FRANK HERBERT HERETYCY DIUNY PROLOG W imi� naszego zakonu Bene Gesserit i jego nierozerwalnej Wsp�lnoty, raport niniejszy uznany zostaje za rzetelny i godzien w��czenia do Kronik Kapitu�y. Oto ten dobrze znany nag��wek odchodzi do lamusa za spraw� s��w i czyn�w baszara Milesa Tega, ostatniej osoby we wszech�wiecie, po kt�rej mog�yby�my si� spodziewa� dokonania podobnego odkrycia. Co sta�o si� przyczyn�, i� Teg przejrza�? On sam twierdzi, �e by�o to spotkanie z pojmanym �o�nierzem Rozproszonych, wzi�tym do niewoli na Gammu i poddanym surowemu �ledztwu. Cz�owiek �w wzywa� Wielkiego Boga Dura [przyp. arch.: Guldur, jeden z przydomk�w Tyrana], aby nape�ni� klejnotami kieszenie tych, kt�rzy go schwytali, je�li zwr�c� go Czcigodnym Macierzom. Teg, �wiadom dzia�a� Missionaria Protectiva, nie tai�, i� w�tpi, by taka pro�ba mog�a zosta� wys�uchana S�dzi� przy tym, �e �o�nierz zacznie teraz wzywa� pomsty Dura na swoich wrog�w. Miast tego, jeniec roze�mia� si�. Zastanawia� si� chwil�, a potem przyzna�, i� istotnie, nie s�ysza� nigdy, by w odpowiedzi na mod�y zes�ano komu� klejnoty. "Czy pragniesz, by B�g odpowiedzia� ci w ten spos�b?" - spyta� Teg, badaj�c szczero�� wiary je�ca. "To by�oby straszne - odpar� jeniec. - Zbyt wielu chcia�oby, �eby si� z nimi dzieli�." Teg podaje, i� w tej w�a�nie chwili ujrza� nagle uporz�dkowany wszech�wiat je�ca i u�wiadomi� sobie r�wnocze�nie, jak ca�kowicie podleg�y jest on decyzjom tego �arliwego wyznawcy. Albowiem by�a to kwestia wiary. Wszech�wiat by� taki, jaki by�, bo obserwator pragn�� go widzie� w�a�nie takim. "Nagle zrozumia�em, �e tak samo jest ze mn� i z ka�dym, kogo dot�d spotka�em" - powiedzia� nam Teg i doda�, i� poj�� zarazem prawdziw� istot� planu, u�o�onego przez Matk� Prze�o�on� Taraz� dla gholi i dla Rakis. Objawienie Tega zwr�ci�o jego uwag� ku zapisom fakt�w historycznych. Zetkn�� si� on z g�oszon� przez nas tez�, �e egzotyczne idee, sformu�owane w pewnych j�zykach, wyrazi� mo�na w pe�ni tylko w tych w�a�nie j�zykach. T�umaczenie nigdy nie odda pierwotnych znacze�. Fakty, m�wi� Teg, zwykle odwracaj� uwag� od ukrytych implikacji zapisywanych zdarze�. Teg zwa� to "histori� sceniczn�". Cz�sto zwraca�y�my uwag� na fakt, jak �atwo ulegaj� pokusie wielcy historycy, wspomagaj�c d��enia tych, kt�rzy w rzeczywisto�ci odwracaj� tylko nasz� uwag�. Przypominam, �e z tego, a nie innego powodu gniew Tyrana spad� na g�owy historyk�w. �atwo��, z jak� daj� si� uwie�� historycy, w cz�ci daje si� wyja�ni� hipnotycznym zafascynowaniem rodzaju ludzkiego rozlewem krwi. Historycy nie stanowi� tu wyj�tku. R�wnie� ulegaj� tej pierwotnej podniecie, kt�ra tak cz�sto ujawnia si� w miejscach egzekucji, lub cho�by tylko wypadk�w. Dodatkowy bodziec stanowi fakt, i� zaspokajanie tej krwawej pokusy cz�sto przynosi w�adz� i bogactwo. Daje popularno��. Natomiast zg��bianie nie wyja�nionych zdarze� oraz tajnych machinacji os�b pozostaj�cych w cieniu nie tylko jest trudniejsze - wyra�nie zagra�a karierze, je�li nie �yciu. Takie dzie�a rzadko zyskuj� powszechn� aprobat�. Nawet je�li rzeczywi�cie si� ju� pojawi�, w przedziwny spos�b znikaj� wraz ze swoimi autorami. To po prostu jeden z przejaw�w tego, co nasz zakon nazywa "permanentnym konfliktem". Stawki w konflikcie nie zmieniaj� si�. To, komu przypadnie bogactwo lub jego ekwiwalent, okazuje si� nadal na polu bitwy. Teg przypomina nam o tym, o czym ju� wiemy, cho� nie odnosimy tego do siebie. My, Bene Gesserit, jak g�rnicy dr��ymy w g��bokich chodnikach z�o�onej ludzkiej natury. Wiemy doskonale, �e wygl�d, sylwetka, kszta�t i kolor cia�a - �adne z nich nie musi by� wyznacznikiem inteligencji czy warto�ci cz�owieka. �aden cz�owiek, �adne spo�ecze�stwo nie stanowi wierzcho�ka g�ry. Ewolucja nie pozostawia gatunku u progu zag�ady. Na tysi�cach planet wprowadzili�my rytm p�r roku. Niemal nigdzie nie pokuszono si� o nieustaj�c� wiosn�, a nawet lato. Brak zmian rodzi nud�. A ci, kt�rzy si� nudz�, buntuj� si�. Czy� Tyran nas nie ostrzega�? "Ja jestem antropologi� - m�wi�. - Przyjrzyjcie si� mnie, a zrozumiecie, dlaczego nie ma argumentu, kt�ry by usprawiedliwia� przekonanie o naturalnej wy�szo�ci w�asnego gatunku. Wy�szo�� mo�e by� cech� jednostki. Niekt�re spo�ecze�stwa wykazuj� przewag� nad innymi. Ale wszystko przemija." Nie m�wcie mi, �e to pojmujecie. Je�li o�mielicie si� tak stwierdzi�, rzuc� wam ostrze�enie Zensunnit�w prosto w twarz! "Ze wszystkich stron atakuj� nas teorie, oparte na idei zrozumienia. Teorie te, bardziej ni� jakakolwiek zorganizowana religia, pok�adaj� wiar� w s�owach. Rzadko kiedy podwa�a si� t� wiar�. Samo stwierdzenie, �e istniej� rzeczy, kt�rych nie mo�na opisa�, jest wstrz�sem dla wszech�wiata, w kt�rym s�owa i systemy ich przekazywania s� najpot�niejszymi z bog�w." Systemy, moje siostry! Oto sedno objawienia Tega. Mimo i� ranga i pozycja w zbiorowo�ci le�� u podstaw ewolucji spo�ecze�stw, s�owo "systematyka" nadal przyprawia nas o dreszcz. System, wzoruj�c si� na pod�wiadomo�ci swego tw�rcy, zawsze bierze g�r�. To naszym w�asnym systemom zawdzi�czamy obecne op�akane po�o�enie. Wci�� jeszcze jednak mamy �w ponadczasowy wyb�r: upa�� albo odnie�� zwyci�stwo! Matka Prze�o�ona Darwi Odrade Wyst�pienie na Radzie Niemal ka�da dyscyplina jest w gruncie rzeczy dyscyplin� tajn�. Jej celem nie ma by� wyzwalanie, lecz ograniczanie. Nie pytaj: "dlaczego?" Uwa�aj, je�li pytasz: "jak?" "Dlaczego" prowadzi nieuchronnie do paradoksu. "Jak" zamyka ci� w �wiecie przyczyn i skutk�w. Oba za� s� zaprzeczeniem absolutu. "Apokryfy Arrakis" - Taraza powiedzia�a ci chyba, �e by�o tu ju� jedena�cie podobnych egzemplarzy? Ten jest dwunasty. Stara Wielebna Matka Schwangyu m�wi�a z wystudiowan� gorycz�, spogl�daj�c z wysoko�ci trzeciego pi�tra na samotne dziecko, kt�re bawi�o si� na przyleg�ym dziedzi�cu. Jaskrawe s�o�ce Gammu odbija�o si� od bia�ych �cian dziedzi�ca, zalewaj�c go blaskiem, jak gdyby kto� skierowa� reflektor na m�odego ghol�. "Egzemplarzy!" - pomy�la�a Matka Wielebna Lucilla. Skin�a szybko g�ow�, analizuj�c ch�odne i bezosobowe maniery Schwangyu, dob�r jej s��w. Zu�y�y�my ca�y zapas; do�lijcie wi�cej! Dziecko na trawniku mia�o oko�o dwunastu standardowych lat, chod� w przypadku gholi, w kt�rym nie obudzono jeszcze pierwotnych wspomnie�, wygl�d zawsze m�g� okaza� si� myl�cy. Ch�opczyk podni�s� g�ow� i spojrza� na obserwuj�ce go kobiety. Skupione oczy patrzy�y otwarcie spod czarnej, k�dzierzawej czupryny. By� mocno zbudowany, opalony na br�z, cho� gdy si� poruszy�, r�kaw niebieskiego kombinezonu odchyli� si� i ukaza� jasn� sk�r� na ramieniu. ��te, wczesnowiosenne s�o�ce k�ad�o u st�p dziecka niewielki cie�. - Te ghole s� nie tylko kosztowne; s� te� dla nas w najwy�szym stopniu niebezpieczne - powiedzia�a Schwangyu. Jej g�os, bezbarwny i pozbawiony emocji, mia� przez to tym wi�ksz� si�� oddzia�ywania. Tak w�a�nie Wielebna Matka-Instruktorka mog�aby przemawia� do nowicjuszki i Lucilla by�a ju� pewna, �e Schwangyu jest jedn� z tych, kt�re otwarcie sprzeciwia�y si� wykorzystaniu gholi. "B�dzie si� stara�a ci� skaptowa�" - ostrzega�a j� Taraza. - Jedena�cie pora�ek to a� nadto - doda�a Schwangyu. Lucilla zerkn�a na jej pomarszczon� twarz i pomy�la�a nagle: "Kiedy� i ja b�d� stara i zasuszona. I by� mo�e tak�e b�d� kim� w Bene Gesserit" Schwangyu by�a niska. Lata s�u�by w zakonie odcisn�y si� na jej twarzy siatk� zmarszczek. Z zebranych przez Lucill� informacji wynika�o, �e ta konwencjonalna czarna szata kry�a chude cia�o, kt�rego nie mia�o okazji zobaczy� zbyt wiele os�b poza przydzielonymi Wielebnej Matce do s�u�by nowicjuszkami i m�czyznami, z kt�rymi j� ��czono. Mia�a szerokie usta; �ci�gaj�ce doln� warg� bruzdy rozbiega�y si� wachlarzem do stercz�cego podbr�dka. Cechowa�a j� lakoniczna osch�o��, cz�sto odbierana jako gniew przez tych, kt�rzy jej nie znali. Komendantka Twierdzy na Gammu by�a bardziej zamkni�ta w sobie ni� wi�kszo�� Wielebnych Matek. Lucilla po raz kolejny po�a�owa�a, �e zna tylko drobny fragment planu u�ycia gholi. Taraza nie stara�a si� ukry� bariery informacyjnej, m�wi�c przy tym: "Je�eli chodzi o bezpiecze�stwo gholi, Schwangyu nie mo�na ufa�". - Podejrzewamy, �e Tleilaxanie sami zabili wi�kszo�� z tych jedenastu - rzuci�a Schwangyu. - To powinno da� nam co� do zrozumienia. Dostosowuj�c si� do niej, Lucilla przyj�a niewzruszon�, wyczekuj�c� postaw�, m�wi�c� wyra�nie: zapewne jestem o wiele m�odsza od ciebie, Schwangyu, niemniej ja r�wnie� jestem pe�noprawn� Matk� Wielebn�. Niemal czu�a na sobie spojrzenie tamtej. Schwangyu zna�a Lucill� z hologram�w, ale teraz widzia�a, �e kobieta ta jest w rzeczywisto�ci jeszcze bardziej niepokoj�ca. Bez w�tpienia znakomicie wyszkolona Imprinterka. B��kitne w b��kicie oczy, kt�rych nie kry�y �adne szk�a kontaktowe, robi�y piorunuj�ce wra�enie, pot�gowane jeszcze przez wyd�u�ony owal twarzy. Odrzucony do ty�u kaptur czarnej aby ods�oni� kasztanowe w�osy, zwi�zane ciasno i sp�ywaj�ce kaskad� na plecy. Najbardziej nawet sztywna szata nie zdo�a�aby zamaskowa� obfitych piersi Lucilli. Jej linia genetyczna znana by�a z macierzy�skich sk�onno�ci i ona sama da�a ju� zakonowi �e�skiemu troje dzieci, z czego dwoje - z tym samym m�czyzn�. Tak... ciemnow�osa uwodzicielka o pe�nym biu�cie i matczynym charakterze. - Niewiele m�wisz - powiedzia�a Schwangyu. - Co dowodzi, �e Taraza ostrzega�a ci� przede mn�. - Czy masz powody, �eby si� spodziewa�, �e skrytob�jcy b�d� usi�owali usun�� tego dwunastego ghol�? - spyta�a Lucilla. - Ju� usi�owali. "Dziwne, jak nieodparcie nasuwa si� s�owo �herezja�, gdy my�li si� o Schwangyu" - przemkn�o przez g�ow� Lucilli. Czy mo�liwe, by w�r�d Wielebnych Matek pieni�a si� herezja? Religijny podtekst tego s�owa wydawa� si� by� nie na miejscu w odniesieniu do Bene Gesserit. Jak mog�a si� pojawi� herezja w�r�d ludzi, ...
pokuj106