolarskie. Zw�aszcza od chwili, kiedy z powodu artretyzmu Kate usta� niewielki, ale sta�y dop�yw got�wki z pokaz�w r�kodzielnictwa i wystaw. Kate wymy�li�a fa�szyw� historyjk�, �e dziewczynka jest jej cioteczn� wnuczk�, kt�ra wychowa�a si� podr�uj�c po Europie. �e uciek�a z motocyklist�, kt�ry j� wykorzysta� i porzuci� na ich progu. O�wiadczy�a, �e dziecko ma na imi� Lana. Wszyscy zawsze powtarzali, �e Nancy jest podobna do Lany Turner. Pracownicy szpitala poinformowali ich, �e nie mog� leczy� ma�oletniej bez zgody jej rodzica lub opiekuna. Kate o�wiadczy�a, �e w tej chwili oni s� opiekunami dziecka, nie maj� tylko jeszcze dokument�w na potwierdzenie tego, i �e pozw� szpital do s�du, je�li wskutek odmowy udzielenia pomocy dziewczynka umrze albo dozna uszkodzenia m�zgu. Szpital ust�pi�. Lekarz zbada� dziecko. Powiedzia�, �e ma �agodny wstrz�s m�zgu, na szcz�cie bez uszkodze� czaszki. Doradza� pozostawienie jej na noc w szpitalu na obserwacj�, a oni zgodzili si� za to r�wnie� zap�aci�, cho� oznacza�o to utrat� wszystkich oszcz�dno�ci. Potem zabrali j� do siebie. Jules mia� w�tpliwo�ci. - Wcale niekoniecznie pobito j� w domu - powiedzia�. - Mog�a zosta� uprowadzona. - A �winie maj� skrzyd�a - prychn�a Kate. - Nie zamierzam z niej zrezygnowa�, Julesie O'Brien. Przynajmniej dop�ki si� nie dowiemy, co si� jej przydarzy�o. - A co z dokumentami? - zapyta� Jules. - Na pewno przy�l� kogo� z opieki spo�ecznej. Z pocz�tku Kate s�dzi�a, �e dziewczynka mo�e pochodzi� z Luizjany, tak jak ich s�siedzi Lanierowie czy kuzyni Julesa ze strony matki, ale zdaniem Julesa ma�a nie m�wi�a po francusku. Ani po hiszpa�sku. Kiedy wyci�gn�li zniszczony atlas, przegl�da�a strony w og�le nie rozumiej�c na co patrzy. Najwyra�niej nie wiedzia�a, �e te obrazki to mapy. Wcale jednak nie wygl�da�a na g�upi�. Zupe�na �amig��wka. By�a dziwnym dzieckiem. Radio i telewizja oszo�omi�y j� i oczarowa�y. Uciek�a, kiedy Kate po raz pierwszy u�y�a odkurzacza. Przez godzin� ogl�da�a samoch�d ze wszystkich stron, zupe�nie jakby ich stary chevrolet, rocznik 83, by� cudem i zagadk� wymagaj�c� rozwi�zania. Umie�cili j� w pokoju Nancy. W ich ma�ym, zagraconym domku o dw�ch sypialniach nigdzie indziej nie by�o miejsca. Obecno�� dziecka w tym pomieszczeniu dawa�a poczucie, �e Nancy wr�ci�a do domu. Powiedziano im, �e powinni obserwowa� dziecko - czy nie �pi za du�o, nie traci apetytu albo nie skar�y si� na b�le g�owy. Jednak dziewczynka wydawa�a si� zdrowa, tylko dziwna. Porusza�a r�kami w nietypowy spos�b, nie zdaj�c sobie z tego sprawy. Wygl�da�o to tak, jakby jej d�onie �y�y w�asnym �yciem, jakby odczuwa�y potrzeb� robienia czego�, jakby co� robi�y, tylko nie wiadomo co. Siedzia�a spokojnie, zapatrzona w "Ko�o fortuny" albo program Oprah Winfrey, a jej d�onie porusza�y si� bezustannie. Mia�a w sobie dum� i smutek. Nie bardzo nadawa�a si� do pomocy w domu. Jules nazywa� j� ma�� kr�low�. Twierdzi�, �e tak rozpuszczona dziewczynka nie mo�e pochodzi� z patologicznej rodziny. - Ale nie mo�emy by� tego pewni, prawda? - zaoponowa�a Kate. Jules milcza�. Kate dopracowywa�a swoj� historyjk�, szlifuj�c j� do po�ysku. Nie zdo�aliby ukry� obecno�ci dziewczynki w tak ma�ym miasteczku jak Iona w stanie Georgia, populacja pi��set pi��dziesi�t siedem os�b. Pi��dziesiat osiem, je�eli policzy� i j�. - Dop�ki jest u nas, r�wnie dobrze mo�emy bezczelnie udawa�, �e naprawd� jest nasz� cioteczn� wnuczk� i zachowywa� si� tak, jakby ni� by�a - uzna� Jules. Kate odczeka�a a� siniaki znikn� i zabra�a j� do ko�cio�a. Sama. Od �mierci Nancy Jules nigdy si� tam nie pokazywa�. Dziewczynka wierci�a si� przez ca�e kazanie, a jej d�onie nie zatrzyma�y si� ani na chwil�. P�niej, wychodz�c, przedstawi�a j� Gibsonom i Trimperom. Byli zdumieni jej nieznajomo�ci� angielskiego, ale Kate mia�a ju� gotowe rozszerzenie historyjki, wymy�li�a matk� dziewczynki - siostrzenic�, kt�rej nigdy nie mia�a - i ojca Niemca, kt�ry m�odo umar�. By�a przygotowana na wyg�oszenie opowie�ci o poczt�wkach przychodz�cych z kolejnych kraj�w a� do chwili, kiedy jej kuzynki przyby�y do Kalifornii, gdzie siostrzenica wysz�a drugi raz za m�� za cz�owieka, kt�ry nie chcia� dzieci i �le traktowa� dziewczynk�, ale pani Trimper przerwa�a jej. - Wida� rodzinne podobie�stwo - orzek�a. - Prawda, Hank? Wygl�da zupe�nie jak Nancy. - Tak - potwierdzi�a Kate. - Te� tak s�dzimy. W tym momencie podp�yn�a Emma Mae Hubbard, zab�jczo wystrojona w bia�� organdynow� sukni� i dobrany do niej kapelusz z bukiecikiem r�owych kamelii. Utapirowane w�osy mia�a ufarbowane na blond, jasny jak u dziecka. Popatrzy�a na Kate tymi swoimi wielkimi, omdlewaj�cymi, wymalowanymi oczami zza szkie� okular�w, kt�re nadawa�y jej wygl�d sowy. - Nie wiedzia�am, �e mia�a� siostrzenic� - powiedzia�a oskar�ycielsko. - Nigdy o niej nie wspomina�a�. - Nigdy nie mia�am po temu powodu - odpar�a Kate. Od czasu �mierci m�a Emma Mae wtyka�a nos we wszystko i cho� Kate usi�owa�a wykaza� si� tolerancj�, przychodzi�o jej to z trudem. Wzi�a dziecko za r�k� i ruszy�a do drzwi. - Musimy ju� i�� - oznajmi�a. - Lana �le si� czuje. Emma Mae wysz�a wraz z nimi. - Naprawd� wygl�da jak Nancy - powiedzia�a. - M�wi�a�, �e jej ojciec jest Niemcem? Emma Mae uczy�a francuskiego i �aciny w liceum w Emery. Zna�a te� inne j�zyki. Kate zacz�a si� poci�. - By� Niemcem - sprostowa�a. - Przepraszam, Emmo Mae, ale musimy i��. Emma Mae powiedzia�a do dziewczynki kilka s��w w obcym j�zyku. Odpowiedzia�o jej nieruchome spojrzenie. - Ona nie m�wi po niemiecku - o�wiadczy�a Emma Mae. - Nie twierdzi�am, �e zna niemiecki - wyja�ni�a Kate. - Jej ojciec zmar�, kiedy by�a jeszcze male�kim dzieckiem. Emma Mae spr�bowa�a jeszcze kilku j�zyk�w. Wszystkie okaza�y si� bezu�yteczne, ale w ko�cu dziewczynka powiedzia�a kilka s��w. - Nie rozpoznaj� tego j�zyka - zastanowi�a si� Emma Mae. - Brzmi troch� jak greka, ale to nie to. Jej oczy zw�zi�y si� za szk�ami. Zmarszczy�a nos. Wygl�da�a jak posokowiec goni�cy za �wie�ym tropem. - Kate, prosz� - wydusi�a w ko�cu - powiedz mi. Ju� d�u�ej nie wytrzymam. Jakim j�zykiem ona m�wi? - Nie mam poj�cia - pad�a odpowied�. - Sama chcia�abym wiedzie�. - Nie wiesz? - Emm� Mae niemal zatka�o. Wtedy Kate musia�a opowiedzie� reszt� historyjki. - Musz� wyjecha� z miasta - poinformowa�a Emma Mae, zaciskaj�c ko�cist� d�o� na nadgarstku Kate. - Nie b�dzie mnie par� dni. Czy mog� wpa�� przed podr� i nagra� jej s�owa? Mam znajomego, profesora na Uniwersytecie Duke, kt�ry by� mo�e zdo�a to przet�umaczy�. Kate odprowadzi�a j� wzrokiem do samochodu. Emma by�a wyra�nie podniecona. Wida� to by�o po jej ruchach. Emma Mae pojawi�a si� u nich w domu nast�pnego dnia. Z pocz�tku dziewczynka nie chcia�a m�wi�, ale nauczycielka j�zyk�w urabia�a j� przez jaki� czas i przymila�a si�, a� w ko�cu wydoby�a z niej do�� na nagranie. Emma Mae nie nale�a�a do os�b o �agodnym charakterze - mn�stwo ludzi, kt�rych uczy�a francuskiego czy �aciny, by to potwierdzi�o - lecz w stosunku do dziecka wykaza�a du�o cierpliwo�ci. Zagadka by�a dla niej jak sw�dz�ce miejsce, kt�rego nie mo�na podrapa�. Musia�a j� rozwi�za�. Zanim wysz�a, zdo�a�a nauczy� dziewczynk� kilku s��w po angielsku. - Wasza Lana jest bardzo poj�tna - powiedzia�a. - �wietnie sobie poradzi na kursie angielskiego. Nie rozumiem dlaczego matka jej go nie nauczy�a. - Przymierza�am si...
pokuj106