Henry Kuttner ��czno�� z przysz�o�ci� - Potwierdzenie. Wst�pne kroki zosta�y poczynione. Jestem ju� zadowalaj�co wpasowany w podstawow� struktur� spo�eczn�. - Dobrze. Kontakt ustanowiony. Co jaki� czas b�dziesz otrzymywa� polecenia i wskaz�wki, Korys... Zadzwoni� telefon. Fletcher nie otwiera� oczu i udawa�, �e nie s�yszy. Usi�owa� pochwyci� stracony w�tek dosy� przyjemnego snu, ale natarczywe terkotanie nie dawa�o za wygran�. B�ogi p�sen na tyle zm�ci� mu poczucie czasu, �e odst�py mi�dzy dzwonkami zdawa�y si� rozci�ga� rozkosznie w niesko�czenie d�ugie minuty. Potem znowu dr-r-r-r-r-ryrcnn! Zwl�k� si� w ko�cu z ��ka, p�przytomny przeparadowa� przez pok�j i po kr�tkiej utarczce z drzwiami znalaz� telefon. Podni�s� s�uchawk� i wymrucza� co� nieartyku�owanego. - Korys - powiedzia� czyj� g�os. - To ty? - Pomy�ka - warkn�� Fletcher, ale zanim zd��y� od�o�y� s�uchawk�, g�os podj��. - Dobrze. Przez chwil� nie mog�em uzyska� po��czenia. By�a jaka� burza temporalna - przynajmniej tak si� nam wydaje - chocia� niewykluczone, �e nast�pi�o przesuni�cie kryb�w. Sam wiesz, jak trudno podtrzyma� taki obw�d... czemu tak d�ugo nie odpowiada�e�? Nast�pi�a d�uga pauza wype�niona martw� cisz�. Fletcher, nieprzytomny z zaspania, s�aniaj�cy si� na nogach, by� zbyt otumaniony, by oderwa� s�uchawk� od ucha. G�os znowu si� odezwa�: - Nie s�yszysz mnie? Dziwne. Ale teraz s�yszysz, co? No dobrze, lepiej zacznij ju� robi� notatki do swojego referatu. Podaj� instrukcj�: kup teraz akcje Transsteelu i sprzedaj je za dwa dni. B�dziesz mia� z tego pieni�dze na bie��ce wydatki. Cisza. Potem... - Tak. Ale pami�taj, �eby nie rzuca� si� w oczy. I je�li tylko mo�esz, wystrzegaj si� felkowania sorkin�w. Cisza przed�u�a�a si�. Fletcher, pomrukuj�c co� o idiotycznych kawa�ach, od�o�y� s�uchawk� i wr�ci� do ��ka, gdzie uda�o mu si� zapa�� w sen o felkowanych sorkinach. Wygl�da�y jak kiszone og�rki poubierane w weso�e czerwone kurteczki, ale �lepka mia�y niebieskie. Kiedy ju� przesun�y si� kryby - a by�y to paj�kowate stworzenia baraszkuj�ce niczym lemingi po pla�ach - Fletcher obudzi� si� z b�lem g�owy i umiarkowanym kacem. Przeklinaj�c w my�lach swoj� wyobra�ni� pocz�apa� na chwiej�cych si� nogach do �azienki i ocuci� si� pod ch�odnym prysznicem. Ogoli� si�, przyrz�dzi� sobie prowizoryczne �niadanko i zabra� si� do lektury porannej gazety. Wpad�o mu w oko, �e akcje Transsteelu stoj� po 28,25. Pojecha� do agencji reklamowej, w kt�rej pracowa�, dokona� kilku daremnych podej�� do czekaj�cych na opracowanie makiet i uda�o mu si� wreszcie um�wi� na randk� z Cynthi� Dale, kt�ra pisywa�a do dzia�u mody i kosmetyk�w. Cynthia by�a rozkoszn� rudow�os� dziewczyn� o kosztownych upodobaniach i odporno�ci na dzia�anie napoj�w wyskokowych, kt�ra zadziwia�a nawet Fletchera. Spotkali si� po pracy i zjedli razem obiad: Fletcher bawi� si� wspaniale. Lekki b�l g�owy ust�pi� w trakcie wieczoru, a Cynthia otworzy�a si� bardziej ni� zwykle. Obudzi� si� nast�pnego ranka z mglistym wspomnieniem g�owy Cynthii na swym ramieniu i jej zachrypni�tego g�osu wyliczaj�cego list� synonim�w s�owa "wonny". - Aromatyczny - podpowiedzia� Fletcher. - Zamknij si�, Jerry. Mia�am ju� odpowiednie s�owo na ko�cu j�zyka... - Ja te� - powiedzia� Fletcher podnosz�c do ust szklank�. - Zdr�wko. Tym razem telefon zadzwoni� dopiero o �smej rano. Fletcher, wystrzegaj�c si� skwapliwie gwa�townych ruch�w, zd��y� ju� wy��opa� kaw�. G�ow� mia� wypchan� zaple�nia�ym sianem; nie do��, �e czu� jego smak, to jeszcze telepa�o mu si� po czaszce wywo�uj�c przykre sensacje. Przera�liwy terkot dzwonka przejecha� mu b�yskawic� po oczach. - G-g-g... taaa - wykrztusi� podnosz�c s�uchawk�. - Dzie� dobry, Korys - powiedzia� ra�no g�os. - Chocia� tutaj mamy, oczywi�cie noc. Kupile� akcje Transsteelu? - Co to za durne kawa�y? - spyta� Fletcher kipi�c ze z�o�ci. - Ja sobie... - No to sprzedaj je jutro - poleci� g�os. - Po sto siedem. Co s�dzisz o tych ludziach? - Nienawidz� ludzi! - warkn�� Fletcher, ale tamta strona najwyra�niej go nie s�ysza�a. - Infekcja kataralna by�a wtedy do�� rozpowszechnion� chorob�. Gdyby�my potrafili transportowa� ca�e cia�a, m�g�by� je uodporni�, a tak musisz si� zadowoli� cia�em, kt�re dosta�e� - chocia� z zasady wyszukujemy zdrowsze. Gdyby� specjalizowa� si� w medycynie, mogliby�my wybra� ci cia�o schorowane, ale poniewa� tw�j kierunek to socjoekonomia... Fletcher nacisn�� na wide�ki aparatu, ale po��czenie nie zosta�o przerwane. - ...pozb�d� si� tego - ci�gn�� pogodnie g�os. - Podam ci przepis na lekarstwo na katar i par� innych l�ejszych przypad�o�ci. A wi�c tak: trzydzie�ci gram�w chlorku sodu, szczypt� sody oczyszczonej... - wymieni� jeszcze kilka sk�adnik�w. - Za�yj to. Powinno pom�c. Do widzenia, no i powodzenia. - Dwizz - burkn�� niezrozumiale Fletcher. Postanowi� skontaktowa� si� z towarzystwem telefonicznym, je�li to si� nie sko�czy. Wys�uchiwanie co rano dw�ch wariat�w wydzwaniaj�cych do siebie, �eby prowadzi� jednostronn� rozmow�, stanowi�o przygn�biaj�c� perspektyw�. Nawet bez kaca. Przypomniawszy sobie o apokalipsie, kt�ra dot�d nie wywietrza�a mu z g�owy, Fletcher powl�k� si� do kuchni, �eby poszuka� soku pomidorowego. Nie znalaz� ani kropelki. Gdy prostowa� si� ze sk�onu nad lod�wk�, przela�a si� w nim mdl�ca fala nudno�ci. Wyra�nie wyczuwa� przesuwanie si� kryb�w. Tak mu si� przynajmniej skojarzy�o to uczucie. Wzi�� do r�ki solniczk� i obejrza� j� z namys�em. Chlorek sodu. Co to by�a, u diab�a, za mikstura, kt�r� zaleca� g�os? Katar - no c�, nie by� przezi�biony, ale bola�a go g�owa, �ama�o w ko�ciach i prze�ywa� g��bok� depresj�. Nie zabije go przecie� ten specyfik. Mia� nadziej�. Fletcher mia� lekkie sk�onno�ci do hipochondrii, stymulowane, by� mo�e, wzrastaj�c� cz�stotliwo�ci� nawrot�w b�lu g�owy. Powstrzymywanie si� przed wypr�bowywaniem nowych preparat�w by�o wi�c ponad jego si�y. Mia� pod r�k� wszystkie niezb�dne sk�adniki, ale nigdy nie s�ysza�, �eby kto� miesza� ze sob� takie rzeczy. By�o toto zielone, musowa�o i smakowa�o podle. Mimo to Fletcher wypi� duszkiem roztw�r, byle tylko zatrzyma� kryby. Dziesi�� sekund p�niej odstawi� szklank� i gapi� si� t�po przed siebie mrugaj�c powiekami. Potrz�sn�� na pr�b� g�ow�. �adnych kryb�w. To nie mo�e by�. Odtrutka na kaca giganta o dzia�aniu natychmiastowym by�a oczywist� niemo�liwo�ci�. Ale Fletcherowi min�� kac, b�l g�owy i wszystko inne. Czu� si� jak nowo narodzony. - Niech mnie diabli - mrukn�� cicho. Potem porwa� papier i o��wek i spisa� pr�dko sk�adniki uniwersalnego remedium, na wypadek gdyby wylecia�y mu z g�owy. Potem wyci�gn�� przed siebie r�ce i nie wierz�c w�asnym oczom obserwowa� ich nieruchomo��. Kto� bardzo mu pom�g�. Nikt z biura nie przyzna� si� tego ranka do telefonowania do Jerry'ego Fletchera. Pami�ta�, �e g�os by� m�ski, ale ochryp�e tony Cynthii mog�y si� okaza� wystarczaj�co myl�ce. Spyta� j�. Wypar�a si� wszystkiego i sprawia�a wra�enie �le usposobionej. To jasne, �e gdyby Cynthia zna�a cudowny spos�b leczenia kaca, nie mia�aby go teraz. Na jej biurku le�a�a jednak gazeta i Fletcher po�yczy� j� sobie w drodze powrotnej do swojego pokoju. Interesowa�y go doniesienia finansowe. Ale notowania Transsteelu spad�y o trzy i �wier� punkta; sta�y teraz po 25. A w aktualno�ciach nie by�o �adnej wzmianki o jakim� niespodziewanym zwrocie w popycie i poda�y, kt�ry przez jedn� noc podbi�by kurs. Fletcher wzruszy� ramionami i z postanowieniem przyjmowania dar�w zsy�anych mu przez bog�w zabra� si� do pracy nad makiet� reklamy precelk�w. Nazajutrz rano telefon znowu zadzwoni�. - Cze��, Korys - powiedzia� g�os. - Nie zapomnij o Transsteelu. Kurs spadnie przed po�udniem. - S�yszysz mnie? - zapyta� Fletcher. - No dobrze, w twoim mieszkaniu... ale zatrzymaj to tylko dla siebie. Ten materia� jest niebezpieczny, je�li dostanie si� w niepowo�ane r�ce. Ale nale�y ci si�; nie ma powodu, dla kt�rego mia�by� sobie odmawia� przyjemno�ci. To przecie� praktyka w terenie, nie inicjacja. - Halo... ty! K o r y s! - No wi�c r�wnanie ma nast�puj�c� posta�. - Fletcher si�gn�� po o��wek i zacz�� szybko notowa�, co dyktowa� g�os. Nie zna� paru termin�w technicznych, a wi�c zapisa� je fonetycznie. Symbole matematyczne nie by�y jego mocn� stron�. - Zupe�nie nie�le - powiedzia� pogodnie g�os. - Po twoim powrocie oczekuj� od ciebie dobrego referatu. Uwa�aj na te sorkiny, ch�opcze. - Rozleg� si� �miech i co� cicho pstrykn�o. Fletcher odczeka� jeszcze chwil�, od�o�y� s�uchawk� i zacz�� obgryza� paznokie� kciuka. Potem po��czy� si� z towarzystwem telefonicznym i zada� kilka pyta�. Obiecali, �e sprawdz�. Fletcher zaczyna� podejrzewa�, �e nie znajd� �adnej usterki. Zas�yszane przed chwil� okre�lenie "praktyka w terenie" przestawi�o jego my�li na nowy tor. Przestudiowa� jeszcze raz r�wnanie, ale nie znalaz� w nim �adnej wskaz�wki. A mo�e... Pogr��ony w my�lach ubra� si�, wypi� kaw� i wyszed� do biura. Um�wi� si� w po�udnie na lunch z doktorem Sawtelle, in�ynierem zatrudnionym w wielkiej firmie komercyjnej wsp�pracuj�cej z jego agencj� reklamow�. Sawtelle by� wychudzonym, siwow�osym m�czyzn� o badawczych, b��kitnych oczach. - Sk�d pan to ma? - chcia� koniecznie wiedzie�. - Na razie wola�bym tego nie zdradza�. Chcia�bym si� tylko dowiedzie�... Sawtelle studiowa� r�wnanie. - Ale� to absurdalne. Nie mo�na... oczywi�cie, �e nie mo�na! - Zacz�� m�wi� co� o czasie po�owicznego rozpadu i w�asno�ciach stop�w, pos�uguj�c si� przy tym �argonem, z kt�rego Fletcher nic nie zrozumia� . - Czy ono ma jaki� sens? - �adnego - zawyrokowa� Sawtelle. - Co najwy�ej... nie, �adnego. Niech pan pos�ucha. Chcia�bym to ze sob� zabra�. Musz� zajrze� do paru podr�cznik�w. Mo�e znajd� tam co� podobnego. - Niech pan sobie przepisze - doradzi� mu Fletcher. Sawtelle skorzysta� z jego sugestii. I na tym dyskusja si� na razie zako�czy�a. Gazeta podawa�a, �e Transsteel stoi po 27,5. To te� nie mia�o wielkie...
pokuj106